wtorek, 16 sierpnia 2016

24."It's like you're screaming And no one can hear"

-Daj mi święty spokój! Nie chcę na ciebie patrzeć! Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham! -wrzasnęłam, chłopak spojrzał na mnie ostatni raz, a potem wyszedł.
*WILL*
Cholerna szkoła... że też kurwa musieli dać ostatnią matmę z tą starą jedzą.
Gnębi mnie odkąd Rose wróciła z wycieczki, z której ją wrzucili.
Zaśmiałem się na to wspomnienie. Niby taka grzeczna i poukładana, ale ja wiem, że w głębi duszy to buntowniczka.
Dobrze, że zostało już tylko kilka dni. Ten rok minął cholernie szybko.
Otworzyłem bramkę i w momencie kiedy chciałem wejść na posiadłość ktoś na mnie wpadł przez co upadły mi klucze.
-Ani przepraszam, ani pocałuj mnie w dupę. -podniosłem klucze i odwróciłem się do tej osoby, ale zobaczyłem tylko jego plecy.
Mimo, że miał kaptur na głowie rozpoznałem, że to Leo.
Chodzi jak kaczor.
-Leo księżniczko!-zaśmiałem się, ale chyba mu się spieszyło, bo nawet się nie odwrócił. -Cwel. -powiedziałem pod nosem i ruszyłem w stronę drzwi.
Zdziwiło mnie to, że drzwi były otwarte, z tego co wiem, znaczy się na pewno jest Rose, która ma obsesję na punkcie zamkniętych drzwi.
Otworzyłem je powoli i równie powoli wszedłem do środka.
-Dzień do...!
-Zamknij mordę. -przerwał mi cichy głos. Odwróciłem głowę w prawo i zobaczyłem siedząca na ziemi Rose. Widać było, że jest zdenerwowana, szybko wstała i poszła do lodówki.
-Pokłóciliście się?
Trochę byłem zdziwiony, Leo praktycznie wybiegł z naszego domu, a Rose jest bliska płaczu. 

Oni praktycznie w ogóle się nie kłócili.
-Można tak powiedzieć... W sumie to zerwałam z nim.-powiedziała bez uczuciowo i wyjęła lody.
-Co kurwa?!
-To kurwa! Głuchy jesteś?! -odwróciła się, a ja miałem wrażenie, że rozmawiam z w ogóle inną osobą.
-Jak to z nim zerwałaś? Przecież wy...
-My nie. Tu kropka. -wzięła jeszcze łyżkę i poszła do swojego pokoju.
Położyłem dłonie na karku i wypuściłem powietrze z ust.
-Cholera. -wbiegłem po schodach i pociągnąłem za klamkę, ale drzwi do jej pokoju były zamknięte.
-Rose! Otwórz!
-Spieprzaj!
-Wow.
Kurde.
Nie wyobrażam sobie tego. Leondre szalenie się w niej zakochał i to dosłownie. Opowiada o niej jakbyśmy jej z Charliem nie znali, mówi o tym jaka jest piękna, zabawna, inteligentna i ogólnie wspaniała. I przyznam to było dziwne dowiedzieć się, że on ma uczucia i tak silnym uczuciem obdarzył Rose.
Nie wiem jak on się z tym czuje. Rose wygląda jakby była trochę zła, ale to takie chwilowe. Prawda?
Nie wiem, zawsze wyglądało jakby oni nawzajem byli w sobie ślepo zakochani i nagle od tak ona z nim zrywa?
Może to chwilowe, jutro zapewne wszystko wróci do normy.
*ROSE*
Obudziłam się z brakiem chęci na cokolwiek. 

Dosłownie. 
Leżałam w łóżku jakąś godzinę, do drzwi zapukał Will, więc szybko wymyśliłam ból głowy.
Nie miałam ochoty nawet z nim rozmawiać.
Nie wiem co mam robić.
Z jednej strony cholernie mi na nim zależy i chciałbym cofnąć czas, by nasza kłótnia nie miała miejsca.
Z drugiej strony Leondre poniósł na mnie rękę, chciał mnie uderzyć, co bolało mnie tysiąc razy mocniej niż jego wszystkie zdrady, no właśnie jeszcze mnie zdradził, dwa razy, znaczy no, o tych dwóch razach wiem.
Jak tak sobie myślę, to co z tego, że mi na nim zależy, skoro on ma moje uczucia gdzieś? Okazał mi brak szacunku, myślał, że jestem jego własnością i stracił przez te wszystkie zdrady moje zaufanie.
Wszystko na czym powinien opierać się związek, on to stracił.
Mój szacunek i zaufanie.
W domu panowała cisza więc Will już pewnie poszedł do szkoły, a reszta do pracy.
No właśnie co z Willem i Charliem?  Przecież oni nie dowiedzą się ani o naszej długiej znajomości z Leo, ani o kłótniach, ani o wczoraj. Bo Leondre zapewne będzie bał się im powiedzieć, a ja...ja też im nie powiem.
Będą wiedzieć tylko tyle, że to ja zniszczyłam nasz kilku miesięczny związek. Leondre to ich przyjaciel i...oni mnie za to znienawidzą. 

Trudno, mam to gdzieś, zostanę w moim łóżku do końca życia.
Jak tak leżałam i myślałam o tym wszystkim i o tych szczęśliwych momentach z Leo rozpłakałam się. Mimo wszystko uwielbiałam leżeć z nim wieczorami i rozmawiać, tak o wszystkim, kiedy leżałam wtulona w jego ciało, a on głaskał moje włosy i całował w czoło, te monety są warte wszystkiego. Szkoda, że tych chwil było tak niewiele i były zagłuszone przez te wszystkie kłótnie.
Mimo, że podjęłam słuszną decyzję to płakałam jak dziecko.
Będzie mi go brakować.
***
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu i byłam święcie przekonana, że to Leo chce się spotkać.
A propo, dlaczego on wczoraj płakał skoro z jego zachowania wynika, że nasz związek nic dla niego nie znaczył.
W każdym razie pomyliłam się, bo na wyświetlaczu był nieznany numer.
-Tak?
-Rosalie Nixton?
-Tak, o co chodzi?
-zmarszczyłam brwi. To był męski głos, pierwsze co pomyślałam, że to może ze szkoły, ale po pierwsze dzwoniliby do rodziców, a po drugie moim nauczycielem jest kobieta.
-Jestem teraz w Bristol i chciałbym się spotkać, masz czas dziś wieczorem?
-To chyba pomyłka...
-Nie sądzę, znalazłem numer na portalu, dobrze zapłacę. Mam adres jeżeli chcesz mogę po ciebie przyjechać.
-Jakim portalu? Przepraszam, to na pewno pomyłka.
-wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Okay.
To było dziwne.
Propozycja była bynajmniej dwuznaczna.
Pewnie ktoś sobie żarty robi, trochę zły moment na to wybrał.
Odłożyłam telefon, ale znów zaczął dzwonić. Ten sam numer, odrzuciłam połączenie i zablokowałam.
Zdenerwowana zeszłam na dół, sprawdziłam czy drzwi są zamknięte i poszłam do kuchni.
Wzięłam miskę z Kubusia Puchatka, którą kiedyś kupił mi George z Willem, wsypałam trochę płatków i zalałam mlekiem.
Usiadłam na wysepce i zanim zdążyłam włożyć pierwszą łyżkę do buzi mój telefon znowu zaczął dzwonić.
Nieznany numer.
-Halo?
-Rosalie?
-Tak.
-Cześć, mam na imię Hunter, masz czas dzisiejszej nocy?
-Co?
-Rosalie Nixton? Woodland 8?

Zakończyłam połączenie.
Okay już mnie to nie bawi, ten ktoś zna mów adres.
Spanikowana upewniłam się czy drzwi na taras są zamknięte i wróciłam do śniadania.
Rozumiem, że komuś się nudzi, ale robienie ze mnie prostytutki nie jest w żaden sposób zabawne.
Gdy zjadłam odniosłam miskę do zmywarki i poszłam do swojego pokoju.
Moje myśli przeplatały się, co było nie do zniesienia.
Leondre.
Tajemnicze telefony.
Leondre.
Muszę się rozluźnić.
Przebrałam się w sportowe ciuchy i wyszłam biegać.
Zamknęłam dom i wrzuciłam klucze do nerki, tylko przekroczyłam bramkę, z samochodu po drugiej stronie ulicy wysiadł mężczyzna w średnim wieku i podbiegł do mnie. Byłam przerażona to mało powiedziane, moje serce mało nie wyskoczyło z piersi.
-Rosalie Nixton? -podszedł trochę za blisko więc się odsunęłam.
-Ttak. Oo co chodzi?
-Widziałem ogłoszenie w Internecie, skoro był tam adres to przyjechałem. Mojej żony nie ma więc mam teraz czas i... -złapał mnie za ramię, a ja już byłam maksymalnie przestraszona.
-Proszę mnie zostawić. -wyrwałam się już bliska płaczu. -Jeżeli pan nie odjedzie zadzwonię na policję.
Mężczyzna spojrzał w prawo, a potem znów na mnie i wtedy już się odsunął.
-Słuchaj ty mała... -nie dokończył, bo właśnie stąd gdzie wcześniej patrzył przed nami przeszła starsza kobieta. -Nie po to przyjechałem tu, żeby usłyszeć odmowę!-krzyknął szeptem z uniesionym do góry jednym palcem.
-Zadzwonię na policję. -tyle udało mi się wydusić.
Mężczyzna przejechał dłonią po moich włosach co było ohydne, chciałam uciec, ale znów złapał mnie za ramię.
-Do zobaczenia. -prychnął i odszedł do samochodu.
Przez chwilę stałam jak sparaliżowana, a gdy odjechał wróciłam do domu. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i zsunęłam się na ziemię nie powtrzymując już płaczu.
Wstałam po jakichś piętnastu minutach i wróciłam z powrotem do łóżka, sprawdziłam jeszcze telefon, na którym było kilka nieodebranych połączeń i wiadomości od nieznanych numerów, szybko wszystkie zablokowałam i wzięłam laptopa.
O co chodzi z tym portalem?
Szybko wystukałam na klawiaturze swoje nazwisko. Pierwsze co odszukała przeglądarka to była moja szkoła, portale społecznościowe i strona z adresem "lovers.com".
Przełknęłam głośno ślinę i otworzyłam link, byłam jeszcze bardziej przestraszona, gdy musiałam potwierdzić, że mam ukończone 18 lat. Potwierdziłam i zamknęłam oczy na moment, gdy strona się ładowała. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam swoje zdjęcie. Moje zdjęcie w samej bieliźnie, stałam na nim przed lustrem. Było widać wszystko, tyłek, piersi, twarz...
"Mam osiemnaście lat, liczę na ekscytujące doznania z dojrzałymi mężczyznami. :*
Rosalie Nixton, Bristol Woodland 8,UK"

Było tam też mój numer telefonu.
Do moich oczu zebrały się łzy i nie mogłam złapać oddechu jakby w pomieszczeniu zabrakło tlenu.
Szybko otarłam łzy ręką i znalazłam maila do administratora strony.
Płakałam przez co nie widziałam literek na klawiaturze, denerwowałam się, że ich nie widzę i płakałam jeszcze bardziej.
Wkońcu udało mi się napisać o co chodzi i poprosiłam o to by jak najszybciej usunęli profil "mojej osoby".
Wyślij.
Opadłam na łóżko i już nie musiałam powstrzymać łez. To stąd te telefony, ale kto mógł mi zrobić takie świństwo?
Chwileczkę, to zdjęcie... Przecież to było w łazience domu Will'a on sam nigdy w życiu nie zrobiłby mi takiego zdjęcia, ale...kiedyś Devries wszedł do łazienki, gdy się przebierałam.
Nienawidzę, go, dlaczego on mi to zrobił? Cholerny dupek, przecież to świństwo.
***
Obudziłam się z wielkim bólem głowy i cholera, słońce świeciło mi prosto w twarz. Powoli wstałam z łóżka i zasłoniłam rolety. 

Od razu lepiej.
Usiadłam na ziemi, bo nie dałam rady już stać.
Ugh, muszę wyjść z pokoju. Założyłam na siebie bluzę i założyłam kaptur na głowę.
Zeszłam na dół i akurat była pora obiadowa.
-Ty płakałaś?-moja matka odezwała się takim tonem jakby miała o to do mnie pretensje.
Błagam daj mi spokoju kobieto.
Nic nie powiedziałam tylko weszłam do kuchni i wzięłam tabletki od bólu głowy. Złapałam jeszcze butelkę wody i chciałam wrócić do pokoju, gdy byłam na schodach odezwał się jeszcze Will.
-Rosalie, możemy porozmawiać za chwilę?
-Nie. -burknęłam i poszłam do swojej groty.
W pokoju było prawie ciemno, oświetlało go tylko światło przebijające się przez beżowe rolety. Leżałam zwinięta w kulkę i patrzyłam w jeden punkt. Tak minął mi czas do dwudziestej drugiej kiedy poszłam spać.
*dwa dni później*
Wczoraj również nie poszłam do szkoły tylko siedziałam zamknięta w swoim pokoju, brawa dla mojej mamy, która nawet nie przyszła zapytać czy wszystko w porządku.
Will za to kilka razy pytał się czy nie chce porozmawiać, ale odmawiałam.
Teraz jestem zdana tylko na siebie.
Rodzice mają mnie gdzieś, Leo nienawidzę, a Will i Charlie są święcie przekonani, że zerwanie z ich przyjacielem to był mój wybryk, nie wiedzą o jego zdradach, ani tego że chciał mnie uderzyć, wiedzą tylko to jak rzekomo mnie kochał. 

Pieprzony aktor. Potrafi dobrze udawać.
Pewnie nigdy nie dowiedzą się prawdy, ja im nie powiem, bo najzwyczajniej w świecie wstydzę się tego, że pozwoliłam się tak traktować, a Devries to zwyczajny tchórz.
Rok szkolny się już kończy, a gdy to się stanie jadę do ojca i guzik mnie obchodzi czy mnie chcę czy nie. Zamknę się w swoim pokoju i zapomnę o wszystkim i o wszystkich, będę Rose, której nikt nie zauważa.
Nie chcę zostać w tym cholernym mieście.
Muszę dziś iść do szkoły, nauczyciele zaczną dzwonić i no muszę jakoś zdać.
Przed szóstą poszłam do toalety się ogarnąć, bo i tak nie mogłam spać.
Wzięłam prysznic, umyłam zęby i zrobiłam minimalny makijaż składający się z tuszu do rzęs i pudru. 


Gdy byłam gotowa było przed siódmą, wszyscy jeszcze spali, więc zrobiłam sobie kawę w termos i wyszłam żeby przypadkiem nie natknąć się na Willa, który wstaje o siódmej.
Poszłam do parku niedaleko szkoły, pogoda była szara, ale na szczęście nie padało dzięki czemu mogłam spokojnie wypić sobie kawę na ławce.
Gdy zostało mi pięć minut do lekcji ruszyłam w stronę szkolnych murów. Założyłam kaptur na głowę, gdy weszłam na teren szkoły, jakby to miało sprawić, że nikt mnie nie zauważy.
Teraz przydałaby się peleryna niewidka.
Bałam się tego, że ktoś mógłby zobaczyć "moje" ogłoszenie na lovers.com, wczoraj dostałam odpowiedź od administratorów, że przykro im z powodu sytuacji i, że konto zostało usunięte, mimo wszystko Devries mógł pokazać je swoim znajomym czy coś.
Niestety w końcu znalazłam się w budynku, a spojrzenia automatycznie skierowały się na mnie.
Rose oni wiedzą. 

Odezwał się głos w mojej głowie. Czułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami, więc spuściłam jeszcze bardziej głowę.
Oni wszyscy widzieli moje zdjęcie w bieliźnie. Oni myślą, że to ja założyłam to konto.
Mocno ściskałam pasek od mojej torby, żeby na coś przenieść całe napięcie.
Szybko dotarłam do mojej szafki, przy której stał tłum, a w nim zobaczyłam Juli i Jennifer.
-No, no Rose, niby taka cicha, a tu proszę. Ale na tym zdjęciu to cię prawie nie poznałam. -Jennifer wskazała palcem na moją szafkę, a ja podniosłam wzrok.
Na drzwiczkach wisiały jakieś kartki. Zerwałam jedną z nich i...to było zdjęcie. Zdjęcie grubej dziewczyny w brzydkich szarym dresie, włosami związanymi grubą frotkę i kanapką w ręku.
Tą dziewczyną byłam ja.
Ręka w której miałam zdjęcie zaczęła się trząść, a pojedyncze łzy spłynęły po policzku. Spojrzałam jeszcze raz i była jeszcze jedna kartka, od razu rozpoznałam co to jest- wydruk ze strony "lovers.com".
Jak najszybciej ją zerwałam i obie wylądowały na ziemi, słyszałam gwizdy i śmiechy. Przepchnęłam się przez ludzi i zaczęłam iść w stronę wyjścia, oczywiście na pamięć, bo kompletnie nic nie widziałam. W momencie, gdy wytarłam oczy kątem oka zobaczyłam tablicę ogłoszeń, która była cała obwieszona moimi zdjęciami.
Pobiegłam do niej po drodze rzucając torbę gdzieś na bok i jak wariatka zaczęłam zrywać wszystkie kartki.
-Rose! -rozpoznałam głos Willa, który w przeciągu sekundy złapał mnie w talii i zaczął odciągać. Płakałam i wyrywałam się, ale od bez trudu wyprowadził mnie ze szkoły.
-Matko... Co się stało? O co chodzi z tymi zdjęciami? -w końcu postawił mnie na ziemi i lekko popchnął bym usiadła na ławkę, a ja wytarłam oczy rękawami bluzy, oczywiście były całe w tuszu do rzęs.
-To wszystko jego wina! Devries to pieprzony dupek! Nienawidzę go kurwa! Nienawidzę...
-To Leo? Dobra, poczekaj tu chwilkę, wrócę po twoje rzeczy i pojedziemy do domu. - odszedł kilka kroków nadal będąc przodem do mnie, potem się odwrócił i pobiegł do szkoły.
Nie myśląc za bardzo nad tym co robię, wstałam i zaczęłam biec przed siebie, przez park, ulicę z kawiarniami, aż dotarłam do plaży. Usiadłam na piasku i przytuliłam kolana do klatki piersiowej.
***
*WILL*

Wbiegłem do szkoły po tą głupią torbę, ale zatrzymał mnie Charlie i Devries, który tępo wpatrywał się w kartkę ośmieszającą Rosie.
-Ty gnoju! Na chuj ci to było?! -złapałem go za bluzę i przycisnąłem do ściany. Niestety, a może stety blondyn mnie odepchnął.
-Co ty robisz?
-Ty to zrobiłeś! Jesteś z siebie zadowolony?! -popchnąłem go, ale Charlie tym razem stanął między nami.
-Pojebało cię? Nigdy w życiu nie zrobiłbym jej czegoś takiego!
Faktycznie, dlaczego miałby to zrobić, przecież ją kocha...
-Gdzie ona jest?
-Przed szkołą.
Odwróciłem się i poszedłem po tą torbę.
-Czego się tak gapicie?!
Byłem tak wkurwiony, że przysięgam gdybym mógł rozniósłbym tą szkołę.
Wróciłem przed budynek, gdzie stali Charlie z rękoma w kieszeni i Leondre, który rozgadał się nerwowo dookoła z rękoma na karku.
-Gdzie ona jest. -przeszukałem wzrokiem dziedziniec w poszukiwaniu brunetki.
-Nie wiem, nie ma jej, cholera...
-Pewnie poszła ryczeć do domu. -prychnął Lenehan.
-Daruj sobie...
-Taka prawda, nie ma znajomych więc gdzie mogła pójść...
Miałem ochotę mu w tym momencie przyjebać, ale to mój przyjaciel.
Odkąd Rose z niewiadomych przyczyn zerwała z Leo, szczerze jej nienawidzi. Rozumiem, Leo jest jego przyjacielem i przez ostatnie dni chodził bez życia jak zombie, ale musiała mieć jakiś powód, znam ją i wiem, że nie bawiła się jego uczuciami.
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę parkingu.
-Leo, gdzie ty idziesz?
To chyba znaczy, że Devries idzie za mną.
-Muszę wiedzieć jak się czuje! -odkrzyknął
-Jak sobie chcecie, ja nie będę dla niej robił sobie problemów.
Otworzyłem samochód ojca i na tylne siedzenie rzuciłem torbę Rose. Usiadłem za kierownicę, a Leondre sekundę później siedział już obok i ruszyliśmy.
Po drodze rozglądaliśmy się za dziewczyną mając nadzieję, że złapiemy ją jakoś po drodze, ale niestety.
W domu jej nie było, w kuchni, salonie, jej pokoju nigdzie.
-Ja pierdolę. -złapałem się za głowę.
Devries wziął torbę Rose i wyjął z niej telefon.
-Nie wzięła. -rzucił go na blat w kuchni.-Może zdzwońmy do Susan?
-One nawet nie rozmawiają ze sobą... Susan powie, że to pewnie nic takiego, a jak powiemy jej co się stało to Rose już w ogóle się do nas nie odezwie.
-Nie rozmawiasz z nią?
Pokręciłem głową, było mi najzwyczajniej w świecie przykro, bo jest dla mnie siostrą i przyjaciółką, a tak z dnia na dzień przestała ze mną rozmawiać.
-Widziałeś to zdjęcia...O co chodzi? Kto to zrobił?
Brunet na chwilę spuścił głowę.
On coś wie.
-Nie mam pojęcia. -odpowiedział po chwili.
-Słuchaj, jeżeli się dowiem, że to ty...
-To nie ja. -przerwał mi. -Nie zrobiłbym z niej prostytutki...
-Kurwa... To było na jakiejś stronce, jej zdjęcia. -rzuciłem się w stronę schodów.
Wbiegłem do pokoju Rosie i od razu sięgnąłem po jej laptopa.
-Sprawdzisz tą stronę? Znasz adres? -Leo usiadł obok mnie na łóżku.
-Rose ostatnio była dziwna, może już dawno wiedziała o tej stronie.
Sprawdziłem historię komputera.
-Bingo. Ostatni raz korzystała z internetu wczoraj rano, poczta i "lovers.com". Rosalie Nixton. Jak można być takim idiotą żeby podać jej nazwisko. -wszedłem w link i wyskoczył komunikat, że strona nie istnieje.

-Usunął to.
-Albo i nie.
-Jak to? -nie odpowiedziałem tylko wszedłem na pocztę modląc żeby się nie wylogowała. 

I wymodliłem.
Miała w wiadomościach mnóstwo reklam i jedna odebrana od strony "lovers".
Napisali coś o tym, że im przykro i, że profil został już usunięty.
-Czyli to ona do nich napisała.
-Mhm, tylko dlaczego nic mi nie powiedziała? Kurwa mogłem się domyślić, że coś jest nie tak, od dwóch dni nie wychodziła ze swojego pokoju.
Odłożyłem komputer, otworzyłem okno i wyjąłem papierosy. Usiedliśmy na parapecie i zapaliliśmy po jednym.
-Gdzie ona może teraz być?
-Nie mam pojęcia, ale to Rose, na pewno niedługo wróci. Weź napisz do Charliego, żeby wysłał ci zdjęcia tych kartek. -poprosiłem, a Leo wyjął telefon i napisał do przyjaciela.

***
Siedzieliśmy w salonie, aż do dwudziestej pierwszej, a jej nadal nie było, mój ojciec i Susan wpadli dosłownie na pięć minut i znów wyszli, tato tylko spytał czy wszystko w porządku i czy jest Rose. Odpowiedziałem, że siedzi w pokoju.
Uważam, że Susan to fajna babka, ale matką jest chujową, nawet mój ojciec bardziej interesuje się Rose, niż ona.
Bałem się, że coś się stało, ale ciągle powtarzałem sobie, że Rosie jest rozważna.
Charlie wysłał nam zdjęcie tych kartek były dwie, na jednej było zdjęcie Rose, gdy była jeszcze gruba, a na drugiej wydruk jej profilu.
Jaką trzeba być świnią, żeby zrobić takie coś?
Podali jej nazwisko, adres i numer telefonu, a opisie było napisane, że lubi starszych mężczyzn, nie dość tego było zdjęcie, jej, w samej bieliźnie.
To świństwo.
Było już po dwudziestej drugiej, a ja już myślałem, żeby dzwonić do Susan. Na szczęście usłyszałem otwieranie drzwi.
Obaj wstaliśmy jak poparzeni i pobiegliśmy w stronę drzwi.
Faktycznie była to Rose, która z płaczem przepchnęła się przez nas i pobiegła na górę, ale nie była sama. 

Przyszedł z nią jakiś facet.
Wysoki, szczupły, z kruczoczarnymi włosami.
-Em, cześć. -wyciągnął w moją stronę dłoń.-Jestem Micheal.
-Cześć.- odpowiedziałem zmieszany. -Co się tak właściwie stało?
-Najlepiej, jak dziewczyna wam wszystko powie, nie chcę się wtrącać. Daj mi jakąś kartkę zapiszę swój numer i dasz jej go, w razie czego.
Byłem zdziwiony, jakiś typ przyprowadził zapłakaną Rose.
Dałem mu kartkę i długopis. Zapisał ciąg liczb i wyszedł.
Spojrzeliśmy na siebie z Devriesem, a potem pobiegliśmy na górę.
Drzwi były otwarte więc powoli weszliśmy, siedziała skulona na ziemi między oknem, a łóżkiem.
-Rosie, o co chodzi?-podszedłem powoli do niej. 

Miała rozczochrane włosy, a jej ciało drżało.
-Proszę Will, wyjdź stąd.
W moim gardle zebrała się wielka gula, gdy usłyszałem jej głos.
-Co się stało? -podszedłem bliżej, kucnąłem i chciałem odgarnąć jej włosy, gdy tylko dotknąłem jej ciała odskoczyła jak poparzona.
-Nie dotykaj mnie! Wyjdzie stąd! Wynoście się! -krzyknęła jak opętana.
To było przerażające, płakała jakby się stało nie wiadomo co.
Szybko się odsunąłem, a ona znów przytuliła kolana do klatki piersiowej.
-Proszę... Idźcie sobie.
Jej głos i wygląd łamał moje serce, ale zrobiłem to o co prosiła wyszliśmy z jej pokoju.
-Cholera... -położyłem dłonie na karku.
-No...
-Leo, idź do domu, jutro do ciebie zadzwonię, jak Rose się trochę uspokoi.
Brunet nic nie odpowiedział tylko wyszedł z mojego domu.
***
-Rosalie, wszystko w porządku? Muszę iść do szkoły, poradzisz sobie? -brak odpowiedzi. -Może zostanę? -nadal nic. -Eh... Zadzwonię później.
Zszedłem na dół, gdzie siedzieli nasi rodzice.
-O hej Will, myślisz, że lepiej organizować wesele na sali, czy raczej w plenerze? Właściciele mają dużą posiadłość i w ciągu miesiąca mamy się zdecydować. Osobiście uważam, że plener byłby okay, ale co jeśli będzie padać?
-Nie wiem, nie znam się. -usiadłem i nalałem sobie kawy. -Tato mogę wziąć twój samochód?
-Mhm, jasne. A jak z Rosalie, nie widziałem jej od wczoraj, dobrze się czuje?
-Oh przestań George, ona tak ma. Czasem jak jej coś strzeli do głowy... Nie przejmuj się nią.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Dlaczego nie zauważyłem jak ona traktuje Rose?
Wziąłem ostatniego łyka i wyszedłem zabierając z haczyka kluczyki samochodowe.
Napisałem do Charliego i Leo, że zaraz u nich będę i wsiadłem do auta.
Pojechałem pod ich domy, gdzie czekał już Leondre.
-Siema, i jak z nią? -przybił mi piątkę.
-Nie rozmawiałem z nią jeszcze.
-Jakto? Co jeśli ona coś sobie zrobiła?
-Zwariowałeś? Nie...-zamyśliłem się na chwilę i faktycznie się przestraszyłem. -Kurwa... Napiszę do ojca. -tak też zrobiłem.
Podoba mi się to, że nie pyta o co chodzi, tylko czy powinien się martwić, jeżeli mówię, że nie to nie zadaje więcej pytań.
Odpisał, że był u niej przed chwilą i, że boli ją głowa.
-Jest okay, znaczy no wiesz. -poinformowałem bruneta, ten tylko kiwnął smutno głową.
Kątem oka widziałem jak tupie nerwowo nogą.
Kurde, na prawdę nie wiem dlaczego Rose z nim zerwała, przecież on się tak o nią martwi.
-Siema laleczki. -do auta wsiadł Lenehan trzymając w jednej ręce kanapkę, a drugą poprawiając włosy.
-Odezwał się, zostaw już te włosy pedale. -zapaliłem silnik i ruszyłem.
-Spieprzaj. I jak z naszą królewną?
-Interesuje cię to w ogóle?
-Masz rację, nie interesuje, chciałem być miły.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Przyznam Lenehan potrafi być dupkiem.
Próbowałem się dodzwonić do Rose w czasie przerwy, ale nie odebrała. Kartek z jej zdjęciami już nie było, ponoć zdjął je Jeremy-przyjaciel Leo, a nauczyciele nic nie zauważyli.
Nie zauważyli, nie chcieli zauważyć cholerni hipokryci. Gówno ich obchodzą uczniowie.
Po lekcjach odwiozłem chłopaków do domu i sam wróciłem do siebie.
Nie mogłem się doczekać, miałem nadzieję, że Rosalie się uspokoi i ze mną porozmawia.
Wszedłem do domu i od razu pobiegłem na górę mijając Susan i ojca siedzących w jadalni.
Zapukałem do drzwi Rose i czekałam aż się odezwie.
-Rose, możemy pogadać?
-Will chodź zjeść obiad! Ten leń pewnie śpi! -usłyszałem Susan więc zszedłem znów na dół.
***
*tydzień później*

To głupie i nieracjonalne, ale przez tydzień nie widziałem Rosie, a przecież mieszkamy w jednym domu do cholery!!
Nie chodziła do szkoły, a jej matka nawet nie zareagowała. To już patologia, przysięgam.
Chciałem jakoś delikatnie zacząć ten temat z Susan, żeby się nie domyśliła, że coś jest nie tak, ale ona kompletnie to olewa. Powoli zmieniam o niej zdanie, no bo jak można nie przejmować się tym, że twoja córka nie wychodzi z pokoju? Znaczy na pewno wychodzi, bo musi jakoś jeść itd., ale wychodzi, gdy mnie nie ma w domu.
To cholernie boli. 

Martwię się o nią.
Dziś było zakończenie roku i Rose również się nie pojawiała.
Wszedłem do domu i od razu usłyszałem krzyki, wybiegłem na górę i zobaczyłem Susan dobijającą się do pokoju Rose, a mój ojciec próbował ją uspokoić.
-Co się stało?
-Napisała do ojca, Robert będzie tu za chwilę.
Odetchnąłem z ulgą.
-Noi co z tego?
-Chce wrócić do Cardiff.
Wypuściłem powietrze z ust i położyłem dłonie na tyle mojej głowy.
-Dlaczego?
-Nie mam pojęcia, za bardzo ją rozpieściliśmy. Rose! Otwieraj te cholerne drzwi!
Nic.
Po kilku minutach przyjechał Robert.
-Co się dzieje? -spytał podając mi i mojemu ojcowi dłoń.
-Po co tu przyjeżdżałeś?! Miałam sama z nią porozmawiać! -wrzasnęła Susan.
-Okay...O czymś nie wiem? -spojrzałem na wszystkich po kolei, ale każdy odwrócił wzrok.
Nie zdążyłem zarządzać odpowiedzi, bo Rose otworzyła drzwi, a Susan wparowała tam mało ich nie wywarzając z zawiasów.
-Czy ty sobie żartujesz?! Dzwonisz do niego poza moimi plecami?! Jestem twoją matką! -wydarła się od razu i wszyscy weszliśmy do środka.
Rosalie siedziała na łóżku i przyglądała się jej obojętnie. Wyglądała jakby nie spała przez ten tydzień.
-Chcę wrócić do Cardiff. -oznajmiła cicho.
-No właśnie, dlaczego? -wszyscy przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie.
-Bo nie mam zamiaru zostać tu ani dnia dłużej. Chce mieszkać z tatą.
-Heh, tatą? Rosalie muszę ci powiedzieć, że Robert wcale nie jest twoim ojcem. -powiedziała tak jakby chciała dogryźć swojej córce.
Zatkało mnie. Spojrzałem na Roberta, który spuścił wzrok.
-Słucham?
-Tak właśnie, chciałam z tobą normalnie porozmawiać, ale nie dałaś mi nawet szansy, siedzisz w tym pokoju jak jakiś odludek...
-Susan. -skarcił ją mój ojciec.
-Nie teraz George.
-Ale jjak to?
-A no tak to. -wzięła głęboki oddech. -Myślisz, że dlaczego nie odzywał się przez kilka miesięcy? Bo się dowiedział, że nie jesteś jego córką... 




-Tato... -Rose załamał się głos, a mi zrobiło się jej cholernie szkoda.
Wiedziałem, że nie mogę się wtrącać, to przecież nie moje sprawy.
-Rosie, przepraszam, po prostu musiałem to wszystko przemyśleć i...
-Musiałeś zastanowić się czy mnie kochasz? -Robert nic nie odpowiedział, no bo w sumie co miał powiedzieć. Dziewczyna wstała.
-No proszę, taki kochany tatuś, proszę bardzo wracaj do Cardiff jak tak bardzo chcesz. - Susan założyła ręce na pierś.

Cholera.
-Nienawidzę was! Ty wcale nie jesteś lepsza! Olewałaś mnie od samego początku odkąd tu jestem! Poniżałaś mówiąc, że jestem nienormalna,bo nie mam znajomych! Przeszłam piekło, a ty tego nie zauważyłaś! Jak można nie zauważyć, że twoja córka nie wychodzi przez ponad tydzień z pokoju! Nienawidzę was! -wykrzyczała Rose i zaczęła płakać. -Nienawidzę...
Robert chyba miał dość i po prostu wyszedł.
To co się właśnie działo to był dla mnie szok.
-Jeżeli ci tu tak źle to dlaczego tu nadal jesteś?
-Susan opamiętaj się. -znów wtrącił się mój ojciec.
-Nie. Proszę, jeżeli chcesz, droga wolna.-wskazała ręką na drzwi.
Brunetka spojrzała na nią przez łzy i podeszła do szafy,  z której wyjęła walizkę i zaczęła pakować swoje ubrania.
-Rose, przestań. -podszedłem i złapałem ją za ramie, ale mnie odepchnęła.
-Nie. Dotykaj. Mnie. -wycedziła i wróciła do pakowania ubrań.
-Tato zrób coś.
-Rosie, przestań twoja matka po prostu się zdenerwowała.
-George, ona i tak nie ma gdzie iść, wróci w ciągu godziny.
-Dziękuję George, ale ona ma rację. Skoro mi się nie podoba, wyprowadzam się.
Patrzyliśmy na siebie z ojcem i nie wiedzieliśmy co mamy robić.
Rose nagle wstała wzięła swój telefon i portfel, a potem wyszła.
-Jesteś najgorszą matką na świecie. -powiedziałem do Susan i poszedłem do swojego pokoju.

***
*WILL*
Nie spałem całą noc, ponieważ Rose nie wróciła jeszcze do domu. Jest siódma, a ja przez noc wypiłem chyba pięć kaw i wypaliłem paczkę papierosów.
Nie mam pieprzonego pojęcia, gdzie ona jest. Wczoraj dzwoniłem do Leo, miałem cichą nadzieję, że może pójdzie do niego, ale niestety. 

Siedział u mnie chyba do drugiej w nocy i wkurwiał niesamowicie. Nie dość, że sam byłem zdenerwowany to ten jeszcze mnie nakręcał.
Co jeśli ją ktoś porwał?
Co jeśli potrącił ją samochód?
Albo najlepsze: Co jeśli jest głodna?
Kurwa...na szczęście udało mi się go wygonić, bo już miał zamiar nocować.
Najgorsze jest to, że ma wyłączony telefon. Nie wiem, może jej się rozładował czy coś, bo wczoraj jeszcze normalnie był sygnał.
Susan ma kompletnie wywalone i jeszcze śpi, mój ojciec jest już w pracy, a Roberta nie chcę martwić, bo możliwe, że Rose wróci w każdej chwili.
-Cześć.-przywitała się Susan schodząc w szlafroku po schodach. -Rose nadal nie ma?
-Jak widać.
-Spokojnie, pewnie zmarzła przez noc i zaraz wróci. -nalała sobie kawy i usiadłam przy stole.
-Susan, czy ty siebie słyszysz? Jak możesz w ogóle tak mówić?! Twoja córka uciekła z domu!
-Will uspokój się, ona zawsze miała jakieś dziwne humorki...
-Jakie dziwne humorki?! Ona nie wychodziła ze swojego pokoju przez tydzień! Dla ciebie to dziwne humorki?!
-Przestań krzyczeć. Oczywiście ją kocham, ale trochę przegięła.
-Nie przestanę, bo ktoś musi ci uświadomić jak chujową matką jesteś!
Przyznam, że nie powinienem tego mówić, ale byłem tak wkurwiony, że nie myślałem nad tym co mówię.
-Will!
-Żadne Will! Ty nic o niej nie wiesz! Zerwała z chłopakiem, z którym była kilka miesięcy, ktoś umieścił jej prawie nagie zdjęcia na portalu dla starych dziwkarzy, ośmieszyli ją w szkole, a wczoraj jakiś typ przyprowadził ją zapłakaną do domu! I ty uważasz się za kochającą matkę?! Nie zauważyłaś, że przez ostani tydzień siedziała zapłakana w swoim pokoju!
-Jakie zdjęcia? Co? -dopiero teraz zobaczyłem w jej oczach troskę i łzy.
-Ktoś próbował być zabawny i zamieścił ogłoszenie na jakimś portalu, w szkole wszędzie były porozwieszane zdjęcia tego ogłoszenia i zdjęcia, gdy była otyła, to dlatego Rose nie wychodziła ze swojego pokoju.
-O mój boże. -kobieta zakryła dłonią usta. -Ja... Ja nie widziałam.
-No pewnie że nie widziałaś, bo byłaś zajęta swoją dupą.
Susan oparła łokcie na stole i złapała się za głowę.
-Ona mnie na prawdę nienawidzi...
-Susan martwię się o nią, nie odbiera telefonów...Ona jest wykończona psychicznie.
-Zadzwonię na policję. -nagle wstała od stołu i poszła do kuchni po telefon.
Zgodziłem się z nią, bo na prawdę nie wiedziałem już co mam robić. 

Ostatnio tyle się wydarzyło, bałem się, że coś sobie zrobi.
-Muszę jechać na komisariat.-oznajmiła Susan, gdy skończyła rozmowę. -Idę się ubrać i zadzwonię do szefa, że nie przyjdę do pracy. -weszła na górę, a ja dokończyłem kawę i wyszedłem zapalić póki nie było Susan.
Na komisariacie niestety Susan powiedziała o kłótni z Rose, więc policjant powiedział, że to u nastolatków normalne i że zazwyczaj wracają po około dwóch dniach. Muszę przyznać, że Susan w końcu się na coś przydała i zrobiła mu awanturę, założyła ręce na pierś i powiedziała, że nie wyjdzie póki czegoś nie zrobi. Ten policjant był tak poirytowany, że w końcu przyjął opis Rose, wysłał do serweru informacje i obiecał, że patrole będę się rozglądać.
Niby to mało, ale nic więcej nie dało się zrobić.
Wróciliśmy i nadal czekaliśmy na Rose.
-Will idź się połóż.
-Nie jestem zmęczony.
-Myślisz, że ona mi wybaczy?
-Rose? Jasne. -uśmiechnąłem się pokrzepiająco i złapałem za jej dłoń.
Dobrze, że w końcu się ogarnęła. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak tam wakacje?
Za szybko mijają , nie? XD
Mam nadzieję, że akcja wam się podoba. Piszcie co o tym myślicie, zniosę krytykę XD
Ogólnie, sytuacja wygląda tak, że Paulina będzie pisać bloga z ff i od czasu do czasu będę jej pomagać. http://destroyedteenagers.blogspot.com/
Dziś prawdopodobnie pojawi się prolog i pierwszy rozdział, także zapraszam. Pomysł jest na prawdę dobry, także no.
To tyle.
Do następnego 
-Kate xx

Ps:Tak myślałam, że Leondre to dusza towarzystwa. XD

15 komentarzy:

  1. MATKO TO JEST CUDOWNE❤ chyba ci się numerek rozdziału pomylił, albo ślepa jestem xD
    A i dzięki za reklame kochana❤❣

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo shit! Co tk za akcje 😨😂 Ciekawie.. Ale nadal kocham tego bloga 💙💙 Ogólnie to czemu oni nie zadzwonili do tego typka co ją przyprowadził do domu? Wtf xdd 😂😂😘😘😘😘😘 Ale naaaadal kooocham to co się dzieje. Jest to jedyny blog, który nie jest taki sam jak wszystkie kooocham i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o shit no XD "nie jest taki sam jak wszystkie" to chyba największy komplemet
      Dziękuję
      -K xx

      Usuń
  3. O kurwa.
    Zajebiste i tyle.
    Nic więcej!
    ~~KD

    OdpowiedzUsuń
  4. Śpiąca królewna xd Ale akcja mega
    ps. Skond to zdj.??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps: ja agent wyczaiłam na fb mamy Charliego XD
      -K xx

      Usuń
  5. BOŻE KOCHAM CIĘ! WRACAM DO DOMU PO STRASZNYM I BOLESNYM DNIU REHABILITACJI A TU ROZDZIAŁ<3 I TO JAKI ROZDZIAŁ? ZAJEBISTY!!! JEJU CHCE JUŻ NEXT, NIE NO IDEALNY NO, KIEDY MOGĘ SIĘ SPODZIEWAĆ DALSZEJ CZĘŚCI?<33333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Omfg. Czekałam 10 lat na nowy rozdział i się doczekałam! Dzizyz co się dzieje. Dawaj szybko nexta bo tak naprawdę to nie wiem co się tu wydarzyło. Ten rozdział to jedno wielkie, długie pytanie i ja czekam na równie długą odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  7. OMATKOICÓRKO
    COŚ TY NAROBIŁA
    ROSE, WRACAJ DO DOMU
    BOŻE
    MASZ MI DAĆ SZYBKO NEXTA, SPOJLERA, COKOLWIEK!
    NIE WYTRZYMAM NERWOWO CHYBA
    BOŻE
    A LENEHAN?
    POSRANIEC JEDEN
    TO PEWNIE ON UMIEŚCIŁ I POROZWIESZAŁ TE ZDJĘCIA
    POPIERDOLENIEC
    JA MU KURWA DAM
    UGHH...

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja teoria:
    Lenehan umieścił te wszystkie zdjęcia, bo stał się posła szuczą, a na początku go shippowałam z Rose.
    Rose nie dała się dotykać, ponieważ ten stary dziad spod jej domu ją zgwałcił, a teraz ukrywa się u tego Michaela.
    Susan, okropna matka, ale w końcu na coś się nadała.
    Ile ja bym dała aby mieć takiego brata jak Will, serio, dajcie mi takiego.
    Leondre, dla mnie był chujem i w sumie, teraz zaczął się tylko o nią martwić, bo pewnie ma wyrzuty sumienia, tak, nie lubię jego postaci.
    Ogólnie, życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Laska, wracam do Ciebie!
    Tak dawno mnie tutaj nie było, ale spokojnie, już wszystko nadrobiłam!
    TYLE SIĘ DZIAŁO! O MATKO.
    Kto zrobił takie świństwo Rose?! No który to?
    Zabiłabym własnymi rękami normalnie xD
    Bo jeżeli to Char to ma przejebane u wszystkich czytajacych chyba XD
    I wgl matka Rose.. Nie no gorzej to już chyba nie mogło być, nie zauważyła że jej własna córka nie wychodzi z pokoju przez tydzień! Na szczęście troche się już ogarnęła.. Ale ja i tak myślę, że Rose tak łatwo jej nie wybaczy.. O ile wróci do domu.
    I ta akcja, że jej ojciec nie jest jej ojcem.
    Czekam na nexta, muszę wiedzieć co dalej będzie,
    zapraszam do mnie,
    Mery xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Co ty ze mną robisz?!
    Jestem rostrzęsiona ledwo pisze... Jak mama weszła do mojego pokoju to chciała jechac ze mną na pogotowie powiedziała że jestem blada mam gorączke i podwyszszone ciśnienie! Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń