*LEO*
Obudziłem się pierwszy. Leżałem wpatrując się w Rose.
Jest taka piękna.
Pocałowałem delikatnie jej usta, zdjąłem t-shirt i zszedłem na dół zrobić śniadanie.
Co mogłoby się jej spodobać, bardziej, niż ja, bez koszulki ze śniadaniem?
Gdy wróciłem, położyłem się obok niej, odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i zacząłem delikatnie składać pocałunki na jej twarzy; w czoło, policzek, nosek, a gdy dotknąłem jej ust, uśmiechnęła się.
-Skarbie zrobiłem ci śniadanie. -pogładziłem jej policzek, a ona zmarszczyła brwi, otworzyła oczy i jak poparzona usiadła na łóżku.
-Leondre co ty robisz?
-Co? Nic... Zrobiłem śniadanie. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na górę kanapek, które przygotowałem. Chciałem ją pocałować, ale dziewczyna odsunęła się. -Coś nie tak?
-Leo... Przecież my jesteśmy przyjaciółmi... -wziąłem głęboki oddech i złapałem ją za dłoń.
-Wiem, ale nie mów, że ci się nie podoba to, co robimy? -uśmiechnąłem się, a dziewczyna to odwzajemniła. Położyłem dłoń na jej policzku.
-Nienawidzę cię. -zaśmiała się i przegryzła wargę.
-Uwielbiam, gdy to robisz. -wbiłem się w jej usta. Dopiero po chwili dziewczyna zaczęła odważnie odwzajemniać pocałunki.
W końcu przerwałem.
-Całowałem dziesiątki dziewczyn, ale żadna nie pociągała mnie tak bardzo, jak ty. -uśmiechnąłem się.
-Przestań, przyjaciele tak nie robią...
-Oboje wiemy, że nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. -znów złączyłem nasze usta. Opadliśmy na łóżko, jedną rękę położyłem na jej talii, a drugą podpierałem się.
-Rose... -usłyszeliśmy czyjś głos.
Szczerze to nawet nie miałem ochoty przerywać pocałunku, ale brunetka mnie odepchnęła. Spojrzałem na tą osobę, którą był Will i średnio się przejąłem, patrzył na nas jakby zobaczył ducha i wtedy dotarło do mnie, że to KURWA WILL.
-Hej...-przywitała się zmieszana Rose, a jej policzki przybrały kolor czerwony.
-To idziemy? -obok Will'a staną Charlie, który również staną jak wryty.
-Zabiję cię.-odezwał się po chwili Turner.
*ROSE*
-Zabiję cię. -powiedział zdenerwowany Will i rzucił się w stronę Leo. Brunet zdawał się nie ogarniać sytuacji i siedział bezczynnie. Próbowałam jakoś przytrzymać Loczka, słabo mi to wychodziło, ale na szczęście Charlie się opamiętał i zaczął odciągać chłopaka.
-Will przestań! -krzyknęłam, ale on nadal wyrywał się Charlie'mu.
-Pierwszy raz zostałaś sama w domu i już wykorzystał sytuację! Jesteś popieprzony, to moja siostra!-nie wiedziałam, o co mu chodzi, zrozumiałam, gdy przypomniałam sobie, że Leondre jest bez bluzki.-Wypierdalaj stąd! Nie masz prawa się do niej zbliżać!
-Leondre, proszę idź już. -skierowałam się do chłopaka, który nadal nie wiedział co ma robić. Pozbierałam jego rzeczy i udało mi się bezpiecznie wyprowadzić go z pokoju.
-Rose, wytłumaczę mu wszystko. -zatrzymał mnie na schodach.
-Lepiej już idź, zadzwonię do ciebie później.
Chłopak po drodze założył bluzkę, potem buty i bluzę. Pocałował mnie i poszedł.
Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech.
Co ja mam powiedzieć Will'owi?
Poszłam powoli do swojego pokoju. Charlie siedział na moim łóżku, a Loczek na parapecie paląc papierosa. Cisza była tak krępująca, że chciałam zapaść się pod ziemię.
-My....nic nie było. -powiedziałam cicho patrząc się w dywan.
-Co on tu kurwa robił?
-Wczoraj pomógł mi z chemią...
-Dlatego cię przeleciał? -zapytałam oschle, a blondyn tylko wpatrywał się we mnie tym surowo-smutnym spojrzeniem.
Te słowa zabolały. Cholernie bolały.
-Powiedziałam, że nic nie było.
-Rose, myślisz, że jestem głupi?-spojrzał na mnie. -Znam go nie od dziś, wiem, że nie przepuściłby łatwej laski.-powiedział podwyższonym tonem, a w moim oku zakręciła się łza. Patrzyłam na niego smutno, chyba zrozumiał, że to, co powiedział było okropne. -Nie... Rose, ja tak nie myślę. -zeskoczył na ziemię. Chciał do mnie podejść, ale zrobiłam krok w tył.
-Zostaw. -załamał mi się głos. Odwróciłam się na pięcie i poszła do łazienki, w drodze spłynęła po moim policzku pojedyncze łzy.
Mój brat, najlepszy przyjaciel myśli, że jestem dziwką, bo tak właśnie zrozumiałam jego słowa.
Ubrałam się we wczorajsze ubrania, które zostawiłam wczoraj na koszu i rozczesałam włosy. Makijaż i tak nie ma sensu.
Wyszłam z łazienki i zbiegłam szybko po schodach. Chłopcy siedzieli w salonie, gdy tylko mnie zobaczyli od razu wstali.
-Rosie, porozmawiajmy... -poprosił Will. Wzięłam gumę, założyłam buty i z kamienną twarzą wyszłam z domu.
Gdzie mogłam iść? Nie wzięłam pieniędzy, telefonu, nie mam przyjaciółki, której mogłabym się wygadać ...nic. Jedynym wyjściem był Leondre, do którego domu zapukałam.
Otworzyła mi średniego wzrostu brunetka- mama Devries'a.
-Dzień dobry, mam na imię Rose, jestem koleżanką Leo. -wydusiłam uśmiech.
-O dzień dobry, twoja mama jest z ojcem Will'a, prawda? Chłopcy opowiadali o tobie, Will jest zachwycony taką siostrą. Victoria, miło mi. Wejdź. -przepuściła mnie w drzwiach. -Leo! -zawołała chłopaka, który od razu zszedł po schodach w samych dresach i z mokrymi włosami.
-Rosie. -podszedł i mocno mnie przytulił. Już nie miałam ochoty płakać, nie byłam smutna...byłam wściekła na Will'a, jak on mógł mnie posądzić o takie coś? Przecież mnie zna.
Objął mnie w talii i poszliśmy do jego pokoju, usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła. Brunet zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Powinienem zostać i z nim porozmawiać.
-Nie, dobrze zrobiłeś, że poszedłeś. Will...zdenerwował się.
-Co mówił?
-Stwierdził, że jestem łatwa i pewnie mnie przeleciałeś. -powiedziałam obojętnie bawiąc się swoimi palcami.
-Tak ci powiedział? -spojrzałam na niego i przytaknęłam. -Zajebie mu chyba. -zacisnął szczękę ze złości.
-Nie Leo. Miał rację, to dziwnie wyglądało i nigdy nie powinno się zdarzyć...
-Co ty mówisz?-spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Spójrz... Jesteś pewnym siebie chłopakiem, który może mieć każdą, ja jestem cichą myszką, która woli stać na uboczu. Wszyscy twierdzą, że do siebie nie pasujemy, Will, Charlie... To nie może się udać...
-Rosie...-złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
Boże... Jego czekoladowe tęczówki. -Możesz przestać patrzeć na to, co myślą i mówią inni? Spytaj siebie czego pragniesz, to co myślą inni jest nieistotne.
-Leo, nie wiem, boję się...
-Rosie zależy mi na tobie, obiecuję, że cię nie skrzywdzę. -położył dłoń na moim policzku i pogładził go kciukiem.
-Mi na tobie też. -chłopak uśmiechnął się i musnął moją wargę.
-Porozmawiam z Will'em, gdy już trochę ochłonie. -zapewnił mnie.
-Boże on mnie zabije...
-Obronie cię. -uśmiechnął się.
Położyliśmy się, oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami.
-Nie chcę dziś z nim rozmawiać.
-Jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie na noc. -zaproponował.
-Nie... Co pomyśli twoja mama?
-Że jesteś moja dziewczyną... -zaśmiał się.
'Jesteś moją dziewczyną...' uśmiechnęłam się pod nosem, zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
Obudziłem się pierwszy. Leżałem wpatrując się w Rose.
Jest taka piękna.
Pocałowałem delikatnie jej usta, zdjąłem t-shirt i zszedłem na dół zrobić śniadanie.
Co mogłoby się jej spodobać, bardziej, niż ja, bez koszulki ze śniadaniem?
Gdy wróciłem, położyłem się obok niej, odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i zacząłem delikatnie składać pocałunki na jej twarzy; w czoło, policzek, nosek, a gdy dotknąłem jej ust, uśmiechnęła się.
-Skarbie zrobiłem ci śniadanie. -pogładziłem jej policzek, a ona zmarszczyła brwi, otworzyła oczy i jak poparzona usiadła na łóżku.
-Leondre co ty robisz?
-Co? Nic... Zrobiłem śniadanie. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na górę kanapek, które przygotowałem. Chciałem ją pocałować, ale dziewczyna odsunęła się. -Coś nie tak?
-Leo... Przecież my jesteśmy przyjaciółmi... -wziąłem głęboki oddech i złapałem ją za dłoń.
-Wiem, ale nie mów, że ci się nie podoba to, co robimy? -uśmiechnąłem się, a dziewczyna to odwzajemniła. Położyłem dłoń na jej policzku.
-Nienawidzę cię. -zaśmiała się i przegryzła wargę.
-Uwielbiam, gdy to robisz. -wbiłem się w jej usta. Dopiero po chwili dziewczyna zaczęła odważnie odwzajemniać pocałunki.
W końcu przerwałem.
-Całowałem dziesiątki dziewczyn, ale żadna nie pociągała mnie tak bardzo, jak ty. -uśmiechnąłem się.
-Przestań, przyjaciele tak nie robią...
-Oboje wiemy, że nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. -znów złączyłem nasze usta. Opadliśmy na łóżko, jedną rękę położyłem na jej talii, a drugą podpierałem się.
-Rose... -usłyszeliśmy czyjś głos.
Szczerze to nawet nie miałem ochoty przerywać pocałunku, ale brunetka mnie odepchnęła. Spojrzałem na tą osobę, którą był Will i średnio się przejąłem, patrzył na nas jakby zobaczył ducha i wtedy dotarło do mnie, że to KURWA WILL.
-Hej...-przywitała się zmieszana Rose, a jej policzki przybrały kolor czerwony.
-To idziemy? -obok Will'a staną Charlie, który również staną jak wryty.
-Zabiję cię.-odezwał się po chwili Turner.
*ROSE*
-Zabiję cię. -powiedział zdenerwowany Will i rzucił się w stronę Leo. Brunet zdawał się nie ogarniać sytuacji i siedział bezczynnie. Próbowałam jakoś przytrzymać Loczka, słabo mi to wychodziło, ale na szczęście Charlie się opamiętał i zaczął odciągać chłopaka.
-Will przestań! -krzyknęłam, ale on nadal wyrywał się Charlie'mu.
-Pierwszy raz zostałaś sama w domu i już wykorzystał sytuację! Jesteś popieprzony, to moja siostra!-nie wiedziałam, o co mu chodzi, zrozumiałam, gdy przypomniałam sobie, że Leondre jest bez bluzki.-Wypierdalaj stąd! Nie masz prawa się do niej zbliżać!
-Leondre, proszę idź już. -skierowałam się do chłopaka, który nadal nie wiedział co ma robić. Pozbierałam jego rzeczy i udało mi się bezpiecznie wyprowadzić go z pokoju.
-Rose, wytłumaczę mu wszystko. -zatrzymał mnie na schodach.
-Lepiej już idź, zadzwonię do ciebie później.
Chłopak po drodze założył bluzkę, potem buty i bluzę. Pocałował mnie i poszedł.
Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech.
Co ja mam powiedzieć Will'owi?
Poszłam powoli do swojego pokoju. Charlie siedział na moim łóżku, a Loczek na parapecie paląc papierosa. Cisza była tak krępująca, że chciałam zapaść się pod ziemię.
-My....nic nie było. -powiedziałam cicho patrząc się w dywan.
-Co on tu kurwa robił?
-Wczoraj pomógł mi z chemią...
-Dlatego cię przeleciał? -zapytałam oschle, a blondyn tylko wpatrywał się we mnie tym surowo-smutnym spojrzeniem.
Te słowa zabolały. Cholernie bolały.
-Powiedziałam, że nic nie było.
-Rose, myślisz, że jestem głupi?-spojrzał na mnie. -Znam go nie od dziś, wiem, że nie przepuściłby łatwej laski.-powiedział podwyższonym tonem, a w moim oku zakręciła się łza. Patrzyłam na niego smutno, chyba zrozumiał, że to, co powiedział było okropne. -Nie... Rose, ja tak nie myślę. -zeskoczył na ziemię. Chciał do mnie podejść, ale zrobiłam krok w tył.
-Zostaw. -załamał mi się głos. Odwróciłam się na pięcie i poszła do łazienki, w drodze spłynęła po moim policzku pojedyncze łzy.
Mój brat, najlepszy przyjaciel myśli, że jestem dziwką, bo tak właśnie zrozumiałam jego słowa.
Ubrałam się we wczorajsze ubrania, które zostawiłam wczoraj na koszu i rozczesałam włosy. Makijaż i tak nie ma sensu.
Wyszłam z łazienki i zbiegłam szybko po schodach. Chłopcy siedzieli w salonie, gdy tylko mnie zobaczyli od razu wstali.
-Rosie, porozmawiajmy... -poprosił Will. Wzięłam gumę, założyłam buty i z kamienną twarzą wyszłam z domu.
Gdzie mogłam iść? Nie wzięłam pieniędzy, telefonu, nie mam przyjaciółki, której mogłabym się wygadać ...nic. Jedynym wyjściem był Leondre, do którego domu zapukałam.
Otworzyła mi średniego wzrostu brunetka- mama Devries'a.
-Dzień dobry, mam na imię Rose, jestem koleżanką Leo. -wydusiłam uśmiech.
-O dzień dobry, twoja mama jest z ojcem Will'a, prawda? Chłopcy opowiadali o tobie, Will jest zachwycony taką siostrą. Victoria, miło mi. Wejdź. -przepuściła mnie w drzwiach. -Leo! -zawołała chłopaka, który od razu zszedł po schodach w samych dresach i z mokrymi włosami.
-Rosie. -podszedł i mocno mnie przytulił. Już nie miałam ochoty płakać, nie byłam smutna...byłam wściekła na Will'a, jak on mógł mnie posądzić o takie coś? Przecież mnie zna.
Objął mnie w talii i poszliśmy do jego pokoju, usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła. Brunet zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Powinienem zostać i z nim porozmawiać.
-Nie, dobrze zrobiłeś, że poszedłeś. Will...zdenerwował się.
-Co mówił?
-Stwierdził, że jestem łatwa i pewnie mnie przeleciałeś. -powiedziałam obojętnie bawiąc się swoimi palcami.
-Tak ci powiedział? -spojrzałam na niego i przytaknęłam. -Zajebie mu chyba. -zacisnął szczękę ze złości.
-Nie Leo. Miał rację, to dziwnie wyglądało i nigdy nie powinno się zdarzyć...
-Co ty mówisz?-spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Spójrz... Jesteś pewnym siebie chłopakiem, który może mieć każdą, ja jestem cichą myszką, która woli stać na uboczu. Wszyscy twierdzą, że do siebie nie pasujemy, Will, Charlie... To nie może się udać...
-Rosie...-złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
Boże... Jego czekoladowe tęczówki. -Możesz przestać patrzeć na to, co myślą i mówią inni? Spytaj siebie czego pragniesz, to co myślą inni jest nieistotne.
-Leo, nie wiem, boję się...
-Rosie zależy mi na tobie, obiecuję, że cię nie skrzywdzę. -położył dłoń na moim policzku i pogładził go kciukiem.
-Mi na tobie też. -chłopak uśmiechnął się i musnął moją wargę.
-Porozmawiam z Will'em, gdy już trochę ochłonie. -zapewnił mnie.
-Boże on mnie zabije...
-Obronie cię. -uśmiechnął się.
Położyliśmy się, oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami.
-Nie chcę dziś z nim rozmawiać.
-Jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie na noc. -zaproponował.
-Nie... Co pomyśli twoja mama?
-Że jesteś moja dziewczyną... -zaśmiał się.
'Jesteś moją dziewczyną...' uśmiechnęłam się pod nosem, zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
Gdy się obudziłam było już ciemno.
Czy to możliwe, że tak długo spałam bez posiłku?
Do moich pleców przytulał się Leondre, było mi tak ciepło i wygodnie, że nie miałam ochoty się ruszyć, niestety zachciało mi się siku. Eh.
Próbowałam jakoś wydostać się z jego uścisku, tak by go nie obudzić. Niestety mi się nie udało.
-Już nie śpisz Skarbie? -szepnął zachrypniętym głosem.
-Muszę do toalety. -odwróciłam się i pocałowałam go w kącik ust.
-Od razu na prawo. -poinstruował mnie.
-Możesz dać mi jakąś bluzkę?-poprosiłam, a chłopak wstał i wyjął z szafy t-shirt.
Załatwiłam swoje potrzeby, przemyłam twarz i przebrałam się.
Wróciłam do chłopak, który przeglądał swój telefon.
-Chodź zjemy coś. -złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Brunet przygotowywał kanapki, a ja usiadłam przy stole.
-Która tak właściwie jest godzina?
-19.42, dokładnie. Charlie tu był, gdy spałaś.-oznajmił.
-Co? Co mu powiedziałeś?
-Mówił, że nie masz telefonu i martwią się o ciebie, ale powiedziałem, że cie nie ma i poszedł. Był na mnie zły.
-Dobrze, że mu tak powiedziałeś, nie mam ochoty patrzeć na Will'a.
Jedliśmy w ciszy. Ciągle myślałam jak porozmawiać z Will'em, tak, by się nie kłócić.
To chyba niemożliwe.
Leo posprzątał brudne naczynia i włączył muzykę. Podparłam głowę na rękach i patrzyłam się w drewniany blat stołu.
-Lubię to. -powiedziałam obojętnie, gdy usłyszałam
Who Is Fancy - Goodbye
Leondre w mgnieniu oka znalazł się na stole, spojrzałam
na niego. Ręce miał założone na biodrach i uśmiechnięty kręcił biodrami w rytm muzyki.
Zaśmiałam się. Zaczął tańczyć...no próbował. Udawał, że śpiewa, machał głową, ruszał biodrami i machał rękoma, wyglądał przekomicznie, a ja śmiałam się jak głupia.
W końcu zdjął bluzkę i zaczął machać nią nad głową, zasłoniłam ręką oczy, myślałam, że się posikam. Wystawił w moim kierunku rękę.
-Chodź... Wiem, że tego chcesz. -uśmiechnął się szeroko, złapałam go za dłoń i wdrapałam się na stół. Tańczyliśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy.
Leo stanął jedną nogą na siedzeniu krzesła, a gdy drugą przełożył ciężar na oparcie, krzesło upadło. Zasłoniłam dłonią usta, gdyby nie lodówka, o która się oparł, skończyłby bez jedynek.
-Mistrz! -krzyknął i podniósł ręce. Wybucham śmiechem. Podszedł do mnie, wziął mnie na ręce, okręcił się parę razy dookoła własnej osi cały czas patrząc w moje oczy. Postawił mnie i od razu wbił się w moje usta. Całował mnie zachłannie, a gdy zabrakło nam powietrza opraliśmy się czołami.
-No już się nie smucimy. Cieszmy się sobą. -delikatnie pocałował mnie w usta, a ja wtuliłam się w niego. -Może chcesz iść do kina?
-Niee. -odsunęłam się od niego. -Nie chcę przypadkiem spotkać Will'a.
-Romantyczne, co? -poruszył brwiami. -Dwoje zakochanych musi się ukrywać, by być razem. Dziewczyny lubią takie gówna. -zaśmialiśmy się.
-Nie mam nawet ciuchów na zmianę... To nie jest romantyczne.
-Taa trochę śmierdzisz. -uśmiechnął się łobuzersko, a ja uderzyłam go w tył głowy. -Ał. Żartowałem, twój pot pachnie pięknie. -wsadził nos w moją szyję i zaczął nim gładzić moją skórę.
-Jesteś okropny. -powiedziałam przez śmiech. -Mogę wziąć prysznic?
-Żartowałem nie śmierdzisz. -zaczął się tłumaczyć.
-Nie ważne... Gdzie tak właściwie jest twoja rodzinka?
-Mama poszła na randkę. -przekręcił oczami.
-Co?
-Nie mówiłem ci... Dwa lata temu rodzice rozwiedli się, Tilly mieszka z ojcem...
Tyle się zmieniło przez te 3 lata? Leondre kiedyś opowiadał mi, że jego rodzina jest wspaniała, idealna...
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Bo nie ma o czym...Mój ojciec to skończony idiota, ale nie rozmawiajmy o tym. Chodź.-chociaż bardzo mnie to ciekawiło, uszanowałam, to że nie chcę o tym rozmawiać i poszliśmy na górę.
Wzięłam prysznic i założyłam ciuchy Leo, spodenki, które zakrywały trzy czwarte moich nóg, bluzkę do połowy ud i skarpetki. Wyglądałam okropnie, jeszcze bez makijażu...
-Rose, ile można?! -brunet dobijał się do drzwi.
-Już, spokojnie...-otworzyłam drzwi. Chłopak zeskanował mnie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko.
-Podobasz mi się w moich ciuchach. -przyciągnął mnie do siebie i wbił się w moje usta.
Poszliśmy do salonu i obejrzeliśmy Britain's Got Talent. Nie wiem co się ze mną dzieję, spałam cały dzień, a oczy nadal się zmykały.
-Jeżeli chcesz możesz się położyć. -brunet zauważył, że ciągle ziewam.
-Cały dzień spałam...
-Może dla ciebie to za mało. -zaśmiał się.
Położyłam głowę na jego kolanach, a on zaczął gładzić moje włosy. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Czy to możliwe, że tak długo spałam bez posiłku?
Do moich pleców przytulał się Leondre, było mi tak ciepło i wygodnie, że nie miałam ochoty się ruszyć, niestety zachciało mi się siku. Eh.
Próbowałam jakoś wydostać się z jego uścisku, tak by go nie obudzić. Niestety mi się nie udało.
-Już nie śpisz Skarbie? -szepnął zachrypniętym głosem.
-Muszę do toalety. -odwróciłam się i pocałowałam go w kącik ust.
-Od razu na prawo. -poinstruował mnie.
-Możesz dać mi jakąś bluzkę?-poprosiłam, a chłopak wstał i wyjął z szafy t-shirt.
Załatwiłam swoje potrzeby, przemyłam twarz i przebrałam się.
Wróciłam do chłopak, który przeglądał swój telefon.
-Chodź zjemy coś. -złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Brunet przygotowywał kanapki, a ja usiadłam przy stole.
-Która tak właściwie jest godzina?
-19.42, dokładnie. Charlie tu był, gdy spałaś.-oznajmił.
-Co? Co mu powiedziałeś?
-Mówił, że nie masz telefonu i martwią się o ciebie, ale powiedziałem, że cie nie ma i poszedł. Był na mnie zły.
-Dobrze, że mu tak powiedziałeś, nie mam ochoty patrzeć na Will'a.
Jedliśmy w ciszy. Ciągle myślałam jak porozmawiać z Will'em, tak, by się nie kłócić.
To chyba niemożliwe.
Leo posprzątał brudne naczynia i włączył muzykę. Podparłam głowę na rękach i patrzyłam się w drewniany blat stołu.
-Lubię to. -powiedziałam obojętnie, gdy usłyszałam
Who Is Fancy - Goodbye
Leondre w mgnieniu oka znalazł się na stole, spojrzałam
na niego. Ręce miał założone na biodrach i uśmiechnięty kręcił biodrami w rytm muzyki.
Zaśmiałam się. Zaczął tańczyć...no próbował. Udawał, że śpiewa, machał głową, ruszał biodrami i machał rękoma, wyglądał przekomicznie, a ja śmiałam się jak głupia.
W końcu zdjął bluzkę i zaczął machać nią nad głową, zasłoniłam ręką oczy, myślałam, że się posikam. Wystawił w moim kierunku rękę.
-Chodź... Wiem, że tego chcesz. -uśmiechnął się szeroko, złapałam go za dłoń i wdrapałam się na stół. Tańczyliśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy.
Leo stanął jedną nogą na siedzeniu krzesła, a gdy drugą przełożył ciężar na oparcie, krzesło upadło. Zasłoniłam dłonią usta, gdyby nie lodówka, o która się oparł, skończyłby bez jedynek.
-Mistrz! -krzyknął i podniósł ręce. Wybucham śmiechem. Podszedł do mnie, wziął mnie na ręce, okręcił się parę razy dookoła własnej osi cały czas patrząc w moje oczy. Postawił mnie i od razu wbił się w moje usta. Całował mnie zachłannie, a gdy zabrakło nam powietrza opraliśmy się czołami.
-No już się nie smucimy. Cieszmy się sobą. -delikatnie pocałował mnie w usta, a ja wtuliłam się w niego. -Może chcesz iść do kina?
-Niee. -odsunęłam się od niego. -Nie chcę przypadkiem spotkać Will'a.
-Romantyczne, co? -poruszył brwiami. -Dwoje zakochanych musi się ukrywać, by być razem. Dziewczyny lubią takie gówna. -zaśmialiśmy się.
-Nie mam nawet ciuchów na zmianę... To nie jest romantyczne.
-Taa trochę śmierdzisz. -uśmiechnął się łobuzersko, a ja uderzyłam go w tył głowy. -Ał. Żartowałem, twój pot pachnie pięknie. -wsadził nos w moją szyję i zaczął nim gładzić moją skórę.
-Jesteś okropny. -powiedziałam przez śmiech. -Mogę wziąć prysznic?
-Żartowałem nie śmierdzisz. -zaczął się tłumaczyć.
-Nie ważne... Gdzie tak właściwie jest twoja rodzinka?
-Mama poszła na randkę. -przekręcił oczami.
-Co?
-Nie mówiłem ci... Dwa lata temu rodzice rozwiedli się, Tilly mieszka z ojcem...
Tyle się zmieniło przez te 3 lata? Leondre kiedyś opowiadał mi, że jego rodzina jest wspaniała, idealna...
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Bo nie ma o czym...Mój ojciec to skończony idiota, ale nie rozmawiajmy o tym. Chodź.-chociaż bardzo mnie to ciekawiło, uszanowałam, to że nie chcę o tym rozmawiać i poszliśmy na górę.
Wzięłam prysznic i założyłam ciuchy Leo, spodenki, które zakrywały trzy czwarte moich nóg, bluzkę do połowy ud i skarpetki. Wyglądałam okropnie, jeszcze bez makijażu...
-Rose, ile można?! -brunet dobijał się do drzwi.
-Już, spokojnie...-otworzyłam drzwi. Chłopak zeskanował mnie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko.
-Podobasz mi się w moich ciuchach. -przyciągnął mnie do siebie i wbił się w moje usta.
Poszliśmy do salonu i obejrzeliśmy Britain's Got Talent. Nie wiem co się ze mną dzieję, spałam cały dzień, a oczy nadal się zmykały.
-Jeżeli chcesz możesz się położyć. -brunet zauważył, że ciągle ziewam.
-Cały dzień spałam...
-Może dla ciebie to za mało. -zaśmiał się.
Położyłam głowę na jego kolanach, a on zaczął gładzić moje włosy. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Obudziłam się tym razem pierwsza, powoli wyplątałam się z uścisku bruneta. Byliśmy w jego łóżku, więc pewnie mnie przyniósł.
Przebrałam się w swoje jeansy i związałam włosy.
Tak słodko spał, podeszłam i pocałowałam go delikatnie w usta.
-Już nie śpisz Skarbie? -przeciągną się.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Muszę już iść... -chłopak automatycznie usiadł na łóżku.
-Gdzie? Mieliśmy porozmawiać z Will'em.
-Chyba lepiej będzie jak sama z nim porozmawiam.
-Rose...nie chcę, żeby znowu cię wyzywał.
Przebrałam się w swoje jeansy i związałam włosy.
Tak słodko spał, podeszłam i pocałowałam go delikatnie w usta.
-Już nie śpisz Skarbie? -przeciągną się.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Muszę już iść... -chłopak automatycznie usiadł na łóżku.
-Gdzie? Mieliśmy porozmawiać z Will'em.
-Chyba lepiej będzie jak sama z nim porozmawiam.
-Rose...nie chcę, żeby znowu cię wyzywał.
-Idziesz dzisiaj do studia, pogadasz z Charlie'm, a ja z Will'em, poradzę sobie.
-No dobrze, zadzwoń do mnie, co i jak. A i Charlie wczoraj znowu był, oni na prawdę się o ciebie martwią.
-Okej. To miłego dnia.- skierowałam się do wyjścia.
-Rose...-odwróciłam się i spojrzałam na bruneta, który ułożył usta w dziubek. Podeszłam i pocałowałam go.
Stoję przed drzwiami domu i boję się wejść. Wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam za klamkę. Dom wydawał się jakby pusty.
-Rose?!-usłyszałam Will'a, który po chwili przybiegł do mnie i mocno przytulił.-Gdzie ty byłaś? Wiesz jak się o ciebie martwiłem?-zaśmiał się i odsunął, by spojrzeć na moją twarz. -Przepraszam, że tak do ciebie powiedziałem. Ja wcale tak nie myślę, byłem zły na Devries'a. -cały czas patrzyłam na niego smutno. -Rose... Gdzie byłaś? -zapytał już stanowczo.
-U Leo. -wyrwałam się z jego uścisku. -Musimy o tym porozmawiać.
-Rose posłuchaj...
-Nie to ty posłuchaj. Nie przespałam się z nim. Nie bawi się mną. I tak, czuję coś do niego. Chcesz czy nie musisz to zaakceptować. -prawie wykrzyczałam mu w twarz.
Podoba mi się taka Rose. Pewna siebie, mówiąca to co myśli.
-Rozumiem. -oznajmił.
-Co? -zmarszczyłam brwi. Czemu nie mówi mi, czegoś w stylu "on cię skrzywdzi"?
-Rozumiem Rose. Jeżeli jesteś szczęśliwa to... Nic mi do tego.-odetchnęłam z ulgą.
-Poszło łatwiej, niż myślałam.
-Co? Rose, mówiłaś, że nic do niego nie czujesz.
-Bo tak było, przez pewien czas. Na prawdę mi na nim zależy.
-Nie chcę, żeby potraktował cię jak inne dziewczyny.
-Will, ja wiem, że Leondre mi tego nie zrobi. I chcę żebyś go przeprosił.-zażądałam.
-Dobrze, ale muszę mieć pewność, czy wy na pewno... -podrapał się po karku zza kłopotania.
-Spadaj Will. Nie spaliśmy ze sobą.
-Chciałem się tylko upewnić...Jezu, nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.- znów mnie do siebie przytulił.- A ten idiota mówił, że cię u niego nie ma.
-Will...-skarciłam go.
-To nadal mój kumpel, więc mogę mówić o nim jak chcę.
-Pójdę wziąć kąpiel, przepraszam.- odsunęłam się od niego i chciałam iść na górę, ale złapał mnie za ramię. Spojrzałam na niego, a on pokazał palcem na swój policzek.-Fu.- skrzywiłam się i uderzyłam go z 'liścia'. Zaczęłam się śmiać, a on mi oddał. Różnica była taka, że jego dłoń jest wielka, także dostałam po całej twarzy, na szczęście uderzył mnie lekko, no...na tyle ile potrafił
Chciałam mu oddać, ale przytrzymał moje ręce.
-Idź się umyć grzybie.
-A ty ogól, bo twój dziewiczy zarost wygląda żałośnie.- zażartowałam, zarost do niego pasuje, ale musiałam go czymś wkurzyć.
Wzięłam długą kąpiel, bardzo długą kąpiel, ale musiałam wyjść gdy poczułam głód i cholipcia... Miałam zadzwonić do Leo!
-Will...-skarciłam go.
-To nadal mój kumpel, więc mogę mówić o nim jak chcę.
-Pójdę wziąć kąpiel, przepraszam.- odsunęłam się od niego i chciałam iść na górę, ale złapał mnie za ramię. Spojrzałam na niego, a on pokazał palcem na swój policzek.-Fu.- skrzywiłam się i uderzyłam go z 'liścia'. Zaczęłam się śmiać, a on mi oddał. Różnica była taka, że jego dłoń jest wielka, także dostałam po całej twarzy, na szczęście uderzył mnie lekko, no...na tyle ile potrafił
Chciałam mu oddać, ale przytrzymał moje ręce.
-Idź się umyć grzybie.
-A ty ogól, bo twój dziewiczy zarost wygląda żałośnie.- zażartowałam, zarost do niego pasuje, ale musiałam go czymś wkurzyć.
Wzięłam długą kąpiel, bardzo długą kąpiel, ale musiałam wyjść gdy poczułam głód i cholipcia... Miałam zadzwonić do Leo!
Owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam do swojego pokoju.
Pominę to, że pośliznęłam się w połowie drogi, a prawy pośladek bolał cholernie.
Wzięłam telefon i zobaczyłam sporo nieodebranych połączenie, w ostatnich był 'el Leondres' wybrałam i po dwóch sygnałach odezwał się brunet.
-W końcu Rose. Wszystko okej? Rozmawiałaś z Will'em?
-Cześć, tak, powiedział, że już nie będzie się mieszał. A jak Charlie?
-Jak to Charlie, powiedział, że mam uważać.
-Skoro wszystko jest okej, to może wieczorem gdzieś wyjdziemy?
-Jasne, będę o 9. Przepraszam, muszę kończyć. Do zobaczenia Skarbie.
-Pa...
Odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku. Odetchnęłam z ulgą. Może to właśnie Leondre da mi tą miłość, której tak bardzo pragnę?
Uśmiechnęłam się do siebie.
Uśmiechnęłam się do siebie.
-Patrz, bo dojdziesz. -spojrzałam na Loczka, który stał w progu z miską zupy.
Wulgarny jak zawsze.
Wulgarny jak zawsze.
-Głupek. Zamknij za sobą drzwi. -powiedziałam i dałam mu tym samym do zrozumienia, że ma wyjść.
-Ubierz się, bo zapomnę, że jesteś moją siostrą. -wyszedł z mojego pokoju.
-Fu. Jesteś obrzydliwy.- skrzywiłam się.
-Nie, serio się ogarnij. Za godzinę wychodzimy na miasto z moimi znajomymi!
Leżałam jeszcze chwilę i myślałam o tym wszystkim.
Czy nasz związek się uda?
Leo powiedział, że ja tego chcę.
No właśnie. Zasugerował? Uświadomił? Czy co?
No właśnie. Zasugerował? Uświadomił? Czy co?
Jak tak myślę, to się w tym gubię. Czy rzeczywiście jestem tego pewna? Oczywiście czuję coś do Leo, tylko... Nie jestem jeszcze świadoma, co to takiego jest. Miłość na pewno nie, sympatia oczywiście, zauroczenie, tak, znaczy chyba tak. To takie uczycie, gdy na niego patrzę, gdy mnie przytula i całuje, to chyba zauroczenie, no, bo...miłość?
Jest w ogóle jakaś definicja miłość? Nie, to się po prostu czuję. Ale skąd mam wiedzieć jakie to uczucie?
Jest w ogóle jakaś definicja miłość? Nie, to się po prostu czuję. Ale skąd mam wiedzieć jakie to uczucie?
Niby myślisz, żeby coś wymyślić, dojść do jakiejś tezy, wyciągnąć wnioski, potwierdzić tą swoją tezę, ale z tego wszystkiego masz tylko jedną, wielką hipotezę, która jest pytaniem i nadal nic nie wiesz, bo są argumenty za i przeciw, które, w moim wypadku, się wykluczają.
Dobra koniec Rose, bo filozofem zostaniesz.
Podniosłam swoją tłustą dupę z łóżka i poszłam wysuszyć włosy.
Głód zniknął, więc nie było już tego okropnego burczenia.
Zawsze tak jest, po fazie głodu absolutnego, jest faza niczego, ale gdy zacznę jeść głód powróci.
Znam to na pamięć z okresu mojej dwu letniej głodówki, dzięki której schudłam.
Ogarnęłam włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż, który składał się z podkładu, pudru, perłowych cieni, cienkich kresek, sztucznych rzęs, pomalowanych brwi, różu i czerwonej szminki.
Kiedyś myślałam, że to dużo, za dużo. Teraz- norma. Nikt mi nie może zarzucić, że wyglądam źle.
Nie wzięłam ciuchów, cholera.
Wystawiłam głowę za drzwi.
Czysto, Will jest u siebie.
Czysto, Will jest u siebie.
Przebiegłam przez korytarz i gdy byłam w pokoju, trzasnęłam drzwiami.
-Widziałem! -krzyknął Will. Walnęłam się ręką w twarz i wybucham śmiechem.
Agentem nie zostanę.
-Rose! Jesteś już ubrana?!
-Tak! -do pokoju wszedł Loczek.
Miał na sobie, czarne wąskie spodnie, czarny t-shirt i bordową bluzę.
-Idziemy lesbo?
-Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a wyślę do twojego ojca anonima ze zdjęciem na którym palisz.
-Nie zrobiłabyś tego. -uśmiechnął się i przytulił mnie. -Serio się o ciebie martwiłem.
-Bo nie byłam na noc w domu?
-No pewnie, Devries powiedział, że nie ma cię u niego, zostawiłaś telefon... Ale w sumie tak myślałem, że jesteś u niego.
-O słodki jesteś. -pociągnęłam go za policzek.
-Chodź lesbo. -odsunął się i wyszedł z mojego pokoju. Westchnęłam poirytowana jego zachowaniem i poszłam za nim.
***
Siedziałam z jego kolegami i słuchałam rozmów o dziewczynach ze szkoły. Nie wiedziałam, że faceci są tak głupi. Faceci czy raczej chłopcy? Nie no zarost im rośnie, więc niech będą faceci.
Siedziałam z jego kolegami i słuchałam rozmów o dziewczynach ze szkoły. Nie wiedziałam, że faceci są tak głupi. Faceci czy raczej chłopcy? Nie no zarost im rośnie, więc niech będą faceci.
Nie krępowali się z pytaniami o wstydliwe rzeczy, przynajmniej dla mnie, dotyczące dziewczyn. Podejrzewam, że byłam czerwona jak burak, gdy pytali czy kobiety, gdy widzą fajnego chłopaka myślą o nim, że tak powiem w roli kochanka.
Na prawdę dowiedziałam się tylu 'ciekawych' rzeczy o ich psychice, że zaczęłam się bać o relację moją z Leo.
Śmiałam się w najlepsze, gdy zadzwonił 'el Leondres'.
Odeszłam od stolika i odebrałam telefon.
-Tak?
-Hej Skarbie, co robisz?
-Cześć... -uśmiechnęłam się. -Jestem z Will'em i jego znajomymi na mieście.
-Jakimi znajomymi?-warknął.
-Daniel, Frank,....
-Nie ważne, do później, cześć. -usłyszałam sygnał zakończonego połączenia.
Trochę chamsko.
Wróciłam do stolika i siedzieliśmy do około 16. Wróciłam do domu z Will'em, obejrzeliśmy kilka seriali na comedy central. Przed 21 poszłam się przebrać i czekałam na Leo przeglądając strony internetowe.
-Rose! Twój chłop przyszedł!-uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. W salonie stali Leo i Will. Brunet od razu do mnie podszedł i przytulił.
-Rose, idę na imprezę. A ty pamiętaj co mówiłem. -ostatnie zdanie skierował do Devries'a.
-Okej....-przeciągnęłam.
-Miłych dziewczyn.-zaśmiał się brunet i gdy tylko wyszliśmy z domu, chłopak od razu przywarł mnie do drzwi.
-Tęskniłem. -uśmiechnął się.
-Tak...? -odwzajemniłam uśmiech i przegryzłam dolną wargę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo... -chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. -Ej! -zrobił smutną minę.
-Coś nie tak?
-Rosie...-zbliżył usta do mojej szyi i drażnił ciepłym oddechem.
-Słucham?
-Dasz buziaka? -pocałowałam moją szyję, a potem zaczął ssać i lizać moją skórę, ręce położył na moich pośladkach.
-Rączki przy sobie. -zaśmiałam się, a on oderwał się od mojej szyi i spojrzał w moje oczy. Uśmiechnął się i wbił w moje usta. Całował zachłannie, a ja odwzajemniałam każdy pocałunek. Przejechał językiem wzdłuż mojej dolej wargi a ja lekko uchyliłam usta i... Poleciałam do tyłu, gdyby nie to, że Leo mnie przytrzymał upadłabym.
-Co robicie?-odwróciłam się w stronę otwartych drzwi i zobaczyłam Loczka, z mordą pełną kanapki.
-Smacznego.- powiedział Devries, a chłopak kiwną głową.
-Podglądałeś nas? -zmarszczyłam brwi.
-No. -przeżuł jedzenie. -Myślę, że twoje jęki słyszał nawet sąsiad. -Leo spuścił głowę i zaśmiał się.
-Nie jęczałam głupku.
-Jęczałaś, śmiałaś jeden chuj. -ugryzł obojętnie kanapkę.
-Będziesz tu stał?
-Ładny wieczór to postoje.
-Jezuuu z kim ja żyję...
-Z czym?- Leo wskazał na kanapkę.
-Z Nutella.
-Mogę? -zabrał mu kanapkę i wziął gryza. -Mmm pyszna. -pocałował Loczka w policzek.
-Chodź, bo orientację zmienisz... -pociągnęłam go za rękę w stronę bramy. Gdy trochę odeszliśmy chłopak położył dłoń na moim pośladku i zacisnął dłoń.
-Łapy przy sobie, bo ujebie! -usłyszałam jeszcze Loczka.
-Boże... Głupi jesteś!
-Chcesz?-zapytał i oddał mi kanapkę.
-To gdzie idziemy?
-Tam gdzie nasze miejsce. -złapał mnie za dłoń. Pierwszy raz trzymaliśmy się za ręce.-Na plac zabaw. -uśmiechnął się.
Było trochę niezręcznie, przynajmniej ja tak to odczuwałam. Nie mogę już powiedzieć, że Leo jest moim przyjacielem.
Ciągle mówiłam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz co? Co się stało tak z dnia na dzień? Co się zmieniło między nami?
Nie mam pojęcia.
Może uświadomiłam sobie, że ja też coś do niego czuję?
Bo czuję, tylko nie potrafię określić, co to jest.
Może ta jego czułość i bliskość, którą mimo wszystko uwielbiam.
A może po prostu nie chcę być sama i muszę mieć kogoś. Tak to by była desperacja.
Ale nawet jeśli, to dlaczego oddałam się urokowi kogoś, kto jest uważany za chłopaka widmo.
Szybko się pojawia i szybko znika.
Szybko się pojawia i szybko znika.
Ta myśl mnie przeraża, że znów mogę być głupim zakładem lub dziewczyną na kilka dni.
Chociaż wydaje mi się, że mu na prawdę zależy.
-Will cię przeprosił? -spytałam gdy byliśmy już na miejscu i szliśmy w stronę drewniano metalowych drabinek.
-Rose, Skarbie mężczyźni się nie przepraszają. My mówimy, dobra luz nie było sprawy, może w sobotę na piwo? -zaczęłam się śmiać.
-A o czym rozmawialiście?
-O niczym ważnym... Wchodzisz? -wskazał ruchem głowy na drabinki.
-Gdzie? Tam na górę?! Ja mam lęk wysokości...
-A ja tańczę tańce ludowe... Nie spadniesz będę cię trzymał. -uśmiechnął się.
-Nie możemy tak po prostu, jak normalni ludzie usiąść na ławce? -uniosłam brwi.
-Jak sześćdziesięciolatkowie? Nie masz takiego poczucia, że czas za szybko leci? Jeszcze niedawno rodzice decydowali o wszystkim, a dziś cała odpowiedzialność spoczywa na twoich barkach. Musisz myśleć o przyszłości, masz wiele nakazów, zakazów, co wypada, a co nie. Nie chciałabyś znów być dzieckiem, które wspina się po drzewach i myśli tylko o zabawie?
Faktycznie ma rację, nie chcę być odpowiedzialna i myśleć o przyszłości.
-Dobra wejdę tak, ale jak sobie coś połamie twoja wina.
-Oczywiście. Tylko ostrożnie.
Z wielką pomocą udało mi się dostać na górę drabinek, pręty wbijały się w moją pupę i czułam, że zaraz polecę do tyły.
Brunet łaził jeszcze między drzewami, a potem zwinnie wdrapał się na drabinki.
-Po co ci to? -wskazałam na kasztany, które zapychały mu kieszenie.
-Widzisz tamten kosz?
-Yhy.
-Będziemy do niego rzucać, jeden celny rzut dziesięć punktów, kto przegra stawia jutro obiad.
-Ej! To nie fer! Ja mam zeza!
-Dobrze się składa, bo ja też. -zaśmiał się.
-Jasne, pamiętam jak w podstawówce grałeś w kosza lepiej niż gimnazjaliści.-zaśmiałam się.
W końcu zaczęliśmy tą grę, było zabawnie. Na prawdę czułam się jak dziecko.
Na dwadzieścia kasztanów wrzuciłam trzy, ale Leo dwa. Tak wiem, że dawał mi fory. Rzucał albo za lekko albo za mocno, a ja cieszyłam się jak głupia.
-No to ja stawiam obiad, niech będzie. -udawał smutnego.
-Słaby jesteś.
-Jestem mistrzem, dziś chyba mam gorszy dzień.
-Leo, mistrzem się jest a nie bywa. Przyznaj, że jestem lepsza od ciebie.
-Za buziaka przyznam wszystko. -zrobił dziubek.
-E tam, nie trzeba. -uwielbiam go drażnić.
Przysunął się do mnie z uśmiechem, złapał moją twarz w dłonie i wbił się w moje usta. Jak zawsze, całował zachłannie, gdy zaczęłam odwzajemniać pocałunki przeniósł dłonie na moją talie.
-Ja zawsze dostaję to czego chcę. -oderwał się na chwilę ode mnie i powiedział to z łobuzerskim uśmiechem. Przekręciłam tylko oczami i znów złączyłam nasze usta.
Leo odprowadził mnie do domu po 11. Było fantastycznie, pomijając to, że musiał ściągać mnie z tych drabinek, nie w sumie to też było fajne.
Przekręciłam klucz i weszłam do domu. Will już jest, bo słuchać głośną muzykę z jego pokoju. Postanowiłam pójść do niego i spytać jak było, chyba nie aż tak fajnie skoro wrócił wcześnie.
Zapukałam, ale pewnie przez muzykę nie słyszał więc weszłam.
Stanęłam jak wryta. Na biurku siedziała ciemnowłosa dziewczyna bez bluzki, a między jej nogami stał Will, również bez bluzki z rozpiętymi spodniami. Oboje na mnie spojrzeli, dziewczyna się speszyła a Loczek szeroko się uśmiechnął, był umazany czerwoną szminką.
Nie wiedziałam co mam zrobić, stałam z szeroko otwartymi oczami.
-O Rose, cześć. To Francesca , jest Włoszka. -uśmiechnął się dumnie, a mi zrobiło się niedobrze.
-Hej. -powiedziałam cicho i wyszłam najszybciej jak się dało, zamykając za sobą drzwi.
-O fu. -skrzywiłam się.
Zeszłam na dół i włączyłam seriale, o tej porze lecą fajne 'dokumenty' o duchach. Boję się, ale i tak oglądam.
Usłyszałam jęki. O mój boże.
Rosalie nie myśl o tym, nie myśl! Za późno, pomyślałam. Skrzywiłam się. Ten obraz był straszniejszy niż ten program o duchach. Will i ta laska, fuu!
Zadzwoniłam do 'el Leondres'
-Tak Skarbie?
-Jezuu... Leo musisz mi pomóc.
-Coś się stało? Mam przyjść?
-No stało, ale spokojnie. Weszłam do domu, z pokoju Will'a słyszałam muzykę, poszłam do niego i oni...się ugh. Nie powiem tego.- usłyszałam śmiech w telefonie. -To nie śmieszne to obrzydliwe.
-To przecież normalne. -ciągle się śmiał.
-No nie. To Will... Chciałbyś zobaczyć swoją siostrę w takiej sytuacji?
-Ma 12 lat, nawet tak nie mów, bo się porzygam. -tym razem ja się zaśmiałam.
-To właśnie mój ból.
-Mam przyjść?
-Niee, już późno.
-Szkoda, moglibyśmy porobić coś fajnego.
-Leo głupi jesteś...
-Co? Miałem na myśli, że moglibyśmy pobawić się w coś...
-Po twoim pedofilskim tonie wnioskuję, że myślałeś o zabawie w lekarza.
-Ty to powiedziałaś...a ja w sumie nie mam nic przeciwko.
-Przestań...Kto tak do ciebie pisze?- zapytałam, słysząc ciągłe powiadomienia.
-Znajomy, nie znasz...
-Jeżeli to coś ważnego, to może...
-Nie to nic ważnego.
-To co idziemy jutro gdzieś na obiad?
-Jutro niestety nie mogę muszę coś załatwić, pójdziemy w poniedziałek, okej?- wyczułam w jego głosie skruchę.
-Tak, okej.
-Nie jesteś zła?
-Nie no co ty. Jak nie możesz to nie możesz.Will pewnie gdzieś wychodzi, więc nie będę siedzieć sama i pójdę z nim.
-Z Will'em mówisz? Chociaż wiesz, co? Postaram się szybko załatwić sprawy i przyjdę do ciebie.
-O fajnie by było. Jejku tak chce mi się spać...Zaśpiewasz mi coś?
-O nie, błagam, karz mi.
-No już.- rozkazałam, wyłączyłam telewizor i wygodnie się ułożyłam.
-Robię to ostatni raz...
-Tak, tak zaczynaj już.-"Step into my worldlet's go for a ride.
We are going on a trip
and we don't know what we'll find.
We don't even know where we're going
All i know is that we're ready for
the storm is blowing."- uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w każde słowo, aż zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie podnosi otworzyłam oczy i
zobaczyłam brązowe loczki.
-Błagam powiedz, że się myłeś po tej Włoszce.-
powiedziałam zaspanym głosem.
-Spokojnie, brałem prysznic.- faktycznie jego włosy były
mokre, a naga klatka piersiowa o którą opierałam się
policzkiem wilgotna. Powoli zaniósł mnie do łóżka nucąc przy tym nieznaną mi melodie.
Zamknął drzwi od mojego pokoju i ułożył mnie na łóżku, a po chwili leżał obok mnie.
-Jak tam dzień?
-Dobrze.- burknęłam zaspana.
-To dobrze.
-Wiesz, że nasi rodzice nie pojechali do żadnej ciotki?
Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi.
-Jak to?
-Słyszałem jak rozmawiali o wyjeździe do Londynu. Myślę, że mój stary chce się oświadczyć.
-To chyba dobrze, prawda?
-Chyba tak. Będziemy prawie prawdziwym rodzeństwem.
-Prawie prawdziwym, mówisz? -zachichotałam.
-Fajnie mieć siostrę. -przytulił mnie mocno.
-Też się cieszę, ale... ta Włoszka.
-Przestań...Kto tak do ciebie pisze?- zapytałam, słysząc ciągłe powiadomienia.
-Znajomy, nie znasz...
-Jeżeli to coś ważnego, to może...
-Nie to nic ważnego.
-To co idziemy jutro gdzieś na obiad?
-Jutro niestety nie mogę muszę coś załatwić, pójdziemy w poniedziałek, okej?- wyczułam w jego głosie skruchę.
-Tak, okej.
-Nie jesteś zła?
-Nie no co ty. Jak nie możesz to nie możesz.Will pewnie gdzieś wychodzi, więc nie będę siedzieć sama i pójdę z nim.
-Z Will'em mówisz? Chociaż wiesz, co? Postaram się szybko załatwić sprawy i przyjdę do ciebie.
-O fajnie by było. Jejku tak chce mi się spać...Zaśpiewasz mi coś?
-O nie, błagam, karz mi.
-No już.- rozkazałam, wyłączyłam telewizor i wygodnie się ułożyłam.
-Robię to ostatni raz...
-Tak, tak zaczynaj już.-"Step into my worldlet's go for a ride.
We are going on a trip
and we don't know what we'll find.
We don't even know where we're going
All i know is that we're ready for
the storm is blowing."- uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w każde słowo, aż zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie podnosi otworzyłam oczy i
zobaczyłam brązowe loczki.
-Błagam powiedz, że się myłeś po tej Włoszce.-
powiedziałam zaspanym głosem.
-Spokojnie, brałem prysznic.- faktycznie jego włosy były
mokre, a naga klatka piersiowa o którą opierałam się
policzkiem wilgotna. Powoli zaniósł mnie do łóżka nucąc przy tym nieznaną mi melodie.
Zamknął drzwi od mojego pokoju i ułożył mnie na łóżku, a po chwili leżał obok mnie.
-Jak tam dzień?
-Dobrze.- burknęłam zaspana.
-To dobrze.
-Wiesz, że nasi rodzice nie pojechali do żadnej ciotki?
Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi.
-Jak to?
-Słyszałem jak rozmawiali o wyjeździe do Londynu. Myślę, że mój stary chce się oświadczyć.
-To chyba dobrze, prawda?
-Chyba tak. Będziemy prawie prawdziwym rodzeństwem.
-Prawie prawdziwym, mówisz? -zachichotałam.
-Fajnie mieć siostrę. -przytulił mnie mocno.
-Też się cieszę, ale... ta Włoszka.
-Sorry, musisz się przyzwyczaić.
-Ty byś się przyzwyczaił gdyby Leo miałby takie wizyty?
-Niech tylko spróbuję. -spojrzał na mnie. -Jesteś za młoda.
-Jesteś rok starszy.
-Ale ja jestem mężczyzną i mogę. Z resztą bez takich, bo wiem, że będziesz czekać do ślubu.
-A spadaj...
-Ty byś się przyzwyczaił gdyby Leo miałby takie wizyty?
-Niech tylko spróbuję. -spojrzał na mnie. -Jesteś za młoda.
-Jesteś rok starszy.
-Ale ja jestem mężczyzną i mogę. Z resztą bez takich, bo wiem, że będziesz czekać do ślubu.
-A spadaj...
Aaaaaa super !!!! Ahhh ten Leo. I ta akcja jak zostali przyłapani! Świetna. Mam nadzieje że Leo bić nie kombinuje... czekam na następny ❤
OdpowiedzUsuńN.😘
Rozdział fantastyczny!
OdpowiedzUsuńOpłacało się tyle czekać! Długość genialna!
Więc od początku...
Leo taki kochany. Zrobił dla Rose śniadanie. Jeszcze specjalnie zdjął koszulkę. Awwww.
Rose była trochę zmieszana sytuacją. Ale mimo to odawała pocałunki Leondre! Że akurta, w tym momencie, musiał przyjść Will i Charlie! Jak to musiało wyglądać... Leo bez koszulki całujący Rose. Loczek nieźle się zdenerwował i rzucił na Leo! Na szczęście Charlie odciągnął go! Inaczej Will by go zabił!
Ale sądzę że trochę przesadził mówiąc Rose że jest łatwa. Też bym się wkurzyła.
Na szczęście Rose poszła do Leo, który ją pocieszył! A ten taniec ludowy na stole! Hahahahaha. Genialne!
Ale bądź, co bądź, Will w końcu zaakceptował to że Rose zależy na Leondre!
Jestem ciekawa jak w tej sytuacji czuję się Charlie? Niby Leo z nim rozmawiał i jest w porządku, ale widać było że on czuję coś do Rose.
Leondre jaki romantyk zabrał Rose w ich miejsce! Czyt. Plac zabaw. Tak mega romantyczne. Hahahahaha.
Sądzę że Leo dał fory Rose, w rzucie kasztanami! Wiadomo że nie dał by płacić Rose za obiad!
Współczuję tylko Rose, widoku Willa z tą włoszką! Fuuu.
Zastanawiała mnie tylko postawa Leo? Z kim on pisze?
No ale mniejsza o to. Kocham twojego bloga i to jak piszesz!
Tym o to akcentem kończę mój komentarz!
Do następnego!
Po co streściłaś cały rozdział? Umiemy czytać xdd
UsuńOOo bożeeeee 😍😍😍😍 MISTRZOSTWO i oby więcej takich. Naprawdę Kate teraz przerosłaś samą siebie 💙💙💙 Daj znać kiedy następny. I takie długie są najlepsze 😍😍😍😊 Bozee jak ja cie uwielbiam 😂😂😘 Czekam na next 😀👑👑
OdpowiedzUsuńO jezu !Rozdział miazga , Leo w końcu jest z Rose , nie wiem dlaczego ale kurde coś mi sie wydaje że Leo tylko udaje ? Chce ją zaliczyć ? XD W końcu zawsze dostaje co chce xd
OdpowiedzUsuńGdy ich Will przyłapał to myślałam że go tam zabije xd Heheh fajnie by było xd
Dobra kończę . Do nastepnego !
Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńCo tu sie działo.
Myślałam, że Will zabije Leo. Dziwi mnie to, że Charlie nic nie zrobił... Nawet nie pogadał z Rose... Dziwne...
Włoszka i Will. Fuu.... Masakra...
Plac zabaw zawsze ekstra. Taki poziom Leo xd. Nie ma jak siedzieć na drabinkach rzucając kasztanami, aby zobaczyć kto stawia obiad. Normalka...
Martwi mnie ciągłe spanie Rose... Coś mam złe przeczucia...
Czemu Charlie nie rozmawia z Rose ? Ja wiem, że może być mu przykro, że nie wybrała jego, no ale bez przesady.
Mam takie pytanie... Czemu Leo ? Czemu wybrałaś team Leo + Rose, a nie Charlie + Rose?
Może coś się pokomplikuje i Rose będzie z blondynem ? Mam taką nadzieję.
Powiem tak. Przy tym rozdziale albo sikałam ze śmiechu, albo rzygałam z obrzydzenia. Hahaha xd.
Tak więc czekam na next i życzę weny. Pozdro <3 :*
Po pierwsze kiedy next? Po drugie rozdział genialny, aż brakuje mi słów. Masz ty dziewczyno talent. Rozpisałabym się ale no brak słów. Rozdział był i śmieszny i smutny normalnie kochammm. Te sms'y które słyszała Rose przez telefon ugh. Wydaję mi się że Leo coś kręci. Jeżeli tak to ugh! Dobra czekam na nexta 😍😘
OdpowiedzUsuńA i chcem aby Rose była z Leo mimo wszystko ❤❤
UsuńZarąbiste 😍😘
OdpowiedzUsuń"Twój chłop przyszedł" hahahahahaha kocham
OdpowiedzUsuńJak zwykle ZAJEBISTE
Kocham tego bloga
I może ciebie odrobinę też *mina pedofila*
A Will'a nadal kraszuje XD
Mam pomysł!
Zrób taką zakładkę z bohaterami XD
Na pierwszym miejscu ma być Will ok
XDDDDDD
Okej, idę się przebrać w piżamkę XDXDXD
kckckc
~W xoxo
Jezu super, zakochałam się w tym ff ���� i jeszcze ten rozdział taki mega i do tego długi���� kiedy następny ?��
OdpowiedzUsuńAle co z Charlsem ? ��
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz, jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńLeo i Rose-ubóstwiam, ale no właśnie co z Charliem?
Will i włoszka...brzmi nie źle....
I oczywiście pytanie Kiedy następny? Ale wiesz co kiedy byś go nie wstawiła będę czekać bo na takie cudo warto czekać nawet ze 100 lat.
Pozdrawiam i życzę weny :*
cudo!!
OdpowiedzUsuńWróciłam na rejony!
OdpowiedzUsuńBoże, Kaśka błagam cię w tym momencie o rozgrzeszenie.
Ale ja odpokutowałam i przeczytałam wszystko! Z natchnienia chciałam komentować każdy rozdział po kolei ale stwierdziłam ze skomentuje juz ostatni w kolejnosci. Ogólnie to myślałam ze skisne czytając niektóre fragmenty no i fakt faktem skisłam. Ale sie kurde porobiło. Charlie taki forever alone. Z tego co tu widze to ogólnie niektórzy piszą 'co z charliem?!' i ogólnie taki troche ból dupki xDD Ja tam się ciesze ze ona jest z Leło. No bo Devries to idiota a Rołzi jest jednak supi więc idealnie się dopełniają. Kasiu ja kocham twojego bloga, ale wychodzenie na dwór mnie pochłonęło i nie czytałam :cc Mam nadzieje że wybaczysz. Ale teraz sumiennie będę czytać i moze nawet nadrobie tego mojego bloga. Postaram sie ale co do mojego dzieła to nic nie obiecuje bo jestem mało obowiązkowym leniem. Wracając do samej treści to Will zaszalał ogólnie XDD Tak troche kwiczę z tej włoszki hahahahah. Leo i Rosie są tacy hyghbtybgobyifgv <3333333 zawsze jak to czytam to mam takie chore myśli ze ja tez tak będę miała po czym moja podświadomość podpowiada mi "Zuźka idiotko przecież on jest gwiazdą a ty kupą" i na tym kończą się moje fantazje, ale pomarzyć zawsze moge co nieee. Pamiętaj Kiti ze ja dalej jestem mistrzem painta i nie straciłam tego miana XDD Nasze plany na przyszłość są aktualne XDD Boziu jestem taka głupia. Ten komentarz jak zwykle nie ma sensu ale musiałam nadrobić zaległości, brakowało mi zaśmiecania ci rozdziału moimi bzdurami. Bo ja zamiast o rozdziale to o niebie i chlebie. Dobra uciekam bo to wyjdzie zaraz na 5 kilometrów xDD
lofki kiski itp
zuz odpokutowała możemy żyć dalej
czekam na następny
pozdrawiam gorąco
zuz hopeful aka mistrz painta
xxx
O słodki Jezus, kogo tu przywiało? Już myślałam, że mnie zostawiłaś, żadnej wiadomości, komwtarza, nawet durnego snapa. A tu? Wejście smoka!! No to hał ar ju? XD brakowało mi cię głupku <333 no o swojego bloga powinnaś zadbać, bo chyba sto lat na nim nie byłaś.
UsuńDobra jako, że dobry ziomek z ciebie to twoje grzechy zostają odpuszczone,.rozumiem, że piaskownica kusi xD
Muszę iść do szkoły, ale serio... Ucieszyłam się gdy zobaczyłam twój komentarz :))
Loveeee
-K xx
O Matko, genialny! Uwielbiam tego bloga! :*
OdpowiedzUsuńMega jak zawsze i ta długość genialna aby tak dalej i przede wszystkim weny.
OdpowiedzUsuńKc:*
Pierwsza sprawa... SKĄD TY WYTRZASNĘŁAŚ TĄ WŁOSZKE?! 😂😂 a teraz druga, mniej ważna od dzikich romansów Willa 😂😂 przepraszam za brak aktywności z mojej strony 😷 mam miliony balony na głowie... ALE JESTEM! Leoo mmmrrraśniee 😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏😏 ALE czy ty zdajesz sobie sprawę co ty robisz Charliemu ? 😭 No jak to tak to no... Will, szykuj sie, będziesz wujkiem 😏😂 albo na odwrót, no nie wiadomo co on tam tego z tą włoszką 😏 tak a propos tej laski... Wiem już SKĄD ją sobie uroiłaś! To przez te afrykańskie bregdensy co ogl i wysyłasz mi na snapie! Trza ci to wybić z głowy, bo jeszcze jakiegoś ahmeta do Rose sprowadzisz, a ona jest L E O ! I Charlsa po części 😏😂 także wiesz, uważaj sobie, bo cię zacznę kontrolować 😒👮 same ehy ahy i ohy no nic dodać nic ująć 💙 czekam z potrójną niecierpliwością na nexta 💗
OdpowiedzUsuńHahahaha ten rozdział jest świetny, najlepszy z najlepszych.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że Leo coś ukrywa, po prostu może chce zostać agentem.
W wolnej chwili zapraszam
www.thestoryofsistersandsinger.blogspot.com