sobota, 29 października 2016

34."You shouldn't be fighting on your own."

Z rana obudził mnie Will, wściekły jak nigdy. 
Ściągnął mnie na dół gdzie w salonie stał jakiś chłopak, gdy mnie zobaczył wstał i szybko podszedł. 
-Gdzie jest Kate?! Wiem, że wy to zrobiłyście! Pójdę z tym na policję! -wydarł się i na szczęście staną między nami Will, bo trochę się go wystraszyłam.
-Co ja zrobiłam? 
-Nie udawaj idiotki, mój samochód, cały w jakimś gównie! Poprzebijałyście mi opony! Gdzie ona jest?!
W duchu płakałam ze śmiechu.
-Trzeba było nie jeździć po gównie.-wzruszyłam ramionami, a on zrobił krok w moją stronę. 
-Spokojnie.- odepchną go lekko Will. -Może na coś najechałeś
-Czterema?!
Hahahhaha
-W każdym razie, widzę cię pierwszy raz na oczy, a Kate tu nie ma. Nie lubię jej. 
-Brandon mi powiedział, że ostatnio z tobą łazi! Słuchaj gówniaro... -uniósł palec do góry. 
-Uważaj na słowa. -ostrzegł go Loczek. 
-Sama robisz sobie problemy, znajomość z nią cię zniszczy. -powiedział i wyszedł z domu Willa.
Drzwi zamknęły się, a ja automatycznie wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. 
-Co ty znowu zrobiłaś?! Czy ty jesteś normalna?! Wiesz jak się o ciebie bałem wczoraj?!-wydarł się na mnie, a ja przestałam się śmiać. 
-A.K. miała wspaniałomyślny plan, zemszczenia się na swoim byłym i... 
-I? 
-Wysmarowałyśmy jego auto pianką do golenia i przebiłyśmy opony. -spuściłam wzrok. Myślałam, że mi się oberwie, na szczęście usłyszałam tylko śmiech. 
-Ja pierdzielę, Rose. Serio? Przecież on was zabije. -próbował powstrzymać się od śmiechu. 
-Znasz go? 
-Z podstawówki, jest starszy o rok. Właściwie jak wróciłaś? No wiesz, nie bałaś się? 
-Ty byś się bał z A.K.?
-Jest tutaj? -zdziwił się. 
-Śpi w pokoju gościnnym. 
-Ta laska wpędzi cię w kłopoty. Serio ten koleś tego tak nie zostawi, więc uważaj na siebie. 
-Sie wie szefie. 
-A Kate... 
-Myślisz, że to dobra dziewczyna dla ciebie? 
-No wiesz... Jest gorąca. 
-Mówicie o mnie? -odwróciłam się w stronę A.K., która stała na schodkach. 
-O herbacie, herbata jest gorąca. -wykręcił się Will. 
O nie, błagam. Nie, oni razem? Nie. 
-Zrobię wam śniadanie. -stwierdził i poszedł do kuchni. 
Kate spojrzała na mnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami. 
-Ro, możemy później pogadać? 
-Ro? 
-Ro. Co za różnica? Po prostu musisz ze mną pogadać, jasne? 
Ona chyba zawsze wstaje lewą nogą. 
-Pf, jasne. 
Usiadłyśmy na kanapie, a Will przyniósł nam kanapki. 
Jego kanapki są nawet super smaczne. 
-Will, kupiłbyś mi coś... Mocniejszego? -poprosiła A.K. wstawiając swój talerz i kubek po herbacie do zmywarki. 
-Nie ma mowy, po wczorajszym starczy wam do końca życia. 
-Sama sobie kupię.- Stwierdziła i zaczęła zakładać buty. 
Wyglądała okropnie, rozmazany makijaż i ciuchy z imprezy, w których spała. 
-Dobra, ale Rose, ty nie pijesz. -wskazał na mnie palcem. 
-Mam kaca, jak stąd do Kijowa, nie mogę patrzeć na alkohol. -skrzywiłam się. 
-Grzeczna dziewczynka. Wracam za piętnaście minut. Rodzice przyjadą, zjedzą coś i pojadą próbować dania na wesele, także... -spojrzał na nas. -Idźcie na górę. 
Will wyszedł, w my poszłyśmy do mojego pokoju. 
A.K jak zawsze była wkurwiona, ale nie odzywała się. 
Myślę, że to idealna dziewczyna dla Devriesa, a nie Willa. 
Oboje to chodzące wkurwy.
Zeswatałabym ich, gdyby Devries nie był takim gnojem. Chociaż ona prędzej by go pobiła, niż on ją. 
Po dwudziestu minutach przyszedł do mojego pokoju Will, dał A.K. to co chciała ,kazał nam być cicho, bo rodzice są na dole i powiedział, że jakby co jest u siebie. 
***
*WILL*
Rose zamówiła pizze, opróżniła zamrażarkę z moich lodów i cały dzień siedzi z A.K. w pokoju. 
Słychać jakąś dołującą muzykę i cholera... To właśnie robią dziewczyny po rozstaniu z chłopakiem? Słuchają muzyki, żeby jeszcze bardziej się zdołować, piją alkohol i jedzą co popadnie? Nieźle. 
Charlie miał wpaść wieczorem, bo cały dzień miał sprawy biznesowe. 
Faktycznie po dwudziestej pierwszej siedzieliśmy na mojej kanapie z  joystickami w rękach. 
-Leondre znowu gdzieś pije? -zaśmiałem się. 
Ten gówniarz ma niezniszczalną wątrobę. 
-Obraził się biedny. 
-Na mnie? 
-Całowałeś się z Rose, chłopie. -spojrzał na mnie kątem oka. 
-Noi? Grała w butelkę, daj spokój to moja siostra. 
-Jak się całowaliście, nie wyglądało to... 
-Fu, matko. Ja i Rose? Jak można w ogóle tak pomyśleć. 
Byłem zniesmaczony tą uwagą, nie powiem. Rose od dawna traktuję jak siostrę i nie wyobrażam sobie, że mogło być inaczej. 
-Nieważne. Może to i lepiej, że go nie ma. Rose powoli ma go dość. 
-Mhm.
-Ej a jak ona w ogóle wróciła do domu? 
-A no tak. Wczoraj A.K. odjebało i stwierdziła, że wysmarują pianką do golenia samochód tego faceta, który ją zdradził. Dziś przyszedł i zrobił awanturę. 
Chłopak spojrzał na mnie jakby mi nie wierzył, a gdy stwierdził, że mówię poważnie wybuchł śmiechem. 
-Rose też? 
-Ta, dlatego nam uciekły. To nie śmieszne, on może iść z tym na policję. 
Chłopak nic sobie nie zrobił z moich słów i nadal się śmiał. Co za debil. On by nie musiał tłumaczyć wszystkiego Susan, gdyby dostała telefon od policji, że jej córka niszczy cudze mienie. 
-To nadal śmieszne. Jest u siebie? -zatrzymał grę i ruszył w stronę schodów. 
-Nie idź lepiej, A.K. chyba chciała się wypłakać i pewnie leży najebana. 
-Mają alkohol? Błagam... -z wielkim uśmiechem na twarzy poszedł do pokoju Rose, a ja za nim. 
Zapukał i otworzył drzwi. 
Matko jak tam jebało alkoholem i papierosami. 
-Rose, wszystko w porządku? -spytałem, gdy je zobaczyłem. 
Rose siedziała na ziemi opierając się plecami o łóżko, a A. K. leżała na brzuchu z twarzą w poduszce. 
Blondynka szybko wytarła oczy.
-Ty płakałaś? 
-Nie, no co ty. 
-Nie kłam przecież widzę. I piłaś? Mówiłaś... 
-Ona mi kazała. -wskazała na "dziewczynę trupa". 
Posłałem porozumiewawcze spojrzenie Charliemu, żeby zgarnął jakoś A.K., ale on tylko pokręcił głową. 
-Cipa. -usiadłem na łóżku obok dziewczyny. -Kate, wszystko okay? 
-Niedobrze mi. -burknęła w poduszkę, a ja chciałem ją jak najszybciej podnieść, ale skubana się nie dała. 
-Jak się tu porzygasz... 
-Pojebało cię? Jestem damą, damy nie rzygają, debilu. -podniosła głowę, gdy to mówiła a potem znów rzuciła się na poduszkę
Parsknąłem śmiechem. 
-Dobrze, Słońce. To zrobię ci herbatę i jak poczujesz się lepiej to zawiozę cię do domu, okay? -odgarnąłem jej włosy. 
-Will, chcę cię wziąć do domu. -zaśmiałem się na jej słowa. 
Jestem na tak. 
-Spierdalaj. -warknęła oburzona Rose i jako pierwsza wyszła z pokoju, a my za nią. 
-Jesteś zazdrosna? -spytałem, gdy byliśmy już na schodach. 
-Pf, o co? -burknęła
O co chodzi? 
Zbiegłem, by ją dogonić i szybko wziąłem ją na ręce. 
-Will! 
-O co chodzi? -zatrzymałem się w salonie. 
-O nic. Jesteś moim bratem i o mnie musisz się martwić, nie o nią. -wydęła dolną wargę  
-O. Mój. Boże. Ty jesteś zazdrosna! -zacząłem się śmiać, ale gdy zobaczyłem, że jej wcale nie jest do śmiechu przestałem. -Zachowujesz się jak dziecko. Po prostu chcę być miły dla twoich koleżanek. 
-To nie moja koleżanka, przychodzi do mnie jak chce się najeść. Ona jest za głupia dla ciebie. Postaw mnie. -rozkazała a ja to zrobiłem. 
-Czyli mam ją wyganiać z domu? -uniosłem rozbawiony brwi. 
-Tak, właśnie tak. 
-Ja bym ją przyjął gdyby była mniej agresywna i wyszczekana. - Lenehan podniósł rękę. -Jest gorąca. 
-Prawda?-odwróciłem się do niego. -Jezu, te ciało. -spojrzeliśmy na wkurzoną Rose i wybuchliśmy śmiechem.
-Idioci, ona gustuje w mężczyznach, a nie takich cipach jak wy. -prychnęła i poszła na kanapę. 
Powiedziałem niewerbalne "ouu" do Charliego i poszedłem do kuchni.

*ROSE*

-Miłość nie wybiera. -wyrecytował Will. 
-Spróbuj.
Will zrobił kolację i matko, co on nie wrzuci to i tak smakuje dobrze. 
Zeszła też A.K., która zmyła już swój rozmazany makijaż. 
Szkoda. 
Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy w ciszy. Słychać było tylko ciamkanie Loczka, myślał, że albo nas tym rozbawi albo nie wiem, zdenerwuje? 
-Will zawieziesz nas do mnie? 
-Jakie nas?-spojrzałam chamsko na dziewczynę. 
-Takie nas, mnie i ciebie. -oznajmiła równie chamsko.
-Aha. Nie będę ci pomagać w twoich SPRAWACH. 
-Przestań, na razie mu wystarczy. Umówiłam się z moimi znajomymi, myślałam, że może przyda im się blondyneczka. 
-Przyda? Zamknął ją w piwnicy czy coś? -zaśmiał się Charlie.
-Może znajdziesz chłopaka. -poruszyła brwiami, a ja posłałam jej morderczy wzrok. -Spokojnie, nie biją dziewczyn.
Głupia. 
Chłopcy spojrzeli na mnie, a ja kopnęłam ją pod stołem. 
-Oni nie wiedzą?
-Ty wiesz? -zdziwił się Charlie.
-Miałyśmy szczerą noc, jak to po pijaku. Twój kumpel to niezły chuj. 
-Dobra, nieważne. Nigdzie nie idę. -odniosłam swój i Willa talerz do zmywarki. 
-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale to nie było pytanie kochana. 
-Czy ty nie rozumiesz, że nie mam zamiaru z tobą nigdzie iść do cholerny?! -nie wytrzymałam. 
Ona wkurwia mnie niesamowicie, kolejna chce układać mi życie. 
-A ty nie rozumiesz, że chce ci kurwa pomóc?! Nie masz znajomych, chłopaka ani własnej wartości do chuja! 
Tym chyba zatkała nas wszystkich, a mnie przy okazji uraziła.
-Wow, Kate uspokój się. -uspakajał ją Loczek. 
-Zamknij się! Raz w życiu chce być miła, chcę pomóc, bo mi cię szkoda, a ty kurwa masz problem! Gówno mnie to obchodzi! Jutro idziemy razem na miasto i koniec. Will możesz zawieść mnie do domu. -wstała i lekko się zachwiała. Will wstał razem z nią i gdy szli w stronę drzwi a ona się chwiała, chciał jej pomóc i objął ją ramieniem. 
-Potrafię chodzić do chuja! -wrzasnęła, założyła buty i wyszła. 
-Dobra, moja miłość jej nie wybierze. -stwierdził Will, wziął kluczyki i wyszedł za nią. 
-Sympatyczna. -podsumował ją Charlie, a mój wzrok utknął w obrusie, który leżał na stole. 
-Dlaczego ja mam takiego pecha do ludzi? -spytałam retorycznie i w tym momencie usłyszałam otwieranie drzwi. 
-Jesteśmy! -krzyknęła moja mama, a serce stanęło mi w piersi. 
Wypiłam dwa drinki z coli, ale podejrzewam, że mogłam śmierdzieć wódką. 
Spojrzałam przeraża na blondyna, który szybko wstał. 
-Cześć wam. -przywitał się, gdy ta dwójka weszła do salonu. 
-O siedzicie sobie?-uśmiechnęła się do nas mama. 
-A siedzimy. Wiecie co? Pójdziemy posiedzieć na górę. -stwierdził chłopak i złapał mnie za ramiona. 
-Gdzie Will? -spytał George.
-W sklepie. 
-U Leo. -powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Cholera.
-Był u Leo, a teraz pojechał do sklepu. -wytłumaczyłam. -My idziemy. -wstałam i szybko poszłam na górę. 
Charlie zamknął drzwi, spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. 
Szybko zgarnęłam butelkę po alkoholu i włożyłam ją do szafki. 
Ogarnęłam jeszcze łóżko żebyśmy mogli na nim usiąść. 
-To... Idziesz jutro z Kate? 
-Nie mam pojęcia. Chyba tak, no wiesz Michael pewnie by powiedział, że powinnam iść. 
-Słyszałem co się stało i myślę, że dobrze zrobiłaś. -złapał mnie za dłoń.
-Wszyscy myślą, że dobrze zrobiłam, wszyscy oprócz mnie. Miał normalne życie, prace, mieszkanie, a ja wysłałam go do więzienia dla ćpunów. 
-Rose, ćpanie nie jest czymś normalnym. Często to robił? 
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bo faktycznie robił to codziennie. Spuściłam wzrok.
-No właśnie. Teraz będzie już tylko lepiej, będzie miał pracę, mieszkanie i wolność od nałogu. To będzie normalne życie. 
-Może masz rację... 
-Kim on tak właściwie jest dla ciebie? Tylko szczerze, nie zachowujecie się jak znajomi. 
-Szczerze? -zamyśliłam się. -Nie jest tylko moim przyjacielem, jest moim autorytetem. Wybił się z dan, gdy był sam; bez rodziny, przyjaciół... Poradził sobie, sam ułożył sobie życie bez niczyjej pomocy. Mimo, że przekonał się jaki świat jest okrutny, postawił się mu. Nie jest taki jak wszyscy, egoistą dbający tylko o siebie, pomógł mi mimo, że mnie nie znał. Pomógł obcej dziewczynie, nic ode mnie nie chciał. Chciał tylko tego, żebym była dobrym człowiekiem. -spłynęła mi łza. -A ja tak mu się odwdzięczyłam. Ja jestem tym egoistycznym człowiekiem w tym egoistycznym świecie. Nie martwię się o niego, martwię się o siebie. Nie wiem jak sobie radzić bez niego, nie wiem co mam robić. -łez zaczęło spływać coraz więcej, nie mogłam tego powstrzymać. -Nie potrafię wyjść sama z domu, bo boję się każdego obcego człowieka. Piję, robię rzeczy których nie chcę a potem płaczę z obrzydzenia, że jakiś przypadkowy chłopak mnie dotykał i całował. Nienawidzę siebie, brzydzę się sobą. Potrzebuje rozmowy z Michaelem, niczego więcej chcę tylko z nim porozmawiać. Nie obchodzi mnie to, że siedzi w tym pieprzonym ośrodku! Potrzebuje go, bo nie radzę sobie sama ze sobą... -rozpłakałam się na dobre. Charlie nie powiedział ani słowa, po prostu mnie przytulił. 
-My... Leo przyszedł. -usłyszałam za plecami cichy głos Willa, ale miałam to gdzieś. Schowałam twarz w szyję blondyna, żeby nikt nie widział moich zapłakanych oczu. 
Poczułam jak materac ugina się, a potem kolejną dłoń na moich plecach. 
-Pomogę ci, tylko powiedz jak? -odezwał się z troską Devries
-Myślisz, że teraz wszystko naprawisz? -odsunęłam się od blondyna i wytarłam oczy. -Po tym wszystkim? Jesteś tak samo bezwartościowy jak ja. 
-Nie mów tak. Wiem, że jestem nic nie wartym śmieciem, ale ty jesteś warta o wiele więcej niż sobie możesz wyobrazić. -powiedział spokojnie i tym mnie zatkał. Kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. -Rosie, jesteś wspaniała, trochę się pogubiłaś i wiem, że to też moja wina, ale pozwól sobie pomóc. -po tych słowach przytulił mnie a ja nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
Pozwoliłam mu na to. 


-Powinnaś się położyć, jesteś pewnie zmęczona. -stwierdził. Dziwiłam się sama sobie, bo nie chciałam, żeby mnie puszczał, chciał zostać w jego ramionach otulających mnie bezpieczeństwem. 
Chciałam żeby położył się ze mną i całował mnie w czoło mówiąc, że mnie kocha. 
Ale to przecież nieprawda. Nigdy mnie nie kochał, były to tylko puste słowa i moje wyobrażenia
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Zawsze mi sie wydawało, że oczy nie kłamią, ale jego oczy kłamały perfekcyjnie, bo widziałam w nich troskę i coś nieodgadnionego. Coś co wywoływało przyjemne ciarki na moim ciele.
Przecież to kłamstwo. On sprawia, że czuję się kochana. Czułam się. A zrobił to umyślnie, by potem zniszczyć mnie od środka. 
-Masz rację, chodźmy do mnie. -nasz kontakt wzrokowy przerwał Will, mam wrażenie, że trwał za długo. 
Długo za długo. 
-Dobranoc. -uśmiechnął się ciepło i wyszedł a za nim Charlie uprzednio głaszcząc mnie po ramieniu. 
Will poczekał aż wyjdą, a gdy to zrobili podszedł do mnie. 
-Nie pozwolę żeby skrzywdził cię kolejny raz. Spróbuj zasnąć, wpadnę później. -zgasił światło i wyszedł. 
Ja też.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak tam?
U mnie po staremu, szkoła, szkoła, szkoła. Dopiero teraz zaczęłam organizować sobie czas i jakoś tak wychodzi, że mam więcej czasu np. dla znajomych co jest mega osiągnięciem xD
No rozdział jest i jako, że do środy mam wolne, to byćmoże uda mi się dodać kolejny już w tą środę.
No.
To jak wam się podoba A.K.? 
Staram się ją przedstawiać jako mocną, konkretną postać, nie wiem, mam nadzieję, że wam się podoba.
DLA SUPER LUDZI!!!
Zusa prowadzi bloga, które kocham i zdeklarowała się, że rozdziały będą częściej (mam nadzieję).
ZAPRASZAM!!http://keep-smiling-143.blogspot.com/
-Kate xx

8 komentarzy:

  1. ŚMIAŁAM SIĘ PRZEZ CAŁY ROZDZIAŁ
    DOŚĆ.
    OGÓLNIE TO TA A.K. JEST WKURWIAJĄCA, ALE ŚMIESZNA
    WILL JEST AFGSGHAS JEST MÓJ.
    WIESZ CO
    JA MYŚLAŁAM, ŻE CHARLIE POCAŁUJE ROSE, A TU DUPA
    DEVRIES PRZYSZEDŁ
    NASTĘPNYM RAZEM LENEHAN MA DAĆ BUZI OK
    CHOCIAŻ DEVRIES TEŻ JEST OK
    ALE OSTATNIO COŚ MAM FAZE NA LENEHANA IDK
    NO TO OK
    TYLE NIE
    TWOJA IDOLKA
    ~MASŁO<33333

    OdpowiedzUsuń
  2. omg wrócę tu później dziękuje za reklamę <33
    kc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szipuje rołz i czarlsa dalej niech devries spierdala
      łil kc buzi

      <33

      Usuń
  3. JEJUUU nareszcie!! Kocham Leo i Rose. oooo i jeszcze charlie i will 😍😍 Kooocham. Czekam na szybki next kochana

    OdpowiedzUsuń
  4. Po chuja Devries tam przyszedł? Jezu, myślałam, że między Rose, a Charliem będzie coś więcej.
    Will dobrze mówi. Rose i Leondre nie mogą być razem, on ją skrzywdził. Chciał ją uderzyć do cholery!
    Lenehan ja bym coś działała na twoim miejscu, masz tu załamaną laske i nic nie robisz! No kurde, człowieku.
    A.K lubię cię, masz racje co do Rose, ale nie powinnaś jej rozkazywać, ani namawiać do picia. To złe.
    Rose, ty też powinnaś być bardziej uparta i mieć swój własny rozum, a przede wszytkim powinnaś brać się za Lenehana, ok?
    Super rozdział, życzę weny, itd.
    ~ Edi (Foreva #TeamLenehan)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa... swietny rozdział♥ Niech Rose bedzie z Lenehanem ♥ kc

    OdpowiedzUsuń