WAŻNA NOTKA.
*dwa tygodnie później*
Jest piątek, byłam w szkole, dostałam kolejną pałę z chemii, widziałam pożerających się Jack'a i Jennifer (tak, wrócili do siebie, nie mam pojęcia dlaczego, bo nie rozmawiam już z Jack'iem), byłam na obiedzie 'rodzinnym', a teraz siedzę na łóżku z książkami z tej głupiej chemii. Nic nie rozumiem.
To niesprawiedliwe, Will w ogóle się nie uczy, ma dobre oceny, ja uczę się codziennie, a i tak ledwo daję radę.
Mój 'braciszek' zostawił mnie samą i poszedł na imprezę, mama ma wolny weekend i z George'm pojechali do ciotki.
Moja nauka wyglądała mniej więcej tak: przeczytam pierwsze zdanie z tematu, ale chwila zrobię herbatę, wracam i znów zaczynam czytać te niezrozumiałe wyrazy, hmmm może bym kupiła nowe buty... Tak, wszystko mnie rozprasza.
Wzięłam się w garść i zaczęłam czytać, tak na prawdę, i znów mi coś przerwało, telefon... Leo!!!
Z uśmiechem odebrałam.
-Hejka Devries!
-Tylko nie Devries...
-Co tam słychać? Jak tam nagrywanie? Jezuu, jak ja dawano cię nie widziałam....
-Jak miło słyszeć, że się za mną stęskniłaś. U mnie wszystko okej, przepraszam, że nie pisałem, ale od rana do wieczora byłem zawalony robotą... Co robisz?
-Uczę się chemii... A przynajmniej próbuje. Kurczę, co to jest Amalgamat?
-Będę za pięć minut Rosie! -usłyszałam radosny głos chłopaka i odłożyłam telefon.
Kurde, muszę się ubrać... Spodenki, które ledwo zakrywają mój tyłek, przy nim to zły pomysł.
To niesprawiedliwe, Will w ogóle się nie uczy, ma dobre oceny, ja uczę się codziennie, a i tak ledwo daję radę.
Mój 'braciszek' zostawił mnie samą i poszedł na imprezę, mama ma wolny weekend i z George'm pojechali do ciotki.
Moja nauka wyglądała mniej więcej tak: przeczytam pierwsze zdanie z tematu, ale chwila zrobię herbatę, wracam i znów zaczynam czytać te niezrozumiałe wyrazy, hmmm może bym kupiła nowe buty... Tak, wszystko mnie rozprasza.
Wzięłam się w garść i zaczęłam czytać, tak na prawdę, i znów mi coś przerwało, telefon... Leo!!!
Z uśmiechem odebrałam.
-Hejka Devries!
-Tylko nie Devries...
-Co tam słychać? Jak tam nagrywanie? Jezuu, jak ja dawano cię nie widziałam....
-Jak miło słyszeć, że się za mną stęskniłaś. U mnie wszystko okej, przepraszam, że nie pisałem, ale od rana do wieczora byłem zawalony robotą... Co robisz?
-Uczę się chemii... A przynajmniej próbuje. Kurczę, co to jest Amalgamat?
-Będę za pięć minut Rosie! -usłyszałam radosny głos chłopaka i odłożyłam telefon.
Kurde, muszę się ubrać... Spodenki, które ledwo zakrywają mój tyłek, przy nim to zły pomysł.
Rozczesałam włosy i wytarłam tusz, który osypał mi się pod oczy. Sprzątnęłam skarpetki i stanik, które walały się po pokoju i usłyszałam dzwonek.
Na prawdę się cieszyłam, że przyszedł. Nie widziałam go tydzień i cholernie tęskniłam. Przywiązałam się. W ciągu tego czasu pokłóciliśmy się tylko kilka razy i to o jakieś błahostki, które tak na prawdę nie miały znaczenia. Jeśli chodzi o naszą dziwną przyjaźń, to zmieniło się niewiele, wiem, że nie chcę od niego niczego więcej, niż przyjaźni, a mimo to nadal pozwalam mu się całować.
Nasza relacja jest popieprzona.
Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Rose! -zobaczyłam uśmiechniętego bruneta.
-Leo! Właź... -otworzyłam szerzej drzwi i przepuściłam go, chłopak pocałował mnie w policzek i wszedł. -Ej, bez takich.
-Co? Stęskniłem się.
-Słodki jesteś. Chcesz coś do picia? -weszliśmy do kuchni.
-Zrobię sobie herbatę. -nastawił wodę i usiadł na wysepce. -To co tam słychać?
-Nie za fajnie... Kolejna jedynka z chemii... Jak tak dalej pójdzie to nie zdam. -spuściłam głowę. Leo zeskoczył z wysepki i poszedł do mnie.
-Hej. -złapał mnie za dłonie. -Pomogę ci i zdasz przynajmniej z czwórką. -uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Ta, rób tą herbatę i chodź na górę. -odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju.
Walnęłam się na łóżko i przytuliłam do poduszki.
-Co, idziesz spać Cukiereczku? -przyszedł chłopak i odstawił kubek z parującym napojem na szafkę, usiadł na moich plecach i przytulił się do nich.
-Nie pozwalaj sobie. -prychnęłam i próbowałam go zepchnąć, niestety z marnym skutkiem.
-Zabierz te zimne ręce!-zaczął mnie łaskotać.
Nienawidzę tego, nie dość, że wszędzie mnie dotyka to jeszcze nie mogę się bronić. Zaczęłam piszczeć, śmiać idę, krzyczeć i odpychać go.
-Puszczaj! -krzyknęłam i kopnęłam go. Brunet automatycznie zwinął się w kulke. Trafiłam z krocze.-Leondre przepraszam, ja nie chciałam... -zaczęłam, gdy chłopak się nie ruszał.
-Kurwa... Nie mogłaś chociaż trochę wyżej w brzuch... -przewrócił się na plecy, trzymając się za, no... jajka, a powieki zacisną.
-Oj przepraszam... Nie chciałam.-spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem.
-To nie śmieszne Rose... Mogłem stracić płodność. -spojrzał na mnie z powagą.
-No tak, tak... Przynieść lodu? -powstrzymałam się od śmiechu.
-Nie, ale możesz pomasować. -uśmiechnął się łobuzersko i wskazał palcem na swoje krocze.
-Zbok. -stwierdziłam z przymrużonymi powiekami.
-Słodka jesteś, gdy się peszysz. -zaśmiał się, objął mnie ręką w talii i przytulił do siebie.
-Lepiej wytłumacz mi tą chemię. -odsunęłam się i oboje usiedliśmy.
Tłumaczył mi to prawie godzinę, jego twarz mówiła tyle co 'Boże co za tępa idiotka', taa... Ale hej! Udało mi się! Po ponad godzinie potrafiłam rozwiązać już każde zadanie.
Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Rose! -zobaczyłam uśmiechniętego bruneta.
-Leo! Właź... -otworzyłam szerzej drzwi i przepuściłam go, chłopak pocałował mnie w policzek i wszedł. -Ej, bez takich.
-Co? Stęskniłem się.
-Słodki jesteś. Chcesz coś do picia? -weszliśmy do kuchni.
-Zrobię sobie herbatę. -nastawił wodę i usiadł na wysepce. -To co tam słychać?
-Nie za fajnie... Kolejna jedynka z chemii... Jak tak dalej pójdzie to nie zdam. -spuściłam głowę. Leo zeskoczył z wysepki i poszedł do mnie.
-Hej. -złapał mnie za dłonie. -Pomogę ci i zdasz przynajmniej z czwórką. -uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Ta, rób tą herbatę i chodź na górę. -odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju.
Walnęłam się na łóżko i przytuliłam do poduszki.
-Co, idziesz spać Cukiereczku? -przyszedł chłopak i odstawił kubek z parującym napojem na szafkę, usiadł na moich plecach i przytulił się do nich.
-Nie pozwalaj sobie. -prychnęłam i próbowałam go zepchnąć, niestety z marnym skutkiem.
-Zabierz te zimne ręce!-zaczął mnie łaskotać.
Nienawidzę tego, nie dość, że wszędzie mnie dotyka to jeszcze nie mogę się bronić. Zaczęłam piszczeć, śmiać idę, krzyczeć i odpychać go.
-Puszczaj! -krzyknęłam i kopnęłam go. Brunet automatycznie zwinął się w kulke. Trafiłam z krocze.-Leondre przepraszam, ja nie chciałam... -zaczęłam, gdy chłopak się nie ruszał.
-Kurwa... Nie mogłaś chociaż trochę wyżej w brzuch... -przewrócił się na plecy, trzymając się za, no... jajka, a powieki zacisną.
-Oj przepraszam... Nie chciałam.-spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem.
-To nie śmieszne Rose... Mogłem stracić płodność. -spojrzał na mnie z powagą.
-No tak, tak... Przynieść lodu? -powstrzymałam się od śmiechu.
-Nie, ale możesz pomasować. -uśmiechnął się łobuzersko i wskazał palcem na swoje krocze.
-Zbok. -stwierdziłam z przymrużonymi powiekami.
-Słodka jesteś, gdy się peszysz. -zaśmiał się, objął mnie ręką w talii i przytulił do siebie.
-Lepiej wytłumacz mi tą chemię. -odsunęłam się i oboje usiedliśmy.
Tłumaczył mi to prawie godzinę, jego twarz mówiła tyle co 'Boże co za tępa idiotka', taa... Ale hej! Udało mi się! Po ponad godzinie potrafiłam rozwiązać już każde zadanie.
-Jezuu Leondre, dzięki! Nie wiem jakim cudem mnie tego nauczyłeś! -powiedziałam zadowolona i mocno go przytuliłam, po chwili chciałam się odsunąć, ale chłopka mnie przytrzymał.
-Jeszcze trochę. -zaśmiałam się.
Przestałam się śmiać, gdy mój pokój oświetliło jasne światło.
-O nie. Widziałeś? -odsunęłam się od niego.
-No, będzie burza. -stwierdził i znów za błyskało.
-O nie, muszę zadzwonić po Will'a.
-Po co?
-Nie będę siedziała sama w czasie burzy, mama z George'm wyjechali na weekend.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Loczka, usłyszałam kilka sygnałów, a potem pocztę głosową
-Jezuu, ten głupek pewnie leży gdzieś pijany...
-Boisz się? Wiesz, jak chcesz mogę zostać.
-Nie, co ty. Lepiej już idź. -wstaliśmy z łóżka i odprowadziłam chłopaka do drzwi.
-Jesteś pewna?
-Tak, może tylko pobłyska i przestanie.
-Okej, jak coś to dzwoń. Pa
-Cześć.-chłopak mnie przytulił i wyszedł.
Było ciemno jak cholera, co jakiś czas błyskało, a po chwili zaczęło grzmieć. Upewniłam się, że wszystkie drzwi i okna są zamknięte, a potem pobiegłam do swojego pokoju, zakluczyłam drzwi i usiadłam na łóżku. Światło zostawiłam włączone i otuliłam się kołdrą.
Grzmoty były coraz głośniejsze, a ja trzęsłam się jak galareta.
Najgorszy moment przyszedł wtedy gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam czy ja go na prawdę słyszałam, czy to tylko moja wyobraźnia. Myślałam, że się rozpłaczę.
-Rose, za dużo filmów, stanowczo za dużo. -powtarzałam sobie.
Usłyszałam jeszcze kilka dzwonków, które doprowadziły mnie praktycznie do łez, a potem telefon. Myślałam, że to Will, spojrzałam na wyświetlacz: 'El Leondres'.
Dzięki Bogu.
-Boże Leo, ktoś się dobija do moich drzwi, weź jak to jakiś morderca?! -usłyszałam tylko śmiech.
-Cukiereczku, to ja. Możesz mi otworzyć?
-Co? Zwariowałeś? Zgasiłam wszędzie światło, nie wyjdę z pokoju.
-Rosie nie bój się, nic ci się nie stanie. Zejdź i otwórz drzwi. -mówił spokojnie.
-Leondre, nie zejdę.-powiedziałam wyraźnie.
-Rose obiecuję, że nic ci się nie stanie, oprócz ciebie nikogo nie ma w domu.
-Tego nie wiesz. Leo przepraszam, ale nie.
-Zrobimy tak, zaśpiewam ci, a ty szybko zejdziesz i otworzysz mi drzwi.
-Ugh, okej! Ale błagam zaśpiewaj mi coś wesołego.
-Okej. Ostrzegam, nie mam takiego głosu jak Charlie.
-Dobra, śpiewaj...
-Mammy finger... -zaczął, a ja wybuchłam śmiechem. -Hej, nie śmiej się!
-Przepraszam, dobrze ci idzie.
-Mommy finger, where are you?
Here I am, here I am. How do you do?
Brother finger, Brother finger, where are you?
Here I am, here I am. How do you do?
-Jeszcze trochę. -zaśmiałam się.
Przestałam się śmiać, gdy mój pokój oświetliło jasne światło.
-O nie. Widziałeś? -odsunęłam się od niego.
-No, będzie burza. -stwierdził i znów za błyskało.
-O nie, muszę zadzwonić po Will'a.
-Po co?
-Nie będę siedziała sama w czasie burzy, mama z George'm wyjechali na weekend.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Loczka, usłyszałam kilka sygnałów, a potem pocztę głosową
-Jezuu, ten głupek pewnie leży gdzieś pijany...
-Boisz się? Wiesz, jak chcesz mogę zostać.
-Nie, co ty. Lepiej już idź. -wstaliśmy z łóżka i odprowadziłam chłopaka do drzwi.
-Jesteś pewna?
-Tak, może tylko pobłyska i przestanie.
-Okej, jak coś to dzwoń. Pa
-Cześć.-chłopak mnie przytulił i wyszedł.
Było ciemno jak cholera, co jakiś czas błyskało, a po chwili zaczęło grzmieć. Upewniłam się, że wszystkie drzwi i okna są zamknięte, a potem pobiegłam do swojego pokoju, zakluczyłam drzwi i usiadłam na łóżku. Światło zostawiłam włączone i otuliłam się kołdrą.
Grzmoty były coraz głośniejsze, a ja trzęsłam się jak galareta.
Najgorszy moment przyszedł wtedy gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam czy ja go na prawdę słyszałam, czy to tylko moja wyobraźnia. Myślałam, że się rozpłaczę.
-Rose, za dużo filmów, stanowczo za dużo. -powtarzałam sobie.
Usłyszałam jeszcze kilka dzwonków, które doprowadziły mnie praktycznie do łez, a potem telefon. Myślałam, że to Will, spojrzałam na wyświetlacz: 'El Leondres'.
Dzięki Bogu.
-Boże Leo, ktoś się dobija do moich drzwi, weź jak to jakiś morderca?! -usłyszałam tylko śmiech.
-Cukiereczku, to ja. Możesz mi otworzyć?
-Co? Zwariowałeś? Zgasiłam wszędzie światło, nie wyjdę z pokoju.
-Rosie nie bój się, nic ci się nie stanie. Zejdź i otwórz drzwi. -mówił spokojnie.
-Leondre, nie zejdę.-powiedziałam wyraźnie.
-Rose obiecuję, że nic ci się nie stanie, oprócz ciebie nikogo nie ma w domu.
-Tego nie wiesz. Leo przepraszam, ale nie.
-Zrobimy tak, zaśpiewam ci, a ty szybko zejdziesz i otworzysz mi drzwi.
-Ugh, okej! Ale błagam zaśpiewaj mi coś wesołego.
-Okej. Ostrzegam, nie mam takiego głosu jak Charlie.
-Dobra, śpiewaj...
-Mammy finger... -zaczął, a ja wybuchłam śmiechem. -Hej, nie śmiej się!
-Przepraszam, dobrze ci idzie.
-Mommy finger, where are you?
Here I am, here I am. How do you do?
Brother finger, Brother finger, where are you?
Here I am, here I am. How do you do?
Powoli otworzyłam drzwi od pokoju, cały czas trzymając słuchawkę przy uchu, rozejrzałam się i jak strzała pobiegłam do drzwi frontowych i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam uśmiechniętego Devriesa i rzuciłam się mu w ramiona.
-Boże, ja tu prawie na zawał padłam.
-Uwielbiam, kiedy z własnej inicjatywy się do mnie przytulasz.
-Wchodź. -wciągnęłam go do środka.
Gdy tylko wszedł do domu, błysnęło, usłyszeliśmy głośny grzmot i luną deszcz.
-Aż tak się boisz? -zaśmiał się, gdy drgnęłam.
-Większość horrorów się zaczyna od burzy.
-Zostanę na noc. -oznajmił, złapał mnie w talii i poszliśmy do mojego pokoju.
-Leo... -odchrząknęłam.-Pójdziesz ze mną do łazienki? -zapytałam cicho, a on uśmiechał się jak głupi.
-Mmm. -podszedł i położył dłonie na moich biodrach. -Bardzo chętnie. -powiedział do mojego ucha.
-Nie napalaj się tak. Musisz sprawdzić czy w lustrze nie ma żadnej dziewczynki. -odepchnęłam go.
-Dziewczynki? -uniósł brwi. -Za dużo filmów oglądasz. -zaśmiał się. Wzięłam z szafy ciuchy i przytuleni przeszliśmy przez, korytarz, który oświetlały błyskawice.
Chłopak wszedł do łazienki.
-Czysto, możesz wejść. -zaśmiał się.
Wypchnęłam go z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Wzięłam najszybszy prysznic w moim życiu, umyłam zęby, zmyłam makijaż i ubrałam się.
-Leo jesteś tam?
-Tak, możesz wyjść... -otworzyłam drzwi i powoli wyszłam. -Teraz ja muszę się umyć. -uśmiechnął się, patrzył na mnie jakby widział mnie pierwszy raz. No tak, bez makijażu widzi się mnie nie codziennie.
-O nie.
-Zajmie mi to pięć minut. Przeżyjesz.
-No dobra... A masz jakieś ciuchy do spania?
-Tak, w plecaku.
Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie był plecak bruneta, nawet go nie zauważyłam. Devries poszedł się umyć, a ja siedziałam pod kołdrą i modliłam się żeby już przyszedł. Przez grzmoty, czułam jakby dom się trząsł.
W końcu przyszedł. W dresach. Bez bluzki. W samych dresach. Bez tej cholernej bluzki.
Od razu wlepiłam oczy w jego klatkę piersiową. Widać było zarysy mięśni, nie był jakoś napakowany, ale moim zdaniem idealny. Największym jego atutem jest karnacja, która razem z jego brązowymi włosami i grzywką, z której blond farba się zmyła i pozostał kolor pododny do siwego, wygląda idealnie.
Idealnie? Pojebało cię, to Devries.
-Żyjesz?- zaśmiał się, prawdopodobnie, dlatego, że przyłapał mnie na pożeraniu jego osoby. Jakie prawdopodobie? On doskonale wiedział jak to na mnie zadziała
-Leo załóż bluzkę. - starałam się na niego nie patrzeć.
-Daj spokój, będzie mi za gorąco.
-Leo, ja śpię w bluzce, ty też dasz radę.
-Możesz spać bez. -poruszył brwiami.
-Ubieraj się.
Chłopak niechętnie założył bluzkę, zgasił światło i położył się na moim łóżku.
-Myślałam, że będziesz spał w pokoju Will'a.- odsunęłam się jak najdalej.
-Nie zaśniesz sama... Daj spokój przecież cię nie zgwałcę. -zaśmiał się.
-Z tobą nic nie wiadomo.
Ułożyłam się wygodnie i spojrzałam na chłopaka, który leżał z zamkniętymi oczami. Jak on może tak spokojnie leżeć, kiedy za oknem grzmi jak cholera.
-Chodź tu do mnie. -szepnął nie otwierając oczu i przyciągnął do siebie. Wtuliłam twarz w jego tors i zamknęłam oczy. Skupiłam się na rytmicznym biciu jego serca. Myślałam, że zasną, ale jego rękę wysunęła się pod moją bluzkę i kciukiem kręcił kółeczka na moim biodrze.
-Leo przestań to łaskocze.
Chłopak tylko się odsunął i zrobił dziubek. -Leo...
-Jeden malutki buziaczek. -otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Jeden, malutki. -szepnęłam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Chciałam się odsunąć ale brunet położył dłoń na moim policzku i musnął moje wargi. Zaczęliśmy pogłębiać pocałunek.
Był taki...delikatny, zmysłowy... W końcu się od siebie oderwaliśmy. Leo położył się na boku i przytulił mnie do swojego torsu.
Bicie jego serca przyśpieszyło. Czy to ja tak na niego działam?
-Dobranoc Skarbie. -szepnął i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc.
Skupiona na biciu jego serca zasnęłam.
_______________________________________
Siemson!
Jak rozdział? Ok?
Kolejny pewnie w niedzielę, następną oczywiście.
Wpadłam na taki pomysł, że pod rozdziałami mogłyby być jakieś dłuższe notki. Nie mam jeszcze konkretnego pomysłu, dotyczyłyby dosłownie wszystkiego, może fandomu, może BAM albo po prostu tematów, problemów z życia codziennego.
Jeżeli chcecie coś takiego, to możecie proponować tematy w komentarzu lub wyślijcie na snapa: xxkasixxd
Myślę, że byłoby to fajne, poznałybyście moje zdanie, ja- wasze i no. SPOKO OGÓLNIE xD Co myślicie?
WIELKIE DZIĘKI WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ, TO CO PISZĘ. JESTEŚCIE NAJLEPSI, I W OGÓLE TEN BLOG JEST DLA MNIE MEGA WAŻNY, JEST TAKĄ ODSKOCZNIĄ OD MONOTONII ŻYCIA- SZKOŁA, DOM, SZKOŁA, DOM I NO, DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO, CO DLA MNIE ROBICIE. KTOŚ POMYŚLI: "NO PISZE BLOGA I CO? TO TAKIE NIESAMOWITE?" WŁAŚNIE, ŻE TAK. NIE DOŚĆ, ŻE TO DLA MNIE CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ, TO JESZCZE POZNAŁAM TAK WSPANIAŁYCH LUDZI, NA KTÓRYCH MOGĘ LICZYĆ...
DZIĘKUJĘ WAM I PAMIĘTAJCIE, ŻE JA TEŻ JESTEM DLA WAS.
Także ten, Dziękuję <33
Ps.:Znalazłam pracę na czerwiec, możecie być ze mnie dumni xD
-Kate xx
-Boże, ja tu prawie na zawał padłam.
-Uwielbiam, kiedy z własnej inicjatywy się do mnie przytulasz.
-Wchodź. -wciągnęłam go do środka.
Gdy tylko wszedł do domu, błysnęło, usłyszeliśmy głośny grzmot i luną deszcz.
-Aż tak się boisz? -zaśmiał się, gdy drgnęłam.
-Większość horrorów się zaczyna od burzy.
-Zostanę na noc. -oznajmił, złapał mnie w talii i poszliśmy do mojego pokoju.
-Leo... -odchrząknęłam.-Pójdziesz ze mną do łazienki? -zapytałam cicho, a on uśmiechał się jak głupi.
-Mmm. -podszedł i położył dłonie na moich biodrach. -Bardzo chętnie. -powiedział do mojego ucha.
-Nie napalaj się tak. Musisz sprawdzić czy w lustrze nie ma żadnej dziewczynki. -odepchnęłam go.
-Dziewczynki? -uniósł brwi. -Za dużo filmów oglądasz. -zaśmiał się. Wzięłam z szafy ciuchy i przytuleni przeszliśmy przez, korytarz, który oświetlały błyskawice.
Chłopak wszedł do łazienki.
-Czysto, możesz wejść. -zaśmiał się.
Wypchnęłam go z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Wzięłam najszybszy prysznic w moim życiu, umyłam zęby, zmyłam makijaż i ubrałam się.
-Leo jesteś tam?
-Tak, możesz wyjść... -otworzyłam drzwi i powoli wyszłam. -Teraz ja muszę się umyć. -uśmiechnął się, patrzył na mnie jakby widział mnie pierwszy raz. No tak, bez makijażu widzi się mnie nie codziennie.
-O nie.
-Zajmie mi to pięć minut. Przeżyjesz.
-No dobra... A masz jakieś ciuchy do spania?
-Tak, w plecaku.
Poszliśmy do mojego pokoju, gdzie był plecak bruneta, nawet go nie zauważyłam. Devries poszedł się umyć, a ja siedziałam pod kołdrą i modliłam się żeby już przyszedł. Przez grzmoty, czułam jakby dom się trząsł.
W końcu przyszedł. W dresach. Bez bluzki. W samych dresach. Bez tej cholernej bluzki.
Od razu wlepiłam oczy w jego klatkę piersiową. Widać było zarysy mięśni, nie był jakoś napakowany, ale moim zdaniem idealny. Największym jego atutem jest karnacja, która razem z jego brązowymi włosami i grzywką, z której blond farba się zmyła i pozostał kolor pododny do siwego, wygląda idealnie.
Idealnie? Pojebało cię, to Devries.
-Żyjesz?- zaśmiał się, prawdopodobnie, dlatego, że przyłapał mnie na pożeraniu jego osoby. Jakie prawdopodobie? On doskonale wiedział jak to na mnie zadziała
-Leo załóż bluzkę. - starałam się na niego nie patrzeć.
-Daj spokój, będzie mi za gorąco.
-Leo, ja śpię w bluzce, ty też dasz radę.
-Możesz spać bez. -poruszył brwiami.
-Ubieraj się.
Chłopak niechętnie założył bluzkę, zgasił światło i położył się na moim łóżku.
-Myślałam, że będziesz spał w pokoju Will'a.- odsunęłam się jak najdalej.
-Nie zaśniesz sama... Daj spokój przecież cię nie zgwałcę. -zaśmiał się.
-Z tobą nic nie wiadomo.
Ułożyłam się wygodnie i spojrzałam na chłopaka, który leżał z zamkniętymi oczami. Jak on może tak spokojnie leżeć, kiedy za oknem grzmi jak cholera.
-Chodź tu do mnie. -szepnął nie otwierając oczu i przyciągnął do siebie. Wtuliłam twarz w jego tors i zamknęłam oczy. Skupiłam się na rytmicznym biciu jego serca. Myślałam, że zasną, ale jego rękę wysunęła się pod moją bluzkę i kciukiem kręcił kółeczka na moim biodrze.
-Leo przestań to łaskocze.
Chłopak tylko się odsunął i zrobił dziubek. -Leo...
-Jeden malutki buziaczek. -otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Jeden, malutki. -szepnęłam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Chciałam się odsunąć ale brunet położył dłoń na moim policzku i musnął moje wargi. Zaczęliśmy pogłębiać pocałunek.
Był taki...delikatny, zmysłowy... W końcu się od siebie oderwaliśmy. Leo położył się na boku i przytulił mnie do swojego torsu.
Bicie jego serca przyśpieszyło. Czy to ja tak na niego działam?
-Dobranoc Skarbie. -szepnął i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc.
Skupiona na biciu jego serca zasnęłam.
_______________________________________
Siemson!
Jak rozdział? Ok?
Kolejny pewnie w niedzielę, następną oczywiście.
Wpadłam na taki pomysł, że pod rozdziałami mogłyby być jakieś dłuższe notki. Nie mam jeszcze konkretnego pomysłu, dotyczyłyby dosłownie wszystkiego, może fandomu, może BAM albo po prostu tematów, problemów z życia codziennego.
Jeżeli chcecie coś takiego, to możecie proponować tematy w komentarzu lub wyślijcie na snapa: xxkasixxd
Myślę, że byłoby to fajne, poznałybyście moje zdanie, ja- wasze i no. SPOKO OGÓLNIE xD Co myślicie?
WIELKIE DZIĘKI WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ, TO CO PISZĘ. JESTEŚCIE NAJLEPSI, I W OGÓLE TEN BLOG JEST DLA MNIE MEGA WAŻNY, JEST TAKĄ ODSKOCZNIĄ OD MONOTONII ŻYCIA- SZKOŁA, DOM, SZKOŁA, DOM I NO, DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA WSZYSTKO, CO DLA MNIE ROBICIE. KTOŚ POMYŚLI: "NO PISZE BLOGA I CO? TO TAKIE NIESAMOWITE?" WŁAŚNIE, ŻE TAK. NIE DOŚĆ, ŻE TO DLA MNIE CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ, TO JESZCZE POZNAŁAM TAK WSPANIAŁYCH LUDZI, NA KTÓRYCH MOGĘ LICZYĆ...
DZIĘKUJĘ WAM I PAMIĘTAJCIE, ŻE JA TEŻ JESTEM DLA WAS.
Także ten, Dziękuję <33
Ps.:Znalazłam pracę na czerwiec, możecie być ze mnie dumni xD
-Kate xx