wtorek, 28 czerwca 2016

19.My heart is on your sleeve.


Zaśmiałam się krótko i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
No tak...
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie.
-Rose! -usłyszałam i zostałam przyparta do szafek. Spuściłam tylko głowę żeby nie zobaczył łez, które napłynęły mi do oczu.
-Odsuń się. -chciałam go odepchnąć, ale ani drgnął.
-Spójrz na mnie. -poprosił i uniósł mój podbródek. -Nie płacz, proszę.
-Wiedziałam, że tak będzie. Pobawiłeś się moimi uczuciami przez kilka dni, już mam dość... -znów próbowałam go odepchnąć.
-Rosie to nie tak. Ja zrobiłem to dla ciebie.
-Dla mnie? Nie bądź śmieszny. Kłamałeś, że coś do mnie czujesz, zdradziłeś, a na koniec powiedziałeś, że nigdy nie byliśmy razem... I to wszystko zrobiłeś dla mnie?!
-Przestań kurwa krzyczeć. -momentalnie zamknęłam buzie i nie miałam już nic do powiedzenia.-Posłuchaj mnie. Przepraszam... Nie o to mi chodziło. Jesteś dla mnie ważna, cholernie ważna. -patrzył intensywnie w moje oczy, a ja uważnie słuchałam. -Nie o to mi chodziło, gdy powiedziałem, że nie jesteśmy razem. W sumie nie jesteśmy...oficjalnie. Po prostu nigdy nie powiedziałaś, że jestem twoim chłopakiem, nie byłem pewien czy mogę tak o nas myśleć.
Zrozumiałam już wszystko, przecież nigdy nie stwierdziliśmy, że jesteśmy razem. A on powiedział....że mu na mnie zależy.
Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Nienawidzę cię. -szepnęłam i wtuliłam się w niego.
-Przepraszam. -pocałował mnie w głowę. -Przyrzekam, nic nie było z Jennifer, chciałem tylko żeby poczuli się jak ty, gdy Jack cię tak potraktował.
-Nie możesz tak robić. Co było między mną a Jackiem to było, nie chcę się mu odpłacać.
-Przepraszam. -szepnął. -Rose... To zostaniesz moją dziewczyną. -odsunął się by na mnie spojrzeć.
-Oczywiście, myślałam, że od soboty jesteśmy razem. -zaśmieliśmy się. Leo złożył krótki pocałunek na moich ustach i znów mnie przytulił.-Chodźmy lepiej na lekcję.
-Nie, jeszcze trochę. -wbił się w moje usta. -Może wrócimy do domu? -zaproponował po chwili.
-Zwariowałeś? Mama mnie zabije...
-Nie zabije... -uśmiechnął się i znów zbliżył usta do moich.
-Nie. Idziemy na lekcje. -pociągnęłam go za rękę i wróciliśmy do klasy.
Szczerze? W dupie mam już te wszystkie spojrzenia. Jestem szczęśliwa, a to co myślą inni jest nieistotne.
Ciężko się skupić na lekcji siedząc z Leo w ławce. Nie wiem dlaczego, ale ciągle musi mnie dotykać, albo kładzie rękę na moim kolanie albo trzyma mnie za rękę. I jak tu się skupić na temacie?
Najśmieszniejsze, może trochę dziwne jest to, że na stołówce chyba się nudził i przyglądał się mojej dłoni.
Każdy palec, paznokieć pomalowany na czarno, pierścionek, pewnie zna już na pamięć.
Jego skupiona mina była przezabawna i wszyscy się z niego naśmiewali, a on nie zwrócił na to uwagi.
-Zaraz powie, że masz źle zrobione paznokcie. -skomentowała Perry, koleżanka Will'a i Charlie'go.
-Już mi się ręka zaczyna pocić. -wyrwałam dłoń.
Chłopak nic nie powiedział tylko objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
-Idziemy po szkole do skateparku?
-Ja spotykam się z Drakem. -oznajmiła Perry.
-Oj no weź nie zostawiaj mnie z nimi samej. -poprosiłam.
-Pff my ciebie nie zapraszamy. -Loczek wystawił język w moją stronę.
-Ja nie potrzebuje zaproszeniami geju. Perry to weź Draka.
Mieliśmy teraz wf, wiec poszliśmy wcześniej żeby się przebrać.
Szatnia była już pełna dziewczyn, nie obyło się bez zawistnych spojrzenia Jennifer i Juli.
Przebrałam się w kącie pomieszczenia, w szare dresy i zwykły biały t-shirt, przylegający do ciała. Jak najszybciej się dało wyszła na korytarz gdzie czekał już Leo.
-Jennifer niedługo zabije mnie swoim wzrokiem. -powiedziałam wiążąc włosy.
-Mam z nią pogadać?
-Już dość zrobiłeś. Chodź na salę. -złapałam go za dłoń.
Chłopcy grali w piłkę, a my poszłyśmy na bieżnie.


*miesiąc później*

Związek z Leo jest wspaniały. Praktycznie cały czas spędzamy razem. Trochę denerwuje mnie jego chorobliwa zazdrość. Już nie mówię o tym, że nawet gdy jakiś chłopak zapyta o pracę domową, to robi mi awanturę, ale on jest zazdrosny nawet o Charlie'go. Charlie jak to Charlie lubi przyjść do mojego pokoju i porozmawiać, a gdy Leo się o tym dowie...
Pomimo tego jestem chyba szczęśliwa.
Mój ojciec nie znalazł nadal lepszej pracy.
Mama i George, tak jak mówił Will, zaręczyli się. Niby się cieszę, ale mama praktycznie nie zwraca na mnie uwagi, albo pracuję albo wychodzi gdzieś z 
Georgem, mam o to do niej żal. Jestem przywiązana do taty, gdy nie mam go na codzień potrzebuję mamy.
Jest piątek, a ja uczę się historii, super. Mam nadzieję, że zdam. Ogólnie uczę się dobrze, po prostu jest kilka przedmiotów, które idą mi gorzej i tyle.
Po 18 przyszedł Leo, położył się na moich plecach i przytulił bez słowa.
-Aż tak się stęskniłeś? -spytałam po chwili.
-Mhmm.
-Ja też. -rzuciłam go ze swoich pleców i pocałowałam.
-Czemu ty masz zawsze tak zimne dłonie? -spytał, gdy dotknęłam jego policzka.
-Zmarźluchem jestem.
Chłopak znów złączył nasze usta, tym razem w namiętny pocałunek.
-Na pewno nie chcesz iść na imprezę?-ogarnął kosmyk moich włosów za ucho, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Muszę się uczyć... Poza tym imprezy to nie moja bajka.
-Szkoda...-przerwała mu moja mama, która kazała nam zejść na kolację.
Will'a nie było więc zjedliśmy we czwórkę, Leo się pożegnał i poszedł na imprezę, a ja się uczyć.
***
Obudziłam się o 6 w łóżku pełnym książek.
Eh zasnęłam.
Wyciągnęłam z szafy czyste ciuchy i bieliznę, a potem wzięłam prysznic.


Tanecznym krokiem zeszłam ze schodów nucąc Diamonds Rihanny. Wpadłam na pomysł... Zarzuciłam nogę przez barierkę i oparłam się o nią brzuchem. Powoli zsuwałam się w dół.
-Brałaś coś? -usłyszałam czyjś głos za sobą, wydałam z siebie cichy pisk i spadałam na twardą posadzkę. -Boże nic ci nie jest? -podbiegł do mnie Will i gdy zobaczył, że się śmieje sam do mnie dołączył.
-Musisz tak się skradać? -rozmasowałam bolące kolano.
-A ty nie możesz normalnie zejść po schodach?
-Nie ważne, czemu wracasz tak wcześnie?- weszliśmy do kuchni, a ja wyjęłam dwie miski.
-Byłem u dziewczyny, jej starzy mieli wrócić rano. -wyszczerzył się jak głupi.
-Ugh. Wiesz chociaż jak ma na imię?
-Oczywiście. -prychnął. Uniosłam brwi żeby mówił dalej. -Sara... Clara... albo Lara. -zmarszczył brwi. -Z resztą nieważne... Mogę ci opowiedzieć. -uśmiechnął się łobuzersko. -Co ta dziewczyna potrafi zrobić... -zamknął oczy i pokręcił głową.
-Fuu, Will ja chcę zjeść!
-A jak u ciebie? -ogarnął się i usiadł na blacie.
Zrobiliśmy sobie płatki z mlekiem i usiedliśmy przed telewizorem. On mi opowiadał jaka ta Lara aka Sara aka Clara była ładna, chciał opowiedzieć więcej, ale za specjalnie mnie to nie interesowało, a ja powiedziałam mu czego się nauczyłam.
Tak, Will zdecydowanie ma ciekawsze życie towarzyskie niż ja. Chociaż nie narzekam.

Fajne w Will'u jest to, że nieważne jak nudne rzeczy bym mu opowiadała on mnie wysłucha.
Rozmawialiśmy trochę, a potem chłopak poszedł spać.
Siedziałam przed telewizorem dopóki nie wstali narzeczeni. 'Kochanie może dżemiku?' 'Dziękuję, ty mi osładzasz dzień.' buzibuzibuzibuzi.
Cholera jak mam żyć w domu, gdzie moja matka całuje się z Georgem? Tak, wiem jest dorosła, ale chyba nikt nie chciałby patrzeć jak ich rodzice się migdalą. Przynajmniej ja.
W każdym razie zabrałam swoją dupe i zamknęłam się w pokoju.
Weszłam na Facebooka, gdzie miałam jedną wiadomość od... Jennifer. Bałam się ją odczytać. Poważnie, byłam pewna, że treść zawiera wulgaryzmy i treści obrażające adresata, czyli mnie.
Szczerze? Gdy zobaczyłam co mi wysłała, żałowałam, że moja wersja nie była prawdą.
Jennifer wysłała mi zdjęcie swoje i chłopaka z którym się całuje... Tym chłopakiem jest Leo.

Odłożyłam telefon, a do moich oczu napłynęły łzy. 
-Brawo Rose. Jesteś idiotką. -mówiłam do siebie. -Do tego popierdoloną idiotką, która rozmawia ze swoim alter ego. 
Zaczęłam płakać. Jaka ja jestem słabo. 
Słaba i głupia. Zaufałam chłopakowi bez uczuć. Jak niby inaczej mogło to się skończyć? 
Cały dzień Leo do mnie wydzwaniał, a ja jedynie potrafiłam wyciszyć telefon. 
Po jakimś czasie zasnęłam, obudziłam się po 18, mimo to nie byłam wypoczęta, wręcz wykończona. 
Patrzyłam w sufit i myślałam o tym jak porozmawiam z Leo. Najchętniej w ogóle bym z nim nie rozmawiała, wolałabym udawać, że się nie znamy, ale halo przecież on nie wie, że ja wiem. 
Rose nawet twoje myśli nie mają sensu. 
Usłyszałam mocne, głośne kroki na schodach i już miałam pewność, że to Leo. Tylko on i Charlie tak chodzą, z tym, że Charlie przechodzi powolno co drugi schodek, a on szybko po każdym. 
Usłyszałam krótkie pukanie i od razu  brunet wszedł do pokoju, gdy tylko zobaczyłam jego szeroki uśmiech poczułam łzy. 
-Cześć Skarbie, dzwoniłem...Coś się stało? -z jego twarzy znikł uśmiech, gdy tylko przyjrzał się mojej twarz. 
Skąd kurwa, tak sobie płakałam. 
-Jak było na imprezie? -spytałam cicho i usiadłam, chłopak wyraźnie się zmieszał.
-Jak zawsze... Co się stało? -podszedł bliżej mnie, chciał dotknąć mojego policzka, ale przytrzymałam jego nadgarstek. 
-Leo, ja wiem...
Brunet wciągnął głośno powietrze i splótł dłonie na karku. 
Dobrze, że chociaż wie o co chodzi.
-Ja ci to wytłumaczę... 
-Nie chce żadnych tłumaczeń...-wstałam i miałam kończyć moją wypowiedź, ale chłopak zasłonił mi usta dłonią. 
-Nie krzycz, usiądź ja ci to wszystko wyjaśnię. -mówił tak spokojnie, że postanowiłam dać mu szansę. Chłopak odsłonił moje usta i złapał za ręce. -Usiądź. -poprosił. 
Usiedliśmy na łóżku. -Rosie... Ona się na mnie rzuciła. Co ci powiedziała? 
-Nie powiedziała, wysłała mi zdjęcie. -chłopak spuścił wzrok, po czym znów na mnie spojrzał. 
-A to su... Rose, ona zrobiła to specjalnie, czy ty tego nie widzisz? Nigdy w życiu bym cię nie zdradził, zależy mi na tobie... -położył dłoń na moim policzku i pogładził go kciukiem. -Uwierz mi. 
Jego cholerne czekoladowe, smutne oczy się wpatrywały we mnie z takim nasileniem, że sama poczułam się winna. 
Przecież mu na mnie zależy na pewno tego nie zrobił. Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć? Przecież mu na mnie zależy. 
-Przepraszam.-wtuliłam się w niego, a chłopak odetchnął z ulgą. 
-Nie przepraszaj. To ja przepraszam, trochę wypiłem i nie zareagowałem w porę. 
Siedzieliśmy chwilę wtuleni w siebie. 
-Jennifer będzie się mścić za to, że zniszczyłeś jej związek...-usiadłam prosto. 
-Wiem, ale nie żałuję tego, Jack nie zasługuje na nikogo...
-Nie mów tak. Leo ona nie da nam spokoju. 
-Będzie musiała, bo załatwię to inaczej. 
-Przestań durniu. -zaśmiałam się. -Nigdy więcej nie pij.
-Rose, przestań. Mam pomysł, ubieraj się. -wstał i uśmiechnął się szeroko. 
-Leo nie mam ochoty nigdzie iść... -pokręciłam głową. 
-Nie pytam cię o zdanie.
-Eh, gdzie idziemy? 
-Do kina, za to co zrobiłem możesz wybrać film.
-Dzięki za łaskę. 
Przebrałam się w coś, w czym mogę wyjść, zrobiłam makijaż i wyszliśmy z domu. 

-Nie gniewasz się, prawda? -spytał, gdy staliśmy już przed salą kinową. 
Leo grubas wziął największy popcorn i napój, ja nie jem dużo takich rzeczy i założę się, że sam tego nie pochłonie. 
-Przecież to nie twoja wina, Jennifer zrobi wszystko żeby nas skłócić. 
-Ale my się nie damy Skarbie. -pocałował mnie delikatnie w usta i weszliśmy do sali. 
Wybrałam jakiś dramat, lubię filmy które wyciskają łzy. 
-Może zapiszę się na siłownie. -stwierdził brunet, gdy chłopak głównej bohaterki, która była w ciąży umierała, a ja siedziałam zalana łzami i aktualnie w dupie miałam swój makijaż. 
-Nie masz uczuć. -spojrzałam na niego. 
-Ty płaczesz? -uśmiechnął się. -Chodź tu do mnie. -pociągnął mnie za rękę, a ja usiadłam na jego kolanach i oparłam głowę o jego ramię. 
-Co ona teraz zrobi? Uciekła dla niego od siostry swojej matki, on zrobił jej dziecko, a potem umarł. Chuj i tyle. Ona ma dopiero 16 lat... -wybuchłam płaczem gdy były napisy końcowe. 
Wszyscy zaczęli wychodzić, a ja siedziałam wtulona w Leo i płakałam jak dziecko. Widziałam zażenowanie w jego oczach. Co poradzę, że przeżywam razem z bohaterami... 
-Rosie, spokojnie, to tylko film... -zaczął mnie głaskać po głowie. Wyglądał trochę jakby przestraszył się mojego zachowania, co było zabawne. 
-A co jeśli to było na faktach? 
-To zapewne ta dziewczyna usunęła dziecko i znalazła nowego fagasa. 
-Głupek... Chodź już. -wstałam i skierowaliśmy się do wyjścia. 
Tak jak mówiłam Leo praktycznie nie wypił picia, za to zjadł połowę popcornu, którym chrupał mi nad uchem cały film. Nienawidzę tego. 
Do kina chodzi się oglądać filmy, a nie jeść. 
Mój chłopak dostał SMSa od Charlie'go, żebyśmy przyszli do niego.
*** 
-Myślałem, że się spalę ze wstydu, płakała gorzej od aktorki, której umarł chłopak. Cała sala się na nas patrzyła... Następnym razem ja wybiorę film-spojrzał na mnie. 
Leo oczywiście opowiedział Will'owi i Charlie'mu jaki to ja wstyd mu zrobiłam.
-Dlatego ja oglądam z nią filmy tylko w domu. -zaśmiał się Will.
-Chcecie coś zjeść? -spytała mama Charlie'go-Karen, która również przysłuchiwała się Devries'owi.
-Jakbyś mogła, Rose pewnie nie jadła cały dzień. -spojrzał na mnie. 
Nie lubię, gdy ktoś odpowiada za mnie, ale niestety mój chłopak ma do tego tendencję. 
-Jasne.
-Pomogę pani. -wstałam i ruszyłam za kobietą do kuchni. 
Lubię panią Karen, tak samo jak mama mojego chłopaka, obie mają doskonały kontakt ze swoimi dziećmi, nie to co moi rodzice. 
Kiedyś miałam dobry kontakt z ojcem...dopóki się nie wyprowadziłam. 
Zrobiłyśmy górę kanapek i zaniosłam je do salonu, gdzie siedzieli chłopcy. Kto pierwszy się na nie rzucił? Will i Charlie.  
Zjadłam kanapkę, no dobra kilka, jak nie kilkanaście, byłam strasznie głodna, i nudziło mi się. Chłopcy grali w coś na konsoli, a ja postanowiłam trochę poprzeszkadzać. Usiadłam obok Leo, próbowałam się do niego przytulić, ale usłyszałam tylko 'poczekaj Rose, gram', zrobiłam to jeszcze kilka razy, ale on ciągle mnie ignorował.
Koniec tego. 
Usiadłam na jego kolanach i przytuliłam mocno. 
Chłopak tylko westchnął i sam się do mnie przytulił. 
-Leo po co ty z nią jesteś? Nie możesz spokojnie pograć. 
-Po pierwsze: mało wychodzi, po drugie: jest za leniwa na zdradę noi czasami jest naprawdę zabawna.- wszyscy wybuchli śmiechem. 
-O słodki jesteś. 
-Zdarza mi się. -delikatnie mnie pocałował.-Dobra, my idziemy. -wstaliśmy z kanapy.
-Gdzie? -Will spojrzał na mnie, ale sama nie wiedziałam gdzie idziemy. 
-Do mnie. -oznajmił brunet. 
-Rose ma być w domu o 22.
-Idioto jest 21.30. Spokojnie, odprowadzę ją. 
Leo złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu Lenehana. 
Nie chciałam za bardzo iść do Leo, jest już późno, a przecież nie mieszka sam. Mimo, że jego mama mnie lubi, znaczy chyba, pewnie nie chcę żeby o tak późnej porze ktoś chodziło po jej domu. 
-Leo, jest już późno, pójdę już do domu. 
-Przestań, zostaniesz u mnie na noc. -oznajmił gładząc kciukiem moją dłoń. 
Że co? Na noc? U mojego napalonego chłopaka? To chyba, a raczej na pewno zły pomysł. 
Szczerze? Boję się, że on będzie chciał, a na pewno będzie chciał, się ze mną kochać, a dla mnie jest stanowczo za wcześnie na takie rzeczy. 
Mimo moich wahań, po 10 minutach siedziałam na łóżku Devries'a. 
-To może film? -zaproponowałam, gdy wrócił z toalety. Spojrzał na mnie dziwnie, ale przytaknął i wziął laptopa. 
-To może ja wybiorę? 
-Jasne, tylko błagam, żadnych horrorów. 
Brunet włączył 'Sex taśmę' i mimo znaczącej nazwy, była to fajna komedia z Cameron Diaz. 
Oparłam głowę na jego ramieniu, a on jak zawsze nie mógł się powstrzymać przed włożeniem ręki pod moją bluzkę, kręcił kółeczka na moim biodrze, przez co nie mogłam się skupić na filmie. 
W pewnym momencie zmusił mnie do podniesienia głowy i zaczął namiętnie całować. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a gdy uchyliłam lekko usta, posadził mnie na swoich kolanach nie przestając mnie całować. Rękoma suną coraz wyżej, aż dotarł do materiały mojego stanika, a moja czerwona lampka się zapaliła.
-Leo. -odsunęłam się od niego. -Skończmy film. 
Chłopak mocno bił się w moje usta. 
-Jasne. 
Położyłam się obok, a on mnie przytulił. 
Napisałam do Will'a, że nie wracam na noc, na co otrzymałam odpowiedź: "Nie. Jesteś niepełnoletnia. Masz pięć minut, potem dzwonię na policję"
Po pięciu minutach kolejna:"We trójkę nie wracajcie."
Zastanawiałam się jaką trójkę. Ja, Leo i nasze dziecko. Miło z jego strony, że planuje dziecko za nas.
-Głupek. -zaśmiałam się pod nosem. 
-Co? 
-Nie,nic. Jestem już zmęczona, możemy się położyć? 
-Jasne. -wstał i wyjął z szafy jakiś t-shirt. 
-A spodnie? -uniosłam brwi. 
-Eh. Jesteśmy razem, dlaczego się mnie wstydzisz? 
-Leo jesteśmy ze sobą tylko miesiąc. -wzięłam t-shirt i spodnie, które musiałam sobie sama wyjąć, bo brunet powiedział, że mi ich nie da i poszłam wziąć prysznic, potem się wymieniliśmy.
-Uwielbiam cię w moich ubraniach. -uśmiechnął się, gdy wrócił z łazienki. Był w szarych dresach, a mokre kosmyki włosów opadły na czoło. 
-To co śpisz na ziemi? -zadałam retoryczne pytanie i położyłam jedną z poduszek na podłogę. 
-Chyba sobie żartujesz.-położył ją na łóżko. 
-Nie. -znowu ją zrzuciłam. 
-Rose. -położył ją na łóżko i zaczęło się, ja zrzucałam, a on kładł poduszki na łóżko. Skończyło się tym, że położył się na mnie swoim cielskiem, całował i lizał moją szyję, a ja śmiałam się jak głupia, bo mam tam łaskotki. 
Wkońcu zrobiłam coś okropnego, okrutnego, złego i niemiłego, a mianowicie kopnęłam go w krocze....ale niechcący. 
Brunet opadł na łóżko i zwinął się w kulkę. 
-Cholera Rose. 
-Przepraszam. -powiedziałam ze skrucha i pogłaskałam go po plecach. -Nie chciałam. Żyjesz? 
-Umieram kurwa... Ugh. Czemu zawsze tam? 
-Oj nie chciałam. Bądź facetem i nie mazgaj się. -tym razem delikatnie uderzyłam go w ramię. 
-Chciałbym cię nienawidzić, ale nie potrafię. -usiadł prosto. -Pewnie jesteś zmęczona, połóż się, a ja muszę załatwić jeszcze kilka spraw. 
-O pierwszej w nocy?
-Artystą się jest dwa cztery na dobę. 
Wygodnie położyłam się na łóżku, a Leo usiadł na ziemi z laptopem i załatwiał swoje sprawy.

___________________________
Siemson!
Jak tam początek wakacji? Czemu jest tak, że mogę spać do której mi się chce, a wstaję po 7? ;/ lipa
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Ogólnie to mam pierdylion pomysłów, ale muszę jakoś rozkręcić akcje, co mi w ogóle nie idzie. No nic, jakoś sobie poradzę, a gdy to się stanie to...bójcie się XD
no
A i taka sprawa, od następnego tygodnia będę się opiekować dzieckiem XD #babysitter #jo #myfirstjob
śmiesznie będzie pracować XD
Wracając...Rozdziały hehe Niestety będą prawdopodobnie rzadziej ;/
Pisanie rozdziałów nie jest dla mnie jakimś wielkim problemem, raczej ich poprawianie. Piszę na telefonie więc znajduję jakoś czas, ale poprawianie...1. nie lubię tego robić. 2. zajmuje mi to trochę czasu.
DOBRA KONIEC.
Uważajcie na siebie w wakacje, chyba wiadomo co nastolatkom przychodzi do głowy, gdy mają za dużo czasu XDXDXD serio, bawmy się, ale z głową (szczególnie do Zuzki  (mistrzu XD)).
No, mam nadzieję, że rok szkolny was wymęczył i rozerwiecie się teraz XD Moje wakacje zaczną się od sierpnia i tak strasznie nie mogę się doczekać ;//
Love
-Kate xx

piątek, 24 czerwca 2016

18. Lie, lie, lie.

Wstałam około 10, ale jeszcze pół godziny przewracałam się z boku na bok. Podniosłam się dopiero, gdy mój telefon zaczął dzwonić. 
-Mhmm? -mruknęłam zaspana.
-Cześć Skarbie, obudziłem cię?
-Dzień dobry, leżałam sobie. -uśmiechnęłam się i przeciągnęłam.
-Nie idziesz dzisiaj z Will'em, co nie?
-Nie, przecież mówiłeś, że przyjdziesz.
-Myślałem, że zapomniałaś.
-Co ty... O której będziesz?
-Nie wiem jeszcze. Przepraszam muszę kończyć. Do później.
-Do później. -powiedziałam do siebie, bo chłopak już się rozłączył.
Z tego co wiem, dziś BAM mają wole, więc pewnie przyjdzie jak się ogarnie.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i pomalowałam.



Usiadłam na wysepce kuchennej i piłem kawę, którą sobie przygotowałam.
-Idziesz z...
-Nie. Czekam na Leo. -przerwałam Loczkowi.
-Okej. Jak coś teraz idę coś zjeść, a potem idziemy do Charlie'go, możecie wpaść.
-Mhm.
-Zostawić ci jakieś pieniądze?
-Nie, dziękuję. Mam coś tam w portfelu.
-Na pewno?
-Tak, Will możesz już iść.
-Dobra, tylko grzecznie tu młoda.
-Dobrze tato. 
-Pff na razie.-uśmiechnął się i wyszedł.
Powoli wypiłam kawę, umyłam zęby, obejrzałam jakieś seriale, w końcu poszłam zobaczyć sypialnie mamy i Geogra, poleżałam trochę na trawie w ogrodzie i wyszło, że była już 15. A Leo nadal nie ma.
Postanowiłam do niego zadzwonić, pierwszy sygnał i koniec.
Czy on się rozłączył?
Może niechcący.
Zadzwoniłam drugi raz, ta sama sytuacja.
Trochę się zdziwiłam.
Zrobiłam coś nie tak?
/el Leondre/
Przepraszam Skarbie, nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później xx
Nie będę leżeć jak głupia w ogrodzie, więc poszłam odrobić lekcję, pouczyłam się trochę.
18.00 nadal siedzę sama na wysepce kuchennej, pijąc tym razem herbatę i trzymając w dłoni telefon w srebrnej obudowie.
Czy powinnam zadzwonić jeszcze raz?
Pewnie pomyśli, że jestem desperatką...z drugiej strony, co z tego?
Dzwonię.
Odrzucił.
Dzwonię.
Jeden sygnał.
Drugi.
Trzeci.
-Tak Skarbie?
-Miło, że odebrałeś. Kiedy przyjdziesz, nudzę się...
-Emm... Przepraszam Skarbie, ale źle się czuję i raczej nie przyjdę.
-Coś się stało?
-Nie, to tylko głowa. Przepraszam...
-Nie szkodzi. Może ja przyjdę do ciebie?
-Wiesz co, nie lepiej nie. Chciałbym położyć się spać.
-No dobrze, to dobranoc.
-Haha, do jutra Skarbie.
Cały dzień zmarnowany, ale skoro źle się czuję to nie mogę mieć do niego pretensji.
/Głupi gej/
Masz rower?
Od razu do mnie zadzwonił.
-Po co ci rower?
-Leo źle się czuję i nie przyjdzie, chciałam wyjść na rower.
-Źle się czuję? Mam, jest w garażu. Możesz go wziąć, ale pamiętaj zamknąć dom.
-Taka tępa nie jestem...
-Szczerze? -zaśmiał się.
-Spadaj, bo ci opony w rowerze przebije.
-Jadłaś coś?
-Hahahaha nie mam pięciu lat, nie miałam co robić i wyżarłam całą lodówkę.
-Eh... No tak masz 17. Wrócę za jakąś godzinę.
-A chciałam zrobić imprezę...
-Taa. Jednoosobowa impreza to nie impreza tylko zaburzenia psychiczne.
-Spadaj.
-Charlie pozdrawia cię i całą twoją imprezę.
-Uderz go ode mnie. -usłyszałam śmiechy, a potem głośne 'Auu' Charlie'go.
-Już.
-Dzięki.-zaśmiałam się. -Dobra nara frajerze.
Wyjęłam rower, chwilę siłowałam się żeby zniżyć siodełko, a potem przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jak zamknąć garaż.
Jeździłam jakieś pół godziny i wróciłam do domu, mimo ładnej pogody chęć położenia się już spać była silniejsza.
Gdy wróciłam, Loczek był już w domu i wyjadał resztki z lodówki.
Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamkę.
-Leo jest chory, mówisz?- zapytał, gdy weszłam do jego pokoju oczywiście uprzednio pukając.
-Źle się czuł... -usiadłam obok niego na łóżku i okryłam się kołdrą.
-Jakoś mu nie wierzę.
-Nie musisz, ja mu wierzę. Ej masz wygodniejsze łóżko od mojego. Chcesz się zamienić?
-Nie bardzo.
-Mam nadzieję, że zmieniłeś pościel? -przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i skrzywiłam się.
-Nie...
W ułamku sekundy skoczyłam na równe nogi.
-Żartowałem. Jest czysta i pachnąca. -zaśmiał się, a ja wróciłam na swoje miejsce, ale tym razem się położyłam.
-Pachnie gównem. -stwierdziłam.
-Ty pachniesz gównem. Ja czuję lawendę.
-Ja pachnę oliwkami. -pomagałam mu stopą przed twarzą.
-Malujesz paznokcie u stóp? -przyjrzał się czarnemu lakierowi. Schowałam się pod kołdrę.
-Mogę ci pożyczyć.
-Może kiedy indziej.
-Oferta już nie aktualna. Idę spać geju.
-Dobranoc lesbo.
Wyczołgałam się z jego łóżka, a on wystawił dziubek. Głupek.
Strzeliłam mu z liścia, zaśmiałam się, ale od razu mi oddał.
-Auu! Kobiet się nie biję!
-Chciałyście równouprawnienia to macie. Poza tym, ja tylko oddaje.
Poszłam do siebie i od razu zasnęłam.
***
Budzik zadzwonił o 6.30. Poranna rutyna i śniadanie.



Miałam jedno nieodebrane połączenie od/el Leondres/ i wiadomość.
"Dobranoc Skarbie xx"
Uśmiechnęłam się, zabrałam torbę i poszłam do samochodu, w którym był już Will.
Stałam przy swojej szafce i rozglądałam się za Leo. Nic może jest już w klasie.
Odkładałam książki, gdy ktoś położył dłonie na moich biodrach i pocałował w skroń, od razu się uśmiechnęłam.
-Cześć Skarbie. -szepnął do mojego ucha. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się do niego.
-Hej. -uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
-Przepraszam za wczoraj...
-Nie szkodzi.
-Idziemy?
Przytaknęłam i trzymając się za ręce poszliśmy do klasy.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia w naszą stronę rzuciła się Jennifer i wypchnęła Devries'a za drzwi, również wyszłam nie wiedząc o co chodzi.
-Popierdoliło cię?! Dlaczego to zrobiłeś?! Jack ze mną zerwał! -wydarła się na chłopaka, który patrzył na nią z pogardliwym uśmieszkiem.
-Dziwisz się? Skoro tak go kochasz to dlaczego spotkałaś się ze mną?
Zmarszczyłam brwi z niezrozumienia. Patrzyłam to na nią, to na niego.
-Ugh. Nienawidzę cię! -popchnęła go, a brunet wybuchł śmiechem.
-O co chodzi? -spytałam, wcale nie było mi do śmiechu.
-Jack cię skrzywdził, więc postanowiłem sprawić, że poczuję się tak jak ty. Nie było trudno, wczoraj spotkałem się z Jennifer, która była gotowa zerwać z Jack'iem dla mnie. -nadal się śmiał. -Wysłałem Jack'owi nasze rozmowy i... Najwyraźniej z nią zerwał.
-Zwariowałeś?! Spotkałeś się z nią wczoraj, tak? Leo zdradziłeś mnie... -stwierdziłam patrząc mu prosto w oczy.
-Ale Rose...my nie jesteśmy razem. -powiedział tak, jakby chciał mi to wytłumaczyć.
____________________________________________________________
Siemson wszystkim!
Przepraszam, że po długim czasie napisałam tylko tyle.
Nie wiem co się stało, ale nie mam już chęci do pisania bloga. Kiedyś była to przyjemność, a teraz przymus, bo nie chcę was zawieść. 
Jak tam zakończenie roku? U mnie w sumie nie było źle....ZDAŁAM! 
Miłego weekendu i no...WAKACJE CZAS ZACZĄĆ!!!
-Kate xx

niedziela, 12 czerwca 2016

17." Spytaj siebie czego pragniesz."

*LEO*
Obudziłem się pierwszy. Leżałem wpatrując się w Rose. 

Jest taka piękna.
Pocałowałem delikatnie jej usta, zdjąłem t-shirt i zszedłem na dół zrobić śniadanie. 
Co mogłoby się jej spodobać, bardziej, niż ja, bez koszulki ze śniadaniem?
Gdy wróciłem, położyłem się obok niej, odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i zacząłem 
delikatnie składać pocałunki na jej twarzy; w czoło, policzek, nosek, a gdy dotknąłem jej ust, uśmiechnęła się. 
-Skarbie zrobiłem ci śniadanie. -pogładziłem jej policzek, a ona zmarszczyła brwi, otworzyła oczy i jak poparzona usiadła na łóżku.
-Leondre co ty robisz?
-Co? Nic... Zrobiłem śniadanie. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na górę kanapek, które przygotowałem. Chciałem ją pocałować, ale dziewczyna odsunęła się. -Coś nie tak?
-Leo... Przecież my jesteśmy przyjaciółmi... -wziąłem głęboki oddech i złapałem ją za dłoń.
-Wiem, ale nie mów, że ci się nie podoba to, co robimy? -uśmiechnąłem się, a dziewczyna to odwzajemniła. Położyłem dłoń na jej policzku.
-Nienawidzę cię. -zaśmiała się i przegryzła wargę.
-Uwielbiam, gdy to robisz. -wbiłem się w jej usta. Dopiero po chwili dziewczyna zaczęła odważnie odwzajemniać pocałunki. 




W końcu przerwałem.
-Całowałem dziesiątki dziewczyn, ale żadna nie pociągała mnie tak bardzo, jak ty. -uśmiechnąłem się.
-Przestań, przyjaciele tak nie robią...
-Oboje wiemy, że nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. -znów złączyłem nasze usta. Opadliśmy na łóżko, jedną rękę położyłem na jej talii, a drugą podpierałem się.
-Rose... -usłyszeliśmy czyjś głos. 

Szczerze to nawet nie miałem ochoty przerywać pocałunku, ale brunetka mnie odepchnęła. Spojrzałem na tą osobę, którą był Will i średnio się przejąłem, patrzył na nas jakby zobaczył ducha i wtedy dotarło do mnie, że to KURWA WILL. 
-Hej...-przywitała się zmieszana Rose, a jej policzki przybrały kolor czerwony.
-To idziemy? -obok Will'a staną Charlie, który również staną jak wryty.
-Zabiję cię.-odezwał się po chwili Turner.
*ROSE*
-Zabiję cię. -powiedział zdenerwowany Will i rzucił się w stronę Leo. Brunet zdawał się nie ogarniać sytuacji i siedział bezczynnie. Próbowałam jakoś przytrzymać Loczka, słabo mi to wychodziło, ale na szczęście Charlie się opamiętał i zaczął odciągać chłopaka.
-Will przestań! -krzyknęłam, ale on nadal wyrywał się Charlie'mu.
-Pierwszy raz zostałaś sama w domu i już wykorzystał sytuację! Jesteś popieprzony, to moja siostra!-nie wiedziałam, o co mu chodzi, zrozumiałam, gdy przypomniałam sobie, że Leondre jest bez bluzki.-Wypierdalaj stąd! Nie masz prawa się do niej zbliżać!
-Leondre, proszę idź już. -skierowałam się do chłopaka, który nadal nie wiedział co ma robić. Pozbierałam jego rzeczy i udało mi się bezpiecznie wyprowadzić go z pokoju.
-Rose, wytłumaczę mu wszystko. -zatrzymał mnie na schodach.
-Lepiej już idź, zadzwonię do ciebie później.
Chłopak po drodze założył bluzkę, potem buty i bluzę. Pocałował mnie i poszedł.
Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech.
Co ja mam powiedzieć Will'owi?
Poszłam powoli do swojego pokoju. Charlie siedział na moim łóżku, a Loczek na parapecie paląc papierosa. Cisza była tak krępująca, że chciałam zapaść się pod ziemię.
-My....nic nie było. -powiedziałam cicho patrząc się w dywan.
-Co on tu kurwa robił? 
-Wczoraj pomógł mi z chemią...
-Dlatego cię przeleciał? -zapytałam oschle, a blondyn tylko wpatrywał się we mnie tym surowo-smutnym spojrzeniem.
Te słowa zabolały. Cholernie bolały.
-Powiedziałam, że nic nie było.
-Rose, myślisz, że jestem głupi?-spojrzał na mnie. -Znam go nie od dziś, wiem, że nie przepuściłby łatwej laski.-powiedział podwyższonym tonem, a w moim oku zakręciła się łza. Patrzyłam na niego smutno, chyba zrozumiał, że to, co powiedział było okropne. -Nie... Rose, ja tak nie myślę. -zeskoczył na ziemię. Chciał do mnie podejść, ale zrobiłam krok w tył.
-Zostaw. -załamał mi się głos. Odwróciłam się na pięcie i poszła do łazienki, w drodze spłynęła po moim policzku pojedyncze łzy.
Mój brat, najlepszy przyjaciel myśli, że jestem dziwką, bo tak właśnie zrozumiałam jego słowa.
Ubrałam się we wczorajsze ubrania, które zostawiłam wczoraj na koszu i rozczesałam włosy. Makijaż i tak nie ma sensu.
Wyszłam z łazienki i zbiegłam szybko po schodach. Chłopcy siedzieli w salonie, gdy tylko mnie zobaczyli od razu wstali.
-Rosie, porozmawiajmy... -poprosił Will. Wzięłam gumę, założyłam buty i z kamienną twarzą wyszłam z domu.
Gdzie mogłam iść? Nie wzięłam pieniędzy, telefonu, nie mam przyjaciółki, której mogłabym się wygadać ...nic. Jedynym wyjściem był Leondre, do którego domu zapukałam.
Otworzyła mi średniego wzrostu brunetka- mama Devries'a.
-Dzień dobry, mam na imię Rose, jestem koleżanką Leo. -wydusiłam uśmiech.
-O dzień dobry, twoja mama jest z ojcem Will'a, prawda? Chłopcy opowiadali o tobie, Will jest zachwycony taką siostrą. Victoria, miło mi. Wejdź. -przepuściła mnie w drzwiach. -Leo! -zawołała chłopaka,  który od razu zszedł po schodach w samych dresach i z mokrymi włosami.
-Rosie. -podszedł i mocno mnie przytulił. Już nie miałam ochoty płakać, nie byłam smutna...byłam wściekła na Will'a, jak on mógł mnie posądzić o takie coś? Przecież mnie zna.
Objął mnie w talii i poszliśmy do jego pokoju, usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła. Brunet zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
-Powinienem zostać i z nim porozmawiać.
-Nie, dobrze zrobiłeś, że poszedłeś. Will...zdenerwował się.
-Co mówił?
-Stwierdził, że jestem łatwa i pewnie mnie przeleciałeś. -powiedziałam obojętnie bawiąc się swoimi palcami.
-Tak ci powiedział? -spojrzałam na niego i przytaknęłam. -Zajebie mu chyba. -zacisnął szczękę ze złości.
-Nie Leo. Miał rację, to dziwnie wyglądało i nigdy nie powinno się zdarzyć...
-Co ty mówisz?-spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Spójrz... Jesteś pewnym siebie chłopakiem, który może mieć każdą, ja jestem cichą myszką, która woli stać na uboczu. Wszyscy twierdzą, że do siebie nie pasujemy, Will, Charlie... To nie może się udać...
-Rosie...-złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy. 

Boże... Jego czekoladowe tęczówki. -Możesz przestać patrzeć na to, co myślą i mówią inni? Spytaj siebie czego pragniesz, to co myślą inni jest nieistotne.
-Leo, nie wiem, boję się...
-Rosie zależy mi na tobie, obiecuję, że cię nie skrzywdzę. -położył dłoń na moim policzku i pogładził go kciukiem.
-Mi na tobie też. -chłopak uśmiechnął się i musnął moją wargę.
-Porozmawiam z Will'em, gdy już trochę ochłonie. -zapewnił mnie.
-Boże on mnie zabije...
-Obronie cię. -uśmiechnął się.
Położyliśmy się, oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami.
-Nie chcę dziś z nim rozmawiać.
-Jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie na noc. -zaproponował.
-Nie... Co pomyśli twoja mama?
-Że jesteś moja dziewczyną... -zaśmiał się.
'Jesteś moją dziewczyną...' uśmiechnęłam się pod nosem, zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
Gdy się obudziłam było już ciemno. 
Czy to możliwe, że tak długo spałam bez posiłku?
Do moich pleców przytulał się Leondre, było mi tak ciepło i wygodnie, że nie miałam ochoty się ruszyć, niestety zachciało mi się siku. Eh.
Próbowałam jakoś wydostać się z jego uścisku, tak by go nie obudzić. Niestety mi się nie udało.
-Już nie śpisz Skarbie? -szepnął zachrypniętym głosem.
-Muszę do toalety. -odwróciłam się i pocałowałam go w kącik ust.
-Od razu na prawo. -poinstruował mnie.
-Możesz dać mi jakąś bluzkę?-poprosiłam, a chłopak wstał i wyjął z szafy t-shirt.
Załatwiłam swoje potrzeby, przemyłam twarz i przebrałam się.
Wróciłam do chłopak, który przeglądał swój telefon.
-Chodź zjemy coś. -złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Brunet przygotowywał kanapki, a ja usiadłam przy stole.
-Która tak właściwie jest godzina?
-19.42, dokładnie. Charlie tu był, gdy spałaś.-oznajmił.
-Co? Co mu powiedziałeś?
-Mówił, że nie masz telefonu i martwią się o ciebie, ale powiedziałem, że cie nie ma i poszedł. Był na mnie zły.
-Dobrze, że mu tak powiedziałeś, nie mam ochoty patrzeć na Will'a.
Jedliśmy w ciszy. Ciągle myślałam jak porozmawiać z Will'em, tak, by się nie kłócić. 

To chyba niemożliwe.
Leo posprzątał brudne naczynia i włączył muzykę. Podparłam głowę na rękach i patrzyłam się w drewniany blat stołu.
-Lubię to. -powiedziałam obojętnie, gdy usłyszałam 

Who Is Fancy - Goodbye
Leondre w mgnieniu oka znalazł się na stole, spojrzałam
na niego. Ręce miał założone na biodrach i uśmiechnięty kręcił biodrami w rytm muzyki.
Zaśmiałam się. Zaczął tańczyć...no próbował. Udawał, że śpiewa, machał głową, ruszał biodrami i machał rękoma, wyglądał przekomicznie, a ja śmiałam się jak głupia.
W końcu zdjął bluzkę i zaczął machać nią nad głową, zasłoniłam ręką oczy, myślałam, że się posikam. Wystawił w moim kierunku rękę.
-Chodź... Wiem, że tego chcesz. -uśmiechnął się szeroko, złapałam go za dłoń i wdrapałam się na stół. Tańczyliśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy.
Leo stanął jedną nogą na siedzeniu krzesła, a gdy drugą przełożył ciężar na oparcie, krzesło upadło. Zasłoniłam dłonią usta, gdyby nie lodówka, o która się oparł, skończyłby bez jedynek.
-Mistrz! -krzyknął i podniósł ręce. Wybucham śmiechem. Podszedł do mnie, wziął mnie na ręce, okręcił się 
parę razy dookoła własnej osi cały czas patrząc w moje oczy. Postawił mnie i od razu wbił się w moje usta. Całował mnie zachłannie, a gdy zabrakło nam powietrza opraliśmy się czołami.
-No już się nie smucimy. Cieszmy się sobą. -delikatnie pocałował mnie w usta, a ja wtuliłam się w niego. -Może chcesz iść do kina?
-Niee. -odsunęłam się od niego. -Nie chcę przypadkiem spotkać Will'a.
-Romantyczne, co? -poruszył brwiami. -Dwoje zakochanych musi się ukrywać, by być razem. Dziewczyny lubią takie gówna. -zaśmialiśmy się.
-Nie mam nawet ciuchów na zmianę... To nie jest romantyczne.
-Taa trochę śmierdzisz. -uśmiechnął się łobuzersko, a ja uderzyłam go w tył głowy. -Ał. Żartowałem, twój pot pachnie pięknie. -wsadził nos w moją szyję i zaczął nim gładzić moją skórę.
-Jesteś okropny. -powiedziałam przez śmiech. -Mogę wziąć prysznic?
-Żartowałem nie śmierdzisz. -zaczął się tłumaczyć.
-Nie ważne... Gdzie tak właściwie jest twoja rodzinka?
-Mama poszła na randkę. -przekręcił oczami.
-Co?
-Nie mówiłem ci... Dwa lata temu rodzice rozwiedli się, Tilly mieszka z ojcem...
Tyle się zmieniło przez te 3 lata? Leondre kiedyś opowiadał mi, że jego rodzina jest wspaniała, idealna...
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Bo nie ma o czym...Mój ojciec to skończony idiota, ale nie rozmawiajmy o tym. Chodź.-chociaż bardzo mnie to ciekawiło, uszanowałam, to że nie chcę o tym rozmawiać i poszliśmy na górę.
Wzięłam prysznic i założyłam ciuchy Leo, spodenki, które zakrywały trzy czwarte moich nóg, bluzkę do połowy ud i skarpetki. Wyglądałam okropnie, jeszcze bez makijażu...
-Rose, ile można?! -brunet dobijał się do drzwi.
-Już, spokojnie...-otworzyłam drzwi. Chłopak zeskanował mnie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko.
-Podobasz mi się w moich ciuchach. -przyciągnął mnie do siebie i wbił się w moje usta.
Poszliśmy do salonu i obejrzeliśmy Britain's Got Talent. Nie wiem co się ze mną dzieję, spałam cały dzień, a oczy nadal się zmykały.
-Jeżeli chcesz możesz się położyć. -brunet zauważył, że ciągle ziewam.
-Cały dzień spałam...
-Może dla ciebie to za mało. -zaśmiał się.
Położyłam głowę na jego kolanach, a on zaczął gładzić moje włosy. Zamknęłam oczy i zasnęłam.


***
Obudziłam się tym razem pierwsza, powoli wyplątałam się z uścisku bruneta. Byliśmy w jego łóżku, więc pewnie mnie przyniósł.
Przebrałam się w swoje jeansy i związałam włosy.
Tak słodko spał, podeszłam i pocałowałam go delikatnie w usta.
-Już nie śpisz Skarbie? -przeciągną się.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Muszę już iść... -chłopak automatycznie usiadł na łóżku.
-Gdzie? Mieliśmy porozmawiać z Will'em.
-Chyba lepiej będzie jak sama z nim porozmawiam.
-Rose...nie chcę, żeby znowu cię wyzywał.
-Idziesz dzisiaj do studia, pogadasz z Charlie'm, a ja z Will'em, poradzę sobie.
-No dobrze, zadzwoń do mnie, co i jak. A i Charlie wczoraj znowu był, oni na prawdę się o ciebie martwią.
-Okej. To miłego dnia.- skierowałam się do wyjścia.
-Rose...-odwróciłam się i spojrzałam na bruneta, który ułożył usta w dziubek. Podeszłam i pocałowałam go.

Stoję przed drzwiami domu i boję się wejść. Wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam za klamkę. Dom wydawał się jakby pusty.
-Rose?!-usłyszałam Will'a, który po chwili przybiegł do mnie i mocno przytulił.-Gdzie ty byłaś? Wiesz jak się o ciebie martwiłem?-zaśmiał się i odsunął, by spojrzeć na moją twarz. -Przepraszam, że tak do ciebie powiedziałem. Ja wcale tak nie myślę, byłem zły na Devries'a. -cały czas patrzyłam na niego smutno. -Rose... Gdzie byłaś? -zapytał już stanowczo. 
-U Leo. -wyrwałam się z jego uścisku. -Musimy o tym porozmawiać. 
-Rose posłuchaj... 
-Nie to ty posłuchaj. Nie przespałam się z nim. Nie bawi się mną. I tak, czuję coś do niego. Chcesz czy nie musisz to zaakceptować. -prawie wykrzyczałam mu w twarz. 
Podoba mi się taka Rose. Pewna siebie, mówiąca to co myśli. 
-Rozumiem. -oznajmił. 
-Co? -zmarszczyłam brwi. Czemu nie mówi mi, czegoś w stylu "on cię skrzywdzi"?
-Rozumiem Rose. Jeżeli jesteś szczęśliwa to... Nic mi do tego.-odetchnęłam z ulgą. 
-Poszło łatwiej, niż myślałam. 
-Co? Rose, mówiłaś, że nic do niego nie czujesz.
-Bo tak było, przez pewien czas. Na prawdę mi na nim zależy. 
-Nie chcę, żeby potraktował cię jak inne dziewczyny. 
-Will, ja wiem, że Leondre mi tego nie zrobi. I chcę żebyś go przeprosił.-zażądałam.
-Dobrze, ale muszę mieć pewność, czy wy na pewno... -podrapał się po karku zza kłopotania. 
-Spadaj Will. Nie spaliśmy ze sobą. 
-Chciałem się tylko upewnić...Jezu, nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.- znów mnie do siebie przytulił.- A ten idiota mówił, że cię u niego nie ma.
-Will...-skarciłam go.
-To nadal mój kumpel, więc mogę mówić o nim jak chcę.
-Pójdę wziąć kąpiel, przepraszam.- odsunęłam się od niego i chciałam iść na górę, ale złapał mnie za ramię. Spojrzałam na niego, a on pokazał palcem na swój policzek.-Fu.- skrzywiłam się i uderzyłam go z 'liścia'. Zaczęłam się śmiać, a on mi oddał. Różnica była taka, że jego dłoń jest wielka, także dostałam po całej twarzy, na szczęście uderzył mnie lekko, no...na tyle ile potrafił
Chciałam mu oddać, ale przytrzymał moje ręce.
-Idź się umyć grzybie.
-A ty ogól, bo twój dziewiczy zarost wygląda żałośnie.- zażartowałam, zarost do niego pasuje, ale musiałam go czymś wkurzyć.

Wzięłam długą kąpiel, bardzo długą kąpiel, ale musiałam wyjść gdy poczułam głód i cholipcia... Miałam zadzwonić do Leo! 
Owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam do swojego pokoju. 
Pominę to, że pośliznęłam się w połowie drogi, a prawy pośladek bolał cholernie. 
Wzięłam telefon i zobaczyłam sporo nieodebranych połączenie, w ostatnich był 'el Leondres' wybrałam i po dwóch sygnałach odezwał się brunet. 
-W końcu Rose. Wszystko okej? Rozmawiałaś z Will'em? 
-Cześć, tak, powiedział, że już nie będzie się mieszał. A jak Charlie? 
-Jak to Charlie, powiedział, że mam uważać.
-Skoro wszystko jest okej, to może wieczorem gdzieś wyjdziemy? 
-Jasne, będę o 9. Przepraszam, muszę kończyć. Do zobaczenia Skarbie.
-Pa... 
Odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku. Odetchnęłam z ulgą. Może to właśnie Leondre da mi tą miłość, której tak bardzo pragnę? 
Uśmiechnęłam się do siebie. 
-Patrz, bo dojdziesz. -spojrzałam na Loczka, który stał w progu z miską zupy. 
Wulgarny jak zawsze.
-Głupek. Zamknij za sobą drzwi. -powiedziałam i dałam mu tym samym do zrozumienia, że ma wyjść. 
-Ubierz się, bo zapomnę, że jesteś moją siostrą. -wyszedł z mojego pokoju. 
-Fu. Jesteś obrzydliwy.- skrzywiłam się. 
-Nie, serio się ogarnij. Za godzinę wychodzimy na miasto z moimi znajomymi!
Leżałam jeszcze chwilę i myślałam o tym wszystkim. 
Czy nasz związek się uda? 
Leo powiedział, że ja tego chcę. 
No właśnie. Zasugerował? Uświadomił? Czy co? 
Jak tak myślę, to się w tym gubię. Czy rzeczywiście jestem tego pewna? Oczywiście czuję coś do Leo, tylko... Nie jestem jeszcze świadoma, co to takiego jest. Miłość na pewno nie, sympatia oczywiście, zauroczenie, tak, znaczy chyba tak. To takie uczycie, gdy na niego patrzę, gdy mnie przytula i całuje, to chyba zauroczenie, no, bo...miłość?
Jest w ogóle jakaś definicja miłość? Nie, to się po prostu czuję. Ale skąd mam wiedzieć jakie to uczucie?  
Niby myślisz, żeby coś wymyślić, dojść do jakiejś tezy, wyciągnąć wnioski, potwierdzić tą swoją tezę, ale z tego wszystkiego masz tylko jedną, wielką hipotezę, która jest pytaniem i nadal nic nie wiesz, bo są argumenty za i przeciw, które, w moim wypadku, się wykluczają. 
Dobra koniec Rose, bo filozofem zostaniesz. 
Podniosłam swoją tłustą dupę z łóżka i poszłam wysuszyć włosy. 
Głód zniknął, więc nie było już tego okropnego burczenia. 
Zawsze tak jest, po fazie głodu absolutnego, jest faza niczego, ale gdy zacznę jeść głód powróci. 
Znam to na pamięć z okresu mojej dwu letniej głodówki, dzięki której schudłam. 
Ogarnęłam włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż, który składał się z podkładu, pudru, perłowych cieni, cienkich kresek, sztucznych rzęs, pomalowanych brwi, różu i czerwonej szminki.
Kiedyś myślałam, że to dużo, za dużo. Teraz- norma. Nikt mi nie może zarzucić, że wyglądam źle.
Nie wzięłam ciuchów, cholera. 
Wystawiłam głowę za drzwi. 
Czysto, Will jest u siebie. 
Przebiegłam przez korytarz i gdy byłam w pokoju, trzasnęłam drzwiami. 
-Widziałem! -krzyknął Will. Walnęłam się ręką w twarz i wybucham śmiechem. 
Agentem nie zostanę. 
Gdy skończyłam zwijać się ze śmiechu, ubrałam się i spakowałam do małej torebki portfel i telefon. 




-Rose! Jesteś już ubrana?!
-Tak! -do pokoju wszedł Loczek. 
Miał na sobie, czarne wąskie spodnie, czarny t-shirt i bordową bluzę. 
-Idziemy lesbo? 
-Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a wyślę do twojego ojca anonima ze zdjęciem na którym palisz. 
-Nie zrobiłabyś tego. -uśmiechnął się i przytulił mnie. -Serio się o ciebie martwiłem. 
-Bo nie byłam na noc w domu? 
-No pewnie, Devries powiedział, że nie ma cię u niego, zostawiłaś telefon... Ale w sumie tak myślałem, że jesteś u niego. 
-O słodki jesteś. -pociągnęłam go za policzek. 
-Chodź lesbo. -odsunął się i wyszedł z mojego pokoju. Westchnęłam poirytowana jego zachowaniem i poszłam za nim. 
***
Siedziałam z jego kolegami i słuchałam rozmów o dziewczynach ze szkoły. Nie wiedziałam, że faceci są tak głupi. Faceci czy raczej chłopcy? Nie no zarost im rośnie, więc niech będą faceci. 
Nie krępowali się z pytaniami o wstydliwe rzeczy, przynajmniej dla mnie, dotyczące  dziewczyn. Podejrzewam, że byłam czerwona jak burak, gdy pytali czy kobiety, gdy widzą fajnego chłopaka myślą o nim, że tak powiem w roli kochanka. 
Na prawdę dowiedziałam się tylu 'ciekawych' rzeczy o ich psychice, że zaczęłam się bać o relację moją z Leo. 
Śmiałam się w najlepsze, gdy zadzwonił 'el Leondres'. 
Odeszłam od stolika i odebrałam telefon. 
-Tak? 
-Hej Skarbie, co robisz? 
-Cześć... -uśmiechnęłam się. -Jestem z Will'em i jego znajomymi na mieście. 
-Jakimi znajomymi?-warknął. 
-Daniel, Frank,.... 
-Nie ważne, do później, cześć. -usłyszałam sygnał zakończonego połączenia. 
Trochę chamsko. 
Wróciłam do stolika i siedzieliśmy do około 16. Wróciłam do domu z Will'em, obejrzeliśmy kilka seriali na comedy central. Przed 21 poszłam się przebrać i czekałam na Leo przeglądając strony internetowe. 

-Rose! Twój chłop przyszedł!-uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. W salonie stali Leo i Will. Brunet od razu do mnie podszedł i przytulił. 
-Rose, idę na imprezę. A ty pamiętaj co mówiłem. -ostatnie zdanie skierował do Devries'a. 
-Okej....-przeciągnęłam.
-Miłych dziewczyn.-zaśmiał się brunet i gdy tylko wyszliśmy z domu, chłopak od razu przywarł mnie do drzwi. 
-Tęskniłem. -uśmiechnął się. 
-Tak...? -odwzajemniłam uśmiech i przegryzłam dolną wargę. 
-Nawet nie wiesz jak bardzo... -chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. -Ej! -zrobił smutną minę. 
-Coś nie tak?
-Rosie...-zbliżył usta do mojej szyi i drażnił ciepłym oddechem. 
-Słucham? 
-Dasz buziaka? -pocałowałam moją szyję, a potem zaczął ssać i lizać moją skórę, ręce położył na moich pośladkach.
-Rączki przy sobie. -zaśmiałam się, a on oderwał się od mojej szyi i spojrzał w moje oczy. Uśmiechnął się i wbił w moje usta. Całował zachłannie, a ja odwzajemniałam każdy pocałunek. Przejechał językiem wzdłuż mojej dolej wargi a ja lekko uchyliłam usta i... Poleciałam do tyłu, gdyby nie to, że Leo mnie przytrzymał upadłabym. 
-Co robicie?-odwróciłam się w stronę otwartych drzwi i zobaczyłam Loczka, z mordą pełną kanapki.
-Smacznego.- powiedział Devries, a chłopak kiwną głową. 
-Podglądałeś nas? -zmarszczyłam brwi. 
-No. -przeżuł jedzenie. -Myślę, że twoje jęki słyszał nawet sąsiad. -Leo spuścił głowę i zaśmiał się. 
-Nie jęczałam głupku. 
-Jęczałaś, śmiałaś jeden chuj. -ugryzł obojętnie kanapkę. 
-Będziesz tu stał? 
-Ładny wieczór to postoje. 
-Jezuuu z kim ja żyję...
-Z czym?- Leo wskazał na kanapkę. 
-Z Nutella. 
-Mogę? -zabrał mu kanapkę i wziął gryza. -Mmm pyszna. -pocałował Loczka w policzek. 
-Chodź, bo orientację zmienisz... -pociągnęłam go za rękę w stronę bramy. Gdy trochę odeszliśmy chłopak położył dłoń na moim pośladku i zacisnął dłoń. 
-Łapy przy sobie, bo ujebie! -usłyszałam jeszcze Loczka. 
-Boże... Głupi jesteś! 
-Chcesz?-zapytał i oddał mi kanapkę. 
-To gdzie idziemy? 
-Tam gdzie nasze miejsce. -złapał mnie za dłoń. Pierwszy raz trzymaliśmy się za ręce.-Na plac zabaw. -uśmiechnął się.
Było trochę niezręcznie, przynajmniej ja tak to odczuwałam. Nie mogę już powiedzieć, że Leo jest moim przyjacielem. 
Ciągle mówiłam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz co? Co się stało tak z dnia na dzień? Co się zmieniło między nami? 
Nie mam pojęcia. 
Może uświadomiłam sobie, że ja też coś do niego czuję? 
Bo czuję, tylko nie potrafię określić, co to jest. 
Może ta jego czułość i bliskość, którą mimo wszystko uwielbiam. 
A może po prostu nie chcę być sama i muszę mieć kogoś. Tak to by była desperacja. 
Ale nawet jeśli, to dlaczego oddałam się urokowi kogoś, kto jest uważany za chłopaka widmo. 
Szybko się pojawia i szybko znika. 
Ta myśl mnie przeraża, że znów mogę być głupim zakładem lub dziewczyną na kilka dni. 
Chociaż wydaje mi się, że mu na prawdę zależy.
-Will cię przeprosił? -spytałam gdy byliśmy już na miejscu i szliśmy w stronę drewniano metalowych drabinek. 
-Rose, Skarbie mężczyźni się nie przepraszają. My mówimy, dobra luz nie było sprawy, może w sobotę na piwo? -zaczęłam się śmiać. 
-A o czym rozmawialiście? 
-O niczym ważnym... Wchodzisz? -wskazał ruchem głowy na drabinki. 
-Gdzie? Tam na górę?! Ja mam lęk wysokości... 
-A ja tańczę tańce ludowe... Nie spadniesz będę cię trzymał. -uśmiechnął się. 
-Nie możemy tak po prostu, jak normalni ludzie usiąść na ławce? -uniosłam brwi. 
-Jak sześćdziesięciolatkowie? Nie masz takiego poczucia, że czas za szybko leci? Jeszcze niedawno rodzice decydowali o wszystkim, a dziś cała odpowiedzialność spoczywa na twoich barkach. Musisz myśleć o przyszłości, masz wiele nakazów, zakazów, co wypada, a co nie. Nie chciałabyś znów być dzieckiem, które wspina się po drzewach i myśli tylko o zabawie? 
Faktycznie ma rację, nie chcę być odpowiedzialna i myśleć o przyszłości. 
-Dobra wejdę tak, ale jak sobie coś połamie twoja wina. 
-Oczywiście. Tylko ostrożnie. 
Z wielką pomocą udało mi się dostać na górę drabinek, pręty wbijały się w moją pupę i czułam, że zaraz polecę do tyły. 
Brunet łaził jeszcze między drzewami, a potem zwinnie wdrapał się na drabinki. 
-Po co ci to? -wskazałam na kasztany, które zapychały mu kieszenie. 
-Widzisz tamten kosz? 
-Yhy.
-Będziemy do niego rzucać, jeden celny rzut dziesięć punktów, kto przegra stawia jutro obiad. 
-Ej! To nie fer! Ja mam zeza! 
-Dobrze się składa, bo ja też. -zaśmiał się. 
-Jasne, pamiętam jak w podstawówce grałeś w kosza lepiej niż gimnazjaliści.-zaśmiałam się. 
W końcu zaczęliśmy tą grę, było zabawnie. Na prawdę czułam się jak dziecko. 
Na dwadzieścia kasztanów wrzuciłam trzy, ale Leo dwa. Tak wiem, że dawał mi fory. Rzucał albo za lekko albo za mocno, a ja cieszyłam się jak głupia. 
-No to ja stawiam obiad, niech będzie. -udawał smutnego. 
-Słaby jesteś. 
-Jestem mistrzem, dziś chyba mam gorszy dzień. 
-Leo, mistrzem się jest a nie bywa. Przyznaj, że jestem lepsza od ciebie. 
-Za buziaka przyznam wszystko. -zrobił dziubek. 
-E tam, nie trzeba. -uwielbiam go drażnić. 
Przysunął się do mnie z uśmiechem, złapał moją twarz w dłonie i wbił się w moje usta. Jak zawsze, całował zachłannie, gdy zaczęłam odwzajemniać pocałunki przeniósł dłonie na moją talie. 
-Ja zawsze dostaję to czego chcę. -oderwał się na chwilę ode mnie i powiedział to z łobuzerskim uśmiechem. Przekręciłam tylko oczami i znów złączyłam nasze usta. 
Leo odprowadził mnie do domu po 11. Było fantastycznie, pomijając to, że musiał ściągać mnie z tych drabinek, nie w sumie to też było fajne. 
Przekręciłam klucz i weszłam do domu. Will już jest, bo słuchać głośną muzykę z jego pokoju. Postanowiłam pójść do niego i spytać jak było, chyba nie aż tak fajnie skoro wrócił wcześnie.
Zapukałam, ale pewnie przez muzykę nie słyszał więc weszłam.
Stanęłam jak wryta. Na biurku siedziała ciemnowłosa dziewczyna bez bluzki, a między jej nogami stał Will, również bez bluzki z rozpiętymi spodniami. Oboje na mnie spojrzeli, dziewczyna się speszyła a Loczek szeroko się uśmiechnął, był umazany czerwoną szminką. 
Nie wiedziałam co mam zrobić, stałam z szeroko otwartymi oczami. 
-O Rose, cześć. To Francesca , jest Włoszka. -uśmiechnął się dumnie, a mi zrobiło się niedobrze. 
-Hej. -powiedziałam cicho i wyszłam najszybciej jak się dało, zamykając za sobą drzwi. 
-O fu. -skrzywiłam się. 
Zeszłam na dół i włączyłam seriale, o tej porze lecą fajne 'dokumenty' o duchach. Boję się, ale i tak oglądam. 
Usłyszałam jęki. O mój boże. 
Rosalie nie myśl o tym, nie myśl! Za późno, pomyślałam. Skrzywiłam się. Ten obraz był straszniejszy niż ten program o duchach. Will i ta laska, fuu! 
Zadzwoniłam do 'el Leondres'
-Tak Skarbie? 
-Jezuu... Leo musisz mi pomóc. 
-Coś się stało? Mam przyjść? 
-No stało, ale spokojnie. Weszłam do domu, z pokoju Will'a słyszałam muzykę, poszłam do niego i oni...się  ugh. Nie powiem tego.- usłyszałam śmiech w telefonie. -To nie śmieszne to obrzydliwe. 
-To przecież normalne. -ciągle się śmiał. 
-No nie. To Will... Chciałbyś zobaczyć swoją siostrę w takiej sytuacji? 
-Ma 12 lat, nawet tak nie mów, bo się porzygam. -tym razem ja się zaśmiałam. 
-To właśnie mój ból. 
-Mam przyjść?
-Niee, już późno.
-Szkoda, moglibyśmy porobić coś fajnego. 
-Leo głupi jesteś... 
-Co? Miałem na myśli, że moglibyśmy pobawić się w coś... 
-Po twoim pedofilskim tonie wnioskuję, że myślałeś o zabawie w lekarza.
-Ty to powiedziałaś...a ja w sumie nie mam nic przeciwko. 
-Przestań...Kto tak do ciebie pisze?- zapytałam, słysząc ciągłe powiadomienia.
-Znajomy, nie znasz...
-Jeżeli to coś ważnego, to może...
-Nie to nic ważnego. 
-To co idziemy jutro gdzieś na obiad?
-Jutro niestety nie mogę muszę coś załatwić, pójdziemy w poniedziałek, okej?- wyczułam w jego głosie skruchę.
-Tak, okej.
-Nie jesteś zła?
-Nie no co ty. Jak nie możesz to nie możesz.Will pewnie gdzieś wychodzi, więc nie będę siedzieć sama i pójdę z nim.
-Z Will'em mówisz? Chociaż wiesz, co? Postaram się szybko załatwić sprawy i przyjdę do ciebie.
-O fajnie by było. Jejku tak chce mi się spać...Zaśpiewasz mi coś?
-O nie, błagam, karz mi.
-No już.- rozkazałam, wyłączyłam telewizor i wygodnie się ułożyłam.
-Robię to ostatni raz...
-Tak, tak zaczynaj już.
-"Step into my worldlet's go for a ride.
We are going on a trip
and we don't know what we'll find.
We don't even know where we're going
All i know is that we're ready for
the storm is blowing."
- uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w każde słowo, aż zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie podnosi otworzyłam oczy i
zobaczyłam brązowe loczki.
-Błagam powiedz, że się myłeś po tej Włoszce.-
powiedziałam zaspanym głosem.
-Spokojnie, brałem prysznic.- faktycznie jego włosy były
mokre, a naga klatka piersiowa o którą opierałam się
policzkiem wilgotna. Powoli zaniósł mnie do łóżka nucąc przy tym nieznaną mi melodie.
Zamknął drzwi od mojego pokoju i ułożył mnie na łóżku, a po chwili leżał obok mnie.
-Jak tam dzień?
-Dobrze.- burknęłam zaspana.
-To dobrze.
-Wiesz, że nasi rodzice nie pojechali do żadnej ciotki?
Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi.
-Jak to?
-Słyszałem jak rozmawiali o wyjeździe do Londynu. Myślę, że mój stary chce się oświadczyć.
-To chyba dobrze, prawda?
-Chyba tak. Będziemy prawie prawdziwym rodzeństwem.
-Prawie prawdziwym, mówisz? -zachichotałam.
-Fajnie mieć siostrę. -przytulił mnie mocno.
-Też się cieszę, ale... ta Włoszka. 
-Sorry, musisz się przyzwyczaić.
-Ty byś się przyzwyczaił gdyby Leo miałby takie wizyty?
-Niech tylko spróbuję. -spojrzał na mnie. -Jesteś za młoda.
-Jesteś rok starszy.
-Ale ja jestem mężczyzną i mogę. Z resztą bez takich, bo wiem, że będziesz czekać do ślubu.
-A spadaj...