sobota, 31 grudnia 2016

44.

Zadzwoniłem dzwonkiem przy bramie i czekałem, aż odbierze. Chyba spała na pewno spała, bo dzwoniłem pięć razy.
-Czy to złodziej? -spytała zaspanym głosem.
-Który złodziej dzwoni domofonem?
-Kulturalny? Charlie wiesz która jest godzina?
-Późna, muszę ci coś powiedzieć.
-Serio? Teraz?
-To ważne.
Otworzyła mi bramkę, a ja szybko ją otworzyłem i równie szybko znalazłem się pod jej drzwiami, które otworzyła.
Była owinięta puchatym kocem, całkowicie bez makijażu, a jej wielkie piwne oczy były mocno zaspane.
Stanąłem przed nią poważny jak nigdy, bo tak, stresowałem się jak cholera.
Uniosła brwi, a ja przypomniałem sobie, że po coś tu jestem.
-Lubię cię. -oznajmiłem szybko i tak, to było chujowe.
Jej brwi powoli opadły.
-Powiedz coś, bo to żenujące.
-Masz ochotę na jabłecznik? -owinęła się jeszcze bardziej kocem, a ja wiedziałem, że skoro dzieli się ze mną ciastem to nie jest byle co.
Przytaknąłem i weszliśmy do środka.
Jedliśmy w tej krępującej ciszy, siedząc obok siebie na ziemi w kuchni i opieraliśmy się plecami o blat.
Odłożyliśmy talerzyki na bok i nadal się nie odzywaliśmy.
Było już po drugiej, a ja nawet nie czułem zmęczenia, spojrzałem na Avril, która bawiła się szwem koca.
Czułem się nieswojo. Nie wiedziałem na czym stoję. Jakby miała zaraz powiedzieć: "Charlie fajnie, że mnie lubisz, ale nie".
Co ja bym wtedy zrobił? Chyba tak jak Leondre, próbowałbym dalej. Teraz już go rozumiem.
-Mam sobie pójść? -spytałem w końcu i dopiero wtedy na mnie spojrzała.
-A chcesz sobie pójść? -szepnęła, odwracając się do mnie i kładąc brodę na skulonych kolanach.
-Chce zostać. -zbliżyłem się do jej ust i delikatnie je musnąłem, miałem małą nadzieję, że odwzajemni pocałunek, ale na tym się skończyło.
Nie wiem o co chodzi.
Pozwala zostać mi u siebie na noc, ale jakby byłbym jej obojętny. Oczywiście nie sądzę, że jak zostajesz u kogoś na noc to jest bóg wie jakie zarzeczenie, ale no kurwa.
Po chwili wstała i owinięta od ramion do stóp kocem poszła na górę po drodze gasząc wszystkie światła.
Jej pokój był prawie idealnie czysty, tylko łóżko było zawalone tysiącem poduszek i kołdrą.
W czasie gdy poprawiała poduszki, rozebrałem się do bokserek, a ubrania położyłem na małej fioletowej kanapie.
Dziewczyna siedziała już pod kołdrą i patrzyła na każdy mój ruch, aż w końcu położyłem się obok niej.
Na początku leżałem patrząc się w sufit, podczas gdy ona była do mnie byłem. Widać było tylko jej długie fale i lewą rękę, którą położyła na kołdrze.
Taka mała, kula ciepła, bo czułem jakie ciepło od niej bije.
Kurwa, jak mam obok niej zasnąć?
Przewróciłem się na bok, od razu przykrywając nogą jej zgrane nóżki i otulając szczelnie jej talie.
Może to dziwne, ale od razu ją powąchałem i...pachniała tak dobrze.
Pocałowałem czubek jej głowy, a potem wsadziłem nos w jej włosy, stwierdzając, że to będzie idealna pozycja do spania.
Jej małe ciało przy mojej piersi, pasowało idealnie.
-Wiesz co Charlie? Też cię lubię.
To jest głupie, bo nagle zaczęło robić mi się gorąco.
Ona mnie lubi. Co oznacza lubi tak jak ja ją lubię i cholera... Ja ją lubię bardzo.
Złapała mają dłoń i wplotła palce między moje.
Pocałowałem jej włosy i poszedłem spać.
*ROSE*
Obudziłam się, bo słońce świeciło mi prosto w twarz. Od razu wiedziałam, że do moich pleców przytula się Leondre.
Trochę się pomęczyłam za nim udało mi odwrócić do niego przodem. Przytuliłam się jego rękoma, wyjęłam jedną nogę, bo było mi trochę za gorąco, i położyłam na jego boku, nos wtuliłam w jego koszulkę i kurde było mi tak wygodnie.
-Czy ty właśnie wytarłaś nos w moją koszulkę? -usłyszałam zachrypnięty głos.
Fuck, widział to. Nie to, że NIE wytarłam nosa o jego koszulkę, tylko to, że się do niego przytuliłam.
-Leondre, nie.
-Jesteś obrzydliwa. -cicho się zaśmiał.
-Nie wytarłam nosa o twoją koszulkę.-powiedziałam oburzona i chciałam się odsunąć, ale mnie przetrzymał.
-Żartowałem.-położył jedną dłoń na mojej głowie i zaczął delikatnie masować koniuszkami palców.
Oh błagam, to jest tak cholernie przyjemne. 



Podniosłam głowę do góry żeby sprawdzić czy wygląda tak samo słodko po spaniu jak kiedyś.
Cholera. Wygląda.
Włosy w nieładzie, a gdy otworzył oczy, były takie zaspane.
Spuściłam głowę, bo to by było dziwne gdybym się tak na niego gapiła.
-Onieśmieliłem cię? -spytał, a ja mam całkowitą pewność, że miał na ustach uśmiech, który wręcz rozrywał jego twarz.
Ja- Rose cienkiej riposty:
-Twój oddech.-prychnęłam.-Jesteś niemiły.
Nie chce się przytulać to nie.
Chciałam przez niego przejść  udało mi się wygramolić, ale gdy siedziałam na nim, przytrzymał moje biodra.
Siedziałam na nim okrakiem i patrzyłam na jego zaspane oczy skupiając się na tym jak kciukami gładzi moją skórę. Gdy przestał i położył je na moich kościach biodrowych, mogłam skupić się na jego wzroku, który przenikał mnie na wylot.
Czułam się dziwnie speszona jakby mógł odczytać wszystkie moje myśli, a tego na pewno bym nie chciała.
Powoli oderwał plecy od łóżka i usiadł. Nasze klatki piersiowe dzieliła tak mała odległość, że gdy oddychałam, dotykaliśmy się.
Jego dłonie były u dołu moich pleców, a moje na jego ramionach.
W pewnym momencie zaczął ledwo zauważalnie zbliżać swoją twarz, a ja nie mogłam poruszyć nawet palcem. Zamknęłam powieki i poczułam jego oddech w okolicy ust.
-Kocham cię Rosie. -szepnął za nim... Ktoś otworzył drzwi. Kilka sekund później otworzyłam oczy.
-Hej Will. -przywitałam się lekko speszona.
Stał i patrzył na nas obojętnie, a potem wyszedł.
Jest na mnie zły.
Zeszłam z jego kolan i sięgnęłam po telefon.
-Dziewiąta.-oznajmiam i sprawdziłam SMSa od A.K.
"Dziś zakupy?"
Szybko odpisałam twierdząco i odwróciłam się do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał.
-Mam plany na wieczór, ale w sumie możemy spędzić razem cały dzień. -zaproponował.
Atmosfera po wejściu Willa była lekko niekomfortowa.
-Idę z Kate na zakupy, więc...
-A.K. nie będzie z Charliem? -zaśmiał się.
-Dlaczego?
-Myślę, że całą noc się pieprzyli, więc nie wiem, może spędzał trochę czasu normalnie?-położył się za moimi plecami i objął ręką moją talie.
-O matko! Był u niej na noc? -odwróciłam się do niego.
A.K. i Charlie? Mówiła, że to była jednorazowa sytuacja!
-No dwa razy. -powiedział jakby to było nic, a przecież to było COŚ!!!
-Dlaczego ja nic nie wiem?! Spali ze sobą?
-Na 100 procent.-zaśmiał się, a ja umarłam.
Położyłam się plecami na nim i wystawiłam język za dolną wargę.
-O. Mój. Boże. I ja nic nie wiem.
-Nawet ja wiem więcej.
O kurde. Chyba byłam tym bardziej podekscytowana od A.K. moi przyjaciele spali ze sobą trzy razy. Trzy razy!!!
Co jeśli się nie zabezpieczyli? Co jeśli Conor zabije Charliego? Co jeśli będą ze sobą?!
-Kurwa.
-Nie przeklinaj. -założył włosy za moje ucho.
-Ej. -szybko usiadłam. -To co? Wieczorem?
-Mogę jeszcze na chwilę zostać? -podparł się na łokciach.
-Muszę się ogarnąć... Napisz mi o której i gdzie. Zostały ci dwa dni. -spoważniałam, bo... To wszystko, to za dużo. Spędziliśmy ze sobą noc, tylko się przytulaliśmy, ale to było dość... Intymne.
Leondre ubrał się we wczorajsze ciuchy i staną na przeciwko mnie.
-Napisze. -pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Okay.
Napisz.
Wzięłam ciuchy i poszłam się się umyć i pomalować. Zajęło mi to ponad godzinę, bo niestety trzeba było umyć włosy. 



Wzięłam już spakowaną torebkę, bo A.K. napisała, że już jedzie do galerii, i zeszłam na dół.
Will nawet na mnie nie spojrzał, bo przecież ten mecz, który oglądał kilka dni temu był taki ciekawy.
-Jak minął ci wczorajszy dzień? -usiadłam obok, próbując nawiązać konwersację.
-A.K. ci nie mówiła? -spytał nawet na mnie nie patrząc.
Jest na mnie zły za Devriesa, ale nie ma o co. Zgodziłam się na te "pięć dni", żeby po wszystkim dał mi spokój.
Taki jest plan.
-Byłeś z Kate?
-I Charliem. Idziesz gdzieś? -odwrócił głowę w moją stronę, a ja zauważyłam, że jego głowa jest ciemniejsza, co oznacza, że jego loki wracają.
-Na zakupy z A.
-Sama tam jedziesz?
-Em.. Tak? -zmarszczyłam brwi.
-Zawiozę cię. -odepchnął się od kanapy.
-Nie możesz prowadzić. Doskonale o tym wiesz.
-Nie jestem pieprzonym dzieckiem! -wrzasnął, aż się zatrzęsłam.
-Pojadę autobusem. -wstałam, aby jak najszybciej wyjść już z domu.
-Wykluczone Rose.
-O co chodzi Will?
-Nic, po prostu... Zawiozę cię. -przeszedł obok mnie i poszedł na górę się ubrać.
Pf jasne.
Szybko założyłam byty i jeszcze szybciej wyszłam na autobus.
Za wszelką cenę próbuje udawać, że nic się nie stało, a przecież to normalne, że nie ma dawnej formy. Nikt nie oczekiwał, że od razu wróci do imprez i ruchania Włoszech.
Matko. Nigdy tego nie zapomnę.
Pół godziny później byłam już w galerii idąc w stronę A.K., która jadła już pewnie siódmy zestaw.
-Hej, hej. -pocałowałam ją w policzek i usiadłam naprzeciwko.
-Siema. Nie zjesz nic?
-Nie jestem głodna, ale nie o tym... Kurde spałaś z Charliem trzy razy, a ja wiem o dwóch? -krzyknęłam szeptem, bo jednak to miejsce publiczne.
Dziewczyna prawie zakrztusiła się jedzeniem i wytrzeczyła na mnie oczy.
-Dwa.-poprawiła mnie.-Skąd wiesz?
-Ptaszki wyćwierkały. -zaśmiałam się. -Był u ciebie na noc? Co z Conorem? I czy WY JESTEŚCIE RAZEM?
-Nie, oczywiście, że nie.-powiedziała już obojętnie, biorąc kolejnego gryza.
-Nie jesteście razem, czy nie, nie był u ciebie w nocy?
-Był, powiedział, że mnie lubi i tyle. Nie rozmawiajmy o tym. Jak było z tym dupkiem?
-Dziwne. Nie wiem.
-Yhym. -spojrzała na mnie spod powiek.
-Serio mówię. -spojrzałam na nią oburzona, a jej sukowato-podejrzliwy wzrok był wkurzający.-Nie podobało mi się na prawdę! A.K. nienawidzę cię.
-Ale ja nic nie mówię. -wzruszyła ramionami, ale ja wiedziałam co ona sobie myśli.
-Nie rozmawiajmy o tym.
-Dobra, muszę kupić czarne spodnie, może jakąś sukienkę? I bieliznę. Fajną bieliznę  -poruszyła brwiami.
-Ej Charlie serio jest takim napaleńcem? -spytałam ciekawa, bo serio z ich trójki :Willa, Leo i Charliego, on wydawał się najmniej "napalony".
-Myślałam, że chodzi mu tylko o seks, ale wczoraj niczego nie próbował, tylko się przytulaliśmy i to było fajne, a tak to... O KURWA. -spojrzała na punkt za mną, odwróciłam się ale tam nic nie było.
-Co?
-To ja jestem tą napaloną. -Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
-Czemu mnie to nie dziwi? -zaśmiałam się, gdy ona nadal była poważna.
-Serio. Za pierwszym razem to było z obojga stron, a za drugim bezwstydnie dobrałam się mu do spodni. Jestem kurwa oburzona. -wytłumaczyła, a ja prawie sikałam ze śmiechu.
Pierwszy raz byłam z koleżanką na zakupach i było fajnie. Szczerze.
A.K. wybierała mi ciuchy, mówiła w czym mi dobrze w czym nie i kupiłam tyle rzeczy że ledwo je niosłam. A ta myśl, że sama zarobiłam na to wszystko- bezcenna.
Dostałam SMSa od Devriesa, że przyjdzie po mnie o dziewiętnastej, więc spokojnie zjadłam, przebrałam się i nawet pomalowałam paznokcie. 



Chciałam spytać Willa czy pomóc mu się umyć, w sensie robi to sam, ale ja siedzę na muszli klozetowej w razie gdyby zemdlał. Idiota bierze gorące prysznice, po których czuję się źle, ale co z tego. Już spał, więc zeszłam na dół, zjadłam jabłko i przyszedł Devries. Chciał mnie przytulić, ale po prostu przeszłam obok niego.
-To gdzie idziemy? -spytałam, gdy szliśmy w stronę plaży, oczywiście na nią szliśmy, ale moje pytanie dotyczyło bardziej tego po co na nią idziemy.
-Święto miasta, na plaży są chyba jakieś fajne rzeczy, a potem impreza.
Przytaknęłam i po dwudziestu minutach zeszliśmy po drewnianych, mało stabilnych schodach na plaże. Zdziwiłam się widząc na dole Charliego i Avril.



 Wyglądali przeuroczo, przysięgam.
Przytulał ją ramieniem do swojego boku, a ona wyglądała przy nim jak wkurwiony skrzat, jej mina suki+jakieś metr pięćdziesiąt pięć.
Uśmiechnęłam się, bo na prawdę miło się patrzyło.
-Cześć, nie wiedziałam, że będzie nas więcej. -spojrzałam na nich, a potem Devriesa.
-Tak, ja tez. -A.K. uśmiechnęła się sztucznie.
-No weźcie, będzie fajnie. -blondyn potrząsnął dziewczyną.
Zaczęliśmy iść wzdłuż plaży na której było mnóstwo osób. Pokazy połykaczy ognia, gry w piłkę nożną, siatkówkę plażową, przeróżne atrakcje dla dzieci.
Dwójka po mojej lewej śmiała się i rozmawiała, podczas gdy ja i Leo trwaliśmy w krępującej ciszy.
Źle mi z tym było, bo na prawdę fajnie mieć "kogoś", trzymać się za ręce, a gdy masz obok siebie Avril i Charliego chcesz tego jeszcze bardziej, nieważne kogo, aby kogoś.
Czy ten idiota na prawdę zapomniał jak to jest mieć dziewczynę?
Nie jesteśmy razem, ale z tego co zauważyłam to tak mnie traktował przez ostatnie trzy dni i nagle mu się odechciało.
-Będziemy tak... -zaczęłam, ale zauważyłam Jeremiego ze znajomymi, który szedł w naszym kierunku. Gdy nas zobaczył szeroko się uśmiechnął i zaczął iść do nas szybkim krokiem, w sumie to do mnie, bo wpadł na mnie, przytulił i podniósł do góry.
-Hej perła. -zaśmiał mi się do ucha i błagam... Jest taki uroczy. Lubię go bardziej jak rzadziej się widujemy.
-Cześć. -również się zaśmiałam i postawił mnie na ziemię.
Od razu poczułam rękę Devriesa na mojej talii.
-Co zazdrosny? -Jeremy uderzył go pięścią w ramię.
-Co tam słychać?
-Aaa dobrze. -spojrzał na A.K.-Jeremy.-wyciągnął dłoń w jej stronę.
-Kate. -uśmiechnęła się słodko i uścisnęła jego dłoń.
-W porządku. -wrócił do mnie. -A u ciebie? Może się jakoś spotkamy?
-Jasne.
-Musimy już iść. -przerwał nam Devries i przyciągnął mnie do swojego boku.
-A no... To cześć. -powiedział, gdy ja już byłam ciągnięta do przodu.
-Ej Ro, co to za ciacho? -spytała A.K.,a gdy na nią spojrzałam puściła mi oczko.
-Uczyłam się kiedyś z nim. Przystojny koszykarz, dobrze wychowany, zabawny...
-Ta, chodźmy na jakieś lody czy coś. -burknął brunet, a para zaśmiała się.
Zatrzymaliśmy się przy jakieś budce z lodami dookoła, której były rozstawione stoliki.
Z A.K. zajęliśmy stolik, a chłopcy poszli po jakieś desery.
Przynieśli wielkie lody, a ja już wiedziałam, że to jest to co chcę jeść do końca życia. Wyglądały przesmacznie, przysięgam.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się i przejęłam deser od bruneta.
-Ej, ja nie lubię czekoladowej polewy.
-Jak można nie lubić czekolady?-uniosłam brwi biorąc pierwszą łyżeczkę do buzi.
Charlie zabrał od niej wafelek i zaczął zlizywać polewę.
Patrzyła na niego uważnie, pewnie dlatego żeby zobaczyć czy nie je za dużo.
Wyglądało to uroczo, gdy jej go oddał, a ona zadowolona jak dziecko zaczęła go jeść.
-To jak tam minęła noc? -zaśmiał się Devries.
A.K. uniosła na niego swój groźny wzrok, nie powinien o to pytać.
-A wasza? -uniosła brwi i chyba ją zabiję. Zrobiłam się pewnie czerwona jak burak, bo Charlie spojrzał na mnie rozbawiony.
-Było dobrze, dzięki. -brunet objął mnie i przyciągnął do swojego boku.
Niby nic nie było, ale wiadomo co oni sobie myślą.
Nie miałam ochoty rozmawiać, więc kontynuowałam jedzenie.
Skończyłam pierwsza i oparłam się o bok Devriesa, byłam pewna, że się uśmiechnął.
*KATE*
Spojrzałam na Devriesa i Ro, którzy siedzieli wtuleni i odechciało mi się jeść.
Ona tak mu się daje.
-Masz taki sprawny język. - szepnął blondyn, gdy jadłam lody. Zaśmiałam się i musnęłam jego usta.
Miałam nadzieję, że spędzimy dzień razem, SAMI, ale niestety.
Miał kontynuować pocałunek, ale właśnie dostał SMSa.
Zabrał rękę z moich ramion, a gdy go przeczytał, uśmiechnął się do siebie.
Co do chuja.
Założyłam nogę na nogę i przyglądałam się mu. Uśmiechnięty od ucha do ucha odpisał, a potem zjadł wafelek od loda.
Oczywiście dostał odpowiedź i z takim samym uśmiechem odpisał.
Zrobiło mi się gorąco i kurwa... Co on robi? Jeżeli to jakaś dziewczyna to...
-Kto to był? -spytałam niby obojętnie, wpatrując się w jakiś punt za Rose i kończąc mojego loda
-Co? Nikt, tak sobie...
-Nikt? -spojrzałam na niego.-Kto to był? -powtórzyłam.
-Spokojnie...-chciał mnie objąć, ale odsunęłam się na koniec ławki. -Boże... Kate. -przewrócił oczami.
-Nie odzywaj się do mnie. -burknęła. Usłyszałam śmiech Devriesa, którego spiorunowałam wzrokiem.
-Kochanie... -przysunął się i jedną ręką objął moje ramiona, a drugą położył na moje udo.
Mimo, że chciałam się uśmiechnąć, nie zrobiłam tego, ko kurwa... Jestem w stu procentach pewna, że pisał z jakąś dziewczyną.
-Kto to był?
-Moja kochanka. -westchnął i wyglądał na poważnie.
-Ta śliczna blondynka? -spytał Devries.
-Tak, dokładnie ta.
Zmarszczyłam brwi.
-Zostaw mnie. -zaczęłam odpychać jego łapy, ale on z łobuzerskim uśmiechem na mordzie znów mnie objął. -Charlie nie wkurwiaj mnie!
-Oh nie złość się. Żartowałem przecież. -przesunął nosem po mojej szyi, a na końcu delikatnie pocałował.
Pf. Siedziałam z założonymi rękoma i ani drgnęłam.
-Wiecie co? My sobie pójdziemy. -Rose nagle wstała i pociągnęła zaskoczonego Devriesa w stronę plaży.
Dzięki Ro.
-Eh, myślisz, że mając ciebie potrzebna mi jakaś inna?
Dobra, to było dobre posunięcie z jego strony, ale jak on może mówić takie rzeczy po tak krótkim czasie? -Dobra. Możesz sprawdzić moje wiadomości. -westchnął i podał mi go.
Wiem, że nie powinnam... W sumie czemu nie.
Weszłam na facebooka, ale tam miał na prawdę mało wiadomości, głównie od rodziny, więc postanowiłam poszukać w SMSach.
Ostatnia wiadomość była od... Rose.
"Zostawimy was samym, bo A.K. zaraz zabiję swoim wzrokiem Devriesa"
Spojrzałam na blondyna, który chyba był dumny z tego, że jestem zazdrosna.
Przejrzałam resztę ich wiadomości i było ich na prawdę dużo.
Mówił, że Ro mu się podoba.
Wiadomości w sumie były niewinne, w większości żartowali, ale kurde... On całymi dniami pisze z dziewczyną, która mu się podobała... Lub nadal podoba.
Zablokowałam telefon i odłożyłam na stolik.
-Zadowolona?
-Nie, ciągle piszesz z Ro. -burknęłam.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taka zazdrośnica. -pocałował mój policzek. -Ej no jesteś na mnie zła?-spojrzał na mnie rozbawiony.
-Nie jestem.
-No ale za co?! Nic nie zrobiłem.
-Ta.
-Avril.
-Nie mów do mnie Avril.
-Słońce...
- Nie mów tak do mnie.
-To jak mam mówić?
-Charlie piszesz z Ro.-spojrzałam na niego z wyrzutami.
-Noi? To moja przyjaciółka.
-Nadal coś do niej czujesz?
Chłopak zabrał ze mnie ręce i spuścił głowę.
Czyli jednak.
-Wiesz co? Jesteś zwykłym gnojkiem.
Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwoniący telefon.
-Czego? -warknął i zmierzwił dłonią włosy. -Mów o co chodzi? -przekręcił oczami, a potem podał mi telefon.
Na wyświetlaczu było imię Devriesa.
Nie mam ochoty rozmawiać, tym bardziej z nim.
Chociaż szkoda mi go po tym co robi mu Charlie. Kocha się w "jego" Rose.
-Co chcesz?
-Możesz mi kurwa powiedzieć co twój były chce od Rose?!
-Cco? -zająkałam się, a serce stanęło mi w piersi.
-Nie wiem kurwa co. Ty mi powiedz.
-Ggdzie jesteście?
-Poszliśmy dalej... Co on od niej chce?!
-Idę do was.
Rozłączyłam się i szybko wstałam, zakładając torebkę na ramię.
-Co chciał?-spytał lekko zmieszany.
-Conor...nie wiem. Coś z Ro. -wytłumaczyłam niezgrabnie i zaczęłam iść w ich stronę.
Na prawdę się bałam. On jest nieobliczalny...
Charlie dobiegł do mnie i szliśmy ramię w ramię.
-Avril o co chodzi? -spytał podwyższonym tonem. Nie odpowiedziałam mu. -Avril, kurwa, on jej coś zrobił?!-szarpnął mnie za ramię, ale nadal szłam.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nie i będziecie żyli długo i szczęśliwie. -parsknęłam.
W końcu zobaczyłam Devriesa, który siedział na piasku, w ręku przewracał telefon, a wzrok miał wbity przed siebie. Śledząc jego wzrok, zauważyłam Ro, która śmiała się z Conorem.
-Co do kurwy? -spojrzałam na Charliego, który zmarszczył brwi, a potem z wkurwionym wyrazem twarzy zaczął iść w ich stronę, ja oczywiście za nim. Stali do nas bokiem i byli tak rozbawieni, że nawet nas nie zauważyli. Blondyn go odepchnął, chciał to zrobić ponownie, ale Ro złapała go za ramię.
-Charlie co ty robisz?!
-Nie zbliżaj się do niej kurwa! -wyrwał się, ale tym razem stanęła na przeciwko niego.
-Uspokój się. On chciał tylko przeprosić.
Moja szczeka leżała w tym momencie na piasku.
Ona. Jest. Głupia?
Conor podszedł do mnie z łagodnym wyrazem twarzy, który chyba pierwszy raz widziałam i podrapał się po karku.
-No właśnie. Przepraszam Kate... Za to, że byłem dupkiem. Teraz jak na to patrzę... Wstyd mi. Przepraszam.
Stałam jak posąg i nie wiedziałam jak zareagować.
Oczywiście, że kłamał.
-Między nami okay? -dodał.
Nie okay. Jakie w ogóle okay?
Wczoraj jeszcze groził Rose!
-Em...
-On serio żałuję. -poparła go dziewczyna.
Przysięgam, ona jest ślepa i głupia.
-Tak, no, okay. -zbyłam go i spojrzałam na przyjaciółkę, która szeroko się uśmiechała.
-No to jest okay.
-W takim razie nie będę wam przeszkadzał. -Conor objął Rose ramieniem, a moje plecy potarł i odszedł.
-Co się tak gapicie? -wystrzeliła brwiami.
-Rose, kurwa, on ci groził a ty się z nim śmiejesz?! -wybuchł blondyn.
-Jakie groził? Podszedł do mnie żeby zapytać o A.K. Na prawdę był miły.
-Tak? Bo jeszcze wczoraj był gotów pobić Kate, a potem zagroził tobie.
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę patrząc na piasek.
Złapałam się za łokcie i ze spuszczona głową czekałam na jej reakcje, która była mało istotna, bo w mojej głowie był Charlie. W sumie Charlie i ona.
-Nie wien. I tak pewnie więcej go nie zobaczę, więc jest mi to obojętne. Ściemnia się, idziemy do jakiegoś baru?
-Ja chyba wrócę do domu, źle się czuję. -powiedziałam z nadal spuszczoną głową, bo gdybym na nią spojrzała od razu wiedziałaby, że kłamię.
-Wszystko okay?
-Tak, to tylko głowa. -spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam. Ro przytuliła mnie mówiąc że zadzwoni rano, oczywiście jeżeli wróci do domu.
*ROSE*
A.K. odeszła, a Charlie uważnie mi się przyglądał. Widzę, że coś się stało.
-Wszystko z tobą okay? -podrapał się po karku, przekręciłam oczami, bo oboje przesadzają, Conor był na prawdę miły.
-Tak, no leć za nią. -uśmiechnęłam się, co odwzajemnił i pobiegł za nią.
Ona zasługuje na niego.
Odwróciłam się do Devriesa, który siedział na piasku ze spuszczoną głową.
Czyżby zazdrosny?
Jakoś przez tego Conora poprawił mi się humor.
Podeszłam do niego tanecznym krokiem, zabrałam jego ręce z kolan i usiadłam na nim, przez co musiał wyprostować nogi.
-Czego on od ciebie chciał? -położył dłonie na moich udach.
-Chciał przeprosić A.K. to nic... To co? Idziemy na imprezę? -spytałam, a ja jego mina złagodniała.
-Myślałem, że nie lubisz tańczyć? -uniósł prawy kącik ust.
-Lubię wypić. -założyłam ręce na jego szyję. -To co? Idziemy?
-Jak sobie życzysz.
Wstaliśmy otrzepując się z piasku i ruszyliśmy w miejsce gdzie była impreza.
*CHARLIE*
-Zostań, porozmawiajmy. -zatrzymałem Avril stając przed nią.
Nawet na mnie nie spojrzała, położyła dłonie na moich bokach, próbując mnie przesunąć.
-Na prawdę nie chcę słuchać twoich żałosnych tłumaczeń. -spuściła głowę, niepotrzebnie, bo przez różnice wzrostu jej nie wiedzę.
-Ona...
-Nieważne Charlie, nie chcę wiedzieć. Możesz mnie przepuścić? Źle się czuję.
-Odwiozę cię. -oznajmiłem i poszedłem za nią, bo prawie biegła do tego samochodu.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, a jak zerkałem co chwilę, żeby chociaż złapać kontakt wzrokowy, widziałem tylko jej włosy, bo była odwrócona do szyby.
W końcu zatrzymałem się pod jej domem i razem wsiedliśmy z auta.
-Powinieneś jechać, jest już późno.
-Tak wiem. Odprowadzę cię pod drzwi.
Nic nie odpowiedziała, odszukała klucze w torebce, wpisała kod do bramy a potem poszliśmy pod drzwi.
-To... Cześć. -otworzyła drzwi, weszła do domu, w ostatniej chwili udało mi się je przytrzymać za nim zostały zamknięte.
-Poczekaj. -poprosiłem.
Powoli je otworzyła, założyła ręce na piersi i wpatrzona w moje buty czekała aż zacznę.
Nie bardzo wiedziałem z czego mam się tłumaczyć, bo dla mnie to wszystko było absurdalne.
-Nic nie czuję do Rose. To moja przyjaciółka, tylko tyle.
Odpowiedziała mi ciszą.
Złapałem jej podbródek i uniosłem by na mnie spojrzała.
Miała tak cholernie smutne oczy, które odważnie się we mnie wpatrywały. Z jakiegoś powodu, w moim gardle zebrała się wielka gula i już nie miałem siły nic powiedzieć.
-Chciałabym być dla ciebie tak samo ważna jak Rose. Żebyś tak samo na mnie patrzył. Mieliśmy zły początek i może... Źle trafiliśmy? Nie chcę robić niczego na siłę dlatego... -na chwilę spuściła wzrok, a ja modliłem się żeby tego nie powiedziała, znów spojrzała na mnie. -Myślę, że do siebie nie pasujemy i ...kurwa ja wiem, że do siebie nie pasujemy. To się nie mogło udać i... Tak. Tak myślę. -cały czas patrzyłem na jej oczy, które przewracały się z prawej, na lewą, górę i dół.
-Ja... Myślę.... Pasujesz do mnie idealnie. -wydusiłem. -Tak uważam.-wyprostowałem się i powiedziałem już pewniej.
Usmiechęła się do mnie smutno i zamrugała kilka razy.
-Nie dam rady sprawić, że zapomnisz o Rosalie. Nasza przygoda się skończyła, Charlie. -odwróciła się i weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do auta.
Było już całkowicie ciemno, a ja bez celu patrzyłem na jej dom. Po kilku minutach wyszła na balkon, miała na sobie krótkie spodenki i sportowy top, a włosy związane w kucyka. Zapaliła papierosa i siadłam opierając czoło o barierkę.
Dlaczego ona pali? Jest taka piękna, a sama siebie niszczy.
Jest za bardzo skomplikowana.
Jestem pewien, że Rose to już przeszłość, w sumie nawet nie wiem czy coś w ogóle do niej czułem, bo... Zrobiłem dla niej tyle złego, byliśmy przyjaciółmi, a ja odwróciłem się od niej, poniżałem i teraz nawet nie odważyłbym się spojrzeć na nią w ten sposób.
A Avril, nie wiem, faktycznie wszystko wydarzyło się bardzo szybko, ale wiedziałem już jaka jest po nocy spędzonej z nią w szpitalu przy łóżku Willa.
Nie jest zbuntowaną A.K., tylko miłą i kochaną Avril. Może trochę za bardzo zazdrosną, ale nadal kochaną. Dba o ludzi, na których jej zależy.
Nie wiem czy mówiąc, że do siebie nie pasujemy miała na myśli to, że to ja do niej nie pasuję.
Gdy skończyła papierosa weszła do domu, a ja odjechałem.
***
*LEO*
-Rosie, może już starczy? -chciałem zabrać jej piwo, ale złapała butelkę dwoma dłońmi.
Od prawie dwóch godzin siedzimy na plaży, pełnej pijanych studentów.
Rose znów się upiła i nie ma z nią rozmowy, ciągle się śmieje i sypie we mnie piaskiem jakby to było zabawne. Po dziesiątym razie przestałem jej zwracać uwagę i po prostu staram się ją przekonać, żebyśmy poszli do mnie.
Nawet nie ma mowy, że zaprowadzę ją w tym stanie do domu. Susan by mnie zabiła.
-Słyszysz? Jesteś już zmęczona.
I najebana.
Dziewczyna ciągle patrzyła na ludzi, którzy tańczyli na drewnianych deskach pod dachem, wyglądało to jak wiejska impreza, ale kto by się przejmował skoro jest alkohol.
Chyba już etap szczęścia się skończył i coś czuję, że niedługo zaśnie.
-Chodź skarbie. -wstałem i złapałem ją za ramiona by pomóc jej się utrzymać na nogach. Powoli wstała upuszczając butelkę na piasek i szybko objałem ją w pasie. Ledwo stała na nogach. -Przecież wiesz, że masz słabą głowę. -postawiłem ją prosto, by dobrze złapać.
Powrót będzie ciężki.
-Nie dam rady iść. -dosłownie opadła na moją klatkę piersiową. Przeszedł mnie dreszcze, bo... Jej ciało jest takie malutkie w porównaniu do mojego, jest taka piękna i delikatna.
-Zabiorę cię do siebie.
-Po prostu... Mogę tu zostać? -wymamrotała. Musiałem ją przytulić żeby nie przyszło jej do głowy z powrotem usiąść.
Pierdolenie... Ja po prostu chciałem ją przytulić, nawet jeżeli była pijana i prawdopodobnie na trzeźwo by mnie odepchnęła.
-Chcesz spać na plaży? -zacząłem ją prowadzić.
-Mhm.
-Mewy cię zjedzą.
-Mewy nie jedzą ludzi.
-Chcesz się przekonać?
-Tak, możesz mnie tu zostawić. -mimo to nadal ciągnęła za sobą nogi.
-I o kogo ja bym się martwił?-zaśmiałem się.
-Tak jak zawsze, o siebie.
Zabolało. Cholernie zabolało.
Już się zamknąłem, przytuliłem ją mocniej do swojego boku i szliśmy dalej.
Półgodziny później byliśmy pod moim domem. Rose była ledwo przytomna, a ja zacząłem się martwić jak wprowadzę ją do domu, mama chyba by mnie zabiła, że pozwoliłem Rose pić.
Cholerny telefon.
Poczułem wibracje i zastanawiałem się kto jest takim idiotą, że dzwoni do mnie o tej porze.
Will.
Posadziłem blondynkę na krawężniku.
-Leo, zimno mi.
Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem chcąc przekazać jej jak najwięcej ciepła. Nie odpowiadało jej to, bo wskoczyła na moje kolana i wtuliła w klatkę piersiową.
Uśmiechnąłem się, bo uwielbiam to uczucie, gdy ona się do mnie przytula, a ja nie potrzebuje niczego więcej.
Telefon przestał dzwonić, a ja sobie przypomniałem że powinienem odebrać.
Nic wielkiego się nie stało, bo znów zaczął dzwonić.
Odebrałem po pierwszym sygnale.
-Tak?-odezwałem się i potarłem policzkiem czubek głowy Rose.
-Gdzie jest kurwa Rose, czy ty wiesz która jest godzina?!
A mogło być tak pięknie.
-Jesteśmy pod moim domem, raczej nie wróci na...
-Pojebało cię? Nawet nie ma mowy. Daj mi ją do telefonu.
Spojrzałem na Rose, która poza oddychaniem nie dawała żadnych oznak życia.
Westchnąłem szybko myśląc co mam mu powiedzieć i stwierdziłem, że nie ma sensu kłamać.
-Wypiła trochę. Z rana odprowadzę ją do domu.
-Powiedziałem, że nie ma takiej opcji. Zaraz po nią przyjdę.
-Wyluzuj, przecież spędziła u mnie nie jedną noc.
-Będę za pięć minut. -oznajmił i rozłączył się.
Co za chuj.
-Kto dzwonił?
-Will, przyjdzie po ciebie.- przycisnąłem jej głowę do mojej klatki piersiowej. Wplatałem palce w jej włosy i delikatnie masowałem skórę jej głowy. Zawsze to lubiła.
-Nie chcę nigdzie iść.
-Ja też nie chcę żebyś szła.
-Więc dlaczego mi na to pozwalasz?
Wziąłem głęboki oddech, nie sądziłem, że nasza rozmowa akurat w tym momencie, gdy Rose jest pijana, zejdzie na ten temat.
-Obiecuję, że już więcej ci na to nie pozwolę.
-Nie wierzę ci Leo.
Poczułem uścisk w klatce piersiowej.
Nie lubię tych tematów, wolałbym zacząć wszystko od początku, jakby nigdy nic się nie stało.
Jedyne co zrobiłem to pocałowałem ją w głowę.
Zobaczyłem Willa, który próbował iść szybko, ale widać było, że chwieje się na boki.
Powoli wstałem podnosząc na nogi Rose.
-Nie mogłeś po prostu pilnować żeby nie piła i odprowadzić ją do domu? -od razu rzucił się do mnie.
-Dobrze się czujesz? -spytałem, bo nie wyglądał najlepiej.
-Daj ją. -załapał Rose za ramiona.
-Will, nie dam rady nigdzie iść.
-Idziemy do domu.
-Odprowadzę was.
-Dzięki, dość zrobiłeś. -odepchnął mnie i przyciągnął bliżej blondynkę.
-Jaki ty masz do mnie problem?
-Nie bądź śmieszny. Znów próbujesz wkręcić w to Rose.
-W co?! Tylko spędzamy ze sobą czas!
-Ona znów się zakocha, a potem znów będzie przez ciebie cierpieć! Nie pozwolę na to. Chodź Rosie.
Gdy zobaczył że ledwo trzyma się na nogach, wziął ją na ręce.
-Nie dasz rady jej zanieść!
-Spierdalaj. -odwrócił się i powoli zaczął iść wzdłuż ulicy.
***************

Siemson!
Jak życie?
ja jestem chora, super.
Jak się podobał rozdział?
Ogólnie to...SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!!!
DUŻO SZCZĘŚCIA ITD, ŻEBY ROK 2017 BYŁ LEPSZY OD 2016, ŻEBY W KOŃCU UDAŁO WAM SIĘ RUSZYĆ DUPE SPRZED KOMPUTERA I COŚ ZROBIĆ, A NIE MYŚLEĆ, ŻE ŚWIAT JEST DO DUPY, BO NIE JEST, JEST PIĘKNY TYLKO TRZEBA Z NIEGO SKORZYSTAĆ. ŻYCZĘ WAM WIELKIEJ MIŁOŚCI, WSPANIAŁYCH PRZYJACIÓŁ I RODZINY, KTÓRA WAS DOCENI, A WY JĄ. NOOO NAJLEPSZEGO!!
Wiecie co? Tak se ogarnęłam, że zjebałam ten 2016, nic nie zrobiłam i żałuję, bo jestem młoda i taki rok to dla mnie szmat czasu.
ale obiecuję poprawę! i wy też musicie!
piszcie mi w komentarzach, co u was się działo w tym roku!
-Kate xx

czwartek, 29 grudnia 2016

43

*KATE*
Co mnie zdziwiło pozbierał moje ubrania z podłogi, odłożył je na kanapę i wtedy na mnie spojrzał. Z wielkim uśmiechem na twarzy z oczami przepełnionymi radością. 
Złapał moją twarz w dłonie. 
-Muszę jechać do studia. Przyjdę po ciebie wieczorem. -delikatnie musnął moje usta. -Jakby coś się działo dzwoń. Cześć piękna. -ostatni raz się uśmiechnął i wyszedł. 
Wzięłam długą kąpiel i zadzwoniłam do Ro, która była już w pracy. Powiedziała, że nie może dziś przyjść, bo wraca późno i prawdopodobnie nie spotka się nawet z Devriesem, ale jeżeli chcę to mogę przyjść na jogurt. 
Ta, 40 minut drogi, spierdalaj. 
*ROSE*
Samuel wczoraj zadzwonił do mnie z prośbą czy mogę przyjdź do pracy, bo nikogo jeszcze nie znalazł, a sam ma kilka spraw do załatwienia. 
Więc od siódmej biegam po barze. 
O osiemnastej zadzwonił Devries i coś czułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa. 
-Tak? 
-Cześć, o dziewiętnastej przyjdę po ciebie. -oznajmił, a jego radość tryskała ze słuchawki. 
-Hej, jestem dziś w pracy i marzę tylko o goręcej kąpieli, możemy sobie dziś odpuścić? -zacisnęłam wargi i zamknęłam oczy czekając jak wkurzony zaraz mnie opieprzy. 
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. -powiedział spokojnie i nawet usłyszałam radość w jego głosie, potem się rozłączył. 
Czemu od do cholery się ze mną nie kłócił? Powinien prosić o to, żebym się z nim spotkała, a potem krzyczeć i mówić, że obiecałam. Cholerny Devries
-Frank zamówienie do cholery! -powiedziałam głośniej przez zaciśnięte zęby. Ten tylko spojrzał na mnie przez okienko i zabrał karteczkę. 
-A mamusia mówiła, że to zły pomysł, nienawidzę mojego gównianego życia. -burknął pod nosem. 
Stary cap. Niech spierdala do tej matki.
Do dwudziestej pierwszej obsługiwałam stoliki, potem posprzątałam i piętnaście po zamknęłam lokal. 
Po drodze do domu kopałam wszystko co trafiło mi się pod nogi, nawet fotel jakiejś laski w autobusie. Miałam głęboko w dupie, że co chwilę odwracała się z koleżanką i zwracały mi uwagę. Pewnie pomyślały, że jestem jakaś upośledzona i w końcu się przesiadły. 
-Kurwa. -warknęłam, gdy nie mogłam trafić kluczem do zamka. Will napisał, że jest u Charliego, więc jestem sama. I dobrze, nie mam ochoty rozmawiać z nikim o tym jak obsługiwałam ludzi dla których jestem robotem do pracy. 
W końcu otworzyłam te pieprzone drzwi i weszłam do środka rzucając buty gdzieś w kąt. 
Trochę się zdziwiłam, bo w łazience paliło się światło.
Czyżby gołąbeczki były w domu? 
Weszłam na górę, a z łazienki wyszedł... Devries.
-Dobry wieczór kochanie. -uśmiechnął się szeroko. 
-Em... Hej? Co ty tu robisz? -weszłam w głąb łazienki i prawie zemdlałam widząc co tam jest. 
-Mówiłaś, że marzysz o kąpieli, a ja spełniam twoje marzenia. -wytłumaczył, gdy przyglądałam się wannie wypełnionej wodą, której nie było widać, bo była pokryta grubą warstwą piany, a dookoła były rozstawione różnego rodzaju świeczki.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu i gdy spojrzałam na chłopaka poczułam uścisk w brzuchu. 
-Podoba ci się? -spytał, bo ja nie mogłam wydusić ani słowa. 
-Jest poprawnie. -chłopak wydął dolną wargę, a ja podeszłam i pocałowałam go w kącik ust. -Dziękuję. 
W tym momencie chciałam go wyściskać, wycałować, bo...czy to nie jest kochane? 
-Jak przyniosę wino to dostanę buziaka? -spytał cwaniacko. 
-Masz wino? 
-Jeden malutki buziaczek. -zaśmiałam się.  
-Jeden malutki. -powtórzyłam cicho i złożyłam krótki, nic nie znaczący pocałunek na jego ustach. 
Już nie był tym pewnym siebie chłopakiem, patrzył na mnie łagodnie i za bardzo nie wiedziałam co oznacza ten wzrok. Wręcz krępowałam się. 
W końcu położył dłoń na moim policzku, noi już wiedziałam o co chodzi. 
Nie mogę robić takich gestów.
-Leondre... -spuściłam wzrok. 
-Miałaś nie mówić nie. -zaśmiał się krótka, ale mi w cale nie było do śmiechu. 
-Nie bądź świnią. -podniosłam oczy na niego i odpuścił, pobiegł gdzieś na dół i wrócił z butelką oraz kieliszkami. Potem po prostu staną. 
Stał i patrzył się.
-Mogę wziąć tą kąpiel? -uniosłam brwi, a jego wzrok z moich piersi przeniósł się na twarz. 
Typowe. 
-Możesz. 
-Więc możesz wyjść? 
-Nah, kąpiel weźmiemy razem.-oznajmił swobodnie, a mnie aż przeszły ciarki. 
Razem? Że ja i on w jednej wannie? 
Nie żartował, zdjął bluzę, t shirt (nie pożerałam go wzrokiem) i spodnie. 
Patrzyłam na niego czekając aż zacznie się śmiać, co byłoby typowe dla niego, ale tym razem nie. 
-No dawaj, pomóc ci? -uniósł kącik ust. 
Chciałbyś idioto. 
-Nie rozbiorę się przed tobą. -spuściłam wzrok na swoje skarpetki.
-Wiem. Zostaniemy w bieliźnie. -oznajmił co mnie w sumie ucieszyło, ale tak czy siak, to jednak bielizna. -No nie mów, że się boisz...-uniosłam wzrok na jego drwiącą mordę. -Tchórz?
-Ugh. -tyle opuściło moje usta. Szybko pomyślałam czy przypadkiem nie mam tych byłych majtek w serduszka, zwykłe czarne, dobrze, potem zdjęłam spodnie i skarpetki na raz. Cały czas patrzył na mnie czekając na więcej i oh, zdjęłam tą pieprzoną bluzkę. 
Nie mogę mu pokazać, że nadal jestem tą wstydliwą dziewczyną. Niech się nacieszy, bo to ostatni raz. 
Wciągnęłam brzuch żeby chociaż trochę podkoloryzować swój wygląd. 
-Możesz nie patrzeć na moje cycki? 
Chłopak szybko odwrócił wzrok w stronę wanny i wszedł pierwszy uprzednio gasząc światło. Marzyłam o takiej kąpieli. Znów uśmiechnęłam się od ucha do ucha i powoli weszłam do wody. 
-Chodź tutaj, tam są świeczki. -rozszerzył nogi. 
Ugh
Usiadłam między jego nogami, a on przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. 
Błagam nie nie nie. 
Tak. 
Poczułam jego...ugh na dole moich pleców.
Rose zachowujesz się jak dziewica...no, bo przecież nią jesteś.
Leondre nalał nam czerwonego wina i gdy dostałam kieliszek do ręki poczułam się jak w jakimś filmie. 
Tak zdecydowanie jestem romantyczką. 
To urocze, że zrobił mi taką niespodziankę. 
Wciągnęłam brzuch, gdy położył na nim rękę, bo nie chciałam żeby poczuł tych cholernych fałd. 
-Nie rób tak, jesteś idealna. -szepnął do mojego ucha aż mnie ciarki przeszły i nie wiem czy to przez ciepłe powietrze na skórze czy przez komplement. 
Przestałam wciągać brzuch i czekałam na jakiś gest obrzydzenia, którego ostatecznie nie było. 
-Zagramy w pytania. -wystrzelił w końcu. 
-Pytania? 
-No wiesz ktoś pyta, potem... 
-Wiem na czym to polega. 
-Więc kobietom pierwszeństwo. 
-Em... -o co ja miałam go zapytać? -Skąd miałeś klucze od domu? 
-Serio Rose? Zabrałem dla Willa. Całowałaś się z Michaelem? 
Przekręciłam oczami. Więc to będą takie pytania. 
-Tak. -powiedziałam, a potem była chwila ciszy. 
-Ile razy? Kiedy to było? 
-Teraz moja kolej. Ile dziewczyn całowałeś od naszego rozstania? 
-Żadnej. Ile razy się z nim całowałaś? 
-Raz. Czy myślałeś kiedyś, że jestem tylko przygodą? 
-Tak, na samym początku.
Zabolało. 
-Jesteś dziewicą? 
Odwróciłam się do niego, ale nie dałam rady go zobaczyć może to i dobrze. 
-Nie. 
-Cco? -szybko mnie odwrócił do sobie. -Z kim? -warknął.
-Leondre to boli. -spojrzałam na jego rękę, która za mocno uciskała mój brzuch. Nie zareagował, nadal patrzył na mnie surowym wzrokiem. -Leondre żartowałam. -złapałam go za dłoń, którą poluzował. Spojrzał w dół, a potem splótł nasze palce. 
-Ja... Przepraszam. -spojrzał na mnie przerażony
-Nie rób tego więcej. 
-Na prawdę nie chciałem. 
-Dlaczego taki jesteś? -zlustrowałam jego twarz. Na prawdę nie wiem dlaczego taki jest. Najpierw jest miły, powiem coś nie tak, staje się agresywny, a potem przeprasza.
-Rose przepraszam. -dotknął dłonią mojego policzka. 
-Nie chodzi mi o przeprosiny. Ciągle przepraszasz.
-Ugh... Nie wiesz jak się czuję, gdy słyszę od znajomych, że widzieli jak całujesz się z jakimś chłopakiem... Gdy sam to widzę. Sama mi mówisz. Rosie boję się, że cię stracę. -pogładził mój policzek. 
Nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć, on przecież już mnie stracił. 
Bałam się, że wszystko zajdzie za daleko, więc nic nie powiedziałam. 
Leondre odsunął mnie i wstał. Wyszedł z wanny i zdjął swoje mokre bokserki, gdy zobaczyłam jego pośladki szybko odwróciłam wzrok. 
Po prostu wyszedł. 
Wypiłam duszkiem wino z kieliszka mojego i jego. Lekko zakręciło mi się w głowie i również wyszłam z wanny. 
Zdjęłam bieliznę i owinęłam się białym ręcznikiem. 
Wrzuciłam jego bokserki do suszarki. Jakby ktoś je zobaczył... 
Jego ciuchy nadal były porozwalane na ziemi, więc nadal tu jest. Zabrałam je i poszłam do swojego pokoju. 
Siedział na moim łóżku i przyglądał się mi z ustami zakrytymi dłońmi. 
-Proszę. -położyłam jego ubrania na krzesełku. -Twoje bokserki wysusza się za piętnaście minut.
Zabrałam czystą bieliznę i ubrania, a potem poszłam do toalety. Szybko się ubrałam i stwierdziłam, że na trzeźwo nie dam rady z nim siedzieć, więc sięgnęłam po wino. 
Całkiem smaczne. 
Usiadłam na muszli klozetowej i "powoli" je sączyłam. Z gwinta znaczy się. 
-Rose, jest okay? -usłyszałam pukanie. 
-Proste.-burknęłam bardziej do siebie i zaśmiałam się. 
-Ubrałaś się? 
-Nah. -znów zachichotałam. 
Otworzył drzwi i wszedł do środka. 
Zmarszczył brwi, co? To takie dziwne? 
-Wypiłaś całą? -zabrał butelkę z mojej ręki i pomachał nią. 
-Ty też piłeś. -wzruszyłam ramionami. 
Doskonale wiem, że wypiłam to za szybko, ale inaczej bym nic nie poczuła. 
-Twoje bokserki są już suche.-oznajmiam, bo faktycznie suszarka wyłączyła się jakieś osiem minut temu. 
Chłopak odstawił butelkę i wziął bieliznę. Gdy je zakładał stał tyłem i już nie krępowałam się obserwować go. 
-Spałeś kiedyś z kimś? -spytałam nagle, bo na prawdę byłam ciekawa. 
Odwrócił się na chwilę, a potem zaczął gasić świeczki i ogólnie sprzątać pomieszczenie. 
-Nie odpowiesz mi? -uniosłam brwi. 
-Nie spałem. 
-Więc dlaczego... Było coś innego.-odpowiedziałam sama sobie. Skrzywiłam się mając w głowie obraz, gdy jakaś blondynka robi mu loda. 
-Podobało ci się?
Znów odpowiedział mi ciszą. 
Czyli, że tak. 
-Kiedy to było? 
-Dawno.
-Możesz na mnie spojrzeć? -wstałam i przytrzymałam się ściany, bo zakręciło mi się w głowie. Nic, zbierał już zgaszone świeczki. -Spójrz na mnie.-pociągnęłam go za ramię. 
Odwrócił się i spojrzałam na mnie z zaciśniętymi ustami. 
-Co mam ci powiedzieć?! Że jakaś przypadkowa laska mi obciągała i podobało mi się, bo była podoba do ciebie?!-wrzasnął, a ja nie mogłam nawet o tym pomyśleć, bo poczułam pustkę w żołądku, a potem uścisk w gardle.
-Nie dobrze mi. -zakryłam dłonią usta, a potem padłam przed muszlę klozetową na kolana. 
Tak szybko jak wypiłam wino, tak szybko je zwróciłam. 
Jaki wstyd...
Chciałam, żeby wyszedł, a nie patrzył na mnie w takim stanie, ale zebrał moje na wpół mokre włosy w garść.
-Chodź położysz się.-puścił moje włosy i pogładził je, gdy ja leżałam z ręką na desce, a głową nad nią. 
-Leondre chce tu zostać. 
-Ostatnio dużo pijesz. -stwierdził, a ja na prawdę nie chciałam się odzywać. 
-Chyba tak. 
-Jeżeli masz problemy... Alkohol nie jest rozwiązaniem. 
-Wiem, ale zasadniczo woda też nim nie jest. 
-Rose... 
-Proszę, mów mi Rosie. 
Leondre usiadł za mną, rozchylił nogi i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, oparłam na niej głowę, która latała na boki. 
-Chyba powinnam umyć zęby. 
-Mhm. -pocałował mnie w policzek i razem wstaliśmy. Leżałam na umywalce, gdy myłam zęby i myślałam, że tam zasnę. 
Leondre pomógł mi dostać się do pokoju i ułożył mnie na łóżku, a sam się ubrał.
-Poprzytulamy się? -spytałam jak mała dziewczynka, gdy on zbierał swój telefon i portfel. Odwrócił się do mnie zaskoczony propozycją, a potem lekko uśmiechnął. Położył się na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. 
-Chcę spać. 
-Więc śpij księżniczko. 
Zarzuciłam na niego nogę i mocno wtuliłam w niego twarz, a on pocałował mnie w głowę. 
-Chciałabym żeby tak było zawsze. -szepnęłam. 
-Ja też. -znów mnie pocałował i wtedy już zasnęłam. 


***
*KATE*
Charlie napisał żebym przyjechała do skateparku, może w końcu spędzimy czas normalnie.
Ogarnęłam się i kilka minut po 18 wchodziłam na teren placu. 
Super, jest Will. 


Uwielbiam tego gościa, ale musi być właśnie teraz? 
-Jo skinie. -machnęłam głową w stronę łysego Willa, który siedział na rampie i uśmiechnęłam się do Charliego, który był obok. 
-Zaprosiłeś A.K.?-zdziwił się, ale nie było to takie chamskie. 
-Właśnie, my... -zaczęłam, ale blondyn mi przerwał. 
-Jako nasza ochrona. -zaśmiał się, a mnie ukuło to w serce. 
Na prawdę tak o mnie myśli? 
Ave podoba ci się chłopak, który traktuje cie jak.... Kupla, czy co? 
Kupla od seksu. 
Błagam... Nie chce się mieszać w takie relacje. A jeszcze w nocy był taki miły. 
Wdrapałam się na obiekt i usiadłam obok Willa. 
-Emmm...nie dodane buziaka? -Charlie wychylił się ze zmarszczonymi brwiami. 
Na to czekałam idioto. 
Wychyliliśmy się za Willem i chłopak krótko mnie pocałował. 
Turner nawet nie był zdziwiony, więc obstawiam, że Charlie mu powiedział o NAS. 
Ale, że niby co? Przecież nie jesteśmy razem... 
-Myślałem, że będziesz moją żoną...
-Jeszcze mogę. -zażartowałam i spotkałam się z surowym wzrokiem blondyna. 
-Nie nie możesz. -wstał i usiadł za mną, spuszczając nogi z rampy po moich obu bokach, a moje plecy przyciągnął do swojej klatki piersiowej. 
-Spokojnie... Nawet nie będziesz wiedział. 
-Will, kurwa, to, że jesteś łysy nie znaczy, że możesz więcej. 
-Spierdalaj, wraz z moimi włosami, A.K. do mnie wróci. -uniósł dumnie brodę. 
-Idioci... 
-A propo idiotów, Conor się odzywał? -Charlie wychylił głowę żeby na mnie spojrzeć. 
-Nie. Nie rozmawiajmy o tym. 
Poczułam jego ciepłe usta na moim ramieniu i to było takie...ughConor nigdy nie robił takich gestów. 
Położył dłonie na moich udach, a kciukami gładził ich wewnętrzną stronę. 
-A gdzie tak w ogóle jest Rose?
Dlaczego on pyta o Rose? 
-Jest w pracy. 
-A Devries
-Zajebał mi klucze i poszedł. 
-A ty mu na to pozwoliłeś? -odwróciłam głowę w stronę łysego, który wzruszył ramionami. 
-Niech się cieszy póki może, Rose do niego nie wróci. 
-Zamknij mordę stary, on ją na prawdę kocha.
-Idiota. Kocha, kocha, kocha, chciał ją uderzyć, zdradzał ją, to dupek. -zwróciłam się do blondyna, który jako jedyny go bronił. 
-Tak jak ty i Conor, co Kate? 
-Charlie, spierdalaj, dobra? 
-Niedobra. On serio się stara, a nikt tego nie widzi. -uniósł się i zabrał dłonie z moich ud, przeniósł za siebie i podparł na nich. 
-Bo on kurwa nie zasługuje na nią. -zaśmiałam się krótko. -Ciągle go bronisz i wychodzisz na idiotę. 
Chyba powiedziałam coś nie tak, bo zapadła cisza. 
Odwróciłam się do blondyna, który szybko odwrócił wzrok. 
-Zadzwonię do Michaela. -wstałam i odeszłam trochę od nich. 
Faktycznie czasem mogłabym zamknąć mordę. 
Jak można powiedzieć dla "chłopaka", że jest idiotą? 
No ja potrafię. 
Wróciłam do chłopców po kilku minutach i nagle ich rozmowa ucichła. 
-Subtelnie.-stwierdziłam. 
-Co? -Will zmarszczył brwi. -Jak tam u Michaela? 
-Dobrze. W niedziele już wychodzi. -powiedziałam podekscytowana i założyłam nogę na ramię blondyna. -Poproszę Rose, żeby pomogła mi ogarnąć jego mieszkanie i kurwa... Może z nim zamieszkam. -założyłam drugą nogę i tym sposobem znalazłam się na jego ramionach. 
Prawie spadłam, gdy blondyn gwałtownie odchylił głowę, ale złapał za moje dłonie. 
-Zamieszkasz z nim?! 
-Kolejna? Powiedział mi, że jak Rose skończy osiemnaście lat to z nim zamieszka. -zaśmiał się Will. 
-Niech spierdala, to mój brat. 
-A co na to twoi rodzice?! 
-Charlie, oni nie mają nic do powiedzenia. 
Spojrzałam w dół na niego, dziwnie zareagował. 
-Nie lubicie go, co? -przymknęłam jedno oko. 
-Póki Rose ze mną mieszka, lubię go. -Will wzruszył ramionami. 
Charlie nic nie odpowiedział i opuścił głowę. 
Było najzwyczajniej nudno, oni rozmawiali o jakimś meczu, a ja bawiłam się włosami blondyna. 
Lubię Willa, ale mógłby pójść sobie do domu. Nadal nie wiem co jest ze mną i Charliem będziemy zachowywać się jak para, będziemy parą, czy może przyjaciółmi z przywilejami? 
Nie mam pojęcia czego on chce, wszystko działo się tak szybko, że sama się w tym gubię. 
Podoba mi się. Lubię go. Sprawia że czuję się lepiej. Ale znam siebie. 
Przywiąże się do niego, zakocham jak głupia, a potem, albo będę tego żałować (jak z Conorem), albo wykorzystam to, że jest słabszy ode mnie i sama zniszczę ten związek. 
-Idę do domu. -zeszłam z jego ramiona i puściłam jego dłonie. 
-Co? -obaj odwrócili się do mnie.
-Spać mi się chce. -wzruszyłam ramionami. -Cześć. 
Zsunęłam się po rampie i przeszłam parę metrów, a na skate park wszedł Conor
Cholera. 
Zauważył mnie. 
Z uśmiechem podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. 
-Pocałuj mnie. 
-Conor, źle się czuję, idę do domu. -chciałam go ominąć, ale złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. 
-Mogę sprawić, że poczujesz się dobrze. -przyłożył usta do mojej szyi. 
-Conor, przestań. -próbowałam go odepchnąć. 
-Miśka... -włożył rękę pod moją bluzkę na brzuch. 
W jednej chwili gwałtownie się odsunął, a ja podniosłam wzrok. Charlie stał obok mnie z zaciśniętymi pieśniami. 
Boże, przecież Conor go zabije. 
-Co kurwa? -warknął podchodząc do blondyna. 
-Nie zbliżaj się do niej. 
-Bo co? -popchnął go, a serce podeszło mi do gardła. -Ty mi zabronisz?! 
-Nie będziesz jej tak traktował! -oddał mu. 
-Kurwa, chłopie... Spierdalaj i poszukaj sobie innej suki. 
Aha. 
Charlie w jednej chwili rzucił się na niego, a ja próbowałam ich rozdzielić, co wyglądało tak, że krzyczałam i ciągałam ich za koszulki. 
Zobaczyłam Willa, który ledwo podszedł do nas i już wiedziałam, że to się źle skończy. Zamknęłam oczy na sekundę, a gdy je otworzyłam Conor siedział na ziemi z dłonią przy nosie.
-Pożałujesz tego.
No nieźle, Will mu przyjebał. 
-Zobaczymy.-odpowiedział cicho, widziałam jaki jest blady i spuścił głowę. 
-Pilnuj lepiej siostry. -podniósł się z ziemi. -Nigdy nic nie wiadomo. -zaśmiał się krótko, Will poniósł gwałtownie głowę i chciał do niego podejść, ale ten już odszedł. 
-Spróbuj ją tylko tknąć! -wyrwał się, a ja go przetrzymałam. Po chwili oparł głowę na moim ramieniu. -Muszę usiąść. -Charlie złapał go za ramiona i poszliśmy pod ogrodzenie gdzie usiadł ze zgiętymi nogami, oparł na nich ręce i głowę. 
-Wszystko okay? -spytałam niepewnie. 
-Nie kurwa.-podniósł głowę, a po chwili wstał. -Jeżeli on jej coś zrobi to będzie wasza wina. 
Doskonale to wiem. 
Gdyby nie ja nikt nie miałby kłopotów. Wiem, że Conor nie odpuści dopóki się nie odegra, na nas wszystkich. 
Nie chcę żeby mieli przeze mnie problemy.
Odwróciłam się i poszłam na przystanek.
*CHARLIE*
A.K. poszła do domu, a ja odprowadziłem Will, który ledwo stał na nogach. 
-Dasz radę, no wiesz? -podrapałem się po karku, jest strasznie czuły na punkcie swojej chwilowej słabości, że tak powiem. 
-Nie jestem pieprzonym dzieckiem. -warknął. -Cześć. -podał mi rękę i powoli poszedł do domu. 
Poszedłem do domu po samochód i pojechałem do Kate. 
Cała sytuacja z nią jest dziwna. Nie mam pojęcia czy ona chcę być ze mną w związku, tak jak ja, czy dla niej to po prostu zabawa. 
Ta dziewczyna jest skomplikowana. 
Mogłaby powiedzieć mi wszystko o Conorze i jakoś bym rozwiązał sprawę, a wygląda to tak, jakby ona nadal chciała z nim być. Wiem, że ze mną byłoby jej lepiej, ale nie dam robić z siebie frajera. 
Zatrzymałem się pod jej domem i zadzwoniłem dzwonkiem. Pewnie zobaczyła mnie w kamerze i otworzyła bramkę, a potem drzwi czekając w progu aż przyjdę. 
Oh jezu, musiała sie tak ubrać


-Hej. -stanąłem przed nią nie wiedząc co mam powiedzieć. Nie mogłem znaleźć konkretnego celu dlaczego przyszedłem. Było ich dużo, a za razem żaden nie był tak ważny. 
-Hej. -wymusiła uśmiech i mnie wpuściła. 
Ten tyłek. 
Zdjąłem buty i poszedłem za nią do jej pokoju.
Usiadła na łóżku i wróciła do przeglądania stron internetowych, bo pewnie to robiła za nim przyszedłem. 
Usiadłem za nią, odgarnąłem jej włosy i pocałowałem miękką skórę na jej ramieniu. 
-Wyszedłem dzisiaj na frajera. -nawiązałem do tego, że to Will uderzył Conora. Chory Will. Moje męskie ego w tym momencie było poniżej poziomu. 
-Nie graj bohatera. Conor jest niebezpieczny, a przeze mnie teraz wszyscy mamy przejebane. 
-On może coś zrobić tobie? Albo Rose? -znów pocałowałem jej ramię, a ona nawet mi nie odpowiedziała. -Ave to ważne. 
-Wiem, kurwa Charlie wiem. -odwróciła się do mnie przodem. -Will go wkurwił, boję się, że może coś zrobić Rose. Jest nieobliczalny. -ogarnęła włosy do tyłu. 
-Więc musimy coś z tym zrobić. -położyłem dłoń na jej kolanie, którą od razu zrzuciła. 
-Myślę, że nie powinniśmy się spotykać. -spuściła wzrok. -Porozmawiam z nim... Jakoś to odkręcę
-Nie. -powiedziałem od razu, bo to kurwa była najgorsza opcja z możliwych. -Nie pozwolę ci się z nim spotykać. 
-Charlie... Czy ty nie rozumiesz? Znam go bardzo dobrze, wiem jaki jest zawzięty, poniżyliśmy go, a teraz jego ruch. Zrobi wszystko żebyśmy wiedzieli, że z nim się nie zadziera.
-Wcale nie jesteś taka za jaką mają cię ludzie. Twoje życie jest zależne od niego, podporządkowałaś się mu i teraz masz problem, bo nie możesz się mu sprzeciwić. I co teraz?! Wrócisz do niego i pozwolisz, żeby traktował cię jak ostatnią szmatę?! Bo ja na to nie pozwolę. Nie pozwolę, żeby się do ciebie zbliżył. 
-Nie będziesz mi kurwa mówić co mam robić.-spojrzała na mnie oburzona.
Zaśmiałem się pod nosem. 
-Będę. -droczyłem się, bo już miałem dość tej poważnej atmosfery. 
-Spierdalaj. 
To jest właśnie A.K.
-Masz niewyparzony język. 
-Jak ci się nie podoba to żegnam. -odwróciła się do komputera
Co mnie do niej tak ciągnie? 
Złapałem ją w talii i położyłem  tak, że jej głowa była na moim podbrzuszu. 
-Charlie zostaw mnie. -chciała się podnieść, ale ją przytrzymałem. -Charlie!-zaczęła się wiercić i była taka zła, że aż urocza. 
-Jesteś urocza. 
-A ty wkurwiający. -przestała się wyrywać i wystawiła język. 
-Do mnie tak? -uniosłem brwi. 
-Mhm. 
Wyglądała jak dziecko z językiem na brodzie i szeroko otwartymi oczami. 
Złapałem za jej język i specjalnie pociągnąłem. Zapiszczała, a ja go puściłem.
-Zapamiętaj ,że do mnie się tak nie robi. 
-Jesteś okropny. 
-Wkurwiający, okropny...coś jeszcze? 
-Mogę usiąść? -chciała się podnieść, ale trzymałem ją za ramiona. 
-A co za to będę miał? 
-Mogę dać ci coś do jedzenia. 
-Przekonałaś mnie. 
Zeszliśmy oboje na dół. Oparłem się o blat i obserwowałem jak przygotowuje danie. 
Nie wiem dlaczego, ale podobał mi się ten widok. Patrzyła w dół  więc oczy więc miała przymknięte, jej dłonie zgrabnie kroiły warzywa, a długie fale opadły prawie do pośladków i kurwa....patrzenie na nią to chyba moje nowe uzależnienie. 
-Czego się kurwa gapisz?-rzuciła przez ramię. 
-Twój tyłek wygląda w tych spodenkach zajebiście. 
-I dlatego się do niego uśmiechasz? Przykro mi, ale tym razem nie dobierzesz mi się do majtek. 
-Ostatnio to ty się do mnie dobrałaś. -uśmiechnąłem się cwaniacko, już nie wiedziała co ma powiedzieć, więc powie... 
-Spierdalaj Charlie. 
-Wiedziałem, że to powiesz. Jesteś taka przewidywalna... 
Gwałtownie rzuciła nóż na blat i odwróciła się do mnie. 
-A przewidzisz swoje wyjście? Wypierdalaj.
Zmarszczyłem brwi i wycofałem głowę. 
-Avril wyluzuj...
-Nie mów do mnie Avril! -machnęła rękoma. -Zostaw mnie w spokoju! Czego tu przyłazisz?! No?! -podeszła i popchnęła mnie, raz i drugi i trzeci...,aż w końcu złapałem ją za nadgarstek i wykręciłem. Wiedziałem, że to poczuję, ale też nie sprawi jej wielkiego bólu. -Puszczaj mnie! 
-Nah
-Charlie kurwa. Zaraz się zdenerwuje. 
-Ty jesteś chodzącym wkurwem
-Więc sobie kurwa idź!-odepchnęła mnie. 
Ma rację. 
Po co ja tu tak właściwie jestem? Jeżeli nie chce mojego towarzystwa to okay, nie mam zamiaru się narzucać. 
Prychnąłem i na jej życzenie wyszedłem. 
Pojechałem prosto do domu, nawet nie zdejmując butów wbiegłem na górę i trzasnąłem drzwiami. 
Sprawdziłem wszystkie social media i włączyłem konsole, ale szybko mi się znudziło. 
Leżałem patrząc w sufit. 
Cholerna A.K. nie mogłaby być po prostu normalna? 
Normalnie ze mną rozmawiać, spędzać czas, śmiać się i robić te wszystkie gówna jak normalna dziewczyna? 
Nie. Bo to A.K.
Chodząca bomba emocji. 
Zgoda, może źle zaczęliśmy, pieprząc się, ale czy to takie ważne? 
W sensie... Jak byliśmy sami, gdy jeszcze nie wiedziałem o Conorze, oboje byliśmy inni. Po prostu inni. 
Prawdziwi. 
Gdy niczym się nie przejmuje, taką ją lubię. 
Lubię ją. 
Co ja mam zrobić? 
Usiadłem na łóżku i wybrałem numer do Leo, jest pierwsza w nocy, więc pewnie go obudzę. 
-Kurwa... Charlie? Popierdoliło cię? -odebrał za drugim razem. 
-Chyba tak. Mam problem. 
-Super. O pierwszej w nocy. Idź spać debilu. 
-Musisz mi pomóc.
-Tak jakby nie mam czasu... Jestem u Rose
-U Rose? Super. Obudź ją.
-Pojebało cię? Mów szybko o co chodzi. 
-O kogo...A.K.
-W takim razie nie mam czasu. 
-Spróbuj się rozłączyć, a będę musiał poważnie porozmawiać z Rose. -zagroziłem.
Oczywiście bym tego nie zrobił, ale cel uświęca środki. 
-Eh... Mów. 
-No więc byłem u niej, ale mnie wygoniła. 
-Może nie chce żebyś traktował jej jak dziwkę? 
-Nie traktuje! Ja na prawdę ją lubię... 
-To jej to powiedz. 
-Ciągle to robię. 
-Powiedziałeś jej to w twarz?
-Skoro ją przytulam, całuje... 
-Charlie, jesteś starszy, a jesteś takim niedorozwojem. To jest A.K., ona tego nie rozumie. Ten jej koleś, myślisz, że on ją lubi, gdy ją całował? Ona wie, że pocałunki nic nie znaczą. 
Czy on mnie porównał do Conora? Czy ona myśli o mnie jak o Conorze
-Kurwa.
-A teraz wybacz. Idę się nacieszyć Rosie, bo jak się obudzi to mnie wypierdoli ze swojego łóżka. -rozłączył się. 
Pierwsza dziesięć. 
Nie wytrzymam do rana. 
Złapałem kluczyki od samochodu i po piętnastu minutach byłem pod jej domem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sieeeemson!
Pierwsza i najważniejsza sprawa, przepraszam, że nie odpisałam na komentarze pod wcześniejszym rozdziałem, ale wiecie byly święta i ciągle coś do roboty, nawet o tym nie myślałam. Przeprasza.
No i właśnie jak tam święta?
Chyba jestem stara, bo w ógole się z nich nie cieszyłam, nawet ich nie czułam.
Nie wiem, czy mi się uda wrzucić jeszcze  jeden rozdział prze nowym rokiem, postram się.
Miłego dnia!
-KATE xx

czwartek, 22 grudnia 2016

42.

*ROSE*
Ciekawe co dzisiaj wymyśli. Ogarnęłam się wcześniej, żeby mnie nie zaskoczył. 


Pomogłam Willowi się umyć i zaprowadziłam go do łóżka. Niby jest już lepiej, ma więcej sił, ale gdy stoi ma zawroty głowy, więc nadal potrzebuje mojej pomocy.
-Jak będzie coś nie tak- mów. Pamiętaj, że nie pozwolę skrzywdzić cię kolejny raz. -usłyszałam zanim wyszłam z jego pokoju.
Kochany.
Wzięłam od razu bluzę i zeszłam na dół.
Chciałam zrobić sobie coś do jedzenia, ale akurat dostałam smsa.
Leondre wysłał mi swój adres.
Okay, może tym razem będzie mniej potu.
Owinęłam bluzę na biodrach, nie miałam gdzie schować telefonu, bo kieszenie były za małe więc go po prostu zostawiłam.
***
Devries stał pod domem obok czarnego skutera? Motoru? Nie mam pojęcia, ale mocno się przestraszyłam.
-Co to? -spytałam zwracając jego uwagę.
-O cześć. -podszedł i mocno mnie przytulił.
-To twoje? -wskazałam palcem na maszynę.
-Joeya, ale pożyczyłem.
-On o tym wie? -założyłam ręce na pierś.
-Niee, to nieważne. Weźmiesz plecak. -podał mi go.
-Nie wsiądę na to. -odsunęłam się.
-Wsiądziesz.- spojrzał na mnie surowo. -Była umowa.
To mi się nie podoba.
-Nie mów do mnie tym tonem.
-Rosie, nie bój się. Nigdy bym cię nie prosił żebyś wsiadła gdybym nie był pewien, że będziesz bezpieczna. -mówiąc to patrzył mi w oczy i to mnie przekonało. Nie jego słowa, oczy którym zaufałam. -Przyniosę kask.
Założyłam plecak, Leondre założył mi kask i wzięliśmy na to coś. Przytuliłam się do jego pleców i zamknęłam oczy. Nie ma mowy, że będę wiedzieć kiedy umieram.
Otworzyłam oczy dopiero, gdy zaczęło robić się niebezpiecznie, bo czułam jak podskakuje.
Jechaliśmy po polu. Ten dureń robi mi wycieczkę po polu.
O co chodzi?
*KATE*
Zrobiłam pranie, posprzątałam w domu i byłam padnięta. Po chuj tak duży dom skoro mieszkam w nim prawie sama i sama muszę w nim sprzątać?
Jebać to.
Byłam wykończona i chciałam wziąć prysznic, ale nie pozwolił mi na to niespodziewany gość. Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć, bo stał tam Charlie.
-Czego chcesz?-warknęłam.-Teraz będziesz traktował mnie jak dziwkę i przychodził, gdy tylko będziesz miał chcice?
Chłopak zmarszczył brwi i nie powiedział ani słowa.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Od Rose. Powiedziałaś jej, prawda?
-A ty Willowi?
-Nie, nikomu nie mówiłem. Mogę wejść? -wskazał głową głąb domu.
-Nie, mam okres.
-Przestań!-wybuchł. -Nie myślę o tobie jak o dziwce, a już na pewno cię tak nie traktuje! Przyszedłem obejrzeć z tobą film i nawpierdalać się mc'a, a nie przelecieć!
Patrzyłam na niego, bo jego reakcja była dla mnie kompletnie niezrozumiała. To facet, facecie myślą tylko o jednym. I ja mam uwierzyć, że chce spędzić ze mną normalnie czas?  ZE MNĄ?! Ma mnie za głupią czy co...
Wiem jaka jestem, ludzie albo mnie lubią albo nienawidzę. W zależności na co im pozwolę. Zawsze byłam dla niego wredna i co? Mam uwierzyć, że on mnie za to polubił? Błagam...
Nic nie powiedziałam tylko przepuściłam go w drzwiach.
-Dziękuję. -prychną i wszedł do holu. -Twój dom wygląda jak cholerny pałac.
-Ta, nie podniecaj się. Nie jest mój tylko moich starych.
-Mieszkasz w nim więc jest twój. -zdjął buty.
-Byłby mój gdybym na niego zarobiła.
Tak właśnie myślę. Nienawidzę gdy ktoś czuję się lepszy, bo jego starzy dają mu w chuj hajsu, potem dostaje od nich firmę, miejsce w kancelarii czy coś... Jeżeli sam nie zapracował na to co ma jest gówno wart.
-W sumie... To co...film? -zaproponował i poniósł wielką torbę z Mc Donalda.
-Jak będziesz przynosił jedzenie to wpadaj częściej. -zabrałam ją i poszłam do kuchni po coś do picia.
Wyjęłam dwa piwa z lodówki. -Może być?
-Jasne, a twoi rodzice?
-Wrócą pewnie późno. -burknęłam.
-Nie lubisz ich, co?
-Lubiłbyś kogoś kto ma na ciebie kompletnie wyjebane? -uniosłam brwi.
-Na pewno tak nie jest.
-Więc jak określić to, że nie zauważyli, że nie było mnie w domu przez tydzień? Po tygodniu zobaczyli, że jest syf i zadzwonili żebym posprzątała.
Chyba go zatkało, bo nic nie powiedział.
-Chodźmy do mojego pokoju. -zmieniłam temat i pokierowałam go tam.
-Tu na zdjęciach to ty z Michaelem? -zatrzymał się na schodach gdzie na ścianie wisiały zdjęcia rodzinne.
-Tak, byłam u niego wczoraj.
-Wiem, Rose zrobiła ci prezent.
-Tak, fajnie, że ją poznałam. -uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy Mich wyjdzie z ośrodka wszystko będzie inaczej, powiedział że będę mogła z nim zamieszkać.
-Dzięki tobie Will żyje. -spojrzał na mnie z takim miłym uśmiechem, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Nieprawda, sam podiął decyzję.
-Tylko ty wierzyłaś. -spuściłam wzrok, bo nie lubię słuchać komplementów, a to był wielki komplement.
-Chodźmy.-odwróciłam się i pokonałam resztę schodów. Weszliśmy do mojego pokoju, rzuciłam wszystko na łóżko i otworzyłam szafę. -Nie obrazisz się jak wezmę szybki prysznic? -spytałam chociaż i tak bym to zrobiła. Wyjęłam ciuchy i odwróciłam się do niego.
-Będę nawet wdzięczny. -zaśmiał się.
-Wal się.
-Hyh, ostra, lubię takie.
-Nie prowokuj, bo będzie gorzej. Możesz poszukać jakiegoś filmu, spróbuj tylko przeszukiwać mój komputer, albo grzebać w szafach, a...
-Tak, wiem, źle się to dla mnie skończy. -powiedział znudzony. -Idź już.
Prysznic wzięłam w tępię ekspresowym, osuszyłam ciało i ubrałam się, a włosy zostawiłam w kucyku.
Gdy wyszłam Charlie siedział z moim portfelem w ręku.
-Okradasz mnie? -zakpiłam.
-Myślałem że masz na imię Kate, Avril. -odwrócił się do mnie, a ja, podejrzewam, byłam czerwona jak burak.
-Oddawaj to. -przeczołgałam się przez łóżko i wyrwałam mu moją legitymacje.
-Dlaczego przedstawiasz się drugim imieniem? -spytał, gdy schowałam dokument i rzuciłam portfel na biurko,z którego zresztą spadł.
-Jeżeli masz zamiar się śmiać to możesz już sobie iść.
-Dlaczego miałbym się śmiać? Imię to imię, podoba mi się.-wzruszył ramionami.
-Avril, serio?
-Charlie, serio? Pół kraju ma tak na imię. -zaśmialiśmy się. -Avril to mega seksowne imię. -uśmiechnął się cwaniacko i odwrócił tułowiem do mnie.
-Ta...
-Następnym razem, będę mówił "Avril weź go głębiej".-wybuchł śmiechem.
-Świnia. Nie będzie następnego razu.
-No Avril weź go głębiej. -wydął dolną wargę. Niby świński żart, ale i tak się zaśmiałam.
-Nie ma co. -spojrzałam na jego krocze, a jego mina spoważniała.
1:1 durniu.
-Nie narzekałaś.
-Udawałam.
-Dobra aktorka z ciebie, za tą rolę powinnaś dostać Oskara.
-Nieważne.-przekręciłam oczami, bo miałam już dość rozmawiania o tym. -Znalazłeś coś?-kiwnęłam głową w stronę komputera.
-Wolisz klasyczne porno, czy perwersyjne?-spytał z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
-Świnia!-uderzyłam go poduszką. -Ugh, myślisz tylko o tym!
-Słońce, każdy facet myśli tylko o tym... Nie, serio. Znalazłem jakiś thriller. Może być fajny.
Przyniósł laptopa i usiedliśmy wygodnie na łóżku, gdy włączał film ja już otworzyłam piwo i zaczęłam jeść.
-Taka mała, a tyle je. -pokręcił głowę i zabrał mi torbę, żeby wziąć coś dla siebie. Jeszcze chwila, a nic by nie zostało.
-Problem?
-Broń boże, moja mama ciągle mówi, że nie może jeść ani tego ani tamtego. Mam tego dość.
-No. Wolę być gruba i szczęśliwa.
-Trzeba znać granicę.
-Ta, jak ktoś nie mieści się na miejscu w autobusie, a wpierdala kebaby co drugi dzień to już porządnie przekroczył granice.
Zamknęliśmy się już, bo film się zaczął. Miałam go w dupie, bo jedzenie nie poczeka.
Babcia zawsze mówiła, że trzeba jeść żeby być zdrowym. Babcie zawsze mają racje.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak właśnie się stało z moimi ostatnimi frytkami. W sumie to Charliego ostatnimi frytkami, bo je sobie wzięłam.
Film był nudny jak flaki z olejem. Gra aktorska była do kitu, a muzyka w ogóle nie pasowała do sytuacji, więc zajęłam się piwem, które też już się w sumie skończyło.
-Podoba ci się film? -spytał jakoś w połowie.
-Nie.
-Więc kończymy go. -zamknął laptopa i odstawił pustą butelkę.
-Przyniosę jeszcze. -nie czekając na odpowiedź pobiegłam do kuchni po kolejne dwa piwa.
Gdy wróciłam chłopak leżał na łóżku i robił coś w telefonie nucąc pod nosem.
-Michael Jackson- Beat it
-Zgadłaś. Znasz chyba wszystkie piosenki. -stwierdził i usiadł rozkładając swoje patykowate nogi na całe łóżko. Usiadłam w wolnym kącie. -A to? -zaczął śpiewać jaką piosenkę, która niby była znajoma, ale tylko tyle.
-Tego nie znam. -upiłam łyka.
-No wiesz ty co? -spojrzał na mnie urażony. -To moja i Leo.
-A, przykro mi, ale nie słucham takiej muzyki.
-Ranisz. -złapał się za serce. -Pokaże ci.
Nie miałam nic do powiedzenia, po prostu zaczął puszczać swoją muzykę i śpiewał operowym głosem, co było zabawne.
-Może powinieneś zmienić styl na muzykę operowa? -zaśmiałam się.
-Oh, przestań, miałam tyle propozycji, ale nadal jestem wierny temu co robię. -zatrzepotał rzęsami.
-Szlachetny.
-Ej to ty robiłaś te zdjęcia? -spojrzał na ścianę obwieszoną nimi.
-Yep.
-Wow.-staną na łóżko i zaczął się im przyglądać.-Znasz wszystkie piosenki świata oprócz moich, robisz zdjęcia, czegoś jeszcze o tobie nie wiem? -spojrzał na mnie.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.-uśmiechnęłam się tajemniczo.
Usłyszałam dźwięk wiadomości więc szybko wzięłam telefon.
*CHARLIE*
-Chyba powinieneś już iść. -powiedziała nagle i spoważniała.
-Dlaczego? Kto do ciebie napisał?-zmarszczyłem brwi.
Trochę się zmartwiłem, po tym jak przeczytała wiadomość zaczęła mnie wyganiać.
-Nikt, po prostu lepiej już idź.-zaczęła mnie wypychać. Nie opierałem się za bardzo może jej rodzice nie lubią jak ktoś u niej jest czy coś.
-To twoi rodzice?
-Co? Nie. Charlie proszę wyjdź. -spojrzała na mnie błagalnie.
Pierwszy raz widziałem u niej taki wyraz twarzy.
-Na pewno wszystko okay? -upewniłem się.
-Tak tak. Idź już. -spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z jej domu.
Założyłem kaptur i stanąłem kilkanaście metrów od jej domu. Muszę wiedzieć o co chodzi i jeżeli będzie trzeba, będę ją śledził. 
Jestem chory.
Po kilkunastu minutach pojawił się jakiś chłopaka. Próbował otworzyć bramkę, a potem zaczął dzwonić dzwonkiem.
Rozgadał się dookoła, więc schowałem się za zakrętem.
O co chodzi?
W końcu dziewczyna wyszła z domu, otworzyła bramkę i zaczęła uderzać chłopaka, krzyczała coś. Niestety nie słyszałem co.
Dobrze Kate... Avril.
W końcu chłopak złapał ją za rękę i wykręcił, aż usłyszałem jej pisk.
Moje wszystkie mięśnie napięły się w sekundę i ruszyłem w ich stronę.
-Hej! -zwróciłem na siebie ich uwagę.-Zostaw ją.-odepchnąłem go.
-Koleś... Zajmij się swoimi sprawami. -prychną i objął dziewczynę ramieniem. Od razu widać, że z nim jest coś nie tak.
-Kate o co chodzi? -spojrzałem na nią. Wyglądała na przestraszoną. Zupełnie inna Kate jaką znam na co dzień.
-To ten typ z imprezy?! -zrobił krok w moją stronę i wyprostował klatę.
Miałem gdzieś, że jest lepiej zbudowany i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Nie, to znajomy ze szkoły. Idź do domu. -pociągnęła go za rękę w stronę swojego domu.
-Przyjdź za chwilę. -rozkazał i posyłając mi groźne spojrzenie poszedł.
-Kate kto to jest?!
-Idź już. -rozkazała.
-Nie, kto to jest? Dlaczego on cię tak traktuje?!
-To mój chłopak.
-Zerwałaś z nim, zdradził cię.
-Devries zdradzał, a Rose i tak do niego wracała. Spierdalaj. -odwróciła się i poszła do domu.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem już nic zrobić więc wróciłem do Willa.
***
*ROSE*

-Nie patrz się tak na mnie. -powiedziałam do Devriesa, który perfidnie się gapił jak jem. Myślał, że nie widzę czy co?
-Ujebałaś się. -oznajmił, a ja po prostu w niego zwątpiłam. -Ubrudziłaś. -poprawił się prawdopodobnie widząc moją minę.
-Jesteś taki sam jak A. K. Czy tak trudno nie przeklinać?
-Ty też przeklinasz.
-Rzadko.
-Nieważne. -wytarł kącik moich ust i sam zabrał się za jedzenie.
Leondre przywiózł mnie na pole. W sumie to jakaś łąka.
Ktoś pomyśli "co to za randka", ale jest cudownie, mimo, że tego nie pokazuję. Po naszej prawej stronie jest las, a przed i za nami pola. Uwielbiam takie widoki, zwłaszcza, że słońce już powoli zachodzi.
Skąd ten debil wiedział, że mi się spodoba?
Odłożyłam pudełko po sałatce i wytarłam buzie serwetką, a on nadal się gapił.
-Devries...
-Nie mów tak do mnie. -warknął, a ja zmarszczyłam brwi.
Czyżby wrócił stary Leo?
Chłopak przymknął na chwilę powieki.
-Przepraszam.
-Nic się nie zmieniłeś... Teraz jesteś miły, a gdy ja się złamie, znów będzie to samo. -wstałam, otrzepałam tyłek z trawy i ruszyłam w stronę skutera, który zostawiliśmy kilkanaście metrów dalej. -Zawieź mnie do domu!
Nie usłyszałam sprzeciwu więc szybkim krokiem szłam do pojazdu. Przynajmniej dopóki nie poczułam czyjejś ręki pod moimi kolanami, a potem tego jak odrywam się od ziemi.
-Devries puszczaj mnie do cholery! W tej chwili! -wydarłam się w roześmiana twarz chłopaka.
-Powiedziałaś Devries.
-Leondre no weź...-powiedziałam tym razem grzecznie.
-A przytulisz mnie? -wydął dolną wargę, co wcale nie było urocze.
-Przytulę. -przytaknęłam. Postawił mnie na ziemie i od razu mnie przytulił. -Okay, to już?
Nic nie powiedział, ale po chwili poczułam jego usta na mojej szyi, co było tak nagłe, że nawet nie wiedziałam jak zareagować.
Powieki same się zamknęły, a głowa odchyliła.
Tak samo z siebie, przysięgam na rękę...lewą, bo prawa jest mi potrzebna.
Co ja pieprze... Ten dupek zna mój czuły punkt.
Moim czułym punktem jest ogólnie czułość, więc nie musiał zgadywać.
Wplątałam palce w jego miękkie włosy i po prostu oddałam się jego pocałunkom.
Jego dłonie trzymały mnie w talii i dobrze, bo mogłam przypadkiem zapomnieć jak się stoi. Jedna z nich posunęła po całym moim ciele do twarzy na której została. Powoli zbliżał się do moich ust.
Rose ogarnij się! Nie możesz!
Pieprzyć to, o skutkach pomyślę później.
-Tak długo czekałem... -szepnął tuż przed moimi ustami, aż przeszły mnie ciarki.
Tak blisko, to trwało wieczność coś we mnie krzyczało "zrób to!".
To tylko wydawało trwać wieczność.
Uchyliłam lekko usta... I zadzwonił telefon Devriesa.
Czar prysł.
Co ja robię? To przecież Devries.
Nienawidzę go.
Odsunęłam go delikatnie od siebie i otworzyłam oczy.
Był zły, był zdezorientowany, zawiedziony...najbardziej wkurwiony.
-Odbierz. -spuściłam wzrok i zobaczyłam jak znów się zbliża.
-To poczeka. -położył dłoń na moją talię.
-Odbierz.-powtórzyłam i odeszłam jakieś dwa metry od niego.
Szybko wyjął telefon z kieszeni i przyłożył do ucha.
-Czego kurwa?! -warknął tak głośno, że podskoczyłam. -Mam ją gdzieś, Rose jest zajęta i niech nam nie przeszkadza.
Avril.
Podeszłam do niego szybko i wyrwałam mu telefon.
-Tak?
-O Rosie, przepraszam... Jest problem z...Avril.
Skąd on wie o jej pierwszym imieniu?
-O co chodzi?
-Pogadamy jak przyjedziesz.
Spięłam się na te słowa.
Ostatnia taka sytuacja była... Z Willem.
Przeraziłam się.
-Mów mi w tej chwili.
-Nie, Rose przyjedziesz i ci wszystko wyjaśnię.
-Kurwa słyszę, że coś jest nie tak! -wrzasnęłam.
Na prawdę się martwiłam.
Usłyszałam jak ciężko wzdycha co jeszcze bardziej we mnie uderzyło.
-Przyszedł do niej jakiś typ, powiedziała, że to jej chłopak, ale widziałem, że się go boi.
Odetchnęłam z ulgą, że nic jej się nie stało.
-Zaraz będę. -spojrzałam na Devriesa który wyrzucił głowę w tył.
-Jestem u was.
Rozłączyłam się i oddałam telefon chłopakowi, który mi go wyrwał.
-Zawieź mnie...
-Jasne, kurwa. -odwrócił się i poszedł pozbierać nasze rzeczy.
Zbulwersowany odwiózł mnie do domu i bez słowa odjechał.
Super.
Może sobie odpuści te pozostałe dni.
Weszłam do domu, na dole byli nasi rodzice więc pobiegłam do pokoju Willa, gdzie byli chłopcy.
-Jak się czujesz? -rzuciłam rutynowe pytanie i podeszłam go przytulić.
-Dobrze. Jest problem z Kate. -oznajmił Loczek, w sumie...już nie Loczek, bo narazie jest łysy.
-Jak wyglądał ten facet? -spojrzałam na Charliego.
-Szukał jej kiedyś u nas, Conor? -wytłumaczył Will, a ja lekko się przestraszyłam.
A.K. sporo mi o nim opowiadała. Przy nim nawet ona wymiękała. Był gorszy niż Leondre, bo zmuszał ją nawet do seksu, tak nią manipulował, że była wstanie zrobić dla niego wszystko. Bała się go, od momentu jego zdrady przestał się odzywać.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Pójdę do niej. -wstałam z łóżka.
-Wykluczone, on może ci coś zrobić.
-Mam ją zostawić? Ona by mi pomogła.
Taka jest prawda, mimo, że nasza przyjaźń jest dziwna, zawsze by mi pomogła. Po prostu ona trochę inaczej okazuje uczucia.
Will zacisnął wargi i powoli wstał.
-Pójdę z tobą.
-Ja z nią pójdę. -Charlie lekko popchnął go za ramiona, żeby usiadł. Widać, że nie czuję się najlepiej.
-Błagam jeżeli będzie coś nie tak po prostu zadzwońcie na policję, on się nieobliczalny. -spojrzał na mnie z troską.
-Będzie okay.-uśmiechnęłam się i poszłam po telefon, a potem zbiegłam razem z Charliem na dół.
-Chodź, pojedziemy samochodem. -pociągnął mnie za ramię w stronę swojego domu.
-Will wie?
-Nie.
Więcej nie rozmawialiśmy, bo prawie biegaliśmy do jego domu.
Charlie jechał przez miasto wymijając wszystkie samochody po kolei. Nie zwracałam na to większej uwagi, bo bałam się, że A.K. może się coś stać.
*CHARLIE*
Zatrzymałem się kilkanaście metrów od domu Avril, tak jak kazała Rose, i chciałem wysiąść, ale mnie zatrzymała.
-Zostań, ja pójdę.
-W życiu, on może coś ci zrobić. -spojrzałem na nią oburzony.
-Jak cię zobaczy...
-Nie boję się go.
-Wiem. Pomyśl, on może jej coś zrobić jeżeli się dowie, że wy...
Faktycznie, nie chcę żeby ją skrzywdził.
-Jeżeli nie wyjdzie za pięć minut idę do was.
Rose tylko się uśmiechnęła i wyszła z auta.
*KATE*
-Misiu...-chłopak zanurzył twarz w zagłębieniu mojej szyi i dosłownie ugryzł.
-Conor to boli.-syknęłam z bólu i próbowałam go odepchnąć.
-Dopiero może zaboleć. -przyłożył czoło do mojego i ścisnął mój pośladek.
-Jesteś pijany...
Wbił się w moje usta wsadzając swój język prawie do gardła.
Oparłam dłonie na blacie kuchennym i czekałam aż skończy. Miałam nadzieję, że odpuści, dopóki nie zaczął pchać swoich łap pod moją koszulkę.
-Conor.
-Jeszcze słowo. -zacisnął moją skórę na brzuchu i wrócił do pocałunku.
Złapał mnie za dłoń i położył na swoim kroczu.
Szybko ją zabrałam, nie chcę tego robić.
Poczułam jak rozpina swój rozporek i już wiedziałam co się zaraz stanie.
-Halo policja?! -usłyszałam czyjś krzyk i odetchnęłam z ulgą.
Chłopak odsunął się ode mnie marszcząc brwi.
Poszliśmy w stronę drzwi frontowych, w między czasie chłopak zapiął spodnie.
W holu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Ro.
-O, nie wiedziałam, że przeszkadzam. -poruszyła brwiami. -Mam sprawę do twojej mamy, kiedy będzie?
Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu zaczęłam grać.
Wyjęłam telefon i udałam, że sprawdzam godzinę.
-Jakieś piętnaście minut, chodzi o te papiery? -blondynka przytaknęła.-Conor musisz iść, zaraz będą moi rodzice. -spojrzałam na chłopaka który z uśmiechem przyglądał się Ro.
Co za chuj.
Pociągnęłam go za rękę i wyciągnęłam z domu, nie powstrzymał się żeby obejrzeć za nią.
-Przyjdę jutro. -oznajmił groźnie, gdy byliśmy pod bramą. Położył kciuk na mojej dolnej wardze dociskając ją aż zahaczył o moje zęby, przyciągnął moją twarz do siebie i brutalnie pocałował. Potem odszedł, a ja wyplułam ślinę.
Pobiegłam do domu i rzuciłam się na Ro ściskając ją.
-Boże... Dziękuję, jesteś najlepsza.
Byłam jej tak wdzięczna, że... jest.
-Przyszłam na czas prawda? -odsunęła się ode mnie i spojrzała z troską.
-Tak, tak. Na szczęście. Był pijany i...wiesz jaki jest. -spuściłam wzrok.
-Jest okay, coś wymyślimy. -uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Podniosłam koszulkę, żeby zobaczyć swój brzuch.
-O mój boże. -Ro zasłoniła usta, a ja oglądałam czerwone ślady palców na swoim ciele, które jutro będą pewnie siniakami.
-Avril? -usłyszałam głos Charliego za swoimi plecami. Szybko opuściłam materiał i odwróciłam. Stał tam, zmartwiony wpatrując się w moją twarz. -Nie chowaj. Widziałem. -podszedł i chciał odsłonić mój brzuch, ale odsunęłam się. -Dlaczego ty mu na to pozwalasz?
Nic nie odpowiedziałam, bo... Kurde, jestem A.K. dziewczyna, której się boją, a nie, która się boi.
Conor, to jedyna osoba, która budzi we mnie jakiś respekt, nie wiem dlaczego tak jest, po prostu. Nikt nie może zauważyć we mnie słabości, to by mnie zniszczyło. Wykorzystaliby to.
-Pomogę ci tylko powiedz co się dzieje. -opuścił lekko głowę.
-Pomogę? -zaśmiałam się gorzko. -Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała pomocy? -wskazałam na swoją klatkę piersiową.
-Co on ci w ogóle zrobił?!-uniósł głos, przez co trochę się wystraszyłam, ale nie dałam mu tego zobaczyć. Wiedziałam, że chodzi mu o te ślady na moim brzuchu, bo zaczął się ze mną szarpać żeby je odsłonić.
-Wowo, ludzie ogarnijcie się. -Ro zaczęła nas rozdzielać, ale jej nie wyszło, bo chłopak zawzięcie próbował zobaczyć mój brzuch.
-Spierdalaj! -wrzasnęłam odpychając ich, bo miałam już serdecznie dość. Oboje patrzyli na mnie równie wściekli jak ja.
-Zadzwoń. -burknęła Ro i wyszła z mojego domu, czego żałowałam. Teraz byłam sama z tym idiotą.
-Zasługujesz na kogoś lepszego. -powiedział po chwili chłopak.
-Oh, masz na myśli siebie?! Błagam...to takie tandetne.-założyłam ręce na pierś i przekręciłam oczami. -Przestań grać bohater i wpierdalaj z mojego domu. -warknęła i doskonale wiedziałam, że to było wredne, ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Chciałam, żeby tu była Ro i mi jakoś pomogła, nie ON.
-Nie. -oznajmił tak jak ja zakładając ręce na pierś. Zmarszczyłam brwi czekając az kontynuuje, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Dlaczego się mnie tak uczepił? Ta noc zdarzyła się tylko dlatego, że byłam pijana.
Chłopak poszedł do salonu, więc śledziłam go aż usiadł na kanapie.
-Nie słyszałeś? Wypierdalaj. -starałam się brzmieć groźnie i jestem pewna, że mi wyszło.
Spojrzał na mnie obojętnie po czym wziął pilot i włączył telewizor.
-Charlie.-powiedziałam twardo i pociągnęłam go rękaw bluzy.
-Powiedziałem, że nie.
-Ugh, a spierdalaj. -warknęłam już nie wiem, który raz dzisiaj. Poszłam do kuchni po paczkę żelków i wróciłam siadając na drugim końcu kanapy.
Charlie oglądał jakiś głupi serial na mtv.
-Daj. -wystawił rękę w moją stronę.
Pf.
-Nie. -odwrócił głowę w moją stronę i groźnie zmarszczył brwi.
-Avril.
-Nie. -usiadłam po turecku i zaczęłam jeść długie czerwone żelki.
Szybko wyczyściłam paczkę i rzuciłam ją na stoik.
***
Kiedy się obudziłam było nadal ciemno i kurwa zimno.
Podniosłam się na łokciach i chwila minęła zanim zdążyłam ogarnąć o co chodzi.
Zasnęłam na kanapie. W całym domu było ciemno jak w dupie, ale zauważyłam, że Charlie słodko śpi z głową odchyloną do tyłu. Miałam pomysł zrobienia mu jakiegoś żartu, ale nie chciało mi się nawet usiąść.
Pociągnęłam za puchaty koc, który w formie ozdoby leżał na kanapie, ale nie dałam rady go ściągnąć, bo chłopak się na nim opierał.
-Charlie, dawaj ten koc. -kopnęłam go, ale tylko rozejrzał się i zpowrotem położył głowę. -Chuju... Jest mi zimno. -szepnęłam.
Chyba z zamkniętymi oczami przyczołgał się do mnie i wcisnął między oparcie, a mnie przytulając do swojej piersi. -Mówiłam, że mi zimno. -wtuliłam twarz w jego tors.
Charlie szarpnął za koc i nakrył nas.
-Traktowałbym cię lepiej. -szepnął zachrypniętym głosem i pocałował w czubek głowy.
Zatkało mnie.
To jakiś żart?
To możliwe, że on coś do mnie czuję? DO MNIE?!
Co ja teraz zrobię z Conorem? 
Przecież jeżeli on się dowie, że ja i Charlie spaliśmy ze sobą, zabije go.
Więc, co? Jak mam powiedzieć Charliemu, żeby zostawił mnie w spokoju?
Jest taki miły, czuły, troszczy się o mnie. Albo po prostu chce się ze mną pieprzyć.
A czego ja chcę? Na pewno chcę końca znajomości z Conorem.
A Charlie?
Przy nim czuję się...
Nie chcę niczego zepsuć.
Ale potrzebuje trochę czułości.
Zsunęłam dłoń z jego klatki piersiowej na brzuch, podbrzusze i w końcu krocze. Chłopak poruszył biodrami co oznaczało, że nie śpi. Zaczęłam masować go przez spodnie czując jak powoli twardnieje.
-Avril...-mruknął niskim głosem. -Jeżeli...
-Chcę. -tylko to powiedziałam, a Charlie zerwał się i w ułamku sekundy leżał na mnie zachłannie całując. Chyba stwierdził, że jest mi za ciężko i podparł na jednej ręce, a drugą włożył pod moją bluzkę. Szybko odnalazł moje piersi, mruknęłam w jego usta, gdy ścisnął jedną z nich.
-Zabiję go. -powiedział między pocałunkami. -Kurwa. -sapnął, gdy włożyłam dłoń w jego spodnie.
-Jak się o tobie dowie to mnie zabije.
-Nie pozwolę cię tak traktować. -przyniósł pocałunki na moją szyję.-Nikt więcej cię nie dotknie. -zaczął ssać skórę na mojej szyi.
Wierzę ci Charlie.
***
Obudziłam się nago leżąc w połowie na Charliem, który już nie spał i gładził kciukiem moje ramię.
-Dzień dobry. -szepnęłam i uniosłam głowę żeby mógł mnie pocałować.
-Muszę już iść. -położył mnie na kanapę i wstał.
Patrzyłam jak zakłada swoje bokserki i...to zabolało.
Usiadłam i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Przerzuciłam włosy na jedną stronę i poprawiłam na sobie koc.
Ubrał się nie patrząc na mnie nawet przez sekundę.
Oparłam brodę na kolanach i czekałam aż wyjdzie.
~~~~~~~~~~~~~

SIEEEEEEEMSON!
Jak tam po wigiliach?
u mnie co dziwne było super, serio, nawet te dzieleniem opłatkiem, było okay. xd
wyszka powiedziała, że jestem tak wesołą i komunikatywną osobą, że w przyszłości ludzie, kórzy będę ze mną pracować, będą chętnie przychodzić xD
dzięki pani wyszko 
Ogólnie to, życzę wam radosnych, spokojnych świąt z rodziną i żebyście nie siedzieli przy stole z telefonem !!
WESZOŁYCH ŚWIĄT !!!
-KATE xx