*miesiąc później *
*KATE*
Dużo się zmieniło przez ten miesiąc. Z Charliem układa nam się zajebiście, nawet się nie kłócimy, Will już ma na głowie loki i nawet spotyka się z jakąś dziewczyną z uczelni, Leondre... Leondre i Rose nie odzywają się do siebie, jemu oczywiście zależy, ciągle jest jakiś zamyślony, ciągle ze słuchawkami w uszach, a gdy ktoś tylko wspomni o Rose bierze telefon i udaje, że nie słucha.
Szkoda mi tego chłopaka, ale Ro w ogóle nie chcę o tym rozmawiać, zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało, a gdy wychodzimy wszyscy razem, ona nie przychodzi.
Rozmawiałam z Willem, oboje się zgadzamy, że wcale o nim nie zapomniała i też jest jej ciężko.
Leondre na kilku próbach był z jakąś Sandy, ale potem stwierdził, że nie będzie tańczył.
Dziś wyszło tak, że siedzimy u Willa, ich starzy pojechali na weekend do spa, więc możemy siedzieć całą noc. Był problem z Rose, bo na pewno by nie zeszła, gdy przyjdzie Devries, a głupio tak bawić się, podczas gdy ona siedziałaby sama w pokoju. Zgłosił się Michael, powiedział, że i tak nie ma co robić, a dawno nie spędzał z nią czasu. Ro trochę się wystraszyła, gdy ten ją pocałował, ale rozmawiałam z nim i powiedział, że to pod wpływem emocji. I dobrze.
Kupiliśmy trochę alkoholu, zamówiliśmy pizze i siedzieliśmy w salonie rozmawiając o głupich rzeczach, Mich poszedł na górę do Rose, więc byłam sama z Charliem, Willem i Leo. Brakowało jej w naszej paczce.
Zauważyłam, że Leondre dziwnie się zachowywał, zawsze miał dwie fazy, zabawny i towarzyski, albo właśnie ten nieobecny. Teraz był trochę zdenerwowany.
-Wszystko okay? -szturchnęłam go, chłopcy głośno o czymś rozmawiali, więc nawet nie zwrócili na nas uwagi.
-Tak. -wziął piwo ze stolika i otworzył je.
-Mam iść zobaczyć co robią? -domyśliłam się o co chodzi. Jest zazdrosny. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, że jesteś po mojej stronie.
-Nie jestem po niczyjej stronie. Po prostu nie chcę żeby się pieprzyła z moim bratem. -puściłam mu oczko i wstałam, ale nawet nie musiałam wchodzić po schodach, bo sami zeszli. Michael ubrany na czarno, z kapturem na głowie i przymulona Rose.
Podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
-Hej. -kiwnęła jeszcze głową do Charliego.
-Cześć, fajnie, że zeszliście. -spojrzałam na Leo, który perfidnie patrzył się na jej bordowe usta.
-Właściwie to wychodzimy.
-O, a gdzie? -spytał Will, na pewno nie jest zadowolony, że wychodzi z moim bratem.
-Na lody czy coś. -Mich wzruszył ramionami, a Rose się zaśmiała. -Nie o to mi chodziło debilko. -lekko ją odepchnął.
-Wiem o co ci chodziło zboku. -oddała mu. -Nie masz na co liczyć. Miłego wieczoru. -założyli buty i wyszli.
-Oni żartowali. -oznajmiłam widząc ich poważne miny. -Wiecie o tym?
-Ty możesz sobie wiedzieć. -Will wypuścił powietrze z ust.
-Rozmawiałam z nim. -usiadłam obok Leo. -Na prawdę nic z nią nie ten... Na tysiąc procent.
-To nadal za mało. -brunet się napił.
-Dajcie spokój, wyobrażacie sobie Rose robiącą loda? I to w dodatku mojemu bratu? -razem z Charliem wybuchliśmy śmiechem. -No weźcie. Jakbyście jej nie znali.
-Em... Kiedyś, zanim byliśmy razem, nie lubiła mnie za bardzo...tak się upiła, że obściskiwaliśmy się w czyjejś sypialni. Powiedziałbym, że była nawet bardzo chętna. -opowiedział Leo, a my zaniemówiliśmy. Dosłownie siedziałam z otwartą buzią, bo okay, jak wypije to puszcza trochę hamulce, ale nie tak żeby z kimś się przespać.
-Nie... -Charlie pokręcił głową. -Myślicie, że może...
-Bez przesady, Michael jest pojebany, ale nie aż tak, żeby ją upić i przelecieć. Poza tym gdyby chciał to już miał tyle okazji. -broniłam go, bo to jakieś bzdury. Michael nie jest jakimś napalonym chujem, żeby to zrobić.
-Masz rację, miał już dużo okazji. -podsumował Will.
Przyjechali po niecałej godzinie z lodami z mc'a dla wszystkich, zostawili je i poszli do pokoju Rose.
-Myślicie, że oni? -spytał Will, a Devries oczywiście wyjął telefon i udawał, że to go nie interesuje.
-Na tysiąc procent nie. Jej pomadka była w idealnym stanie. -oznajmiłam, a oni się zaśmiali. -Mówiłam?
Nasza mała impreza skończyła się jakoś po pierwszej, gdy Leondre z Willem najebani zasnęli na kanapie, a ja z Charliem obściskiwaliśmy się na wysepce w kuchni.
-Co jeśli twój brat właśnie pieprzy się z Rose? -zaśmiał się w przerwie między następnym pocałunkiem, a potem złapał mnie za pośladki i przyciągnął bliżej siebie.
-To go wykastruje. Ona ma być z Leo. -odchyliłam się do tyłu i podparłam się na dłoniach.
-Myślałem, że go nie lubisz.
-Nie lubiłam, ale Rose serio źle robi. Jak można się wypierać miłości do kogoś?
-Nie wiem. -nachylił się i przyssał do mojej szyi.
-On kocha ją tak mocno... Ona też, przecież nawet ślepy by to zobaczył.
-Mhmm.
-Może trzeba im trochę pomóc? -całował coraz niżej, aż dotarł do obojczyka. Włożył dłonie pod moją koszulę i jeździł nimi po nagiej skórze pleców. -Ja nie mogę rozmawiać o tym z Rose, bo za bardzo się denerwuje, ale ty możesz. Ona cię lubi, szanuje twoje zdanie... Czy ty mnie w ogóle słuchasz? -objęłam jego policzki i osiągnęłam od siebie.
-Kiedy ja cię całuje myślisz o innym związku. To nie jest normalne. -uniósł kącik ust.
-To nasi przyjaciele, chyba powinniśmy im pomóc. Ktoś kiedyś powiedział, że miłości trzeba pomóc.
-Ale to ani twoja ani moja miłość.-znów zaczął całować moją szyję, a ja znów go odsunęłam od siebie.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie mogę patrzeć jak się męczą. Nie szkoda ci ich?
-Oooo, moja Avril ma serduszko. -zaśmiał się, a ja już usiadłam po turecku.
-Pierdol się. W tym momencie to ty nie masz serca, wiesz? -uniosłam brwi. -To twój przyjaciel, twoja przyjaciółka, odpowiada ci to jak się traktują?
-Słońce, co ja mam z tym zrobić? -położył dłonie na moich kolanach. -Nic nie zrobimy jeżeli sami nie chcą nic zrobić.
-Nie, Charlie. Rose wydaje się, że jest ponad to, ale nie jest. Ona go kocha. I to bardzo. A Leondre to już w ogóle.
-Wiesz... Nie wydaje mi się, że Rose coś do niego jeszcze czuję, po co miałaby się tak zachowywać.
-Dobra wytłumaczę ci. -oznajmiłam, a on odchylił głowę do tyłu.
-Wolałabym robić coś innego, ale słucham. -usiadł obok mnie.
-Ro go kocha, ale nawet przed sobą boi się to przyznać, przez co go rani, a później się przekona, że sama siebie TEŻ zraniła. Boję się, że on się w końcu ogarnie, znajdzie kogoś innego, zapomni o niej, a ona dopiero zrozumie. Musimy im pomóc. Musimy jej udowodnić, że go kocha! -wytłumaczyłam jakbym odkryła Amerykę, podczas gdy z miny Charliego można było wyczytać, że nic nie rozumie.
-Zrozumiałem ostatnie zdanie. Co proponujesz?
-Nie mam pojęcia. -zacisnęłam wargi i pokręciłam głową.
Usłyszałam ciche zamykanie drzwi na górze, a zaraz pokazał się Michael. Miał rozczochrane włosy i był trochę zamulony. Zatrzymał się na środku schodów i zmarszczył brwi.
-Cicho, śpią. -przyłożyłam palec od ust.
Podszedł do lodówki z której wziął wodę napił się i odłożył ją z powrotem.
-Jedziemy? -jego głos był mocno zachrypnięty. Przyjrzałam mu się dokładnie. -Co młoda?
-Co robiliście? -spytałam podejrzliwie.
-Oglądaliśmy film i zasnęliśmy. -wzruszył ramionami. -A wy co robicie?
-Avril chce zeswatać Leo i Rose. -wytłumaczył blondyn.
-O kurwa. -nagle mój brat zaczął się śmiać, jakby to było śmieszne. Czasem jest tak irytujący.
-Czego się śmiejesz debilu? -warknęłam.
-Znalazłem coś w szafce Rosalie.
-Grzebałeś jej w szafce?
-No, zawsze to robię. -posiedział jakby to było normalne.
-Czy ty kurwa nie wiesz co to prywatność?
-Em, codziennie czytasz moje wiadomości. -wtrącił się Charlie.
-Ja to robię, bo... A spadaj. Co tam znalazłeś?
-Chodźcie. -odepchnął się od szafek i razem poszliśmy na górę, na chwilę wszedł do pokoju Ro i wyszedł z jakimiś kartkami. Usiedliśmy na schodach i zaczęliśmy czytać.
To były krótkie listy od Leo. Opisał historię ich miłości, co czuł, tłumaczył swoje zachowanie...dlaczego ją kocha.
Dokładnie przeczytałam każde słowo, które napisał i na prawdę mnie to ruszyło. Byłam pewna, że muszę im pomóc.
Spojrzałam na nich, podczas gdy ja byłam pierwszy raz wzruszona oni się śmiali.
-Wy idioci... Nigdy w życiu byście nawet nie wpadli na taki pomysł. Przecież to jest... Kurwa. Wiecie co ja bym zrobiła gdybym takie coś dostała. -zdenerwowana pomachałam tymi kartkami.-Rose na prawdę jest głupia. Dostać takie coś i jeszcze narzekać...
Uspokoili się trochę po tym jak to powiedziałam i chyba nawet zrobiło im się głupio.
-Skoro to jest takie super, to najwyraźniej Rose jest mocno niezainteresowana. -stwierdził mój chłopak.
-Mocno jebnięta. Mich musisz nam pomóc.
-Mam wam pomóc w czym?
-Rose musi być z Leo? -powiedziałam jakby to było oczywiste.
-W życiu. Nie pomogę wam. Przecież ten gówniarz znów ją zdradzi czy nawet zrobi coś gorszego. Sorry, ale jest moją przyjaciółką i uważam, że już wystarczająco przecierpiała. -chciał wstać, ale pociągnęłam go za spodnie, żeby się nie ruszał.
-On ma rację, to nie ma sensu Avril.
-Dobra, zrobimy tak, albo mi pomożecie, albo będę wkurwiona. Będę wkurwiona jak nigdy, zniszczę wam każdą sekundę szczęścia, tak, że odechce się wam żyć. Charlie na twoim miejscu bym się bała. -położyłam rękę na jego udzie.
-Właściwie... Nie jestem jakoś przeciwny. Może faktycznie mają jeszcze szansę być szczęśliwi.
-Wiedziałam, że mnie zrozumiesz. -uśmiechnęłam się sztucznie i zatrzepotałam rzęsami.
-Ja pierdzielę... Pomogę wam, ale jeżeli zobaczę, że Rose na tym tylko traci, wypisuję się z tego.
***
Plan był dziecięco prosty, musieliśmy w jeden dzień pokazać Rose, że Leondre to chłopak "do rany przyłóż". Dlaczego jeden dzień? Bo jutro jest bal i fajnie by było, żeby poszli na niego razem.
Will nie był objęty planem, bo idiota nie życzy sobie, żeby Ro była z Leo. Idiota.
Nocowaliśmy u mnie, bo nie było rodziców i od samego rana wzięliśmy się za spiskowanie.
Niestety okazało się, że jesteśmy w tym chujowi i nie wiedzieliśmy jak to rozegrać. Fajnie by było zrobić coś na poziomie jakiegoś filmu romantycznego, niestety ani ja ani tym bardziej te debile nie znamy się na takich rzeczach.
Na szczęście mieliśmy mnie i mój mózg, który wymyślił, że po prostu z nią porozmawiamy. Na szczęście, albo i nie.
To jest kurwa najgorszy pomysł na świecie. Rozmawiałam z nią kilka razy, a do niej nadal nic nie dociera.
Mieliśmy jeszcze jedną przeszkodę, Rose chyba zbiedniała, bo jak przyszliśmy do jej domu, to zastaliśmy tylko Willa, który poinformował, że jest w pracy i wróci wieczorem.
-Powiecie mi w końcu czego od niej chcecie? -spytał poraz setny, bo już od trzech godzin czekamy z nim na Ro.
Całe szczęście Devries poszedł do domu z samego rana, bo inaczej cała akcja poszłaby się jebać.
-Co taki ciekawy? Mamy sprawę i tyle.
-Znowu masz okres?
-Nie interesuj się. Nie spotykasz się dzisiaj przypadkiem ze swoją panną?
Widziałam jak ukradkiem spojrzał na Charliego, który tylko wzruszył ramionami.
-Może tak, może nie. -prychnął.
Rose przyszła dopiero po 20, zdążyliśmy zjeść obiad i nawet kolację, którą zrobił Will. Ja pierdzielę, jakie to było dobre...
Gdy tylko przyszła zabraliśmy ją na górę, ale musieliśmy czekać kolejne pół godziny, żeby mogła się umyć i przebrać.
-No to o co chodzi? -zaśmiała się i usiadła na dywanie, bo łóżko było już przez nas zajęte.
-Rose. -zaczęłam. -To już na prawdę nie są żarty.
-No raczej, skoro przychodzicie do mnie całą pielgrzymką, ale po co?
-Widziałaś Leo? -gdy tylko usłyszała to imię lekceważąco odchyliła głowę do tyłu.
-Wczoraj.
-Przez ułamek sekundy. Nie wiesz jak on się czuje. Ciągle jest jakiś przymulony, smutny... Nie możesz czegoś z tym zrobić? Nie wiem, porozmawiaj z nim, spotkaj się,... Wróć do niego. -ostatnie słowa powiedziałam ciszej i obserwowałam jak zareaguje. Nie zareagowała dobrze. Na pewno nie.
Jej brwi wystrzeliły do góry jakby nie wierzyła w to co powiedziałam, albo po prostu wiedziała po co przyszliśmy.
-Heh. -zaśmiała się krótko i przegryzła wargę. -Po to, to wszystko... Przyszliście mnie namawiać, żebym do niego wróciła. Nawet ty Michael?
-On na prawdę cierpi, jest mu ciężko, możesz tak po prostu na to patrzeć? -chłopcy oczywiście siedzieli ze spuszczonymi głowami i wszystko musiałam robić ja, ale czego ja się spodziewałam. Szkoda tylko, że ja w takich akcjach jestem zjebana.
-Jest mu smutno...cierpi... Cholera. -zamknęła oczy, a gdy zebrała siły wybuchła. -A ktoś pyta jak ja się czuję?! -nagle wstała i zaczęła krzyczeć. -Mam mętlik w głowie! Jakby was to interesowało... Wiecie co? Jeszcze miesiąc temu mówiliście, że mam go zostawić i mieć w dupie, a teraz przychodzicie i czego oczekujcie?! Że pójdę do niego i będę błagać o wybaczenie?! Byłam blisko tego już dawno temu, ale wybiliście mi to z głowy. I wiecie co? Cieszę się. Dziękuję, kurwa! -zauważyłam, że ma zaszklone oczy, więc wcale nie jest taka obojętna co do niego. -Mówił, że mnie kocha, żebym mu ufała...Nigdy nie dał mi nawet powodu, bo gdy go potrzebowałam miał lepsze zajęcia. Ja zawsze byłam małą, głupiutką Rose, którą można było robić jak się chciało.
-Pamiętasz... -zaczął cicho Michael zastanawiając się chwilę. -Dużo mi opowiadałaś, mam wrażenie, że wiem nawet więcej niż ty. -zaśmiał się krótko. -Już raz go nienawidziłaś, pamiętasz? -Rose spuściła głowę, domyśliłam się, że chodzi o ten czas kiedy się tu wprowadziła, może właśnie trzeba zacząć od początku?-A potem wymykałaś się do niego, bo Will był zły. -oboje się zaśmiali.-Gdy się poznaliśmy od samego początku mówiłem, że nie ma co za nim płakać. A ty mi ciągle opowiadałaś jakieś historię z waszego związku. Nawet nie były to historię... To było raczej... Wydaje mi się, że uwielbiałaś samą jego obecność. Nieważne jak wielkim był dupkiem, rozumiałaś to i gdy cię przepraszał poraz setny wybaczałaś. Bo przy tobie taki nie był.
-Skończ już Michael. -poprosiła cicho.
-W 100 % się z tobą zgadzam, że z nim zerwałaś, bo nie powinien cię tak traktować, ale każdy zasługuje na drugą szanse.
-Miał drugą szansę. Zgodziłam się pójść z nim na bal, pokazał jaki jest.
-Bo uderzył jakiegoś chłopaka? Jeżeli dla ciebie to powód... To wydaje mi się, że z nami też powinnaś zerwać.
-To co było to było. Nie możecie tu przychodzić i po prostu ode mnie oczekiwać. Mam go gdzieś. -powiedziała stanowczo.-Niech znajdzie inną ofiarę, bo ja już za dużo wycierpiałam. Wyjdźcie stąd.
-Rose...
-Wynocha! -wrzasnęła, a oni szybko wstali i po prostu wyszli, ale ja tak szybko nie odpuszczę.
-Na prawdę tego chcesz?! -wstałam i stanęłam naprzeciwko niej. -Chcesz ryczeć, bo kurwa nie potrafisz go docenić?!
-Jesteś taka sama jak on, manipulujesz, by osiągnąć swój cel.
-Ja manipuluje... -zaśmiałam się gorzko. -Może i jestem taka jak on i dlatego widzę jak się stara. Idiotko on cię kocha!
-Ale ja go nie kocham! Tego już nie widzisz?! Zostaw mnie w spokoju! Zajmij się swoim życiem!
Nie było z nią żadnej rozmowy, będzie krzyczeć i się zapierać, że go nie kocha cokolwiek powiesz. Miałam już jej dość.
Okrążyłam łóżko i wyjęłam z szafki listy, które napisał Leondre.
-To też nie ma znaczenia?! Myślisz, że kłamał pisząc to?
Nie potrafiła mi nawet odpowiedzieć.
-A co czułaś czytając to? Hm? -nadal się nie odzywała. -Nic? -zdenerwowana rzuciłam kartki w jej stronę i ruszyłam do drzwi. -Nie oszukasz samej siebie Rose.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak się podoba, hę?
Avril wzięła się do akcji.
Noi super.
Kilka osób prosiło, żeby rozdział był wcześniej, więc jest. Myślę, że w tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden :))
-Kate xx
*KATE*
Dużo się zmieniło przez ten miesiąc. Z Charliem układa nam się zajebiście, nawet się nie kłócimy, Will już ma na głowie loki i nawet spotyka się z jakąś dziewczyną z uczelni, Leondre... Leondre i Rose nie odzywają się do siebie, jemu oczywiście zależy, ciągle jest jakiś zamyślony, ciągle ze słuchawkami w uszach, a gdy ktoś tylko wspomni o Rose bierze telefon i udaje, że nie słucha.
Szkoda mi tego chłopaka, ale Ro w ogóle nie chcę o tym rozmawiać, zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało, a gdy wychodzimy wszyscy razem, ona nie przychodzi.
Rozmawiałam z Willem, oboje się zgadzamy, że wcale o nim nie zapomniała i też jest jej ciężko.
Leondre na kilku próbach był z jakąś Sandy, ale potem stwierdził, że nie będzie tańczył.
Dziś wyszło tak, że siedzimy u Willa, ich starzy pojechali na weekend do spa, więc możemy siedzieć całą noc. Był problem z Rose, bo na pewno by nie zeszła, gdy przyjdzie Devries, a głupio tak bawić się, podczas gdy ona siedziałaby sama w pokoju. Zgłosił się Michael, powiedział, że i tak nie ma co robić, a dawno nie spędzał z nią czasu. Ro trochę się wystraszyła, gdy ten ją pocałował, ale rozmawiałam z nim i powiedział, że to pod wpływem emocji. I dobrze.
Kupiliśmy trochę alkoholu, zamówiliśmy pizze i siedzieliśmy w salonie rozmawiając o głupich rzeczach, Mich poszedł na górę do Rose, więc byłam sama z Charliem, Willem i Leo. Brakowało jej w naszej paczce.
Zauważyłam, że Leondre dziwnie się zachowywał, zawsze miał dwie fazy, zabawny i towarzyski, albo właśnie ten nieobecny. Teraz był trochę zdenerwowany.
-Wszystko okay? -szturchnęłam go, chłopcy głośno o czymś rozmawiali, więc nawet nie zwrócili na nas uwagi.
-Tak. -wziął piwo ze stolika i otworzył je.
-Mam iść zobaczyć co robią? -domyśliłam się o co chodzi. Jest zazdrosny. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, że jesteś po mojej stronie.
-Nie jestem po niczyjej stronie. Po prostu nie chcę żeby się pieprzyła z moim bratem. -puściłam mu oczko i wstałam, ale nawet nie musiałam wchodzić po schodach, bo sami zeszli. Michael ubrany na czarno, z kapturem na głowie i przymulona Rose.
Podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
-Hej. -kiwnęła jeszcze głową do Charliego.
-Cześć, fajnie, że zeszliście. -spojrzałam na Leo, który perfidnie patrzył się na jej bordowe usta.
-Właściwie to wychodzimy.
-O, a gdzie? -spytał Will, na pewno nie jest zadowolony, że wychodzi z moim bratem.
-Na lody czy coś. -Mich wzruszył ramionami, a Rose się zaśmiała. -Nie o to mi chodziło debilko. -lekko ją odepchnął.
-Wiem o co ci chodziło zboku. -oddała mu. -Nie masz na co liczyć. Miłego wieczoru. -założyli buty i wyszli.
-Oni żartowali. -oznajmiłam widząc ich poważne miny. -Wiecie o tym?
-Ty możesz sobie wiedzieć. -Will wypuścił powietrze z ust.
-Rozmawiałam z nim. -usiadłam obok Leo. -Na prawdę nic z nią nie ten... Na tysiąc procent.
-To nadal za mało. -brunet się napił.
-Dajcie spokój, wyobrażacie sobie Rose robiącą loda? I to w dodatku mojemu bratu? -razem z Charliem wybuchliśmy śmiechem. -No weźcie. Jakbyście jej nie znali.
-Em... Kiedyś, zanim byliśmy razem, nie lubiła mnie za bardzo...tak się upiła, że obściskiwaliśmy się w czyjejś sypialni. Powiedziałbym, że była nawet bardzo chętna. -opowiedział Leo, a my zaniemówiliśmy. Dosłownie siedziałam z otwartą buzią, bo okay, jak wypije to puszcza trochę hamulce, ale nie tak żeby z kimś się przespać.
-Nie... -Charlie pokręcił głową. -Myślicie, że może...
-Bez przesady, Michael jest pojebany, ale nie aż tak, żeby ją upić i przelecieć. Poza tym gdyby chciał to już miał tyle okazji. -broniłam go, bo to jakieś bzdury. Michael nie jest jakimś napalonym chujem, żeby to zrobić.
-Masz rację, miał już dużo okazji. -podsumował Will.
Przyjechali po niecałej godzinie z lodami z mc'a dla wszystkich, zostawili je i poszli do pokoju Rose.
-Myślicie, że oni? -spytał Will, a Devries oczywiście wyjął telefon i udawał, że to go nie interesuje.
-Na tysiąc procent nie. Jej pomadka była w idealnym stanie. -oznajmiłam, a oni się zaśmiali. -Mówiłam?
Nasza mała impreza skończyła się jakoś po pierwszej, gdy Leondre z Willem najebani zasnęli na kanapie, a ja z Charliem obściskiwaliśmy się na wysepce w kuchni.
-Co jeśli twój brat właśnie pieprzy się z Rose? -zaśmiał się w przerwie między następnym pocałunkiem, a potem złapał mnie za pośladki i przyciągnął bliżej siebie.
-To go wykastruje. Ona ma być z Leo. -odchyliłam się do tyłu i podparłam się na dłoniach.
-Myślałem, że go nie lubisz.
-Nie lubiłam, ale Rose serio źle robi. Jak można się wypierać miłości do kogoś?
-Nie wiem. -nachylił się i przyssał do mojej szyi.
-On kocha ją tak mocno... Ona też, przecież nawet ślepy by to zobaczył.
-Mhmm.
-Może trzeba im trochę pomóc? -całował coraz niżej, aż dotarł do obojczyka. Włożył dłonie pod moją koszulę i jeździł nimi po nagiej skórze pleców. -Ja nie mogę rozmawiać o tym z Rose, bo za bardzo się denerwuje, ale ty możesz. Ona cię lubi, szanuje twoje zdanie... Czy ty mnie w ogóle słuchasz? -objęłam jego policzki i osiągnęłam od siebie.
-Kiedy ja cię całuje myślisz o innym związku. To nie jest normalne. -uniósł kącik ust.
-To nasi przyjaciele, chyba powinniśmy im pomóc. Ktoś kiedyś powiedział, że miłości trzeba pomóc.
-Ale to ani twoja ani moja miłość.-znów zaczął całować moją szyję, a ja znów go odsunęłam od siebie.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie mogę patrzeć jak się męczą. Nie szkoda ci ich?
-Oooo, moja Avril ma serduszko. -zaśmiał się, a ja już usiadłam po turecku.
-Pierdol się. W tym momencie to ty nie masz serca, wiesz? -uniosłam brwi. -To twój przyjaciel, twoja przyjaciółka, odpowiada ci to jak się traktują?
-Słońce, co ja mam z tym zrobić? -położył dłonie na moich kolanach. -Nic nie zrobimy jeżeli sami nie chcą nic zrobić.
-Nie, Charlie. Rose wydaje się, że jest ponad to, ale nie jest. Ona go kocha. I to bardzo. A Leondre to już w ogóle.
-Wiesz... Nie wydaje mi się, że Rose coś do niego jeszcze czuję, po co miałaby się tak zachowywać.
-Dobra wytłumaczę ci. -oznajmiłam, a on odchylił głowę do tyłu.
-Wolałabym robić coś innego, ale słucham. -usiadł obok mnie.
-Ro go kocha, ale nawet przed sobą boi się to przyznać, przez co go rani, a później się przekona, że sama siebie TEŻ zraniła. Boję się, że on się w końcu ogarnie, znajdzie kogoś innego, zapomni o niej, a ona dopiero zrozumie. Musimy im pomóc. Musimy jej udowodnić, że go kocha! -wytłumaczyłam jakbym odkryła Amerykę, podczas gdy z miny Charliego można było wyczytać, że nic nie rozumie.
-Zrozumiałem ostatnie zdanie. Co proponujesz?
-Nie mam pojęcia. -zacisnęłam wargi i pokręciłam głową.
Usłyszałam ciche zamykanie drzwi na górze, a zaraz pokazał się Michael. Miał rozczochrane włosy i był trochę zamulony. Zatrzymał się na środku schodów i zmarszczył brwi.
-Cicho, śpią. -przyłożyłam palec od ust.
Podszedł do lodówki z której wziął wodę napił się i odłożył ją z powrotem.
-Jedziemy? -jego głos był mocno zachrypnięty. Przyjrzałam mu się dokładnie. -Co młoda?
-Co robiliście? -spytałam podejrzliwie.
-Oglądaliśmy film i zasnęliśmy. -wzruszył ramionami. -A wy co robicie?
-Avril chce zeswatać Leo i Rose. -wytłumaczył blondyn.
-O kurwa. -nagle mój brat zaczął się śmiać, jakby to było śmieszne. Czasem jest tak irytujący.
-Czego się śmiejesz debilu? -warknęłam.
-Znalazłem coś w szafce Rosalie.
-Grzebałeś jej w szafce?
-No, zawsze to robię. -posiedział jakby to było normalne.
-Czy ty kurwa nie wiesz co to prywatność?
-Em, codziennie czytasz moje wiadomości. -wtrącił się Charlie.
-Ja to robię, bo... A spadaj. Co tam znalazłeś?
-Chodźcie. -odepchnął się od szafek i razem poszliśmy na górę, na chwilę wszedł do pokoju Ro i wyszedł z jakimiś kartkami. Usiedliśmy na schodach i zaczęliśmy czytać.
To były krótkie listy od Leo. Opisał historię ich miłości, co czuł, tłumaczył swoje zachowanie...dlaczego ją kocha.
Dokładnie przeczytałam każde słowo, które napisał i na prawdę mnie to ruszyło. Byłam pewna, że muszę im pomóc.
Spojrzałam na nich, podczas gdy ja byłam pierwszy raz wzruszona oni się śmiali.
-Wy idioci... Nigdy w życiu byście nawet nie wpadli na taki pomysł. Przecież to jest... Kurwa. Wiecie co ja bym zrobiła gdybym takie coś dostała. -zdenerwowana pomachałam tymi kartkami.-Rose na prawdę jest głupia. Dostać takie coś i jeszcze narzekać...
Uspokoili się trochę po tym jak to powiedziałam i chyba nawet zrobiło im się głupio.
-Skoro to jest takie super, to najwyraźniej Rose jest mocno niezainteresowana. -stwierdził mój chłopak.
-Mocno jebnięta. Mich musisz nam pomóc.
-Mam wam pomóc w czym?
-Rose musi być z Leo? -powiedziałam jakby to było oczywiste.
-W życiu. Nie pomogę wam. Przecież ten gówniarz znów ją zdradzi czy nawet zrobi coś gorszego. Sorry, ale jest moją przyjaciółką i uważam, że już wystarczająco przecierpiała. -chciał wstać, ale pociągnęłam go za spodnie, żeby się nie ruszał.
-On ma rację, to nie ma sensu Avril.
-Dobra, zrobimy tak, albo mi pomożecie, albo będę wkurwiona. Będę wkurwiona jak nigdy, zniszczę wam każdą sekundę szczęścia, tak, że odechce się wam żyć. Charlie na twoim miejscu bym się bała. -położyłam rękę na jego udzie.
-Właściwie... Nie jestem jakoś przeciwny. Może faktycznie mają jeszcze szansę być szczęśliwi.
-Wiedziałam, że mnie zrozumiesz. -uśmiechnęłam się sztucznie i zatrzepotałam rzęsami.
-Ja pierdzielę... Pomogę wam, ale jeżeli zobaczę, że Rose na tym tylko traci, wypisuję się z tego.
***
Plan był dziecięco prosty, musieliśmy w jeden dzień pokazać Rose, że Leondre to chłopak "do rany przyłóż". Dlaczego jeden dzień? Bo jutro jest bal i fajnie by było, żeby poszli na niego razem.
Will nie był objęty planem, bo idiota nie życzy sobie, żeby Ro była z Leo. Idiota.
Nocowaliśmy u mnie, bo nie było rodziców i od samego rana wzięliśmy się za spiskowanie.
Niestety okazało się, że jesteśmy w tym chujowi i nie wiedzieliśmy jak to rozegrać. Fajnie by było zrobić coś na poziomie jakiegoś filmu romantycznego, niestety ani ja ani tym bardziej te debile nie znamy się na takich rzeczach.
Na szczęście mieliśmy mnie i mój mózg, który wymyślił, że po prostu z nią porozmawiamy. Na szczęście, albo i nie.
To jest kurwa najgorszy pomysł na świecie. Rozmawiałam z nią kilka razy, a do niej nadal nic nie dociera.
Mieliśmy jeszcze jedną przeszkodę, Rose chyba zbiedniała, bo jak przyszliśmy do jej domu, to zastaliśmy tylko Willa, który poinformował, że jest w pracy i wróci wieczorem.
-Powiecie mi w końcu czego od niej chcecie? -spytał poraz setny, bo już od trzech godzin czekamy z nim na Ro.
Całe szczęście Devries poszedł do domu z samego rana, bo inaczej cała akcja poszłaby się jebać.
-Co taki ciekawy? Mamy sprawę i tyle.
-Znowu masz okres?
-Nie interesuj się. Nie spotykasz się dzisiaj przypadkiem ze swoją panną?
Widziałam jak ukradkiem spojrzał na Charliego, który tylko wzruszył ramionami.
-Może tak, może nie. -prychnął.
Rose przyszła dopiero po 20, zdążyliśmy zjeść obiad i nawet kolację, którą zrobił Will. Ja pierdzielę, jakie to było dobre...
Gdy tylko przyszła zabraliśmy ją na górę, ale musieliśmy czekać kolejne pół godziny, żeby mogła się umyć i przebrać.
-No to o co chodzi? -zaśmiała się i usiadła na dywanie, bo łóżko było już przez nas zajęte.
-Rose. -zaczęłam. -To już na prawdę nie są żarty.
-No raczej, skoro przychodzicie do mnie całą pielgrzymką, ale po co?
-Widziałaś Leo? -gdy tylko usłyszała to imię lekceważąco odchyliła głowę do tyłu.
-Wczoraj.
-Przez ułamek sekundy. Nie wiesz jak on się czuje. Ciągle jest jakiś przymulony, smutny... Nie możesz czegoś z tym zrobić? Nie wiem, porozmawiaj z nim, spotkaj się,... Wróć do niego. -ostatnie słowa powiedziałam ciszej i obserwowałam jak zareaguje. Nie zareagowała dobrze. Na pewno nie.
Jej brwi wystrzeliły do góry jakby nie wierzyła w to co powiedziałam, albo po prostu wiedziała po co przyszliśmy.
-Heh. -zaśmiała się krótko i przegryzła wargę. -Po to, to wszystko... Przyszliście mnie namawiać, żebym do niego wróciła. Nawet ty Michael?
-On na prawdę cierpi, jest mu ciężko, możesz tak po prostu na to patrzeć? -chłopcy oczywiście siedzieli ze spuszczonymi głowami i wszystko musiałam robić ja, ale czego ja się spodziewałam. Szkoda tylko, że ja w takich akcjach jestem zjebana.
-Jest mu smutno...cierpi... Cholera. -zamknęła oczy, a gdy zebrała siły wybuchła. -A ktoś pyta jak ja się czuję?! -nagle wstała i zaczęła krzyczeć. -Mam mętlik w głowie! Jakby was to interesowało... Wiecie co? Jeszcze miesiąc temu mówiliście, że mam go zostawić i mieć w dupie, a teraz przychodzicie i czego oczekujcie?! Że pójdę do niego i będę błagać o wybaczenie?! Byłam blisko tego już dawno temu, ale wybiliście mi to z głowy. I wiecie co? Cieszę się. Dziękuję, kurwa! -zauważyłam, że ma zaszklone oczy, więc wcale nie jest taka obojętna co do niego. -Mówił, że mnie kocha, żebym mu ufała...Nigdy nie dał mi nawet powodu, bo gdy go potrzebowałam miał lepsze zajęcia. Ja zawsze byłam małą, głupiutką Rose, którą można było robić jak się chciało.
-Pamiętasz... -zaczął cicho Michael zastanawiając się chwilę. -Dużo mi opowiadałaś, mam wrażenie, że wiem nawet więcej niż ty. -zaśmiał się krótko. -Już raz go nienawidziłaś, pamiętasz? -Rose spuściła głowę, domyśliłam się, że chodzi o ten czas kiedy się tu wprowadziła, może właśnie trzeba zacząć od początku?-A potem wymykałaś się do niego, bo Will był zły. -oboje się zaśmiali.-Gdy się poznaliśmy od samego początku mówiłem, że nie ma co za nim płakać. A ty mi ciągle opowiadałaś jakieś historię z waszego związku. Nawet nie były to historię... To było raczej... Wydaje mi się, że uwielbiałaś samą jego obecność. Nieważne jak wielkim był dupkiem, rozumiałaś to i gdy cię przepraszał poraz setny wybaczałaś. Bo przy tobie taki nie był.
-Skończ już Michael. -poprosiła cicho.
-W 100 % się z tobą zgadzam, że z nim zerwałaś, bo nie powinien cię tak traktować, ale każdy zasługuje na drugą szanse.
-Miał drugą szansę. Zgodziłam się pójść z nim na bal, pokazał jaki jest.
-Bo uderzył jakiegoś chłopaka? Jeżeli dla ciebie to powód... To wydaje mi się, że z nami też powinnaś zerwać.
-To co było to było. Nie możecie tu przychodzić i po prostu ode mnie oczekiwać. Mam go gdzieś. -powiedziała stanowczo.-Niech znajdzie inną ofiarę, bo ja już za dużo wycierpiałam. Wyjdźcie stąd.
-Rose...
-Wynocha! -wrzasnęła, a oni szybko wstali i po prostu wyszli, ale ja tak szybko nie odpuszczę.
-Na prawdę tego chcesz?! -wstałam i stanęłam naprzeciwko niej. -Chcesz ryczeć, bo kurwa nie potrafisz go docenić?!
-Jesteś taka sama jak on, manipulujesz, by osiągnąć swój cel.
-Ja manipuluje... -zaśmiałam się gorzko. -Może i jestem taka jak on i dlatego widzę jak się stara. Idiotko on cię kocha!
-Ale ja go nie kocham! Tego już nie widzisz?! Zostaw mnie w spokoju! Zajmij się swoim życiem!
Nie było z nią żadnej rozmowy, będzie krzyczeć i się zapierać, że go nie kocha cokolwiek powiesz. Miałam już jej dość.
Okrążyłam łóżko i wyjęłam z szafki listy, które napisał Leondre.
-To też nie ma znaczenia?! Myślisz, że kłamał pisząc to?
Nie potrafiła mi nawet odpowiedzieć.
-A co czułaś czytając to? Hm? -nadal się nie odzywała. -Nic? -zdenerwowana rzuciłam kartki w jej stronę i ruszyłam do drzwi. -Nie oszukasz samej siebie Rose.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak się podoba, hę?
Avril wzięła się do akcji.
Noi super.
Kilka osób prosiło, żeby rozdział był wcześniej, więc jest. Myślę, że w tym tygodniu pojawi się jeszcze jeden :))
-Kate xx
Mam wrażenie ,że praktycznie każdy był napalony😂😂 ( chyba wiesz o co mi chodzi )
OdpowiedzUsuńKocham twoje rozdziały *_*
Wogóle obejrzałam skam , wszystkie sezony jakie były.
Jestem z siebie dumna :D
Ten Chris jest pociągający XD
Ale wolę Isaka 😍 który ma Evena :( heh .
Czekam na next, buziaki :*
O obejrzałaś! Noo Chris wygrał, ale jest dupkiem xD
UsuńNastępny będzie jutro, a jeżeli się nie wyrobię to w środę :))
Kiedy pierwszy dzień po feriach w szkole, umierasz...a tu patrzysz, że rozdział jest!!!
OdpowiedzUsuńAle wiedziałam, że tak się skończy ten rozdział, eh niech oni bedą razem bdoiahoidpq, nawet mi już Charlie z Kate nie przeszkadzają, nowy shipp?
Proszę, niech ten największy i najkochańszy idiota pójdzie z nią na ten bal, niech oni będą szczęśliwi już:(<3
Czekam na kolejny jak zawsze, buziaki
❤❤
UsuńWiesz co ja bym zrobiła? Wprankowała Rose że Leo chce się zabić. Ona by się wystraszyła bo go kocha i by pobiegła na ratunek. Oczywiście to bylby tylko żart, nie chce żeby lelo się zabił.
OdpowiedzUsuńHahahahahaha xD
UsuńNo przynajmniej myślę że by zadziałało
UsuńOookurde. Mistrz. Rosie musi się ogarnąć. Arvil jest najlepsza. No przysięgam xdd. Oni w końcu będą razem. No muszą. Czekam na next
OdpowiedzUsuń