ZOSTAŁAM NOMINOWANA PRZEZ: MI SIA.
Dziękuję dziękuję
1.Jak myślisz za co Cię lubię? (nie mogłam się powstrzymać xd)
Pewnie za bloga i moje fantastyczne poczucie humoru xD
2.Czemu taka tematyka boga?
Gdy tylko polubiłam BAM zaczęłam czytać blogi i potem sama stwierdziłam że coś tam napiszę
3.Ulubiona piosenka?
Who Is Fancy - Goodbye i Blackbear - Idfc (Tarro Remix).
4.Najgłupsza piosenka jaką słyszałaś?
MISTER D. x ANJA RUBIK - CHLEB (polecam XD)5.Jakie jest Twoje hobby?
Kiedyś dużo trenowałam, teraz pisze i no, nie mam jakiegoś super ekstra hobby.
6.Czym się zajmujesz poza blogiem?
Poza tym blogiem zaczęłam z przyjaciółka coś nowego, ale narazie brak czasu. Ogólnie to seriale są moim życiem, oglądam dużo filmów, czasem jakieś imprezy ze znajomymi.
7.Najlepsza rzecz jaka zdarzyła się w twoim życiu?
Nie mam pojęcia, w sumie blog to był dobry pomysł, bo poznałam dużo zajebistych ludzi.
8.Kto jest Twoim idolem?
Bars and melody aktualnie.
9.Chciałabyś coś zmienić w swoim wyglądzie?
Chciałabym schudnąć, w sumie mam problemy z cerą więc to też. 10.Masz dystans do siebie czy raczej nie?
Mam do siebie kilometrowy dystans, serio chamskie żarty są zawsze śmieszne i lubię takich ludzi, którzy tak jak ja potrafią z siebie pożartować.
11.Co Cię najbardziej uszczęśliwia?
Nie mam pojęcia xD 12.Miałaś kiedyś sytuacje, że chciałaś uciec z domu i nigdy nie wracać?
Tak, całe dzieciństwo uciekałam, a potem mama mnie znajdowała xD patola trochę xD teraz jestem raczej obojętna na każdą kłótnie czy coś
13.Gdybyś mogła zmienić imię jakie by to było?
Katarzyna xD matko bosko dlaczego ja?! Oliwa bardzo mi się podoba tak z polskich.
14.Masz ulubioną rzecz z dzieciństwa?
Mój zestaw kubek, miska i talerzyk z Kubusia Puchatka xD od razu obiad smakuje lepiej.
15.Jesteś domownikiem czy raczej nie usiedzisz w jednym miejscu?
Raczej domownikiem, leżeć i słuchać muzyki czy oglądać filmy mogę non stop, ale lubię też spotkać się ze znajomymi .
16.Co bardziej lubisz? Przyrodę czy technologię?
Nie wiem w sumie, kocham zapach lasu czy deszczu, uwielbiam nawet zwykły krajobraz pól, ale bez telefonu nie mogłabym żyć. 17.Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Olinek Okraglinek xD Barbie jako rozpunka.
18.Masz zwierzaka?
Miałam kiedyś królika o imieniu Filip a teraz niestety nie mam żadnego zwierzęcia.
19.Jaki masz kolor włosów?
Ciężko okręslić, czarne/ ciemny brąz xD
20.Jaką szaloną rzecz byś zrobiła?
O kurcze, gdybym miała trochę hajsu, to bym zwiedziła świat na stopie, tanich liniach lotniczysz i busach xD Nie wiem jeździć, imprezować, poznawać ludzi i no. Może to nie takie szalone ale no.
NIENOMINUJĘ NIKOGO.
czwartek, 28 lipca 2016
środa, 27 lipca 2016
LBA PART FIVE.
Dziękuję za nominację:
Mery
1.Co Cię motywuje do pisania?
Mery
1.Co Cię motywuje do pisania?
Czytelnicy oczywiście.
2. Co robisz w wolnym czasie? Oczywiście, jeżeli taki posiadasz XD
2. Co robisz w wolnym czasie? Oczywiście, jeżeli taki posiadasz XD
Jeszcze nie jest ze mną aż tak źle XD piszę ff, oglądam dużo seriali, filmów, spotykam się ze znajomymi, ale apsolutnie moją ulubioną rzeczą jest leżenie i słuchanie muzyki, mogę tak cały dzień XD
3. Jak poznałaś swoich idoli?
3. Jak poznałaś swoich idoli?
Przypadkiem znalazłam na yt filmik.
4. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka na ten moment?
4. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka na ten moment?
Who Is Fancy - Goodbye i Blackbear - Idfc (Tarro Remix).
5. Czego się boisz?
5. Czego się boisz?
O matko jest przerażona ogólnie przyszłością, matura, studia, praca...masakra, nie chcę już dorastać XD :((((((
6.Gdzie byś chciała najbardziej pojechać/polecieć?
6.Gdzie byś chciała najbardziej pojechać/polecieć?
Australia, Ibiza, Nowy Orlean.
7.Jest jakaś rzecz, która strasznie cię wkurza?
7.Jest jakaś rzecz, która strasznie cię wkurza?
Teraz to muchy XD Ogólnie jestem bardzo nerwową osobą, jak ktoś nie zamyka drzwi, je coś jak jest cicho, je w kinie, stuka na klawiaturze jak chce spać, najgorszy jest chyba kapiący kran, mogę wymieniać do wieczora, ale no, serial wzywa.
8. Masz może jakiś cytat, który Cię szczególnie motywuje?
8. Masz może jakiś cytat, który Cię szczególnie motywuje?
Nie mam.
9. Oglądasz jakiś serial?
9. Oglądasz jakiś serial?
Tak, Pamiętniki wampirów, Dead of summer, Kwarantanna, American horror story, The Orginals, Twisted, który przerwali, Plotkarę, ale zgubiłam odcinek, Scream i to chyba tyle, nwm może o czymś zapomniałam.
10. Jak przystało na bloggerkę :D Co mogłabym poprawić w swoim blogu? :P
10. Jak przystało na bloggerkę :D Co mogłabym poprawić w swoim blogu? :P
Idk, uważam, że każdy ma swój pomysł i robi tak jak chcę, więc no XD
11. Co u Ciebie? Odpowiedź ma być szczera xD Takie wymagania mam :3
11. Co u Ciebie? Odpowiedź ma być szczera xD Takie wymagania mam :3
W końcu dopchałam się do komputera i nadrabiam seriale XD Ogólnie spoko XD Osatnio w ogóle trochę zawiodłam się na przyjaciołach, Ty jesteś dla wszystkich, dla ciebie nie ma nikogo.
NIE NOMINUJĘ NIKOGO.
LBA PART FOUR.
Dzięuję za nominację:
Klaudia33Bammylife
1.Co kojarzy Ci się z dzieciństwem?
Wakacje i słońce.
2.Jaka piosenka wzbudza w tobie silne emocje?
2.Jaka piosenka wzbudza w tobie silne emocje?
Jessie Ware - Say You Love Me
3.Co jest najważniejsze w związkach?
Chyba szacunek i zaufanie, tak mi się wydaje i jeszcze taka swoboda, że przy tej osobie możesz być sobą i możesz powiedzieć jej wszystko.
4.Co myślisz o osobach, które robią wszystko dla "szpanu"?
4.Co myślisz o osobach, które robią wszystko dla "szpanu"?
Chore na głowę XD no to głupie po prostu, mają jakieś luki w psychice i potrzebują uwagi, chociaż czasami to może być smutne, a nie głupie. Paradoks.
5.Ulubiona bajka dzieciństwa?
5.Ulubiona bajka dzieciństwa?
Olinek okrąglinek, Barbie jako roszpunka XD
6.Ulubiona postać z kreskówki( może być z teraz lub zza czasów dzieciństwa)?
6.Ulubiona postać z kreskówki( może być z teraz lub zza czasów dzieciństwa)?
Chyba kłapouchy, zawsze mi było go szkoda i zawsze mówił coś smutnego, ale prawdziwego.
7.Najważniejsza dobra cecha człowieka?
7.Najważniejsza dobra cecha człowieka?
Nie wiem wydaje mi się, że nie potrafię wymienić jednej cechy, niech będzie inteligencja, żeby można było chociaż z nim pogadać XD
8.Najgorsza cecha człowieka?
8.Najgorsza cecha człowieka?
Poczucie wyższości, gardzenie innymi.
9.Masz fobie?
9.Masz fobie?
Pająki, owady, boję się nawet muchy, serio XD
10.Jakie książki polecasz?
10.Jakie książki polecasz?
"My dzieci z dworca ZOO"
21. His mistake is my mistake.
Siedziałam jak na szpilkach.
-Co się stało? -odwrócił się do mnie Jeremi, ale wzruszyłam tylko ramionami.
Wszyscy się na mnie patrzyli, szeptali, a wszystkie dźwięki były nie do zniesienia. Tykanie zegara, pstrykanie długopisem, stukanie palcem o ławkę.
Nie wytrzymałam, wstałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali.
Próbowałam wyjąć telefon z torby, ale moje ręce się tak trzęsły, że zajęło mi to dłuższą chwilę.
/Charlie/
Leo właśnie pojechał na komisariat, możesz mi powiedzieć co się dzieję?
Usiadłam pod ścianą i czułam łzy które napływają mi do oczu.
Co on znowu wymyślił?
/Charlie/
Gdzie jesteś?
Chciałam odpisać, ale ze schodów zbiegła blondy.
-Tutaj. -szepnęłam.
Szybko do mnie podszedł, więc wstałam.
-Co się stało?
-Nie wiem. Na lekcje weszli policjanci i go zabrali. Jezu...mówił ci coś?
-Nie, nie rozmawiałem z nim od wczoraj.
-Dzwonił do mnie w nocy, ale...był na imprezie.
-Pił? -lekko pokiwałam głową. -Zadzwonię do Victorii.-wyjął telefon.
-Gdzie jest Will?
-Nie przyszedł dziś do szkoły.
-Zadzwonię, żeby po nas przyjechał.
Mama bruneta nie odbierała, więc pierwszą moją myślą było, że już wszystko wie i jest razem z Leo.
***
Siedzieliśmy u nas w salonie i w trójkę myśleliśmy o co może chodzić.
Coraz gorsze myśli przebiegały przez moją głowę, coraz bardziej chciałam płakać z niewiedzy.
Po około dwóch godzinach wspólnego milczenia usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, spojrzeliśmy po sobie i w końcu Will poszedł otworzyć.
Po chwili wszedł do salonu z dwoma policjantami.
-Rose, panowie do ciebie.
O nie.
-Dzień dobry, Rosalie Nixton?
-Dzień dobry, tak. -wstałam z kanapy i poprawiłam ubranie.
-Musi pani pojechać z nami, w celu złożenia zeznań.
-Chodzi o Leo? Co on zrobił? -wtrącił się Charlie.
-Przykro mi, nie możemy nic na razie powiedzieć.
-Nie ma moich rodziców.
-Nie szkodzi, skontaktujemy się z nimi.
Spojrzałam na Will, który lekko kiwną głową, a potem założyłam byty i wyszłam w towarzystwie dwóch mundurowych.
Czułam się jak przestępca, szli nie więcej niż pół metra za mną, jeden z nich otworzył mi drzwi do radiowozu, a gdy usiadłam zobaczyłam, że nie ma klamek.
***
Szłam po schodach nowoczesnego budynku i czułam się coraz gorzej. Zrobiło mi się gorąco jak nigdy, dłonie pociły, a brzuch bolał z nerwów.
Wzięłam głęboki oddech i szybko je przeszłam.
Spojrzałam najpierw w lewy korytarz, a potem w prawy, gdzie zobaczyłam, mojego Leo.
Rzuciłam się w jego stronę.
-Leo!
Chłopak od razu spojrzał w moją stronę i zaczął biec.
-Rose. -mocno mnie przytulił. Nie mogłam nacieszyć się jego obecnością, bo nas rozłączono.
-Leo co się dzieje? -spytałam chłopaka, który próbował wyrywać się policjantom.
Sytuacja była tak przerażająca, że zaczęłam płakać. Nie panowałam nad sobą, nic nie wiedziałam i nie chciano mi dać chwili na rozmowę z moim chłopakiem.
-Skarbie, spokojnie, wszystko jest w porządku. Nie wierz im. -tyle zdążył powiedzieć, bo go zabrano.
Jeden z policjantów podał mi husteczke, wyglądał na max 30 lat, i uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Przykro mi taką mamy robotę. Jeżeli jest niewinny, to nie masz o co się martwić.
-Ja nic nie wiem, o co chodzi? -spytałam patrząc na niego prosząco.
-Za chwilę wszystkiego się dowiesz.
Mężczyzna zaprowadził mnie do pomieszczenia z numerem 209, nie zdążyłam przeczytać plakietki, bo od razu zapukał i wpuścił mnie do pokoju, zostawiając samą z jakimś innym mężczyzną.
Gdy weszłam automatycznie wstał.
Był ubrany w garniturowe spodnie, niebieską koszule i granatowy krawat. Szczupłej, wysokiej postury, wyglądał na około 40-50 lat, z siwą czupryną z przedziałkiem, zaczesaną na boki.
Kąciki jego ust były lekko wygięte w dół co sprawiło, że wyglądał na surowego, a przeszywający, gardzący wzrok wydał jego zuchwałość
-Rosalie Nixton?
-Dzień dobry.
-Usiądź proszę. Nazywam się John Cordon, jestem policjantem. -powiedział i widziałam, że się stara brzmieć jak najmilej, niestety mu to nie wyszło.
Usiadłam tak jak poprosił na krzesełku po drugiej stronie biurka na której były stosy papierów, które zaczął przeglądać.
-Może masz jakiś dowód? -uniósł wzrok.
Trzęsącymi się dłońmi złapałam moją torebkę, którą zabrałam z domu. Zaczęłam grzebać wśród książek szukając portfela, czułam na sobie surowy wzrok policjanta, w końcu podałam mu to o co prosił.
-Rosalie Nixton, lat 17, zamieszkała w Bristol?
-Tak. -potwierdziłam.
-Mieszka pani tylko z matką?-przejrzał swoje papiery.
-Możemy mi pan powiedzieć dlaczego tu jestem? O co chodzi z Leo?
-Mieszka pani tylko z matką? -powtórzył głośniej i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że miałam ochotę uciec.
-Z jej narzeczonym i jego synem.
-Ojciec?
-Mieszałam z nim w Cardiff przez trzy lata, ale co to ma do rzeczy? -zdenerwowałam się.
-Rozumiem. Co robiłaś wczoraj wieczorem? -znów mnie zignorował.
Co za burak?! On może mnie ignorować, to ja też mam takie prawo.
Oparłam się wygodnie o krzesło i złożyłam nogę na nogę.
Pisał coś w tych swoich papierach, a gdy nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę podniósł wzrok.
-Co robiłaś wczoraj wieczorem?! -wrzasnął, a ja przymknęłam powieki i drgnęłam.
Dobra Rose, buntowanie nie jest dla ciebie.
-Uczyłam się.
-A potem?
-Poszłam spać.
-O której?
-22.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-Kim jest dla ciebie Leondre Antonio Santino Devries?
-Chłopakiem. -Zawsze chciało mi się śmiać, gdy słyszałam jego pełne imię, ale teraz bez namysłu odpowiedziałam.
-Długo się znacie? -teraz się zawahałam.
-4 lata?
-Przecież mieszkałaś w Cardiff.
-Trzy lata, poznałam go jeszcze w podstawówce, wtedy mieszkałam tutaj.
-Musisz go dobrze znać?
-Tak mi się wydaje.
-Jaki jest? -zmarszczyłam brwi na jego pytanie.-Nerwowy, porywczy?
-Nie. -opowiedziałam po chwili, co było oczywiście kłamstwem.
-Nie musisz kłamać, rozmawiałem z nim 3 godziny. -zapisał coś w papierach.
-Kłócicie się?
-Co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz.
-Tak, jak każda para.
-Zdradził cię kiedyś?
Wtf?
-Proszę?
-Czy Leondre kiedykolwiek panią zdradził?...Nie kłam.
-Tak. -spuściłam wzrok.
-Kiedy?
-...
-Dobrze. Wczoraj w nocy dzwonił do ciebie?
-Dzisiaj w nocy, tak, to było około pierwszej w nocy.
-O czym rozmawialiście?
-O niczym szczególnym.
-Uwierz mi, że w jego przypadku każdy szczegół jest ważny.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Powiedział, że mnie kocha. Chciał do mnie przyjść, był... -przerwałam.
-Tak, wiem, pijany. Przyszedł?
-Nie, powiedziałam, żeby poszedł do domu, bo jest późno. -powiedziałam cicho.
-Mówił coś jeszcze?
-Nie.
-Powiedział coś co ci nie pasowało? Nie wiem, może zachowywał się dziwnie?
-Nie.
-Jesteś pewna?!
-Tak.
-Co zrobił potem?
-Nie wiem, rozłączyłam się, pewnie poszedł do domu.
-Widzieliście się jeszcze z rana, mówił coś?
-Nie.
-Rosalie nie kłam!
-Ja nie kłamie! -tym razem opowiedziałam mu krzykiem i zaczęłam płakać.
Zdenerwowałam się, nic nie wiem, jakiś policjant krzyczy na mnie oczekując ode mnie nie wiadomo czego.
-Rosalie... -powiedział łagodniej, podszedł do mnie i usiadł na rogu biurka. -Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz.
-Ale ja nic nie wiem.
-Dobrze, może nie znasz całej prawdy. Już wiemy, że Leondre Devries pokłócił się na imprezie z Daniel'em Fals'em, -zdziwiłam się słysząc imię chłopaka, którego poznałam w kiedyś w KFC. Pisał nawet do mnie kilka razy, ale Leo zabraniał mi odpisywać -wiemy też, że Leondre był przez niego szantażowany. Daniel miał zdjęcia twojego chłopaka całującego się z jakąś dziewczyną. -zacisnęłam mocno powieki nie wiedząc w to co słyszę. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.-Daniel groził, że jeżeli nie da mu pieniędzy to wyśle je do ciebie. Leondre również mu groził, trochę inaczej. Wiedziałaś o tym? -pokręciłam lekko głową. -Dziś rano znaleźliśmy ciało Daniela.
To niemożliwe. To nie może być prawda. Nie, Leondre nie mógł mu nic zrobić. Nie wierzę w to.
-Jeżeli wiesz coś o tym, nie tylko Leondre będzie miał problemy, ale ty również. -oznajmił.
Postawiłam nogi na krzesełku i wtuliłam twarz w kolana, zaniosłam się płaczem.
Mój chłopak jest oskarżony o morderstwo.
-Rosalie, wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz. Leondre dzwonił do ciebie w nocy, co mówił?
-Że mnie kocha...
-Co jeszcze?!
-Nic nie mówił! Ja nic nie wiem!
-W takim razie zacznijmy od początku. -usiadł na swoim fotelu. -O której Leondre Antonio Santino Devries do ciebie dzwonił?
Noi zaczął od początku. Byłam przesłuchiwana jeszcze pół godziny, mężczyzna ciągle zadawał mi te same pytania, a ja odpowiadałam tylko 'tak' lub 'nie', nie byłam wstanie odpowiadać dłuższymi zdaniami, bo głos mi drżał. Przestałam płakać, ale poliki piekły mnie niesamowicie i przypuszczam, że wyglądałam okropnie.
Przypuszczam, że John nękałby mnie dłużej, aż powiedziałabym to co chciał usłyszeć, ale moja szanowna matka raczyła się zjawić, widząc w jakim jestem stanie zaczęła go starszych prokuratorem i mogłam już iść do domu.
W drodze do domu wypytywała mnie o co chodzi, ale nie chciałam jej o tym mówić, więc jechałyśmy w ciszy.
-Rose?! -usłyszałam Will'a, gdy tylko weszłam do domu, po chwili stał już z Charlie'm obok mnie. -Jezu co ci się stało?
-Co z Leo?
Ogarnęłam włosy i weszłam w głąb domu.
-Leo jest oskarżony o morderstwo. -powiedziałam, gdy była tyłem do nich, by nie zobaczyli moich łez, które znów zaczęły spływać.
-Cco? -zająkał się blondyn.
-Zaraz wam wszystko powiem. -poszłam szybko do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku. Przynajmniej próbowałam, bo oczy nadal były czerwone.
Zeszłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli- mama, George, Will i Charlie.
Usiadłam obok Loczka, a mam podała mi herbatę.
-Jakie morderstwo? -spytała mama.
-Wczoraj był na imprezie, podobno pokłócił się z Daniel'em Fals'em. -spojrzałam na Charlie'go, z którego wzroku wyczytałam, że go zna... Znał. -Nie wiem, dlaczego, ale oni myślą, że Leo go zabił. -zaniosłam się płaczem, a Will postawił moją herbatę na stoliku i mnie przytulił.
-O co się kłócili?- blondynowi załamał się głos.
-Nie wiem. -skłamałam.
-Rose, dlaczego cię tak długo trzymali?-Will odgarnął moje włosy z mokrych policzków.
-Ten policjant chciał żebym zeznała przeciwko Leo, ale ja przecież nic nie wiem. -wtuliłam twarz w koszulkę chłopaka. -Traktują go jak przestępce, nie pozwolili nam nawet porozmawiać.
-Dobrze Rose, chodź położysz się.-Will pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Wyszedł i zamknął drzwi.
Zdjęłam spodnie oraz sweterek i położyłam się pod kołdrą.
Długo płakałam i to wcale nie dlatego że mnie zdradził, mój chłopak był oskarżony o morderstwo, nie wierzę w to że zabił, ale to, że zadzwonił do mnie w nocy, był pobity, to jak się dziś zachowywał, jest za dużo niewiadomych dla mnie.
W końcu zmęczona płaczem i myśleniem zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam było już ciemno, i poczułam zimny powiew.
Will.
-Znowu palisz.
-Prawie cała paczka już poszła. Jak się czujesz?
-Fizycznie, czy psychicznie? -usiadłam i spojrzałam na jego zatroskaną twarz. -Źle. Leondre tego nie zrobił.
-Wiem, więc dlaczego go nie wypuszczą?
-Nie wiem, Leo był dzisiaj pobity.
-Tak?
-Mhm, bił się z tym chłopakiem.
-Rose, jeżeli coś wiesz to powiedz. -zamknął okno i usiadł naprzeciwko mnie.
-Ja nic nie wiem. Leo dzwonił do mnie w nocy, mówił coś, że mnie kocha, że do mnie przyjdzie. Jezu, gdybym pozwoliła mu przyjść...
-Rose, to nie twoja wina, spokojnie. - widząc, że coraz bardziej się denerwuje, pogłaskał mnie po ramieniu.
-Powiedział, że uderzył się w szafkę. Dlaczego mnie okłamał?
Tak bardzo żałowałam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy. Chciałam się wygadać, a byłam zmuszona trzymać wszystko w tajemnicy. Leo mnie zdradził, jakby to wyglądało? Jakby zareagował Will?
-Nie wiem, ale już niedługo wróci do domu.
-Gdzie Charlie?
-Jest z mamą u Victorii. Powiedziała, że jak będziesz mogła, żebyś do niej przyszła.
-Wie coś?
-Tyle co ty.
-Okay, to ja będę się zbierać. -wstałam, zapaliłam światło i podeszłam do szafy.
-Zawieść cię?
-Nie, spacer dobrze mi zrobi.
-Okay, więc pójdę z tobą.
Szybko się przebrałam i związałam włosy w koka.
W domu Devries'ów byliśmy dwanaście minut później. Zdjęłam buty i powoli weszła z Loczkiem do salonu.
-Dobry wieczór.
-Rose, cześć. -mama blondyna uśmiechnęła się smutno, co odwzajemniłam.
-Chłopcy możecie iść na górę? -poprosiła pani Victoria. Jej ton nie był miły, ale się nie dziwię, jej syn jest oskarżony o morderstwo.
Chłopcy niechętnie weszli po schodach i zostałyśmy we trzy.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dziękuję.-usiadłam obok nich. -Błagam niech pani powie, że jutro Leo wróci do domu.
-Jeszcze nic nie wiadomo, ale Rosalie... ja wiem wszystko. -oznajmiła, a ja udawałam spokojną, chodź moje ciało momentalnie zalał pot. -Wiem, o szantażu, o zdjęciach i wiem też, że Leondre tego nie zrobił. Rozumiem, że zabolało cię to co zrobił, ale musisz mu pomóc.
-Wiem, że tego nie zrobił, ale jak mam mu pomóc? Nic mi nie powiedział.
-Jeżeli coś ci powiedział to musisz mu pomóc. Chcesz żeby trafił do poprawczaka, a potem więzienia?! -kobieta zdenerwowała się i uniosła głos, a ja nie miałam już siły.
Czy ona nie rozumie, że nie interesuje mnie jego zdrada?
-Milcząc zmarnujesz mu życie!
-Czy pani nie rozumie, że chcę mu pomóc, tylko nie wiem jak?! -tym razem to ja się uniosła. Podkuliłam nogi i zaczęłam płakać.
Jezu, jak ja chcę żeby to było nieporozumienie i Leo wrócił do domu, przytulił mnie i powiedział, że już jest wszystko dobrze.
-Przepraszam, jestem trochę zdenerwowana. Na komisariacie chcieli żebym zeznawała przeciwko niemu... -wytłumaczyłam się.
-Nie, to ja przepraszam. Ja już nie wiem co mam robić. -kobieta schowała twarz w dłonie.
-Niedługo wszystko się wyjaśni i Leondre wróci do domu. -pocieszyła nas pani Karen.
Siedziałyśmy w ciszy, dopóki nie przyszli chłopcy. Spojrzeli na każdą z nas pokolei.
-Rose, trochę się źle czuję, więc idę do domu. -oznajmił Will.
Spojrzałam na panią Victorie.
-Jeżeli pani chce to...
-Nie, jest już późno, pewnie jesteś zmęczona...
-Nie, na prawdę, jeżeli pani chcę to mogę jeszcze zostać.
-A mogłabyś? -kiwnęłam głową.
-Powiedz mamie, że wrócę późno.
-Okay, masz telefon w razie czego? -spojrzał na mnie. -Masz mój. -podał mi telefon.
Pożegnał się ze wszystkimi i poszedł do siebie.
Gdy tak siedzieliśmy było mi żal Charlie'go, tylko on nie znał całej prawdy.
Trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy, dużo milczeliśmy, myślę, że nikt z nas nie miał słów na tą sytuację.
Cieszyłam się, że mam przy sobie Charlie'go, mimo, że sam bardzo to przeżywa, przytulił mnie do siebie i pocieszał, gdy zaczynałam płakać.
Nie wiem nawet jak Leondre się teraz czuję, co robi... Niewiedza jest najgorsza.
Po pierwszej blondyn mnie wygonił, stwierdził, że muszę iść do domu się przespać, nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie mam ochoty spać. Koniec końców odwiózł mnie do domu.
Tak jak myślałam, nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok, aż w końcu zmęczenie wygrało i zasnęłam po 6.
***
-Co się stało? -odwrócił się do mnie Jeremi, ale wzruszyłam tylko ramionami.
Wszyscy się na mnie patrzyli, szeptali, a wszystkie dźwięki były nie do zniesienia. Tykanie zegara, pstrykanie długopisem, stukanie palcem o ławkę.
Nie wytrzymałam, wstałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali.
Próbowałam wyjąć telefon z torby, ale moje ręce się tak trzęsły, że zajęło mi to dłuższą chwilę.
/Charlie/
Leo właśnie pojechał na komisariat, możesz mi powiedzieć co się dzieję?
Usiadłam pod ścianą i czułam łzy które napływają mi do oczu.
Co on znowu wymyślił?
/Charlie/
Gdzie jesteś?
Chciałam odpisać, ale ze schodów zbiegła blondy.
-Tutaj. -szepnęłam.
Szybko do mnie podszedł, więc wstałam.
-Co się stało?
-Nie wiem. Na lekcje weszli policjanci i go zabrali. Jezu...mówił ci coś?
-Nie, nie rozmawiałem z nim od wczoraj.
-Dzwonił do mnie w nocy, ale...był na imprezie.
-Pił? -lekko pokiwałam głową. -Zadzwonię do Victorii.-wyjął telefon.
-Gdzie jest Will?
-Nie przyszedł dziś do szkoły.
-Zadzwonię, żeby po nas przyjechał.
Mama bruneta nie odbierała, więc pierwszą moją myślą było, że już wszystko wie i jest razem z Leo.
***
Siedzieliśmy u nas w salonie i w trójkę myśleliśmy o co może chodzić.
Coraz gorsze myśli przebiegały przez moją głowę, coraz bardziej chciałam płakać z niewiedzy.
Po około dwóch godzinach wspólnego milczenia usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, spojrzeliśmy po sobie i w końcu Will poszedł otworzyć.
Po chwili wszedł do salonu z dwoma policjantami.
-Rose, panowie do ciebie.
O nie.
-Dzień dobry, Rosalie Nixton?
-Dzień dobry, tak. -wstałam z kanapy i poprawiłam ubranie.
-Musi pani pojechać z nami, w celu złożenia zeznań.
-Chodzi o Leo? Co on zrobił? -wtrącił się Charlie.
-Przykro mi, nie możemy nic na razie powiedzieć.
-Nie ma moich rodziców.
-Nie szkodzi, skontaktujemy się z nimi.
Spojrzałam na Will, który lekko kiwną głową, a potem założyłam byty i wyszłam w towarzystwie dwóch mundurowych.
Czułam się jak przestępca, szli nie więcej niż pół metra za mną, jeden z nich otworzył mi drzwi do radiowozu, a gdy usiadłam zobaczyłam, że nie ma klamek.
***
Szłam po schodach nowoczesnego budynku i czułam się coraz gorzej. Zrobiło mi się gorąco jak nigdy, dłonie pociły, a brzuch bolał z nerwów.
Wzięłam głęboki oddech i szybko je przeszłam.
Spojrzałam najpierw w lewy korytarz, a potem w prawy, gdzie zobaczyłam, mojego Leo.
Rzuciłam się w jego stronę.
-Leo!
Chłopak od razu spojrzał w moją stronę i zaczął biec.
-Rose. -mocno mnie przytulił. Nie mogłam nacieszyć się jego obecnością, bo nas rozłączono.
-Leo co się dzieje? -spytałam chłopaka, który próbował wyrywać się policjantom.
Sytuacja była tak przerażająca, że zaczęłam płakać. Nie panowałam nad sobą, nic nie wiedziałam i nie chciano mi dać chwili na rozmowę z moim chłopakiem.
-Skarbie, spokojnie, wszystko jest w porządku. Nie wierz im. -tyle zdążył powiedzieć, bo go zabrano.
Jeden z policjantów podał mi husteczke, wyglądał na max 30 lat, i uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Przykro mi taką mamy robotę. Jeżeli jest niewinny, to nie masz o co się martwić.
-Ja nic nie wiem, o co chodzi? -spytałam patrząc na niego prosząco.
-Za chwilę wszystkiego się dowiesz.
Mężczyzna zaprowadził mnie do pomieszczenia z numerem 209, nie zdążyłam przeczytać plakietki, bo od razu zapukał i wpuścił mnie do pokoju, zostawiając samą z jakimś innym mężczyzną.
Gdy weszłam automatycznie wstał.
Był ubrany w garniturowe spodnie, niebieską koszule i granatowy krawat. Szczupłej, wysokiej postury, wyglądał na około 40-50 lat, z siwą czupryną z przedziałkiem, zaczesaną na boki.
Kąciki jego ust były lekko wygięte w dół co sprawiło, że wyglądał na surowego, a przeszywający, gardzący wzrok wydał jego zuchwałość
-Rosalie Nixton?
-Dzień dobry.
-Usiądź proszę. Nazywam się John Cordon, jestem policjantem. -powiedział i widziałam, że się stara brzmieć jak najmilej, niestety mu to nie wyszło.
Usiadłam tak jak poprosił na krzesełku po drugiej stronie biurka na której były stosy papierów, które zaczął przeglądać.
-Może masz jakiś dowód? -uniósł wzrok.
Trzęsącymi się dłońmi złapałam moją torebkę, którą zabrałam z domu. Zaczęłam grzebać wśród książek szukając portfela, czułam na sobie surowy wzrok policjanta, w końcu podałam mu to o co prosił.
-Rosalie Nixton, lat 17, zamieszkała w Bristol?
-Tak. -potwierdziłam.
-Mieszka pani tylko z matką?-przejrzał swoje papiery.
-Możemy mi pan powiedzieć dlaczego tu jestem? O co chodzi z Leo?
-Mieszka pani tylko z matką? -powtórzył głośniej i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że miałam ochotę uciec.
-Z jej narzeczonym i jego synem.
-Ojciec?
-Mieszałam z nim w Cardiff przez trzy lata, ale co to ma do rzeczy? -zdenerwowałam się.
-Rozumiem. Co robiłaś wczoraj wieczorem? -znów mnie zignorował.
Co za burak?! On może mnie ignorować, to ja też mam takie prawo.
Oparłam się wygodnie o krzesło i złożyłam nogę na nogę.
Pisał coś w tych swoich papierach, a gdy nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę podniósł wzrok.
-Co robiłaś wczoraj wieczorem?! -wrzasnął, a ja przymknęłam powieki i drgnęłam.
Dobra Rose, buntowanie nie jest dla ciebie.
-Uczyłam się.
-A potem?
-Poszłam spać.
-O której?
-22.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-Kim jest dla ciebie Leondre Antonio Santino Devries?
-Chłopakiem. -Zawsze chciało mi się śmiać, gdy słyszałam jego pełne imię, ale teraz bez namysłu odpowiedziałam.
-Długo się znacie? -teraz się zawahałam.
-4 lata?
-Przecież mieszkałaś w Cardiff.
-Trzy lata, poznałam go jeszcze w podstawówce, wtedy mieszkałam tutaj.
-Musisz go dobrze znać?
-Tak mi się wydaje.
-Jaki jest? -zmarszczyłam brwi na jego pytanie.-Nerwowy, porywczy?
-Nie. -opowiedziałam po chwili, co było oczywiście kłamstwem.
-Nie musisz kłamać, rozmawiałem z nim 3 godziny. -zapisał coś w papierach.
-Kłócicie się?
-Co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz.
-Tak, jak każda para.
-Zdradził cię kiedyś?
Wtf?
-Proszę?
-Czy Leondre kiedykolwiek panią zdradził?...Nie kłam.
-Tak. -spuściłam wzrok.
-Kiedy?
-...
-Dobrze. Wczoraj w nocy dzwonił do ciebie?
-Dzisiaj w nocy, tak, to było około pierwszej w nocy.
-O czym rozmawialiście?
-O niczym szczególnym.
-Uwierz mi, że w jego przypadku każdy szczegół jest ważny.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Powiedział, że mnie kocha. Chciał do mnie przyjść, był... -przerwałam.
-Tak, wiem, pijany. Przyszedł?
-Nie, powiedziałam, żeby poszedł do domu, bo jest późno. -powiedziałam cicho.
-Mówił coś jeszcze?
-Nie.
-Powiedział coś co ci nie pasowało? Nie wiem, może zachowywał się dziwnie?
-Nie.
-Jesteś pewna?!
-Tak.
-Co zrobił potem?
-Nie wiem, rozłączyłam się, pewnie poszedł do domu.
-Widzieliście się jeszcze z rana, mówił coś?
-Nie.
-Rosalie nie kłam!
-Ja nie kłamie! -tym razem opowiedziałam mu krzykiem i zaczęłam płakać.
Zdenerwowałam się, nic nie wiem, jakiś policjant krzyczy na mnie oczekując ode mnie nie wiadomo czego.
-Rosalie... -powiedział łagodniej, podszedł do mnie i usiadł na rogu biurka. -Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz.
-Ale ja nic nie wiem.
-Dobrze, może nie znasz całej prawdy. Już wiemy, że Leondre Devries pokłócił się na imprezie z Daniel'em Fals'em, -zdziwiłam się słysząc imię chłopaka, którego poznałam w kiedyś w KFC. Pisał nawet do mnie kilka razy, ale Leo zabraniał mi odpisywać -wiemy też, że Leondre był przez niego szantażowany. Daniel miał zdjęcia twojego chłopaka całującego się z jakąś dziewczyną. -zacisnęłam mocno powieki nie wiedząc w to co słyszę. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.-Daniel groził, że jeżeli nie da mu pieniędzy to wyśle je do ciebie. Leondre również mu groził, trochę inaczej. Wiedziałaś o tym? -pokręciłam lekko głową. -Dziś rano znaleźliśmy ciało Daniela.
To niemożliwe. To nie może być prawda. Nie, Leondre nie mógł mu nic zrobić. Nie wierzę w to.
-Jeżeli wiesz coś o tym, nie tylko Leondre będzie miał problemy, ale ty również. -oznajmił.
Postawiłam nogi na krzesełku i wtuliłam twarz w kolana, zaniosłam się płaczem.
Mój chłopak jest oskarżony o morderstwo.
-Rosalie, wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz mi powiedzieć wszystko co wiesz. Leondre dzwonił do ciebie w nocy, co mówił?
-Że mnie kocha...
-Co jeszcze?!
-Nic nie mówił! Ja nic nie wiem!
-W takim razie zacznijmy od początku. -usiadł na swoim fotelu. -O której Leondre Antonio Santino Devries do ciebie dzwonił?
Noi zaczął od początku. Byłam przesłuchiwana jeszcze pół godziny, mężczyzna ciągle zadawał mi te same pytania, a ja odpowiadałam tylko 'tak' lub 'nie', nie byłam wstanie odpowiadać dłuższymi zdaniami, bo głos mi drżał. Przestałam płakać, ale poliki piekły mnie niesamowicie i przypuszczam, że wyglądałam okropnie.
Przypuszczam, że John nękałby mnie dłużej, aż powiedziałabym to co chciał usłyszeć, ale moja szanowna matka raczyła się zjawić, widząc w jakim jestem stanie zaczęła go starszych prokuratorem i mogłam już iść do domu.
W drodze do domu wypytywała mnie o co chodzi, ale nie chciałam jej o tym mówić, więc jechałyśmy w ciszy.
-Rose?! -usłyszałam Will'a, gdy tylko weszłam do domu, po chwili stał już z Charlie'm obok mnie. -Jezu co ci się stało?
-Co z Leo?
Ogarnęłam włosy i weszłam w głąb domu.
-Leo jest oskarżony o morderstwo. -powiedziałam, gdy była tyłem do nich, by nie zobaczyli moich łez, które znów zaczęły spływać.
-Cco? -zająkał się blondyn.
-Zaraz wam wszystko powiem. -poszłam szybko do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku. Przynajmniej próbowałam, bo oczy nadal były czerwone.
Zeszłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli- mama, George, Will i Charlie.
Usiadłam obok Loczka, a mam podała mi herbatę.
-Jakie morderstwo? -spytała mama.
-Wczoraj był na imprezie, podobno pokłócił się z Daniel'em Fals'em. -spojrzałam na Charlie'go, z którego wzroku wyczytałam, że go zna... Znał. -Nie wiem, dlaczego, ale oni myślą, że Leo go zabił. -zaniosłam się płaczem, a Will postawił moją herbatę na stoliku i mnie przytulił.
-O co się kłócili?- blondynowi załamał się głos.
-Nie wiem. -skłamałam.
-Rose, dlaczego cię tak długo trzymali?-Will odgarnął moje włosy z mokrych policzków.
-Ten policjant chciał żebym zeznała przeciwko Leo, ale ja przecież nic nie wiem. -wtuliłam twarz w koszulkę chłopaka. -Traktują go jak przestępce, nie pozwolili nam nawet porozmawiać.
-Dobrze Rose, chodź położysz się.-Will pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do mojego pokoju. Wyszedł i zamknął drzwi.
Zdjęłam spodnie oraz sweterek i położyłam się pod kołdrą.
Długo płakałam i to wcale nie dlatego że mnie zdradził, mój chłopak był oskarżony o morderstwo, nie wierzę w to że zabił, ale to, że zadzwonił do mnie w nocy, był pobity, to jak się dziś zachowywał, jest za dużo niewiadomych dla mnie.
W końcu zmęczona płaczem i myśleniem zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam było już ciemno, i poczułam zimny powiew.
Will.
-Znowu palisz.
-Prawie cała paczka już poszła. Jak się czujesz?
-Fizycznie, czy psychicznie? -usiadłam i spojrzałam na jego zatroskaną twarz. -Źle. Leondre tego nie zrobił.
-Wiem, więc dlaczego go nie wypuszczą?
-Nie wiem, Leo był dzisiaj pobity.
-Tak?
-Mhm, bił się z tym chłopakiem.
-Rose, jeżeli coś wiesz to powiedz. -zamknął okno i usiadł naprzeciwko mnie.
-Ja nic nie wiem. Leo dzwonił do mnie w nocy, mówił coś, że mnie kocha, że do mnie przyjdzie. Jezu, gdybym pozwoliła mu przyjść...
-Rose, to nie twoja wina, spokojnie. - widząc, że coraz bardziej się denerwuje, pogłaskał mnie po ramieniu.
-Powiedział, że uderzył się w szafkę. Dlaczego mnie okłamał?
Tak bardzo żałowałam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy. Chciałam się wygadać, a byłam zmuszona trzymać wszystko w tajemnicy. Leo mnie zdradził, jakby to wyglądało? Jakby zareagował Will?
-Nie wiem, ale już niedługo wróci do domu.
-Gdzie Charlie?
-Jest z mamą u Victorii. Powiedziała, że jak będziesz mogła, żebyś do niej przyszła.
-Wie coś?
-Tyle co ty.
-Okay, to ja będę się zbierać. -wstałam, zapaliłam światło i podeszłam do szafy.
-Zawieść cię?
-Nie, spacer dobrze mi zrobi.
-Okay, więc pójdę z tobą.
Szybko się przebrałam i związałam włosy w koka.
W domu Devries'ów byliśmy dwanaście minut później. Zdjęłam buty i powoli weszła z Loczkiem do salonu.
-Dobry wieczór.
-Rose, cześć. -mama blondyna uśmiechnęła się smutno, co odwzajemniłam.
-Chłopcy możecie iść na górę? -poprosiła pani Victoria. Jej ton nie był miły, ale się nie dziwię, jej syn jest oskarżony o morderstwo.
Chłopcy niechętnie weszli po schodach i zostałyśmy we trzy.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dziękuję.-usiadłam obok nich. -Błagam niech pani powie, że jutro Leo wróci do domu.
-Jeszcze nic nie wiadomo, ale Rosalie... ja wiem wszystko. -oznajmiła, a ja udawałam spokojną, chodź moje ciało momentalnie zalał pot. -Wiem, o szantażu, o zdjęciach i wiem też, że Leondre tego nie zrobił. Rozumiem, że zabolało cię to co zrobił, ale musisz mu pomóc.
-Wiem, że tego nie zrobił, ale jak mam mu pomóc? Nic mi nie powiedział.
-Jeżeli coś ci powiedział to musisz mu pomóc. Chcesz żeby trafił do poprawczaka, a potem więzienia?! -kobieta zdenerwowała się i uniosła głos, a ja nie miałam już siły.
Czy ona nie rozumie, że nie interesuje mnie jego zdrada?
-Milcząc zmarnujesz mu życie!
-Czy pani nie rozumie, że chcę mu pomóc, tylko nie wiem jak?! -tym razem to ja się uniosła. Podkuliłam nogi i zaczęłam płakać.
Jezu, jak ja chcę żeby to było nieporozumienie i Leo wrócił do domu, przytulił mnie i powiedział, że już jest wszystko dobrze.
-Przepraszam, jestem trochę zdenerwowana. Na komisariacie chcieli żebym zeznawała przeciwko niemu... -wytłumaczyłam się.
-Nie, to ja przepraszam. Ja już nie wiem co mam robić. -kobieta schowała twarz w dłonie.
-Niedługo wszystko się wyjaśni i Leondre wróci do domu. -pocieszyła nas pani Karen.
Siedziałyśmy w ciszy, dopóki nie przyszli chłopcy. Spojrzeli na każdą z nas pokolei.
-Rose, trochę się źle czuję, więc idę do domu. -oznajmił Will.
Spojrzałam na panią Victorie.
-Jeżeli pani chce to...
-Nie, jest już późno, pewnie jesteś zmęczona...
-Nie, na prawdę, jeżeli pani chcę to mogę jeszcze zostać.
-A mogłabyś? -kiwnęłam głową.
-Powiedz mamie, że wrócę późno.
-Okay, masz telefon w razie czego? -spojrzał na mnie. -Masz mój. -podał mi telefon.
Pożegnał się ze wszystkimi i poszedł do siebie.
Gdy tak siedzieliśmy było mi żal Charlie'go, tylko on nie znał całej prawdy.
Trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy, dużo milczeliśmy, myślę, że nikt z nas nie miał słów na tą sytuację.
Cieszyłam się, że mam przy sobie Charlie'go, mimo, że sam bardzo to przeżywa, przytulił mnie do siebie i pocieszał, gdy zaczynałam płakać.
Nie wiem nawet jak Leondre się teraz czuję, co robi... Niewiedza jest najgorsza.
Po pierwszej blondyn mnie wygonił, stwierdził, że muszę iść do domu się przespać, nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie mam ochoty spać. Koniec końców odwiózł mnie do domu.
Tak jak myślałam, nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok, aż w końcu zmęczenie wygrało i zasnęłam po 6.
***
Jest 13:23, cały dzień spędziłam w swoim pokoju, nie byłam w szkole, nie jadłam, myślałam tylko o tym jak się czuje Leondre, co robi i kiedy go zobaczę. Will tylko przyszedł z rana powiedzieć mi, że pani Victoria nadal nie wie co dalej.
14:55 nadal leżę w tym samym miejscu i tempo wpatruje się w sufit.
-Rose!- usłyszałam głos Will'a z dołu.-Rose zejdź na dół!
Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca, przewróciłam się na bok.
-Rose kurwa, ktoś do ciebie!!- pierwsza myśl to Pani Victoria.
No nic, muszę wyjść z mojej groty.
Wyczołgałam się z pościeli i powoli wyszłam, stanęłam na przeciwko schodów i zobaczyłam brązowe roztrzepane włosy. Nie miałam czasu dłużej przyjrzeć się postaci, bo najszybciej jak potrafię zbiegłam po schodach i wpadłam w ramiona chłopaka, który mocno mnie przytulił.
-Cześć Skarbie.- szepnął mi do ucha.
-A ty nie chciałaś zejść.- zaśmiał się Charlie, którego nawet nie zauważyłam.
Odsunęłam się od bruneta i spojrzałam w jego smutne oczy.
-Możemy porozmawiać?- spytał. Ja cieszyłam się jak głupia, a jego ton głosu i twarz wyrażały tylko i wyłącznie smutek.
-Tak...- spuściłam wzrok, chłopak złapał mnie za dłoń i poprowadził do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Leo położył bukiet kolorowych kwiatów na biurku.
To chyba ma być dla mnie.
Stanął na przeciwko mnie, dokładnie mi się przyjrzał, a potem skierował wzrok w dywan.
-Nic mi nie powiesz?
-Rose...Ja na prawdę nie chciałem, byłem pijany.-klęknął przede mną i złapał za dłonie. -Błagam nie możesz mnie zostawić. To się więcej nie powtórzy obiecuję...
14:55 nadal leżę w tym samym miejscu i tempo wpatruje się w sufit.
-Rose!- usłyszałam głos Will'a z dołu.-Rose zejdź na dół!
Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca, przewróciłam się na bok.
-Rose kurwa, ktoś do ciebie!!- pierwsza myśl to Pani Victoria.
No nic, muszę wyjść z mojej groty.
Wyczołgałam się z pościeli i powoli wyszłam, stanęłam na przeciwko schodów i zobaczyłam brązowe roztrzepane włosy. Nie miałam czasu dłużej przyjrzeć się postaci, bo najszybciej jak potrafię zbiegłam po schodach i wpadłam w ramiona chłopaka, który mocno mnie przytulił.
-Cześć Skarbie.- szepnął mi do ucha.
-A ty nie chciałaś zejść.- zaśmiał się Charlie, którego nawet nie zauważyłam.
Odsunęłam się od bruneta i spojrzałam w jego smutne oczy.
-Możemy porozmawiać?- spytał. Ja cieszyłam się jak głupia, a jego ton głosu i twarz wyrażały tylko i wyłącznie smutek.
-Tak...- spuściłam wzrok, chłopak złapał mnie za dłoń i poprowadził do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Leo położył bukiet kolorowych kwiatów na biurku.
To chyba ma być dla mnie.
Stanął na przeciwko mnie, dokładnie mi się przyjrzał, a potem skierował wzrok w dywan.
-Nic mi nie powiesz?
-Rose...Ja na prawdę nie chciałem, byłem pijany.-klęknął przede mną i złapał za dłonie. -Błagam nie możesz mnie zostawić. To się więcej nie powtórzy obiecuję...
-Leo, ty....go nie zabiłeś prawda? -spojrzałam na niego przestraszona.
-Co? Nie... -zamyślił się na chwilę i usiadł obok. -Ty wszystko wiesz...-Spuścił wzrok.
Zrozumiałam o co chodzi.
-O szantażu? Tak, wiem. -powiedziałam z wyrzutem, było mi smutno, ale w cale nie byłam na niego zła, bo za bardzo przejęłam się tą całą sytuacją.
-Przepraszam, ja nie chciałem żeby to wszystko tak wyszło. -nie chciałam go już słuchać więc po prostu wtuliłam się w niego. Widziałam, że odetchnął z ulgą i pocałował mnie w skroń.
-Powiedz mi, co się tam stało?
-Nic nie zrobiłem...
-Wiem, wcale się nie uderzułeś w szafkę, biłeś się z nim.
-Zrobił mi zdjęcie, wiesz jakie... Potem chciał pieniędzy, na początku mu je dałem, ale chciał więcej. Na tej imprezie kłóciliśmy się o to i wyszło jak wyszło, uderzyłem go on mnie i wyrzucili nas z klubu i tyle, więcej go nie widziałem.-przęłknęłam głośno ślinę. -Nie wierzysz mi?
-Wiem, że nie mógłbyś tego zrobić.
-Jakimś cudem sąsiad mnie widział i wypuścili mnie.
Dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, ja bawiłam się palcami, a brunet patrzył na moją twarz, jakby chciał coś powiedzieć, ale się bał.
-Zapomnijmy o tym. -powiedziałam po chwili.
-Obiecuję, że to był ostatni raz. -chciał mnie pocałować, ale odwróciłam twarz i nastała ta niezręczna chwila.
Nie wiem dlaczego to zrobiłam, nie kontrolowałam tego.
Leondre położył się i przyciągnął mnie do siebie.
-Tęskniłem za tobą, bałem się, że mnie zostawisz.-Spojrzałam na niego, te jego oczy.
-Ja za tobą też.
***
Obudziłam się w objęciach Leo. Miałam ułożoną dłoń na jego brzuchu, a brunet delikatnie gładził jej zewnętrzną część.
Przeciągnęłam się tak, jak pozwolił mi na to uścisk chłopaka.
-Przepraszam, chyba zasnęłam. -szepnęłam i spojrzałam na bruneta, którego kąciki ust uniosły się lekko do góry.
-Nie szkodzi, lubię patrzeć jak śpisz. -pocałował mnie w czoło.
-Która godzina?
-16.14
-O matko, tak długo spałam?-usiadłam na łóżku. -Dlaczego jesteś smutny? -spoważniałam, gdy zobaczyłam jego minę.
-Nie, jestem... Chodź coś zjemy. -wstał i wyszedł z pokoju.
Wzięłam głęboki oddech, założyłam bluzę, która leżała na krzesełku i zeszłam za nim.
W domu panowała głęboka cisza, która była wręcz denerwująca.
Leondre stał tyłem do mnie i przygotowywał jakieś jedzenie. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, dłonie powoli przesunęłam z jego brzucha, aż do klatki piersiowej, poczułam jak jego mięśnie się rozluźniają i odłożył wszystko, co miał w rękach. Oparłam usta na jego ramieniu.
-Jutro jest pogrzeb. -oznajmił, a ja przymknęłam powieki.
No tak. To, że Leo tego nie zrobił nie znaczy, że ta sytuacja nie miała miejsca, właśnie takie miałam wrażenie. Jakby nic się nie stało.
Odwrócił się do mnie i owinął rękę wokół mojej talii.
-To o to chodzi? -złapałam jego twarz w dłonie.
Widziałam, że coś go męczy, chciałam, żeby wiedział, że ma we mnie wsparcie.
-Nie. -spuścił na chwilę wzrok. -Nie chcę żeby tak to wyglądało. Mówisz, że mi wybaczyłaś, ale wcale tak nie jest. Widzę, że masz do mnie wyrzuty, ale ja na prawdę nie chciałem.
-To zabolało. Nawet nie wiesz jak bardzo. Od jakiegoś policjanta dowiedziałam się, że mnie zdradziłeś, mało tego, płaciłeś komuś, żebym się nie dowiedziała. Mimo to nie byłam na ciebie zła, bo tęsknota sprawiała, że chciałam tylko tego byś mnie przytulił. Nie widziałam cię jeden dzień i już umierałam z tęsknoty, nie miałam nawet ochoty wstać z łóżka. Wybaczyłam ci i chcę o tym zapomnieć, ale nie możesz mieć mi za złe tego, że poczułam się zraniona.
-Masz rację, ale chce żeby było jak wcześniej, jakby nic się nie stało, bo...
Szczerze? Chciałam usłyszeć, że mnie kocha i nie mówił tego tylko dlatego, że był pijany. -Zależy mi na tobie. -delikatnie pocałował mnie w usta.
Wystarczy mi pewność, że nie jestem mu obojętna i coś do mnie czuje, nie musi to być wcale miłość, bo sama nie mogę powiedzieć, że go kocham.
-Dokończę te kanapki i może gdzieś wyjdziemy?
-Nie mam ochoty... -wydęłam dolną wargę.
-Leń. -zaśmiał się.
Zdecydowanie wolę, gdy jest uśmiechnięty.
-To wcale nie o to chodzi... Nie malowałam się, nie myłam włosów, a moje paznokcie wołają o pomstę do nieba...-wykręciłam się.
-Kobiety... -wrócił do robienia kanapek.
Czuję się niekomfortowo, gdy jestem bez makijażu, a już szczególnie w jego towarzystwie. Doskonale wiem, że lubi dziewczyny w pełnym makijażu. Każda za którą się ogląda wygląda jak z okładki magazynu.
-Mam super ekstra pomysł.
-Jak zawsze.-stwierdził.
-Poproszę zieloną herbatę!-krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Wzięłam kilka rzeczy i pobiegłam do ogrodu.
-Rosie, Skarbie dobrze się czujesz?
Zignorowałam go.
Heh i wszyscy myślą, że jestem leniwa. Durnie.
Rozłożyłam koc na środku trawnika i czekałam na chłopaka.
Przyszedł z górą kanapek na których warzywa miały nieokreślony kształt i były tak grubo pokrojone że spadały z kanapek.
Uśmiechnęłam się, a on postawił tackę na kocu i usiadł obok mnie.
-Będziemy się opalać nago? -poruszył śmiesznie brwiami i pociągnął za moją bluzę.
-Głupek. -skomentowałam.
Słońca było ledwo co i do tego było jeszcze zimno.
-Będziemy grać w karty.
-Będziemy grać w karty.
-Okay, kto przegra ten się rozbiera. -odpowiedziałam mu uderzeniem w ramie. -Au.
-Ile możesz o tym myśleć...
-Mam 17 lat, myślę tylko o tym.
-Jesteś nie wyrzyty.
-Żebyś wiedziała. -położył dłoń na moim kolanie i wybuchliśmy śmiechem.
Graliśmy w karty niecałą godzinę, w końcu nam się znudziło i po prostu położyliśmy się na kocu.
-Ej mam pomysł. -stwierdził brunet wpatrując się w niebieskie niebo, po którym powoli, ledwo zauważalnie przesuwały się białe jak wata cukrowa chmury. Odwrócił głowę przez co nasze nosy dzieliło kilka centymetrów.
-Chodź. -wstał, a ja zaraz za nim. -Daj ręce. -chwycił mnie mocno za dłonie i zaczęliśmy się kręcić.
Spojrzałam w niebo i zaczęłam się śmiać. Jeszcze jak byliśmy w klasach 1-3 robiliśmy tak, a potem chyba wyrośliśmy z tego. W sumie nie wiem, co miało to na celu, kiedyś chmury kręciły się dookoła, a po jakimś czasie obraz się rozmazywał i chmury stawały się jednym okręgiem.
To było coś, przypomniały mi się stare czasu.
To było coś, przypomniały mi się stare czasu.
Po niedługim czasie moja jedna noga wplątała się w drugą i upadłam ciągnąć za sobą chłopaka.
Leżeliśmy na trawie śmiejąc się z własnej głupoty. W końcu przestaliśmy i po prostu wpatrywaliśmy się w niebo.
-Leo...
-Mhm?
-Nie chcę być dorosła... -wydęłam dolną wargę i spojrzałam na niego. Leo wyciągnął dłoń w moją stronę i pogładził mój policzek.
-Nie jesteś dorosła.
-Spójrz... Jeszcze półtorej roku i studia, praca...
-Wolisz być tą dziewczynką sprzed czterech lat?
-Oczywiście, że nie, ale nie wyobrażam sobie odpowiedzialnego życia.
-Będziemy o tym myśleć po studiach, razem damy sobie radę, a teraz możemy być bezmyślnymi nastolatkami. -w ułamku sekundy przeturlał się odległość nas dzielącą i znalazł się nade mną. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę.
-Rose...
-Chcę płatki cynamonowe.
-A ja wakacje na Ibizie. -przekręcił oczami. -Ale nie każdy dostaję to co chce. -znów zbliżył swoje usta do moich.
-Właściwie to moje płatki są w szafce, więc... -nie zdążyłam dokończyć, bo Leo zaczął mnie zachłannie całować. Uwielbiam się z nim drażnić, więc owinęłam nogi wokół niego i przyciągnęłam do siebie przez co opadł na mnie całym swoim ciałem.
-Umm, tak się bawimy. -uśmiechnął się łobuzersko i poruszył biodrami.
-A ty dalej swoje... -tym razem to ja złączyłam nasze usta.
-Kocham cię. -odsunął się minimalnie i powiedział patrząc mi w oczy.
Moje całe ciało się spięło. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jego wzrok był tak nachalny i intensywny, że nie wytrzymałam i spojrzałam w bok.
Chłopak powoli zszedł ze mnie i oboje usiedliśmy obok siebie.
Ta cholerna cisza.
-Pójdę już. -momentalnie się podniósł i ruszył w stronę domu.
-Leo! -wstałam i pobiegłam za nim, gdy go dogoniłam, chciałam zatrzymać i złapałam go za przedramię, ale zostałam odepchnięta. Straciłam równowagę i upadłam. Brunet wyszedł zostawiając mnie samą.
Rose jesteś idiotką, nie mogłaś mu powiedzieć tego samego?!
Ale w sumie, miałam kłamać?
Siedziałam w tym samym miejscu jakieś 10 minut, aż przyszedł Will.
-Cześć... Co się stało? -momentalnie siedział już obok mnie.
-Pokłóciliśmy się. Leo powiedział, że mnie kocha, a ja to zignorowałam, rozumiesz?
-Tak. -objął mnie ramieniem. -Rozmawiałem z nim, wiesz? -spojrzał na mnie łagodnie. -Myliłem się, ty na prawdę jesteś dla niego wszystkim. -uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Mi też na nim zależy i to tak cholernie... Potrzebuje go, tu i teraz... Mogę ci coś powiedzieć?
-Możesz mi mówić wszystko.
-Boję się, że, gdy się kłócimy od idzie szukać innej...
-Myślałem, że tak będzie, ale wiesz co? On non-stop dzwoni do Charlie'go. -zmarszczyłam brwi.
-Co?
-Jeżeli chodzi o ciebie wcale nie jest taki mocny, żali się Charlie'mu ze wszystkiego. -zaśmiał się. -Kiedyś mówił mu, że za dużo rozmawiasz z Jeremim. -tym razem oboje się zaśmialiśmy.- Charlie wie prawie wszystko o obawach Leo co do waszego związku i mam pewność, że nigdy nie miał zastrzeżeń co do ciebie, ale do siebie samego, myśli, że nie jest wystarczająco dobry dla ciebie. Żebyś widziała z jakim uśmiechem mówi o tobie. Nie martw się, mogę się złożyć, że jutro rano będzie stał pod naszymi drzwiami.
-Może masz rację...
-Zapamiętaj jedno, ja zawsze mam rację. A teraz idź się ogarnąć, wychodzimy. -oznajmił i pomógł mi wstać.
-Gdzie? -zmarszczyłam brwi.
Ostatnie czego chciałam to szlajać się z jego kolegami.
-W dupe młoda. Masz pięć minut. -poszedł do kuchni.
Postanowiłam się nie kłócić, bo i tak wiedziałam, że jak nie dobrowolnie to siłą mnie wyciągnie z domu, a wole już wyglądać jak człowiek.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i wysuszyłam je.
Oczywiście nie obyło się bez makijażu, ubrałam się i stwierdziłam, że jest ok.
Oczywiście nie obyło się bez makijażu, ubrałam się i stwierdziłam, że jest ok.
Szliśmy w stronę skateparku, Will i jego znajomi często tam przebywają, siedzą, palą i popisują się przed dziewczynami.
Weszliśmy na zagrodzony siatką teren i przyjrzałam się towarzystwu, trzech chłopaków: blondyn i dwóch brunetów.
Jeden z nich jest mój.
Trochę się zawahałam i zatrzymałam.
-Chodź. -Popchnął mnie uśmiechnięty Will.
Patrzyłam w ich stronę: Charlie szturchną bruneta, który siedział z nogami spuszczonymi z rampy, a oczy miał skierowane w buty. Podniósł wzrok i momentalnie zeskoczył z obiekt i szybko do mnie podszedł.
Czekanie na niego wydawało się wiecznością, ale w końcu wpadłam w jego ramiona.
-Zawsze ja muszę wszystko naprawiać. -parskną dumnie Will.
Brunet odsunął się ode mnie.
-Możesz już sobie iść. -spojrzał na mojego "brata", a ten z uniesionymi rękoma odszedł, zostawiając nas samych.
-Tęskniłem już jak wyszedłem za próg twoich drzwi. -pocałował mnie szybko w usta.
-Nie chcę się z tobą kłócić. -pogłaskałam jego policzek.
-Może po prostu zapomnijmy o tym?
-Nie, Leo czuję coś do ciebie, jesteś dla mnie cholernie ważny, ale nie powiem, tego zanim nie będę pewna.
-Rozumiem, chciałbym to od ciebie usłyszeć, bo czuję się jak frajer, gdy wyznaję ci miłość, a ty to olewasz.
-Nie olewam, po prostu pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kocha, nie wiedziałam jak zareagować. -chłopak z uśmiechem mnie pocałował i poszliśmy do naszych znajomych.
Usiedliśmy na rampie i nie wiem dlaczego, ale Charlie patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Jakby był na mnie zły.
Ale co ja zrobiłam?
-No Devries wiedziałem, że wylądujesz w kryminale, ale nie sądziłem, że tak szybko. -pokręcił głową Will.
-To nie śmieszne.-skarciłam go, bo wiedziałam, że Leo wcale nie jest do śmiechu. W końcu jego znajomy nie żyje.
________________________________________________
Siemson!
Rozdział? Jest!
Mam nadzieję, że się podobał :))
Siemson!
Rozdział? Jest!
Mam nadzieję, że się podobał :))
Co myślicie o zachowaniu Leo?
Rose faktycznie się tym nie przejmuje? Dzisiaj postaram się jeszcze zrobić zaległe LBA, a kolejny rozdział jest już w sumie napisany, tylko nie wiem kiedy uda mi się go poprawić.
Jedno pytanie, chcielibyście jakąś zakładkę z bohaterami, czy mam zostawić to waszej wyobraźni?
Miłego
-Kate xx
poniedziałek, 25 lipca 2016
20.No, your life can't be wonderful.
-Rosie, Kochanie wstawaj. -Leo odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i zaczął całować po twarzy.
-Czy ty w ogóle śpisz?-spytałam zaspana.
Zasypiam on siedzi przy laptopie, wstaje on już nie śpi.
-Odwiedzam dziś dziadka, chcesz jechać ze mną?
-Mhmmm. -mruknęłam i wtuliłam się w chłopaka.
Dwa tygodnie temu poznałam rodzeństwo mojego chłopaka, młodszą siostrę Matilde i starszego brata Joeya, oboje są utalentowani muzycznie i chyba mnie polubili, mam taką nadzieję.
Leo bardzo dużo opowiada o swoim dziadku, jest dla niego wzorem, niestety nadal nic nie wiem o jego ojcu.
-Leondre...
-Tak Skarbie?
-Nigdy nic nie mówiłeś o swoim ojcu...
-Bo nie ma o czym, nie chcę się użalać... -poczułam jak jego ciało się spina.
-Pamiętaj, że ja zawsze cię wysłucham, jeżeli chcesz się wygadać.
-Rodzice się rozwiedli dwa lata temu, nie było tak źle, mieszkałem na początku z ojcem, tak jak Tilly i Joey, ale gdy moja kariera nabierała tępa przeprowadziłem się do mamy, miała po prostu więcej czasu dla mnie. Ojciec poprosił mnie o pożyczkę, nie wiem po co mu ona była, bo przecież pracował i zawsze starczyło nam na wszystko. Chciałem mu dać te pieniądze, niestety potrzebowaliśmy ich na dalszy rozwój naszej kariery, studio, ulepszenie koncertów, to wszystko kosztuje. Ojciec nie potrafił tego zrozumieć, powiedział, że wszystko zawdzięczam jemu i, że mnie kiedyś zniszczy. To wszystko przez pieniądze. Przez marzenia straciłem tate...
Przez chwilę nie odzywaliśmy się, słuchałam bicia jego serca, które było coraz szybsze.
-Jeszcze kiedyś pożałuje, że cię stracił. Zrozumie kiedy będzie już za późno, kiedy ty będziesz go nienawidził, zrozumie że to był największy błąd w jego życiu. Zrobię wszystko, żeby tak było. -pocałował mnie w głowę
Ubraliśmy się i poszliśmy do mnie, gdzie zjedliśmy śniadanie, a ja się pomalowałam i przebrałam.
Leo pobiegł do pokoju Will'a pograć na konsoli, więc 10 minut wyciągałam go stamtąd.
Pani Victoria czekała na nas pod domem pięć minut, gdy w końcu dotarliśmy do auta zrobiła awanturę swojemu synowi, że jego wygodna dupa od tego momentu będzie wozić się komunikacją publiczną.
Staliśmy przed drzwiami domu pana Lee, dziadka mojego chłopaka, a mi automatycznie zrobiło się gorąco.
-Nie denerwuj się. -chłopak objął mnie ramieniem i posłał pokrzepiający uśmiech. Zapukałam, a Leo otworzył drzwi.
-Jestem! -krzyknął i po chwili w przedsiąku pojawił się starszy mężczyzna.
-O mój wnuk przyszedł z narzeczoną. -uśmiechnął się bacznie mi się przyglądając.
-Rosalie. -wyciągnęłam nieśmiało rękę w jego stronę.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny. -złapał za moją dłoń i pocałował jej zewnętrzną część, co wywołało u mnie szeroki uśmiech. -Juseppe.
Weszliśmy powoli za mężczyzną w głąb domu.
-Czy ty w ogóle śpisz?-spytałam zaspana.
Zasypiam on siedzi przy laptopie, wstaje on już nie śpi.
-Odwiedzam dziś dziadka, chcesz jechać ze mną?
-Mhmmm. -mruknęłam i wtuliłam się w chłopaka.
Dwa tygodnie temu poznałam rodzeństwo mojego chłopaka, młodszą siostrę Matilde i starszego brata Joeya, oboje są utalentowani muzycznie i chyba mnie polubili, mam taką nadzieję.
Leo bardzo dużo opowiada o swoim dziadku, jest dla niego wzorem, niestety nadal nic nie wiem o jego ojcu.
-Leondre...
-Tak Skarbie?
-Nigdy nic nie mówiłeś o swoim ojcu...
-Bo nie ma o czym, nie chcę się użalać... -poczułam jak jego ciało się spina.
-Pamiętaj, że ja zawsze cię wysłucham, jeżeli chcesz się wygadać.
-Rodzice się rozwiedli dwa lata temu, nie było tak źle, mieszkałem na początku z ojcem, tak jak Tilly i Joey, ale gdy moja kariera nabierała tępa przeprowadziłem się do mamy, miała po prostu więcej czasu dla mnie. Ojciec poprosił mnie o pożyczkę, nie wiem po co mu ona była, bo przecież pracował i zawsze starczyło nam na wszystko. Chciałem mu dać te pieniądze, niestety potrzebowaliśmy ich na dalszy rozwój naszej kariery, studio, ulepszenie koncertów, to wszystko kosztuje. Ojciec nie potrafił tego zrozumieć, powiedział, że wszystko zawdzięczam jemu i, że mnie kiedyś zniszczy. To wszystko przez pieniądze. Przez marzenia straciłem tate...
Przez chwilę nie odzywaliśmy się, słuchałam bicia jego serca, które było coraz szybsze.
-Jeszcze kiedyś pożałuje, że cię stracił. Zrozumie kiedy będzie już za późno, kiedy ty będziesz go nienawidził, zrozumie że to był największy błąd w jego życiu. Zrobię wszystko, żeby tak było. -pocałował mnie w głowę
Ubraliśmy się i poszliśmy do mnie, gdzie zjedliśmy śniadanie, a ja się pomalowałam i przebrałam.
Leo pobiegł do pokoju Will'a pograć na konsoli, więc 10 minut wyciągałam go stamtąd.
Pani Victoria czekała na nas pod domem pięć minut, gdy w końcu dotarliśmy do auta zrobiła awanturę swojemu synowi, że jego wygodna dupa od tego momentu będzie wozić się komunikacją publiczną.
Staliśmy przed drzwiami domu pana Lee, dziadka mojego chłopaka, a mi automatycznie zrobiło się gorąco.
-Nie denerwuj się. -chłopak objął mnie ramieniem i posłał pokrzepiający uśmiech. Zapukałam, a Leo otworzył drzwi.
-Jestem! -krzyknął i po chwili w przedsiąku pojawił się starszy mężczyzna.
-O mój wnuk przyszedł z narzeczoną. -uśmiechnął się bacznie mi się przyglądając.
-Rosalie. -wyciągnęłam nieśmiało rękę w jego stronę.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny. -złapał za moją dłoń i pocałował jej zewnętrzną część, co wywołało u mnie szeroki uśmiech. -Juseppe.
Weszliśmy powoli za mężczyzną w głąb domu.
Dziadek Leo jest na prawdę przemiłą osobą. Dużo opowiadał o swojej młodości, a co najbardziej mnie uraczyło, to to jak pięknie opowiadał o swojej zmarłej żonie. Mówił o tym jaka była piękna, jak uwielbiała bez (kwiaty), tak samo jak ja, i jak wspaniałą osobą była. Nie tylko jemu, ale także mi zakręciła się łza w oku.
Do domu wróciłam po 18, zjadłam śniadanie z mamą i Georg'em, a potem do swojego pokoju i wzięłam się za ćwiczenia.
Zadzwoniłam do ojca, który oczywiście nie odebrał.
Spoko Rose, on po prostu zapomniał, że ma córkę.
Ehh.
Zadzwonię do Leo, to mój chłopak musi odebrać.
-Tak Skarbie?
-Hej, co robisz?
-Mam być szczery?
-Myślałam, że zawsze jesteś ze mną szczery...
-Skarbie...sram.
-Ugh. Zadzwoń później. -rzuciłam telefon na łóżko. Najpierw się skrzywiłam, a potem zaśmiałam.
Miałam iść po coś do picia, ale telefon zaczął dzwonić.
-Mhmm?
-Żartowałem przecież. Co tam?
-Okay. -położyłam się na łóżku. -Nudzi mi się...
-No właśnie... Zapomniałem ci powiedzieć, dziś jest impreza, chcesz iść ze mną?
-Leo... Znowu?
Nie to, że zabraniam mu się widywać ze znajomymi, po prostu co weekend chodzi na imprezy, gdzie procenty leją się litrami. Mamy dopiero 17 lat, rozumiem raz na jakiś czas...dłuższy czas, ale co tydzień?
-Daj spokój, przecież nic złego nie robię...
-Masz 17 lat... -nie dokończyłam, bo mi przerwano.
-Dobra nieważne, nara.
Pipipi, rozłączył się.
Leondre zbyt szybko się denerwuje i przyznam, że gdy coś nie pójdzie po jego myśli, zaczyna na mnie krzyczeć i...nieważne. W ogóle nie lubię, gdy ktoś krzyczy, więc staram się z nim nie kłócić i zawsze ja ustępuje.
Próbowałam się do niego dodzwonić, ale odrzucał połączenia.
Trudno, jutro z nim porozmawiam.
Pouczyłam się trochę, Will też gdzieś wyszedł i nie chcą patrzeć na dwa gołąbeczki, które mają miano rodziców, siedziałam w pokoju i słuchałam muzyki.
Nie miałam co robić, więc po 21 położyłam się spać. Jestem ciekawa jak Leo ma zamiar iść jutro do szkoły.
***
Mój piękny sen o górach pączków, które nie tuczą przerwał cholerny telefon. Cholerny telefon dzwoniący o 1:32.
/El Leondres/
-Tak? Leo czy ty wiesz, która jest godzina? -przetarłam oczy i siadłam na łóżku.
-Cześć Skarbie, przepraszam cię.-przerwała mu czkawka. Było słychać, że dzisiejszej nocy nie wypił jednego piwa. -Nie chciałem się z tobą kłócić. -mówił nie wyraźnie. -Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
-Coś się stało?
W jego głosie, mimo że był pijany, wyczułam coś co mi nie pasowało.
-Kocham cię. -powiedział niezdarnie, a moje serce na chwilę przestało bić, by po chwili nienaturalnie przyspieszyć.
-Gdzie jesteś?
-Idę do ciebie Skarbie, będę za pięć minutek.
-Leo, jesteś pijany, wracaj do domu. -poprosiłam.
-Rosssalie, chce cię zobaczyć. Na prawdę cię kkocham.
-Leo jestem zmęczona, porozmawiamy jutro, dobrze?
-Ale nie będziesz na mnie zła? Obiecujesz?
-Tak, a teraz wracaj do domu.
Rozłączyłam się.
Teraz już nie zasnę. Leo zachowywał się dziwnie, mam złe przeczucia. Za co mnie przepraszał? Za co miałabym być zła?
Ale... Powiedział, że mnie kocha. Pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kocha. No wolałabym żeby powiedział to na trzeźwo, ale fakt jest faktem.
Teraz tylko pytanie, czy ja go kocham... Chyba nie. Nie, to stanowczo za wcześnie. Jest dla mnie ważny, czuję coś do niego, ale nie, to jeszcze nie miłość.
W końcu ze zmęczenia udało mi się zasnąć, by po niedługim czasie obudził mnie budzik.
Zeszłam na dół, zrobiłam sobie herbatę i sałatkę do szkoły.
Usłyszałam pukanie, myślałam że mi się wydaje, bo było ciche, ale postanowiłam sprawdzić i nie wydawało mi się to był Leo.
Od razu uśmiechnął się i wbił się w moje usta włączając w pocałunek język. Byłam zaskoczona. Nigdy się tak nie witaliśmy, zawsze był to delikatny pocałunek i przytulnie. Oderwał się, gdy zabrakło nam powietrza, jeszcze raz mnie pocałował, tym razem mocno i szybko, a potem po prostu mnie przytulił chowając głowę w zagłębienie mojej szyi.
Coś jest nie tak.
Głaskałam jego włosy, a on mocniej, niż zwykle ściskał moją talię.
-Przepraszam.- szepnął, jego ciepły oddech sprawił u mnie dreszcz.
-Leo, co się stało? -złapałam jego twarz w dłonie i zmusiłam, by na mnie spojrzał.
-Wczoraj zachowałem się jak idiota. Na prawdę nie wiem o co mi chodziło...
-Nie szkodzi...-spojrzałam na jego niewyspane, czekoladowe oczy, których twardówka, była czerwona i...miał podbite oko. -Leondre co ci się stało?! -uważnie przyglądałam się fioletowo-żółtej plamie pod okiem.
-To nic... Nie zauważyłem szafki i no.
-Na pewno wszystko okay?
-Tak, mało spałem i marzę tylko o tym, by ten dzień się skończył. Chcę wrócić do domu przytulić się do mojej dziewczyny i zasnąć. -uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam i dałam mu całusa w kącik ust.
-Niestety, jutro sprawdzian z historii, więc po szkole wracam do domu... Swojego domu.
-Mi casa es su casa. -zaśmiał się.
-Chodźmy już lepiej. -pociągnęłam go za rękę.
-Daj pomogę ci... -chciał zdjąć torbę z mojego ramienia, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Przestań, masz swój plecak. -zmarszczyłam brwi.
-Nie wygłupiaj się Rose, pomogę ci. -znów spróbował mi ją zabrać.
-Leondre ogarnij się!
-Przepraszam... -spuścił głowę, a potem pocałował w skroń i objął w talii.
Mój chłopak na kacu, to najdziwniejszy chłopak na świecie.
Co mu się tak nagle na przeprosiny i dżentelmeńskie zagrywki zebrało?
W końcu dotarliśmy do szkoły, gdzie było jeszcze gorzej.
-Rosalie weź moją bluzę, pewnie jest ci zimno. -zaczął się rozbierać.
-Leo na prawdę nie trzeba.
-Na pewno?
-Tak. -przekręciłam oczami.
Znów objął moje ramiona, a ja już nie chciałam narzekać, że jest mi ciężko, bo jeszcze zacząłby mnie przepraszać.
Czasem narzekałam, że Leo mógłby być bardziej czuły, ale jak to ma tak wyglądać to cofam wszystko.
Usiedliśmy w naszej ławce, ostatnia od okna. Ja zajęłam to miejsce przy oknie i wypakowałam książki od biologii.
Brunet usiadł obok mnie, od razu złapał moją dłoń i jak zawsze zaczął przyglądać się jej uważnie, tylko teraz denerwowało mnie to bardziej, niż zwykle.
-Leo przestań. -wyrwałam dłoń.
-Przepraszam. -pocałował mnie w policzek i usiadł prosto.
Nie byłam pewna czy to sen czy zaraz ktoś wyskoczy z kamerą krzycząc 'wkręciliśmy cię!'. To była najbardziej prawdopodobna wersja, bo hallooo?! Leondre może czasami zechce się przytulać czy coś, ale nigdy przenigdy nie uwierzę, że mnie przeprasza, za oglądanie mojej ręki. Po naszych kłótniach rzadko słyszę jakieś przeprosiny, a co dopiero za jakieś błahostki.
Może to faktycznie przez kaca.
Leo przez cztery lekcję zachowywał się bardzo dziwnie, dziwnej niż zwykle. Kurczowo trzymał moją dłoń nie pozwalając mi nawet poprawić włosów. Przez cztery pieprzone lekcje miałam do dyspozycji tylko jedną rękę.
Piąta lekcja, a ja już kipiałam ze złości i czekałam, aż ktoś wyskoczy z tą cholerną kamerą.
-Może jednak chcesz tą bluzę?
-Nie. -burknęłam.
-Mam pomysł, może dziś pójdziemy do kina czy coś... Będziesz mogła wybrać film. -uśmiechnął się szeroko.
-Nie i przestań. O co ci chodzi?
-O nic... Przepraszam. -spuścił wzrok.
Jezu... On próbuje być miły, stara się, a ja jeszcze mam pretensje. Jestem najgorszą dziewczyną na świecie.
-Leo, zrobimy tak. Dziś po szkole pójdziemy do ciebie, a jutro do kina, co ty na to? -chłopak automatycznie się uśmiechnął, a ja pocałowałam go w policzek.
W końcu przyszedł nauczyciel.
-Devries, pierwsza ławka. -rozkazał włączając laptop.
-Dlaczego niby?
-Bo jestem nauczycielem i ja ustalam zasady.
-Przykro mi, ale tu mi wygodnie.
-Leo, idź... -szepnęłam. Nie chciałam mieć problemów.
-W takim razie oboje do odpowiedzi.
Leo zebrałam swoje rzeczy i poszedł do pierwszej ławki, z hukiem rzucając na nią rzeczy.
Wow. Wrócił stary, wkurwiony Leo.
Siedziałam całą lekcje obrysowując cały margines jakimiś wzorami.
W połowie lekcji ktoś zapukał do drzwi i do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni w mundurach.
-Dzień dobry. Starszy posterunkowy Raymond. Szukamy Leondre Devris'a.
Moje serce dosłownie stanęło.
-Dzień dobry, Leondre. -nauczyciel dał do zrozumienia brunetowi, że ma się pakować.
Wszyscy zaczęli szeptać, a ja czułam jak do moich oczu zbierają się łzy.
Obserwowałam mojego chłopaka. Spakował książki do plecaka i wstał, ale zamiast wyjść z sali, szybkim krokiem podszedł do mnie.
-Skarbie... -ogarnął kosmyk moich włosów. -Nie martw się, nic się nie stało...-pocałował mnie w policzek i nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo jeden z policjantów odciągnął go za ramię.
Mój chłopak w towarzystwie dwóch policjantów opuścił sale lekcyjna.
____________________________________
AJM BAK!
SIEMSON!
Po pierwsze Maślana Weronika zaczęła pisać nowego bloga i zaczyna się świetnie. GORĄCO POLECAM!
http://you-changed-my-life-bamff.blogspot.com/
Przepraszam, że rozdziału nie było przez tak długi czas, ale no. Miałam dużo na głwie a potem nie miałam internetu, wybaczcie.
Teraz jestem trochę wolniejsza, więęęęc jeżeli będzie dużo komentarzy, to kolejny rozdział pojawi się jutro lub pojutrze ^^
No to chyba tyle.
A i czy widziałyście Instagrama Pani Karen? Przysięgam, pijany Charlie to mój ulubiony Charlie XD
A i jak wam się podoba nowy cover chłopców? Moim zdanie cudo rili, Charlie to po prostu...ohhh. Jakoś tak pomyślałam, że w jakimś ich teledysku mogliby wykorzystać takie nagrania ze swojego życia, you know. W Don't Let Me Down były wstawki jak się śmieją i jak na to patrzyłam to tak, eh no aż sama się uśmiechałam.
Dobra to już na pewno tyle.
Kc
-Kate xx
____________________________________
AJM BAK!
SIEMSON!
Po pierwsze Maślana Weronika zaczęła pisać nowego bloga i zaczyna się świetnie. GORĄCO POLECAM!
http://you-changed-my-life-bamff.blogspot.com/
Przepraszam, że rozdziału nie było przez tak długi czas, ale no. Miałam dużo na głwie a potem nie miałam internetu, wybaczcie.
Teraz jestem trochę wolniejsza, więęęęc jeżeli będzie dużo komentarzy, to kolejny rozdział pojawi się jutro lub pojutrze ^^
No to chyba tyle.
A i czy widziałyście Instagrama Pani Karen? Przysięgam, pijany Charlie to mój ulubiony Charlie XD
A i jak wam się podoba nowy cover chłopców? Moim zdanie cudo rili, Charlie to po prostu...ohhh. Jakoś tak pomyślałam, że w jakimś ich teledysku mogliby wykorzystać takie nagrania ze swojego życia, you know. W Don't Let Me Down były wstawki jak się śmieją i jak na to patrzyłam to tak, eh no aż sama się uśmiechałam.
Dobra to już na pewno tyle.
Kc
-Kate xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)