Zadzwoniłem dzwonkiem przy bramie i czekałem, aż odbierze. Chyba spała na pewno spała, bo dzwoniłem pięć razy.
-Czy to złodziej? -spytała zaspanym głosem.
-Który złodziej dzwoni domofonem?
-Kulturalny? Charlie wiesz która jest godzina?
-Późna, muszę ci coś powiedzieć.
-Serio? Teraz?
-To ważne.
Otworzyła mi bramkę, a ja szybko ją otworzyłem i równie szybko znalazłem się pod jej drzwiami, które otworzyła.
Była owinięta puchatym kocem, całkowicie bez makijażu, a jej wielkie piwne oczy były mocno zaspane.
Stanąłem przed nią poważny jak nigdy, bo tak, stresowałem się jak cholera.
Uniosła brwi, a ja przypomniałem sobie, że po coś tu jestem.
-Lubię cię. -oznajmiłem szybko i tak, to było chujowe.
Jej brwi powoli opadły.
-Powiedz coś, bo to żenujące.
-Masz ochotę na jabłecznik? -owinęła się jeszcze bardziej kocem, a ja wiedziałem, że skoro dzieli się ze mną ciastem to nie jest byle co.
Przytaknąłem i weszliśmy do środka.
Jedliśmy w tej krępującej ciszy, siedząc obok siebie na ziemi w kuchni i opieraliśmy się plecami o blat.
Odłożyliśmy talerzyki na bok i nadal się nie odzywaliśmy.
Było już po drugiej, a ja nawet nie czułem zmęczenia, spojrzałem na Avril, która bawiła się szwem koca.
Czułem się nieswojo. Nie wiedziałem na czym stoję. Jakby miała zaraz powiedzieć: "Charlie fajnie, że mnie lubisz, ale nie".
Co ja bym wtedy zrobił? Chyba tak jak Leondre, próbowałbym dalej. Teraz już go rozumiem.
-Mam sobie pójść? -spytałem w końcu i dopiero wtedy na mnie spojrzała.
-A chcesz sobie pójść? -szepnęła, odwracając się do mnie i kładąc brodę na skulonych kolanach.
-Chce zostać. -zbliżyłem się do jej ust i delikatnie je musnąłem, miałem małą nadzieję, że odwzajemni pocałunek, ale na tym się skończyło.
Nie wiem o co chodzi.
Pozwala zostać mi u siebie na noc, ale jakby byłbym jej obojętny. Oczywiście nie sądzę, że jak zostajesz u kogoś na noc to jest bóg wie jakie zarzeczenie, ale no kurwa.
Po chwili wstała i owinięta od ramion do stóp kocem poszła na górę po drodze gasząc wszystkie światła.
Jej pokój był prawie idealnie czysty, tylko łóżko było zawalone tysiącem poduszek i kołdrą.
W czasie gdy poprawiała poduszki, rozebrałem się do bokserek, a ubrania położyłem na małej fioletowej kanapie.
Dziewczyna siedziała już pod kołdrą i patrzyła na każdy mój ruch, aż w końcu położyłem się obok niej.
Na początku leżałem patrząc się w sufit, podczas gdy ona była do mnie byłem. Widać było tylko jej długie fale i lewą rękę, którą położyła na kołdrze.
Taka mała, kula ciepła, bo czułem jakie ciepło od niej bije.
Kurwa, jak mam obok niej zasnąć?
Przewróciłem się na bok, od razu przykrywając nogą jej zgrane nóżki i otulając szczelnie jej talie.
Może to dziwne, ale od razu ją powąchałem i...pachniała tak dobrze.
Pocałowałem czubek jej głowy, a potem wsadziłem nos w jej włosy, stwierdzając, że to będzie idealna pozycja do spania.
Jej małe ciało przy mojej piersi, pasowało idealnie.
-Wiesz co Charlie? Też cię lubię.
To jest głupie, bo nagle zaczęło robić mi się gorąco.
Ona mnie lubi. Co oznacza lubi tak jak ja ją lubię i cholera... Ja ją lubię bardzo.
Złapała mają dłoń i wplotła palce między moje.
Pocałowałem jej włosy i poszedłem spać.
*ROSE*
Obudziłam się, bo słońce świeciło mi prosto w twarz. Od razu wiedziałam, że do moich pleców przytula się Leondre.
Trochę się pomęczyłam za nim udało mi odwrócić do niego przodem. Przytuliłam się jego rękoma, wyjęłam jedną nogę, bo było mi trochę za gorąco, i położyłam na jego boku, nos wtuliłam w jego koszulkę i kurde było mi tak wygodnie.
-Czy ty właśnie wytarłaś nos w moją koszulkę? -usłyszałam zachrypnięty głos.
Fuck, widział to. Nie to, że NIE wytarłam nosa o jego koszulkę, tylko to, że się do niego przytuliłam.
-Leondre, nie.
-Jesteś obrzydliwa. -cicho się zaśmiał.
-Nie wytarłam nosa o twoją koszulkę.-powiedziałam oburzona i chciałam się odsunąć, ale mnie przetrzymał.
-Żartowałem.-położył jedną dłoń na mojej głowie i zaczął delikatnie masować koniuszkami palców.
Oh błagam, to jest tak cholernie przyjemne.
Podniosłam głowę do góry żeby sprawdzić czy wygląda tak samo słodko po spaniu jak kiedyś.
Cholera. Wygląda.
Włosy w nieładzie, a gdy otworzył oczy, były takie zaspane.
Spuściłam głowę, bo to by było dziwne gdybym się tak na niego gapiła.
-Onieśmieliłem cię? -spytał, a ja mam całkowitą pewność, że miał na ustach uśmiech, który wręcz rozrywał jego twarz.
Ja- Rose cienkiej riposty:
-Twój oddech.-prychnęłam.-Jesteś niemiły.
Nie chce się przytulać to nie.
Chciałam przez niego przejść udało mi się wygramolić, ale gdy siedziałam na nim, przytrzymał moje biodra.
Siedziałam na nim okrakiem i patrzyłam na jego zaspane oczy skupiając się na tym jak kciukami gładzi moją skórę. Gdy przestał i położył je na moich kościach biodrowych, mogłam skupić się na jego wzroku, który przenikał mnie na wylot.
Czułam się dziwnie speszona jakby mógł odczytać wszystkie moje myśli, a tego na pewno bym nie chciała.
Powoli oderwał plecy od łóżka i usiadł. Nasze klatki piersiowe dzieliła tak mała odległość, że gdy oddychałam, dotykaliśmy się.
Jego dłonie były u dołu moich pleców, a moje na jego ramionach.
W pewnym momencie zaczął ledwo zauważalnie zbliżać swoją twarz, a ja nie mogłam poruszyć nawet palcem. Zamknęłam powieki i poczułam jego oddech w okolicy ust.
-Kocham cię Rosie. -szepnął za nim... Ktoś otworzył drzwi. Kilka sekund później otworzyłam oczy.
-Hej Will. -przywitałam się lekko speszona.
Stał i patrzył na nas obojętnie, a potem wyszedł.
Jest na mnie zły.
Zeszłam z jego kolan i sięgnęłam po telefon.
-Dziewiąta.-oznajmiam i sprawdziłam SMSa od A.K.
"Dziś zakupy?"
Szybko odpisałam twierdząco i odwróciłam się do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał.
-Mam plany na wieczór, ale w sumie możemy spędzić razem cały dzień. -zaproponował.
Atmosfera po wejściu Willa była lekko niekomfortowa.
-Idę z Kate na zakupy, więc...
-A.K. nie będzie z Charliem? -zaśmiał się.
-Dlaczego?
-Myślę, że całą noc się pieprzyli, więc nie wiem, może spędzał trochę czasu normalnie?-położył się za moimi plecami i objął ręką moją talie.
-O matko! Był u niej na noc? -odwróciłam się do niego.
A.K. i Charlie? Mówiła, że to była jednorazowa sytuacja!
-No dwa razy. -powiedział jakby to było nic, a przecież to było COŚ!!!
-Dlaczego ja nic nie wiem?! Spali ze sobą?
-Na 100 procent.-zaśmiał się, a ja umarłam.
Położyłam się plecami na nim i wystawiłam język za dolną wargę.
-O. Mój. Boże. I ja nic nie wiem.
-Nawet ja wiem więcej.
O kurde. Chyba byłam tym bardziej podekscytowana od A.K. moi przyjaciele spali ze sobą trzy razy. Trzy razy!!!
Co jeśli się nie zabezpieczyli? Co jeśli Conor zabije Charliego? Co jeśli będą ze sobą?!
-Kurwa.
-Nie przeklinaj. -założył włosy za moje ucho.
-Ej. -szybko usiadłam. -To co? Wieczorem?
-Mogę jeszcze na chwilę zostać? -podparł się na łokciach.
-Muszę się ogarnąć... Napisz mi o której i gdzie. Zostały ci dwa dni. -spoważniałam, bo... To wszystko, to za dużo. Spędziliśmy ze sobą noc, tylko się przytulaliśmy, ale to było dość... Intymne.
Leondre ubrał się we wczorajsze ciuchy i staną na przeciwko mnie.
-Napisze. -pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Okay.
Napisz.
Wzięłam ciuchy i poszłam się się umyć i pomalować. Zajęło mi to ponad godzinę, bo niestety trzeba było umyć włosy.
Wzięłam już spakowaną torebkę, bo A.K. napisała, że już jedzie do galerii, i zeszłam na dół.
Will nawet na mnie nie spojrzał, bo przecież ten mecz, który oglądał kilka dni temu był taki ciekawy.
-Jak minął ci wczorajszy dzień? -usiadłam obok, próbując nawiązać konwersację.
-A.K. ci nie mówiła? -spytał nawet na mnie nie patrząc.
Jest na mnie zły za Devriesa, ale nie ma o co. Zgodziłam się na te "pięć dni", żeby po wszystkim dał mi spokój.
Taki jest plan.
-Byłeś z Kate?
-I Charliem. Idziesz gdzieś? -odwrócił głowę w moją stronę, a ja zauważyłam, że jego głowa jest ciemniejsza, co oznacza, że jego loki wracają.
-Na zakupy z A.
-Sama tam jedziesz?
-Em.. Tak? -zmarszczyłam brwi.
-Zawiozę cię. -odepchnął się od kanapy.
-Nie możesz prowadzić. Doskonale o tym wiesz.
-Nie jestem pieprzonym dzieckiem! -wrzasnął, aż się zatrzęsłam.
-Pojadę autobusem. -wstałam, aby jak najszybciej wyjść już z domu.
-Wykluczone Rose.
-O co chodzi Will?
-Nic, po prostu... Zawiozę cię. -przeszedł obok mnie i poszedł na górę się ubrać.
Pf jasne.
Szybko założyłam byty i jeszcze szybciej wyszłam na autobus.
Za wszelką cenę próbuje udawać, że nic się nie stało, a przecież to normalne, że nie ma dawnej formy. Nikt nie oczekiwał, że od razu wróci do imprez i ruchania Włoszech.
Matko. Nigdy tego nie zapomnę.
Pół godziny później byłam już w galerii idąc w stronę A.K., która jadła już pewnie siódmy zestaw.
-Hej, hej. -pocałowałam ją w policzek i usiadłam naprzeciwko.
-Siema. Nie zjesz nic?
-Nie jestem głodna, ale nie o tym... Kurde spałaś z Charliem trzy razy, a ja wiem o dwóch? -krzyknęłam szeptem, bo jednak to miejsce publiczne.
Dziewczyna prawie zakrztusiła się jedzeniem i wytrzeczyła na mnie oczy.
-Dwa.-poprawiła mnie.-Skąd wiesz?
-Ptaszki wyćwierkały. -zaśmiałam się. -Był u ciebie na noc? Co z Conorem? I czy WY JESTEŚCIE RAZEM?
-Nie, oczywiście, że nie.-powiedziała już obojętnie, biorąc kolejnego gryza.
-Nie jesteście razem, czy nie, nie był u ciebie w nocy?
-Był, powiedział, że mnie lubi i tyle. Nie rozmawiajmy o tym. Jak było z tym dupkiem?
-Dziwne. Nie wiem.
-Yhym. -spojrzała na mnie spod powiek.
-Serio mówię. -spojrzałam na nią oburzona, a jej sukowato-podejrzliwy wzrok był wkurzający.-Nie podobało mi się na prawdę! A.K. nienawidzę cię.
-Ale ja nic nie mówię. -wzruszyła ramionami, ale ja wiedziałam co ona sobie myśli.
-Nie rozmawiajmy o tym.
-Dobra, muszę kupić czarne spodnie, może jakąś sukienkę? I bieliznę. Fajną bieliznę -poruszyła brwiami.
-Ej Charlie serio jest takim napaleńcem? -spytałam ciekawa, bo serio z ich trójki :Willa, Leo i Charliego, on wydawał się najmniej "napalony".
-Myślałam, że chodzi mu tylko o seks, ale wczoraj niczego nie próbował, tylko się przytulaliśmy i to było fajne, a tak to... O KURWA. -spojrzała na punkt za mną, odwróciłam się ale tam nic nie było.
-Co?
-To ja jestem tą napaloną. -Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
-Czemu mnie to nie dziwi? -zaśmiałam się, gdy ona nadal była poważna.
-Serio. Za pierwszym razem to było z obojga stron, a za drugim bezwstydnie dobrałam się mu do spodni. Jestem kurwa oburzona. -wytłumaczyła, a ja prawie sikałam ze śmiechu.
Pierwszy raz byłam z koleżanką na zakupach i było fajnie. Szczerze.
A.K. wybierała mi ciuchy, mówiła w czym mi dobrze w czym nie i kupiłam tyle rzeczy że ledwo je niosłam. A ta myśl, że sama zarobiłam na to wszystko- bezcenna.
Dostałam SMSa od Devriesa, że przyjdzie po mnie o dziewiętnastej, więc spokojnie zjadłam, przebrałam się i nawet pomalowałam paznokcie.
Chciałam spytać Willa czy pomóc mu się umyć, w sensie robi to sam, ale ja siedzę na muszli klozetowej w razie gdyby zemdlał. Idiota bierze gorące prysznice, po których czuję się źle, ale co z tego. Już spał, więc zeszłam na dół, zjadłam jabłko i przyszedł Devries. Chciał mnie przytulić, ale po prostu przeszłam obok niego.
-To gdzie idziemy? -spytałam, gdy szliśmy w stronę plaży, oczywiście na nią szliśmy, ale moje pytanie dotyczyło bardziej tego po co na nią idziemy.
-Święto miasta, na plaży są chyba jakieś fajne rzeczy, a potem impreza.
Przytaknęłam i po dwudziestu minutach zeszliśmy po drewnianych, mało stabilnych schodach na plaże. Zdziwiłam się widząc na dole Charliego i Avril.
Wyglądali przeuroczo, przysięgam.
Przytulał ją ramieniem do swojego boku, a ona wyglądała przy nim jak wkurwiony skrzat, jej mina suki+jakieś metr pięćdziesiąt pięć.
Uśmiechnęłam się, bo na prawdę miło się patrzyło.
-Cześć, nie wiedziałam, że będzie nas więcej. -spojrzałam na nich, a potem Devriesa.
-Tak, ja tez. -A.K. uśmiechnęła się sztucznie.
-No weźcie, będzie fajnie. -blondyn potrząsnął dziewczyną.
Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży na której było mnóstwo osób. Pokazy połykaczy ognia, gry w piłkę nożną, siatkówkę plażową, przeróżne atrakcje dla dzieci.
Dwójka po mojej lewej śmiała się i rozmawiała, podczas gdy ja i Leo trwaliśmy w krępującej ciszy.
Źle mi z tym było, bo na prawdę fajnie mieć "kogoś", trzymać się za ręce, a gdy masz obok siebie Avril i Charliego chcesz tego jeszcze bardziej, nieważne kogo, aby kogoś.
Czy ten idiota na prawdę zapomniał jak to jest mieć dziewczynę?
Nie jesteśmy razem, ale z tego co zauważyłam to tak mnie traktował przez ostatnie trzy dni i nagle mu się odechciało.
-Będziemy tak... -zaczęłam, ale zauważyłam Jeremiego ze znajomymi, który szedł w naszym kierunku. Gdy nas zobaczył szeroko się uśmiechnął i zaczął iść do nas szybkim krokiem, w sumie to do mnie, bo wpadł na mnie, przytulił i podniósł do góry.
-Hej perła. -zaśmiał mi się do ucha i błagam... Jest taki uroczy. Lubię go bardziej jak rzadziej się widujemy.
-Cześć. -również się zaśmiałam i postawił mnie na ziemię.
Od razu poczułam rękę Devriesa na mojej talii.
-Co zazdrosny? -Jeremy uderzył go pięścią w ramię.
-Co tam słychać?
-Aaa dobrze. -spojrzał na A.K.-Jeremy.-wyciągnął dłoń w jej stronę.
-Kate. -uśmiechnęła się słodko i uścisnęła jego dłoń.
-W porządku. -wrócił do mnie. -A u ciebie? Może się jakoś spotkamy?
-Jasne.
-Musimy już iść. -przerwał nam Devries i przyciągnął mnie do swojego boku.
-A no... To cześć. -powiedział, gdy ja już byłam ciągnięta do przodu.
-Ej Ro, co to za ciacho? -spytała A.K.,a gdy na nią spojrzałam puściła mi oczko.
-Uczyłam się kiedyś z nim. Przystojny koszykarz, dobrze wychowany, zabawny...
-Ta, chodźmy na jakieś lody czy coś. -burknął brunet, a para zaśmiała się.
Zatrzymaliśmy się przy jakieś budce z lodami dookoła, której były rozstawione stoliki.
Z A.K. zajęliśmy stolik, a chłopcy poszli po jakieś desery.
Przynieśli wielkie lody, a ja już wiedziałam, że to jest to co chcę jeść do końca życia. Wyglądały przesmacznie, przysięgam.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się i przejęłam deser od bruneta.
-Ej, ja nie lubię czekoladowej polewy.
-Jak można nie lubić czekolady?-uniosłam brwi biorąc pierwszą łyżeczkę do buzi.
Charlie zabrał od niej wafelek i zaczął zlizywać polewę.
Patrzyła na niego uważnie, pewnie dlatego żeby zobaczyć czy nie je za dużo.
Wyglądało to uroczo, gdy jej go oddał, a ona zadowolona jak dziecko zaczęła go jeść.
-To jak tam minęła noc? -zaśmiał się Devries.
A.K. uniosła na niego swój groźny wzrok, nie powinien o to pytać.
-A wasza? -uniosła brwi i chyba ją zabiję. Zrobiłam się pewnie czerwona jak burak, bo Charlie spojrzał na mnie rozbawiony.
-Było dobrze, dzięki. -brunet objął mnie i przyciągnął do swojego boku.
Niby nic nie było, ale wiadomo co oni sobie myślą.
Nie miałam ochoty rozmawiać, więc kontynuowałam jedzenie.
Skończyłam pierwsza i oparłam się o bok Devriesa, byłam pewna, że się uśmiechnął.
*KATE*
Spojrzałam na Devriesa i Ro, którzy siedzieli wtuleni i odechciało mi się jeść.
Ona tak mu się daje.
-Masz taki sprawny język. - szepnął blondyn, gdy jadłam lody. Zaśmiałam się i musnęłam jego usta.
Miałam nadzieję, że spędzimy dzień razem, SAMI, ale niestety.
Miał kontynuować pocałunek, ale właśnie dostał SMSa.
Zabrał rękę z moich ramion, a gdy go przeczytał, uśmiechnął się do siebie.
Co do chuja.
Założyłam nogę na nogę i przyglądałam się mu. Uśmiechnięty od ucha do ucha odpisał, a potem zjadł wafelek od loda.
Oczywiście dostał odpowiedź i z takim samym uśmiechem odpisał.
Zrobiło mi się gorąco i kurwa... Co on robi? Jeżeli to jakaś dziewczyna to...
-Kto to był? -spytałam niby obojętnie, wpatrując się w jakiś punt za Rose i kończąc mojego loda
-Co? Nikt, tak sobie...
-Nikt? -spojrzałam na niego.-Kto to był? -powtórzyłam.
-Spokojnie...-chciał mnie objąć, ale odsunęłam się na koniec ławki. -Boże... Kate. -przewrócił oczami.
-Nie odzywaj się do mnie. -burknęła. Usłyszałam śmiech Devriesa, którego spiorunowałam wzrokiem.
-Kochanie... -przysunął się i jedną ręką objął moje ramiona, a drugą położył na moje udo.
Mimo, że chciałam się uśmiechnąć, nie zrobiłam tego, ko kurwa... Jestem w stu procentach pewna, że pisał z jakąś dziewczyną.
-Kto to był?
-Moja kochanka. -westchnął i wyglądał na poważnie.
-Ta śliczna blondynka? -spytał Devries.
-Tak, dokładnie ta.
Zmarszczyłam brwi.
-Zostaw mnie. -zaczęłam odpychać jego łapy, ale on z łobuzerskim uśmiechem na mordzie znów mnie objął. -Charlie nie wkurwiaj mnie!
-Oh nie złość się. Żartowałem przecież. -przesunął nosem po mojej szyi, a na końcu delikatnie pocałował.
Pf. Siedziałam z założonymi rękoma i ani drgnęłam.
-Wiecie co? My sobie pójdziemy. -Rose nagle wstała i pociągnęła zaskoczonego Devriesa w stronę plaży.
Dzięki Ro.
-Eh, myślisz, że mając ciebie potrzebna mi jakaś inna?
Dobra, to było dobre posunięcie z jego strony, ale jak on może mówić takie rzeczy po tak krótkim czasie? -Dobra. Możesz sprawdzić moje wiadomości. -westchnął i podał mi go.
Wiem, że nie powinnam... W sumie czemu nie.
Weszłam na facebooka, ale tam miał na prawdę mało wiadomości, głównie od rodziny, więc postanowiłam poszukać w SMSach.
Ostatnia wiadomość była od... Rose.
"Zostawimy was samym, bo A.K. zaraz zabiję swoim wzrokiem Devriesa"
Spojrzałam na blondyna, który chyba był dumny z tego, że jestem zazdrosna.
Przejrzałam resztę ich wiadomości i było ich na prawdę dużo.
Mówił, że Ro mu się podoba.
Wiadomości w sumie były niewinne, w większości żartowali, ale kurde... On całymi dniami pisze z dziewczyną, która mu się podobała... Lub nadal podoba.
Zablokowałam telefon i odłożyłam na stolik.
-Zadowolona?
-Nie, ciągle piszesz z Ro. -burknęłam.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka zazdrośnica. -pocałował mój policzek. -Ej no jesteś na mnie zła?-spojrzał na mnie rozbawiony.
-Nie jestem.
-No ale za co?! Nic nie zrobiłem.
-Ta.
-Avril.
-Nie mów do mnie Avril.
-Słońce...
- Nie mów tak do mnie.
-To jak mam mówić?
-Charlie piszesz z Ro.-spojrzałam na niego z wyrzutami.
-Noi? To moja przyjaciółka.
-Nadal coś do niej czujesz?
Chłopak zabrał ze mnie ręce i spuścił głowę.
Czyli jednak.
-Wiesz co? Jesteś zwykłym gnojkiem.
Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwoniący telefon.
-Czego? -warknął i zmierzwił dłonią włosy. -Mów o co chodzi? -przekręcił oczami, a potem podał mi telefon.
Na wyświetlaczu było imię Devriesa.
Nie mam ochoty rozmawiać, tym bardziej z nim.
Chociaż szkoda mi go po tym co robi mu Charlie. Kocha się w "jego" Rose.
-Co chcesz?
-Możesz mi kurwa powiedzieć co twój były chce od Rose?!
-Cco? -zająkałam się, a serce stanęło mi w piersi.
-Nie wiem kurwa co. Ty mi powiedz.
-Ggdzie jesteście?
-Poszliśmy dalej... Co on od niej chce?!
-Idę do was.
Rozłączyłam się i szybko wstałam, zakładając torebkę na ramię.
-Co chciał?-spytał lekko zmieszany.
-Conor...nie wiem. Coś z Ro. -wytłumaczyłam niezgrabnie i zaczęłam iść w ich stronę.
Na prawdę się bałam. On jest nieobliczalny...
Charlie dobiegł do mnie i szliśmy ramię w ramię.
-Avril o co chodzi? -spytał podwyższonym tonem. Nie odpowiedziałam mu. -Avril, kurwa, on jej coś zrobił?!-szarpnął mnie za ramię, ale nadal szłam.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nie i będziecie żyli długo i szczęśliwie. -parsknęłam.
W końcu zobaczyłam Devriesa, który siedział na piasku, w ręku przewracał telefon, a wzrok miał wbity przed siebie. Śledząc jego wzrok, zauważyłam Ro, która śmiała się z Conorem.
-Co do kurwy? -spojrzałam na Charliego, który zmarszczył brwi, a potem z wkurwionym wyrazem twarzy zaczął iść w ich stronę, ja oczywiście za nim. Stali do nas bokiem i byli tak rozbawieni, że nawet nas nie zauważyli. Blondyn go odepchnął, chciał to zrobić ponownie, ale Ro złapała go za ramię.
-Charlie co ty robisz?!
-Nie zbliżaj się do niej kurwa! -wyrwał się, ale tym razem stanęła na przeciwko niego.
-Uspokój się. On chciał tylko przeprosić.
Moja szczeka leżała w tym momencie na piasku.
Ona. Jest. Głupia?
Conor podszedł do mnie z łagodnym wyrazem twarzy, który chyba pierwszy raz widziałam i podrapał się po karku.
-No właśnie. Przepraszam Kate... Za to, że byłem dupkiem. Teraz jak na to patrzę... Wstyd mi. Przepraszam.
Stałam jak posąg i nie wiedziałam jak zareagować.
Oczywiście, że kłamał.
-Między nami okay? -dodał.
Nie okay. Jakie w ogóle okay?
Wczoraj jeszcze groził Rose!
-Em...
-On serio żałuję. -poparła go dziewczyna.
Przysięgam, ona jest ślepa i głupia.
-Tak, no, okay. -zbyłam go i spojrzałam na przyjaciółkę, która szeroko się uśmiechała.
-No to jest okay.
-W takim razie nie będę wam przeszkadzał. -Conor objął Rose ramieniem, a moje plecy potarł i odszedł.
-Co się tak gapicie? -wystrzeliła brwiami.
-Rose, kurwa, on ci groził a ty się z nim śmiejesz?! -wybuchł blondyn.
-Jakie groził? Podszedł do mnie żeby zapytać o A.K. Na prawdę był miły.
-Tak? Bo jeszcze wczoraj był gotów pobić Kate, a potem zagroził tobie.
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę patrząc na piasek.
Złapałam się za łokcie i ze spuszczona głową czekałam na jej reakcje, która była mało istotna, bo w mojej głowie był Charlie. W sumie Charlie i ona.
-Nie wien. I tak pewnie więcej go nie zobaczę, więc jest mi to obojętne. Ściemnia się, idziemy do jakiegoś baru?
-Ja chyba wrócę do domu, źle się czuję. -powiedziałam z nadal spuszczoną głową, bo gdybym na nią spojrzała od razu wiedziałaby, że kłamię.
-Wszystko okay?
-Tak, to tylko głowa. -spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam. Ro przytuliła mnie mówiąc że zadzwoni rano, oczywiście jeżeli wróci do domu.
*ROSE*
A.K. odeszła, a Charlie uważnie mi się przyglądał. Widzę, że coś się stało.
-Wszystko z tobą okay? -podrapał się po karku, przekręciłam oczami, bo oboje przesadzają, Conor był na prawdę miły.
-Tak, no leć za nią. -uśmiechnęłam się, co odwzajemnił i pobiegł za nią.
Ona zasługuje na niego.
Odwróciłam się do Devriesa, który siedział na piasku ze spuszczoną głową.
Czyżby zazdrosny?
Jakoś przez tego Conora poprawił mi się humor.
Podeszłam do niego tanecznym krokiem, zabrałam jego ręce z kolan i usiadłam na nim, przez co musiał wyprostować nogi.
-Czego on od ciebie chciał? -położył dłonie na moich udach.
-Chciał przeprosić A.K. to nic... To co? Idziemy na imprezę? -spytałam, a ja jego mina złagodniała.
-Myślałem, że nie lubisz tańczyć? -uniósł prawy kącik ust.
-Lubię wypić. -założyłam ręce na jego szyję. -To co? Idziemy?
-Jak sobie życzysz.
Wstaliśmy otrzepując się z piasku i ruszyliśmy w miejsce gdzie była impreza.
*CHARLIE*
-Zostań, porozmawiajmy. -zatrzymałem Avril stając przed nią.
Nawet na mnie nie spojrzała, położyła dłonie na moich bokach, próbując mnie przesunąć.
-Na prawdę nie chcę słuchać twoich żałosnych tłumaczeń. -spuściła głowę, niepotrzebnie, bo przez różnice wzrostu jej nie wiedzę.
-Ona...
-Nieważne Charlie, nie chcę wiedzieć. Możesz mnie przepuścić? Źle się czuję.
-Odwiozę cię. -oznajmiłem i poszedłem za nią, bo prawie biegła do tego samochodu.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, a jak zerkałem co chwilę, żeby chociaż złapać kontakt wzrokowy, widziałem tylko jej włosy, bo była odwrócona do szyby.
W końcu zatrzymałem się pod jej domem i razem wsiedliśmy z auta.
-Powinieneś jechać, jest już późno.
-Tak wiem. Odprowadzę cię pod drzwi.
Nic nie odpowiedziała, odszukała klucze w torebce, wpisała kod do bramy a potem poszliśmy pod drzwi.
-To... Cześć. -otworzyła drzwi, weszła do domu, w ostatniej chwili udało mi się je przytrzymać za nim zostały zamknięte.
-Poczekaj. -poprosiłem.
Powoli je otworzyła, założyła ręce na piersi i wpatrzona w moje buty czekała aż zacznę.
Nie bardzo wiedziałem z czego mam się tłumaczyć, bo dla mnie to wszystko było absurdalne.
-Nic nie czuję do Rose. To moja przyjaciółka, tylko tyle.
Odpowiedziała mi ciszą.
Złapałem jej podbródek i uniosłem by na mnie spojrzała.
Miała tak cholernie smutne oczy, które odważnie się we mnie wpatrywały. Z jakiegoś powodu, w moim gardle zebrała się wielka gula i już nie miałem siły nic powiedzieć.
-Chciałabym być dla ciebie tak samo ważna jak Rose. Żebyś tak samo na mnie patrzył. Mieliśmy zły początek i może... Źle trafiliśmy? Nie chcę robić niczego na siłę dlatego... -na chwilę spuściła wzrok, a ja modliłem się żeby tego nie powiedziała, znów spojrzała na mnie. -Myślę, że do siebie nie pasujemy i ...kurwa ja wiem, że do siebie nie pasujemy. To się nie mogło udać i... Tak. Tak myślę. -cały czas patrzyłem na jej oczy, które przewracały się z prawej, na lewą, górę i dół.
-Ja... Myślę.... Pasujesz do mnie idealnie. -wydusiłem. -Tak uważam.-wyprostowałem się i powiedziałem już pewniej.
Usmiechęła się do mnie smutno i zamrugała kilka razy.
-Nie dam rady sprawić, że zapomnisz o Rosalie. Nasza przygoda się skończyła, Charlie. -odwróciła się i weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do auta.
Było już całkowicie ciemno, a ja bez celu patrzyłem na jej dom. Po kilku minutach wyszła na balkon, miała na sobie krótkie spodenki i sportowy top, a włosy związane w kucyka. Zapaliła papierosa i siadłam opierając czoło o barierkę.
Dlaczego ona pali? Jest taka piękna, a sama siebie niszczy.
Jest za bardzo skomplikowana.
Jestem pewien, że Rose to już przeszłość, w sumie nawet nie wiem czy coś w ogóle do niej czułem, bo... Zrobiłem dla niej tyle złego, byliśmy przyjaciółmi, a ja odwróciłem się od niej, poniżałem i teraz nawet nie odważyłbym się spojrzeć na nią w ten sposób.
A Avril, nie wiem, faktycznie wszystko wydarzyło się bardzo szybko, ale wiedziałem już jaka jest po nocy spędzonej z nią w szpitalu przy łóżku Willa.
Nie jest zbuntowaną A.K., tylko miłą i kochaną Avril. Może trochę za bardzo zazdrosną, ale nadal kochaną. Dba o ludzi, na których jej zależy.
Nie wiem czy mówiąc, że do siebie nie pasujemy miała na myśli to, że to ja do niej nie pasuję.
Gdy skończyła papierosa weszła do domu, a ja odjechałem.
***
*LEO*
-Rosie, może już starczy? -chciałem zabrać jej piwo, ale złapała butelkę dwoma dłońmi.
Od prawie dwóch godzin siedzimy na plaży, pełnej pijanych studentów.
Rose znów się upiła i nie ma z nią rozmowy, ciągle się śmieje i sypie we mnie piaskiem jakby to było zabawne. Po dziesiątym razie przestałem jej zwracać uwagę i po prostu staram się ją przekonać, żebyśmy poszli do mnie.
Nawet nie ma mowy, że zaprowadzę ją w tym stanie do domu. Susan by mnie zabiła.
-Słyszysz? Jesteś już zmęczona.
I najebana.
Dziewczyna ciągle patrzyła na ludzi, którzy tańczyli na drewnianych deskach pod dachem, wyglądało to jak wiejska impreza, ale kto by się przejmował skoro jest alkohol.
Chyba już etap szczęścia się skończył i coś czuję, że niedługo zaśnie.
-Chodź skarbie. -wstałem i złapałem ją za ramiona by pomóc jej się utrzymać na nogach. Powoli wstała upuszczając butelkę na piasek i szybko objałem ją w pasie. Ledwo stała na nogach. -Przecież wiesz, że masz słabą głowę. -postawiłem ją prosto, by dobrze złapać.
Powrót będzie ciężki.
-Nie dam rady iść. -dosłownie opadła na moją klatkę piersiową. Przeszedł mnie dreszcze, bo... Jej ciało jest takie malutkie w porównaniu do mojego, jest taka piękna i delikatna.
-Zabiorę cię do siebie.
-Po prostu... Mogę tu zostać? -wymamrotała. Musiałem ją przytulić żeby nie przyszło jej do głowy z powrotem usiąść.
Pierdolenie... Ja po prostu chciałem ją przytulić, nawet jeżeli była pijana i prawdopodobnie na trzeźwo by mnie odepchnęła.
-Chcesz spać na plaży? -zacząłem ją prowadzić.
-Mhm.
-Mewy cię zjedzą.
-Mewy nie jedzą ludzi.
-Chcesz się przekonać?
-Tak, możesz mnie tu zostawić. -mimo to nadal ciągnęła za sobą nogi.
-I o kogo ja bym się martwił?-zaśmiałem się.
-Tak jak zawsze, o siebie.
Zabolało. Cholernie zabolało.
Już się zamknąłem, przytuliłem ją mocniej do swojego boku i szliśmy dalej.
Półgodziny później byliśmy pod moim domem. Rose była ledwo przytomna, a ja zacząłem się martwić jak wprowadzę ją do domu, mama chyba by mnie zabiła, że pozwoliłem Rose pić.
Cholerny telefon.
Poczułem wibracje i zastanawiałem się kto jest takim idiotą, że dzwoni do mnie o tej porze.
Will.
Posadziłem blondynkę na krawężniku.
-Leo, zimno mi.
Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem chcąc przekazać jej jak najwięcej ciepła. Nie odpowiadało jej to, bo wskoczyła na moje kolana i wtuliła w klatkę piersiową.
Uśmiechnąłem się, bo uwielbiam to uczucie, gdy ona się do mnie przytula, a ja nie potrzebuje niczego więcej.
Telefon przestał dzwonić, a ja sobie przypomniałem że powinienem odebrać.
Nic wielkiego się nie stało, bo znów zaczął dzwonić.
Odebrałem po pierwszym sygnale.
-Tak?-odezwałem się i potarłem policzkiem czubek głowy Rose.
-Gdzie jest kurwa Rose, czy ty wiesz która jest godzina?!
A mogło być tak pięknie.
-Jesteśmy pod moim domem, raczej nie wróci na...
-Pojebało cię? Nawet nie ma mowy. Daj mi ją do telefonu.
Spojrzałem na Rose, która poza oddychaniem nie dawała żadnych oznak życia.
Westchnąłem szybko myśląc co mam mu powiedzieć i stwierdziłem, że nie ma sensu kłamać.
-Wypiła trochę. Z rana odprowadzę ją do domu.
-Powiedziałem, że nie ma takiej opcji. Zaraz po nią przyjdę.
-Wyluzuj, przecież spędziła u mnie nie jedną noc.
-Będę za pięć minut. -oznajmił i rozłączył się.
Co za chuj.
-Kto dzwonił?
-Will, przyjdzie po ciebie.- przycisnąłem jej głowę do mojej klatki piersiowej. Wplatałem palce w jej włosy i delikatnie masowałem skórę jej głowy. Zawsze to lubiła.
-Nie chcę nigdzie iść.
-Ja też nie chcę żebyś szła.
-Więc dlaczego mi na to pozwalasz?
Wziąłem głęboki oddech, nie sądziłem, że nasza rozmowa akurat w tym momencie, gdy Rose jest pijana, zejdzie na ten temat.
-Obiecuję, że już więcej ci na to nie pozwolę.
-Nie wierzę ci Leo.
Poczułem uścisk w klatce piersiowej.
Nie lubię tych tematów, wolałbym zacząć wszystko od początku, jakby nigdy nic się nie stało.
Jedyne co zrobiłem to pocałowałem ją w głowę.
Zobaczyłem Willa, który próbował iść szybko, ale widać było, że chwieje się na boki.
Powoli wstałem podnosząc na nogi Rose.
-Nie mogłeś po prostu pilnować żeby nie piła i odprowadzić ją do domu? -od razu rzucił się do mnie.
-Dobrze się czujesz? -spytałem, bo nie wyglądał najlepiej.
-Daj ją. -załapał Rose za ramiona.
-Will, nie dam rady nigdzie iść.
-Idziemy do domu.
-Odprowadzę was.
-Dzięki, dość zrobiłeś. -odepchnął mnie i przyciągnął bliżej blondynkę.
-Jaki ty masz do mnie problem?
-Nie bądź śmieszny. Znów próbujesz wkręcić w to Rose.
-W co?! Tylko spędzamy ze sobą czas!
-Ona znów się zakocha, a potem znów będzie przez ciebie cierpieć! Nie pozwolę na to. Chodź Rosie.
Gdy zobaczył że ledwo trzyma się na nogach, wziął ją na ręce.
-Nie dasz rady jej zanieść!
-Spierdalaj. -odwrócił się i powoli zaczął iść wzdłuż ulicy.
***************
Siemson!
Jak życie?
ja jestem chora, super.
Jak się podobał rozdział?
Ogólnie to...SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!!!
DUŻO SZCZĘŚCIA ITD, ŻEBY ROK 2017 BYŁ LEPSZY OD 2016, ŻEBY W KOŃCU UDAŁO WAM SIĘ RUSZYĆ DUPE SPRZED KOMPUTERA I COŚ ZROBIĆ, A NIE MYŚLEĆ, ŻE ŚWIAT JEST DO DUPY, BO NIE JEST, JEST PIĘKNY TYLKO TRZEBA Z NIEGO SKORZYSTAĆ. ŻYCZĘ WAM WIELKIEJ MIŁOŚCI, WSPANIAŁYCH PRZYJACIÓŁ I RODZINY, KTÓRA WAS DOCENI, A WY JĄ. NOOO NAJLEPSZEGO!!
Wiecie co? Tak se ogarnęłam, że zjebałam ten 2016, nic nie zrobiłam i żałuję, bo jestem młoda i taki rok to dla mnie szmat czasu.
ale obiecuję poprawę! i wy też musicie!
piszcie mi w komentarzach, co u was się działo w tym roku!
-Kate xx
-Czy to złodziej? -spytała zaspanym głosem.
-Który złodziej dzwoni domofonem?
-Kulturalny? Charlie wiesz która jest godzina?
-Późna, muszę ci coś powiedzieć.
-Serio? Teraz?
-To ważne.
Otworzyła mi bramkę, a ja szybko ją otworzyłem i równie szybko znalazłem się pod jej drzwiami, które otworzyła.
Była owinięta puchatym kocem, całkowicie bez makijażu, a jej wielkie piwne oczy były mocno zaspane.
Stanąłem przed nią poważny jak nigdy, bo tak, stresowałem się jak cholera.
Uniosła brwi, a ja przypomniałem sobie, że po coś tu jestem.
-Lubię cię. -oznajmiłem szybko i tak, to było chujowe.
Jej brwi powoli opadły.
-Powiedz coś, bo to żenujące.
-Masz ochotę na jabłecznik? -owinęła się jeszcze bardziej kocem, a ja wiedziałem, że skoro dzieli się ze mną ciastem to nie jest byle co.
Przytaknąłem i weszliśmy do środka.
Jedliśmy w tej krępującej ciszy, siedząc obok siebie na ziemi w kuchni i opieraliśmy się plecami o blat.
Odłożyliśmy talerzyki na bok i nadal się nie odzywaliśmy.
Było już po drugiej, a ja nawet nie czułem zmęczenia, spojrzałem na Avril, która bawiła się szwem koca.
Czułem się nieswojo. Nie wiedziałem na czym stoję. Jakby miała zaraz powiedzieć: "Charlie fajnie, że mnie lubisz, ale nie".
Co ja bym wtedy zrobił? Chyba tak jak Leondre, próbowałbym dalej. Teraz już go rozumiem.
-Mam sobie pójść? -spytałem w końcu i dopiero wtedy na mnie spojrzała.
-A chcesz sobie pójść? -szepnęła, odwracając się do mnie i kładąc brodę na skulonych kolanach.
-Chce zostać. -zbliżyłem się do jej ust i delikatnie je musnąłem, miałem małą nadzieję, że odwzajemni pocałunek, ale na tym się skończyło.
Nie wiem o co chodzi.
Pozwala zostać mi u siebie na noc, ale jakby byłbym jej obojętny. Oczywiście nie sądzę, że jak zostajesz u kogoś na noc to jest bóg wie jakie zarzeczenie, ale no kurwa.
Po chwili wstała i owinięta od ramion do stóp kocem poszła na górę po drodze gasząc wszystkie światła.
Jej pokój był prawie idealnie czysty, tylko łóżko było zawalone tysiącem poduszek i kołdrą.
W czasie gdy poprawiała poduszki, rozebrałem się do bokserek, a ubrania położyłem na małej fioletowej kanapie.
Dziewczyna siedziała już pod kołdrą i patrzyła na każdy mój ruch, aż w końcu położyłem się obok niej.
Na początku leżałem patrząc się w sufit, podczas gdy ona była do mnie byłem. Widać było tylko jej długie fale i lewą rękę, którą położyła na kołdrze.
Taka mała, kula ciepła, bo czułem jakie ciepło od niej bije.
Kurwa, jak mam obok niej zasnąć?
Przewróciłem się na bok, od razu przykrywając nogą jej zgrane nóżki i otulając szczelnie jej talie.
Może to dziwne, ale od razu ją powąchałem i...pachniała tak dobrze.
Pocałowałem czubek jej głowy, a potem wsadziłem nos w jej włosy, stwierdzając, że to będzie idealna pozycja do spania.
Jej małe ciało przy mojej piersi, pasowało idealnie.
-Wiesz co Charlie? Też cię lubię.
To jest głupie, bo nagle zaczęło robić mi się gorąco.
Ona mnie lubi. Co oznacza lubi tak jak ja ją lubię i cholera... Ja ją lubię bardzo.
Złapała mają dłoń i wplotła palce między moje.
Pocałowałem jej włosy i poszedłem spać.
*ROSE*
Obudziłam się, bo słońce świeciło mi prosto w twarz. Od razu wiedziałam, że do moich pleców przytula się Leondre.
Trochę się pomęczyłam za nim udało mi odwrócić do niego przodem. Przytuliłam się jego rękoma, wyjęłam jedną nogę, bo było mi trochę za gorąco, i położyłam na jego boku, nos wtuliłam w jego koszulkę i kurde było mi tak wygodnie.
-Czy ty właśnie wytarłaś nos w moją koszulkę? -usłyszałam zachrypnięty głos.
Fuck, widział to. Nie to, że NIE wytarłam nosa o jego koszulkę, tylko to, że się do niego przytuliłam.
-Leondre, nie.
-Jesteś obrzydliwa. -cicho się zaśmiał.
-Nie wytarłam nosa o twoją koszulkę.-powiedziałam oburzona i chciałam się odsunąć, ale mnie przetrzymał.
-Żartowałem.-położył jedną dłoń na mojej głowie i zaczął delikatnie masować koniuszkami palców.
Oh błagam, to jest tak cholernie przyjemne.
Podniosłam głowę do góry żeby sprawdzić czy wygląda tak samo słodko po spaniu jak kiedyś.
Cholera. Wygląda.
Włosy w nieładzie, a gdy otworzył oczy, były takie zaspane.
Spuściłam głowę, bo to by było dziwne gdybym się tak na niego gapiła.
-Onieśmieliłem cię? -spytał, a ja mam całkowitą pewność, że miał na ustach uśmiech, który wręcz rozrywał jego twarz.
Ja- Rose cienkiej riposty:
-Twój oddech.-prychnęłam.-Jesteś niemiły.
Nie chce się przytulać to nie.
Chciałam przez niego przejść udało mi się wygramolić, ale gdy siedziałam na nim, przytrzymał moje biodra.
Siedziałam na nim okrakiem i patrzyłam na jego zaspane oczy skupiając się na tym jak kciukami gładzi moją skórę. Gdy przestał i położył je na moich kościach biodrowych, mogłam skupić się na jego wzroku, który przenikał mnie na wylot.
Czułam się dziwnie speszona jakby mógł odczytać wszystkie moje myśli, a tego na pewno bym nie chciała.
Powoli oderwał plecy od łóżka i usiadł. Nasze klatki piersiowe dzieliła tak mała odległość, że gdy oddychałam, dotykaliśmy się.
Jego dłonie były u dołu moich pleców, a moje na jego ramionach.
W pewnym momencie zaczął ledwo zauważalnie zbliżać swoją twarz, a ja nie mogłam poruszyć nawet palcem. Zamknęłam powieki i poczułam jego oddech w okolicy ust.
-Kocham cię Rosie. -szepnął za nim... Ktoś otworzył drzwi. Kilka sekund później otworzyłam oczy.
-Hej Will. -przywitałam się lekko speszona.
Stał i patrzył na nas obojętnie, a potem wyszedł.
Jest na mnie zły.
Zeszłam z jego kolan i sięgnęłam po telefon.
-Dziewiąta.-oznajmiam i sprawdziłam SMSa od A.K.
"Dziś zakupy?"
Szybko odpisałam twierdząco i odwróciłam się do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał.
-Mam plany na wieczór, ale w sumie możemy spędzić razem cały dzień. -zaproponował.
Atmosfera po wejściu Willa była lekko niekomfortowa.
-Idę z Kate na zakupy, więc...
-A.K. nie będzie z Charliem? -zaśmiał się.
-Dlaczego?
-Myślę, że całą noc się pieprzyli, więc nie wiem, może spędzał trochę czasu normalnie?-położył się za moimi plecami i objął ręką moją talie.
-O matko! Był u niej na noc? -odwróciłam się do niego.
A.K. i Charlie? Mówiła, że to była jednorazowa sytuacja!
-No dwa razy. -powiedział jakby to było nic, a przecież to było COŚ!!!
-Dlaczego ja nic nie wiem?! Spali ze sobą?
-Na 100 procent.-zaśmiał się, a ja umarłam.
Położyłam się plecami na nim i wystawiłam język za dolną wargę.
-O. Mój. Boże. I ja nic nie wiem.
-Nawet ja wiem więcej.
O kurde. Chyba byłam tym bardziej podekscytowana od A.K. moi przyjaciele spali ze sobą trzy razy. Trzy razy!!!
Co jeśli się nie zabezpieczyli? Co jeśli Conor zabije Charliego? Co jeśli będą ze sobą?!
-Kurwa.
-Nie przeklinaj. -założył włosy za moje ucho.
-Ej. -szybko usiadłam. -To co? Wieczorem?
-Mogę jeszcze na chwilę zostać? -podparł się na łokciach.
-Muszę się ogarnąć... Napisz mi o której i gdzie. Zostały ci dwa dni. -spoważniałam, bo... To wszystko, to za dużo. Spędziliśmy ze sobą noc, tylko się przytulaliśmy, ale to było dość... Intymne.
Leondre ubrał się we wczorajsze ciuchy i staną na przeciwko mnie.
-Napisze. -pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Okay.
Napisz.
Wzięłam ciuchy i poszłam się się umyć i pomalować. Zajęło mi to ponad godzinę, bo niestety trzeba było umyć włosy.
Wzięłam już spakowaną torebkę, bo A.K. napisała, że już jedzie do galerii, i zeszłam na dół.
Will nawet na mnie nie spojrzał, bo przecież ten mecz, który oglądał kilka dni temu był taki ciekawy.
-Jak minął ci wczorajszy dzień? -usiadłam obok, próbując nawiązać konwersację.
-A.K. ci nie mówiła? -spytał nawet na mnie nie patrząc.
Jest na mnie zły za Devriesa, ale nie ma o co. Zgodziłam się na te "pięć dni", żeby po wszystkim dał mi spokój.
Taki jest plan.
-Byłeś z Kate?
-I Charliem. Idziesz gdzieś? -odwrócił głowę w moją stronę, a ja zauważyłam, że jego głowa jest ciemniejsza, co oznacza, że jego loki wracają.
-Na zakupy z A.
-Sama tam jedziesz?
-Em.. Tak? -zmarszczyłam brwi.
-Zawiozę cię. -odepchnął się od kanapy.
-Nie możesz prowadzić. Doskonale o tym wiesz.
-Nie jestem pieprzonym dzieckiem! -wrzasnął, aż się zatrzęsłam.
-Pojadę autobusem. -wstałam, aby jak najszybciej wyjść już z domu.
-Wykluczone Rose.
-O co chodzi Will?
-Nic, po prostu... Zawiozę cię. -przeszedł obok mnie i poszedł na górę się ubrać.
Pf jasne.
Szybko założyłam byty i jeszcze szybciej wyszłam na autobus.
Za wszelką cenę próbuje udawać, że nic się nie stało, a przecież to normalne, że nie ma dawnej formy. Nikt nie oczekiwał, że od razu wróci do imprez i ruchania Włoszech.
Matko. Nigdy tego nie zapomnę.
Pół godziny później byłam już w galerii idąc w stronę A.K., która jadła już pewnie siódmy zestaw.
-Hej, hej. -pocałowałam ją w policzek i usiadłam naprzeciwko.
-Siema. Nie zjesz nic?
-Nie jestem głodna, ale nie o tym... Kurde spałaś z Charliem trzy razy, a ja wiem o dwóch? -krzyknęłam szeptem, bo jednak to miejsce publiczne.
Dziewczyna prawie zakrztusiła się jedzeniem i wytrzeczyła na mnie oczy.
-Dwa.-poprawiła mnie.-Skąd wiesz?
-Ptaszki wyćwierkały. -zaśmiałam się. -Był u ciebie na noc? Co z Conorem? I czy WY JESTEŚCIE RAZEM?
-Nie, oczywiście, że nie.-powiedziała już obojętnie, biorąc kolejnego gryza.
-Nie jesteście razem, czy nie, nie był u ciebie w nocy?
-Był, powiedział, że mnie lubi i tyle. Nie rozmawiajmy o tym. Jak było z tym dupkiem?
-Dziwne. Nie wiem.
-Yhym. -spojrzała na mnie spod powiek.
-Serio mówię. -spojrzałam na nią oburzona, a jej sukowato-podejrzliwy wzrok był wkurzający.-Nie podobało mi się na prawdę! A.K. nienawidzę cię.
-Ale ja nic nie mówię. -wzruszyła ramionami, ale ja wiedziałam co ona sobie myśli.
-Nie rozmawiajmy o tym.
-Dobra, muszę kupić czarne spodnie, może jakąś sukienkę? I bieliznę. Fajną bieliznę -poruszyła brwiami.
-Ej Charlie serio jest takim napaleńcem? -spytałam ciekawa, bo serio z ich trójki :Willa, Leo i Charliego, on wydawał się najmniej "napalony".
-Myślałam, że chodzi mu tylko o seks, ale wczoraj niczego nie próbował, tylko się przytulaliśmy i to było fajne, a tak to... O KURWA. -spojrzała na punkt za mną, odwróciłam się ale tam nic nie było.
-Co?
-To ja jestem tą napaloną. -Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
-Czemu mnie to nie dziwi? -zaśmiałam się, gdy ona nadal była poważna.
-Serio. Za pierwszym razem to było z obojga stron, a za drugim bezwstydnie dobrałam się mu do spodni. Jestem kurwa oburzona. -wytłumaczyła, a ja prawie sikałam ze śmiechu.
Pierwszy raz byłam z koleżanką na zakupach i było fajnie. Szczerze.
A.K. wybierała mi ciuchy, mówiła w czym mi dobrze w czym nie i kupiłam tyle rzeczy że ledwo je niosłam. A ta myśl, że sama zarobiłam na to wszystko- bezcenna.
Dostałam SMSa od Devriesa, że przyjdzie po mnie o dziewiętnastej, więc spokojnie zjadłam, przebrałam się i nawet pomalowałam paznokcie.
Chciałam spytać Willa czy pomóc mu się umyć, w sensie robi to sam, ale ja siedzę na muszli klozetowej w razie gdyby zemdlał. Idiota bierze gorące prysznice, po których czuję się źle, ale co z tego. Już spał, więc zeszłam na dół, zjadłam jabłko i przyszedł Devries. Chciał mnie przytulić, ale po prostu przeszłam obok niego.
-To gdzie idziemy? -spytałam, gdy szliśmy w stronę plaży, oczywiście na nią szliśmy, ale moje pytanie dotyczyło bardziej tego po co na nią idziemy.
-Święto miasta, na plaży są chyba jakieś fajne rzeczy, a potem impreza.
Przytaknęłam i po dwudziestu minutach zeszliśmy po drewnianych, mało stabilnych schodach na plaże. Zdziwiłam się widząc na dole Charliego i Avril.
Wyglądali przeuroczo, przysięgam.
Przytulał ją ramieniem do swojego boku, a ona wyglądała przy nim jak wkurwiony skrzat, jej mina suki+jakieś metr pięćdziesiąt pięć.
Uśmiechnęłam się, bo na prawdę miło się patrzyło.
-Cześć, nie wiedziałam, że będzie nas więcej. -spojrzałam na nich, a potem Devriesa.
-Tak, ja tez. -A.K. uśmiechnęła się sztucznie.
-No weźcie, będzie fajnie. -blondyn potrząsnął dziewczyną.
Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży na której było mnóstwo osób. Pokazy połykaczy ognia, gry w piłkę nożną, siatkówkę plażową, przeróżne atrakcje dla dzieci.
Dwójka po mojej lewej śmiała się i rozmawiała, podczas gdy ja i Leo trwaliśmy w krępującej ciszy.
Źle mi z tym było, bo na prawdę fajnie mieć "kogoś", trzymać się za ręce, a gdy masz obok siebie Avril i Charliego chcesz tego jeszcze bardziej, nieważne kogo, aby kogoś.
Czy ten idiota na prawdę zapomniał jak to jest mieć dziewczynę?
Nie jesteśmy razem, ale z tego co zauważyłam to tak mnie traktował przez ostatnie trzy dni i nagle mu się odechciało.
-Będziemy tak... -zaczęłam, ale zauważyłam Jeremiego ze znajomymi, który szedł w naszym kierunku. Gdy nas zobaczył szeroko się uśmiechnął i zaczął iść do nas szybkim krokiem, w sumie to do mnie, bo wpadł na mnie, przytulił i podniósł do góry.
-Hej perła. -zaśmiał mi się do ucha i błagam... Jest taki uroczy. Lubię go bardziej jak rzadziej się widujemy.
-Cześć. -również się zaśmiałam i postawił mnie na ziemię.
Od razu poczułam rękę Devriesa na mojej talii.
-Co zazdrosny? -Jeremy uderzył go pięścią w ramię.
-Co tam słychać?
-Aaa dobrze. -spojrzał na A.K.-Jeremy.-wyciągnął dłoń w jej stronę.
-Kate. -uśmiechnęła się słodko i uścisnęła jego dłoń.
-W porządku. -wrócił do mnie. -A u ciebie? Może się jakoś spotkamy?
-Jasne.
-Musimy już iść. -przerwał nam Devries i przyciągnął mnie do swojego boku.
-A no... To cześć. -powiedział, gdy ja już byłam ciągnięta do przodu.
-Ej Ro, co to za ciacho? -spytała A.K.,a gdy na nią spojrzałam puściła mi oczko.
-Uczyłam się kiedyś z nim. Przystojny koszykarz, dobrze wychowany, zabawny...
-Ta, chodźmy na jakieś lody czy coś. -burknął brunet, a para zaśmiała się.
Zatrzymaliśmy się przy jakieś budce z lodami dookoła, której były rozstawione stoliki.
Z A.K. zajęliśmy stolik, a chłopcy poszli po jakieś desery.
Przynieśli wielkie lody, a ja już wiedziałam, że to jest to co chcę jeść do końca życia. Wyglądały przesmacznie, przysięgam.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się i przejęłam deser od bruneta.
-Ej, ja nie lubię czekoladowej polewy.
-Jak można nie lubić czekolady?-uniosłam brwi biorąc pierwszą łyżeczkę do buzi.
Charlie zabrał od niej wafelek i zaczął zlizywać polewę.
Patrzyła na niego uważnie, pewnie dlatego żeby zobaczyć czy nie je za dużo.
Wyglądało to uroczo, gdy jej go oddał, a ona zadowolona jak dziecko zaczęła go jeść.
-To jak tam minęła noc? -zaśmiał się Devries.
A.K. uniosła na niego swój groźny wzrok, nie powinien o to pytać.
-A wasza? -uniosła brwi i chyba ją zabiję. Zrobiłam się pewnie czerwona jak burak, bo Charlie spojrzał na mnie rozbawiony.
-Było dobrze, dzięki. -brunet objął mnie i przyciągnął do swojego boku.
Niby nic nie było, ale wiadomo co oni sobie myślą.
Nie miałam ochoty rozmawiać, więc kontynuowałam jedzenie.
Skończyłam pierwsza i oparłam się o bok Devriesa, byłam pewna, że się uśmiechnął.
*KATE*
Spojrzałam na Devriesa i Ro, którzy siedzieli wtuleni i odechciało mi się jeść.
Ona tak mu się daje.
-Masz taki sprawny język. - szepnął blondyn, gdy jadłam lody. Zaśmiałam się i musnęłam jego usta.
Miałam nadzieję, że spędzimy dzień razem, SAMI, ale niestety.
Miał kontynuować pocałunek, ale właśnie dostał SMSa.
Zabrał rękę z moich ramion, a gdy go przeczytał, uśmiechnął się do siebie.
Co do chuja.
Założyłam nogę na nogę i przyglądałam się mu. Uśmiechnięty od ucha do ucha odpisał, a potem zjadł wafelek od loda.
Oczywiście dostał odpowiedź i z takim samym uśmiechem odpisał.
Zrobiło mi się gorąco i kurwa... Co on robi? Jeżeli to jakaś dziewczyna to...
-Kto to był? -spytałam niby obojętnie, wpatrując się w jakiś punt za Rose i kończąc mojego loda
-Co? Nikt, tak sobie...
-Nikt? -spojrzałam na niego.-Kto to był? -powtórzyłam.
-Spokojnie...-chciał mnie objąć, ale odsunęłam się na koniec ławki. -Boże... Kate. -przewrócił oczami.
-Nie odzywaj się do mnie. -burknęła. Usłyszałam śmiech Devriesa, którego spiorunowałam wzrokiem.
-Kochanie... -przysunął się i jedną ręką objął moje ramiona, a drugą położył na moje udo.
Mimo, że chciałam się uśmiechnąć, nie zrobiłam tego, ko kurwa... Jestem w stu procentach pewna, że pisał z jakąś dziewczyną.
-Kto to był?
-Moja kochanka. -westchnął i wyglądał na poważnie.
-Ta śliczna blondynka? -spytał Devries.
-Tak, dokładnie ta.
Zmarszczyłam brwi.
-Zostaw mnie. -zaczęłam odpychać jego łapy, ale on z łobuzerskim uśmiechem na mordzie znów mnie objął. -Charlie nie wkurwiaj mnie!
-Oh nie złość się. Żartowałem przecież. -przesunął nosem po mojej szyi, a na końcu delikatnie pocałował.
Pf. Siedziałam z założonymi rękoma i ani drgnęłam.
-Wiecie co? My sobie pójdziemy. -Rose nagle wstała i pociągnęła zaskoczonego Devriesa w stronę plaży.
Dzięki Ro.
-Eh, myślisz, że mając ciebie potrzebna mi jakaś inna?
Dobra, to było dobre posunięcie z jego strony, ale jak on może mówić takie rzeczy po tak krótkim czasie? -Dobra. Możesz sprawdzić moje wiadomości. -westchnął i podał mi go.
Wiem, że nie powinnam... W sumie czemu nie.
Weszłam na facebooka, ale tam miał na prawdę mało wiadomości, głównie od rodziny, więc postanowiłam poszukać w SMSach.
Ostatnia wiadomość była od... Rose.
"Zostawimy was samym, bo A.K. zaraz zabiję swoim wzrokiem Devriesa"
Spojrzałam na blondyna, który chyba był dumny z tego, że jestem zazdrosna.
Przejrzałam resztę ich wiadomości i było ich na prawdę dużo.
Mówił, że Ro mu się podoba.
Wiadomości w sumie były niewinne, w większości żartowali, ale kurde... On całymi dniami pisze z dziewczyną, która mu się podobała... Lub nadal podoba.
Zablokowałam telefon i odłożyłam na stolik.
-Zadowolona?
-Nie, ciągle piszesz z Ro. -burknęłam.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka zazdrośnica. -pocałował mój policzek. -Ej no jesteś na mnie zła?-spojrzał na mnie rozbawiony.
-Nie jestem.
-No ale za co?! Nic nie zrobiłem.
-Ta.
-Avril.
-Nie mów do mnie Avril.
-Słońce...
- Nie mów tak do mnie.
-To jak mam mówić?
-Charlie piszesz z Ro.-spojrzałam na niego z wyrzutami.
-Noi? To moja przyjaciółka.
-Nadal coś do niej czujesz?
Chłopak zabrał ze mnie ręce i spuścił głowę.
Czyli jednak.
-Wiesz co? Jesteś zwykłym gnojkiem.
Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwoniący telefon.
-Czego? -warknął i zmierzwił dłonią włosy. -Mów o co chodzi? -przekręcił oczami, a potem podał mi telefon.
Na wyświetlaczu było imię Devriesa.
Nie mam ochoty rozmawiać, tym bardziej z nim.
Chociaż szkoda mi go po tym co robi mu Charlie. Kocha się w "jego" Rose.
-Co chcesz?
-Możesz mi kurwa powiedzieć co twój były chce od Rose?!
-Cco? -zająkałam się, a serce stanęło mi w piersi.
-Nie wiem kurwa co. Ty mi powiedz.
-Ggdzie jesteście?
-Poszliśmy dalej... Co on od niej chce?!
-Idę do was.
Rozłączyłam się i szybko wstałam, zakładając torebkę na ramię.
-Co chciał?-spytał lekko zmieszany.
-Conor...nie wiem. Coś z Ro. -wytłumaczyłam niezgrabnie i zaczęłam iść w ich stronę.
Na prawdę się bałam. On jest nieobliczalny...
Charlie dobiegł do mnie i szliśmy ramię w ramię.
-Avril o co chodzi? -spytał podwyższonym tonem. Nie odpowiedziałam mu. -Avril, kurwa, on jej coś zrobił?!-szarpnął mnie za ramię, ale nadal szłam.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nie i będziecie żyli długo i szczęśliwie. -parsknęłam.
W końcu zobaczyłam Devriesa, który siedział na piasku, w ręku przewracał telefon, a wzrok miał wbity przed siebie. Śledząc jego wzrok, zauważyłam Ro, która śmiała się z Conorem.
-Co do kurwy? -spojrzałam na Charliego, który zmarszczył brwi, a potem z wkurwionym wyrazem twarzy zaczął iść w ich stronę, ja oczywiście za nim. Stali do nas bokiem i byli tak rozbawieni, że nawet nas nie zauważyli. Blondyn go odepchnął, chciał to zrobić ponownie, ale Ro złapała go za ramię.
-Charlie co ty robisz?!
-Nie zbliżaj się do niej kurwa! -wyrwał się, ale tym razem stanęła na przeciwko niego.
-Uspokój się. On chciał tylko przeprosić.
Moja szczeka leżała w tym momencie na piasku.
Ona. Jest. Głupia?
Conor podszedł do mnie z łagodnym wyrazem twarzy, który chyba pierwszy raz widziałam i podrapał się po karku.
-No właśnie. Przepraszam Kate... Za to, że byłem dupkiem. Teraz jak na to patrzę... Wstyd mi. Przepraszam.
Stałam jak posąg i nie wiedziałam jak zareagować.
Oczywiście, że kłamał.
-Między nami okay? -dodał.
Nie okay. Jakie w ogóle okay?
Wczoraj jeszcze groził Rose!
-Em...
-On serio żałuję. -poparła go dziewczyna.
Przysięgam, ona jest ślepa i głupia.
-Tak, no, okay. -zbyłam go i spojrzałam na przyjaciółkę, która szeroko się uśmiechała.
-No to jest okay.
-W takim razie nie będę wam przeszkadzał. -Conor objął Rose ramieniem, a moje plecy potarł i odszedł.
-Co się tak gapicie? -wystrzeliła brwiami.
-Rose, kurwa, on ci groził a ty się z nim śmiejesz?! -wybuchł blondyn.
-Jakie groził? Podszedł do mnie żeby zapytać o A.K. Na prawdę był miły.
-Tak? Bo jeszcze wczoraj był gotów pobić Kate, a potem zagroził tobie.
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę patrząc na piasek.
Złapałam się za łokcie i ze spuszczona głową czekałam na jej reakcje, która była mało istotna, bo w mojej głowie był Charlie. W sumie Charlie i ona.
-Nie wien. I tak pewnie więcej go nie zobaczę, więc jest mi to obojętne. Ściemnia się, idziemy do jakiegoś baru?
-Ja chyba wrócę do domu, źle się czuję. -powiedziałam z nadal spuszczoną głową, bo gdybym na nią spojrzała od razu wiedziałaby, że kłamię.
-Wszystko okay?
-Tak, to tylko głowa. -spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam. Ro przytuliła mnie mówiąc że zadzwoni rano, oczywiście jeżeli wróci do domu.
*ROSE*
A.K. odeszła, a Charlie uważnie mi się przyglądał. Widzę, że coś się stało.
-Wszystko z tobą okay? -podrapał się po karku, przekręciłam oczami, bo oboje przesadzają, Conor był na prawdę miły.
-Tak, no leć za nią. -uśmiechnęłam się, co odwzajemnił i pobiegł za nią.
Ona zasługuje na niego.
Odwróciłam się do Devriesa, który siedział na piasku ze spuszczoną głową.
Czyżby zazdrosny?
Jakoś przez tego Conora poprawił mi się humor.
Podeszłam do niego tanecznym krokiem, zabrałam jego ręce z kolan i usiadłam na nim, przez co musiał wyprostować nogi.
-Czego on od ciebie chciał? -położył dłonie na moich udach.
-Chciał przeprosić A.K. to nic... To co? Idziemy na imprezę? -spytałam, a ja jego mina złagodniała.
-Myślałem, że nie lubisz tańczyć? -uniósł prawy kącik ust.
-Lubię wypić. -założyłam ręce na jego szyję. -To co? Idziemy?
-Jak sobie życzysz.
Wstaliśmy otrzepując się z piasku i ruszyliśmy w miejsce gdzie była impreza.
*CHARLIE*
-Zostań, porozmawiajmy. -zatrzymałem Avril stając przed nią.
Nawet na mnie nie spojrzała, położyła dłonie na moich bokach, próbując mnie przesunąć.
-Na prawdę nie chcę słuchać twoich żałosnych tłumaczeń. -spuściła głowę, niepotrzebnie, bo przez różnice wzrostu jej nie wiedzę.
-Ona...
-Nieważne Charlie, nie chcę wiedzieć. Możesz mnie przepuścić? Źle się czuję.
-Odwiozę cię. -oznajmiłem i poszedłem za nią, bo prawie biegła do tego samochodu.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, a jak zerkałem co chwilę, żeby chociaż złapać kontakt wzrokowy, widziałem tylko jej włosy, bo była odwrócona do szyby.
W końcu zatrzymałem się pod jej domem i razem wsiedliśmy z auta.
-Powinieneś jechać, jest już późno.
-Tak wiem. Odprowadzę cię pod drzwi.
Nic nie odpowiedziała, odszukała klucze w torebce, wpisała kod do bramy a potem poszliśmy pod drzwi.
-To... Cześć. -otworzyła drzwi, weszła do domu, w ostatniej chwili udało mi się je przytrzymać za nim zostały zamknięte.
-Poczekaj. -poprosiłem.
Powoli je otworzyła, założyła ręce na piersi i wpatrzona w moje buty czekała aż zacznę.
Nie bardzo wiedziałem z czego mam się tłumaczyć, bo dla mnie to wszystko było absurdalne.
-Nic nie czuję do Rose. To moja przyjaciółka, tylko tyle.
Odpowiedziała mi ciszą.
Złapałem jej podbródek i uniosłem by na mnie spojrzała.
Miała tak cholernie smutne oczy, które odważnie się we mnie wpatrywały. Z jakiegoś powodu, w moim gardle zebrała się wielka gula i już nie miałem siły nic powiedzieć.
-Chciałabym być dla ciebie tak samo ważna jak Rose. Żebyś tak samo na mnie patrzył. Mieliśmy zły początek i może... Źle trafiliśmy? Nie chcę robić niczego na siłę dlatego... -na chwilę spuściła wzrok, a ja modliłem się żeby tego nie powiedziała, znów spojrzała na mnie. -Myślę, że do siebie nie pasujemy i ...kurwa ja wiem, że do siebie nie pasujemy. To się nie mogło udać i... Tak. Tak myślę. -cały czas patrzyłem na jej oczy, które przewracały się z prawej, na lewą, górę i dół.
-Ja... Myślę.... Pasujesz do mnie idealnie. -wydusiłem. -Tak uważam.-wyprostowałem się i powiedziałem już pewniej.
Usmiechęła się do mnie smutno i zamrugała kilka razy.
-Nie dam rady sprawić, że zapomnisz o Rosalie. Nasza przygoda się skończyła, Charlie. -odwróciła się i weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do auta.
Było już całkowicie ciemno, a ja bez celu patrzyłem na jej dom. Po kilku minutach wyszła na balkon, miała na sobie krótkie spodenki i sportowy top, a włosy związane w kucyka. Zapaliła papierosa i siadłam opierając czoło o barierkę.
Dlaczego ona pali? Jest taka piękna, a sama siebie niszczy.
Jest za bardzo skomplikowana.
Jestem pewien, że Rose to już przeszłość, w sumie nawet nie wiem czy coś w ogóle do niej czułem, bo... Zrobiłem dla niej tyle złego, byliśmy przyjaciółmi, a ja odwróciłem się od niej, poniżałem i teraz nawet nie odważyłbym się spojrzeć na nią w ten sposób.
A Avril, nie wiem, faktycznie wszystko wydarzyło się bardzo szybko, ale wiedziałem już jaka jest po nocy spędzonej z nią w szpitalu przy łóżku Willa.
Nie jest zbuntowaną A.K., tylko miłą i kochaną Avril. Może trochę za bardzo zazdrosną, ale nadal kochaną. Dba o ludzi, na których jej zależy.
Nie wiem czy mówiąc, że do siebie nie pasujemy miała na myśli to, że to ja do niej nie pasuję.
Gdy skończyła papierosa weszła do domu, a ja odjechałem.
***
*LEO*
-Rosie, może już starczy? -chciałem zabrać jej piwo, ale złapała butelkę dwoma dłońmi.
Od prawie dwóch godzin siedzimy na plaży, pełnej pijanych studentów.
Rose znów się upiła i nie ma z nią rozmowy, ciągle się śmieje i sypie we mnie piaskiem jakby to było zabawne. Po dziesiątym razie przestałem jej zwracać uwagę i po prostu staram się ją przekonać, żebyśmy poszli do mnie.
Nawet nie ma mowy, że zaprowadzę ją w tym stanie do domu. Susan by mnie zabiła.
-Słyszysz? Jesteś już zmęczona.
I najebana.
Dziewczyna ciągle patrzyła na ludzi, którzy tańczyli na drewnianych deskach pod dachem, wyglądało to jak wiejska impreza, ale kto by się przejmował skoro jest alkohol.
Chyba już etap szczęścia się skończył i coś czuję, że niedługo zaśnie.
-Chodź skarbie. -wstałem i złapałem ją za ramiona by pomóc jej się utrzymać na nogach. Powoli wstała upuszczając butelkę na piasek i szybko objałem ją w pasie. Ledwo stała na nogach. -Przecież wiesz, że masz słabą głowę. -postawiłem ją prosto, by dobrze złapać.
Powrót będzie ciężki.
-Nie dam rady iść. -dosłownie opadła na moją klatkę piersiową. Przeszedł mnie dreszcze, bo... Jej ciało jest takie malutkie w porównaniu do mojego, jest taka piękna i delikatna.
-Zabiorę cię do siebie.
-Po prostu... Mogę tu zostać? -wymamrotała. Musiałem ją przytulić żeby nie przyszło jej do głowy z powrotem usiąść.
Pierdolenie... Ja po prostu chciałem ją przytulić, nawet jeżeli była pijana i prawdopodobnie na trzeźwo by mnie odepchnęła.
-Chcesz spać na plaży? -zacząłem ją prowadzić.
-Mhm.
-Mewy cię zjedzą.
-Mewy nie jedzą ludzi.
-Chcesz się przekonać?
-Tak, możesz mnie tu zostawić. -mimo to nadal ciągnęła za sobą nogi.
-I o kogo ja bym się martwił?-zaśmiałem się.
-Tak jak zawsze, o siebie.
Zabolało. Cholernie zabolało.
Już się zamknąłem, przytuliłem ją mocniej do swojego boku i szliśmy dalej.
Półgodziny później byliśmy pod moim domem. Rose była ledwo przytomna, a ja zacząłem się martwić jak wprowadzę ją do domu, mama chyba by mnie zabiła, że pozwoliłem Rose pić.
Cholerny telefon.
Poczułem wibracje i zastanawiałem się kto jest takim idiotą, że dzwoni do mnie o tej porze.
Will.
Posadziłem blondynkę na krawężniku.
-Leo, zimno mi.
Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem chcąc przekazać jej jak najwięcej ciepła. Nie odpowiadało jej to, bo wskoczyła na moje kolana i wtuliła w klatkę piersiową.
Uśmiechnąłem się, bo uwielbiam to uczucie, gdy ona się do mnie przytula, a ja nie potrzebuje niczego więcej.
Telefon przestał dzwonić, a ja sobie przypomniałem że powinienem odebrać.
Nic wielkiego się nie stało, bo znów zaczął dzwonić.
Odebrałem po pierwszym sygnale.
-Tak?-odezwałem się i potarłem policzkiem czubek głowy Rose.
-Gdzie jest kurwa Rose, czy ty wiesz która jest godzina?!
A mogło być tak pięknie.
-Jesteśmy pod moim domem, raczej nie wróci na...
-Pojebało cię? Nawet nie ma mowy. Daj mi ją do telefonu.
Spojrzałem na Rose, która poza oddychaniem nie dawała żadnych oznak życia.
Westchnąłem szybko myśląc co mam mu powiedzieć i stwierdziłem, że nie ma sensu kłamać.
-Wypiła trochę. Z rana odprowadzę ją do domu.
-Powiedziałem, że nie ma takiej opcji. Zaraz po nią przyjdę.
-Wyluzuj, przecież spędziła u mnie nie jedną noc.
-Będę za pięć minut. -oznajmił i rozłączył się.
Co za chuj.
-Kto dzwonił?
-Will, przyjdzie po ciebie.- przycisnąłem jej głowę do mojej klatki piersiowej. Wplatałem palce w jej włosy i delikatnie masowałem skórę jej głowy. Zawsze to lubiła.
-Nie chcę nigdzie iść.
-Ja też nie chcę żebyś szła.
-Więc dlaczego mi na to pozwalasz?
Wziąłem głęboki oddech, nie sądziłem, że nasza rozmowa akurat w tym momencie, gdy Rose jest pijana, zejdzie na ten temat.
-Obiecuję, że już więcej ci na to nie pozwolę.
-Nie wierzę ci Leo.
Poczułem uścisk w klatce piersiowej.
Nie lubię tych tematów, wolałbym zacząć wszystko od początku, jakby nigdy nic się nie stało.
Jedyne co zrobiłem to pocałowałem ją w głowę.
Zobaczyłem Willa, który próbował iść szybko, ale widać było, że chwieje się na boki.
Powoli wstałem podnosząc na nogi Rose.
-Nie mogłeś po prostu pilnować żeby nie piła i odprowadzić ją do domu? -od razu rzucił się do mnie.
-Dobrze się czujesz? -spytałem, bo nie wyglądał najlepiej.
-Daj ją. -załapał Rose za ramiona.
-Will, nie dam rady nigdzie iść.
-Idziemy do domu.
-Odprowadzę was.
-Dzięki, dość zrobiłeś. -odepchnął mnie i przyciągnął bliżej blondynkę.
-Jaki ty masz do mnie problem?
-Nie bądź śmieszny. Znów próbujesz wkręcić w to Rose.
-W co?! Tylko spędzamy ze sobą czas!
-Ona znów się zakocha, a potem znów będzie przez ciebie cierpieć! Nie pozwolę na to. Chodź Rosie.
Gdy zobaczył że ledwo trzyma się na nogach, wziął ją na ręce.
-Nie dasz rady jej zanieść!
-Spierdalaj. -odwrócił się i powoli zaczął iść wzdłuż ulicy.
***************
Siemson!
Jak życie?
ja jestem chora, super.
Jak się podobał rozdział?
Ogólnie to...SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!!!
DUŻO SZCZĘŚCIA ITD, ŻEBY ROK 2017 BYŁ LEPSZY OD 2016, ŻEBY W KOŃCU UDAŁO WAM SIĘ RUSZYĆ DUPE SPRZED KOMPUTERA I COŚ ZROBIĆ, A NIE MYŚLEĆ, ŻE ŚWIAT JEST DO DUPY, BO NIE JEST, JEST PIĘKNY TYLKO TRZEBA Z NIEGO SKORZYSTAĆ. ŻYCZĘ WAM WIELKIEJ MIŁOŚCI, WSPANIAŁYCH PRZYJACIÓŁ I RODZINY, KTÓRA WAS DOCENI, A WY JĄ. NOOO NAJLEPSZEGO!!
Wiecie co? Tak se ogarnęłam, że zjebałam ten 2016, nic nie zrobiłam i żałuję, bo jestem młoda i taki rok to dla mnie szmat czasu.
ale obiecuję poprawę! i wy też musicie!
piszcie mi w komentarzach, co u was się działo w tym roku!
-Kate xx