Jadę dziś do ojca, więc musiałam wstać o 6. To było trudne, biorąc pod uwagę to, że całą noc myślałam o tym co wczoraj zaszło między mną, a Devries'em. Doszłam do wniosku, że to nic takiego. To przecież Leondre Devries, który ma wieczny okres, raz chce się przyjaźnić, potem robi dziwne podchody w lesie, albo toalecie, taa dziwnie to brzmi, a na końcu ma mnie głęboko w dupie, wręcz nienawidzi.
Kto go tam zrozumie?
Po prostu szuka rozrywki, a ja nie mam zamiaru być zabawką na tydzień.
****
*LEO*
Obudziłem się nabuzowany jak nigdy. Cały weekend nie widziałem Rose. To dziwne uczucie, które ogarnia moje ciało to chyba tęsknota. Nie mam pojęcia, w każdym razie jest związane z Rosie. Umyłem się i ubrałem, włosy tylko przeczesałem dłonią.
Mama kazała mi zjeść śniadanie, więc zapewne spóźnię się na pierwszą lekcję.
Założyłem buty i z kurtką w ręku wybiegłem z domu. W razie wątpliwości nie do szkoły mi się tak spieszyło.
Tak jak myślałem gdy wszedłem do szkoły korytarze były puste. Odłożyłem kurtkę i ruszyłem w stronę klasy. Gdy wszedłem do sali mój wzrok od razu zwrócił się w stronę ławki Rose. Była pusta. Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Nigdzie jej nie było.
-Siadaj już Devries. -pogoniła mnie nauczycielka. Tylko usiadłem a do klasy weszła Rose. Wyglądała jak zawsze pięknie, no może mogłaby się mniej malować, chodź i tak pasuje to do niej.
Przeprosiła za spóźnienie i usiadła w ławce.
Całą lekcje odliczałem minuty do dzwonka, każda ciągnęła się w nieskończoność. Ale w końcu się doczekałem. Kiedy spakowałem książki wybiegłem za dziewczyną.
-Rose! -krzyknąłem, ale ona tylko przyspieszyła krok. -Rose, kurwa zatrzymaj się!
Jezu jak ta laska mnie denerwuje.
Brunetka weszła do toalety.
Co ona myśli, że jak to damska to nie wejdę? Proszę...
-Rose, chcę tylko porozmawiać. -wszedłem do pomieszczenia. Dziewczyna stała przed lustrem i pudrowała twarz.
-Wyjdź, to damska.
-Dlaczego ode mnie uciekasz?
-Nie uciekam, musiałam się pomalować.
-Ah tak? -podszedłem do niej bliżej, a ona odwróciła się do mnie przodem.
-Nie tak blisko. -zaprotestowała,gdy położyłem dłonie na jej talii. Nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.
-Rose spójrz na mnie. -poprosiłem. Jej wzrok był wszędzie tylko nie na mnie.-Widzisz uciekasz.
-Nnie. -zająkała się i spojrzała w moje oczy.-Odsuń się. -powiedziała już stanowczo.
-Rose, dobrze wiem, że tego chcesz... -zbliżyłem swoje usta do jej.
-Nie chce. Bycie twoją kolejną mnie nie interesuje. -wyrwała się z moich objęć i wyszła zostawiając mnie w osłupieniu.
Będzie trudno.
Poszedłem na kolejną lekcje. Rose siedziała sama, więc zrzuciłem jej torbę, którą stawiała zawsze na krzesełku obok i dosiadłem się.
-Ode mnie nie uciekniesz. -szepnąłem.
-Powiem Will'owi.
-I co z tego? -prychnąłem.
-Myślisz, że będzie zadowolony z faktu, że chłopak, który miał większość lasek ze szkoły przystawia się do jego siostry?- tu mnie zagięła. Faktycznie Will chyba by mnie wykastrował. Charlie już mnie ostrzegał, że jak Rose będzie kolejną na mojej liście dziewczyn na kilka dni to będę miał przejebane.
-Nie zrobisz tego.
-Niby dlaczego?
-Bo podoba ci się to co robię. -oznajmiłem pewny siebie.
-Nie, nie podoba mi się to, że mój dawny przyjaciel po tym co mi zrobił przystawia się do mnie. -spojrzała na mnie a moja pewność siebie wyparowała. Miała cholerną rację. Co ja robię? Podrywam dziewczynę, którą tak skrzywdziłem.
Spuściłem wzrok.
-Co zatkało cię? Już zapomniałeś o tym wszystkim?
-Nie...
-Więc zostaw mnie w spokoju.
-Przepraszam. -szepnąłem. Dziewczyna tylko pokręciła głową i przepisała z tablicy temat, a ja patrzyłem na nią jak na obrazek.
Co ja mam robić? Jak myślę o przeszłości to wiem, że nie mogę jej tego zrobić, ale jak widzę jej pełne, malinowe usta to mam w głowie tylko to, że znów chciałbym poczuć ich smak.
-Przepraszam. -powtórzyłem i już do końca lekcji siedziałem w ciszy, myśląc o tym jak powinienem postąpić.
Na każdej lekcji siedziałem z Rose, ale już nie odzywaliśmy się do siebie.
Zadecydowałem, że dla dobra wszystkich, oprócz mnie i moich potrzeb, odpuszczę ją sobie,...ale najwyraźniej los jest po mojej stronie, bo...
-Zrobicie wspólny projekt, żeby nie robić zamieszkania, z osobą z ławki.-o dziękuję boże, że jesteś po mojej stronie. Wylosowaliśmy temat: epilepsja.
W dupie mam ten temat! Cholera będę sama na sam z Rose, a ona nie będzie mogła uciec!
-Zrobię go sama. -warknęła dziewczyna, gdy zadzwonił dzwonek.
-A może ja też chcę go zrobić?-zaśmiałem się.
-Dobrze, w takim razie TY go zrobisz. -zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali.
Cholera jak ona mnie kręci.
Dogoniłem ją i objąłem ramieniem.
-To co dziś robimy?
-Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar spać. -oznajmiła zrzucając moją rękę.
-No to ja z tobą. -zaśmiałem się, a ona zjechała mnie wzrokiem.-Żartowałem. Może pójdziemy coś zjeść?-zaproponowałem.
-I tak ciągle jesz u nas.
-Dwa razy w tygodniu max. -zatrzymaliśmy się przed jej szafką. Przytrzymałem jej torbę, a ona założyła płaszcz.-To może chociaż cię odprowadzę?
-Jadę z Will'em.
-O ty popatrz, ja też. -tym razem nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się razem ze mną. -Jak się śmiejesz jesteś jeszcze ładniejsza.
-Myślałam, że zrozumiałeś. Na mnie to nie działa
-Wiem, po prostu jestem miły...jak kolega.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę wyjścia, chciałem iść za nią, ale...cholera kurtka.
Próbowałem otworzyć swoją szafkę, ale jak na złość zacięła się. Gdy już udało mi się ją otworzyć, zanim wyrwałem te jebane drzwiczki, zabrałem kurtkę i wyszedłem ze szkoły. Rozglądałem się za samochodem, który pożyczył od Susan, Will i zobaczyłem Rose. Rozmawiała z... Jack'iem. Bez zastanowienia podszedłem do nich i szarpnąłem chłopaka za ramię.
-Czego od niej chcesz? -warknąłem, a moje dłonie zacisnęły się w pięść. Jedno niewłaściwe słowo czy ruch i byłem gotów wybić mu wszystkie zęby.
-Tylko porozmawiać.-grzecznie odpowiedział, wie, że jeżeli coś nie pójdzie po mojej myśli, zniszczę go.
-Leo zostaw go. -rozkazała obojętnie dziewczyna, podeszła do mnie i złapała za rękę.
Nie wiem czy byłem bardziej zadowolony czy zdziwiony.
-Przepraszam, musimy już iść. -zwróciła się do Jack'a, którego oczy patrzyły na nasze splecione dłonie.
Rose pociągnęła mnie na ścieżkę.
-Will zaparkował za szkołą. -oznajmiła i jak byliśmy już za murem budynku wyrwała swoją zimną dłoń.
-Rose co to było? -spytałem rozbawiony.
-Musiałam go jakoś spławić, byłeś pod ręką. Przepraszam.
-Nie ma za co. Możesz mnie częściej tak wykorzystywać. A co on tak właściwie chciał?
-Nie wiem...porozmawiać.
-Jeszcze raz się do ciebie zbliży to powybijam mu zęby.
Dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona.
-Sama sobie poradzę. Devries... Proszę nie mów chłopakom.
-Nie mów do mnie po nazwisku.
-Przepraszam.
-Nie powiem, ale wisisz mi przysługę. -puściłem do niej oczko i wsiedliśmy do auta.
****
*ROSE*
-Rose! Otwórz drzwi!
Taa od dziesięciu minut do mojego pokoju dobija się Will. Jest piątek, a co za tym idzie impreza. Loczek próbuje mnie wyciągnąć z domu, ale nie jestem do tego przekonana. On będzie ze swoimi znajomymi, a ja będę się przyglądać jak kołek .
-Źle się czuję!
-Nie kłam, no chodź będziemy dobrze się bawić.
-Chyba ty. -otworzyłam drzwi, a chłopak wszedł do środka i usiadł na moim łóżku.
-Bez gadania ubieraj się.
-Will...
-Zrobimy tak: jeżeli ci się nie spodoba, wrócimy do domu.
-Obiecujesz? -spojrzałam na niego.
-Obiecuję.
-Na paluszek. -wystawiłam w jego stronę mały palec.
-Nie wierzę, że to robię.... -pokręcił głową. -Na paluszek.-zahaczył o mój palec. -Ubierz się i za godzinę idziemy. -oznajmił wesoło i poszedł do swojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam mocniejszy makijaż. Problemem były ciuchy. Jak dziewczyny ubierają się na imprezy? Z tego co wiem, dużo makijażu i mało ciuchów to ich motto. Makijaż jest...hmm nie będę się ubierała jak dziwka. Po kilku minutach rozważania wybrałam strój.
Do tego kilka dodatków typu bransoletki.
Will powiedział, że wyglądam pięknie i po rozmowie z mamą o tym co mogę a czego nie mogę wyszliśmy z domu.
Z daleka było słychać głośną muzykę. Dostaliśmy do domu pełnego ludzi. Zawsze się zastanawiałam co na to rodzinę osób, które organizują domówki.
Weszliśmy wgłąb domu, chłopak witał się ze znajomymi, a ja rozglądałam dookoła. Czułam się jak w filmie; alkohol lejący się litrami, ocierający się o siebie ludzie i dym papierosowy.
Poszłam z bratem do jego znajomych, wśród nich byli też Devries i Charlie, zapoznałam się ze wszystkimi, a w moje ręce wpadł czerwony kubek z jakimś płynem.
-Tylko nie pij dużo. -uśmiechnął się do mnie Will. Trochę wypiliśmy i porozmawialiśmy a potem poszli tańczyć. Nie miałam na to ochoty więc powiedziałam, że trochę się porozglądam.
*LEO*
Tańczyłem z Rachel, jeżeli to można nazwać tańcem. Dotykałem całego jej ciała a ona praktycznie włożyła mi język do gardła.
Myślałem tylko o Rose, chciałbym żeby to ona była na jej miejscu.
Cały tydzień próbowałem jakoś zadziałać, zbliżyć się do niej, ale nic z tego, nawet nie da się przytulić. Jestem miły, próbuje zacząć rozmowę, a ona mnie spławia. Chyba muszę sobie odpuścić.
Było już po północy a ja miałem dość Rachel. Zostawiłem ją i poszedłem szukać Charlie'go, Rose już na pewno poszła do domu.
Usłyszałem głośne krzyki, krzyczeli imię Rose. Postanowiłem to sprawdzić. Poszedłem do pomieszczenia, z którego dobiegły krzyki. I zamarłem. Było mnóstwo ludzi a wśród nich Rose, która stała między nogami chłopaka bez koszulki, w ręku trzymała kieliszek. Od razu wiedziałem o co chodzi. Podszedłem do niej zdenerwowany i zanim wylała alkohol na chłopaka zabrałem jej kieliszek.
-Ej! - krzyknęła zdenerwowana brunetka.-Zwariowałeś?!
-Chodź. -rozkazałem i pociągnąłem ją za ramię. Tłum wydał dźwięk niezadowolenia a my poszliśmy do salonu.
-Puszczaj co ty wyprawiasz?! -wyrwała swoje ramię.
-Co ja wyprawiam?! Chciałaś zlizać z niego wódkę!
-Noi co z tego?! Widziałeś jego ciało?!
-Rose jesteś pijana!
-Nie jestem! Chciałam się tylko zabawić. -stwierdziła i wydęła dolną wargę. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
-Liżąc jakiegoś obcego kolesia?
-Tak. -odpowiedział uśmiechnięta. Boże ile ona wypiła. -Wracam do gry. -oznajmiła i chciała odejść, ale ją zatrzymałem.
-Nigdzie nie idziesz.
-Nie mów mi co mam robić.
-Będę.-dziewczyna nagle spojrzała w przestrzeń.
-Ej lubię tą piosenkę. -przekręciła głowę. Rihanna- Work.
Nagle ruszyła w stronę salonu gdzie wszyscy tańczyli, poszedłem za nią. Brunetka po drodze złapała za rękę jakąś dziewczynę i wdrapały się na stół. Skakały, wyginały się i tańczyły. Tą dziewczynę kojarzę ze szkoły, ale Rose na pewno jej nie zna.
Oparłem się o ścianę i obserwowałem moją 'przyjaciółkę'. Podobał mi się ten widok, pierwszy raz widziałem jak się bawi i jeszcze te ruchy.
Gdy piosenka dobiegła końca podszedłem i zdjąłem Rose ze stoły obracając się dookoła własnej osi. Postawiłem ją na ziemię, nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Rose uśmiechała się przegryzając przy tym wargę, co mega mnie zachęcało. Bez zbędnych ceregieli wbiłem się w jej ust, zachłannie muskałem jej wargi, ale oczywiście nie było mi dane dłużej trwać w tej chwili, bo dziewczyna za włosy odciągnęła mnie od siebie. Odchyliłem głowę do tyłu i zaśmiałem się.
-Musiałaś? -zapytałem nadal się śmiejąc, dziewczyna bawiła się moimi włosami.
Zupełnie inna Rose.
-Yhy. -mruknęła robiąc słodką minę. -Dobra muszę iść. -oznajmiła odsuwając się ode mnie. Zmarszczyłem brwi i patrzyłem co robi. Podeszła do grupki chłopaków, którym od razu na twarzach pojawił się uśmiech. Rose coś powiedziała, chyba zapytała się czy może wódkę, bo wskazała na nią palcem oni oczywiście wesoło pokiwali głowami. Potem prawie umarłem ze śmiechu. Gdy już dostała butelkę upiła małego łyka, odwróciła się do nich tyłem i odeszła z butelką ruszając przy tym biodrami.
Pojebana Rose. Zakryłem dłonią twarz i zacząłem się śmiać.
Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Pobiegłem za dziewczyna i złapałem ją za dłoń.
-Rosie chodź ze mną na górę.
-Po co? -zachichotała.
-Tu jest głośno a tam będziemy mogli się spokojnie napić. -uśmiechnąłem się i nie czekając na odpowiedź pociągnąłem ją za rękę na górę.
Weszliśmy do jakiegoś pokoju z balkonem. Chłopak który organizował imprezę to mój dobry kumpel, więc nie miałby nic przeciwko.
Nie zapalając światła usiedliśmy na dużym łóżku.
Dziewczyna ściągnęła swoje szpilki i rzuciła gdzieś w kąt i napiła się przezroczystej cieczy.
-Mogę telefon? -zapytała a ja od razu podałem jej telefon.
Włączyła muzykę i zaczęła cicho podśpiewywać.
-Może... Zagramy?
-A w co? -zapytała zadowolona jak dziecko.
-Pytanie i wyzwanie.
-Już w to grałam. -machnęła ręka i napiła się, podała mi butelkę.
-Ze mną nie grałaś. -oznajmiłem uśmiechając się.
-Pod jednym warunkiem. Bez głupich wyzwań. -pogroziła mi palcem.
-Okej, ale jak ktoś nie odpowie albo nie wykona zadania oddaje fanta.
-Ej! Bez przesady!
-Tak będzie sprawiedliwie. -usiadłem na przeciwko niej. -Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie. -uśmiechnęłam się i poprawiła sukienkę.
-Czy między tobą a Jack'iem doszło do czegoś więcej? -zapytałem prosto z mostu. Dziewczyna przekręciła głowę.
-Ej!
-Odpowiadaj! -zaśmiałem się.
Tym razem to ja się napiłem.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Zatwerkuj.
-Co?
-Twerkuj Leo! -zaśmiała się.
-No dobra. -wstałem i podciągnąłem spodnie. Uśmiechnąłem się jeszcze do niej i zacząłem...próbowałem twerkować. Wyszło jak wyszło, ale Rose klaskała i piszczała, ukłoniłem się i znów usiadłem na łóżku.
-Wyzwanie.
-Uuu hmhm. Pocałuj mnie.
-Nie.
-No to się rozbierasz. -zacząłem się śmiać.
-Odwróć się. -poprosiła, zmarszczyłem brwi i odwróciłem się. Rose, którą znam wstydzi się chodzić w bluzkach z dekoltem...plan działa, jest coraz bardziej pijana, a co za tym odważna.
-Już.
Odwróciłem się a ona podała mi bransoletkę.
-Ej!
-Fant to fant. Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie...
-Byłeś kiedyś zakochany?
-Słabe...nie.
Ponad pół godziny zadawaliśmy sobie głupie wyzwania. Rose wypiła już prawie całą wódkę i była nieźle wstawiona. Zacząłem działać.
-Wyzwanie! -krzyknęła rozbawiona.
-Okej, okej. Musisz... Zlizać ze mnie wódkę.
-Ej...
-Nie masz już więcej bransoletek, więc jak chcesz możesz zdjąć sukienkę.
-Dobra, dobra. Jak się bawić to się bawić. -powiedziała i nawet było słychać, że jest pijana.-Rozbieraj się.
-Spodnie też? -uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Nie głupku, koszule...
-Szkoda. -zrobiłem smutną minę i rozpiąłem guziki. Rose zdjęła ze mnie koszulę i popchnęła żebym się położył.
Jak ona mnie pociąga. Podoba mi się taka Rose.
Oparłem się na łokciach i jej przyglądałem. Dziewczyna przerzuciła włosy na jedno ramię wzięła butelkę i uśmiechnęła do mnie.
-Nie patrz tak, bo się wstydzę.
-Okej, okej... -zaśmiałem się i spojrzałem w sufit, ale gdy zahaczyła swoimi zimnymi palcami o koniec moich spodni znów na nią spojrzałem. Wylała na moją klatkę piersiową resztki alkoholu i od podbrzusza zaczęła ją zlizywać. Od razu zrobiło mi się gorąco. Jej delikatne usteczka kierowały się ku górze liżąc i całując moją skórę, aż dotarła do przedziału klatki piersiowej, pocałowała moją skórę i spojrzała w moje oczy.
-Chodź tu do mnie. -złapałem jej twarz w dłonie i wbiłem się w jej usta. Tak jak myślałem, była pijana i nawet się nie sprzeciwiała tylko odwzajemniała pocałunek. Było niewygodnie więc złapałem za jej pośladki i przyciągnąłem na swoje kolana. Badałem dłońmi jej ciało i stawałem się coraz bardziej zachłanny.
______________________________________________,
Siemson Słoneczka!
Jak tam tydzień minął?
Jakie wrażenia po rozdziale?
Mam nadzieję, że się podobał, noi piszcie swoje opinie !
Love
-Kate xx