środa, 21 grudnia 2016

41.

*ROSE*
Siedziałam wieczorem przed telewizorem, Will spał więc trochę się nudziłam. Mama robiła ciasto, a wydychanie tych zapachów doprowadzało mnie do szału.
Devries chyba się wycofał, bo nie zadzwonił ani nic. W sumie dobrze, zaraz pójdę się umyć i spać. Dzień był ciężki: była u mnie A.K. i z Willem słuchaliśmy jej żali. Chłopak nieźle się zdziwił pokrewieństwem jej z Michaelem. Avril niby jest zła za to, że tylko go nie było w jej życiu  ale widać też, że cieszy się jego powrotem.
Will-romantyk dał jej piękny wisiorek z przywieszką znaku "karmy", A.K. w to wierzy, i powiedział, że jak poczuje się lepiej to zabierze ją gdzieś. Jest jej wdzięczny za namówienie do tej operacji.
Miałam już iść na górę i jak na zawołanie dostałam wiadomość od Devriesa.
Boisko szkolne.
Oh, tak daleko?
Wzięłam bluzę, gaz pieprzowy i wyszłam.
Było już ciemno, ale od choroby Willa niczego bardziej się nie bałam.
Byłam już w dziesięć minut. Na środku boiska stał Devries w spodenkach koszykarskich, bluzie i piłką w ręku.
-Myślałem, że cię porwali! -krzyknął gdy przekroczyłam bramę.
-Nieśmieszne. -podeszłam bliżej, a on wyciągnął rękę pewnie z myślą, że go przytulę. -Boisko, serio? -tylko uniosłam brwi.
-Nawet mnie nie przytulisz?
-Dlaczego miałabym?
-Bo tego chce. -upuścił piłkę.
-A ja nie? -zmarszczyłam brwi.
Cholerny Devries. Miałam nie mówić "nie".
-Też tego chcesz, tylko boisz się przyznać. -podszedł i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Może trochę tego chciałam, bo jest taki cieplutki i dobrze pachnie...ale tylko trochę.
Nie protestowałam, objęłam jego szyję rękoma.
-Nie brakuję ci tego? -szepnął, jego ciepły oddech przy moim uchu wywołał ciarki.
-Nie. -powiedziałam niepewnie.
Oh Rose, jaka ty jesteś słaba.
Skrzywdził cię.
-Powtórz. -Złapał moją twarz w dłonie i teraz musiałam patrzeć mu prosto w oczy.
Oczy w których widać miłość.
Czy to możliwe? Zrobiłby to wszystko gdyby kochał?
-Nie Leondre, nie brakuję mi tego. -powiedziałam stanowczo. Spuścił wzrok i puścił moją twarz. -To co robimy?
-Zagramy. -poniósł piłkę z ziemi i rzucił do kosza.
-Za trzy. -stwierdziłam.
-Więc przygotuj się na przegraną. Wygrany dostaje buziaka. -powiedział pewnie i zaczął kozłować powoli zbliżając się do przeciwnego kosza. Zgaduję, że to mój.
No cóż dziś wieczorem się spocę.
Wzięłam głęboki oddech i pobiegłam za nim. 
Dla mnie nie ma reguł. 
Próbowałam odebrać piłkę, ale co wystawiłam po nią rękę, ten sprytnie przekozłowywał ją jak najdalej ode mnie. W końcu się zdenerwowałam i ją kopnęłam. 
-Ej! To niezgo... -nie zdążył dokończyć, bo zaczęłam za nią biec. Wzięłam ją i nie martwiąc się kozłowaniem pobiegłam z nią do kosza i wrzuciłam. 
-Jeden zero frajerze. 
-Dwa zero skarbie. 
-Może być. -zgarnęłam ją i znów wrzuciłam. -Cztery. 
-Wiesz, że tak się nie gra. 
-Zasady są do dupy. 
-Buntowniczka.
-Leo... Na prawdę nie chce mi się biegać. Możemy... Po prostu usiąść? -ładnie poprosiłam, ale on mnie wyśmiał. 
-Myślałem, że lubisz sport. Dasz mi buziaka i możemy robić co chcesz. -podszedł i położył dłonie tuż nad moimi pośladkami. 
-Lubisz stawiać mnie w niewygodnej pozycji. Dosłownie. 
-Jeden malutki buziaczek. -zawsze to zdanie mnie rozbawia. Zaśmiałam się i delikatnie złączyłam nasze usta. Leondre chwilę stał z zamkniętymi oczami. 
-Teraz możemy posiedzieć. -odsunęłam się. 
Wyszło tak, że siedzieliśmy kilka metrów od siebie i turlaliśmy piłką. 
-Jak tam A.K.?
-Jak zawsze wkurwiona, ale ja wiem, że się cieszy. 
-Dziwny zbieg okoliczności. 
-Prawda? Michael niedługo kończy odwyk i... 
-Będziesz z nim mieszkać? -spytał szybko. 
Czy chciałabym? Oczywiście. Problem jest taki, że w roku szkolnym nie mogę chodzić codziennie do pracy, a nie chcę być jego utrzymanką. 
-Nie wiem. -popchnęłam piłkę. -Mama chyba by mnie w piwnicy zamknęła.
-Nie dziwię się. Jest starszy. 
-Skończ już, dobrze wiesz, że on taki nie jest. 
-Nie chcę żebyś z nim mieszkała. -spojrzał na mnie. 
Ta niezręczna cisza, kiedy nie wiesz co powiedzieć. 
-Nie martw się, pewnie do tego nie dojdzie. 
-Mogę ci coś powiedzieć? 
-Nie. 
-Rose, mówię serio. -wstał i usiadł obok mnie. Zgiął kolana i zawiesił na nich ramiona. 
-Widziałem się ostatnio z ojcem. -powiedział ściszonym głosem. 
Wygląda na to, że to coś poważnego. Leondre nienawidził swojego ojca odkąd ich zostawił, nie dziwię się. Zrobił to w żałosny sposób. 
-Mówił coś o tym, że żałuję, wiesz o co chodzi. 
-Wierzysz mu? 
-Nie. -odpowiedział stanowczo i podniósł głowę. -Pewnie znowu chodzi o pieniądze. To chujowe wiedzieć, że dla ojca jesteś workiem pieniędzy. 
-Wiesz... Wyglądasz okay, ale żeby od razu worek? -zmrużyłam oczy, a on się zaśmiał. -Leeeeondre, olej go. Taki ojciec to nie ojciec. Masz wspaniałą rodzinę, a on się do niej już nie zalicza. Wiem, że ci go brakuję, ale nawet jeśli znów złapiecie jakiś kontakt, a on znów zrobi coś takiego? Na prawdę to jest warte tego co będzie później? 
-A może zrozumiał? -poczochrał swoje włosy. -Nie wiem sam. 
-Ufasz mu? 
-Stanowczo nie. 
-No właśnie. Ułożyłeś sobie życie bez niego, stracił więcej. -uśmiechnęłam się i objęłam go ramieniem. 
Mimo tego jaki jest w stosunku do mnie i mimo tego co się stało z naszym związkiem, myślę, że Leondre to wrażliwy i dobry chłopak. Może nie dla mnie, ale prawdziwy Leondre Devries jest wspaniały. 
Przytulił mnie do swojego boku i potarł moje ramię. 
-Dziękuję Rose
***
*KATE*
-Kurwa...
-Tak, też mam kaca. -usłyszałam i usiadłam jak poparzona.
Boże ja jestem naga, zakryłam się kołdrą i spojrzałam na Charliego. Leżał sobie swobodnie z jedną dłonią pod głową.
O nie, błagam. Ja się z nim przespałam do cholery!!
-Boże... My nie?
-My tak, może zrobimy drugą rundkę? -przybliżył się z uśmiechem i chciał mnie pocałować.
-Idiota. -wstałam ciągnąc za sobą kołdrę, którą się zakryłam. Spojrzałam na chłopaka, leżał tak jak go Bóg stworzył bez żadnego skrępowania.
-Przecież wcale cie nie widziałem nago. -przekręcił oczami.
-Nie zobaczysz nigdy więcej. -warknęłam i założyłam bieliznę tak by nic nie widział.
-Daj spokój przecież ci się podobało. -poczułam jak ciągnie mnie za nadgarstek.
-Zostaw mnie. -uderzyłam go chyba w ramię. Jak się odwróciłam siedział na łóżku.
Zignorowałam go i założyłam wczorajsze ciuchy.
-Spróbuj komuś powiedzieć, wtedy dowiesz się jaką suką potrafię być. -zagroziłam i wyszłam z jego pokoju słysząc jak ciężko wzdycha.
***
*CHARLIE*
Kilka godzin byłem na nagraniach, a potem poszedłem do Willa. Siedzieliśmy z Rose na kanapie i oglądaliśmy mecz.
-Jak było wczoraj z Leo?
-Wykończył mnie fizycznie. -spojrzeliśmy na nią, bo brzmiało to trochę... -Graliśmy w koszykówkę. -dodała.
-Randka życia. -stwierdził Will.
-A jak impreza? Byłeś wczoraj?
-Tak, tak, dobrze. -uśmiechnąłem się.
Nawet bardzo dobrze.
Usłyszeliśmy trzask drzwi, a potem donośny krzyk.
-Ro! Kurwa musimy pogadać!-A.K. wbiegła do domu, a gdy mnie zobaczyła zatrzymała się.


-Cześć. Może buziaczek. -Will cmoknął, a ona przeniosła swój sukowaty wzrok na niego.
-Spierdalaj. Ro chodź na górę. -poprosiła już piskliwym głosem.
-Rozmawiałaś z Michem? -olała ją.
-Tak, a teraz chodź na górę. -podeszła do niej i popchnęła żeby Rosie wstała.
-Luz, ogarnij się. Chcesz coś do jedzenia?
-Nie, po prostu chodź. -złapała ją za rękę i pociągnęła na górę.
-Moja żona chyba ma okres.
-Tak...
*ROSE*
-O mój Boże spałaś z Charliem?! -podsumowałam zdumiona, a ona zakryła mi dłonią usta.
Byłam zdziwiona po pierwsze tym, że zrobiła to z Charliem(!!), po drugie jesteśmy w tym samym wieku, a ja nie wyobrażam sobie przespać sie z kimkolwiek.
-Cicho, liczę na to, że jesteś moją przyjaciółką i nikomu nie powiesz.
-Przyjaciółką mówisz? -poruszyłam brwiami.
-Zamknij się i mów co mam robić?
-I jak było?
-Ro! Mówię serio... Było wspaniale. -spuściłam wzrok.
-To bierz go. Jest przeuroczy.
-Żartujesz? Miałabym być z Charliem? Nie rozśmieszaj mnie. Poza tym to była jednorazowa przygoda. Chcę tylko żeby mi tego nie wypominał i żeby w ogóle ze mną nie rozmawiał.
-A było czule czy bardziej no wiesz...niegrzecznie? -poruszyłam brwiami.
-Serio cię to interesuje?
-No wiesz Charlie to taki romantyk więc obstawiam, że był czuły i delikatny.
-Dziewczyno Charlie? To był tylko seks.
*CHARLIE*
A.K. zbiegła po schodach i pocałowała Willa w policzek.
Miałem cichą nadzieję, że do mnie też podejdzie. Noc była... Najlepszą w moim życiu.
-Jak się czujesz? -założyła ręce na biodra.
-Dobrze, a ty? -odpowiedział odwracając do niej głowę.
-Dlaczego pytasz?
-Nie wyżarłaś mi lodówki. -zaśmiał się, a jej mina była obojętna.
-Spierdalaj.
-Masz okres?
-Spierdalaj. -splunęła jeszcze raz i wyszła.
-Ostra. -stwierdził.
-Muszę iść. -szybko wstałem i pobiegłem za dziewczyną.-Zaczekaj!-dogoniłem ją i stanąłem na przeciwko.
-Spierdalaj. -odepchnęła mnie.
-Tylko to słowo znasz?
-Jak mnie nie przepuścisz zrobi się nieprzyjemnie.
-Nie boję się ciebie. -zmarszczyłem brwi. -O co ci chodzi? Przecież noc była...
-Przez ciebie wyszłam na łatwą!
-A ja na łatwego. -zażartowałem, próbowała się powstrzymać i spuściła głowę. -A! Widzę ten uśmieszek. -złapałem ją za brodę.
-Ugh Charlie jak patrzę na ciebie to mam przed oczami nas... Ja nie chce. -zapłakała sztucznie.
-Szkoda, bo ja chce. -położyłem dłonie na jej talii i zacząłem zsuwać je niżej.
-Przestań. -powiedziała, ale nawet się nie odsunęła.
-Powiedz, że ci się podobało.
Chciałem to od niej usłyszeć, moje ego tego chciało.
-Pod jednym dachem z twoją mamą? Nie.
-A jednak musiałem cię uciszać. -powiedziałem dumnie i ścisnąłem jej pośladki.
-Yh, jesteś okropny. -przekręciła oczami.
-Powiedz to.
-Nakarmię twoje męskie ego, było zajebiście, ale to był pierwszy i ostatni raz. Nie wypominaj mi tego. -powiedziała szybko, a ja przerwałem jej pocałunkiem.
Jej usta, są boskie, mógłbym je męczyć cały dzień. Gdy zabrakło nam powietrza oparłem o siebie nasze czoła.
-Charlie co ty robisz?-szepnęła i głośno przełknęła ślinę.
Już nie jest pewna siebie i wredna.
-Chodźmy gdzieś.
-Nie licz na kolejny raz. -odsunęła się.
-Miałem na myśli kino.
-Miałeś na myśli randkę?!
-Tak to się chyba nazywa. -zaśmiałem się, ale przestałem widząc jej minę.
-Nie chcemy tego. -pokręciła głową.
Nie miałem pojęcia o co jej chodziło, zmarszczyłem brwi i chwilę się jej przyglądałem.
-Ja chce.
-Uwierz mi nie chcesz się mieszać w żadną relacje ze mną, oboje tego nie chcemy.
-Kate o co ci chodzi? Jeżeli uznasz, że jednak do siebie nie pasujemy to... -spuściła wzrok. -Kate czy ja ci się podobam? Spójrz na mnie. -złapałem ją na podbródek.
Moje ego było teraz na najwyższym poziomie. Za poderwanie A.K. powinienem dostać Nobla.
-Spieprzaj. -odepchnęła mnie i odeszła. 

*****
SIEMSON!!
Jak życie?
so sorry, że nie było rozdziału w tamtym tygodniu.
ale jest teraz.
i będzie też jutro
jak zostawicie komentarz 
he
fajnie by było gdybyście napisały do której klasy chodzicie
bo jestem ciekawa
pozdrawiam
-KATEMONSTER xx

11 komentarzy:

  1. Będzie jeszcze drugi raz i trzeci, czwarty, dziesiąty i tak już na zawsze.
    Rosie będzie z Willem<3

    OdpowiedzUsuń
  2. CUUUUUDO!<3
    czekam aż Rose bd z Charliem hahah #teamLenehan
    Btw chodze do 1liceum XD
    ~Werka

    OdpowiedzUsuń
  3. 2gim, czekam na jutrzejszy i błagam tylko nie oni razemXDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoooo kurde. Rozdział epicki. 2gim teraz ;-; słabo. Ale bywa xd. Ostatnio w sumie trochę ciężko w życiu (heh mówi gimnazjalistka) A co u ciebie kotek? Czeeeekam na kolejny rozdział paa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam ciężko... Będzie lepiej, nie?
      I dziękuję, że pytasz, ostatnio nie dam rady się wyspać i chodzę jak zombie.
      Kc
      -K xx

      Usuń
  5. 3 gim -dawaj kolejny rozdzial szybko!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. 1 gimnazjum. Rozdział meega �� Jeszcze jakby Charlie był z A.K a Rose z Leondre to było by fajnie. Wesołych świąt ��⛄

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Rose miała być z Charliem a A.K. z Willem:/ może nie miała ale od początku liczymy że tak będzie:( p.s. 1 gim

    OdpowiedzUsuń