Nie wiem czy sama się obudziłam, czy zostałam obudzona, oba pojęcia pasują. W każdym razie otworzyłam oczy, gdy zaczęłam się dusić. Will zarzucił rękę na moją szyję, aż zabrakło mi powietrza. Usiadłam szybko.
-Głupek.-powiedziałam do siebie i poszłam do salonu. Tato był w kuchni i robił tosty.
-Hej.
-Cześć, jak tam? -zapytał pijąc swoją kawę.
-Will jest głupi.
-Trochę jest. -spojrzałam na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Długo wczoraj siedzieliście?
-Y-y trochę porozmawialiśmy.
-O czym?
-Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. -zaśmiał się. -A jak się mieszka u mamy?
-Dobrze.-Usiadłam na krzesełku. -Ale chcę już wrócić.
-Rosie...zrozum ciągle szukam czegoś.
-Rozumiem tato.
-Zmieniło się trochę przez te dwa tygodnie.
-Masz na myśli to, że mam znajomych, a nawet chłopaka?
-Tak, właśnie to. -powiedział niepewnie.
-Nikt mnie tam nie pamięta, mogłam zacząć od nowa.
-Wiem, ale boję się, że nie wrócisz.
-Tato... Mogę zacząć tam od nowa, ale nie chcę. Chce tu wrócić.
-A twój chłopak?
-To tylko 45 minut stąd, damy radę. -uśmiechnęłam się do niego.
-Szkoda.
-Tato!
-No co? Postaw się na moim miejscu, moja mała córeczka ma chłopaka. Hmm muszę go poznać.
-Poznasz. To na prawdę miły chłopak.
Zjedliśmy śniadanie, porozmawialiśmy, a chłopcy zaczęli wstawać po 15, najpierw Charlie, który zaskakująco dobrze dogaduję się z moim ojcem, potem Will, a ostatni wstał Devries. Musieliśmy już jechać, bo BARS AND MELODY mają jakieś spotkanie z menadżerem, czy coś.
-Głupek.-powiedziałam do siebie i poszłam do salonu. Tato był w kuchni i robił tosty.
-Hej.
-Cześć, jak tam? -zapytał pijąc swoją kawę.
-Will jest głupi.
-Trochę jest. -spojrzałam na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Długo wczoraj siedzieliście?
-Y-y trochę porozmawialiśmy.
-O czym?
-Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. -zaśmiał się. -A jak się mieszka u mamy?
-Dobrze.-Usiadłam na krzesełku. -Ale chcę już wrócić.
-Rosie...zrozum ciągle szukam czegoś.
-Rozumiem tato.
-Zmieniło się trochę przez te dwa tygodnie.
-Masz na myśli to, że mam znajomych, a nawet chłopaka?
-Tak, właśnie to. -powiedział niepewnie.
-Nikt mnie tam nie pamięta, mogłam zacząć od nowa.
-Wiem, ale boję się, że nie wrócisz.
-Tato... Mogę zacząć tam od nowa, ale nie chcę. Chce tu wrócić.
-A twój chłopak?
-To tylko 45 minut stąd, damy radę. -uśmiechnęłam się do niego.
-Szkoda.
-Tato!
-No co? Postaw się na moim miejscu, moja mała córeczka ma chłopaka. Hmm muszę go poznać.
-Poznasz. To na prawdę miły chłopak.
Zjedliśmy śniadanie, porozmawialiśmy, a chłopcy zaczęli wstawać po 15, najpierw Charlie, który zaskakująco dobrze dogaduję się z moim ojcem, potem Will, a ostatni wstał Devries. Musieliśmy już jechać, bo BARS AND MELODY mają jakieś spotkanie z menadżerem, czy coś.
Siedzę w salonie i czekam na Jack'a. Wróciliśmy pół godziny temu, mój chłopak napisał, że się stęsknił i niedługo przyjdzie, więc wzięłam szybki prysznic i przebrałam się.
Gdy usłyszałam dzwonek pobiegłam w stronę drzwi i od razu rzuciłam się w ramiona chłopaka.
-Hej kotku. -złożył szybki pocałunek na moich ustach.
-Cześć, chodź. -wpuściłam go do środka. Jack się rozebrał i poszliśmy do mojego pokoju.
Włączyliśmy film i oglądaliśmy przytuleni do siebie.
-Rosie, jest ktoś w domu? -spytał, gdy byliśmy już w połowie.
-Will poszedł do jakiegoś znajomego, a mama i George są w pracy. -gdy tylko powiedziałam ostatnie słowo, chłopak posadził mnie na swoich kolanach i bez słowa zaczął namiętnie całować. Byłam zaskoczona, ale od razu zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Trwało to chwilę, a potem brunet złapał za koniec mojej bluzki i pociągnął do góry. Szybko się od niego odsunęłam.
-Co ty robisz?
-Jak to co? -uśmiechnął się. -Jesteśmy razem, to chyba normalne.
-Jack, jesteśmy razem dopiero tydzień.
-Co z tego? Rosie, nie udawaj, że tego nie chcesz. -położył dłoń na moim udzie, ale ją zrzuciłam.
-Nie udaje, nie chcę tego.
-Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, po prostu chcę z tym poczekać.
*LEO*
Byliśmy na spotkaniu z menadżerem, a potem poszliśmy do Will'a, mówił, że Rose jest z Jack'iem i mamy nie przeszkadzać. Śmieszne. W czym mieliśmy im przeszkadzać, pewnie siedząc i oglądają jakiś film. Rose nie jest laską, z którą można robić coś innego. Siedzieliśmy jak zwykle na kanapie i graliśmy w Fifę. Z pokoju Rose słychać było niezrozumiałe krzyki.
-Pewnie chciał ją pocałować. -powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. Umilkliśmy, gdy z jej pokoju wybiegł Jack i zszedł szybko po schodach.
-Jeszcze będziesz tego żałować! Będziesz błagała bym do ciebie wrócił!- krzyknął nawet nie zwracając na nas uwagi. Po chwili wybiegła brunetka, ale zatrzymała się przed schodami.
-Wypierdalaj! -chciało mi się śmiać. Ta dziewczyna nigdy nie przeklina, a tu proszę.
-Znajdę lepsza!
-Ooo! Krzyżyk na drogę!-odkrzyknęła i pokazała mu środkowy palec.
Chłopak wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać. Rose spojrzała na nas groźnie.
-Wszyscy jesteście tacy sami!- pomachała palcem w naszą stronę.
I tyle ją widzieliśmy.
-Może do niej pójdę... -stwierdził Charlie.
-Lepiej nie. Pierwszy raz widziałem ją taką złą. Nie wiadomo co może zrobić. -zaśmiał się Will.
-Ciekawe o co poszło...
-Nie wiem. Zaraz przyjdzie się wyżalić.
Po dziesięciu minutach faktycznie zeszła na dół, ale nie do nas. Założyła buty.
-Rose wszystko w porządku? -zapytał jej 'brat'.
-Tak.
-Gdzie idziesz?
-Do koleżanki.
-Ty nie masz koleżanek. - niezbyt miłe, ale prawdziwe.
-To sobie znajdę!
-Dobrze, tylko wróć przed 22.
-Nie będziesz mi mówił o której mam być w domu!- krzyknęła i wyszła.
-Chyba serio musi być źle. -stwierdziłem.
-To dziewczyna, dla niej wszystko jest źle.
-Może trzeba było z nią iść. Nie wiadomo co się stało, co zrobi...
-Przestań Charlie, to Rose... Mogę się złożyć o miliony, że wróci przed 22.
-No tak.
Strasznie mnie ciekawiło co zaszło między nimi, ale sama jest sobie winna. Miała szansę wybrać mnie, nie wykorzystała jej. Trudno, niech teraz cierpi.
Will mówi, że przejdzie jej, a Charlie jak to Charlie martwił się o nią. Po co? Znam ją z nich najlepiej, będzie zła i jej przejdzie. Mam tylko nadzieję, że nie wróci do Jack'a.
*ROSE*
Wczoraj wróciłam przed 22, tak jak kazał Will. Nie chciałam żeby się martwił.
Robię sobie babski dzień sama ze sobą. Zjadłam śniadanie z mamą i George'm, wzięłam lody i chipsy, super połączenie, termos herbaty i zamknęłam się w pokoju. Dobrze, że Will jeszcze śpi, nie chcę mu się tłumaczyć z wczoraj, a jakby zaczął się dopytywać przy mamie, to by mi żyć nie dali.
Wzięłam laptop i włączyłam zakładkę z romansami. Pierwszy film jaki mi się pokazał: "Love, Rosie". O ironio!
Wale to, obejrzę "American horror story" od początku. Peters jest przystojniejszy od Jack'a. Stop! Nie myśl o nim, to dupek!
W połowie pierwszego odcinka do drzwi mojego pokoju zaczął dobijać się Loczek.
-Rose musimy pogadać, otwórz!
Gdybym jeszcze przez chwilę go słuchała, otworzyłabym drzwi, więc założyłam słuchawki i słyszałam tylko głosy aktorów.
Boże, czym ja sobie zasłużyłam żeby tak mnie potraktować? Byłam grzeczna i miła.
Już myślałam, że jestem tu szczęśliwa, ale musiało się coś spieprzyć.
Co ja sobie myślałam? Że przyjadę tu i po dwóch tygodniach moje życie będzie lepsze. Bądźmy realistami.
Myślałam, że z Jack'iem....
Rose miałaś o nim nie myśleć!
Mmm Tate nawet w tym sweterku wygląda dobrze.
Tak spędziłam dzień do 17, jadłam puste kalorie i biłam się z własnymi myślami.
Co ja ze sobą robię? Teraz nie będę tylko smutna, ale też gruba.
Nie pracowałam tak długo na zrzuceniu tylu kilogramów, żeby teraz wróciły.
Wstałam, otrzepałam się z okruszków chipsów i zdjęłam poplamioną od lodów bluzkę, którą wytarłam buzie.
Ubrałam się i zeszłam na dół.
-Mamo idę pobiegać. -oznajmiłam wiążąc włosy.
-Dobrze, wszystko okej? Nie jadłaś obiadu, nie otwierałaś drzwi...
-Tak, miałam słuchawki i nie słyszałam. Zjem coś jak wrócę.
Założyłam buty i wyszłam. Przebiegłam obok skateparku, był tam mój 'brat' z kolegami.
Biegałam ponad godzinę po plaży. Zadyszana wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel, pomalowałam paznokcie i odrobiłam lekcję.
Położyłam się spać po 22.
Z rana nie miałam ochoty na nic. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy, pomalowałam rzęsy, a włosy rozczesałam.
No Rosie, brawo, wyglądasz jak gówno!
Ale dla kogo mam wyglądać ładnie? Już mi wszystko jedno.
Spakowałam torbę i zeszłam na dół.
Will wcześniej wstał. Dlatego nie dobijał się do łazienki.
-Hej wszystkim. -usiadłam przy stole i posmarowałam grzankę dżemem truskawkowym.
-Hej, unikałaś mnie. -stwierdził Loczek pijąc swoją kawe.
Dwie najważniejsze dla niego rzeczy? Kawa i papieros.
-Czemu miałabyś go unikać?-zapytała zaciekawiona mama, a George spoglądał na mnie zza tabletu.
W 21 wieku nie czyta się gazet.
-Nie unikałam. Oglądałam seriale, a potem cie nie było.
-Rose, Susan idzie dziś do koleżanki, może pomożesz mi zrobić zakupy? -zapytał George. Byłam zdziwiona... To mało powiedziane, to był dla mnie szok. Moje rozmowy z nim wyglądały tak: "Cześć jak tam? Dobrze. Okej."
Tyle.
-Em, no dobrze.
-Dobra, chodź, bo się spóźnimy. Susan mogę twój samochód? -Możesz, tylko po szkole wracaj do domu, bo jadę do Shiley.
Zapakowaliśmy tyłki do samochodu i ruszyliśmy. Chciałam włączyć radio, ale Will uderzył mnie w dłoń.
-Porozmawiamy.
-Dobrze.-postanowiłam udawać głupią. -O czym?
-Heh, co z Jack'iem? -zapytał skręcając w uliczkę, na której mieszkają Devries i Lenehan. No pięknie. -Może sam nie namówię cię do zwierzania, ale Lenehan wydusi z ciebie wszystko.
-Siemka. -do auta wsiadł duet głupi i głupszy.
-Hej, mam Rose. -zaśmiał się Will i ruszył.
-Co tam Słońce?- zapytał przemiłym głosem blondyn.
-To było do mnie, czy do tego, które chowa się za chmurami? -spojrzałam na szarą pogodę.
-Ty też się chowasz.
-Nie chowam.
-Chowasz. Wczoraj cię nie widziałem, a byłem pół dnia w twoim domu i pół godziny przed drzwiami twojego pokoju.
-Babski dzień, nie mogłam wpuścić chłopaka. -spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
-Piękny uśmiech, a teraz powiedz co się stało. -wbił mi palec w żebra.
-Eh. Po prostu się pokłóciliśmy.
-Chciał dotknąć wargami twoich ust? -zaśmiał się Devries.
W sumie, po co mam się im żalić.
-A tak serio? -zapytał blondyn.
-Nie ważne.
-Leo, już bym to z niej wydusił.
-Zapytam Jack'a jak cię to tak bardzo ciekawi.
Prychnęłam na jego słowa. Na pewno mu powie, już to widzę.
Zatrzymaliśmy się na parkingu szkolnym, a ja prawie wybiegłam z samochodu.
Zaraz dzwonek, gdy tylko weszłam do sali wszystkie oczy skierowały się na mnie.
Spuściłam wzrok. Przecież mam takie ładne buty.
Poszłam na ostatnią ławkę, a śmiechy, które słyszałam były ogłuszające.
Co bolało podwójnie? To, że jak wszedł Devries od razu poszedł do Jack'a, przybił mu piątkę, a potem zaczęli cichą rozmowę. Rozmawiali o mnie. Brunet śmiał mi się prosto w twarz. I on chciał się ze mną przyjaźnić...
Miałam wrażenie, że wszyscy rozmawiają o mnie. No tak, norma, przecież tak było zawsze.
Po dzwonku poszłam do swojej szafki po książki na kolejną lekcję.
-Co Rosie, już tęsknisz? -usłyszałam za plecami ohydny głos Jack'a, a potem śmiechy. Juli, Jennifer i Mikea.
Zignorowałam to.
-Nie udawaj cnotki. -pociągnął mnie za ramię. Teraz staliśmy twarzą w twarz.
-Nie dotykaj jej. -odwróciłam się stronę, z której usłyszałam głos Lenehan'a.
-Daj spokój stary... - w tym momencie pięść blondyna znalazła się na twarzy mojego ex. Zakryłam dłonią usta, a chłopak uderzył plecami o szafki, a potem osunął się na ziemię.
-Po pierwsze: masz się nie zbliżać do Rose, a po drugie: nie jesteśmy na ty. -powiedział spokojnie. -Ty też masz jakiś problem?- spojrzał na czarnoskórego, który opowiedział machając przestraszony głową. -Dobrze. Pięć metrów.- nadal z kamienną twarzą powiedział do chłopaka, który siedział na ziemi.
Objął mnie w talii i odeszliśmy.
-Charlie dziękuję, ale ja chyba wrócę do domu...-nadal byłam w szoku.
-Okej. -odpowiedział i nie zabierając dłoni z mojego ciała ruszył do wyjścia.
-Nie, nie będę cię namawiała do ucieczki. -zatrzymałam się.
-Kogo, jak kogo, ale mnie nie trzeba namawiać do ucieczki. -uśmiechnął się szeroko.
Wyszliśmy ze szkoły i poszliśmy do kawiarni.
-To mogę wiedzieć za co mu przyłożyłem?
-Chyba powinieneś. Eh... W sobotę przyszedł do mnie Jack, oglądaliśmy film wszystko fajnie noi zaczęliśmy się całować.
-Tylko nie mów, że to dlatego... -zaśmiał się i wrócił do mieszania swojej kawy.
-Chciałabym. Chciał mi zdjąć bluzkę. -jak to powiedziałam chłopka gwałtownie na mnie spojrzał.- Speszyłam się i odsunęłam.
-Noi dobrze.
-Słuchaj dalej. Powiedział, że to przecież normalne.
-No nie wiem. Po dwóch tygodniach znajomości...
-Odpowiedziałam mu to samo. Gdy usłyszał, że nie chcę z nim tego zrobić, wkurzył się i powiedział mi całą prawdę.
-Jaką prawdę? -zapytał ciekawy, a moje oczy zaszkliły się.
-Wcale mu się nie podobałam. Byłam głupim zakładem. Miał w ciągu tych dwóch tygodni zaciągnąć mnie do łóżka. -załamał mi się głos. Blondyn złapał mnie za rękę.
-Co za chuj... Słońce...spokojnie...
-Wiem, nie zależało mi na nim jakoś bardzo, ale to był mój pierwszy chłopak.
-Ja byłem twoim pierwszym chłopakiem. -zrobił smutną minę, a ja się zaśmiałam. -Co z tego że na niby. Poczekaj Will dzwoni.
-Halo?
-...
-Porwałem twoją siostrę i jesteśmy w kawiarni.
-...
-To ja, ale lekko uderzyłem, nie jest złamany.
- ...
-Tez cię kocham. Do później
-Gej.- skomentowałam.
-Do ciebie też dzwonił, poinformować, że ktoś złamał nos twojemu ex. -powiedział dumny.
-Może i jesteś chudziutki, ale tym ciosem mogłeś go zabić.
-Dziękuję, dziękuję. -zaczął się kłaniać, a ja wybuchłam śmiechem.
-Noi ten uśmiech ma zostać na twojej twarzy.
-Ciekawe co on im mówił, wszyscy się ze mnie śmiali.
-Nie wiem, ale z Will'em złamiemy nos każdemu, kto krzywo na ciebie spojrzy.
-Ooo kochany jesteś.
-Tutaj proszę. -pokazał palcem na swój policzek. Oboje wstaliśmy, a ja pocałowałam go w policzek. -Dziękuję.
-To ja dziękuję. -uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, za tą podwójną randkę będę musiał długo się odwdzięczać.
-Już zrobiłeś wystarczająco. A teraz serio, dziękuję, że mnie dziś broniłeś, ale już nie mieszaj się w to. Nie chcę afery.
-Dobrze, ale złamie zakaz zbliżania się do ciebie, to niestety prawo go dosięgnie.-zaśmialiśmy się.
Dopiliśmy nasze kawy i spacerowaliśmy po mieście.
Tak jak powinnam kończyć lekcje wróciłam do domu. Bałam się, że mama dowie się o uciecze, to był mój pierwszy raz.
Jak tak pomyślę, to sporo zasad złamałam w ostatnim czasie.
-Jak w szkole? -zapytał George, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole. Zrobiło mi się gorąco, a Loczek od krząknął.
-Dobrze. Jak zawsze nudy.
-A kiedy przedstawisz mi swojego chłopaka? -uśmiechnęła się mama. Myślałam, że zakrztuszę się zupą.
-Jak go znajdę.
-Co?! A Jack?
-Nie jesteśmy już razem.
-Dlaczego?
-Nie dogadaliśmy się.
-No dobrze...
Resztę posiłku zjadłam w ciszy. Przebrałam się w dresy i z George'm pojechaliśmy do sklepu. Zdziwiłam się, że Will nie mówił nic o zajściu w szkole. O nic nie wypytywał.
Kocham zakupy z George'm. "Bierz co chcesz" to jego motto. Pomogłam mu wybrać krawat, a on mi lakier do paznokci. Było zabawnie. Kupiłam też bluzkę, ale wybrałam ją już sama. Byliśmy jeszcze na kawie. To już druga dzisiaj. Nie zasnę.
Ojciec Will'a wcale nie jest taki 'oficjalny' jak myślałam. To całkiem spoko facet.
Do domu wróciliśmy po 19.
-Rose, chodź tu! -usłyszałam zdenerwowanego Will'a. Spojrzałam na jego ojca.
-Jaka Rose? Rose nie ma. -zażartował mężczyzna. Will przyszedł do przedsiąka i zmarszczył brwi. Tak to dziwne, że jego ojciec żartuje.
-Albo porozmawiasz ze mną dobrowolnie, albo powiem to przy wszystkich.
Weszliśmy do salonu gdzie byli Lenehan i Devries.
Lenehan kabel. Już wiem o co chodzi.
-Coś się stało? -zapytał zdezorientowany mężczyzna.
-Nie, wszystko okej. Chodź do mojego pokoju. -popchnęłam chłopaka w stronę schodów.
-Czy ciebie pojebało?! Czemu mi nie powiedziałaś?! Przecież ja go wykastruje! -zaczął uprzednio zamykając drzwi.
-Ciszej. -poprosiłam i usiadłam na łóżku. -Nie ma czym się chwalić.-spuściłam wzrok.
-Co za skurwysyn... -kucnął przy mnie.-Zabiję go za to.
-Nie, proszę, nic nie rób.
-Przecież on chciał cię przelecieć.
-Mam swój rozum, nie pozwoliłabym na to.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że bawił się twoim kosztem. Tak się cieszyłaś, że masz chłopaka...
-Boże... -uniosłam głowę. -Czy ze mną jest aż tak źle, że zakładają się o mnie? -po policzku spłynęła mi łza.
-Rose on nie był ciebie...
-Wart? -spojrzałam na niego. -To chciałeś powiedzieć? Skoro chciał tylko mnie przelecieć, to chyba ja nie jestem warta jego.
-Zasługujesz na najlepszego chłopaka na świecie i... Boże to chyba ze mną jest coś nie tak, bo gadam jak dziewczyna...-wytarłam oczy i zaśmiałam się.
-Trochę tak... Ale jesteś najlepszym prawie bratem na świecie.
Loczek rozłożył ramiona a ja się na niego rzuciłam, przez co upadł na dywan.
-Nie przejmuj się nim. Powybijam mu wszystkie zęby.
-Hej! -Odsunęłam się od niego.- Will mówiłam serio, zostaw go w spokoju, nie chce jeszcze większych problemów.
-Chyba, że złamie zakaz Charlie'go.
-Już ci się pochwalił?-zaśmiałam się.
-Tak, opowiedział wszystko ze szczegółami. Dobra chodź na dół, coś zjesz.
Zgodziłam się i zeszliśmy na dół. Poszłam do kuchni, która jest połączona z salonem, a Will usiadł na kanapie ze swoimi znajomymi.
Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam na środku wysepki kuchennej. Od dziś to moje ulubione miejsce w tym domu.
Jadłam moją kolację, niestety przerwał mi Devries, który usiadł naprzeciwko mnie.
-Słuchaj...Nie wiedziałem, że to dlatego zerwaliście. Sorry Rose.
-Yhy, co ci powiedział Jack? -zapytałam nadal jedząc płatki, ale brunet zabrał mi miskę. -Ej!
-Że zerwał z tobą, bo jesteś... sztywniarą. -spojrzał na mnie niepewnie, a ja tylko pokiwałam głową.-Kurde... -podrapał się po karku. -Na prawdę mi głupio. Jesteś moją przyjaciółką, a ja się tak zachowałem.
Chłopie... Ja twoja przyjaciółką? Chyba, kurwa śnisz...
-Dobra, nie ważne. Było minęło...
-Nie jesteś na mnie zła?
Jestem.
-Nie, jest okej. -wydusiłam uśmiech dla tego idioty.
-Chodź, po opierdalasz się z nami.-zeskoczył i zabrał mi łyżkę. Gdy tylko usiadł na kanapie zaczął jeść moje płatki.
-Dobre chociaż? -usiadłam obok niego.
-Wyśmienite.-wyciągnął w moją stronę łyżkę. -Chcesz?
-Nie dziękuję.
Wzruszył ramionami.
-Ja chce. -odezwał się blondyn, a Devries zaczął karmić go moimi płatkami.
-Mam dużo lekcji, idę do siebie.-skłamałam i poszłam na górę. Jak grają na konsoli tylko przeklinają, co ja mam tam robić?
Włączyłam muzykę.Twenty one pilots- Stressed Out.
Normalnie zadzwoniłabym do Jack'a, ale no...
Położyłam się na miękkim dywanie i zaczęłam ciągnąć jego frędzle.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam, za to dokładnie mogę określić kiedy się obudziłam, usłyszałam śmiechy tych głupków.
Gdy usłyszałam dzwonek pobiegłam w stronę drzwi i od razu rzuciłam się w ramiona chłopaka.
-Hej kotku. -złożył szybki pocałunek na moich ustach.
-Cześć, chodź. -wpuściłam go do środka. Jack się rozebrał i poszliśmy do mojego pokoju.
Włączyliśmy film i oglądaliśmy przytuleni do siebie.
-Rosie, jest ktoś w domu? -spytał, gdy byliśmy już w połowie.
-Will poszedł do jakiegoś znajomego, a mama i George są w pracy. -gdy tylko powiedziałam ostatnie słowo, chłopak posadził mnie na swoich kolanach i bez słowa zaczął namiętnie całować. Byłam zaskoczona, ale od razu zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Trwało to chwilę, a potem brunet złapał za koniec mojej bluzki i pociągnął do góry. Szybko się od niego odsunęłam.
-Co ty robisz?
-Jak to co? -uśmiechnął się. -Jesteśmy razem, to chyba normalne.
-Jack, jesteśmy razem dopiero tydzień.
-Co z tego? Rosie, nie udawaj, że tego nie chcesz. -położył dłoń na moim udzie, ale ją zrzuciłam.
-Nie udaje, nie chcę tego.
-Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, po prostu chcę z tym poczekać.
*LEO*
Byliśmy na spotkaniu z menadżerem, a potem poszliśmy do Will'a, mówił, że Rose jest z Jack'iem i mamy nie przeszkadzać. Śmieszne. W czym mieliśmy im przeszkadzać, pewnie siedząc i oglądają jakiś film. Rose nie jest laską, z którą można robić coś innego. Siedzieliśmy jak zwykle na kanapie i graliśmy w Fifę. Z pokoju Rose słychać było niezrozumiałe krzyki.
-Pewnie chciał ją pocałować. -powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. Umilkliśmy, gdy z jej pokoju wybiegł Jack i zszedł szybko po schodach.
-Jeszcze będziesz tego żałować! Będziesz błagała bym do ciebie wrócił!- krzyknął nawet nie zwracając na nas uwagi. Po chwili wybiegła brunetka, ale zatrzymała się przed schodami.
-Wypierdalaj! -chciało mi się śmiać. Ta dziewczyna nigdy nie przeklina, a tu proszę.
-Znajdę lepsza!
-Ooo! Krzyżyk na drogę!-odkrzyknęła i pokazała mu środkowy palec.
Chłopak wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać. Rose spojrzała na nas groźnie.
-Wszyscy jesteście tacy sami!- pomachała palcem w naszą stronę.
I tyle ją widzieliśmy.
-Może do niej pójdę... -stwierdził Charlie.
-Lepiej nie. Pierwszy raz widziałem ją taką złą. Nie wiadomo co może zrobić. -zaśmiał się Will.
-Ciekawe o co poszło...
-Nie wiem. Zaraz przyjdzie się wyżalić.
Po dziesięciu minutach faktycznie zeszła na dół, ale nie do nas. Założyła buty.
-Rose wszystko w porządku? -zapytał jej 'brat'.
-Tak.
-Gdzie idziesz?
-Do koleżanki.
-Ty nie masz koleżanek. - niezbyt miłe, ale prawdziwe.
-To sobie znajdę!
-Dobrze, tylko wróć przed 22.
-Nie będziesz mi mówił o której mam być w domu!- krzyknęła i wyszła.
-Chyba serio musi być źle. -stwierdziłem.
-To dziewczyna, dla niej wszystko jest źle.
-Może trzeba było z nią iść. Nie wiadomo co się stało, co zrobi...
-Przestań Charlie, to Rose... Mogę się złożyć o miliony, że wróci przed 22.
-No tak.
Strasznie mnie ciekawiło co zaszło między nimi, ale sama jest sobie winna. Miała szansę wybrać mnie, nie wykorzystała jej. Trudno, niech teraz cierpi.
Will mówi, że przejdzie jej, a Charlie jak to Charlie martwił się o nią. Po co? Znam ją z nich najlepiej, będzie zła i jej przejdzie. Mam tylko nadzieję, że nie wróci do Jack'a.
*ROSE*
Wczoraj wróciłam przed 22, tak jak kazał Will. Nie chciałam żeby się martwił.
Robię sobie babski dzień sama ze sobą. Zjadłam śniadanie z mamą i George'm, wzięłam lody i chipsy, super połączenie, termos herbaty i zamknęłam się w pokoju. Dobrze, że Will jeszcze śpi, nie chcę mu się tłumaczyć z wczoraj, a jakby zaczął się dopytywać przy mamie, to by mi żyć nie dali.
Wzięłam laptop i włączyłam zakładkę z romansami. Pierwszy film jaki mi się pokazał: "Love, Rosie". O ironio!
Wale to, obejrzę "American horror story" od początku. Peters jest przystojniejszy od Jack'a. Stop! Nie myśl o nim, to dupek!
W połowie pierwszego odcinka do drzwi mojego pokoju zaczął dobijać się Loczek.
-Rose musimy pogadać, otwórz!
Gdybym jeszcze przez chwilę go słuchała, otworzyłabym drzwi, więc założyłam słuchawki i słyszałam tylko głosy aktorów.
Boże, czym ja sobie zasłużyłam żeby tak mnie potraktować? Byłam grzeczna i miła.
Już myślałam, że jestem tu szczęśliwa, ale musiało się coś spieprzyć.
Co ja sobie myślałam? Że przyjadę tu i po dwóch tygodniach moje życie będzie lepsze. Bądźmy realistami.
Myślałam, że z Jack'iem....
Rose miałaś o nim nie myśleć!
Mmm Tate nawet w tym sweterku wygląda dobrze.
Tak spędziłam dzień do 17, jadłam puste kalorie i biłam się z własnymi myślami.
Co ja ze sobą robię? Teraz nie będę tylko smutna, ale też gruba.
Nie pracowałam tak długo na zrzuceniu tylu kilogramów, żeby teraz wróciły.
Wstałam, otrzepałam się z okruszków chipsów i zdjęłam poplamioną od lodów bluzkę, którą wytarłam buzie.
Ubrałam się i zeszłam na dół.
-Mamo idę pobiegać. -oznajmiłam wiążąc włosy.
-Dobrze, wszystko okej? Nie jadłaś obiadu, nie otwierałaś drzwi...
-Tak, miałam słuchawki i nie słyszałam. Zjem coś jak wrócę.
Założyłam buty i wyszłam. Przebiegłam obok skateparku, był tam mój 'brat' z kolegami.
Biegałam ponad godzinę po plaży. Zadyszana wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel, pomalowałam paznokcie i odrobiłam lekcję.
Położyłam się spać po 22.
Z rana nie miałam ochoty na nic. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy, pomalowałam rzęsy, a włosy rozczesałam.
No Rosie, brawo, wyglądasz jak gówno!
Ale dla kogo mam wyglądać ładnie? Już mi wszystko jedno.
Spakowałam torbę i zeszłam na dół.
Will wcześniej wstał. Dlatego nie dobijał się do łazienki.
-Hej wszystkim. -usiadłam przy stole i posmarowałam grzankę dżemem truskawkowym.
-Hej, unikałaś mnie. -stwierdził Loczek pijąc swoją kawe.
Dwie najważniejsze dla niego rzeczy? Kawa i papieros.
-Czemu miałabyś go unikać?-zapytała zaciekawiona mama, a George spoglądał na mnie zza tabletu.
W 21 wieku nie czyta się gazet.
-Nie unikałam. Oglądałam seriale, a potem cie nie było.
-Rose, Susan idzie dziś do koleżanki, może pomożesz mi zrobić zakupy? -zapytał George. Byłam zdziwiona... To mało powiedziane, to był dla mnie szok. Moje rozmowy z nim wyglądały tak: "Cześć jak tam? Dobrze. Okej."
Tyle.
-Em, no dobrze.
-Dobra, chodź, bo się spóźnimy. Susan mogę twój samochód? -Możesz, tylko po szkole wracaj do domu, bo jadę do Shiley.
Zapakowaliśmy tyłki do samochodu i ruszyliśmy. Chciałam włączyć radio, ale Will uderzył mnie w dłoń.
-Porozmawiamy.
-Dobrze.-postanowiłam udawać głupią. -O czym?
-Heh, co z Jack'iem? -zapytał skręcając w uliczkę, na której mieszkają Devries i Lenehan. No pięknie. -Może sam nie namówię cię do zwierzania, ale Lenehan wydusi z ciebie wszystko.
-Siemka. -do auta wsiadł duet głupi i głupszy.
-Hej, mam Rose. -zaśmiał się Will i ruszył.
-Co tam Słońce?- zapytał przemiłym głosem blondyn.
-To było do mnie, czy do tego, które chowa się za chmurami? -spojrzałam na szarą pogodę.
-Ty też się chowasz.
-Nie chowam.
-Chowasz. Wczoraj cię nie widziałem, a byłem pół dnia w twoim domu i pół godziny przed drzwiami twojego pokoju.
-Babski dzień, nie mogłam wpuścić chłopaka. -spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
-Piękny uśmiech, a teraz powiedz co się stało. -wbił mi palec w żebra.
-Eh. Po prostu się pokłóciliśmy.
-Chciał dotknąć wargami twoich ust? -zaśmiał się Devries.
W sumie, po co mam się im żalić.
-A tak serio? -zapytał blondyn.
-Nie ważne.
-Leo, już bym to z niej wydusił.
-Zapytam Jack'a jak cię to tak bardzo ciekawi.
Prychnęłam na jego słowa. Na pewno mu powie, już to widzę.
Zatrzymaliśmy się na parkingu szkolnym, a ja prawie wybiegłam z samochodu.
Zaraz dzwonek, gdy tylko weszłam do sali wszystkie oczy skierowały się na mnie.
Spuściłam wzrok. Przecież mam takie ładne buty.
Poszłam na ostatnią ławkę, a śmiechy, które słyszałam były ogłuszające.
Co bolało podwójnie? To, że jak wszedł Devries od razu poszedł do Jack'a, przybił mu piątkę, a potem zaczęli cichą rozmowę. Rozmawiali o mnie. Brunet śmiał mi się prosto w twarz. I on chciał się ze mną przyjaźnić...
Miałam wrażenie, że wszyscy rozmawiają o mnie. No tak, norma, przecież tak było zawsze.
Po dzwonku poszłam do swojej szafki po książki na kolejną lekcję.
-Co Rosie, już tęsknisz? -usłyszałam za plecami ohydny głos Jack'a, a potem śmiechy. Juli, Jennifer i Mikea.
Zignorowałam to.
-Nie udawaj cnotki. -pociągnął mnie za ramię. Teraz staliśmy twarzą w twarz.
-Nie dotykaj jej. -odwróciłam się stronę, z której usłyszałam głos Lenehan'a.
-Daj spokój stary... - w tym momencie pięść blondyna znalazła się na twarzy mojego ex. Zakryłam dłonią usta, a chłopak uderzył plecami o szafki, a potem osunął się na ziemię.
-Po pierwsze: masz się nie zbliżać do Rose, a po drugie: nie jesteśmy na ty. -powiedział spokojnie. -Ty też masz jakiś problem?- spojrzał na czarnoskórego, który opowiedział machając przestraszony głową. -Dobrze. Pięć metrów.- nadal z kamienną twarzą powiedział do chłopaka, który siedział na ziemi.
Objął mnie w talii i odeszliśmy.
-Charlie dziękuję, ale ja chyba wrócę do domu...-nadal byłam w szoku.
-Okej. -odpowiedział i nie zabierając dłoni z mojego ciała ruszył do wyjścia.
-Nie, nie będę cię namawiała do ucieczki. -zatrzymałam się.
-Kogo, jak kogo, ale mnie nie trzeba namawiać do ucieczki. -uśmiechnął się szeroko.
Wyszliśmy ze szkoły i poszliśmy do kawiarni.
-To mogę wiedzieć za co mu przyłożyłem?
-Chyba powinieneś. Eh... W sobotę przyszedł do mnie Jack, oglądaliśmy film wszystko fajnie noi zaczęliśmy się całować.
-Tylko nie mów, że to dlatego... -zaśmiał się i wrócił do mieszania swojej kawy.
-Chciałabym. Chciał mi zdjąć bluzkę. -jak to powiedziałam chłopka gwałtownie na mnie spojrzał.- Speszyłam się i odsunęłam.
-Noi dobrze.
-Słuchaj dalej. Powiedział, że to przecież normalne.
-No nie wiem. Po dwóch tygodniach znajomości...
-Odpowiedziałam mu to samo. Gdy usłyszał, że nie chcę z nim tego zrobić, wkurzył się i powiedział mi całą prawdę.
-Jaką prawdę? -zapytał ciekawy, a moje oczy zaszkliły się.
-Wcale mu się nie podobałam. Byłam głupim zakładem. Miał w ciągu tych dwóch tygodni zaciągnąć mnie do łóżka. -załamał mi się głos. Blondyn złapał mnie za rękę.
-Co za chuj... Słońce...spokojnie...
-Wiem, nie zależało mi na nim jakoś bardzo, ale to był mój pierwszy chłopak.
-Ja byłem twoim pierwszym chłopakiem. -zrobił smutną minę, a ja się zaśmiałam. -Co z tego że na niby. Poczekaj Will dzwoni.
-Halo?
-...
-Porwałem twoją siostrę i jesteśmy w kawiarni.
-...
-To ja, ale lekko uderzyłem, nie jest złamany.
- ...
-Tez cię kocham. Do później
-Gej.- skomentowałam.
-Do ciebie też dzwonił, poinformować, że ktoś złamał nos twojemu ex. -powiedział dumny.
-Może i jesteś chudziutki, ale tym ciosem mogłeś go zabić.
-Dziękuję, dziękuję. -zaczął się kłaniać, a ja wybuchłam śmiechem.
-Noi ten uśmiech ma zostać na twojej twarzy.
-Ciekawe co on im mówił, wszyscy się ze mnie śmiali.
-Nie wiem, ale z Will'em złamiemy nos każdemu, kto krzywo na ciebie spojrzy.
-Ooo kochany jesteś.
-Tutaj proszę. -pokazał palcem na swój policzek. Oboje wstaliśmy, a ja pocałowałam go w policzek. -Dziękuję.
-To ja dziękuję. -uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, za tą podwójną randkę będę musiał długo się odwdzięczać.
-Już zrobiłeś wystarczająco. A teraz serio, dziękuję, że mnie dziś broniłeś, ale już nie mieszaj się w to. Nie chcę afery.
-Dobrze, ale złamie zakaz zbliżania się do ciebie, to niestety prawo go dosięgnie.-zaśmialiśmy się.
Dopiliśmy nasze kawy i spacerowaliśmy po mieście.
Tak jak powinnam kończyć lekcje wróciłam do domu. Bałam się, że mama dowie się o uciecze, to był mój pierwszy raz.
Jak tak pomyślę, to sporo zasad złamałam w ostatnim czasie.
-Jak w szkole? -zapytał George, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole. Zrobiło mi się gorąco, a Loczek od krząknął.
-Dobrze. Jak zawsze nudy.
-A kiedy przedstawisz mi swojego chłopaka? -uśmiechnęła się mama. Myślałam, że zakrztuszę się zupą.
-Jak go znajdę.
-Co?! A Jack?
-Nie jesteśmy już razem.
-Dlaczego?
-Nie dogadaliśmy się.
-No dobrze...
Resztę posiłku zjadłam w ciszy. Przebrałam się w dresy i z George'm pojechaliśmy do sklepu. Zdziwiłam się, że Will nie mówił nic o zajściu w szkole. O nic nie wypytywał.
Kocham zakupy z George'm. "Bierz co chcesz" to jego motto. Pomogłam mu wybrać krawat, a on mi lakier do paznokci. Było zabawnie. Kupiłam też bluzkę, ale wybrałam ją już sama. Byliśmy jeszcze na kawie. To już druga dzisiaj. Nie zasnę.
Ojciec Will'a wcale nie jest taki 'oficjalny' jak myślałam. To całkiem spoko facet.
Do domu wróciliśmy po 19.
-Rose, chodź tu! -usłyszałam zdenerwowanego Will'a. Spojrzałam na jego ojca.
-Jaka Rose? Rose nie ma. -zażartował mężczyzna. Will przyszedł do przedsiąka i zmarszczył brwi. Tak to dziwne, że jego ojciec żartuje.
-Albo porozmawiasz ze mną dobrowolnie, albo powiem to przy wszystkich.
Weszliśmy do salonu gdzie byli Lenehan i Devries.
Lenehan kabel. Już wiem o co chodzi.
-Coś się stało? -zapytał zdezorientowany mężczyzna.
-Nie, wszystko okej. Chodź do mojego pokoju. -popchnęłam chłopaka w stronę schodów.
-Czy ciebie pojebało?! Czemu mi nie powiedziałaś?! Przecież ja go wykastruje! -zaczął uprzednio zamykając drzwi.
-Ciszej. -poprosiłam i usiadłam na łóżku. -Nie ma czym się chwalić.-spuściłam wzrok.
-Co za skurwysyn... -kucnął przy mnie.-Zabiję go za to.
-Nie, proszę, nic nie rób.
-Przecież on chciał cię przelecieć.
-Mam swój rozum, nie pozwoliłabym na to.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że bawił się twoim kosztem. Tak się cieszyłaś, że masz chłopaka...
-Boże... -uniosłam głowę. -Czy ze mną jest aż tak źle, że zakładają się o mnie? -po policzku spłynęła mi łza.
-Rose on nie był ciebie...
-Wart? -spojrzałam na niego. -To chciałeś powiedzieć? Skoro chciał tylko mnie przelecieć, to chyba ja nie jestem warta jego.
-Zasługujesz na najlepszego chłopaka na świecie i... Boże to chyba ze mną jest coś nie tak, bo gadam jak dziewczyna...-wytarłam oczy i zaśmiałam się.
-Trochę tak... Ale jesteś najlepszym prawie bratem na świecie.
Loczek rozłożył ramiona a ja się na niego rzuciłam, przez co upadł na dywan.
-Nie przejmuj się nim. Powybijam mu wszystkie zęby.
-Hej! -Odsunęłam się od niego.- Will mówiłam serio, zostaw go w spokoju, nie chce jeszcze większych problemów.
-Chyba, że złamie zakaz Charlie'go.
-Już ci się pochwalił?-zaśmiałam się.
-Tak, opowiedział wszystko ze szczegółami. Dobra chodź na dół, coś zjesz.
Zgodziłam się i zeszliśmy na dół. Poszłam do kuchni, która jest połączona z salonem, a Will usiadł na kanapie ze swoimi znajomymi.
Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam na środku wysepki kuchennej. Od dziś to moje ulubione miejsce w tym domu.
Jadłam moją kolację, niestety przerwał mi Devries, który usiadł naprzeciwko mnie.
-Słuchaj...Nie wiedziałem, że to dlatego zerwaliście. Sorry Rose.
-Yhy, co ci powiedział Jack? -zapytałam nadal jedząc płatki, ale brunet zabrał mi miskę. -Ej!
-Że zerwał z tobą, bo jesteś... sztywniarą. -spojrzał na mnie niepewnie, a ja tylko pokiwałam głową.-Kurde... -podrapał się po karku. -Na prawdę mi głupio. Jesteś moją przyjaciółką, a ja się tak zachowałem.
Chłopie... Ja twoja przyjaciółką? Chyba, kurwa śnisz...
-Dobra, nie ważne. Było minęło...
-Nie jesteś na mnie zła?
Jestem.
-Nie, jest okej. -wydusiłam uśmiech dla tego idioty.
-Chodź, po opierdalasz się z nami.-zeskoczył i zabrał mi łyżkę. Gdy tylko usiadł na kanapie zaczął jeść moje płatki.
-Dobre chociaż? -usiadłam obok niego.
-Wyśmienite.-wyciągnął w moją stronę łyżkę. -Chcesz?
-Nie dziękuję.
Wzruszył ramionami.
-Ja chce. -odezwał się blondyn, a Devries zaczął karmić go moimi płatkami.
-Mam dużo lekcji, idę do siebie.-skłamałam i poszłam na górę. Jak grają na konsoli tylko przeklinają, co ja mam tam robić?
Włączyłam muzykę.Twenty one pilots- Stressed Out.
Normalnie zadzwoniłabym do Jack'a, ale no...
Położyłam się na miękkim dywanie i zaczęłam ciągnąć jego frędzle.
-Mówiłam, że to mój pokój i należy pukać. -powiedziałam przeciągając się.
-Łóżko też jest twoje, więc czemu na nim nie śpisz?-zapytał Will.
-Bo dywan też jest mój. -tak, nasze rozmowy są bezsensu. Odwróciłam się w stronę reszty. Devries miał w dłoni zalotkę i 'podkręcał' nią włosy blondyna.
Wybuchłam śmiechem.
-Dzieci to jest do rzęs.-usiadłam obok nich na łóżku.
-Wyrywasz sobie tym rzęsy?-oboje się skrzywili.
-Podkręcam.
-To niebezpieczne.
-W twoich rękach na pewno.
-Mogę ci...zrobić to z rzęsami?
-Nie, dzięki są mi potrzebne.
-Będę ostrożny. -uśmiechnął się.
-Błagam nie wyrwij mi ich.
-Dobrze, dobrze. -przysunął się do mnie. Spojrzał na mnie jakby prosząc o pozwolenie, a potem położył dłoń na mojej twarzy. Uważnie wpatrywał się w moje oczy i ostrożnie użył przedmioty. Chciało mi się śmiać, z Charlie'go i Will'a, którzy patrzyli jakby właśnie wykonywał przeszczep nerki.
-Nie widzę różnicy. -stwierdził.
-Bo ślepy jesteś.
-Daj, ja to zrobię! -krzyknął jak dziecko Will i zabrał brunetowi zalotkę.
-O nie, ty mnie nie dotkniesz.
-No weź to jest fajne.
-To sobie kup. -odłożyłam przedmiot na półkę.-Możecie sobie iść.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Czemu ty nie chcesz z nami siedzieć? -blondyn wydął dolną wargę.
-Po prostu muszę...jestem zmęczona.
-Widać, zasnęłaś na dywanie. Nie ważne i tak już idziemy.
Charlie i Devries poszli, a ja obejrzałam jakiś serial z Will'em i położyliśmy się spać.
_____________________________________________
Siemson moje Słoneczka!
Jak tam tydzień minął?
Wpadłam na pomysł....a mianowicie chyba mi się nudzi i chcę zrobić coś innego niż moje ff.
Może bym napisałam jakieś krótkie opowiadanie, może coś o tym jak zaczęłam interesować się BAM, może bym zaczęła prowadzić ask'a o chłopakach (chociaż chyba i tak jest ich za dużo), nwm, nwm. Co o tym myślicie? Może jakieś pomysły?
No i jak podobał się rozdział?
Strzelam, że bardzo, bo koniec z Jack'iem... chociaż lubię robić wam na złość, więc się nie cieszcie XD KCKCKCKCKC;*
Noi BARDZO DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY MOTYWUJĄ MNIE KOMENTARZAMI! <3
Do następnego :)
-Kate xx
Ps: Nie wiem czemu, ale ten tekst był biały i musiałam go zmienić na różowy, bo nic nie było widać XD #jainformatyk
-Łóżko też jest twoje, więc czemu na nim nie śpisz?-zapytał Will.
-Bo dywan też jest mój. -tak, nasze rozmowy są bezsensu. Odwróciłam się w stronę reszty. Devries miał w dłoni zalotkę i 'podkręcał' nią włosy blondyna.
Wybuchłam śmiechem.
-Dzieci to jest do rzęs.-usiadłam obok nich na łóżku.
-Wyrywasz sobie tym rzęsy?-oboje się skrzywili.
-Podkręcam.
-To niebezpieczne.
-W twoich rękach na pewno.
-Mogę ci...zrobić to z rzęsami?
-Nie, dzięki są mi potrzebne.
-Będę ostrożny. -uśmiechnął się.
-Błagam nie wyrwij mi ich.
-Dobrze, dobrze. -przysunął się do mnie. Spojrzał na mnie jakby prosząc o pozwolenie, a potem położył dłoń na mojej twarzy. Uważnie wpatrywał się w moje oczy i ostrożnie użył przedmioty. Chciało mi się śmiać, z Charlie'go i Will'a, którzy patrzyli jakby właśnie wykonywał przeszczep nerki.
-Nie widzę różnicy. -stwierdził.
-Bo ślepy jesteś.
-Daj, ja to zrobię! -krzyknął jak dziecko Will i zabrał brunetowi zalotkę.
-O nie, ty mnie nie dotkniesz.
-No weź to jest fajne.
-To sobie kup. -odłożyłam przedmiot na półkę.-Możecie sobie iść.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Czemu ty nie chcesz z nami siedzieć? -blondyn wydął dolną wargę.
-Po prostu muszę...jestem zmęczona.
-Widać, zasnęłaś na dywanie. Nie ważne i tak już idziemy.
Charlie i Devries poszli, a ja obejrzałam jakiś serial z Will'em i położyliśmy się spać.
_____________________________________________
Siemson moje Słoneczka!
Jak tam tydzień minął?
Wpadłam na pomysł....a mianowicie chyba mi się nudzi i chcę zrobić coś innego niż moje ff.
Może bym napisałam jakieś krótkie opowiadanie, może coś o tym jak zaczęłam interesować się BAM, może bym zaczęła prowadzić ask'a o chłopakach (chociaż chyba i tak jest ich za dużo), nwm, nwm. Co o tym myślicie? Może jakieś pomysły?
No i jak podobał się rozdział?
Strzelam, że bardzo, bo koniec z Jack'iem... chociaż lubię robić wam na złość, więc się nie cieszcie XD KCKCKCKCKC;*
Noi BARDZO DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY MOTYWUJĄ MNIE KOMENTARZAMI! <3
Do następnego :)
-Kate xx
Ps: Nie wiem czemu, ale ten tekst był biały i musiałam go zmienić na różowy, bo nic nie było widać XD #jainformatyk
Tydzien ... czekalam na kolejny rozdział xD no i sama wiesz... znowu poczułam inwencję twórcza 😂 Kochana mi rozdział się bardzo podobał zresztą jak wszystko co piszesz! I ta interwencja Charlsa ! Bomba ❤ ja jestem absolutly za tym opowiadaniem bo jak sama stwierdzilas asków jest już dużo :*
OdpowiedzUsuńKocham ❤ / N. 😙
Zajebistość 😍😍😍😍😍😍😍😍😍 Elo melo znowu ja xD bum szakalaka 😂😂 mega rozdział i To z Jackiem ghghgh askow dużo , trudno będzie ci się wybić chociaż chociaż 😉😉 branie masz 😅😅😅😅 strzaaałeczka 😂😂
OdpowiedzUsuńDroga Kate!
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podoba! Zresztą jak zawsze XD
Z Jack'a to prawdziwy dupek. Wiedziałam od początku, że jest z nim coś nie tak. Musi iść się leczyć. Świr jakiś.
A Leo... No nadal zachowuje się jak taki fejm. Taki dupek XD
A Charlie... Och, taki fajny XD troszczy się o Rose i w ogóle. To jest takie słit XD
Tylko kurde nadal mam rozkmine z kim będzie Rose XD
Powiem Ci, że ten Will też fajny chłopak. Chciałabym mieć takiego brata, ale niestety mam innego.. XD
Dobra, idę sobie robić jakieś selfie XD
Dawaj szybko nexta!
Papa!
~W xoxo
Matkoooo rozdział oczywiście cudny, najlepszy 👌❤❤👑 czekam na nexta xx ❤👑❤👑💪👌
OdpowiedzUsuńRozdział? Super 😍 I nie rezygnuj z tego bloga, bo ja nwm co będę miała robić. Bo codziennie czytam ten blog jeszcze raz od początku. 😂😂😂 A kiedy next?😀 A i tak wgl KOCHAM CIĘ ZA TO ŻE ROSE ZERWAŁA Z TYM DUPKIEM. Noo i możesz podać mi swojego snapa? 😃😍😘
OdpowiedzUsuńxxkasixxd
Usuń-K xx
Jest mega ♥
OdpowiedzUsuńCHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE CHARLIE ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo chyba mój komentarz na dziś😂😂
~M xx
Dobry wybór xD
Usuń-K xx
Jezu to jest takie Boskie XDD Kocham twoje ff 💋 Jak dla mnie najlepsze 😍
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny 💖 Życzę dużo weny 💪 Już nie mogę się doczekać nexta 😂 to jest po prostu zajebiste XDD
♥
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤Kiedy będzie next?
OdpowiedzUsuńOmg, jestem zakochana w twoim ff 😍😍/ Szymcia 😘
OdpowiedzUsuńŚwietnie jak zwykle...
OdpowiedzUsuńAle Jack.. Jaki chamski!
Przez Cb walnęłam telefonem jak to czytałam o podłogę. ;(
Czekam na next *.* :)
Tydzień - do dupy jak zawszę.
OdpowiedzUsuńJack- żul ze śmietnika,pedofil,chuj -i inne epitety
Roział-boski ja zawszę
Ja- kc! czekam.
Hej, hej, hello. Fajny rozdział. A Jack jest głupi, jeszcze będzie błagać, żeby Rose do niego wróciła.
OdpowiedzUsuńZ chęcią wpadałabym na aska jakbyś założyła <333 Rozdział to cudo :*
OdpowiedzUsuńA Jack to chuj :) Na stos z nim!
Cudny rozdział ������
OdpowiedzUsuń