-Oh przestań dramatyzować...
-Mam przestać, co? Leo staram się, ignoruje twoje humorki, ale nie chcę już tak dłużej...
-Mam przestać, co? Leo staram się, ignoruje twoje humorki, ale nie chcę już tak dłużej...
-Zastanów się zanim cokolwiek powiesz.-przerwał mi.
Był co najmniej zły, a jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na to co robi.
Nie był to pierwszy raz.
-Leo... -spojrzałam na niego, a łzy już zebrały mi się do oczu. Patrzyliśmy na siebie z takim samym bólem.
Widziałam to, żal w jego oczach.
Więc dlaczego to robi? Dlaczego robi awantury i dlaczego jest agresywny?
Słyszałam jak przełyka ślinę, a potem puścił mój nadgarstek i zamknął mnie w mocnym uścisku.
-Przepraszam, ja...naprawdę przepraszam. -szepnął do mojego ucha i zaczął całować moją skórę aż do ust. -Przepraszam. -powtórzył, a mi zmiękło serce.
Zamknął nasze usta w namiętnym pocałunku, a dłoń położył na tyle mojej głowy. Po chwili przerwał by na mnie spojrzeć i znów zaczął mnie całować tym razem natarczywie i zachłannie. Popchnął mnie lekko na łóżku i zawisł nade mną, jego ręka wsunęła się pod moją bluzkę i powoli przesuwała się w górę.
Więc o to mu chodzi.
Złapałam go za ramiona i odepchnęłam od siebie.
-Proszę, wyjdź. -usiadłam na łóżko i patrzyłam na zdezorientowanego bruneta.
-Co?
-Właśnie to, nie jestem głupia, wiem o co ci chodzi...Zrobimy to, a potem mnie zostawisz. Nie zależy ci na mnie.
Byłam taka dumna z siebie że to powiedziałam, ale byłam też smutna przez to, że to prawda.
Jestem zabawką.
-Co proszę? -wstał, a moja duma i pewność siebie wyparowały.
On był zły i to cholernie zły.
-Myślisz, że ganiałbym za tobą jak głupi przez kilka miesięcy, tylko po to żeby się z tobą przespać?! Błagam...-prychnął jakby to był żart, a moje serce właśnie pękło.
-Jakbyś nie zauważyła ja nie muszę starać się o względy dziewczyn, mam każdą na zawołanie!
-Więc dlaczego na ofiarę wybrałeś mnie?! -wstałam by jakoś mu dorównać, przynajmniej próbowałam.
Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem, a potem odpowiedział.
-Masz rację, dlaczego ty?
Potym odwrócił się i po prostu wyszedł.
Super.
Ekstra.
I w ogóle.
Kurwa.
Dlaczego do cholery on mi to robi?! Mówi, że kocha, że mu zależy i nagle jestem bezużyteczna, bo może mieć każdą.
-Proszę bardzo znajdź inną i sobie ją ruchaj i sobie jej kurwa mów, że ją kochasz! I sobie ją kurwa... I sobie rób co chcesz. Kurwa! -wydarłam się właściwie na zamknięte drzwi mojego pokoju.
Usiadłam bezsilnie na łóżku.
-Co ja mówię? Przecież mi na nim zależy. -schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać, ryczeć jak dziecko.
***
Obudziłam się po 23 głodna jak nigdy. Zeszłam powoli w dół schodów, wszędzie było ciemno więc zapewne nikogo nie ma.
Wzięłam serka z lodówki i usiadłam na wysepce kuchennej.
Wygrzebywałam końcówkę mojej kolacji z dna opakowanie kiedy drzwi frontowe otworzyły się, a potem zamknęły z wielkim hukiem.
To był Will, który wszedł w brudnych buciorach nawet mnie nie zauważając i poszedł w kierunku schodów. No oczywiście slalomem.
Śledziłam go wzrokiem i skrzywiłam się, gdy całe pomieszczenie wypełnił odór alkoholu.
Głupi alkoholik.
Nie mogło być inaczej, potknął się na pierwszym stopniu i wyrżną twarzą o schody.
Wydał z siebie ciche "kurwa", a ja szybko podeszłam.
-Boże, idioto żyjesz?
-O Rosssalie! -uśmiechnął się jakby nie widział mnie z rok.
-Ugh. Nie otwieraj lepiej buzi. -skrzywiłam się i pomogłam mu wstać. -Chodź do pokoju.
-Tak się cieszę, że już normalnie ze mną rozmawiasz. -szepnął do mojego ucha, gdy wciągałam go po schodach po czym je ugryzł.
-Will cholera, ogarnij się. Gdzie ty w ogóle byłeś?
-U Charliego, Karen pojechała z Brook do dziadka, dziadków, no wiesz babci i dziadka. Znaczy nie mojego, ich. Ich dziadka i ich babci.
-Dobra, łapię. -rzuciłam go na łóżko.
Leżał jak trup twarzą w poduszce.
Zdjęłam jego zabłocone buty i rzuciłam gdzieś w kąt.
Jego ciuchy były całe mokre. No tak padał deszcz.
-Will odwróć się. -rozkazałam, a ten wydał z siebie jęk niezadowolenia, ale po chwili leżał na plecach.
Zdjęłam jego bluzę, co było naprawdę trudne, bo był jak kłoda, bluzkę. Jedną ręką zasłoniłam oczy, a drugą zaczęłam rozpinać jego spodnie.
-Nanana powiem Leoooo!
-Śmiało i tak ma to gdzieś.
-Jak pije to robi się strasznie uczuciowy. -stwierdził, a czkawka przerwała mu w środku zdania.
-Co masz na myśli? -spytałam obojętnie i ściągnęłam jego jeansy.
-To, że cię kocha. Głupi wkopał się. Znaczy no wiesz, cieszę się ogromnie, że z tobą tak na poważnie, ale-w tym momencie beknął, a ja umarłam. -Kurczę, miłość? Miłość, miłość, miłość. Miłość to gówno.
-Idź już lepiej spać.
-Powiem ci coś, ale to będzie nasz sweet secret, oki? -zaśmiałam się z tego głupka. -Nie śmiej się, mówię poważnie.
Patrzył na mnie wielkimi, zielonymi oczami, co było przezabawne, ale powstrzymałam się od śmiechu.
-No słucham. -usiadłam obok niego czekając na ten sweet secret, ale usłyszałam tylko jakieś mruczenie. -Will nie żartuj sobie.
-Chodź bliżej, bo nikt nie może usłyszeć.
-Will idioto nikogo tu nie ma.
-Ktoś mógł zostawić podsłuch.-szepnął po czym zachichotał jak mała dziewczynka, jeszcze tylko zrobić mu dwa kucyki.
Przewróciłam oczami, ale przybliżyłam się.
-On cię kocha. -wyszeptał, a ja na ten moment wstrzymałam oddech żeby się nie otruć czy coś.
Niby już mi to mówił, ale nie traktowałam tego tak poważnie.
Czy powiedziałby kolegom jakby to była nieprawda?
-Idź spać. -wstałam i odeszłam w stronę drzwi.
-Nie cieszysz się?
-Nie bardzo...
-Ten idiota tak cię kocha, że aż się rozpłakał, a ty mówisz "nie bardzo"?
-Co?
No tym to mnie zaciekawił.
Wróciłam i znów usiadłam na łóżku.
-To. Piliśmy, on stwierdził, że idzie do ciebie, potem wrócił, znów piliśmy, on się prawie rozpłakał i powiedział, że cię kocha. No wiesz, nie chciałem żebyś z nim była, ale teraz myślę, że on na ciebie kurewsko zasługuje.
-Nie używaj słowa "kurewsko".-powiedziałam już zanurzona w swoich myślach.
On płakał? Leondre Devries płakał? Ale dlaczego? Przecież to on zawsze zaczyna kłótnie i to on stwierdził, że ma mnie gdzieś, bo może mieć inną.
Kurcze... Może faktycznie nie doceniam tego, że się stara, ale nie wychodzi mu tak jakby chciał.
Wychodzi na to, że to ja go zraniłam.
Cholercia.
-Rossssalie, słyszysz mnie?
-Mhmm, co chcesz? -spytałam patrząc w jeden punkt za oknem.
-Loda.
Ta, w tej chwili się otrząsnęłam i spojrzałam na niego jak na idiotę, którym jest.
-Głupi jesteś. -Loczek wybuchł śmiechem, którego w życiu u niego nie słyszałam. Śmiał się, dusił się, śmiał i krztusił.
-Ja pierdzielę, idź spać. -wstałam i już miałam kierować się do drzwi.
-Buzi. -złapał mnie mocno za nogę, której za cholerę nie mogłam wyrwać.
Odwróciłam się i dałam mu tego buziaka w czoło mówią ciche 'dobranoc' i pozwolił mi wyjść.
Wróciłam do swojego łóżka, ale nie potrafiłam zasnąć, myślałam tylko o tym jak zraniłam Leo. Jak on się teraz czuje? Co robi?
W końcu wzięłam do ręki telefon.
/El leondres/
Co robisz?
Odpowiedź dostałam niemalże od razu.
Będę za pięć minut.
A więc przyjdzie.
Cieszyłam się jak głupia i postanowiłam się przygotować, a mianowicie ZAŁOŻYŁAM STANIK.
Usiadłam na łóżku i myślałam nad tym co mam powiedzieć. Muszę przeprosić to oczywiste, ale co dalej? Cofnąć temat czy ciągnąć go dalej.
Plus. Gdzie w ogóle są mama i George? Coś za często nie wracają na noc. Tylko gdzie oni idą? Nie chcę mieć brata ani siostry. William mi styka.
Przygładziłam swoją fryzurę i siedziałam prosto jak struna, ale zdałam sobie sprawę, że przecież drzwi są zamknięte, a Leo nie zadzwoni dzwonkiem o północy.
Zeszłam na dół i postanowiłam poczekać na podwórku. Trochę świeżego powietrza mi się przyda.
Usiadłam na schodach przed drzwiami frontowymi i mimo, że było mi zimno, bo miałam na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę, nie miałam zamiaru wrócić do domu.
W sumie długo nie musiałam czekać, bo już po kilku minutach zobaczyłam Leo.
Był ubrany cały na czarno, a na głowie miał kaptur. Trochę potykał się o własne nogi i przyznam wyglądał strasznie w prawie pomarańczowym świetle latarni.
Szybko otworzył furtkę i wszedł na posiadłość, a ja momentalnie wstałam by po chwili znaleźć się w jego ramionach.
-Przepraszam. Za wszystko, za to, że jestem takim cholernym dupkiem. -wyszeptał do mojego ucha i mimo, że śmierdział dymem papierosowym to nie przeszkadzało mi to, liczyło się tylko to, że przy mnie jest.
-Leo ja też przepraszam, po prostu boję się, że w końcu mną się mną znudzisz. -brunet złapał w dłonie moją twarz i delikatnie pocałował mnie w usta.
-To się nigdy nie stanie.-powiedział, a potem znów mnie przytulił.
Wtuliłam twarz w jego szyję, a on mocno ściskał mnie w talii.-Chodź tu jest zimno. -stwierdził, zjechał rękoma pod moje kolana i mnie podniósł.
Zaniósł mnie do mojego pokoju, a ja nie odezwałam się ani słowem. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć ani nie czułam potrzeby czegokolwiek mówienia.
Położył mnie na łóżku i po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Nie miałem tego na myśli. -odezwał się po chwili głaszcząc moje włosy.
-Czego?-spytałam szeptem.
-Wszystkiego co powiedziałem, kocham cię i nie traktuję ciebie jak przygody, a tym bardziej nie chcę cię wykorzystać.
-Więc dlaczego się tak zachowujesz?
-Trochę wypiłem, obiecuję że więcej się to nie powtórzy. -odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
-Mam nadzieję, bo wiesz, chyba mam powodzenie, dostałam dziś propozycje loda. -sama nie wierzyłam, że to powiedziałam, ale po prostu uwielbiam, go denerwować. No w każdym razie nie za bardzo denerwować.
Jego mięśnie od razu się napięły, usiadł prosto i spojrzał na mnie tą swoją wkurwioną miną.
-Co kurwa? Kto?! -wstał, a ja usiadłam próbując udawać poważną, ale słabo mi to wyszło więc spuściłam wzrok na swoje uda.
-Will. -odpowiedziałam podnosząc już głowę i śmiejąc się z jego reakcji.
Próbował się nie śmiać, ale widziałam jak jego kąciki uniosły się lekko w górę.
-Oszzz ty!-w jednej sekundzie znalazł się na mnie, zaczął łaskotać i całować między słowami. -Nikt powtarzam nikt nie może nawet na ciebie spojrzeć w ten sposób.
-Sposób loda? -udało mi się wydusić przez śmiech, ale wtedy przestał i po prostu położył dłoń na mojej talii, a drugą ogarnął moje włosy z policzka.
-Jakikolwiek inny niż obojętność.-szepnął i złączył nasze usta, ale inaczej niż zwykle. Pocałunek był delikatny, jakby się mną delektował, a gdy zabrakło nam powietrza przegryzł moją wargę i pociągnął do siebie żeby ani na chwilę nie rozłączyć naszych ust.
Czułam te wszystkie dziwne rzeczy w moim brzuchu.
Z jednej strony zazdrość z jego strony wydaje się być chora, bo faktycznie jest tak jak mówi: nikt, żaden chłopak nie może spojrzeć na mnie i uśmiechnąć się, bo albo mam awanturę albo się obraża jakby to było nie wiadomo co.
Z drugiej strony lubię gdy jest zazdrosny, bo po tej całej złości jest czuły i...po prostu taki jakiego go kocham. Znaczy uwielbiam.
Tak. Uwielbiam.
Jego usta na moich. Jego dłoń na moim ciele.
To uczucie jest niedopisania.
Po chwili, dłuższej chwili położył się na mnie i mocno przytulił.
-Leo, nie chcę psuć chwili, ale trochę mnie gnieciesz. -poklepałam go po łopatkach.
-Oj sorry. -odwrócił nas i to ja teraz leżałam na nim.
Czułam się niekomfortowo, bo teraz może sobie myśleć, że to ja go przygniatam i próbowałam zmienić pozycje tak aby jak najmniej czuł ten ciężar.
-Skarbie przestań, bo wbijasz mi kolano w jajka. -zaśmiał się i przycisną mnie do siebie przez co leżałam płasko na nim.
-Przepraszam. -położyłam policzek na jego klatce piersiowej i zaciągnęłam się jego zapachem.- Hej, czy ty paliłeś? -podniosłam głowę i zobaczyłam jak przewraca oczami.
-Noi co z tego?
-W tym momencie kochany to koniec czułości. - usiadłam po turecku na łóżku, a on powtórzył ruch.- Wiesz, że palenie zabija, nowotwory, choroby układu oddechowych, serca, układu pokarmowego, skóry...
-Dobrze rozumiem, obiecuję, że już nigdy nie wezmę papierosa do ust. -przyłożył otartą dłoń do piersi. -No a teraz daj buziaka. -zrobił dziubek i pocałowałam go w usta. -Twoi rodzice są w domu?
-E-e, gdzieś wyszli, nawet nie wiem gdzie.
-Okay, w takim razie idę wziąć prysznic i raz do ciebie wrócę. -uśmiechnął się i wyszedł z mojego pokoju.
Wrócił po około dziesięciu minutach w samych bokserkach.
O mój...
-Ja też pójdę się umyć.- szybko wstałam i poszłam do łazienki słysząc za sobą śmiech chłopaka.
Jestem wstydliwa w...takich sprawach, a go to bawi.
Wzięłam szybki prysznic, założyłam bieliznę i zaczęłam nakładać krem na twarz.
Wyglądam jak gówno.
-Długo jeszcze? Nie mogę się doczekać...- spojrzałam w lustro i zobaczyłam bruneta opierającego sie o framugę drzwi.
-O mój boże! Leo wyjdź!- krzyknęłam i pierwszym moich odruchem było zakrycie brzucha.
-Dobrze, spokojnie.- zaśmiał się i wyszedł.
O cholera, ile on tam stał? Co jeśli widział mój spasiony brzuch?
***
*kilka miesięcy później*
Zadzwonił dzwonek na przerwę, więc zebrałam swoje rzeczy do torby.
-Leo, pójdę jeszcze do toalety, spotkamy się w sali. -poinformowałam chłopaka, który tylko wzruszył ramionami.
-O, Rose, hej. -zatrzymał mnie Jeremy przed pomieszczeniem toalet.
-Cześć, nie było cię na historii.
-Tak, zaspałem. Słuchaj: moi rodzice wyjeżdżają na weekend i wiem, że nie lubisz imprez, ale pomyślałem, że przyjdziesz z Leo. Będzie tylko kilka osób wypijemy, pośmiejemy się. Co ty na to?
Pomyślałam, że skoro będzie tylko kilka osób to w sumie nie impreza, a Leo ciągle narzeka, że mogłabym gdzieś z nim wyjść, więc pewnie się ucieszy.
-Okay, myślę, że Leo będzie za, więc na pewno przyjdziemy. -uśmiechnęłam się.
-Super, to... Poczekać na ciebie?
-Poprawię makijaż, więc nie będę cię zatrzymywać. Leo jest w sali. -poinformowałam go i weszłam do ubikacji.
Nałożyłam puder na twarz i rozczesałam włosy. W drzwiach minęłam kilka dziewczyn i usłyszałam jakiś komentarz na temat mojego stroju.
Czy zwykły sweterek jest przestępstwem?
Nie lubię żadnych komentarzy na mój temat, nienawidzę, gdy ktoś zwraca na mnie uwagę, a odkąd jestem z Leo, wszyscy zwracają na mnie uwagę.
Skręciłam w prawo i zauważyłam Jeremyego siedzącego na ławce, gdy podeszłam wstał i ruszyliśmy do klasy.
-Nie mam pojęcia gdzie teraz mamy, więc poczekałem. -niepotrzebnie się wytłumaczył.
-Okay, macie teraz jakiś mecz? -spytałam żeby podtrzymać rozmowę.
Jeremy gra w drużynie koszykarskiej i w sumie o czym miałam z nim rozmawiać. Jest bardzo miły i sympatyczny, ale nie spędzamy ze sobą zbytnio czasu więc o czym moglibyśmy rozmawiać.
-Za tydzień w środę, przyjdziesz?
-Jasne, zawsze chodzimy.
Miałam na myśli mnie, Leo, Willa, Charliego i ich paczkę.
-Okay jasne. -uśmiechnęłam się i weszliśmy do naszej sali, byłam trochę zawstydzona, gdy wszystkie oczy skierowały się na naszą dwójce.
W środowisku tej szkoły nawykiem są plotki. Jeżeli ktokolwiek zobaczy cię gdziekolwiek z kimkolwiek zaraz cała szkoła myśli, że coś się między wami dzieje. Oczywiście jeżeli jesteście płci przeciwnej. Przerabiałam już to z Willem na początku roku dopóki wszyscy nie dowiedzieli się, że będziemy rodzeństwem.
Spuściłam wzrok i skierowałam się szybkim krokiem w stronę mojej ławki i kurde...czy Jeremy jest masochistą do cholery? Położył rękę na moich plecach prowadząc mnie jakbym nie znała drogi.
Jakby nigdy nic usiadłam na krześle obok mojego chłopaka, ale w sumie...co się takiego stało? Nic się nie stało. Jeremy to dobry znajomy mojego chłopaka i po prostu rozmawialiśmy, no...właśnie. Bo to prawda.
W tej chwili, gdy wszyscy mnie obserwowali łącznie z Leo, sama zaczęłam się zastanawiać czy ja i Jeremy...matko bosko o czym ja myślę, przecież rozmawialiśmy ledwo pięć minut.
Usłyszałam chrząknięcie i odwróciłam głowę w lewo, spojrzałam na bruneta, który podpierał brodę na dłoni zasłaniając palcami usta.
-Miałaś iść do toalety. -przypomniał nie patrząc na mnie tylko przed siebie.
O nie, znowu jest zły.
-I byłam. -powiedziałam powoli i położyłam książki na ławkę.
-Heh, z Jeremim? Nie żartuj...
-Leo, spotkałam go na korytarzu i... -położyłam dłoń na jego ramieniu i chciałam kontynuować, ale on chamsko ją odepchną.
-Nie interesuje mnie to, po prostu nigdy więcej z nim nie rozmawiaj.
-Leo...
-Dobra skończmy ten temat, porozmawiamy później.
Dobra, cholera, znowu spieprzyłam.
Siedziałam cicho całą lekcje by przypadkiem nie narazić się bardziej mojemu chłopakowi.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy i razem z Leo chciałam wyjść z pomieszczenia, ale zatrzymał nas Jeremy.
-I co?
-Stary, nie zbliżaj się do niej. -powiedział brunet na chwilę odwracając się do niego a potem złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Udało mi się posłać Jeremiemu przepraszający uśmiech...boże co on sobie teraz myśli.
Gdy wyszliśmy z sali brunet puścił moją rękę i szybkim krokiem poszedł na kolejną lekcję.
Długą przerwę jak zawsze spędziłam na stołówce, usiadłam między Jeną(koleżanką z klasy Willa Charliego ), a Willem i rozmawiałam z dziewczyną na temat jej studiów, Leo nadal się do mnie nie odzywał.
Trudno.
***
Do domu wróciłam sama piechotą, Will skończył wcześniej, a Leo no, poszedł sam oczywiście mając mnie głęboko w...poważaniu.
Gdy weszłam do domu wszyscy już siedzieli przy stole, znaczy męska część domu, mama wykładała jedzenie. Położyłam torbę na małej kanapie w korytarzu i poszłam do łazienki umyć ręce.
Chyba trzeba zrobić paznokcie.
-Jak tam minął dzień? -usłyszałam głos Loczka nad swoim uchem. Spojrzałam na nasze odbicie w lusterku.
-Dobrze. -burknęłam, zakręciłam wodę i wytarłam dłonie.
-A z Leo?-złapał mnie w talii, gdy chciałam go ominąć.
-Dobrze, a teraz przepraszam, jestem głodna.
Chłopak mnie puścił i wróciliśmy do jadalni.
***
W środku nocy obudził mnie dzwonek mojego telefonu, znalazłam go po omacku i przyłożyłam do ucha.
-Halo?-nic. -Halo?
Fakt, trzeba przecież odebrać.
Usiadłam na łóżku i tym razem przyciągnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak?
-Rosalie możesz otworzyć drzwi? -spytał pijanym głosem mój chłopak.
Przez chwilę zastanawiałam się czy mu otworzyć, ale...może mnie przeprosi?
Zbiegłam jak najszybciej na dół żeby przypadkiem nie złapał mnie jakiś duch.
Nigdy nie wiadomo.
Zatrzymałam się przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i cholera...gdzie jest mój stanik?
Okay okay, może nie zauważy.
Powoli otworzyłam drzwi i nie usłyszałam nawet żadnego przywitania, bo brunet od razu przywarł do mnie ustami. Kontynuowałam pocałunek, a on zaczął pchać mnie w głąb domu. Ciągle trzymał dłonie na moich pośladkach, zdjął buty i oderwał się ode mnie tylko po to by zadać pytanie.
-Są wasi rodzice? -szepnął, a mnie prawie zemdliło od smrodu alkoholu.
-Nie mam pojęcia.
To mu wystarczyło, nic innego już nie miało znaczenia. Podniósł mnie do góry i znów zaczął zachłannie całować.
Nie czułam nic, ani chęci, ani pożądania, nic. Było mi wszystko jedno, to, że mnie całuje, dotyka, to, że mamy chwilę dla siebie. Nic, bo był pijany, a to oznaczało zero uczuć i czułości z jego strony. A skoro dla niego to nic nie znaczy, to mnie to tylko rani.
Droga po schodach była przerażająca, chwialiśmy się z lewej na prawą. Jego dłonie były już pod materiałem moich spodenek, gdy weszliśmy do pokoju. Udało mi się zamknąć drzwi zanim dotarliśmy do łóżka, a on rzucił mnie na nie. Szybko obejrzał mnie od góry do dołu, w sekundzie jego bluza wylądowała na ziemi a on sam położył się na mnie, całując i dotykając całego mojego ciała. Uda, biodra, brzuch i piersi.
W pokoju było słychać tylko mlaskanie naszych języków.
Nigdy nie zwracałam na to uwagi.
Złapał mnie za rękę i położył na swoim ciele, w sumie nawet nie wiedziałam co mam z nią zrobić. Dotykać go po całym ciele, jak on mnie? Czy co?
Zaczęło robić się niebezpiecznie, gdy jego dłoń dostała się pod moją bluzkę i sunęła w górę.
O nie.
-Leo. -próbowałam go odsunąć od siebie, ale zamiast wykonać mojego polecenia przeniósł swoje usta na moją szyję. -Przestań....
-Spokojnie Kochanie.
-Jesteś pijany.
-Nie prawda. -zaprzeczył, a żeby to podkreślić przegryzł skórę na mojej szyi.
-Chodźmy spać, jestem zmęczona.
-Proszę, zrób to dla mnie. -szepnął i zaciął moją dłoń, która leżała na jego ciele i dopiero gdy poczułam wybrzuszenie zorientowałam się gdzie ona jest.
Wysunęłam się spod niego i odepchnęłam go.
-Leo!
-Kochanie... -znów próbował mnie pocałować, ale mocno trzymałam go za ramiona.
-Po prostu połóżmy się spać. -spojrzałam na niego prosząco, ale gdy jest pod wpływem nic na niego nie działa.
-Co? Myślisz, że wyszedłem z imprezy żeby z tobą spać? Tylko spać?
Ałć, to zabolało.
-Jesteś pijany.
-Noi co z tego?!-gwałtownie wstał.
-Leo proszę, połóżmy się.
-Chcesz to się kładź, narka. -odwrócił się i po prostu wyszedł.
Znowu.
Mam już tego dość.
Nie wytrzymam już.
***
Właśnie wracam do domu ze szkoły, sama. Will kończy za godzinę, a Leo nawet nie wiem, bo od wczoraj nie rozmawiamy. Nie licząc kłótni, która była dziś w nocy.
W sumie nawet się nie zdziwiłam jak zobaczyłam go przed domem Willa, nic nowego, zawsze tak jest: kłócimy się, potem on udaję, że mu przykro, a ja głupia wybaczam, bo po prostu nie mogę inaczej. Nie potrafię.
-Chce porozmawiać. -oznajmił, gdy znalazłam się po drugiej stronie bramy i przechodziłam obok niego.
-Więc o co chodzi? -otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zostawiając je otwarte, żeby on też wszedł.
Byłam wściekła, zła, rozgoryczona, smutna, rozczarowana, ale i tak udawałam obojętność, próbowałam nie wybuchnąć.
-Nie udawaj głupiej, co to było z Charliem? -warknął nachylając się nade mną.-Wszystko mi powiedział, wasza wspólna noc przed trasą, od kiedy ty w ogóle pijesz?!
-Pewnie od kiedy ty masz mnie w dupie. -wzruszyłam ramionami.
-Ja mam cię w dupie?! Spędziłaś noc z moim najlepszym przyjacielem!
-Nic nie było, on spał na...
-Błagam Rose... nie chcę żebyś z nim rozmawiała, nie chcę nawet żebyście stali obok siebie!
-Leondre...
-Żadne Leondre, nie życzę sobie żebyś rozmawiała z jakimkolwiek chłopakiem!
-Teraz to ty chyba żartujesz, czy ty siebie słyszysz?!
-Nie podnoś głosu! Jesteś moją dziewczyną i chyba powinnaś liczyć się z moim zdaniem!
-Nie, ty nie chcesz żebym liczyła się z twoim zdaniem ty chcesz żebym była twoją własnością! Mówisz mi co powinnam robić a czego nie i oczekujesz, że będę posłuszna jak piesek, ale ja już nie chcę. -ściszyłam ton i spojrzałam na niego łagodnie. Wiem do czego ta rozmowa prowadzi, wiem co chcę powiedzieć i już łzy zebrały się do moich oczu. -Właściwie nie wiem czego chcesz, bo czuję, że dla ciebie to jest jakaś zabawa i wcale mi się nie podoba. -przekręciłam oczami żeby jakoś opanować łzy i znów na niego spojrzałam. Miał zmarszczone brwi, a jego wielkie brązowe oczy patrzyły na mnie z niezrozumieniem. -Leo...
-Nie, Rose, po prostu chodźmy do twojego pokoju, obejrzyjmy jakiś film i zapomnimy o tej rozmowie. -mocno chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę schodów.
Nie mogę tego dłużej ciągnąć, przecież nasz związek powinien mnie uszczęśliwiać, a nie robi tego.
-Leo. -zatrzymałam się i starałam zachować spokój, ale pojedyncze łzy spływały po moich policzkach i zaczynałam mieć wątpliwości co do tego co chcę powiedzieć.
Może on się zmieni? Może wcale nie chce z nim zerwać?
-To koniec. -w końcu to powiedziałam i poczułam ogromną ulgę, która trwała tylko ten czas, gdy wypowiadałam te słowa.
Potem Leondre gwałtownie się odwrócił w moją stronę, a moim odruchem było zaciśnięcie powiek. Po kilku sekundach, które trwały jak wieczność, otworzyłam załzawione oczy i zobaczyłam dłoń bruneta kilkadziesiąt centymetrów od mojej twarzy.
On chciał mnie uderzyć.
-Rosalie...-spojrzał na swoją rękę jakby sam nie wierzył w to co chciał zrobić i powili ją opuścił. -Ja...ja...
-Wyjdź z mojego domu. -odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo...bałam się. Najzwyczajniej w świecie się bałam osoby, która była dla mnie tak bardzo ważna.
-Rosalie, proszę... Ja cię kocham.
W jego oczach widziałam łzy.
-Wynoś się stąd!- nie wytrzymałam, otworzyłam drzwi i zaczęłam go popychać.
-Błagam daj mi chwilę, porozmawiamy, proszę. Przecież mnie kochasz, nie możesz tak po prostu...
-Daj mi święty spokój! Nie chcę na ciebie patrzeć! Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham! -wrzasnnęłam, chłopak spojrzał na mnie ostatni raz, a potem wyszedł.
NIENAWIDZĘ SIEBIE.
Był co najmniej zły, a jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na to co robi.
Nie był to pierwszy raz.
-Leo... -spojrzałam na niego, a łzy już zebrały mi się do oczu. Patrzyliśmy na siebie z takim samym bólem.
Widziałam to, żal w jego oczach.
Więc dlaczego to robi? Dlaczego robi awantury i dlaczego jest agresywny?
Słyszałam jak przełyka ślinę, a potem puścił mój nadgarstek i zamknął mnie w mocnym uścisku.
-Przepraszam, ja...naprawdę przepraszam. -szepnął do mojego ucha i zaczął całować moją skórę aż do ust. -Przepraszam. -powtórzył, a mi zmiękło serce.
Zamknął nasze usta w namiętnym pocałunku, a dłoń położył na tyle mojej głowy. Po chwili przerwał by na mnie spojrzeć i znów zaczął mnie całować tym razem natarczywie i zachłannie. Popchnął mnie lekko na łóżku i zawisł nade mną, jego ręka wsunęła się pod moją bluzkę i powoli przesuwała się w górę.
Więc o to mu chodzi.
Złapałam go za ramiona i odepchnęłam od siebie.
-Proszę, wyjdź. -usiadłam na łóżko i patrzyłam na zdezorientowanego bruneta.
-Co?
-Właśnie to, nie jestem głupia, wiem o co ci chodzi...Zrobimy to, a potem mnie zostawisz. Nie zależy ci na mnie.
Byłam taka dumna z siebie że to powiedziałam, ale byłam też smutna przez to, że to prawda.
Jestem zabawką.
-Co proszę? -wstał, a moja duma i pewność siebie wyparowały.
On był zły i to cholernie zły.
-Myślisz, że ganiałbym za tobą jak głupi przez kilka miesięcy, tylko po to żeby się z tobą przespać?! Błagam...-prychnął jakby to był żart, a moje serce właśnie pękło.
-Jakbyś nie zauważyła ja nie muszę starać się o względy dziewczyn, mam każdą na zawołanie!
-Więc dlaczego na ofiarę wybrałeś mnie?! -wstałam by jakoś mu dorównać, przynajmniej próbowałam.
Przez chwilę patrzył na mnie pustym wzrokiem, a potem odpowiedział.
-Masz rację, dlaczego ty?
Potym odwrócił się i po prostu wyszedł.
Super.
Ekstra.
I w ogóle.
Kurwa.
Dlaczego do cholery on mi to robi?! Mówi, że kocha, że mu zależy i nagle jestem bezużyteczna, bo może mieć każdą.
-Proszę bardzo znajdź inną i sobie ją ruchaj i sobie jej kurwa mów, że ją kochasz! I sobie ją kurwa... I sobie rób co chcesz. Kurwa! -wydarłam się właściwie na zamknięte drzwi mojego pokoju.
Usiadłam bezsilnie na łóżku.
-Co ja mówię? Przecież mi na nim zależy. -schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać, ryczeć jak dziecko.
***
Obudziłam się po 23 głodna jak nigdy. Zeszłam powoli w dół schodów, wszędzie było ciemno więc zapewne nikogo nie ma.
Wzięłam serka z lodówki i usiadłam na wysepce kuchennej.
Wygrzebywałam końcówkę mojej kolacji z dna opakowanie kiedy drzwi frontowe otworzyły się, a potem zamknęły z wielkim hukiem.
To był Will, który wszedł w brudnych buciorach nawet mnie nie zauważając i poszedł w kierunku schodów. No oczywiście slalomem.
Śledziłam go wzrokiem i skrzywiłam się, gdy całe pomieszczenie wypełnił odór alkoholu.
Głupi alkoholik.
Nie mogło być inaczej, potknął się na pierwszym stopniu i wyrżną twarzą o schody.
Wydał z siebie ciche "kurwa", a ja szybko podeszłam.
-Boże, idioto żyjesz?
-O Rosssalie! -uśmiechnął się jakby nie widział mnie z rok.
-Ugh. Nie otwieraj lepiej buzi. -skrzywiłam się i pomogłam mu wstać. -Chodź do pokoju.
-Tak się cieszę, że już normalnie ze mną rozmawiasz. -szepnął do mojego ucha, gdy wciągałam go po schodach po czym je ugryzł.
-Will cholera, ogarnij się. Gdzie ty w ogóle byłeś?
-U Charliego, Karen pojechała z Brook do dziadka, dziadków, no wiesz babci i dziadka. Znaczy nie mojego, ich. Ich dziadka i ich babci.
-Dobra, łapię. -rzuciłam go na łóżko.
Leżał jak trup twarzą w poduszce.
Zdjęłam jego zabłocone buty i rzuciłam gdzieś w kąt.
Jego ciuchy były całe mokre. No tak padał deszcz.
-Will odwróć się. -rozkazałam, a ten wydał z siebie jęk niezadowolenia, ale po chwili leżał na plecach.
Zdjęłam jego bluzę, co było naprawdę trudne, bo był jak kłoda, bluzkę. Jedną ręką zasłoniłam oczy, a drugą zaczęłam rozpinać jego spodnie.
-Nanana powiem Leoooo!
-Śmiało i tak ma to gdzieś.
-Jak pije to robi się strasznie uczuciowy. -stwierdził, a czkawka przerwała mu w środku zdania.
-Co masz na myśli? -spytałam obojętnie i ściągnęłam jego jeansy.
-To, że cię kocha. Głupi wkopał się. Znaczy no wiesz, cieszę się ogromnie, że z tobą tak na poważnie, ale-w tym momencie beknął, a ja umarłam. -Kurczę, miłość? Miłość, miłość, miłość. Miłość to gówno.
-Idź już lepiej spać.
-Powiem ci coś, ale to będzie nasz sweet secret, oki? -zaśmiałam się z tego głupka. -Nie śmiej się, mówię poważnie.
Patrzył na mnie wielkimi, zielonymi oczami, co było przezabawne, ale powstrzymałam się od śmiechu.
-No słucham. -usiadłam obok niego czekając na ten sweet secret, ale usłyszałam tylko jakieś mruczenie. -Will nie żartuj sobie.
-Chodź bliżej, bo nikt nie może usłyszeć.
-Will idioto nikogo tu nie ma.
-Ktoś mógł zostawić podsłuch.-szepnął po czym zachichotał jak mała dziewczynka, jeszcze tylko zrobić mu dwa kucyki.
Przewróciłam oczami, ale przybliżyłam się.
-On cię kocha. -wyszeptał, a ja na ten moment wstrzymałam oddech żeby się nie otruć czy coś.
Niby już mi to mówił, ale nie traktowałam tego tak poważnie.
Czy powiedziałby kolegom jakby to była nieprawda?
-Idź spać. -wstałam i odeszłam w stronę drzwi.
-Nie cieszysz się?
-Nie bardzo...
-Ten idiota tak cię kocha, że aż się rozpłakał, a ty mówisz "nie bardzo"?
-Co?
No tym to mnie zaciekawił.
Wróciłam i znów usiadłam na łóżku.
-To. Piliśmy, on stwierdził, że idzie do ciebie, potem wrócił, znów piliśmy, on się prawie rozpłakał i powiedział, że cię kocha. No wiesz, nie chciałem żebyś z nim była, ale teraz myślę, że on na ciebie kurewsko zasługuje.
-Nie używaj słowa "kurewsko".-powiedziałam już zanurzona w swoich myślach.
On płakał? Leondre Devries płakał? Ale dlaczego? Przecież to on zawsze zaczyna kłótnie i to on stwierdził, że ma mnie gdzieś, bo może mieć inną.
Kurcze... Może faktycznie nie doceniam tego, że się stara, ale nie wychodzi mu tak jakby chciał.
Wychodzi na to, że to ja go zraniłam.
Cholercia.
-Rossssalie, słyszysz mnie?
-Mhmm, co chcesz? -spytałam patrząc w jeden punkt za oknem.
-Loda.
Ta, w tej chwili się otrząsnęłam i spojrzałam na niego jak na idiotę, którym jest.
-Głupi jesteś. -Loczek wybuchł śmiechem, którego w życiu u niego nie słyszałam. Śmiał się, dusił się, śmiał i krztusił.
-Ja pierdzielę, idź spać. -wstałam i już miałam kierować się do drzwi.
-Buzi. -złapał mnie mocno za nogę, której za cholerę nie mogłam wyrwać.
Odwróciłam się i dałam mu tego buziaka w czoło mówią ciche 'dobranoc' i pozwolił mi wyjść.
Wróciłam do swojego łóżka, ale nie potrafiłam zasnąć, myślałam tylko o tym jak zraniłam Leo. Jak on się teraz czuje? Co robi?
W końcu wzięłam do ręki telefon.
/El leondres/
Co robisz?
Odpowiedź dostałam niemalże od razu.
Będę za pięć minut.
A więc przyjdzie.
Cieszyłam się jak głupia i postanowiłam się przygotować, a mianowicie ZAŁOŻYŁAM STANIK.
Usiadłam na łóżku i myślałam nad tym co mam powiedzieć. Muszę przeprosić to oczywiste, ale co dalej? Cofnąć temat czy ciągnąć go dalej.
Plus. Gdzie w ogóle są mama i George? Coś za często nie wracają na noc. Tylko gdzie oni idą? Nie chcę mieć brata ani siostry. William mi styka.
Przygładziłam swoją fryzurę i siedziałam prosto jak struna, ale zdałam sobie sprawę, że przecież drzwi są zamknięte, a Leo nie zadzwoni dzwonkiem o północy.
Zeszłam na dół i postanowiłam poczekać na podwórku. Trochę świeżego powietrza mi się przyda.
Usiadłam na schodach przed drzwiami frontowymi i mimo, że było mi zimno, bo miałam na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę, nie miałam zamiaru wrócić do domu.
W sumie długo nie musiałam czekać, bo już po kilku minutach zobaczyłam Leo.
Był ubrany cały na czarno, a na głowie miał kaptur. Trochę potykał się o własne nogi i przyznam wyglądał strasznie w prawie pomarańczowym świetle latarni.
Szybko otworzył furtkę i wszedł na posiadłość, a ja momentalnie wstałam by po chwili znaleźć się w jego ramionach.
-Przepraszam. Za wszystko, za to, że jestem takim cholernym dupkiem. -wyszeptał do mojego ucha i mimo, że śmierdział dymem papierosowym to nie przeszkadzało mi to, liczyło się tylko to, że przy mnie jest.
-Leo ja też przepraszam, po prostu boję się, że w końcu mną się mną znudzisz. -brunet złapał w dłonie moją twarz i delikatnie pocałował mnie w usta.
-To się nigdy nie stanie.-powiedział, a potem znów mnie przytulił.
Wtuliłam twarz w jego szyję, a on mocno ściskał mnie w talii.-Chodź tu jest zimno. -stwierdził, zjechał rękoma pod moje kolana i mnie podniósł.
Zaniósł mnie do mojego pokoju, a ja nie odezwałam się ani słowem. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć ani nie czułam potrzeby czegokolwiek mówienia.
Położył mnie na łóżku i po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Nie miałem tego na myśli. -odezwał się po chwili głaszcząc moje włosy.
-Czego?-spytałam szeptem.
-Wszystkiego co powiedziałem, kocham cię i nie traktuję ciebie jak przygody, a tym bardziej nie chcę cię wykorzystać.
-Więc dlaczego się tak zachowujesz?
-Trochę wypiłem, obiecuję że więcej się to nie powtórzy. -odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
-Mam nadzieję, bo wiesz, chyba mam powodzenie, dostałam dziś propozycje loda. -sama nie wierzyłam, że to powiedziałam, ale po prostu uwielbiam, go denerwować. No w każdym razie nie za bardzo denerwować.
Jego mięśnie od razu się napięły, usiadł prosto i spojrzał na mnie tą swoją wkurwioną miną.
-Co kurwa? Kto?! -wstał, a ja usiadłam próbując udawać poważną, ale słabo mi to wyszło więc spuściłam wzrok na swoje uda.
-Will. -odpowiedziałam podnosząc już głowę i śmiejąc się z jego reakcji.
Próbował się nie śmiać, ale widziałam jak jego kąciki uniosły się lekko w górę.
-Oszzz ty!-w jednej sekundzie znalazł się na mnie, zaczął łaskotać i całować między słowami. -Nikt powtarzam nikt nie może nawet na ciebie spojrzeć w ten sposób.
-Sposób loda? -udało mi się wydusić przez śmiech, ale wtedy przestał i po prostu położył dłoń na mojej talii, a drugą ogarnął moje włosy z policzka.
-Jakikolwiek inny niż obojętność.-szepnął i złączył nasze usta, ale inaczej niż zwykle. Pocałunek był delikatny, jakby się mną delektował, a gdy zabrakło nam powietrza przegryzł moją wargę i pociągnął do siebie żeby ani na chwilę nie rozłączyć naszych ust.
Czułam te wszystkie dziwne rzeczy w moim brzuchu.
Z jednej strony zazdrość z jego strony wydaje się być chora, bo faktycznie jest tak jak mówi: nikt, żaden chłopak nie może spojrzeć na mnie i uśmiechnąć się, bo albo mam awanturę albo się obraża jakby to było nie wiadomo co.
Z drugiej strony lubię gdy jest zazdrosny, bo po tej całej złości jest czuły i...po prostu taki jakiego go kocham. Znaczy uwielbiam.
Tak. Uwielbiam.
Jego usta na moich. Jego dłoń na moim ciele.
To uczucie jest niedopisania.
Po chwili, dłuższej chwili położył się na mnie i mocno przytulił.
-Leo, nie chcę psuć chwili, ale trochę mnie gnieciesz. -poklepałam go po łopatkach.
-Oj sorry. -odwrócił nas i to ja teraz leżałam na nim.
Czułam się niekomfortowo, bo teraz może sobie myśleć, że to ja go przygniatam i próbowałam zmienić pozycje tak aby jak najmniej czuł ten ciężar.
-Skarbie przestań, bo wbijasz mi kolano w jajka. -zaśmiał się i przycisną mnie do siebie przez co leżałam płasko na nim.
-Przepraszam. -położyłam policzek na jego klatce piersiowej i zaciągnęłam się jego zapachem.- Hej, czy ty paliłeś? -podniosłam głowę i zobaczyłam jak przewraca oczami.
-Noi co z tego?
-W tym momencie kochany to koniec czułości. - usiadłam po turecku na łóżku, a on powtórzył ruch.- Wiesz, że palenie zabija, nowotwory, choroby układu oddechowych, serca, układu pokarmowego, skóry...
-Dobrze rozumiem, obiecuję, że już nigdy nie wezmę papierosa do ust. -przyłożył otartą dłoń do piersi. -No a teraz daj buziaka. -zrobił dziubek i pocałowałam go w usta. -Twoi rodzice są w domu?
-E-e, gdzieś wyszli, nawet nie wiem gdzie.
-Okay, w takim razie idę wziąć prysznic i raz do ciebie wrócę. -uśmiechnął się i wyszedł z mojego pokoju.
Wrócił po około dziesięciu minutach w samych bokserkach.
O mój...
-Ja też pójdę się umyć.- szybko wstałam i poszłam do łazienki słysząc za sobą śmiech chłopaka.
Jestem wstydliwa w...takich sprawach, a go to bawi.
Wzięłam szybki prysznic, założyłam bieliznę i zaczęłam nakładać krem na twarz.
Wyglądam jak gówno.
-Długo jeszcze? Nie mogę się doczekać...- spojrzałam w lustro i zobaczyłam bruneta opierającego sie o framugę drzwi.
-O mój boże! Leo wyjdź!- krzyknęłam i pierwszym moich odruchem było zakrycie brzucha.
-Dobrze, spokojnie.- zaśmiał się i wyszedł.
O cholera, ile on tam stał? Co jeśli widział mój spasiony brzuch?
***
*kilka miesięcy później*
Zadzwonił dzwonek na przerwę, więc zebrałam swoje rzeczy do torby.
-Leo, pójdę jeszcze do toalety, spotkamy się w sali. -poinformowałam chłopaka, który tylko wzruszył ramionami.
-O, Rose, hej. -zatrzymał mnie Jeremy przed pomieszczeniem toalet.
-Cześć, nie było cię na historii.
-Tak, zaspałem. Słuchaj: moi rodzice wyjeżdżają na weekend i wiem, że nie lubisz imprez, ale pomyślałem, że przyjdziesz z Leo. Będzie tylko kilka osób wypijemy, pośmiejemy się. Co ty na to?
Pomyślałam, że skoro będzie tylko kilka osób to w sumie nie impreza, a Leo ciągle narzeka, że mogłabym gdzieś z nim wyjść, więc pewnie się ucieszy.
-Okay, myślę, że Leo będzie za, więc na pewno przyjdziemy. -uśmiechnęłam się.
-Super, to... Poczekać na ciebie?
-Poprawię makijaż, więc nie będę cię zatrzymywać. Leo jest w sali. -poinformowałam go i weszłam do ubikacji.
Nałożyłam puder na twarz i rozczesałam włosy. W drzwiach minęłam kilka dziewczyn i usłyszałam jakiś komentarz na temat mojego stroju.
Czy zwykły sweterek jest przestępstwem?
Nie lubię żadnych komentarzy na mój temat, nienawidzę, gdy ktoś zwraca na mnie uwagę, a odkąd jestem z Leo, wszyscy zwracają na mnie uwagę.
Skręciłam w prawo i zauważyłam Jeremyego siedzącego na ławce, gdy podeszłam wstał i ruszyliśmy do klasy.
-Nie mam pojęcia gdzie teraz mamy, więc poczekałem. -niepotrzebnie się wytłumaczył.
-Okay, macie teraz jakiś mecz? -spytałam żeby podtrzymać rozmowę.
Jeremy gra w drużynie koszykarskiej i w sumie o czym miałam z nim rozmawiać. Jest bardzo miły i sympatyczny, ale nie spędzamy ze sobą zbytnio czasu więc o czym moglibyśmy rozmawiać.
-Za tydzień w środę, przyjdziesz?
-Jasne, zawsze chodzimy.
Miałam na myśli mnie, Leo, Willa, Charliego i ich paczkę.
-Okay jasne. -uśmiechnęłam się i weszliśmy do naszej sali, byłam trochę zawstydzona, gdy wszystkie oczy skierowały się na naszą dwójce.
W środowisku tej szkoły nawykiem są plotki. Jeżeli ktokolwiek zobaczy cię gdziekolwiek z kimkolwiek zaraz cała szkoła myśli, że coś się między wami dzieje. Oczywiście jeżeli jesteście płci przeciwnej. Przerabiałam już to z Willem na początku roku dopóki wszyscy nie dowiedzieli się, że będziemy rodzeństwem.
Spuściłam wzrok i skierowałam się szybkim krokiem w stronę mojej ławki i kurde...czy Jeremy jest masochistą do cholery? Położył rękę na moich plecach prowadząc mnie jakbym nie znała drogi.
Jakby nigdy nic usiadłam na krześle obok mojego chłopaka, ale w sumie...co się takiego stało? Nic się nie stało. Jeremy to dobry znajomy mojego chłopaka i po prostu rozmawialiśmy, no...właśnie. Bo to prawda.
W tej chwili, gdy wszyscy mnie obserwowali łącznie z Leo, sama zaczęłam się zastanawiać czy ja i Jeremy...matko bosko o czym ja myślę, przecież rozmawialiśmy ledwo pięć minut.
Usłyszałam chrząknięcie i odwróciłam głowę w lewo, spojrzałam na bruneta, który podpierał brodę na dłoni zasłaniając palcami usta.
-Miałaś iść do toalety. -przypomniał nie patrząc na mnie tylko przed siebie.
O nie, znowu jest zły.
-I byłam. -powiedziałam powoli i położyłam książki na ławkę.
-Heh, z Jeremim? Nie żartuj...
-Leo, spotkałam go na korytarzu i... -położyłam dłoń na jego ramieniu i chciałam kontynuować, ale on chamsko ją odepchną.
-Nie interesuje mnie to, po prostu nigdy więcej z nim nie rozmawiaj.
-Leo...
-Dobra skończmy ten temat, porozmawiamy później.
Dobra, cholera, znowu spieprzyłam.
Siedziałam cicho całą lekcje by przypadkiem nie narazić się bardziej mojemu chłopakowi.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy i razem z Leo chciałam wyjść z pomieszczenia, ale zatrzymał nas Jeremy.
-I co?
-Stary, nie zbliżaj się do niej. -powiedział brunet na chwilę odwracając się do niego a potem złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Udało mi się posłać Jeremiemu przepraszający uśmiech...boże co on sobie teraz myśli.
Gdy wyszliśmy z sali brunet puścił moją rękę i szybkim krokiem poszedł na kolejną lekcję.
Długą przerwę jak zawsze spędziłam na stołówce, usiadłam między Jeną(koleżanką z klasy Willa Charliego ), a Willem i rozmawiałam z dziewczyną na temat jej studiów, Leo nadal się do mnie nie odzywał.
Trudno.
***
Do domu wróciłam sama piechotą, Will skończył wcześniej, a Leo no, poszedł sam oczywiście mając mnie głęboko w...poważaniu.
Gdy weszłam do domu wszyscy już siedzieli przy stole, znaczy męska część domu, mama wykładała jedzenie. Położyłam torbę na małej kanapie w korytarzu i poszłam do łazienki umyć ręce.
Chyba trzeba zrobić paznokcie.
-Jak tam minął dzień? -usłyszałam głos Loczka nad swoim uchem. Spojrzałam na nasze odbicie w lusterku.
-Dobrze. -burknęłam, zakręciłam wodę i wytarłam dłonie.
-A z Leo?-złapał mnie w talii, gdy chciałam go ominąć.
-Dobrze, a teraz przepraszam, jestem głodna.
Chłopak mnie puścił i wróciliśmy do jadalni.
***
W środku nocy obudził mnie dzwonek mojego telefonu, znalazłam go po omacku i przyłożyłam do ucha.
-Halo?-nic. -Halo?
Fakt, trzeba przecież odebrać.
Usiadłam na łóżku i tym razem przyciągnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak?
-Rosalie możesz otworzyć drzwi? -spytał pijanym głosem mój chłopak.
Przez chwilę zastanawiałam się czy mu otworzyć, ale...może mnie przeprosi?
Zbiegłam jak najszybciej na dół żeby przypadkiem nie złapał mnie jakiś duch.
Nigdy nie wiadomo.
Zatrzymałam się przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i cholera...gdzie jest mój stanik?
Okay okay, może nie zauważy.
Powoli otworzyłam drzwi i nie usłyszałam nawet żadnego przywitania, bo brunet od razu przywarł do mnie ustami. Kontynuowałam pocałunek, a on zaczął pchać mnie w głąb domu. Ciągle trzymał dłonie na moich pośladkach, zdjął buty i oderwał się ode mnie tylko po to by zadać pytanie.
-Są wasi rodzice? -szepnął, a mnie prawie zemdliło od smrodu alkoholu.
-Nie mam pojęcia.
To mu wystarczyło, nic innego już nie miało znaczenia. Podniósł mnie do góry i znów zaczął zachłannie całować.
Nie czułam nic, ani chęci, ani pożądania, nic. Było mi wszystko jedno, to, że mnie całuje, dotyka, to, że mamy chwilę dla siebie. Nic, bo był pijany, a to oznaczało zero uczuć i czułości z jego strony. A skoro dla niego to nic nie znaczy, to mnie to tylko rani.
Droga po schodach była przerażająca, chwialiśmy się z lewej na prawą. Jego dłonie były już pod materiałem moich spodenek, gdy weszliśmy do pokoju. Udało mi się zamknąć drzwi zanim dotarliśmy do łóżka, a on rzucił mnie na nie. Szybko obejrzał mnie od góry do dołu, w sekundzie jego bluza wylądowała na ziemi a on sam położył się na mnie, całując i dotykając całego mojego ciała. Uda, biodra, brzuch i piersi.
W pokoju było słychać tylko mlaskanie naszych języków.
Nigdy nie zwracałam na to uwagi.
Złapał mnie za rękę i położył na swoim ciele, w sumie nawet nie wiedziałam co mam z nią zrobić. Dotykać go po całym ciele, jak on mnie? Czy co?
Zaczęło robić się niebezpiecznie, gdy jego dłoń dostała się pod moją bluzkę i sunęła w górę.
O nie.
-Leo. -próbowałam go odsunąć od siebie, ale zamiast wykonać mojego polecenia przeniósł swoje usta na moją szyję. -Przestań....
-Spokojnie Kochanie.
-Jesteś pijany.
-Nie prawda. -zaprzeczył, a żeby to podkreślić przegryzł skórę na mojej szyi.
-Chodźmy spać, jestem zmęczona.
-Proszę, zrób to dla mnie. -szepnął i zaciął moją dłoń, która leżała na jego ciele i dopiero gdy poczułam wybrzuszenie zorientowałam się gdzie ona jest.
Wysunęłam się spod niego i odepchnęłam go.
-Leo!
-Kochanie... -znów próbował mnie pocałować, ale mocno trzymałam go za ramiona.
-Po prostu połóżmy się spać. -spojrzałam na niego prosząco, ale gdy jest pod wpływem nic na niego nie działa.
-Co? Myślisz, że wyszedłem z imprezy żeby z tobą spać? Tylko spać?
Ałć, to zabolało.
-Jesteś pijany.
-Noi co z tego?!-gwałtownie wstał.
-Leo proszę, połóżmy się.
-Chcesz to się kładź, narka. -odwrócił się i po prostu wyszedł.
Znowu.
Mam już tego dość.
Nie wytrzymam już.
***
Właśnie wracam do domu ze szkoły, sama. Will kończy za godzinę, a Leo nawet nie wiem, bo od wczoraj nie rozmawiamy. Nie licząc kłótni, która była dziś w nocy.
W sumie nawet się nie zdziwiłam jak zobaczyłam go przed domem Willa, nic nowego, zawsze tak jest: kłócimy się, potem on udaję, że mu przykro, a ja głupia wybaczam, bo po prostu nie mogę inaczej. Nie potrafię.
-Chce porozmawiać. -oznajmił, gdy znalazłam się po drugiej stronie bramy i przechodziłam obok niego.
-Więc o co chodzi? -otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zostawiając je otwarte, żeby on też wszedł.
Byłam wściekła, zła, rozgoryczona, smutna, rozczarowana, ale i tak udawałam obojętność, próbowałam nie wybuchnąć.
-Nie udawaj głupiej, co to było z Charliem? -warknął nachylając się nade mną.-Wszystko mi powiedział, wasza wspólna noc przed trasą, od kiedy ty w ogóle pijesz?!
-Pewnie od kiedy ty masz mnie w dupie. -wzruszyłam ramionami.
-Ja mam cię w dupie?! Spędziłaś noc z moim najlepszym przyjacielem!
-Nic nie było, on spał na...
-Błagam Rose... nie chcę żebyś z nim rozmawiała, nie chcę nawet żebyście stali obok siebie!
-Leondre...
-Żadne Leondre, nie życzę sobie żebyś rozmawiała z jakimkolwiek chłopakiem!
-Teraz to ty chyba żartujesz, czy ty siebie słyszysz?!
-Nie podnoś głosu! Jesteś moją dziewczyną i chyba powinnaś liczyć się z moim zdaniem!
-Nie, ty nie chcesz żebym liczyła się z twoim zdaniem ty chcesz żebym była twoją własnością! Mówisz mi co powinnam robić a czego nie i oczekujesz, że będę posłuszna jak piesek, ale ja już nie chcę. -ściszyłam ton i spojrzałam na niego łagodnie. Wiem do czego ta rozmowa prowadzi, wiem co chcę powiedzieć i już łzy zebrały się do moich oczu. -Właściwie nie wiem czego chcesz, bo czuję, że dla ciebie to jest jakaś zabawa i wcale mi się nie podoba. -przekręciłam oczami żeby jakoś opanować łzy i znów na niego spojrzałam. Miał zmarszczone brwi, a jego wielkie brązowe oczy patrzyły na mnie z niezrozumieniem. -Leo...
-Nie, Rose, po prostu chodźmy do twojego pokoju, obejrzyjmy jakiś film i zapomnimy o tej rozmowie. -mocno chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę schodów.
Nie mogę tego dłużej ciągnąć, przecież nasz związek powinien mnie uszczęśliwiać, a nie robi tego.
-Leo. -zatrzymałam się i starałam zachować spokój, ale pojedyncze łzy spływały po moich policzkach i zaczynałam mieć wątpliwości co do tego co chcę powiedzieć.
Może on się zmieni? Może wcale nie chce z nim zerwać?
-To koniec. -w końcu to powiedziałam i poczułam ogromną ulgę, która trwała tylko ten czas, gdy wypowiadałam te słowa.
Potem Leondre gwałtownie się odwrócił w moją stronę, a moim odruchem było zaciśnięcie powiek. Po kilku sekundach, które trwały jak wieczność, otworzyłam załzawione oczy i zobaczyłam dłoń bruneta kilkadziesiąt centymetrów od mojej twarzy.
On chciał mnie uderzyć.
-Rosalie...-spojrzał na swoją rękę jakby sam nie wierzył w to co chciał zrobić i powili ją opuścił. -Ja...ja...
-Wyjdź z mojego domu. -odsunęłam się na bezpieczną odległość, bo...bałam się. Najzwyczajniej w świecie się bałam osoby, która była dla mnie tak bardzo ważna.
-Rosalie, proszę... Ja cię kocham.
W jego oczach widziałam łzy.
-Wynoś się stąd!- nie wytrzymałam, otworzyłam drzwi i zaczęłam go popychać.
-Błagam daj mi chwilę, porozmawiamy, proszę. Przecież mnie kochasz, nie możesz tak po prostu...
-Daj mi święty spokój! Nie chcę na ciebie patrzeć! Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham! -wrzasnnęłam, chłopak spojrzał na mnie ostatni raz, a potem wyszedł.
NIENAWIDZĘ SIEBIE.
BOŻE
OdpowiedzUsuńI JAK JA MAM TO SKOMENTOWAĆ?!
NIE MOGĘ
NIE WIEM JAK, WIĘC ZOSTAWIĘ TO BEZ KOMENTARZA
IDĘ SKOCZYĆ Z DYWANU
Idę z tobą
UsuńOj działo się działo?! O.O
OdpowiedzUsuńHmm.. Co mogę powiedzieć na ten temat? Otóż, uważam że tak będzie lepiej.. Leo na każdym kroku ranił Rose.. W połowie czytania wkurzylam się że chciał się do niej dobrać jakby była zwykłą pierwsza lepsza laska która chciał zaliczyć?!?!
Od samego poczatku uwazalam, że Rose powinna być z Charliem nie z Leo ale gdy juz była z Leosiem całkiem się przekonalam do tego związku pomimo tych ich kłótni no ale kurcze w tym rozdziale zachowanie Leo to przegiecie?! Co ten dziad sobie myśli?! Wkurzylam się xdd :'D
Za to ten tekst Willa leje xddd Do wlasnej siostry tak xddd hahhaah xdd no nmg ten tekst mnie powalil xdddd
I wiesz co Ci powiem Kate? Że napisałas genialny rozdział!!! Powodzonka z kolejnymi, weny życzę!! :*
~Kinga♥
Jeju ...to się porobiło . Jak bym była na miejscu Rose to bym pewnie zerwała z Leo z czasem. Ale z drugiej strony szkoda ..bo on raz kochany , a raz agresywny. Co on w ciąży jest ?! 😂 niezrozumiałe.
OdpowiedzUsuńDo następnego ❤ xx
Co by tu w skrócie powiedzieć...
OdpowiedzUsuńLeo i jego zmienne nastroje są dla mnie niezrozumiałe, ale myślę, że jest na to logiczne wytłumaczenie, a Rose... długo go znosiła i jak na ten moment postąpiła właściwie zostawiając go. Niech się chłopak ogarnie! Ale to chyba nie jest definitywny koniec??
Czekam na jakiś zwrot akcji, który wszystko wytłumaczy. A i rodzice... gdzie oni znikają?
Czekam na next i weny życzę <3 :*
W wolnej chwili zapraszam tutaj (twoja opinia mile widziana) -->
http://iloveyoueverandforever.blogspot.com
Ooo nieee 😭😭😭 No przecież on ją kocha 😞😞😞😞 Ja tu rycze, jak by to moje problemy byly xd :( Ejj nie proszę to tak nie może być 😩😩😩 Proszę cię 😫😫😫😫
OdpowiedzUsuńA TEN KUŹWA CO?
OdpowiedzUsuńUDERZYĆ JĄ? NO MOŻE POMARZYĆ, JESTEM WKURZONA MAX OKEJ?
WSZYSTKO ZJEBAŁ.
A TERAZ ONA WMÓWI SOBIE, ŻE TO PRZEZ NIĄ, ZACZNIE ZNOWU SIĘ GŁODZIĆ.
NO PATRZ WRÓŻBITKA ZE MNIE.
JESZCZE RAZ ZBLIŻY SIĘ DO NIEJ A POOBIJAM MU JAJA
CHCE NEXTA SZYBKO
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNareszcie zerwali ❤️
OdpowiedzUsuńOMG.
OdpowiedzUsuńON TO MA OKRES CODZIENNIE.
UDERZYĆ ROSE? NO JA CI CHYBA WYKASTRUJE XD
JEZU MI SIĘ ŚNIŁO ŻE ONA PRZEDAWKOWAŁA LEKI XDDDD
Proszę dawaj jak najszybciej Neostrada ��
OdpowiedzUsuńO matulu co ty ze mną robisz???
OdpowiedzUsuńRaz się śmieje a potem zaczynam płakać. Ten rozdział był taki cudowny nie do opisania no nie moge. Raz jest śmiesznie raz jest słodko potem smutno i okropnie że doprowadza do płaczu. Nie wierze po prostu nie wierze w to że ona go rzuciła chociaż sama bym tak postąpiła. Ale oni tak do siebie pasowali. O lol nie moge tego sobie przyswoić. Nie myślałam że to tak sie skończy. Mam nadzieję że wszystko pomiędzy nimi sie naprawi i będzie super. Oh kobieto rozwalasz mnie i moje uczucia xd. Tak bardzo uwielbiam czytać tego bloga że cieszę sie jak nie normalna gdy widze że jest rozdział. Sprawiasz że po prostu warjuje ale chyba to dobrze nie??? xd. Nie wiem co ty chcesz zrobić ze mną ale robisz ze mnie mieszanke uczyć dosłownie. Boże teraz nie moge sie doczekać tego co bedzie dalej więc musisz jak najszybciej wstawić rozdział bo nie wytrzymam z czekaniem. Uwilbiam jeszcze raz uwielbiam. Nie mam słów na nic mega mnie rozwaliłaś tym rozdziałem i przez ciebie będę cały dzień kminić co bedzie dalej. Mam nadzieję że rozdział pojawi sie szybko życzę weny czasu i wgl wszystkiego co ci ppotrzebne i żebyś nigdy nie przestała pisać bo piszesz cudownie. Kocham i do nexta xx.
Nie wieże...
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita!
Czekam na next.
Ej Kate, tak to ja się nie bawię ;( rozdział od dwóch dni na bloga, a ja nic nie wiem ?!!Padnij na kolana i błagaj o wybaczenie ! ;DD *tak oczywiście ~wyczuj sarkazm~ ;DD* Wracając do rozdziału. W sumie jestem dumna z Rose. Leo nie radzi sobie z samym sobą, a skoro nie potrafi zapanować nad swoim zachowaniem to już jego problem. Nie powinien wyżywać się na Rose. Może i się zakochał, ale pasowałoby się trochę opanować, już bez przesady. Zachowuje się jakby miał jakieś rozdwojenie jaźni, albo schizofrenie... Rozdział świetny jak każdy zresztą ;) do następnego kochana ❤️ ily xx
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło... Teraz to ja na pewno nie zasnę dzięki xoxo
OdpowiedzUsuńDobrze, więc może cie to zdziwić ale po raz pierwszy od bardzo dawna napiszę ci POWAŻNY KOMENTARZ. Tak pojebana Socka pisze POWAŻNY KOMENTARZ.
OdpowiedzUsuńMuszę ci powiedzieć że zaskoczyłaś mnie tymi dwoma rozdziałami. Zawsze uwielbiałam Devriesa w twoim ff ale to co zaczął wyprawiać bardzo mnie do niego zniechęciło. On jest popierdolony ok. Ja rozumiem że można mieć problemy emocjonalne ale on się zachowuje jakby jego ego było silniejsze on niego. Spodziewałam się że Rose w końcu wieźmie się w garść i to zakończy, no bo ile można wytrzymać. Wybaczyła mu dwie zdrady, bolącą przeszłość i starała się jak tylko mogła a on ciągle do niej jakieś wąty. On ma obsesje na tym punkcie. Jeszcze chciał jej jebnąć. Czy on na głowe upadł. Wpierdol go do psychiatryka, innego rozwiązania nie widzę. Jeszcze jej matka haj lajf. Ojciec wyjebka, jp 100%. Kino, to jest kino. Kończę to ponieważ mój mózg eksploduje od nadmiaru emocji. Ryczałam śmiałam sie, wkurwiałam i tak na przemian. Jeszcze ją zruchać chciał a potem sie obraził i miał pretensje o Lenehana. Pojebany.
z poważaniem i rozjebanym mózgiem
Zuz
Kuzwa kobieto błagam next, bo przez czekanie przeczytałam ponownie od początku juz dwa razy
OdpowiedzUsuńKocham i czekam❤��
ej Kate, to ja, Paulina
OdpowiedzUsuńPrzekonywałas mnie do prowadzenia dalej bloga i chciałam z toba popisać, a dzis zauważyłam ze nie mogę, zablokowałas mnie czy jak? ;)) jakbyś mogła to odpowiedz szybko, bo wazne
Wejdź na facebooka :)
Usuń-K xx
a no i...
OdpowiedzUsuńTAK, NARESZCIE
NIE WIEM CZEMU ALE OD POCZATKU JESTEM ZA ROLIE(?)*ROSE&CHARLIE* *-*
Ej a jak mam zobaczyć pierwszą część tego opowiadania bo jak przesówam w bok to mi coś innego wyskakuje
OdpowiedzUsuńChodzi o pierwszy rozdział?
UsuńTu masz początek:
http://momentbam.blogspot.com/2016/02/prolog.html?m=1
-K xx