Will włączył wczoraj jakiś okropny film akcji, który był tak zagmatwany, że nawet nie chciało mi się myśleć nad fabułą. Jedynym plusem był przystojny sąsiad głównego bohatera, którego widziałam przez kilka sekund wypowiadającego ze stoickim spokojem jakże fascynujące słowa "Ludzie... Spierdalamy". I tak przez cały film czekałam aż znów się pojawi, niestety się zawiodłam.
Był jeszcze jeden całkiem przystojny aktor, który na Film webie miał rolę, cytuję :'chłopak drugi'.
Przeciągnęłam się, zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki.
Zrobiłam wszystkie poranne czynności a do mojego rutynowego makijażu dodałam czerwoną, matową szminkę, którą potem wrzuciłam do torby. Spakowałam rzeczy i zeszłam na śniadanie. Nikogo już nie było, gołąbeczki w pracy, a Will już w szkole. Zjadłam tosty, które zostawił Loczek i wypiłam herbatę z cytryną.
Usłyszałam pukanie, więc bez zastanowienia krzyknęłam 'Proszę', a ten ktoś wszedł do domu.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że to Devries. Dlaczego? Z dwóch powodów, pierwszy jest taki, że go polubiłam, drugi: bo doszło do tego, że boję się sama przekroczyć próg szkoły.
Gdy tylko pomyślę, że miałabym spotkać się sam na sam z Jennifer, Juli lub Jack'iem, skręca mnie od środka. Nienawidzę ich komentarzy za każdym razem gdy mnie widzą, nawet ich spojrzenia powodują, że się krępuje i mam ochotę uciec. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.
Gdy jest Leo, czuję się pewniej.
Jak na życzenie do salonu wszedł brunet i gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-O dzień dobry, smacznego.
-Hej, dziękuję.
Chłopak przeszedł przez pomieszczenie i usiadł ze mną przy stole.
-Dzwoniłeś? -spytałam i ugryzłam mojego tosta.
-Nie, tak pomyślałem, że przyjdę po ciebie. -mówił patrząc się na moje usta, a potem zwilżył językiem dolną wargę. -Nie pomagasz...
Zmarszczyłam brwi.
-Albo zmyj to z ust, albo w końcu nie wytrzymam i cię pocałuje. -uśmiechnął się łobuzersko.
Patrzyłam na niego jakby powiedział, że właśnie zabił całą moją rodzinę. Ledwo przełknęłam tosta i upiłam łyk herbaty.
-Musisz wytrzymać.-powiedziałam w końcu na co chłopak wybuchł śmiechem.
-Rosie, mam pomysł.
-Mam się bać? -spytałam i odniosłam kubek i talerz do zmywarki, a gdy się odwróciłam by wrócić do stołu, wpadłam na bruneta. Spuściłam wzrok i chciałam go wyminąć, ale przytrzymał mnie w talii.
-Może dziś zostaniemy w domu? -powiedział to przykładając usta do mojego czoła.
-Leo... Odsuń się. -powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Możesz powtórzyć?-zaśmiał się i podniósł mój podbródek. Najpierw spojrzałam na jego uśmiechnięte usta, potem nos i w końcu musiałam dotrzeć do oczu.
O nie, za blisko.
Wpadłam w panikę, mój oddech przyspieszył, a serce waliło jak oszalałe.
-Odsuń się. -powtórzyłam równie cicho i na ten moment przymknęłam powieki, żeby tylko na niego nie patrzeć.
Leo położył dłoń na mojej twarzy i kciukiem pogładził policzek.
-Powiedz to jeszcze raz, patrząc mi w oczy. -powiedział powoli.
Co zrobiłam?
Nic, zupełnie nic. Stałam jak idiotka i patrzyłam w te jego cudowne oczy, które stawiły, że zapomniałam jak się mówi.
Jak ja go nienawidzę.
Brunet z szerokim uśmiechem zaczął zbliżać się do mojej twarzy.
O cholera.
-Nie chcę. -szepnęłam z zaciśniętymi powiekami.
-Co? -otworzyłam oczy i widziałam jak Leondre zmarszczył brwi.
-Obiecałeś... Obiecałeś, że nie zrobisz niczego, czego nie chcę. A ja nie chcę.
Chłopaka wypuścił głośno powietrze z ust, oparł dłonie po obu stronach moich bioder na blacie i schował twarz w moje włosy.
-To była moja pierwsza i ostatnia obietnica. -znów na mnie spojrzał i zaśmialiśmy się.
-Serio się odsuń, musimy iść do szkoły... - odepchnnęlam go lekko i poszłam założyć buty.
-Zostańmy dziś w domu...-chłopak przyszedł za mną i wydął dolną wargę.
Wygląda uroczo.
Boże Rose, co ty pieprzysz? To przecież Leo.
-Nie... Ostatnio jak uciekłam z Charlie'm mama była wściekła...
-Oj przestań, masz 17 lat, to najlepszy wiek do uciekanie ze szkoły....-wybuchliśmy śmiechem.
-Nie ma mowy.
-No proszę... Będę smutny.-spojrzał na mnie i...ugh.
-No dobrze... -zdjęłam buty. -Ale mama wraca około 9.
-Pójdziemy na miasto coś zjeść, a potem do mnie, co ty na to? -uśmiechnął się szeroko.
-O nie, znów muszę założyć buty...
-Możesz chwilę odpocząć. -zaśmiał się.
Założyliśmy buty, zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy...no gdzie mógł mnie zabrać największy żarłok na świecie? Oczywiście, że na śmieciowe jedzenie do KFC.
Usiadłam na kanapach, a Leondre poszedł po jedzenie.
Było kilka osób z naszej szkoły, więc wzięłam telefon i udawałam, że coś na nim robię.
Nie tylko my wybraliśmy się na wagary.
Za sobą słyszałam śmiechy, siedziała tam grupka chłopców z naszej szkoły.
Miałam wrażenie, że to ze mnie się śmieją i czułam, że moje policzki robią się czerwone.
Modliłam się żeby Leo już wrócił, noi faktycznie ktoś się dosiadł, ale był to blondyn z zielonymi oczami.
Spojrzałam na niego krzywo.
-Cześć, jestem Daniel. -wyciągnął dłoń w moją stronę, którą uścisnęłam.
-Rosalie.
-Wiem.
-Znamy się?
-Nie, ale moi znajomi kojarzą cię ze szkoły.
Spojrzałam za siebie, gdzie siedzieli znajomi Daniel'a.
No tak, ta roześmiana grupka.
Wszyscy trzej uśmiechneli się szeroko, co wyglądało komicznie, a ja posłałam im uśmiech.
-Może byś się dosiadła do nas?
-Em, właściwie nie jestem tu sama.
-Tak jest tu ze mną. -nagle za blondynem pojawił się Devries.
-Devries?
-Hanson?
Hanson? O mój boże. Śmiałam się w duchu.
-Nixton? -Leo zaśmiał się na moje słowa.
-O stary! -blondyn wstał i przybił piątkę mojemu znajomemu. -Dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Jakoś leci. -odstawił tace z górą jedzenia.
-Poznałem już twoją dziewczynę.-Daniel uśmiechnął się do mnie.
-My..nie jesteśmy razem. Leo to mój znajomy.-wytłumaczyłam.
-Tak? Może dosiądziecie się do nas? -znów zadał mi to pytanie.
Pomyślałam, że skoro to znajomy Devries'a, to czemu nie.
Wstałam zabierając swoją torbę i ruszyłam do stolika chłopców i przedstawiłam się.
Tommy, Ed, Jake, wszyscy mieli brązowe włosy, tylko inaczej ułożone.
Zajęłam miejsce między Devries'em i Daniel'em.
Dziwnie się czułam, ja i pięcioro chłopców. Nie moje klimaty.
Leo rozmawiał z trójcą z naszej szkoły, a ja z Daniel'em. Wypytywał mnie o wszystko, czułam się jak na przesłuchaniu, a ja nie lubię mówić o sobie.
Postanowiłam to przerwać, więc wsłuchałam się w rozmowę pozostałych znajomych.
W pewnym momencie Daniel "przypadkowo" dotknął mojej dłoni, od razu ją zabrałam.
-Masz strasznie zimne dłonie, chcesz bluzę? -zaproponował i zaczął ją zdejmować.
Wcale nie było mi zimno, ale głupio było mi odmówić.
Poczułam mocne kopniecie i z krzywą miną spojrzałam na Devries'a, który patrzył na mnie niby zwykłym wzrokiem, a jednak w jego oczach widziałam lekki gniew.
-Nie, dziękuję jest mi ciepło. -uśmiechnęłam się do blondyna.
-Zjedz coś jeszcze. -zaproponował Leo i objął mnie ramieniem.
Pierwsze co chciałam zrobić, to je zrzucić ale postanowiłam nie robić scen.
-Dzięki, nie jestem głodna. -i znów spotkałam się z tym dziwnym wzrokiem Devries'a.
O co mu chodzi?
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a potem Leo stwierdził, że idziemy do niego, więc pożegnaliśmy się i wyszliśmy z restauracji.
-Chcesz coś jeszcze do jedzenia? -złapał mnie za dłoń...a ja splotłam nasze palce.
-Przecież przed chwilą jedliśmy.
-Ja jadłem. Ty flirtowałaś z Daniel'em.
-Po pierwsze nie flirtowałam, tylko rozmawiałam.
-Jasne. Rose nie musisz się już odchudzać.
-Ja się nie odchudzam, w domu jadłam tosty, a teraz kupiłeś tyle jedzenia, że nikt by tego nie zjadł...dobra ty zjadłeś.
-Rose, ty prawie nic nie zjadłaś!
-Na prawdę chcesz się kłócić o to kto ma większy żołądek? -zaśmialiśmy się.
-Nie kłócę się tylko...Nie chcę żebyś się głodziła.
Ja się głodzę? Fajnie wiedzieć.
-Leo, jeszcze jedno słowo o głodzeniu się i będziesz mógł szukać sobie innej przyjaciółki.- chłopak nic nie odpowiedział i w ciszy szliśmy do jego domu.
***
Leo kazał mi czekać w jego pokoju, a sam poszedł na dół. Grzecznie usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła. Byłam kilka razy zWill'em u Devries'a, ale nigdy w jego pokoju, zawsze siedzieliśmy w salonie. Pokój był...normalny, nic nadzwyczajnego, jasne ściany, ciemne meble i bałagan. Nie jest to dla mnie problem, mimo, że jestem raczej osobą schludnął, gdy wchodzę do pokoju Will'a atakuje mnie góra ciuchów i innych dziwnych rzeczy, więc się przyzwyczaiłam.
Był jeszcze jeden całkiem przystojny aktor, który na Film webie miał rolę, cytuję :'chłopak drugi'.
Przeciągnęłam się, zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki.
Zrobiłam wszystkie poranne czynności a do mojego rutynowego makijażu dodałam czerwoną, matową szminkę, którą potem wrzuciłam do torby. Spakowałam rzeczy i zeszłam na śniadanie. Nikogo już nie było, gołąbeczki w pracy, a Will już w szkole. Zjadłam tosty, które zostawił Loczek i wypiłam herbatę z cytryną.
Usłyszałam pukanie, więc bez zastanowienia krzyknęłam 'Proszę', a ten ktoś wszedł do domu.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że to Devries. Dlaczego? Z dwóch powodów, pierwszy jest taki, że go polubiłam, drugi: bo doszło do tego, że boję się sama przekroczyć próg szkoły.
Gdy tylko pomyślę, że miałabym spotkać się sam na sam z Jennifer, Juli lub Jack'iem, skręca mnie od środka. Nienawidzę ich komentarzy za każdym razem gdy mnie widzą, nawet ich spojrzenia powodują, że się krępuje i mam ochotę uciec. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.
Gdy jest Leo, czuję się pewniej.
Jak na życzenie do salonu wszedł brunet i gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-O dzień dobry, smacznego.
-Hej, dziękuję.
Chłopak przeszedł przez pomieszczenie i usiadł ze mną przy stole.
-Dzwoniłeś? -spytałam i ugryzłam mojego tosta.
-Nie, tak pomyślałem, że przyjdę po ciebie. -mówił patrząc się na moje usta, a potem zwilżył językiem dolną wargę. -Nie pomagasz...
Zmarszczyłam brwi.
-Albo zmyj to z ust, albo w końcu nie wytrzymam i cię pocałuje. -uśmiechnął się łobuzersko.
Patrzyłam na niego jakby powiedział, że właśnie zabił całą moją rodzinę. Ledwo przełknęłam tosta i upiłam łyk herbaty.
-Musisz wytrzymać.-powiedziałam w końcu na co chłopak wybuchł śmiechem.
-Rosie, mam pomysł.
-Mam się bać? -spytałam i odniosłam kubek i talerz do zmywarki, a gdy się odwróciłam by wrócić do stołu, wpadłam na bruneta. Spuściłam wzrok i chciałam go wyminąć, ale przytrzymał mnie w talii.
-Może dziś zostaniemy w domu? -powiedział to przykładając usta do mojego czoła.
-Leo... Odsuń się. -powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Możesz powtórzyć?-zaśmiał się i podniósł mój podbródek. Najpierw spojrzałam na jego uśmiechnięte usta, potem nos i w końcu musiałam dotrzeć do oczu.
O nie, za blisko.
Wpadłam w panikę, mój oddech przyspieszył, a serce waliło jak oszalałe.
-Odsuń się. -powtórzyłam równie cicho i na ten moment przymknęłam powieki, żeby tylko na niego nie patrzeć.
Leo położył dłoń na mojej twarzy i kciukiem pogładził policzek.
-Powiedz to jeszcze raz, patrząc mi w oczy. -powiedział powoli.
Co zrobiłam?
Nic, zupełnie nic. Stałam jak idiotka i patrzyłam w te jego cudowne oczy, które stawiły, że zapomniałam jak się mówi.
Jak ja go nienawidzę.
Brunet z szerokim uśmiechem zaczął zbliżać się do mojej twarzy.
O cholera.
-Nie chcę. -szepnęłam z zaciśniętymi powiekami.
-Co? -otworzyłam oczy i widziałam jak Leondre zmarszczył brwi.
-Obiecałeś... Obiecałeś, że nie zrobisz niczego, czego nie chcę. A ja nie chcę.
Chłopaka wypuścił głośno powietrze z ust, oparł dłonie po obu stronach moich bioder na blacie i schował twarz w moje włosy.
-To była moja pierwsza i ostatnia obietnica. -znów na mnie spojrzał i zaśmialiśmy się.
-Serio się odsuń, musimy iść do szkoły... - odepchnnęlam go lekko i poszłam założyć buty.
-Zostańmy dziś w domu...-chłopak przyszedł za mną i wydął dolną wargę.
Wygląda uroczo.
Boże Rose, co ty pieprzysz? To przecież Leo.
-Nie... Ostatnio jak uciekłam z Charlie'm mama była wściekła...
-Oj przestań, masz 17 lat, to najlepszy wiek do uciekanie ze szkoły....-wybuchliśmy śmiechem.
-Nie ma mowy.
-No proszę... Będę smutny.-spojrzał na mnie i...ugh.
-No dobrze... -zdjęłam buty. -Ale mama wraca około 9.
-Pójdziemy na miasto coś zjeść, a potem do mnie, co ty na to? -uśmiechnął się szeroko.
-O nie, znów muszę założyć buty...
-Możesz chwilę odpocząć. -zaśmiał się.
Założyliśmy buty, zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy...no gdzie mógł mnie zabrać największy żarłok na świecie? Oczywiście, że na śmieciowe jedzenie do KFC.
Usiadłam na kanapach, a Leondre poszedł po jedzenie.
Było kilka osób z naszej szkoły, więc wzięłam telefon i udawałam, że coś na nim robię.
Nie tylko my wybraliśmy się na wagary.
Za sobą słyszałam śmiechy, siedziała tam grupka chłopców z naszej szkoły.
Miałam wrażenie, że to ze mnie się śmieją i czułam, że moje policzki robią się czerwone.
Modliłam się żeby Leo już wrócił, noi faktycznie ktoś się dosiadł, ale był to blondyn z zielonymi oczami.
Spojrzałam na niego krzywo.
-Cześć, jestem Daniel. -wyciągnął dłoń w moją stronę, którą uścisnęłam.
-Rosalie.
-Wiem.
-Znamy się?
-Nie, ale moi znajomi kojarzą cię ze szkoły.
Spojrzałam za siebie, gdzie siedzieli znajomi Daniel'a.
No tak, ta roześmiana grupka.
Wszyscy trzej uśmiechneli się szeroko, co wyglądało komicznie, a ja posłałam im uśmiech.
-Może byś się dosiadła do nas?
-Em, właściwie nie jestem tu sama.
-Tak jest tu ze mną. -nagle za blondynem pojawił się Devries.
-Devries?
-Hanson?
Hanson? O mój boże. Śmiałam się w duchu.
-Nixton? -Leo zaśmiał się na moje słowa.
-O stary! -blondyn wstał i przybił piątkę mojemu znajomemu. -Dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Jakoś leci. -odstawił tace z górą jedzenia.
-Poznałem już twoją dziewczynę.-Daniel uśmiechnął się do mnie.
-My..nie jesteśmy razem. Leo to mój znajomy.-wytłumaczyłam.
-Tak? Może dosiądziecie się do nas? -znów zadał mi to pytanie.
Pomyślałam, że skoro to znajomy Devries'a, to czemu nie.
Wstałam zabierając swoją torbę i ruszyłam do stolika chłopców i przedstawiłam się.
Tommy, Ed, Jake, wszyscy mieli brązowe włosy, tylko inaczej ułożone.
Zajęłam miejsce między Devries'em i Daniel'em.
Dziwnie się czułam, ja i pięcioro chłopców. Nie moje klimaty.
Leo rozmawiał z trójcą z naszej szkoły, a ja z Daniel'em. Wypytywał mnie o wszystko, czułam się jak na przesłuchaniu, a ja nie lubię mówić o sobie.
Postanowiłam to przerwać, więc wsłuchałam się w rozmowę pozostałych znajomych.
W pewnym momencie Daniel "przypadkowo" dotknął mojej dłoni, od razu ją zabrałam.
-Masz strasznie zimne dłonie, chcesz bluzę? -zaproponował i zaczął ją zdejmować.
Wcale nie było mi zimno, ale głupio było mi odmówić.
Poczułam mocne kopniecie i z krzywą miną spojrzałam na Devries'a, który patrzył na mnie niby zwykłym wzrokiem, a jednak w jego oczach widziałam lekki gniew.
-Nie, dziękuję jest mi ciepło. -uśmiechnęłam się do blondyna.
-Zjedz coś jeszcze. -zaproponował Leo i objął mnie ramieniem.
Pierwsze co chciałam zrobić, to je zrzucić ale postanowiłam nie robić scen.
-Dzięki, nie jestem głodna. -i znów spotkałam się z tym dziwnym wzrokiem Devries'a.
O co mu chodzi?
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a potem Leo stwierdził, że idziemy do niego, więc pożegnaliśmy się i wyszliśmy z restauracji.
-Chcesz coś jeszcze do jedzenia? -złapał mnie za dłoń...a ja splotłam nasze palce.
-Przecież przed chwilą jedliśmy.
-Ja jadłem. Ty flirtowałaś z Daniel'em.
-Po pierwsze nie flirtowałam, tylko rozmawiałam.
-Jasne. Rose nie musisz się już odchudzać.
-Ja się nie odchudzam, w domu jadłam tosty, a teraz kupiłeś tyle jedzenia, że nikt by tego nie zjadł...dobra ty zjadłeś.
-Rose, ty prawie nic nie zjadłaś!
-Na prawdę chcesz się kłócić o to kto ma większy żołądek? -zaśmialiśmy się.
-Nie kłócę się tylko...Nie chcę żebyś się głodziła.
Ja się głodzę? Fajnie wiedzieć.
-Leo, jeszcze jedno słowo o głodzeniu się i będziesz mógł szukać sobie innej przyjaciółki.- chłopak nic nie odpowiedział i w ciszy szliśmy do jego domu.
***
Leo kazał mi czekać w jego pokoju, a sam poszedł na dół. Grzecznie usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła. Byłam kilka razy zWill'em u Devries'a, ale nigdy w jego pokoju, zawsze siedzieliśmy w salonie. Pokój był...normalny, nic nadzwyczajnego, jasne ściany, ciemne meble i bałagan. Nie jest to dla mnie problem, mimo, że jestem raczej osobą schludnął, gdy wchodzę do pokoju Will'a atakuje mnie góra ciuchów i innych dziwnych rzeczy, więc się przyzwyczaiłam.
Czekałam na niego 12 minut, tak siedziałam z zegarkiem w ręku. Myślałam, że się przebiera, czy coś, ale przecież nawet nie wchodził do swojego pokoju, więc nie ma ciuchów.
Po tych 12 minutach pojawił się z jakąś miską?
-Miska?
-Wypełniona sałatką. Sam robiłem. -uśmiechnął się i usiadł obok podając mi widelec.
-Mówiłam, że nie jestem głodna.
-Oj przestań, wiem, że uwielbiasz sałatki.
-Feta?
-Niestety się skończyła, ale użyłem mozzarelli.
-Nie lubię mozzarelli.
-Rose, jeżeli tego nie zjesz to...
-To co? Zabijesz mnie?
-To sałatka się zmarnuje. -uśmiechnął się szeroko. -Masz. -wyciągnął w moją stronę widelec z nabitymi warzywami.
-Myłeś chociaż ręce?
-Oh jedz to!
Noi zjadłam, poczułam mocny smak soli, który aż palił mnie w język. Za dużo. Stanowczo za dużo.
Przeżułam powoli, próbując się nie skrzywić.
-Mmm pyszne!
-A mama zabrania mi wchodzić do kuchni. -zaśmialiśmy się.
-Masz, spróbuj. -nakarmilam go sałatką. Brunet nie ukrywał tego, że mu nie smakuje.
-Mama miała rację. -wybuchłam śmiechem na jego słowa. -Chodź może zjemy coś innego. -pociągnął mnie za rękę.
-Leo, ja na prawdę...
-Mam lody.
-Okay.
Zeszliśmy na dół zabraliśmy lody i wróciliśmy do jego pokoju.
Brunet położył się na nim a ja usiadłam po turecku.
-Leondre?
-Skarbie?
-Nie mów tak do mnie głupku. -uderzyłam go w ramię.
-Uwielbiam, gdy się rumienisz... -cholerny Devries. -To co chciałaś?- wpakował sobie łyżkę lodów do buzi.
-Twój ojciec... Powiesz mi co się stało? - spytałam niepewnie, patrząc na swoje ręce. Chwila ciszy ciągnęła się w nieskończoność. Bałam się spojrzeć w jego oczy, bałam się, że go zdenerwowałam.
Usłyszałam jego głęboki wdech, odłożyłam łyżkę i położył się na plecach.
Zrobiłam to samo, nasze głowy leżały obok siebie.
-Nie wiem, co się stało z rodzicami. Przez kilka miesięcy nie układało się im, praktycznie nie rozmawiali, robili wszystko żeby tylko nie przebywać ze sobą w jednym pokoju. Pewnego dnia oznajmili, że mama się wyprowadza, tak po prostu. Dwa lata mieszkałem z ojcem, najgorsze dwa lata w moim życiu. Nie dość, że bałem się chodzić do szkoły, to jeszcze w domu nie było tej wspaniałej rodziny, którą kiedyś tworzylismy. W między czasie poznałem Charlie'go, przez internet. Pisał coś o jakimś duecie i tak dalej, ale nie chciałem mu wierzyć, no bo kto chciałby występować z głupim Devries'em, który jest pośmiewiskiem całej szkoły. Nie odpisywałem mu, ale los chciał inaczej. Okazało się, że mieszka w domu obok mojej mamy i raz gdy ją odwiedzałam spotkałem go. Chodził za mną, nie dawał spokoju, aż w końcu zgodziłem się z nim porozmawiać. I wszystko się tu zaczęło: kariera i problemy. Gdy wszystko się rozkręciło ojciec poprosił mnie o pożyczkę. Kurczę dałbym mu te pieniądze, ale były potrzebne na polepszenie koncertów. Ojciec się wkurzył wyzwał mnie od niewdzięcznych gówniarzy, powiedział, że to wszystko mam dzięki niemu... Wyprowadziłem się do mamy, a Joey i Matilda zostali. Gdy kariera się zaczęła, moja rodzina rozpadła.-słuchałam go uważnie i nie mogłam w to uwierzyć. Leo zawsze mówił o swojej idealnej rodzinie, o tym, że po dniu w szkole, gdzie znęcano się nad nim, do domu wracał z uśmiechem.
Nie mogę uwierzyć, że to ta sama osoba, z którą przyjaźniłam się prawie cztery lata temu. Tak bardzo się zmienił.
Odwróciłam się tak,by leżeć obok niego i mocno go przytuliłam, co odwzajemnił.
-Kiedyś zrozumie co stracił i będzie tego żałował. -szepnęłam.
Leondre przyciągnął mnie na siebie i wtuliłam twarz w jego szyję.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mieszkasz w Bristol. -powiedział cicho i pocałował mnie w głowę, raz, drugi a potem przewrócił nas i zawisł nade mną.
Nie byłam pewna co się dzieję, czy to rzeczywistość. Wzięłam głęboki wdech, czekając na ciąg dalszy.
Odgarnął kosmyk moich włosów i zaczął się powoli zbliżać....ale zadzwonił mój telefon.
Leondre zamknął oczy, a ja go odepchnęłam i odebrałam telefon.
-Rosalie, gdzie ty jesteś, obiad już zimny?!
-Zaraz będę. -poinformowałam i rozłączyłam się.
-Musisz iść? -chłopak złapał mnie za rękę i pogładził ją kciukiem.
-Tak, nie chcę żeby mama dowiedziała się, że nie byłam w szkole.
-Okay, to może wpadnę wieczorem?
-Will...
-To wpadnę do Will'a. -zrobił palcami cudzysłów i zaśmialiśmy się.
-No dobrze, tylko masz mnie nie dotykać.
Zeszliśmy na dół gdzie założyłam buty.
-To... Do później?
-Do później Skarbie. -chciał odtworzyć drzwi, ale Leo łapiąc mnie w talii przyciągął do siebie i od razu wbił się w moje usta. Zachłannie muskal moje wargi, a ja nie zdążyłam zareagować.
No właśnie, nie zdążyłam, czy nie chciałam?
Przejechał językiem po mojej dolnej wardze i... Bum.
-Leo, muszę iść. -odsunęłam się.
-Przestałaś mówić 'nie'-uśmiechnął się.
-Głupek. Pa! -krzyknęłam już spod bramy.
-Do później Skarbie! -nawet się uśmiechnęłam na jego słowa.
W domu zjadłam z mamą, Georgem i Will'em, który patrzył na mnie jakbym popełniła zbrodnie.
Doskonale wiedział, że zamiast iść do szkoły byłam z Leo.
Nie zdążyłam zjeść ostatniego pomidora z mojego talerza, a Will zabrał mi go z przed nosa i odniósł do zmywarki.
-Do mojego pokoju. -rozkazał.
Cholera.
Mama i George zerkali na nas skrycie.
-No to ten, no... -wydusiłam i pobiegłam do pokoju Loczka.
Obmyśliłam już plan: usiadłam na fotelu przy biurku, a Will usiądzie na łóżku, więc nie zacznie mnie bić. BANG!
Po chwili przyszedł chłopak i nie usiadł na łóżku, tak jak myślałam, tylko podszedł do mnie uderzył otwartą dłonią w głowę.
-Auu, głąbie! Stop przemocy w domu! -chciałam go kopnąć, ale zrobił krok w tył i zaraz znów mnie uderzył.
-Muszę ci wybić Devries'a z tego durnego łba!
-Głupi jesteś?!!-wstałam i pociągnęłam go za te głupie loki, nie był mi dłużny i również złapał za moje włosy.
Skończyło się tak, że taczaliśmy się po dywanie, a ja kopnęłam go w twarz.
-Idiotka. -puścił mnie i złapał się za policzek.
-Kobieta zawsze wygra. -uśmiechnęłam się poprawiając poplątane włosy.
-Rose, ja mówię serio. Będziesz żałować tej znajomości.
-Za mało wiesz żeby się wypowiadać... -powiedziałam do siebie.
Oczywiście chodziło mi o znajomość Leo z przed prawie czterech lat. Nadal jest to nasza mała tajemnica.
-Co?
-Głupi jesteś i tyle. To mój kolega.
-Chodzicie razem na miasto, uciekacie z lekcji...
-Jak znajomi. Czy ty serio wierzysz, że mogłoby coś między nami być?
-Jesteś za delikatna na taką znajomość.
-Przyjaźń to chyba nic złego...
-Co do przyjaźni... Charlie przyjdzie do ciebie.
-Co? -zmarszczylam brwi.
-Gówno młoda. Ja idę dziś na randkę, Charlie nie ma co robić, więc przyjdzie do ciebie.
-Po pierwsze: randka? Po drugie: dlaczego nie wyjdzie z Leo? Po trzecie:dlaczego ja? Po czwarte: Jaka dziewczyna by się z tobą umówiła?
-Ta randka to nic poważnego. Leondre od niego nie odbiera, a ty... No to ty. Ładna, miła... Idealna dla Charlie'go. -uśmiechnął się.
-Nawet nie próbuj nas zesfatać.
-Nie próbuje. Sam chciał.
Cholera.
-Dobra, napiszę do niego. -poszłam do swojego pokoju.
Do:/Charlie/
"Za pół godziny, weź rolki."
Od:/Charlie/
Od:/Charlie/
"Okay"
Napisałam do Leo, żeby nie przychodził, poprawiłam makijaż i włosy oraz przebrałam w wygonde ciuchy.
Ledwo zdążyłam wyjąć rolki Will'a z garażu a blondyn już czekał pod domem. Pięć minut przed czasem, jedyny chłopak, który się nie spóźnia.
Spojrzałam na jego 'rolki'. które wcale nie były rolkami, bo to deskorolka.
-Hej.- uśmiechnęłam się i podjechałam do niego.
-Siema. Jak tam dzień minął.- spojrzał na mnie znacząco.
-Dzień jak co dzień. Nie mogłeś wziąć rolek?
-Niestety nie mam Słońce.
SłońceSłońceSłońce.
Uwielbiam jak tak do mnie mówi.
-Okay, mam nadzieję, że nadążysz.
-Mam lepszy pomysł. Skatepark.- uśmiechnął się szeroko i zaczęliśmy jechać w stronę tego miejsca.
Czemu on wygląda tak idealnie na tej desce?
Dojechaliśmy do celu, co mnie ucieszyło nikogo nie było.
Charlie zaczął się popisywać jakimiś dziwnymi rzeczami, które robił z tym kawałkiem drewna, a ja jeździłam po najmiejszych rampach modląc się żeby przeżyć.
Umiem jeździć na rolkach, ale tylko po równej nawierzchni, takie górki nie są dla mnie.
Śmialiśmy się trochę z siebie nawzajem a potem usiedliśmy na jednej z ramp.
-To jak tam dzień z Leo?-spytał obojętnie.
-Dobrze...Nic ciekawego.- Prawie.
-Mhmm.
-O co ci chodzi?!
-O to, że już rozmawialiśmy na ten temat. Nie mieszaj się w to.
-Dlaczego niby? Skoro jest taki zły, to dlaczego się z nim przyjaźnisz?
-Nie jest zły...Jest...eh po prostu dużo przeszedł i trochę się pogubił.
Wiem, coś o tym.
-Charlie ja to wszystko wiem, ale uwierz mi, ja i on...to dwie inne bajki.
-Właśnie...więc dlaczego ciągle z nim spotykasz?!
-Bo jestes dla mnie tak samo dobrym przyjacielem jak dla ciebie.
Lenehan nie miał już argumentów. Przegrał tą wymianę zdań.
-Dobra, Rose. Już się w to nie mieszam. Nie chcę się z tobą kłócić.
Przerwał tą napiętą atmosferę i mnie przytulił.
Napisałam do Leo, żeby nie przychodził, poprawiłam makijaż i włosy oraz przebrałam w wygonde ciuchy.
Ledwo zdążyłam wyjąć rolki Will'a z garażu a blondyn już czekał pod domem. Pięć minut przed czasem, jedyny chłopak, który się nie spóźnia.
Spojrzałam na jego 'rolki'. które wcale nie były rolkami, bo to deskorolka.
-Hej.- uśmiechnęłam się i podjechałam do niego.
-Siema. Jak tam dzień minął.- spojrzał na mnie znacząco.
-Dzień jak co dzień. Nie mogłeś wziąć rolek?
-Niestety nie mam Słońce.
SłońceSłońceSłońce.
Uwielbiam jak tak do mnie mówi.
-Okay, mam nadzieję, że nadążysz.
-Mam lepszy pomysł. Skatepark.- uśmiechnął się szeroko i zaczęliśmy jechać w stronę tego miejsca.
Czemu on wygląda tak idealnie na tej desce?
Dojechaliśmy do celu, co mnie ucieszyło nikogo nie było.
Charlie zaczął się popisywać jakimiś dziwnymi rzeczami, które robił z tym kawałkiem drewna, a ja jeździłam po najmiejszych rampach modląc się żeby przeżyć.
Umiem jeździć na rolkach, ale tylko po równej nawierzchni, takie górki nie są dla mnie.
Śmialiśmy się trochę z siebie nawzajem a potem usiedliśmy na jednej z ramp.
-To jak tam dzień z Leo?-spytał obojętnie.
-Dobrze...Nic ciekawego.- Prawie.
-Mhmm.
-O co ci chodzi?!
-O to, że już rozmawialiśmy na ten temat. Nie mieszaj się w to.
-Dlaczego niby? Skoro jest taki zły, to dlaczego się z nim przyjaźnisz?
-Nie jest zły...Jest...eh po prostu dużo przeszedł i trochę się pogubił.
Wiem, coś o tym.
-Charlie ja to wszystko wiem, ale uwierz mi, ja i on...to dwie inne bajki.
-Właśnie...więc dlaczego ciągle z nim spotykasz?!
-Bo jestes dla mnie tak samo dobrym przyjacielem jak dla ciebie.
Lenehan nie miał już argumentów. Przegrał tą wymianę zdań.
-Dobra, Rose. Już się w to nie mieszam. Nie chcę się z tobą kłócić.
Przerwał tą napiętą atmosferę i mnie przytulił.
----------------------------------------------------
Siemson!
Uff jaki ciężki był ten rozdział.
W sobotę miałam już połowę tego rodziału, ale głupia ja postanowiłam go usunąć i napisać jeszcze raz.
Nie ważne.
Ogólnie wymęczyłam każde słowo tego rozdziału xD
No to ten.
Mam nadzieję, że kolejny wyjdzie mi lepiej.
Do następnego!
-Kate xx
Ps: Przepraszam za błędy (sr Klaudia za każdy przecinek, którego nie postawiłam przed 'a'), ale po długiej przerwie wróciła szkoła i wracam do domu ledwo żywa. :))
Ps2: Mam żart XD
Co mówi matematyka do drwala?
*
*
*
*
*
*
ROMB.XDD
Siemson!
Uff jaki ciężki był ten rozdział.
W sobotę miałam już połowę tego rodziału, ale głupia ja postanowiłam go usunąć i napisać jeszcze raz.
Nie ważne.
Ogólnie wymęczyłam każde słowo tego rozdziału xD
No to ten.
Mam nadzieję, że kolejny wyjdzie mi lepiej.
Do następnego!
-Kate xx
Ps: Przepraszam za błędy (sr Klaudia za każdy przecinek, którego nie postawiłam przed 'a'), ale po długiej przerwie wróciła szkoła i wracam do domu ledwo żywa. :))
Ps2: Mam żart XD
Co mówi matematyka do drwala?
*
*
*
*
*
*
ROMB.XDD
Miejsce dla mnie <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest fajny! Nie wiem ci ty od niego chcesz :p Ah ta Rose chyba się gubi biedna ;p czekam na kolejny kochana.
OdpowiedzUsuńPS. Haha jaki suchar 😂
N.❤
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny!❤ Po prostu ten rozdział jest genialny!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się do kogo Rose czuje coś więcej? Do Charliego czy Leo?
Hymmm... Niby z Leo się całowała, ale z Charliem też, jakby nie było. 😍
Nie mogę się doczekać nexta!😁😄
Życzę Ci dużo weny i no do następnego!😘❤
♥
OdpowiedzUsuńKate, ty śmieszku
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału
Świetny
Ten Leo
Ten Charlie
Ten Will
Och, ach, ech
Nic dodać, nic ująć
Dawaj szybko nexta, ok
BOZE NO
SYLWIA LIPKA POLUBILA MI JUŻ 2 ZDJECIA
OMG
CIESZ SIE RAZEM ZE MNA
OMG
OKE, KONCZE
PAPA
~W xoxo
Mega!! Czekam na next!! ♥
OdpowiedzUsuńRozdział mega. Will cały czas wściekły, ale żeby od razu bić. I jeszcze dziewczyne. Leo nie umie się powtrzymać. Musi się ogarnąć. Kiedy Charlie będzie z Rose. Tak bardzo do siebie pasują. Czekam na next. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńP.S. Ekstra kawał
Super super super 💙 uwielbiam too 😂 czekam na next i oczywiście rozdział super jak zawsze 💞
OdpowiedzUsuńKiedy 🇳🇪🇽🇹 ❔❕
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? 😍😘👌💘
OdpowiedzUsuńW niedzielę :))
Usuń-K xx
Kiedy next?������������������������������������
OdpowiedzUsuńTo jest twój pierwszy blog , czy masz też inne ?
OdpowiedzUsuńhttp://welcomebam.blogspot.com
UsuńTen jest jeszcze mój :))
-K xx
Kiedy next
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej hej hej kiedyy next? 😭😭😭
OdpowiedzUsuńHej hej hej kiedyy next? 😭😭😭
OdpowiedzUsuń