*ROSE*
Ciekawe co dzisiaj wymyśli. Ogarnęłam się wcześniej, żeby mnie nie zaskoczył.
Pomogłam Willowi się umyć i zaprowadziłam go do łóżka. Niby jest już lepiej, ma więcej sił, ale gdy stoi ma zawroty głowy, więc nadal potrzebuje mojej pomocy.
-Jak będzie coś nie tak- mów. Pamiętaj, że nie pozwolę skrzywdzić cię kolejny raz. -usłyszałam zanim wyszłam z jego pokoju.
Kochany.
Wzięłam od razu bluzę i zeszłam na dół.
Chciałam zrobić sobie coś do jedzenia, ale akurat dostałam smsa.
Leondre wysłał mi swój adres.
Okay, może tym razem będzie mniej potu.
Owinęłam bluzę na biodrach, nie miałam gdzie schować telefonu, bo kieszenie były za małe więc go po prostu zostawiłam.
***
Devries stał pod domem obok czarnego skutera? Motoru? Nie mam pojęcia, ale mocno się przestraszyłam.
-Co to? -spytałam zwracając jego uwagę.
-O cześć. -podszedł i mocno mnie przytulił.
-To twoje? -wskazałam palcem na maszynę.
-Joeya, ale pożyczyłem.
-On o tym wie? -założyłam ręce na pierś.
-Niee, to nieważne. Weźmiesz plecak. -podał mi go.
-Nie wsiądę na to. -odsunęłam się.
-Wsiądziesz.- spojrzał na mnie surowo. -Była umowa.
To mi się nie podoba.
-Nie mów do mnie tym tonem.
-Rosie, nie bój się. Nigdy bym cię nie prosił żebyś wsiadła gdybym nie był pewien, że będziesz bezpieczna. -mówiąc to patrzył mi w oczy i to mnie przekonało. Nie jego słowa, oczy którym zaufałam. -Przyniosę kask.
Założyłam plecak, Leondre założył mi kask i wzięliśmy na to coś. Przytuliłam się do jego pleców i zamknęłam oczy. Nie ma mowy, że będę wiedzieć kiedy umieram.
Otworzyłam oczy dopiero, gdy zaczęło robić się niebezpiecznie, bo czułam jak podskakuje.
Jechaliśmy po polu. Ten dureń robi mi wycieczkę po polu.
O co chodzi?
*KATE*
Zrobiłam pranie, posprzątałam w domu i byłam padnięta. Po chuj tak duży dom skoro mieszkam w nim prawie sama i sama muszę w nim sprzątać?
Jebać to.
Byłam wykończona i chciałam wziąć prysznic, ale nie pozwolił mi na to niespodziewany gość. Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć, bo stał tam Charlie.
-Czego chcesz?-warknęłam.-Teraz będziesz traktował mnie jak dziwkę i przychodził, gdy tylko będziesz miał chcice?
Chłopak zmarszczył brwi i nie powiedział ani słowa.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Od Rose. Powiedziałaś jej, prawda?
-A ty Willowi?
-Nie, nikomu nie mówiłem. Mogę wejść? -wskazał głową głąb domu.
-Nie, mam okres.
-Przestań!-wybuchł. -Nie myślę o tobie jak o dziwce, a już na pewno cię tak nie traktuje! Przyszedłem obejrzeć z tobą film i nawpierdalać się mc'a, a nie przelecieć!
Patrzyłam na niego, bo jego reakcja była dla mnie kompletnie niezrozumiała. To facet, facecie myślą tylko o jednym. I ja mam uwierzyć, że chce spędzić ze mną normalnie czas? ZE MNĄ?! Ma mnie za głupią czy co...
Wiem jaka jestem, ludzie albo mnie lubią albo nienawidzę. W zależności na co im pozwolę. Zawsze byłam dla niego wredna i co? Mam uwierzyć, że on mnie za to polubił? Błagam...
Nic nie powiedziałam tylko przepuściłam go w drzwiach.
-Dziękuję. -prychną i wszedł do holu. -Twój dom wygląda jak cholerny pałac.
-Ta, nie podniecaj się. Nie jest mój tylko moich starych.
-Mieszkasz w nim więc jest twój. -zdjął buty.
-Byłby mój gdybym na niego zarobiła.
Tak właśnie myślę. Nienawidzę gdy ktoś czuję się lepszy, bo jego starzy dają mu w chuj hajsu, potem dostaje od nich firmę, miejsce w kancelarii czy coś... Jeżeli sam nie zapracował na to co ma jest gówno wart.
-W sumie... To co...film? -zaproponował i poniósł wielką torbę z Mc Donalda.
-Jak będziesz przynosił jedzenie to wpadaj częściej. -zabrałam ją i poszłam do kuchni po coś do picia.
Wyjęłam dwa piwa z lodówki. -Może być?
-Jasne, a twoi rodzice?
-Wrócą pewnie późno. -burknęłam.
-Nie lubisz ich, co?
-Lubiłbyś kogoś kto ma na ciebie kompletnie wyjebane? -uniosłam brwi.
-Na pewno tak nie jest.
-Więc jak określić to, że nie zauważyli, że nie było mnie w domu przez tydzień? Po tygodniu zobaczyli, że jest syf i zadzwonili żebym posprzątała.
Chyba go zatkało, bo nic nie powiedział.
-Chodźmy do mojego pokoju. -zmieniłam temat i pokierowałam go tam.
-Tu na zdjęciach to ty z Michaelem? -zatrzymał się na schodach gdzie na ścianie wisiały zdjęcia rodzinne.
-Tak, byłam u niego wczoraj.
-Wiem, Rose zrobiła ci prezent.
-Tak, fajnie, że ją poznałam. -uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy Mich wyjdzie z ośrodka wszystko będzie inaczej, powiedział że będę mogła z nim zamieszkać.
-Dzięki tobie Will żyje. -spojrzał na mnie z takim miłym uśmiechem, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Nieprawda, sam podiął decyzję.
-Tylko ty wierzyłaś. -spuściłam wzrok, bo nie lubię słuchać komplementów, a to był wielki komplement.
-Chodźmy.-odwróciłam się i pokonałam resztę schodów. Weszliśmy do mojego pokoju, rzuciłam wszystko na łóżko i otworzyłam szafę. -Nie obrazisz się jak wezmę szybki prysznic? -spytałam chociaż i tak bym to zrobiła. Wyjęłam ciuchy i odwróciłam się do niego.
-Będę nawet wdzięczny. -zaśmiał się.
-Wal się.
-Hyh, ostra, lubię takie.
-Nie prowokuj, bo będzie gorzej. Możesz poszukać jakiegoś filmu, spróbuj tylko przeszukiwać mój komputer, albo grzebać w szafach, a...
-Tak, wiem, źle się to dla mnie skończy. -powiedział znudzony. -Idź już.
Prysznic wzięłam w tępię ekspresowym, osuszyłam ciało i ubrałam się, a włosy zostawiłam w kucyku.
Gdy wyszłam Charlie siedział z moim portfelem w ręku.
-Okradasz mnie? -zakpiłam.
-Myślałem że masz na imię Kate, Avril. -odwrócił się do mnie, a ja, podejrzewam, byłam czerwona jak burak.
-Oddawaj to. -przeczołgałam się przez łóżko i wyrwałam mu moją legitymacje.
-Dlaczego przedstawiasz się drugim imieniem? -spytał, gdy schowałam dokument i rzuciłam portfel na biurko,z którego zresztą spadł.
-Jeżeli masz zamiar się śmiać to możesz już sobie iść.
-Dlaczego miałbym się śmiać? Imię to imię, podoba mi się.-wzruszył ramionami.
-Avril, serio?
-Charlie, serio? Pół kraju ma tak na imię. -zaśmialiśmy się. -Avril to mega seksowne imię. -uśmiechnął się cwaniacko i odwrócił tułowiem do mnie.
-Ta...
-Następnym razem, będę mówił "Avril weź go głębiej".-wybuchł śmiechem.
-Świnia. Nie będzie następnego razu.
-No Avril weź go głębiej. -wydął dolną wargę. Niby świński żart, ale i tak się zaśmiałam.
-Nie ma co. -spojrzałam na jego krocze, a jego mina spoważniała.
1:1 durniu.
-Nie narzekałaś.
-Udawałam.
-Dobra aktorka z ciebie, za tą rolę powinnaś dostać Oskara.
-Nieważne.-przekręciłam oczami, bo miałam już dość rozmawiania o tym. -Znalazłeś coś?-kiwnęłam głową w stronę komputera.
-Wolisz klasyczne porno, czy perwersyjne?-spytał z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Świnia!-uderzyłam go poduszką. -Ugh, myślisz tylko o tym!
-Słońce, każdy facet myśli tylko o tym... Nie, serio. Znalazłem jakiś thriller. Może być fajny.
Przyniósł laptopa i usiedliśmy wygodnie na łóżku, gdy włączał film ja już otworzyłam piwo i zaczęłam jeść.
-Taka mała, a tyle je. -pokręcił głowę i zabrał mi torbę, żeby wziąć coś dla siebie. Jeszcze chwila, a nic by nie zostało.
-Problem?
-Broń boże, moja mama ciągle mówi, że nie może jeść ani tego ani tamtego. Mam tego dość.
-No. Wolę być gruba i szczęśliwa.
-Trzeba znać granicę.
-Ta, jak ktoś nie mieści się na miejscu w autobusie, a wpierdala kebaby co drugi dzień to już porządnie przekroczył granice.
Zamknęliśmy się już, bo film się zaczął. Miałam go w dupie, bo jedzenie nie poczeka.
Babcia zawsze mówiła, że trzeba jeść żeby być zdrowym. Babcie zawsze mają racje.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak właśnie się stało z moimi ostatnimi frytkami. W sumie to Charliego ostatnimi frytkami, bo je sobie wzięłam.
Film był nudny jak flaki z olejem. Gra aktorska była do kitu, a muzyka w ogóle nie pasowała do sytuacji, więc zajęłam się piwem, które też już się w sumie skończyło.
-Podoba ci się film? -spytał jakoś w połowie.
-Nie.
-Więc kończymy go. -zamknął laptopa i odstawił pustą butelkę.
-Przyniosę jeszcze. -nie czekając na odpowiedź pobiegłam do kuchni po kolejne dwa piwa.
Gdy wróciłam chłopak leżał na łóżku i robił coś w telefonie nucąc pod nosem.
-Michael Jackson- Beat it
-Zgadłaś. Znasz chyba wszystkie piosenki. -stwierdził i usiadł rozkładając swoje patykowate nogi na całe łóżko. Usiadłam w wolnym kącie. -A to? -zaczął śpiewać jaką piosenkę, która niby była znajoma, ale tylko tyle.
-Tego nie znam. -upiłam łyka.
-No wiesz ty co? -spojrzał na mnie urażony. -To moja i Leo.
-A, przykro mi, ale nie słucham takiej muzyki.
-Ranisz. -złapał się za serce. -Pokaże ci.
Nie miałam nic do powiedzenia, po prostu zaczął puszczać swoją muzykę i śpiewał operowym głosem, co było zabawne.
-Może powinieneś zmienić styl na muzykę operowa? -zaśmiałam się.
-Oh, przestań, miałam tyle propozycji, ale nadal jestem wierny temu co robię. -zatrzepotał rzęsami.
-Szlachetny.
-Ej to ty robiłaś te zdjęcia? -spojrzał na ścianę obwieszoną nimi.
-Yep.
-Wow.-staną na łóżko i zaczął się im przyglądać.-Znasz wszystkie piosenki świata oprócz moich, robisz zdjęcia, czegoś jeszcze o tobie nie wiem? -spojrzał na mnie.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Usłyszałam dźwięk wiadomości więc szybko wzięłam telefon.
*CHARLIE*
-Chyba powinieneś już iść. -powiedziała nagle i spoważniała.
-Dlaczego? Kto do ciebie napisał?-zmarszczyłem brwi.
Trochę się zmartwiłem, po tym jak przeczytała wiadomość zaczęła mnie wyganiać.
-Nikt, po prostu lepiej już idź.-zaczęła mnie wypychać. Nie opierałem się za bardzo może jej rodzice nie lubią jak ktoś u niej jest czy coś.
-To twoi rodzice?
-Co? Nie. Charlie proszę wyjdź. -spojrzała na mnie błagalnie.
Pierwszy raz widziałem u niej taki wyraz twarzy.
-Na pewno wszystko okay? -upewniłem się.
-Tak tak. Idź już. -spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z jej domu.
Założyłem kaptur i stanąłem kilkanaście metrów od jej domu. Muszę wiedzieć o co chodzi i jeżeli będzie trzeba, będę ją śledził.
Ciekawe co dzisiaj wymyśli. Ogarnęłam się wcześniej, żeby mnie nie zaskoczył.
Pomogłam Willowi się umyć i zaprowadziłam go do łóżka. Niby jest już lepiej, ma więcej sił, ale gdy stoi ma zawroty głowy, więc nadal potrzebuje mojej pomocy.
-Jak będzie coś nie tak- mów. Pamiętaj, że nie pozwolę skrzywdzić cię kolejny raz. -usłyszałam zanim wyszłam z jego pokoju.
Kochany.
Wzięłam od razu bluzę i zeszłam na dół.
Chciałam zrobić sobie coś do jedzenia, ale akurat dostałam smsa.
Leondre wysłał mi swój adres.
Okay, może tym razem będzie mniej potu.
Owinęłam bluzę na biodrach, nie miałam gdzie schować telefonu, bo kieszenie były za małe więc go po prostu zostawiłam.
***
Devries stał pod domem obok czarnego skutera? Motoru? Nie mam pojęcia, ale mocno się przestraszyłam.
-Co to? -spytałam zwracając jego uwagę.
-O cześć. -podszedł i mocno mnie przytulił.
-To twoje? -wskazałam palcem na maszynę.
-Joeya, ale pożyczyłem.
-On o tym wie? -założyłam ręce na pierś.
-Niee, to nieważne. Weźmiesz plecak. -podał mi go.
-Nie wsiądę na to. -odsunęłam się.
-Wsiądziesz.- spojrzał na mnie surowo. -Była umowa.
To mi się nie podoba.
-Nie mów do mnie tym tonem.
-Rosie, nie bój się. Nigdy bym cię nie prosił żebyś wsiadła gdybym nie był pewien, że będziesz bezpieczna. -mówiąc to patrzył mi w oczy i to mnie przekonało. Nie jego słowa, oczy którym zaufałam. -Przyniosę kask.
Założyłam plecak, Leondre założył mi kask i wzięliśmy na to coś. Przytuliłam się do jego pleców i zamknęłam oczy. Nie ma mowy, że będę wiedzieć kiedy umieram.
Otworzyłam oczy dopiero, gdy zaczęło robić się niebezpiecznie, bo czułam jak podskakuje.
Jechaliśmy po polu. Ten dureń robi mi wycieczkę po polu.
O co chodzi?
*KATE*
Zrobiłam pranie, posprzątałam w domu i byłam padnięta. Po chuj tak duży dom skoro mieszkam w nim prawie sama i sama muszę w nim sprzątać?
Jebać to.
Byłam wykończona i chciałam wziąć prysznic, ale nie pozwolił mi na to niespodziewany gość. Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć, bo stał tam Charlie.
-Czego chcesz?-warknęłam.-Teraz będziesz traktował mnie jak dziwkę i przychodził, gdy tylko będziesz miał chcice?
Chłopak zmarszczył brwi i nie powiedział ani słowa.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Od Rose. Powiedziałaś jej, prawda?
-A ty Willowi?
-Nie, nikomu nie mówiłem. Mogę wejść? -wskazał głową głąb domu.
-Nie, mam okres.
-Przestań!-wybuchł. -Nie myślę o tobie jak o dziwce, a już na pewno cię tak nie traktuje! Przyszedłem obejrzeć z tobą film i nawpierdalać się mc'a, a nie przelecieć!
Patrzyłam na niego, bo jego reakcja była dla mnie kompletnie niezrozumiała. To facet, facecie myślą tylko o jednym. I ja mam uwierzyć, że chce spędzić ze mną normalnie czas? ZE MNĄ?! Ma mnie za głupią czy co...
Wiem jaka jestem, ludzie albo mnie lubią albo nienawidzę. W zależności na co im pozwolę. Zawsze byłam dla niego wredna i co? Mam uwierzyć, że on mnie za to polubił? Błagam...
Nic nie powiedziałam tylko przepuściłam go w drzwiach.
-Dziękuję. -prychną i wszedł do holu. -Twój dom wygląda jak cholerny pałac.
-Ta, nie podniecaj się. Nie jest mój tylko moich starych.
-Mieszkasz w nim więc jest twój. -zdjął buty.
-Byłby mój gdybym na niego zarobiła.
Tak właśnie myślę. Nienawidzę gdy ktoś czuję się lepszy, bo jego starzy dają mu w chuj hajsu, potem dostaje od nich firmę, miejsce w kancelarii czy coś... Jeżeli sam nie zapracował na to co ma jest gówno wart.
-W sumie... To co...film? -zaproponował i poniósł wielką torbę z Mc Donalda.
-Jak będziesz przynosił jedzenie to wpadaj częściej. -zabrałam ją i poszłam do kuchni po coś do picia.
Wyjęłam dwa piwa z lodówki. -Może być?
-Jasne, a twoi rodzice?
-Wrócą pewnie późno. -burknęłam.
-Nie lubisz ich, co?
-Lubiłbyś kogoś kto ma na ciebie kompletnie wyjebane? -uniosłam brwi.
-Na pewno tak nie jest.
-Więc jak określić to, że nie zauważyli, że nie było mnie w domu przez tydzień? Po tygodniu zobaczyli, że jest syf i zadzwonili żebym posprzątała.
Chyba go zatkało, bo nic nie powiedział.
-Chodźmy do mojego pokoju. -zmieniłam temat i pokierowałam go tam.
-Tu na zdjęciach to ty z Michaelem? -zatrzymał się na schodach gdzie na ścianie wisiały zdjęcia rodzinne.
-Tak, byłam u niego wczoraj.
-Wiem, Rose zrobiła ci prezent.
-Tak, fajnie, że ją poznałam. -uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy Mich wyjdzie z ośrodka wszystko będzie inaczej, powiedział że będę mogła z nim zamieszkać.
-Dzięki tobie Will żyje. -spojrzał na mnie z takim miłym uśmiechem, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Nieprawda, sam podiął decyzję.
-Tylko ty wierzyłaś. -spuściłam wzrok, bo nie lubię słuchać komplementów, a to był wielki komplement.
-Chodźmy.-odwróciłam się i pokonałam resztę schodów. Weszliśmy do mojego pokoju, rzuciłam wszystko na łóżko i otworzyłam szafę. -Nie obrazisz się jak wezmę szybki prysznic? -spytałam chociaż i tak bym to zrobiła. Wyjęłam ciuchy i odwróciłam się do niego.
-Będę nawet wdzięczny. -zaśmiał się.
-Wal się.
-Hyh, ostra, lubię takie.
-Nie prowokuj, bo będzie gorzej. Możesz poszukać jakiegoś filmu, spróbuj tylko przeszukiwać mój komputer, albo grzebać w szafach, a...
-Tak, wiem, źle się to dla mnie skończy. -powiedział znudzony. -Idź już.
Prysznic wzięłam w tępię ekspresowym, osuszyłam ciało i ubrałam się, a włosy zostawiłam w kucyku.
Gdy wyszłam Charlie siedział z moim portfelem w ręku.
-Okradasz mnie? -zakpiłam.
-Myślałem że masz na imię Kate, Avril. -odwrócił się do mnie, a ja, podejrzewam, byłam czerwona jak burak.
-Oddawaj to. -przeczołgałam się przez łóżko i wyrwałam mu moją legitymacje.
-Dlaczego przedstawiasz się drugim imieniem? -spytał, gdy schowałam dokument i rzuciłam portfel na biurko,z którego zresztą spadł.
-Jeżeli masz zamiar się śmiać to możesz już sobie iść.
-Dlaczego miałbym się śmiać? Imię to imię, podoba mi się.-wzruszył ramionami.
-Avril, serio?
-Charlie, serio? Pół kraju ma tak na imię. -zaśmialiśmy się. -Avril to mega seksowne imię. -uśmiechnął się cwaniacko i odwrócił tułowiem do mnie.
-Ta...
-Następnym razem, będę mówił "Avril weź go głębiej".-wybuchł śmiechem.
-Świnia. Nie będzie następnego razu.
-No Avril weź go głębiej. -wydął dolną wargę. Niby świński żart, ale i tak się zaśmiałam.
-Nie ma co. -spojrzałam na jego krocze, a jego mina spoważniała.
1:1 durniu.
-Nie narzekałaś.
-Udawałam.
-Dobra aktorka z ciebie, za tą rolę powinnaś dostać Oskara.
-Nieważne.-przekręciłam oczami, bo miałam już dość rozmawiania o tym. -Znalazłeś coś?-kiwnęłam głową w stronę komputera.
-Wolisz klasyczne porno, czy perwersyjne?-spytał z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Świnia!-uderzyłam go poduszką. -Ugh, myślisz tylko o tym!
-Słońce, każdy facet myśli tylko o tym... Nie, serio. Znalazłem jakiś thriller. Może być fajny.
Przyniósł laptopa i usiedliśmy wygodnie na łóżku, gdy włączał film ja już otworzyłam piwo i zaczęłam jeść.
-Taka mała, a tyle je. -pokręcił głowę i zabrał mi torbę, żeby wziąć coś dla siebie. Jeszcze chwila, a nic by nie zostało.
-Problem?
-Broń boże, moja mama ciągle mówi, że nie może jeść ani tego ani tamtego. Mam tego dość.
-No. Wolę być gruba i szczęśliwa.
-Trzeba znać granicę.
-Ta, jak ktoś nie mieści się na miejscu w autobusie, a wpierdala kebaby co drugi dzień to już porządnie przekroczył granice.
Zamknęliśmy się już, bo film się zaczął. Miałam go w dupie, bo jedzenie nie poczeka.
Babcia zawsze mówiła, że trzeba jeść żeby być zdrowym. Babcie zawsze mają racje.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak właśnie się stało z moimi ostatnimi frytkami. W sumie to Charliego ostatnimi frytkami, bo je sobie wzięłam.
Film był nudny jak flaki z olejem. Gra aktorska była do kitu, a muzyka w ogóle nie pasowała do sytuacji, więc zajęłam się piwem, które też już się w sumie skończyło.
-Podoba ci się film? -spytał jakoś w połowie.
-Nie.
-Więc kończymy go. -zamknął laptopa i odstawił pustą butelkę.
-Przyniosę jeszcze. -nie czekając na odpowiedź pobiegłam do kuchni po kolejne dwa piwa.
Gdy wróciłam chłopak leżał na łóżku i robił coś w telefonie nucąc pod nosem.
-Michael Jackson- Beat it
-Zgadłaś. Znasz chyba wszystkie piosenki. -stwierdził i usiadł rozkładając swoje patykowate nogi na całe łóżko. Usiadłam w wolnym kącie. -A to? -zaczął śpiewać jaką piosenkę, która niby była znajoma, ale tylko tyle.
-Tego nie znam. -upiłam łyka.
-No wiesz ty co? -spojrzał na mnie urażony. -To moja i Leo.
-A, przykro mi, ale nie słucham takiej muzyki.
-Ranisz. -złapał się za serce. -Pokaże ci.
Nie miałam nic do powiedzenia, po prostu zaczął puszczać swoją muzykę i śpiewał operowym głosem, co było zabawne.
-Może powinieneś zmienić styl na muzykę operowa? -zaśmiałam się.
-Oh, przestań, miałam tyle propozycji, ale nadal jestem wierny temu co robię. -zatrzepotał rzęsami.
-Szlachetny.
-Ej to ty robiłaś te zdjęcia? -spojrzał na ścianę obwieszoną nimi.
-Yep.
-Wow.-staną na łóżko i zaczął się im przyglądać.-Znasz wszystkie piosenki świata oprócz moich, robisz zdjęcia, czegoś jeszcze o tobie nie wiem? -spojrzał na mnie.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Usłyszałam dźwięk wiadomości więc szybko wzięłam telefon.
*CHARLIE*
-Chyba powinieneś już iść. -powiedziała nagle i spoważniała.
-Dlaczego? Kto do ciebie napisał?-zmarszczyłem brwi.
Trochę się zmartwiłem, po tym jak przeczytała wiadomość zaczęła mnie wyganiać.
-Nikt, po prostu lepiej już idź.-zaczęła mnie wypychać. Nie opierałem się za bardzo może jej rodzice nie lubią jak ktoś u niej jest czy coś.
-To twoi rodzice?
-Co? Nie. Charlie proszę wyjdź. -spojrzała na mnie błagalnie.
Pierwszy raz widziałem u niej taki wyraz twarzy.
-Na pewno wszystko okay? -upewniłem się.
-Tak tak. Idź już. -spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z jej domu.
Założyłem kaptur i stanąłem kilkanaście metrów od jej domu. Muszę wiedzieć o co chodzi i jeżeli będzie trzeba, będę ją śledził.
Jestem chory.
Po kilkunastu minutach pojawił się jakiś chłopaka. Próbował otworzyć bramkę, a potem zaczął dzwonić dzwonkiem.
Rozgadał się dookoła, więc schowałem się za zakrętem.
O co chodzi?
W końcu dziewczyna wyszła z domu, otworzyła bramkę i zaczęła uderzać chłopaka, krzyczała coś. Niestety nie słyszałem co.
Dobrze Kate... Avril.
W końcu chłopak złapał ją za rękę i wykręcił, aż usłyszałem jej pisk.
Moje wszystkie mięśnie napięły się w sekundę i ruszyłem w ich stronę.
-Hej! -zwróciłem na siebie ich uwagę.-Zostaw ją.-odepchnąłem go.
-Koleś... Zajmij się swoimi sprawami. -prychną i objął dziewczynę ramieniem. Od razu widać, że z nim jest coś nie tak.
-Kate o co chodzi? -spojrzałem na nią. Wyglądała na przestraszoną. Zupełnie inna Kate jaką znam na co dzień.
-To ten typ z imprezy?! -zrobił krok w moją stronę i wyprostował klatę.
Miałem gdzieś, że jest lepiej zbudowany i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Nie, to znajomy ze szkoły. Idź do domu. -pociągnęła go za rękę w stronę swojego domu.
-Przyjdź za chwilę. -rozkazał i posyłając mi groźne spojrzenie poszedł.
-Kate kto to jest?!
-Idź już. -rozkazała.
-Nie, kto to jest? Dlaczego on cię tak traktuje?!
-To mój chłopak.
-Zerwałaś z nim, zdradził cię.
-Devries zdradzał, a Rose i tak do niego wracała. Spierdalaj. -odwróciła się i poszła do domu.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem już nic zrobić więc wróciłem do Willa.
***
*ROSE*
-Nie patrz się tak na mnie. -powiedziałam do Devriesa, który perfidnie się gapił jak jem. Myślał, że nie widzę czy co?
-Ujebałaś się. -oznajmił, a ja po prostu w niego zwątpiłam. -Ubrudziłaś. -poprawił się prawdopodobnie widząc moją minę.
-Jesteś taki sam jak A. K. Czy tak trudno nie przeklinać?
-Ty też przeklinasz.
-Rzadko.
-Nieważne. -wytarł kącik moich ust i sam zabrał się za jedzenie.
Leondre przywiózł mnie na pole. W sumie to jakaś łąka.
Ktoś pomyśli "co to za randka", ale jest cudownie, mimo, że tego nie pokazuję. Po naszej prawej stronie jest las, a przed i za nami pola. Uwielbiam takie widoki, zwłaszcza, że słońce już powoli zachodzi.
Skąd ten debil wiedział, że mi się spodoba?
Odłożyłam pudełko po sałatce i wytarłam buzie serwetką, a on nadal się gapił.
-Devries...
-Nie mów tak do mnie. -warknął, a ja zmarszczyłam brwi.
Czyżby wrócił stary Leo?
Chłopak przymknął na chwilę powieki.
-Przepraszam.
-Nic się nie zmieniłeś... Teraz jesteś miły, a gdy ja się złamie, znów będzie to samo. -wstałam, otrzepałam tyłek z trawy i ruszyłam w stronę skutera, który zostawiliśmy kilkanaście metrów dalej. -Zawieź mnie do domu!
Nie usłyszałam sprzeciwu więc szybkim krokiem szłam do pojazdu. Przynajmniej dopóki nie poczułam czyjejś ręki pod moimi kolanami, a potem tego jak odrywam się od ziemi.
-Devries puszczaj mnie do cholery! W tej chwili! -wydarłam się w roześmiana twarz chłopaka.
-Powiedziałaś Devries.
-Leondre no weź...-powiedziałam tym razem grzecznie.
-A przytulisz mnie? -wydął dolną wargę, co wcale nie było urocze.
-Przytulę. -przytaknęłam. Postawił mnie na ziemie i od razu mnie przytulił. -Okay, to już?
Nic nie powiedział, ale po chwili poczułam jego usta na mojej szyi, co było tak nagłe, że nawet nie wiedziałam jak zareagować.
Powieki same się zamknęły, a głowa odchyliła.
Tak samo z siebie, przysięgam na rękę...lewą, bo prawa jest mi potrzebna.
Co ja pieprze... Ten dupek zna mój czuły punkt.
Moim czułym punktem jest ogólnie czułość, więc nie musiał zgadywać.
Wplątałam palce w jego miękkie włosy i po prostu oddałam się jego pocałunkom.
Jego dłonie trzymały mnie w talii i dobrze, bo mogłam przypadkiem zapomnieć jak się stoi. Jedna z nich posunęła po całym moim ciele do twarzy na której została. Powoli zbliżał się do moich ust.
Rose ogarnij się! Nie możesz!
Pieprzyć to, o skutkach pomyślę później.
-Tak długo czekałem... -szepnął tuż przed moimi ustami, aż przeszły mnie ciarki.
Tak blisko, to trwało wieczność coś we mnie krzyczało "zrób to!".
To tylko wydawało trwać wieczność.
Uchyliłam lekko usta... I zadzwonił telefon Devriesa.
Czar prysł.
Co ja robię? To przecież Devries.
Nienawidzę go.
Odsunęłam go delikatnie od siebie i otworzyłam oczy.
Był zły, był zdezorientowany, zawiedziony...najbardziej wkurwiony.
-Odbierz. -spuściłam wzrok i zobaczyłam jak znów się zbliża.
-To poczeka. -położył dłoń na moją talię.
-Odbierz.-powtórzyłam i odeszłam jakieś dwa metry od niego.
Szybko wyjął telefon z kieszeni i przyłożył do ucha.
-Czego kurwa?! -warknął tak głośno, że podskoczyłam. -Mam ją gdzieś, Rose jest zajęta i niech nam nie przeszkadza.
Avril.
Podeszłam do niego szybko i wyrwałam mu telefon.
-Tak?
-O Rosie, przepraszam... Jest problem z...Avril.
Skąd on wie o jej pierwszym imieniu?
-O co chodzi?
-Pogadamy jak przyjedziesz.
Spięłam się na te słowa.
Ostatnia taka sytuacja była... Z Willem.
Przeraziłam się.
-Mów mi w tej chwili.
-Nie, Rose przyjedziesz i ci wszystko wyjaśnię.
-Kurwa słyszę, że coś jest nie tak! -wrzasnęłam.
Na prawdę się martwiłam.
Usłyszałam jak ciężko wzdycha co jeszcze bardziej we mnie uderzyło.
-Przyszedł do niej jakiś typ, powiedziała, że to jej chłopak, ale widziałem, że się go boi.
Odetchnęłam z ulgą, że nic jej się nie stało.
-Zaraz będę. -spojrzałam na Devriesa który wyrzucił głowę w tył.
-Jestem u was.
Rozłączyłam się i oddałam telefon chłopakowi, który mi go wyrwał.
-Zawieź mnie...
-Jasne, kurwa. -odwrócił się i poszedł pozbierać nasze rzeczy.
Zbulwersowany odwiózł mnie do domu i bez słowa odjechał.
Super.
Może sobie odpuści te pozostałe dni.
Weszłam do domu, na dole byli nasi rodzice więc pobiegłam do pokoju Willa, gdzie byli chłopcy.
-Jak się czujesz? -rzuciłam rutynowe pytanie i podeszłam go przytulić.
-Dobrze. Jest problem z Kate. -oznajmił Loczek, w sumie...już nie Loczek, bo narazie jest łysy.
-Jak wyglądał ten facet? -spojrzałam na Charliego.
-Szukał jej kiedyś u nas, Conor? -wytłumaczył Will, a ja lekko się przestraszyłam.
A.K. sporo mi o nim opowiadała. Przy nim nawet ona wymiękała. Był gorszy niż Leondre, bo zmuszał ją nawet do seksu, tak nią manipulował, że była wstanie zrobić dla niego wszystko. Bała się go, od momentu jego zdrady przestał się odzywać.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Pójdę do niej. -wstałam z łóżka.
-Wykluczone, on może ci coś zrobić.
-Mam ją zostawić? Ona by mi pomogła.
Taka jest prawda, mimo, że nasza przyjaźń jest dziwna, zawsze by mi pomogła. Po prostu ona trochę inaczej okazuje uczucia.
Will zacisnął wargi i powoli wstał.
-Pójdę z tobą.
-Ja z nią pójdę. -Charlie lekko popchnął go za ramiona, żeby usiadł. Widać, że nie czuję się najlepiej.
-Błagam jeżeli będzie coś nie tak po prostu zadzwońcie na policję, on się nieobliczalny. -spojrzał na mnie z troską.
-Będzie okay.-uśmiechnęłam się i poszłam po telefon, a potem zbiegłam razem z Charliem na dół.
-Chodź, pojedziemy samochodem. -pociągnął mnie za ramię w stronę swojego domu.
-Will wie?
-Nie.
Więcej nie rozmawialiśmy, bo prawie biegaliśmy do jego domu.
Charlie jechał przez miasto wymijając wszystkie samochody po kolei. Nie zwracałam na to większej uwagi, bo bałam się, że A.K. może się coś stać.
*CHARLIE*
Zatrzymałem się kilkanaście metrów od domu Avril, tak jak kazała Rose, i chciałem wysiąść, ale mnie zatrzymała.
-Zostań, ja pójdę.
-W życiu, on może coś ci zrobić. -spojrzałem na nią oburzony.
-Jak cię zobaczy...
-Nie boję się go.
-Wiem. Pomyśl, on może jej coś zrobić jeżeli się dowie, że wy...
Faktycznie, nie chcę żeby ją skrzywdził.
-Jeżeli nie wyjdzie za pięć minut idę do was.
Rose tylko się uśmiechnęła i wyszła z auta.
*KATE*
-Misiu...-chłopak zanurzył twarz w zagłębieniu mojej szyi i dosłownie ugryzł.
-Conor to boli.-syknęłam z bólu i próbowałam go odepchnąć.
-Dopiero może zaboleć. -przyłożył czoło do mojego i ścisnął mój pośladek.
-Jesteś pijany...
Wbił się w moje usta wsadzając swój język prawie do gardła.
Oparłam dłonie na blacie kuchennym i czekałam aż skończy. Miałam nadzieję, że odpuści, dopóki nie zaczął pchać swoich łap pod moją koszulkę.
-Conor.
-Jeszcze słowo. -zacisnął moją skórę na brzuchu i wrócił do pocałunku.
Złapał mnie za dłoń i położył na swoim kroczu.
Szybko ją zabrałam, nie chcę tego robić.
Poczułam jak rozpina swój rozporek i już wiedziałam co się zaraz stanie.
-Halo policja?! -usłyszałam czyjś krzyk i odetchnęłam z ulgą.
Chłopak odsunął się ode mnie marszcząc brwi.
Poszliśmy w stronę drzwi frontowych, w między czasie chłopak zapiął spodnie.
W holu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Ro.
-O, nie wiedziałam, że przeszkadzam. -poruszyła brwiami. -Mam sprawę do twojej mamy, kiedy będzie?
Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu zaczęłam grać.
Wyjęłam telefon i udałam, że sprawdzam godzinę.
-Jakieś piętnaście minut, chodzi o te papiery? -blondynka przytaknęła.-Conor musisz iść, zaraz będą moi rodzice. -spojrzałam na chłopaka który z uśmiechem przyglądał się Ro.
Co za chuj.
Pociągnęłam go za rękę i wyciągnęłam z domu, nie powstrzymał się żeby obejrzeć za nią.
-Przyjdę jutro. -oznajmił groźnie, gdy byliśmy pod bramą. Położył kciuk na mojej dolnej wardze dociskając ją aż zahaczył o moje zęby, przyciągnął moją twarz do siebie i brutalnie pocałował. Potem odszedł, a ja wyplułam ślinę.
Pobiegłam do domu i rzuciłam się na Ro ściskając ją.
-Boże... Dziękuję, jesteś najlepsza.
Byłam jej tak wdzięczna, że... jest.
-Przyszłam na czas prawda? -odsunęła się ode mnie i spojrzała z troską.
-Tak, tak. Na szczęście. Był pijany i...wiesz jaki jest. -spuściłam wzrok.
-Jest okay, coś wymyślimy. -uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Podniosłam koszulkę, żeby zobaczyć swój brzuch.
-O mój boże. -Ro zasłoniła usta, a ja oglądałam czerwone ślady palców na swoim ciele, które jutro będą pewnie siniakami.
-Avril? -usłyszałam głos Charliego za swoimi plecami. Szybko opuściłam materiał i odwróciłam. Stał tam, zmartwiony wpatrując się w moją twarz. -Nie chowaj. Widziałem. -podszedł i chciał odsłonić mój brzuch, ale odsunęłam się. -Dlaczego ty mu na to pozwalasz?
Nic nie odpowiedziałam, bo... Kurde, jestem A.K. dziewczyna, której się boją, a nie, która się boi.
Conor, to jedyna osoba, która budzi we mnie jakiś respekt, nie wiem dlaczego tak jest, po prostu. Nikt nie może zauważyć we mnie słabości, to by mnie zniszczyło. Wykorzystaliby to.
-Pomogę ci tylko powiedz co się dzieje. -opuścił lekko głowę.
-Pomogę? -zaśmiałam się gorzko. -Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała pomocy? -wskazałam na swoją klatkę piersiową.
-Co on ci w ogóle zrobił?!-uniósł głos, przez co trochę się wystraszyłam, ale nie dałam mu tego zobaczyć. Wiedziałam, że chodzi mu o te ślady na moim brzuchu, bo zaczął się ze mną szarpać żeby je odsłonić.
-Wowo, ludzie ogarnijcie się. -Ro zaczęła nas rozdzielać, ale jej nie wyszło, bo chłopak zawzięcie próbował zobaczyć mój brzuch.
-Spierdalaj! -wrzasnęłam odpychając ich, bo miałam już serdecznie dość. Oboje patrzyli na mnie równie wściekli jak ja.
-Zadzwoń. -burknęła Ro i wyszła z mojego domu, czego żałowałam. Teraz byłam sama z tym idiotą.
-Zasługujesz na kogoś lepszego. -powiedział po chwili chłopak.
-Oh, masz na myśli siebie?! Błagam...to takie tandetne.-założyłam ręce na pierś i przekręciłam oczami. -Przestań grać bohater i wpierdalaj z mojego domu. -warknęła i doskonale wiedziałam, że to było wredne, ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Chciałam, żeby tu była Ro i mi jakoś pomogła, nie ON.
-Nie. -oznajmił tak jak ja zakładając ręce na pierś. Zmarszczyłam brwi czekając az kontynuuje, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlaczego się mnie tak uczepił? Ta noc zdarzyła się tylko dlatego, że byłam pijana.
Chłopak poszedł do salonu, więc śledziłam go aż usiadł na kanapie.
-Nie słyszałeś? Wypierdalaj. -starałam się brzmieć groźnie i jestem pewna, że mi wyszło.
Spojrzał na mnie obojętnie po czym wziął pilot i włączył telewizor.
-Charlie.-powiedziałam twardo i pociągnęłam go rękaw bluzy.
-Powiedziałem, że nie.
-Ugh, a spierdalaj. -warknęłam już nie wiem, który raz dzisiaj. Poszłam do kuchni po paczkę żelków i wróciłam siadając na drugim końcu kanapy.
Charlie oglądał jakiś głupi serial na mtv.
-Daj. -wystawił rękę w moją stronę.
Pf.
-Nie. -odwrócił głowę w moją stronę i groźnie zmarszczył brwi.
-Avril.
-Nie. -usiadłam po turecku i zaczęłam jeść długie czerwone żelki.
Szybko wyczyściłam paczkę i rzuciłam ją na stoik.
***
Kiedy się obudziłam było nadal ciemno i kurwa zimno.
Podniosłam się na łokciach i chwila minęła zanim zdążyłam ogarnąć o co chodzi.
Zasnęłam na kanapie. W całym domu było ciemno jak w dupie, ale zauważyłam, że Charlie słodko śpi z głową odchyloną do tyłu. Miałam pomysł zrobienia mu jakiegoś żartu, ale nie chciało mi się nawet usiąść.
Pociągnęłam za puchaty koc, który w formie ozdoby leżał na kanapie, ale nie dałam rady go ściągnąć, bo chłopak się na nim opierał.
-Charlie, dawaj ten koc. -kopnęłam go, ale tylko rozejrzał się i zpowrotem położył głowę. -Chuju... Jest mi zimno. -szepnęłam.
Chyba z zamkniętymi oczami przyczołgał się do mnie i wcisnął między oparcie, a mnie przytulając do swojej piersi. -Mówiłam, że mi zimno. -wtuliłam twarz w jego tors.
Charlie szarpnął za koc i nakrył nas.
-Traktowałbym cię lepiej. -szepnął zachrypniętym głosem i pocałował w czubek głowy.
Zatkało mnie.
To jakiś żart?
To możliwe, że on coś do mnie czuję? DO MNIE?!
Co ja teraz zrobię z Conorem?
Przecież jeżeli on się dowie, że ja i Charlie spaliśmy ze sobą, zabije go.
Więc, co? Jak mam powiedzieć Charliemu, żeby zostawił mnie w spokoju?
Jest taki miły, czuły, troszczy się o mnie. Albo po prostu chce się ze mną pieprzyć.
A czego ja chcę? Na pewno chcę końca znajomości z Conorem.
A Charlie?
Przy nim czuję się...
Nie chcę niczego zepsuć.
Ale potrzebuje trochę czułości.
Zsunęłam dłoń z jego klatki piersiowej na brzuch, podbrzusze i w końcu krocze. Chłopak poruszył biodrami co oznaczało, że nie śpi. Zaczęłam masować go przez spodnie czując jak powoli twardnieje.
-Avril...-mruknął niskim głosem. -Jeżeli...
-Chcę. -tylko to powiedziałam, a Charlie zerwał się i w ułamku sekundy leżał na mnie zachłannie całując. Chyba stwierdził, że jest mi za ciężko i podparł na jednej ręce, a drugą włożył pod moją bluzkę. Szybko odnalazł moje piersi, mruknęłam w jego usta, gdy ścisnął jedną z nich.
-Zabiję go. -powiedział między pocałunkami. -Kurwa. -sapnął, gdy włożyłam dłoń w jego spodnie.
-Jak się o tobie dowie to mnie zabije.
-Nie pozwolę cię tak traktować. -przyniósł pocałunki na moją szyję.-Nikt więcej cię nie dotknie. -zaczął ssać skórę na mojej szyi.
Wierzę ci Charlie.
***
Obudziłam się nago leżąc w połowie na Charliem, który już nie spał i gładził kciukiem moje ramię.
-Dzień dobry. -szepnęłam i uniosłam głowę żeby mógł mnie pocałować.
-Muszę już iść. -położył mnie na kanapę i wstał.
Patrzyłam jak zakłada swoje bokserki i...to zabolało.
Usiadłam i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Przerzuciłam włosy na jedną stronę i poprawiłam na sobie koc.
Ubrał się nie patrząc na mnie nawet przez sekundę.
Oparłam brodę na kolanach i czekałam aż wyjdzie.
~~~~~~~~~~~~~
SIEEEEEEEMSON!
Jak tam po wigiliach?
u mnie co dziwne było super, serio, nawet te dzieleniem opłatkiem, było okay. xd
wyszka powiedziała, że jestem tak wesołą i komunikatywną osobą, że w przyszłości ludzie, kórzy będę ze mną pracować, będą chętnie przychodzić xD
dzięki pani wyszko
Ogólnie to, życzę wam radosnych, spokojnych świąt z rodziną i żebyście nie siedzieli przy stole z telefonem !!
WESZOŁYCH ŚWIĄT !!!
-KATE xx
Po kilkunastu minutach pojawił się jakiś chłopaka. Próbował otworzyć bramkę, a potem zaczął dzwonić dzwonkiem.
Rozgadał się dookoła, więc schowałem się za zakrętem.
O co chodzi?
W końcu dziewczyna wyszła z domu, otworzyła bramkę i zaczęła uderzać chłopaka, krzyczała coś. Niestety nie słyszałem co.
Dobrze Kate... Avril.
W końcu chłopak złapał ją za rękę i wykręcił, aż usłyszałem jej pisk.
Moje wszystkie mięśnie napięły się w sekundę i ruszyłem w ich stronę.
-Hej! -zwróciłem na siebie ich uwagę.-Zostaw ją.-odepchnąłem go.
-Koleś... Zajmij się swoimi sprawami. -prychną i objął dziewczynę ramieniem. Od razu widać, że z nim jest coś nie tak.
-Kate o co chodzi? -spojrzałem na nią. Wyglądała na przestraszoną. Zupełnie inna Kate jaką znam na co dzień.
-To ten typ z imprezy?! -zrobił krok w moją stronę i wyprostował klatę.
Miałem gdzieś, że jest lepiej zbudowany i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Nie, to znajomy ze szkoły. Idź do domu. -pociągnęła go za rękę w stronę swojego domu.
-Przyjdź za chwilę. -rozkazał i posyłając mi groźne spojrzenie poszedł.
-Kate kto to jest?!
-Idź już. -rozkazała.
-Nie, kto to jest? Dlaczego on cię tak traktuje?!
-To mój chłopak.
-Zerwałaś z nim, zdradził cię.
-Devries zdradzał, a Rose i tak do niego wracała. Spierdalaj. -odwróciła się i poszła do domu.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem już nic zrobić więc wróciłem do Willa.
***
*ROSE*
-Nie patrz się tak na mnie. -powiedziałam do Devriesa, który perfidnie się gapił jak jem. Myślał, że nie widzę czy co?
-Ujebałaś się. -oznajmił, a ja po prostu w niego zwątpiłam. -Ubrudziłaś. -poprawił się prawdopodobnie widząc moją minę.
-Jesteś taki sam jak A. K. Czy tak trudno nie przeklinać?
-Ty też przeklinasz.
-Rzadko.
-Nieważne. -wytarł kącik moich ust i sam zabrał się za jedzenie.
Leondre przywiózł mnie na pole. W sumie to jakaś łąka.
Ktoś pomyśli "co to za randka", ale jest cudownie, mimo, że tego nie pokazuję. Po naszej prawej stronie jest las, a przed i za nami pola. Uwielbiam takie widoki, zwłaszcza, że słońce już powoli zachodzi.
Skąd ten debil wiedział, że mi się spodoba?
Odłożyłam pudełko po sałatce i wytarłam buzie serwetką, a on nadal się gapił.
-Devries...
-Nie mów tak do mnie. -warknął, a ja zmarszczyłam brwi.
Czyżby wrócił stary Leo?
Chłopak przymknął na chwilę powieki.
-Przepraszam.
-Nic się nie zmieniłeś... Teraz jesteś miły, a gdy ja się złamie, znów będzie to samo. -wstałam, otrzepałam tyłek z trawy i ruszyłam w stronę skutera, który zostawiliśmy kilkanaście metrów dalej. -Zawieź mnie do domu!
Nie usłyszałam sprzeciwu więc szybkim krokiem szłam do pojazdu. Przynajmniej dopóki nie poczułam czyjejś ręki pod moimi kolanami, a potem tego jak odrywam się od ziemi.
-Devries puszczaj mnie do cholery! W tej chwili! -wydarłam się w roześmiana twarz chłopaka.
-Powiedziałaś Devries.
-Leondre no weź...-powiedziałam tym razem grzecznie.
-A przytulisz mnie? -wydął dolną wargę, co wcale nie było urocze.
-Przytulę. -przytaknęłam. Postawił mnie na ziemie i od razu mnie przytulił. -Okay, to już?
Nic nie powiedział, ale po chwili poczułam jego usta na mojej szyi, co było tak nagłe, że nawet nie wiedziałam jak zareagować.
Powieki same się zamknęły, a głowa odchyliła.
Tak samo z siebie, przysięgam na rękę...lewą, bo prawa jest mi potrzebna.
Co ja pieprze... Ten dupek zna mój czuły punkt.
Moim czułym punktem jest ogólnie czułość, więc nie musiał zgadywać.
Wplątałam palce w jego miękkie włosy i po prostu oddałam się jego pocałunkom.
Jego dłonie trzymały mnie w talii i dobrze, bo mogłam przypadkiem zapomnieć jak się stoi. Jedna z nich posunęła po całym moim ciele do twarzy na której została. Powoli zbliżał się do moich ust.
Rose ogarnij się! Nie możesz!
Pieprzyć to, o skutkach pomyślę później.
-Tak długo czekałem... -szepnął tuż przed moimi ustami, aż przeszły mnie ciarki.
Tak blisko, to trwało wieczność coś we mnie krzyczało "zrób to!".
To tylko wydawało trwać wieczność.
Uchyliłam lekko usta... I zadzwonił telefon Devriesa.
Czar prysł.
Co ja robię? To przecież Devries.
Nienawidzę go.
Odsunęłam go delikatnie od siebie i otworzyłam oczy.
Był zły, był zdezorientowany, zawiedziony...najbardziej wkurwiony.
-Odbierz. -spuściłam wzrok i zobaczyłam jak znów się zbliża.
-To poczeka. -położył dłoń na moją talię.
-Odbierz.-powtórzyłam i odeszłam jakieś dwa metry od niego.
Szybko wyjął telefon z kieszeni i przyłożył do ucha.
-Czego kurwa?! -warknął tak głośno, że podskoczyłam. -Mam ją gdzieś, Rose jest zajęta i niech nam nie przeszkadza.
Avril.
Podeszłam do niego szybko i wyrwałam mu telefon.
-Tak?
-O Rosie, przepraszam... Jest problem z...Avril.
Skąd on wie o jej pierwszym imieniu?
-O co chodzi?
-Pogadamy jak przyjedziesz.
Spięłam się na te słowa.
Ostatnia taka sytuacja była... Z Willem.
Przeraziłam się.
-Mów mi w tej chwili.
-Nie, Rose przyjedziesz i ci wszystko wyjaśnię.
-Kurwa słyszę, że coś jest nie tak! -wrzasnęłam.
Na prawdę się martwiłam.
Usłyszałam jak ciężko wzdycha co jeszcze bardziej we mnie uderzyło.
-Przyszedł do niej jakiś typ, powiedziała, że to jej chłopak, ale widziałem, że się go boi.
Odetchnęłam z ulgą, że nic jej się nie stało.
-Zaraz będę. -spojrzałam na Devriesa który wyrzucił głowę w tył.
-Jestem u was.
Rozłączyłam się i oddałam telefon chłopakowi, który mi go wyrwał.
-Zawieź mnie...
-Jasne, kurwa. -odwrócił się i poszedł pozbierać nasze rzeczy.
Zbulwersowany odwiózł mnie do domu i bez słowa odjechał.
Super.
Może sobie odpuści te pozostałe dni.
Weszłam do domu, na dole byli nasi rodzice więc pobiegłam do pokoju Willa, gdzie byli chłopcy.
-Jak się czujesz? -rzuciłam rutynowe pytanie i podeszłam go przytulić.
-Dobrze. Jest problem z Kate. -oznajmił Loczek, w sumie...już nie Loczek, bo narazie jest łysy.
-Jak wyglądał ten facet? -spojrzałam na Charliego.
-Szukał jej kiedyś u nas, Conor? -wytłumaczył Will, a ja lekko się przestraszyłam.
A.K. sporo mi o nim opowiadała. Przy nim nawet ona wymiękała. Był gorszy niż Leondre, bo zmuszał ją nawet do seksu, tak nią manipulował, że była wstanie zrobić dla niego wszystko. Bała się go, od momentu jego zdrady przestał się odzywać.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Pójdę do niej. -wstałam z łóżka.
-Wykluczone, on może ci coś zrobić.
-Mam ją zostawić? Ona by mi pomogła.
Taka jest prawda, mimo, że nasza przyjaźń jest dziwna, zawsze by mi pomogła. Po prostu ona trochę inaczej okazuje uczucia.
Will zacisnął wargi i powoli wstał.
-Pójdę z tobą.
-Ja z nią pójdę. -Charlie lekko popchnął go za ramiona, żeby usiadł. Widać, że nie czuję się najlepiej.
-Błagam jeżeli będzie coś nie tak po prostu zadzwońcie na policję, on się nieobliczalny. -spojrzał na mnie z troską.
-Będzie okay.-uśmiechnęłam się i poszłam po telefon, a potem zbiegłam razem z Charliem na dół.
-Chodź, pojedziemy samochodem. -pociągnął mnie za ramię w stronę swojego domu.
-Will wie?
-Nie.
Więcej nie rozmawialiśmy, bo prawie biegaliśmy do jego domu.
Charlie jechał przez miasto wymijając wszystkie samochody po kolei. Nie zwracałam na to większej uwagi, bo bałam się, że A.K. może się coś stać.
*CHARLIE*
Zatrzymałem się kilkanaście metrów od domu Avril, tak jak kazała Rose, i chciałem wysiąść, ale mnie zatrzymała.
-Zostań, ja pójdę.
-W życiu, on może coś ci zrobić. -spojrzałem na nią oburzony.
-Jak cię zobaczy...
-Nie boję się go.
-Wiem. Pomyśl, on może jej coś zrobić jeżeli się dowie, że wy...
Faktycznie, nie chcę żeby ją skrzywdził.
-Jeżeli nie wyjdzie za pięć minut idę do was.
Rose tylko się uśmiechnęła i wyszła z auta.
*KATE*
-Misiu...-chłopak zanurzył twarz w zagłębieniu mojej szyi i dosłownie ugryzł.
-Conor to boli.-syknęłam z bólu i próbowałam go odepchnąć.
-Dopiero może zaboleć. -przyłożył czoło do mojego i ścisnął mój pośladek.
-Jesteś pijany...
Wbił się w moje usta wsadzając swój język prawie do gardła.
Oparłam dłonie na blacie kuchennym i czekałam aż skończy. Miałam nadzieję, że odpuści, dopóki nie zaczął pchać swoich łap pod moją koszulkę.
-Conor.
-Jeszcze słowo. -zacisnął moją skórę na brzuchu i wrócił do pocałunku.
Złapał mnie za dłoń i położył na swoim kroczu.
Szybko ją zabrałam, nie chcę tego robić.
Poczułam jak rozpina swój rozporek i już wiedziałam co się zaraz stanie.
-Halo policja?! -usłyszałam czyjś krzyk i odetchnęłam z ulgą.
Chłopak odsunął się ode mnie marszcząc brwi.
Poszliśmy w stronę drzwi frontowych, w między czasie chłopak zapiął spodnie.
W holu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Ro.
-O, nie wiedziałam, że przeszkadzam. -poruszyła brwiami. -Mam sprawę do twojej mamy, kiedy będzie?
Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu zaczęłam grać.
Wyjęłam telefon i udałam, że sprawdzam godzinę.
-Jakieś piętnaście minut, chodzi o te papiery? -blondynka przytaknęła.-Conor musisz iść, zaraz będą moi rodzice. -spojrzałam na chłopaka który z uśmiechem przyglądał się Ro.
Co za chuj.
Pociągnęłam go za rękę i wyciągnęłam z domu, nie powstrzymał się żeby obejrzeć za nią.
-Przyjdę jutro. -oznajmił groźnie, gdy byliśmy pod bramą. Położył kciuk na mojej dolnej wardze dociskając ją aż zahaczył o moje zęby, przyciągnął moją twarz do siebie i brutalnie pocałował. Potem odszedł, a ja wyplułam ślinę.
Pobiegłam do domu i rzuciłam się na Ro ściskając ją.
-Boże... Dziękuję, jesteś najlepsza.
Byłam jej tak wdzięczna, że... jest.
-Przyszłam na czas prawda? -odsunęła się ode mnie i spojrzała z troską.
-Tak, tak. Na szczęście. Był pijany i...wiesz jaki jest. -spuściłam wzrok.
-Jest okay, coś wymyślimy. -uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Podniosłam koszulkę, żeby zobaczyć swój brzuch.
-O mój boże. -Ro zasłoniła usta, a ja oglądałam czerwone ślady palców na swoim ciele, które jutro będą pewnie siniakami.
-Avril? -usłyszałam głos Charliego za swoimi plecami. Szybko opuściłam materiał i odwróciłam. Stał tam, zmartwiony wpatrując się w moją twarz. -Nie chowaj. Widziałem. -podszedł i chciał odsłonić mój brzuch, ale odsunęłam się. -Dlaczego ty mu na to pozwalasz?
Nic nie odpowiedziałam, bo... Kurde, jestem A.K. dziewczyna, której się boją, a nie, która się boi.
Conor, to jedyna osoba, która budzi we mnie jakiś respekt, nie wiem dlaczego tak jest, po prostu. Nikt nie może zauważyć we mnie słabości, to by mnie zniszczyło. Wykorzystaliby to.
-Pomogę ci tylko powiedz co się dzieje. -opuścił lekko głowę.
-Pomogę? -zaśmiałam się gorzko. -Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała pomocy? -wskazałam na swoją klatkę piersiową.
-Co on ci w ogóle zrobił?!-uniósł głos, przez co trochę się wystraszyłam, ale nie dałam mu tego zobaczyć. Wiedziałam, że chodzi mu o te ślady na moim brzuchu, bo zaczął się ze mną szarpać żeby je odsłonić.
-Wowo, ludzie ogarnijcie się. -Ro zaczęła nas rozdzielać, ale jej nie wyszło, bo chłopak zawzięcie próbował zobaczyć mój brzuch.
-Spierdalaj! -wrzasnęłam odpychając ich, bo miałam już serdecznie dość. Oboje patrzyli na mnie równie wściekli jak ja.
-Zadzwoń. -burknęła Ro i wyszła z mojego domu, czego żałowałam. Teraz byłam sama z tym idiotą.
-Zasługujesz na kogoś lepszego. -powiedział po chwili chłopak.
-Oh, masz na myśli siebie?! Błagam...to takie tandetne.-założyłam ręce na pierś i przekręciłam oczami. -Przestań grać bohater i wpierdalaj z mojego domu. -warknęła i doskonale wiedziałam, że to było wredne, ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Chciałam, żeby tu była Ro i mi jakoś pomogła, nie ON.
-Nie. -oznajmił tak jak ja zakładając ręce na pierś. Zmarszczyłam brwi czekając az kontynuuje, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlaczego się mnie tak uczepił? Ta noc zdarzyła się tylko dlatego, że byłam pijana.
Chłopak poszedł do salonu, więc śledziłam go aż usiadł na kanapie.
-Nie słyszałeś? Wypierdalaj. -starałam się brzmieć groźnie i jestem pewna, że mi wyszło.
Spojrzał na mnie obojętnie po czym wziął pilot i włączył telewizor.
-Charlie.-powiedziałam twardo i pociągnęłam go rękaw bluzy.
-Powiedziałem, że nie.
-Ugh, a spierdalaj. -warknęłam już nie wiem, który raz dzisiaj. Poszłam do kuchni po paczkę żelków i wróciłam siadając na drugim końcu kanapy.
Charlie oglądał jakiś głupi serial na mtv.
-Daj. -wystawił rękę w moją stronę.
Pf.
-Nie. -odwrócił głowę w moją stronę i groźnie zmarszczył brwi.
-Avril.
-Nie. -usiadłam po turecku i zaczęłam jeść długie czerwone żelki.
Szybko wyczyściłam paczkę i rzuciłam ją na stoik.
***
Kiedy się obudziłam było nadal ciemno i kurwa zimno.
Podniosłam się na łokciach i chwila minęła zanim zdążyłam ogarnąć o co chodzi.
Zasnęłam na kanapie. W całym domu było ciemno jak w dupie, ale zauważyłam, że Charlie słodko śpi z głową odchyloną do tyłu. Miałam pomysł zrobienia mu jakiegoś żartu, ale nie chciało mi się nawet usiąść.
Pociągnęłam za puchaty koc, który w formie ozdoby leżał na kanapie, ale nie dałam rady go ściągnąć, bo chłopak się na nim opierał.
-Charlie, dawaj ten koc. -kopnęłam go, ale tylko rozejrzał się i zpowrotem położył głowę. -Chuju... Jest mi zimno. -szepnęłam.
Chyba z zamkniętymi oczami przyczołgał się do mnie i wcisnął między oparcie, a mnie przytulając do swojej piersi. -Mówiłam, że mi zimno. -wtuliłam twarz w jego tors.
Charlie szarpnął za koc i nakrył nas.
-Traktowałbym cię lepiej. -szepnął zachrypniętym głosem i pocałował w czubek głowy.
Zatkało mnie.
To jakiś żart?
To możliwe, że on coś do mnie czuję? DO MNIE?!
Co ja teraz zrobię z Conorem?
Przecież jeżeli on się dowie, że ja i Charlie spaliśmy ze sobą, zabije go.
Więc, co? Jak mam powiedzieć Charliemu, żeby zostawił mnie w spokoju?
Jest taki miły, czuły, troszczy się o mnie. Albo po prostu chce się ze mną pieprzyć.
A czego ja chcę? Na pewno chcę końca znajomości z Conorem.
A Charlie?
Przy nim czuję się...
Nie chcę niczego zepsuć.
Ale potrzebuje trochę czułości.
Zsunęłam dłoń z jego klatki piersiowej na brzuch, podbrzusze i w końcu krocze. Chłopak poruszył biodrami co oznaczało, że nie śpi. Zaczęłam masować go przez spodnie czując jak powoli twardnieje.
-Avril...-mruknął niskim głosem. -Jeżeli...
-Chcę. -tylko to powiedziałam, a Charlie zerwał się i w ułamku sekundy leżał na mnie zachłannie całując. Chyba stwierdził, że jest mi za ciężko i podparł na jednej ręce, a drugą włożył pod moją bluzkę. Szybko odnalazł moje piersi, mruknęłam w jego usta, gdy ścisnął jedną z nich.
-Zabiję go. -powiedział między pocałunkami. -Kurwa. -sapnął, gdy włożyłam dłoń w jego spodnie.
-Jak się o tobie dowie to mnie zabije.
-Nie pozwolę cię tak traktować. -przyniósł pocałunki na moją szyję.-Nikt więcej cię nie dotknie. -zaczął ssać skórę na mojej szyi.
Wierzę ci Charlie.
***
Obudziłam się nago leżąc w połowie na Charliem, który już nie spał i gładził kciukiem moje ramię.
-Dzień dobry. -szepnęłam i uniosłam głowę żeby mógł mnie pocałować.
-Muszę już iść. -położył mnie na kanapę i wstał.
Patrzyłam jak zakłada swoje bokserki i...to zabolało.
Usiadłam i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Przerzuciłam włosy na jedną stronę i poprawiłam na sobie koc.
Ubrał się nie patrząc na mnie nawet przez sekundę.
Oparłam brodę na kolanach i czekałam aż wyjdzie.
~~~~~~~~~~~~~
SIEEEEEEEMSON!
Jak tam po wigiliach?
u mnie co dziwne było super, serio, nawet te dzieleniem opłatkiem, było okay. xd
wyszka powiedziała, że jestem tak wesołą i komunikatywną osobą, że w przyszłości ludzie, kórzy będę ze mną pracować, będą chętnie przychodzić xD
dzięki pani wyszko
Ogólnie to, życzę wam radosnych, spokojnych świąt z rodziną i żebyście nie siedzieli przy stole z telefonem !!
WESZOŁYCH ŚWIĄT !!!
-KATE xx
Boże, weź spierdalaj z tym Charliem, rili.
OdpowiedzUsuńCharlie jest dla Rose, Avril jest dla Willa - koniec kropka.
A Leondre niech zostanie gejem i będę hepi.
U mnie na wigili było spoko, krasz mnie nawet przytulił, także ten.
No, wracając.
Kate zachowuje się trochę bardzo chamsko, ale ma prawo - Charlie zachował się źle, bardzo źle.
Wiadomo, że odkąd zerwał z Sarą (?) to nie ma kogo poruchać, ale nie Avril, Avril to mój ziomek i go się nie dotyka, niech ten pierdolony blondyn weźmie się za Rose.
Jeśli tak będzie to stawiam ci piwo, kumplu.
A wgl niech Rose się nie daje Devriesowi, on nie zasługuje na drugą szansę, Amen.
Życzę weny itp.
~ Edi (#TeamLenehanForeva)
Ps. W poprzednim rozdziale nie dodał się mój komentarz - wywód dlaczego Charlie nie kozę być z Avril - i trochę mi tego szkoda.
Wooo, gratuluję chwili bliskości z crushem, mój ma dziewczynę 😒nieważne.
UsuńTa propozycja jest kusząca, ale piwo chyba będę musiała kupić sobie sama.
Dzięki wielkie za komentarz !<3
Kc
-K xx
Mój krasz też ma dziewczynę, ale święta i tak dalej.
UsuńW słowach "piwo chyba będę musiała.kupić sobie sama" wyczuwam spojler, co nie bardzo mi się podoba, bo oni muszą być razem, ok?
Kct
~ Edi (#TeamLenehanForeva)
Nawzajem wesołych!! Uhuhu dziewczyno co to sie ostatnio dzieje tutaj. Charlie i A.K.. ooo kurde xd. Mam nadzieję że następny rozdział za tydzień. Dzisiaj się zorientowałam że zaraz kończy się ten rok, który jak na razie był moim najgorszym jak i najlepszym xd Mam nadzieję że twój był lepszy a następny jeszcze fajniejszy!
OdpowiedzUsuńUzależniłaś mnie tym ff <3 <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Charli co za ... nie wolno przeklinać tak mówi Ro XDD
A co z Will'em? Skoro Avril będzie z Charlim to Will znowu zostanie sam :(
NAJ BLOG EVER <3
OdpowiedzUsuńTyle w tym temacie
Czekam na next :)))
Wesolych!!!
~Werka
Kurde... Gupi Devries co on sobie myśli... Ro ma być z Charlim oni idealnie do siebie pasują. Rozdział jak zwykle świetny i czekam na next :D Wesołych świąt i jeszce więcej weny w nowym roku <3
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było, ale wracam.
Co do rozdziału jest genialny i nie ma co zaprzeczać. Po prostu kocham twojego bloga!
A wigilia w sumie spoko. Gdy się dzieliłam z wychą opłatkiem to sama nwm czemu, ale się zaśmiałam, to ona takie że ja zawsze się tylko śmieje XD
A jednemu chłopakowi kupili dla beki cebulę, ogórka i pumeks 😂
Nawet chłopak z którym się spotykałam przez parę tygodni, ale jakieś dwa tygodnie przed wigilią stwierdził że nie jestem w jego stylu i przestał się do mnie odzywać. A co najlepsze jest teraz z moją przyjaciółką z innej szkoły, o czym dowiedziałam się jakoś w tym tygodniu. To podszedł do mnie i życzył wesołych świąt i wogóle, a ja nawet życzyłam mu szczęścia z moją bff. Choć nadal mi na nim zależy... Ale mimo to było ok. A gdy taki kolega zabrał mi tel i zaczął robić nam we dwoje zdj, a późnej gdy już szłam do domu mnie przytulił to ten chłopak mojej przyjaciółki (co mi się podoba) się dziwnie na nas patrzył 😂
I również życzę ci Wesołych Świąt!
No witam Kate, może zacznę od tematu wigilii, a więc w momencie kiedy crush miał mnie przytulić wjebała się znajoma sooo taka hepi jestem :)) dodatkowo mieliśmy pożar więc chociaż jakaś atrakcja, co do rozdziału no to ja jestem teamLenehan so Avril i Charls to takie połączenie ideał+sukowatość nm, Katarzyno, Boże uwielbiam twoje imię wracając życzę Ci zdrowych.. nie no dobra żeby poszło w cycki, dużo jedzenia, rodzinnej atmosfery albo chociaż fajnych seriali w TV, żeby pod choinką bylo to co ci się spodoba i no dodatkowo crush zawiniety w kokardke, love misia :3
OdpowiedzUsuńTobie też życzę wesołych świąt i dużo weny <3 Kiedy rozdział? :***
OdpowiedzUsuńKurwa
OdpowiedzUsuńMyślałam że Charlie to ten rzadko spotykany gentelmen
Ale jednak nie.
Chociaż nadal go lubię
Ale Willa bardziej
Devries mnie wkurwia.
Rose zawsze wie co zrobić
A Avril i Charlie mają być razem, kropka.
To tyle ode mnie klopsie
Idolka
~Masło