*ROSE*
Rada na życie, nawet jeżeli masz ustawioną fajną piosenkę na dzwonku telefonu, to obudzenie przez nią nie jest fajne.
-Taak?
-Żyjesz skarbie?
-Leo... Mów ciszej, główka mnie boli. -przymknęłam powieki stwierdzając że wtedy ból jest mniejszy.
-Główka cię boli? -zaśmiał się. -Bardzo dobrze masz nauczkę.
-Wal się.
Znów się zaśmiał a ja odsunęłam telefon on ucha.
-Wychodzimy dzisiaj.
-Twój ostatni dzień.
-Przyjdę o siódmej, ubierz się jakoś ładnie. -po tym rozłączył się, a ja już zaczęłam myśleć, że kolacja dzisiaj to nie jest najlepszy pomysł, bo to oczywiste że idziemy na kolację. To ma być romantyczne, a tak na prawdę dla mnie to jest niepotrzebne.
W ciągu dnia odrobiłam lekcje, posprzątałam i zrobiłam obiad. Will źle się czuł więc wolałam żeby trochę odpoczął noi po wczorajszym nie był zbyt miły więc nawet nie miałam co liczyć na obiad od niego.
Na dziewiętnastą byłam już gotowa.
Chodziłam po kuchni w tą i we w tą czekając na dzwonek, ale zamiast tego dostałam smsa.
"Wyjdź przed dom."
Czyżby bał się spotkania z Willem?
-Wychodzę.- poinformowałam Willa, który siedział przed telewizorem, zresztą jak zawsze.
-Mówisz jakby mnie to interesowało.
Chamsko.
Założyłam sweterek, odłożyłam telefon i wyszłam zgodnie z prośbą Leo, ale go nigdzie nie było.
Rozejrzałam się dookoła czekając aż wyskoczy nie wiadomo skąd.
Nic takiego się nie wydarzyło.
Co za idiota.
Nie wiedziałam co mam robić, ale gdy już myślałam nad tym by wrócić do domu zobaczyłam gałązkę bzu przyczepioną do bramki, a przy niej biały kartonik.
Podekscytowana pobiegłam i zerwałam to.
Powąchałam kwiaty i otworzyłam karteczkę.
"Ha! Nie spodziewałaś się tego co? :D
Też potrafię być romantyczny."
Rada na życie, nawet jeżeli masz ustawioną fajną piosenkę na dzwonku telefonu, to obudzenie przez nią nie jest fajne.
-Taak?
-Żyjesz skarbie?
-Leo... Mów ciszej, główka mnie boli. -przymknęłam powieki stwierdzając że wtedy ból jest mniejszy.
-Główka cię boli? -zaśmiał się. -Bardzo dobrze masz nauczkę.
-Wal się.
Znów się zaśmiał a ja odsunęłam telefon on ucha.
-Wychodzimy dzisiaj.
-Twój ostatni dzień.
-Przyjdę o siódmej, ubierz się jakoś ładnie. -po tym rozłączył się, a ja już zaczęłam myśleć, że kolacja dzisiaj to nie jest najlepszy pomysł, bo to oczywiste że idziemy na kolację. To ma być romantyczne, a tak na prawdę dla mnie to jest niepotrzebne.
W ciągu dnia odrobiłam lekcje, posprzątałam i zrobiłam obiad. Will źle się czuł więc wolałam żeby trochę odpoczął noi po wczorajszym nie był zbyt miły więc nawet nie miałam co liczyć na obiad od niego.
Na dziewiętnastą byłam już gotowa.
Chodziłam po kuchni w tą i we w tą czekając na dzwonek, ale zamiast tego dostałam smsa.
"Wyjdź przed dom."
Czyżby bał się spotkania z Willem?
-Wychodzę.- poinformowałam Willa, który siedział przed telewizorem, zresztą jak zawsze.
-Mówisz jakby mnie to interesowało.
Chamsko.
Założyłam sweterek, odłożyłam telefon i wyszłam zgodnie z prośbą Leo, ale go nigdzie nie było.
Rozejrzałam się dookoła czekając aż wyskoczy nie wiadomo skąd.
Nic takiego się nie wydarzyło.
Co za idiota.
Nie wiedziałam co mam robić, ale gdy już myślałam nad tym by wrócić do domu zobaczyłam gałązkę bzu przyczepioną do bramki, a przy niej biały kartonik.
Podekscytowana pobiegłam i zerwałam to.
Powąchałam kwiaty i otworzyłam karteczkę.
"Ha! Nie spodziewałaś się tego co? :D
Też potrafię być romantyczny."
Uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam za bramę.
Po kilkunastu metrach znalazłam kolejną karteczkę z gałązką.
"Pamiętasz tą nieszczęsną podstawówkę? Gdybym mógł wyjebałbym ją w kosmos. Jedynym argumentem dla którego się tam pojawiałem byłaś ty. To tandetne jak chuj, wiem, ale taka jest prawda. Byłaś tak gruba, że ledwo mieściłaś się na krześle, a jak się śmiałaś z moim żartów, z których przecież nikt się nie śmiał, to twoje policzki prawie zakrywały oczu. Mimo to uwielbiałem cię. Nigdy nie zwracałem uwagi na twój wygląd, bo tylko z tobą mogłem sobie urządzać zawody na bekanie. "zaśmiałam się, byłam głupim dzieckiem. "Albo jak pokazałaś mi zdjęcie Zacka Efrona bez koszulki, powiedziałem ci, że przecież też mam takie mięśnie, ty oczywiście przytaknęłaś, a ja cieszyłem się jak głupi i potem cały wieczór stałem przed lustrem patrząc na swoje mięśnie. Jeszcze długo potym męczyłem się nawet z otworzeniem słoika.
Kiedyś nawet powiedziałaś, że Melanie Colins i jej brokatowe buciki są dla mnie za brzydkie. Teraz już wiem, że kłamałaś, ale cieszyłem się z każdego kłamstwa, które mówiłaś. Zawsze uważałem, że jestem beznadziejny, a ty każdego dnia pokazywałaś mi, że wcale tak nie jest. Mówiłaś, że każdy żyje po coś, z tym też kłamałaś. Nie wierzyłaś w to. I nadal nie wierzysz, ale powiem ci jedno, dla mnie jesteś cholernie ważna. Jesteś dla mnie najważniejszą Rosie na świecie. "
Wytarłam łzę i poszłam dalej, zgodnie ze strzałką, która kierowała mnie do serduszka.
Kolejna gałązka była w podobnej odległości.
"Wiem, że ten twój wyjazd był przeze mnie, chociaż nie wiem ile byś zaprzeczała, oboje wiemy, że to przeze mnie. Chcę żebyś wiedziała, że nie tylko ty na tym ucierpiałaś, nie myśl, że jestem egoistą, ale uważam, że straciłem wtedy więcej niż ty. Ty straciłaś przyjaciela zdrajce, a ja straciłem ciebie. Pewnie obojgu nam potem było ciężko, ale żałuję tego do dzisiaj i nadal mam wyrzuty sumienia."
"W końcu wróciłaś. Nawet nie wiesz co się we mnie działo, gdy usłyszałem "Rosalie Nixton" z ust ten suki. Czułem wtedy wszystko i negatywne i te pozytywne uczucia. Nawet nie dziwiłem się, że mnie nienawidzisz. Wiesz jak fajnie było porozmawiać z tobą pierwszy raz od lat? Prawie w ogóle. Cieszyłem się, że to ty, ale to byłaś już inna ty. Skrępowana, z dystansem i oczywiście niechęcią do mnie. Zastanawiałem się wtedy jak to by było rozmawiać z tobą jak kiedyś."
"Mimo to, że byłaś inna, byłem zazdrosny o każdego chłopaka, który na ciebie spojrzał, zaczynając od Willa, a kończąc na woźnym. Wiedziałem, że zamknęłaś w sobie starą Rose, z którą chciałem spędzić chociaż chwilę. Pamiętasz rozmowę na schodach, powiedziałaś "Nigdy nie byłeś głupim Devries'em. Mimo wszystko cieszę się, że sobie poradziłeś" to była ta Rosie.
Ta która zawsze próbowała mnie dowartościować. Od tamtego momentu wiedziałem, że cię chcę. Nieważne w jaki sposób, nieważne czy tego chciałaś, ja po prostu musiałem cię mieć."
"Nasz związek był popieprzony, no ale czego mogliśmy się spodziewać? Przecież oboje jesteśmy popieprzeni. Ja jestem agresywnym dupkiem, a ty cichą zamkniętą w sobie dziewczyną, która jak trzeba potrafi pokazać pazura. A może po prostu to przez Kate?
Nie uważam, że to dla ciebie odpowiednia znajoma, ale ja chyba też nie jestem odpowiedni, więc zostawmy ten temat.
Wiem, że jestem chujowym chłopakiem. Nie doceniałem, zdradzałem, ale nigdy w życiu nawet nie przyszło mi na myśl, że mógłbym cię uderzyć, bo... Uwielbiam twoje oczy, widać w nich wszystko. Gdy się denerwujesz patrzysz na każdy szczegół otoczenia, gdy jesteś szczęśliwa ciągle mrugasz, a gdy jesteś smutna lub rozczarowana, najczęściej mną, patrzysz prosto w oczy.
Twoje duże, różowe usta... Matko, to jest cud natury. Są takie delikatne, gdy je całuje. Żadne inne usta ich nie zastąpią.
Uwielbiam twoje włosy, chociaż bardzo żałuję, że je przefarbowałaś, twoje maleńkie ciałko, które przytulałem w nocy, jest dla mnie wszystkim. Chciałbym, żeby wczorajsza noc była każda kolejną. Nie mógłbym cię uderzyć. "
"Czy traktowałem cię jak zdobycz? Możliwe, nie wiem. Za wszelką cenę chciałem cię mieć, ale na prawdę cię pokochałem. Wydaje mi się, że kochałem cię już wtedy, zanim wyjechałaś. Na swój sposób cię kochałem.
Gdy już byłaś moja, myślałem, że tak już będzie zawsze, że nie odejdziesz. Odeszłaś, a wtedy zawalił się mój świat. Nikt nie daje mi takiego szczęścia jakie ty mi dałaś. Często żałowałem, bo wiedziałem, że już tego szczęścia nie odzyskam, ale potem, gdy przypominałem sobie wspólne chwilę, nie żałowałem niczego. Każda chwila jest warta mojego cierpienia."
Trafiłam do jego domu. Myślałam, że to będzie jakaś restauracja. Nie przeszkadza mi to, ale zastanawiałam się o co chodzi.
Weszłam na posiadłość i od razu zobaczyłam porozrzucane gałązki bzu, szłam tym tropem do ogródka i wiedziałam już co się dzieje, na drzewie był drewniany domek, ozdobiony światełkami.
Dziwne, że nigdy wcześniej go nie widziałam.
Poczułam duże dłonie, które owinęły się wokół mojej talii, wiedziałam, że to on. Nie tylko dlatego że to było oczywiste, poznałabym go zawsze.
Pocałował odsłoniętą skórę na mojej szyi.
-Pozwól mi cię kochać. -szepnął, a moje serce stanęło. -Wiem ile przeze mnie cierpiałaś, ile płakałaś, ale chce żebyś wiedziała, że zniszczyłem ciebie i siebie. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Będę zawsze.
Cieszyłam się, że nie wiedzę jego oczu, bo pewnie bym się rozpłakała.
-To tandetne jak chuj. -zaśmiałam się, a on razem ze mną. Odwrócił mnie do siebie nie zdejmując rąk z mojej talii.
-Jak cały ja. -pogłaskał mój policzek, a potem go pocałował. -Panie przodem. -wskazał dłonią na drabinę. Zdjęłam buty i szybko weszłam na górę.
Było fantastycznie, wszędzie był bez i jego zapach, podłoga była wyłożona kocami, kilka poduszek przy jednej ścianie, a wszystko było oświetlone lampkami.
Pięknie.
-Podoba się?
-Nigdy nie widziałam tego domku. -usiadłam pilnując, żeby dobrze ułożyć sukienkę, a on naprzeciwko mnie.
-Kiedyś z Joeyem zbudowaliśmy go dla Tilly na urodziny, ale wytrzymał pierwszej burzy. -spojrzałam na sufit.
-Dusza architekta. Szczerze to byłam pewna, że zabierzesz mnie do restauracji.
-To zbyt pospolite...
-I tandetne w chuj.
-Teraz będziesz mi to wypominać?
-Kto pisze tak w listach?
-Ja. Jak ktoś to przeczyta to od razu będzie wiedział, że to ode mnie.
Faktycznie, nigdy w życiu bym nie uwierzyła, że on to napisał gdyby nie było tego wyrażenia.
-Jak tam Will?
-Em... Nie rozmawiamy.
-Przepraszam.
-To nie twoja wina. Zdaję sobie sprawę z tego, że przesadzam.
-Zauważyłaś, że imprezy zaczęły się od momentu kiedy poznałaś A.K.?
-Wcześniej nie miałam z kim na nie chodzić.
-Nie raz próbowałem cię wyciągnąć.
-A.K. nie jest zła...jest specyficzna. -skrzywiłam się.
-Jest wredna i jest suką.
-Ale jest dobrą przyjaciółką.
-Nieważne. Mam coś. -uśmiechnął się i zabrał koc, który leżał pod ścianą.
-Porzygam się kostkami cukru. -stwierdziłam nie odrywając wzroku od żelek, pianek, ciastek, czekolad i... -Serio?Szampan dla dzieci. -podniosłam butelkę i zaśmiałam się.
-Oboje nie lubimy siebie pijanych, więc stwierdziłem, że to będzie dobre rozwiązanie.
-Chce otworzyć. -zabrałam butelkę. Szybko mi poszło z otwarciem, ale oczywiście ciecz zaczęła spływać po butelce i moich dłoniach.
-Aaa Leo! -odsunęłam dłonie od siebie.
Brunet ustami zatamował wylewający się napój i zabrał butelkę z moich dłoni.
-Ugh, ręce będą mi się kleić. -złapałam butelkę wody, odeszłam do małego okienka i wypłukałam dłonie.
Leondre chyba nie przejmuje się, że ten szampan nie ma procentów i wypił kilka łuków na raz po czym się skrzywił.
-Dziwny. Mogę beknąć?
-Jesteśmy na randce świnio. -uderzyłam go w ramię, a on i tak to zrobił.
-Fu! -zaczęłam machać rękoma.
-Zawody? -poruszył brwiami i podał mi butelkę.
-Nie, jestem w sukience nie mogę bekać.
-No dawaj Rosie. -zaśmiał się i mnie szturchną.
-Nie, damy tak nie robią. -wzięłam małego łyka.
-Oboje wiemy, że nie jesteś damą.
-Aha? Co to ma niby znaczyć?
-Upijasz się do nie przytomności, na przykład wczoraj, bijesz się z Kate, całujesz się z chłopakiem, który będzie twoim bratem...
-To było raz. -zaczęłam się bronić.
-Macał twój tyłek, a ty wsadziłaś mu język do gardła. -delikatnie uderzył mnie dłonią w kolano i tam już ją zostawił.
-To było wyzwanie.
-Całowałaś Michaela, jest od ciebie starszy.
-Jakaś laska robiła ci loda.
-Bo ty do tego doprowadziłaś. Na prawdę będziemy kłócić się kto co zrobił?
-Ty zacząłeś i ty przegrałeś. I czy ja ci kazałam?
-Gdybyś zaznała bólu erekcji to byś wiedziała.
-To było wtedy na imprezie? -spytałam poważnie.
Nie wiem dlaczego chciałam to wiedzieć, po prostu jest to dla mnie dziwne.
-Z góry wyglądała jak ty.-zaśmiał się.
-Dobra, lepiej skończmy ten temat. Co tam masz? -spojrzałam na te słodycze które wołały zjedz mnie.
-Upieczemy pianki?
-Jak? -spytałam i od razu miałam odpowiedź. Z tylnej kieszeni wyjął zapalniczkę, a ja zaśmiałam się.
-Jestem przygotowany. -prychną i zrobił zabawną minę. -Proszę. -podał mi ją, a potem piankę na widelcu.
Śmiać mi się chciało.
-Nie lubię ich robić. -zdjęłam to spalone coś z widelca. -Masz.
Leondre złapał za mój nadgarstek i przyciągnął go do swojej twarzy. Wziął piankę do buzi, a potem oblizał moje palce ciągle patrząc mi w oczy.
Podczas naszego kontaktu wzrokowego ani drgnęłam, widziałam tylko jego ciemne oczy, które wydawały się być czarne, ale nadal coś w nich było. Nie tylko mrok, coś co mogłam zobaczyć tylko ja.
-Pokaże ci coś. -wstał jak gdyby nigdy nic i zdjął dach. Przysięgam podniósł te zbite deski i po prostu je wyrzucił.
Zamrugałam kilka razy i wybuchłam głośnym śmiechem.
-Dach wytrzymał do pierwszej burzy. -zaśmiał się i znów usiadł obok mnie. -Dlatego mama zabraniała nam się tu bawić. Uważa że może się zawalić, a przecież się trzyma, nie?
-Czy ty właśnie wyrzuciłeś dach? -powiedziałam nadal się śmiejąc.
-Rose przestań się śmiać. Rosiieee!-ostatnie słowo wypiszczał.
-Ej. -spoważniałam. -Jak będzie padać to można zrobić tu basen. -znów się zaśmiałam.
-Jesteś taka dziecinna. -owiną rękę wokół mojej szyi i przycisnął twarz do swojej klatki piersiowej. -Już? -odsunął mnie gdy już się uspokoiłam.
-Przepraszam, ale ten domek to... Dno.
-Oh dzięki. -przekręcił oczami, a ja spojrzałam w górę. Zamarłam gdy zobaczyłam gwieździste niebo. Było bezchmurne, księżyc wisiał centralnie nad nami, a w okół niego małe ogniki.
-Co już się nie śmiejesz? -szturchnął mnie. Położyłam się, bo zaczęła boleć mnie szyja.
-Jesteś wilkołakiem? -opuściłam brodę.
-Jesteś dziecinna i masz drugą brodę.-zaśmiał się i dotknął mojego podbródka.
-Słuchaj. -wskazałam na niego palcem. -Jeżeli w ten sposób chcesz mi powiedzieć, że jestem gruba, to ci powiem, że jak śpisz to twoja twarz zlewa się z szyją.
-Patrzysz na mnie jak śpię? -uśmiechnął się cwaniacko i położył przyciągając moją głowę na klatkę piersiową.
-Myślisz, że nie mam co robić?
-Jak jestem łazience też podglądasz?-znów się zaśmiał.
-Nie muszę. Już widziałam wszystko. Przed wczoraj.
-A ja nadal czekam. -pociągnął mnie i szybko znalazłam się na nim. Umieściłam nogi między jego, na klatce piersiowej położyłam dłonie, a na nich brodę.
-Myślisz tylko o jednym.
-O ostrym seksie, z tobą, w tym domku. -powiedział z zamkniętymi oczami. -Oh, to byłoby piękne.
-Przestań, jesteś okropny.
-Przecież żartuje. -otworzył oczy. -Lubię spędzać z tobą czas, tak po prostu. -odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Nawet nie próbowałam powstrzymać uśmiechu, gdy położył swoje dłonie na moich pośladkach. Nie przeszkadzało mi to.
-O, teraz jest idealnie.
Uwielbiam takiego Leo. Z którym rozmawiam jak z przyjacielem, który ciągle mnie przytula i rozśmiesza.
Bez zastanowienia złapałam go za tył głowy i złączyłam nasze usta. Na początku był zaskoczony, gdy delikatnie musnęłam jego wargę i nawet to przerwał, z zamkniętymi oczami otarł nasze nosy, a ręką pogłaskał moje włosy.
-Kocham cię Rosalie, tak bardzo. -znów złączył nasze usta. Nasz pocałunek był spokojny i dokładny, a języki zgrały się idealnie. Jak nigdy z nikim innym.
Usiedliśmy nawet na chwilę nie przerywając, dopiero po chwili oparł o siebie nasze czoła.
-Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Przepraszam, że tak wyglądał. Przepraszam za wszystko. -na tym skończył, bo znów zetknęłam ze sobą nasze usta.
***
Leżeliśmy przytuleni do siebie i rozmawialiśmy o wszystkim. Całe moje podejście do niego się zmieniło, był miły, zabawny, czuły i przede wszystkim tandetny jak chuj.
-Widzisz tamtą gwiazdę?
-Widzę dużo gwiazd Leo.
-Tą najjaśniejszą, jest twoja. -oznajmił, a ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
-Jakto moja?
-Kupiłem ją dla ciebie. -z tylnej kieszeni wyjął jakiś papierek i mi go podał. Karteczka była bardzo ładna, tło miało wzór galaxy, a na środku był napis "Gwiazda Rosalie", Rosalie było napisane czarnym markerem.
-O. Mój. Boże. -wybuchłam śmiechem.
-Ej, staram się być romantyczny. -oburzył się i szturchnął mnie w brzuch.
-Chyba tandetny. Skąd to masz? -powstrzymałam śmiech i pomachałam karteczką.
-Ranisz Skarbie.
-Sam to wydrukowałeś?
-Zwariowałaś... Jeżeli wydasz w Tesco ponad 50funtów dostajesz gwiazdę. -uśmiechnął się cwaniacko.
-Nie wierzę. -znów zaczęłam się śmiać.
Jest takim idiotą. Kochanym idiotą.
-Ej no, nie cieszysz się? Masz własną gwiazdę.
-Mam. -uśmiechnęłam się, bo te słowa miały podwójne znaczenie i on chyba też to zrozumiał.
On jest gwiazdą.
W dodatku moją.
Przytuliłam policzek do jego klatki piersiowej i ten moment był wspaniały. Mimo, że ciągle się sprzeciwiałam, brakowało mi tych momentów. Żeby móc się do kogoś przytulić i poczuć wartościowym i bezpiecznym.
***
Leondre odprowadził mnie do domu przed 21, bo zaczęło robić się chłodno. Szliśmy środkiem ulicy, trzymając się za ręce i czerpiąc radość z każdej sekundy.
Nie zmarnował ani chwili, każdą z tych chwil chciałabym przeżyć kolejny raz.
Widzę jak bardzo mnie kocha.
Nie wierzyłam w to przez to wszystko co zrobił, ale tego wieczoru poczułam to. Czułam to za każdym razem, gdy na mnie patrzył, dotykał czy całował, czułam to.
-To... -zaczął, gdy stanęliśmy przed domem na przeciwko siebie. Złapał mnie za dłonie i spojrzał w moje oczy, byliśmy tak blisko że musiałam unieść głowę. Nie miał zamiaru nic więcej mówić, bo jego usta były coraz bliżej moich, a ja przypomniałam sobie wszystko.
Jego zdrady, zdjęcie które mi zrobił przez co stałam się dziwką, wszystko co czułam gdy mnie ranił, wszystko co mówili A.K. i Will, przypomniałam sobie każdą łzę przez niego wypłakaną, jego oczy, gdy chciał mnie uderzyć i moją obietnicę, że nigdy przenigdy nie będę już tą samą naiwną Rose, która mu wierzyła.
-Koniec.-powiedziałam ledwo słyszalnie i odsunęłam się o mały krok.
-Co?-zaśmiał się lekko zdezorientowany.
-Minęło pięć dni. -podniosłam na niego wzrok.
Jego brwi opadły i mogłam usłyszeć przyspieszony oddech. Wbił we mnie swoje oczy, swoje wielkie smutne oczy, którym musiałam się oprzeć.
-Rosalie...ten wieczór... Było wspaniale. -załamał mu się głos i podszedł próbując złapać mnie za dłonie, ale odsunęłam się.
Nie złamiesz się Rose.
-Nasz ostatni, była umowa, pobawiłeś się, a teraz...
-W dupie mam tą umowę. -pokręcił głowa nie spuszczając mnie ze wzroku.-To nie była zabawa. Chciałem ci pokazać... To co mamy... Kocham cię Rose.-po jego policzku spłynęła jedna łza, która przez chwilę błyszczała odbijając światło księżyca.-Wiem, że mnie kochasz, nie ma prawa być inaczej, rozumiesz? -pojawiło się więcej łez, a ja miałam wyrzuty sumienia, że do tego doprowadziłam.
-Ja to po prostu wiem. Dlaczego chcesz zniszczyć to wszystko co mamy? Obiecuję, że będziesz ze mną szczęśliwa. -mówił szybko i desperacko, znów podszedł i złapał mnie za dłoń.-Będę kupował ci kwiaty, zabierał do restauracji, będę przytulał i będę zawsze przy tobie. Tylko błagam nie zostawiaj mnie.
Patrzyłam na jego zapłakane oczy i wiedziałam, że muszę przestać czuć. Za dużo straciłam żeby znów się w to pakować.
Dziś odkryłam, że faktycznie mi na nim zależy w jakiś sposób, ale wiem, że to nie ma sensu. To uczucie minie.
Odwróciłam się i po prostu odeszłam.
-Kocham cię Rosie! -wrzasnął, aż moje ciało zadrżało.
Szybko weszłam do domu i zamknęłam drzwi.
Niepłaczniepłaczniepłacz.
-Hej! -prawie pisnęłam do Georgea i mamy, siedzących na kanapie.
-Cześć skarbie, jak było?
-Tak. -pobiegłam na górę, bo czułam że nie wytrzymuję.
Wparowałam do pokoju Loczka i zatrzymałam się na środku. Oderwał się od konsoli i obejrzał mnie dokładnie.
-Ślicznie wyglądasz. -oznajmił, a ja puściłam wszelkie hamulce i wybuchłam płaczem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
tak wiem, rozdział mocno spóźniony, na prawdę przepraszam, ale kompletnie nie dałam rady pisać tego rozdziału i każde słowo wymusiłam.
wyszło jak wyszło, ale jest xD
co tam u was? Jak oceny itd? macie jakieś zagrożenia? ja miałam z angielskiego, ale nawet nie musiałam go poprawiać, bo powiedziała, że jednak zagrożenie nie wychodzi xd nigdy jej nie zrozumiem.
pozdrawiam
-Kate xx
Jeżeli to był wymuszony rozdział... To było piękne. Łzy to mi same leciały. Rosie musi się ogarnąć. Ten chłopak ją kocha. I w dupie mam TeanLenhan czy jakoś tak xD. Mam nadzieję że kolejny rozdział jakoś szybciej w ramach rekompensaty za tą przerwę XD. Jejuu Leoś jest taki kochany. Ja nie wiem jak ty to piszesz bo ja bym nawet tego wymyśleć nie potrafiła. U mnie ocenki są okey ale noo nie postarałam się.. mógłoby być lepiej. Czekam na szybki next
OdpowiedzUsuńEj, nie miej mnie w dupie, proszę XDD
Usuń~ Edi (#TeamLenehanForeva)
Edi xD
UsuńPrzykro mi Edi ale Rose jest dla Leo xD A charlie dla a.k
UsuńNah, A.K jest dla Willa, Leo do Charliego a Rosie do Jeremyego, czy jak mu tam było
UsuńKoniec XD
~ Edi
Z tą A.K dla Willa jeszcze bym przetrzymala ale Rose i Jeremy?! Oooszalała xD A Leo i Charlie od początku coś na boku kręcą XD
UsuńRosie ma być z Leo w następnym rozdziale!!!😃 u mnie piątki i szóstki same. Nie licząc 4 z matmy 😉
OdpowiedzUsuńJakie to cute <3 oni muszą być razem , ja tu płakałam xddd to było takie słodkie 😄 czekam na next ❤❤❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMimo, iż ten rozdział jest cudowny i pokazałaś każde najmniejsze uczucie Leondre, to i tak nie chcę, żeby byli razem.
OdpowiedzUsuńOna niby go kocha, ale mu po prostu nie ufa, jeśli przez jej głowę ciągle przewijają się myśli jak ją uderzył i zdradził, to to nie ma sensu.
Moim zdaniem powinna się znów wyprowadzić, mimo iż było by to ucieczką od życia.
Ona nie zasługuje, żeby cierpieć, a robi to przez cały czas i przez cały czas stara się każdemu pomóc.
Nie myśli tylko o sobie, ale czasem trzeba zrobić na odwrót, tak?
Jeśli wie, że nie mogłaby być z Leondre szczęśliwa, to niech z nim nie będzie.
Jestem #TeamLenehan, ale po tym rozdziale wolę, żeby była z kimś zupełnie obcym.
William potraktował ją z dystansem na początku, ale kto by tak nie zrobił?
Nie wiem, czy wkurzył się o Devriesa, czy o picie, ale się wkurzył.
Teraz sądzę, że A.K będzie namawiać Rosie, żeby była z Leondre, bo ona chce mieć Lenehana na własność, mimo iż tego nie pokazuje.
Moja średnia na dzień dzisiejszy to 4.64, ale walczę o 4.71, pasek jest tak blisko...
Druga gimnazjum pozdrawia.
Życzę weny i wybaczam, tak długie opóźnienie rozdziału.
Warto było czekać, Amen.
~ Edi
Jeżeli ten rozdział jest wymuszony według Ciebie to wow, bo pokochałam go całym serduszkiem, cudo. Kurcze tak bardzo chcę następny! Uwielbiam naprawdę <3
OdpowiedzUsuńOcenki mam spoko, bez zagrożeń, ale dwie babki z średnich 4.7 (choć proponowana była 5) niestety nie chciały mi wystawić tych 5:(
Jak u Ciebie poza szkoła? Masz teraz ferie? Jak nie to jaki termin? Pozdrawiam i czekam na kolejny serio
A jaaakoś leci. XD ferie zaczynam za tydzień
UsuńDziękuję ❤❤
Ten rozdział uważam za jeden z lepszych, serioo <3 Był taki kochany i cudowny, po prostu idealny. NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO!!!
OdpowiedzUsuńBtw chyba się nie doczekam związku Charliego i Rosie, chociaż ich dalej shippuje. To mogę stwierdzić, że Leo może chodzić z Rose XDDD
Jeśli chodzi o oceny, to nie jest źle. 4,62 - 1liecum. No ale mam nadzieję,że uda mi się poprawić dwie oceny i bd pasek :)))
A jak tam u Ciebie w szkole?
I kiedy zaczynasz ferie? Ja już zaczęłam hehehehe :))))
Buźka
~Werka
Zazdroszczę, ja zaczynam za tydzień, ale to tylko tydzień 😓
UsuńTrzymam kciuki za pasek :)
Boziu , jakie to piękne ❤
OdpowiedzUsuńPrawie się popłakałam..
Chce next!! noo
A co do szkoły to spoko... jedno zagrożenie XD poprawie to i będzie dobrze .
Weny ❤
Czuję że małymi kroczkami zbliża się koniec tej książki. Smutecek
OdpowiedzUsuńPs. Rozdział super jak zawsze 😉
Jezu ten rozdział jest piękny <3 ale uważam że Rose najlepiej jak by poznała kogoś nowego i była z nim szczęśliwa. Z ocenami słabo trochę 3.6 średnia ale ja to poprawię. Daj jak najszybciej rozdział proszę:((
OdpowiedzUsuńNiech zostana przyjaciolmi
OdpowiedzUsuńOjezuu płacze tak bardzo ��❤
OdpowiedzUsuńOni razem to jest takie aaaa no nie mam słów ❤❤❤❤
Muszą wrócić do siebie pomimo tego że ją zranił...ludzie się zmieniają! Kurwa Rose dawaj mu szanse ty nie widzisz że mu serio zależy?!��❤
Btw. A gdzie się moje tygryski podziały? Charlie i A.K no haloo gdzie uciekliscie skarby? Ten Conor ma wypierdalac a oni mają byc razem! ��
Dziękuję za uwagę
-kłęk ��