wtorek, 19 kwietnia 2016

Ladies and Gentlemen.

Siemson :)
Sprawa wygląda tak, że zawieszam bloga.
Nie mam pojęcia na jak długo, po prostu nie chcę żebyście czekali na rozdział w tym tygodniu i zdawali miliony pytań kiedy będzie rozdział, bo na razie nie będzie.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i jeżeli podoba wam się ff to poczekacie :))

Pozdrawiam
-Kate

sobota, 16 kwietnia 2016

11.Damn, I miss you.

Jadę dziś do ojca, więc musiałam wstać o 6. To było trudne, biorąc pod uwagę to, że całą noc myślałam o tym co wczoraj zaszło między mną, a Devries'em. Doszłam do wniosku, że to nic takiego. To przecież Leondre Devries, który ma wieczny okres, raz chce się przyjaźnić, potem robi dziwne podchody w lesie, albo toalecie, taa dziwnie to brzmi, a na końcu ma mnie głęboko w dupie, wręcz nienawidzi.
Kto go tam zrozumie?
Po prostu szuka rozrywki, a ja nie mam zamiaru być zabawką na tydzień. 
****
*LEO*
Obudziłem się nabuzowany jak nigdy. Cały weekend nie widziałem Rose. To dziwne uczucie, które ogarnia moje ciało to chyba tęsknota. Nie mam pojęcia, w każdym razie jest związane z Rosie. Umyłem się i ubrałem, włosy tylko przeczesałem dłonią.
Mama kazała mi zjeść śniadanie, więc zapewne spóźnię się na pierwszą lekcję.
Założyłem buty i z kurtką w ręku wybiegłem z domu. W razie wątpliwości nie do szkoły mi się tak spieszyło.
Tak jak myślałem gdy wszedłem do szkoły korytarze były puste. Odłożyłem kurtkę i ruszyłem w stronę klasy. Gdy wszedłem do sali mój wzrok od razu zwrócił się w stronę ławki Rose. Była pusta. Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Nigdzie jej nie było.
-Siadaj już Devries. -pogoniła mnie nauczycielka. Tylko usiadłem a do klasy weszła Rose. Wyglądała jak zawsze pięknie, no może mogłaby się mniej malować, chodź i tak pasuje to do niej.
Przeprosiła za spóźnienie i usiadła w ławce.
Całą lekcje odliczałem minuty do dzwonka, każda ciągnęła się w nieskończoność. Ale w końcu się doczekałem. Kiedy spakowałem książki wybiegłem za dziewczyną.
-Rose! -krzyknąłem, ale ona tylko przyspieszyła krok. -Rose, kurwa zatrzymaj się!
Jezu jak ta laska mnie denerwuje.
Brunetka weszła do toalety.
Co ona myśli, że jak to damska to nie wejdę? Proszę...
-Rose, chcę tylko porozmawiać. -wszedłem do pomieszczenia. Dziewczyna stała przed lustrem i pudrowała twarz.
-Wyjdź, to damska.
-Dlaczego ode mnie uciekasz?
-Nie uciekam, musiałam się pomalować.
-Ah tak? -podszedłem do niej bliżej, a ona odwróciła się do mnie przodem.
-Nie tak blisko. -zaprotestowała,gdy położyłem dłonie na jej talii. Nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.
-Rose spójrz na mnie. -poprosiłem. Jej wzrok był wszędzie tylko nie na mnie.-Widzisz uciekasz.
-Nnie. -zająkała się i spojrzała w moje oczy.-Odsuń się. -powiedziała już stanowczo.
-Rose, dobrze wiem, że tego chcesz... -zbliżyłem swoje usta do jej.
-Nie chce. Bycie twoją kolejną mnie nie interesuje. -wyrwała się z moich objęć i wyszła zostawiając mnie w osłupieniu.
Będzie trudno.
Poszedłem na kolejną lekcje. Rose siedziała sama, więc zrzuciłem jej torbę, którą stawiała zawsze na krzesełku obok i dosiadłem się.
-Ode mnie nie uciekniesz. -szepnąłem.
-Powiem Will'owi.
-I co z tego? -prychnąłem.
-Myślisz, że będzie zadowolony z faktu, że chłopak, który miał większość lasek ze szkoły przystawia się do jego siostry?- tu mnie zagięła. Faktycznie Will chyba by mnie wykastrował. Charlie już mnie ostrzegał, że jak Rose będzie kolejną na mojej liście dziewczyn na kilka dni to będę miał przejebane.
-Nie zrobisz tego.
-Niby dlaczego?
-Bo podoba ci się to co robię. -oznajmiłem pewny siebie.
-Nie, nie podoba mi się to, że mój dawny przyjaciel po tym co mi zrobił przystawia się do mnie. -spojrzała na mnie a moja pewność siebie wyparowała. Miała cholerną rację. Co ja robię? Podrywam dziewczynę, którą tak skrzywdziłem.
Spuściłem wzrok.
-Co zatkało cię? Już zapomniałeś o tym wszystkim?
-Nie...
-Więc zostaw mnie w spokoju.
-Przepraszam. -szepnąłem. Dziewczyna tylko pokręciła głową i przepisała z tablicy temat, a ja patrzyłem na nią jak na obrazek.
Co ja mam robić? Jak myślę o przeszłości to wiem, że nie mogę jej tego zrobić, ale jak widzę jej pełne, malinowe usta to mam w głowie
 tylko to, że znów chciałbym poczuć ich smak. 
-Przepraszam. -powtórzyłem i już do końca lekcji siedziałem w ciszy, myśląc o tym jak powinienem postąpić.
Na każdej lekcji siedziałem z Rose, ale już nie odzywaliśmy się do siebie.
Zadecydowałem, że dla dobra wszystkich, oprócz mnie i moich potrzeb, odpuszczę ją sobie,...ale najwyraźniej los jest po mojej stronie, bo...
-Zrobicie wspólny projekt, żeby nie robić zamieszkania, z osobą z ławki.-o dziękuję boże, że jesteś po mojej stronie. Wylosowaliśmy temat: epilepsja.
W dupie mam ten temat! Cholera będę sama na sam z Rose, a ona nie będzie mogła uciec!
-Zrobię go sama. -warknęła dziewczyna, gdy zadzwonił dzwonek.
-A może ja też chcę go zrobić?-zaśmiałem się.
-Dobrze, w takim razie TY go zrobisz. -zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali.
Cholera jak ona mnie kręci.
Dogoniłem ją i objąłem ramieniem.
-To co dziś robimy?
-Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar spać. -oznajmiła zrzucając moją rękę.
-No to ja z tobą. -zaśmiałem się, a ona zjechała mnie wzrokiem.-Żartowałem. Może pójdziemy coś zjeść?-zaproponowałem.
-I tak ciągle jesz u nas.
-Dwa razy w tygodniu max. -zatrzymaliśmy się przed jej szafką. Przytrzymałem jej torbę, a ona założyła płaszcz.-To może chociaż cię odprowadzę?
-Jadę z Will'em.
-O ty popatrz, ja też. -tym razem nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się razem ze mną. -Jak się śmiejesz jesteś jeszcze ładniejsza.
-Myślałam, że zrozumiałeś. Na mnie to nie działa
-Wiem, po prostu jestem miły...jak kolega.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę wyjścia, chciałem iść za nią, ale...cholera kurtka.
Próbowałem otworzyć swoją szafkę, ale jak na złość zacięła się. Gdy już udało mi się ją otworzyć, zanim wyrwałem te jebane drzwiczki, zabrałem kurtkę i wyszedłem ze szkoły. Rozglądałem się za samochodem, który pożyczył od Susan, Will i zobaczyłem Rose. Rozmawiała z... Jack'iem. Bez zastanowienia podszedłem do nich i szarpnąłem chłopaka za ramię.
-Czego od niej chcesz? -warknąłem, a moje dłonie zacisnęły się w pięść. Jedno niewłaściwe słowo czy ruch i byłem gotów wybić mu wszystkie zęby.
-Tylko porozmawiać.-grzecznie odpowiedział, wie, że jeżeli coś nie pójdzie po mojej myśli, zniszczę go.
-Leo zostaw go. -rozkazała obojętnie dziewczyna, podeszła do mnie i złapała za rękę.



 Nie wiem czy byłem bardziej zadowolony czy zdziwiony.
-Przepraszam, musimy już iść. -zwróciła się do Jack'a, którego oczy patrzyły na nasze splecione dłonie.
Rose pociągnęła mnie na ścieżkę.
-Will zaparkował za szkołą. -oznajmiła i jak byliśmy już za murem budynku wyrwała swoją zimną dłoń.
-Rose co to było? -spytałem rozbawiony.
-Musiałam go jakoś spławić, byłeś pod ręką. Przepraszam.
-Nie ma za co. Możesz mnie częściej tak wykorzystywać. A co on tak właściwie chciał?
-Nie wiem...porozmawiać.
-Jeszcze raz się do ciebie zbliży to powybijam mu zęby.
Dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona.
-Sama sobie poradzę. Devries... Proszę nie mów chłopakom.
-Nie mów do mnie po nazwisku.
-Przepraszam.
-Nie powiem, ale wisisz mi przysługę. -puściłem do niej oczko i wsiedliśmy do auta.
****
*ROSE*

-Rose! Otwórz drzwi!
Taa od dziesięciu minut do mojego pokoju dobija się Will. Jest piątek, a co za tym idzie impreza. Loczek próbuje mnie wyciągnąć z domu, ale nie jestem do tego przekonana. On będzie ze swoimi znajomymi, a ja będę się przyglądać jak kołek .
-Źle się czuję!
-Nie kłam, no chodź będziemy dobrze się bawić.
-Chyba ty. -otworzyłam drzwi, a chłopak wszedł do środka i usiadł na moim łóżku.
-Bez gadania ubieraj się.
-Will...
-Zrobimy tak: jeżeli ci się nie spodoba, wrócimy do domu.
-Obiecujesz? -spojrzałam na niego.
-Obiecuję.
-Na paluszek. -wystawiłam w jego stronę mały palec.
-Nie wierzę, że to robię.... -pokręcił głową. -Na paluszek.-zahaczył o mój palec. -Ubierz się i za godzinę idziemy. -oznajmił wesoło i poszedł do swojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam mocniejszy makijaż. Problemem były ciuchy. Jak dziewczyny ubierają się na imprezy? Z tego co wiem, dużo makijażu i mało ciuchów to ich motto. Makijaż jest...hmm nie będę się ubierała jak dziwka. Po kilku minutach rozważania wybrałam strój.




 Do tego kilka dodatków typu bransoletki.
Will powiedział, że wyglądam pięknie i po rozmowie z mamą o tym co mogę a czego nie mogę wyszliśmy z domu.
Z daleka było słychać głośną muzykę. Dostaliśmy do domu pełnego ludzi. Zawsze się zastanawiałam co na to rodzinę osób, które organizują domówki.
Weszliśmy wgłąb domu, chłopak witał się ze znajomymi, a ja rozglądałam dookoła. Czułam się jak w filmie; alkohol lejący się litrami, ocierający się o siebie ludzie i dym papierosowy.
Poszłam z bratem do jego znajomych, wśród nich byli też Devries i Charlie, zapoznałam się ze wszystkimi, a w moje ręce wpadł czerwony kubek z jakimś płynem.
-Tylko nie pij dużo. -uśmiechnął się do mnie Will. Trochę wypiliśmy i porozmawialiśmy a potem poszli tańczyć. Nie miałam na to ochoty więc powiedziałam, że trochę się porozglądam. 

*LEO*

Tańczyłem z Rachel, jeżeli to można nazwać tańcem. Dotykałem całego jej ciała a ona praktycznie włożyła mi język do gardła.
Myślałem tylko o Rose, chciałbym żeby to ona była na jej miejscu.
Cały tydzień próbowałem jakoś zadziałać, zbliżyć się do niej, ale nic z tego, nawet nie da się przytulić. Jestem miły, próbuje zacząć rozmowę, a ona mnie spławia. Chyba muszę sobie odpuścić.
Było już po północy a ja miałem dość Rachel. Zostawiłem ją i poszedłem szukać Charlie'go, Rose już na pewno poszła do domu.
Usłyszałem głośne krzyki, krzyczeli imię Rose. Postanowiłem to sprawdzić. Poszedłem do pomieszczenia, z którego dobiegły krzyki. I zamarłem. Było mnóstwo ludzi a wśród nich Rose, która stała między nogami chłopaka bez koszulki, w ręku trzymała kieliszek. Od razu wiedziałem o co chodzi. Podszedłem do niej zdenerwowany i zanim wylała alkohol na chłopaka zabrałem jej kieliszek.
-Ej! - krzyknęła zdenerwowana brunetka.-Zwariowałeś?!
-Chodź. -rozkazałem i pociągnąłem ją za ramię. Tłum wydał dźwięk niezadowolenia a my poszliśmy do salonu.
-Puszczaj co ty wyprawiasz?! -wyrwała swoje ramię.
-Co ja wyprawiam?! Chciałaś zlizać z niego wódkę!
-Noi co z tego?! Widziałeś jego ciało?!
-Rose jesteś pijana!
-Nie jestem! Chciałam się tylko zabawić. -stwierdziła i wydęła dolną wargę. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
-Liżąc jakiegoś obcego kolesia?
-Tak. -odpowiedział uśmiechnięta. Boże ile ona wypiła. -Wracam do gry. -oznajmiła i chciała odejść, ale ją zatrzymałem.
-Nigdzie nie idziesz.
-Nie mów mi co mam robić.
-Będę.-dziewczyna nagle spojrzała w przestrzeń.
-Ej lubię tą piosenkę. -przekręciła głowę. Rihanna- Work.
Nagle ruszyła w stronę salonu gdzie wszyscy tańczyli, poszedłem za nią. Brunetka po drodze złapała za rękę jakąś dziewczynę i wdrapały się na stół. Skakały, wyginały się i tańczyły. Tą dziewczynę kojarzę ze szkoły, ale Rose na pewno jej nie zna.
Oparłem się o ścianę i obserwowałem moją 'przyjaciółkę'. Podobał mi się ten widok, pierwszy raz widziałem jak się bawi i jeszcze te ruchy.
Gdy piosenka dobiegła końca podszedłem i zdjąłem Rose ze stoły obracając się dookoła własnej osi. Postawiłem ją na ziemię, nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Rose uśmiechała się przegryzając przy tym wargę, co mega mnie zachęcało. Bez zbędnych ceregieli wbiłem się w jej ust, zachłannie muskałem jej wargi, ale oczywiście nie było mi dane dłużej trwać w tej chwili, bo dziewczyna za włosy odciągnęła mnie od siebie. Odchyliłem głowę do tyłu i zaśmiałem się.
-Musiałaś? -zapytałem nadal się śmiejąc, dziewczyna bawiła się moimi włosami.
Zupełnie inna Rose.
-Yhy. -mruknęła robiąc słodką minę. -Dobra muszę iść. -oznajmiła odsuwając się ode mnie. Zmarszczyłem brwi i patrzyłem co robi. Podeszła do grupki chłopaków, którym od razu na twarzach pojawił się uśmiech. Rose coś powiedziała, chyba zapytała się czy może wódkę, bo wskazała na nią palcem oni oczywiście wesoło pokiwali głowami. Potem prawie umarłem ze śmiechu. Gdy już dostała butelkę upiła małego łyka, odwróciła się do nich tyłem i odeszła z butelką ruszając przy tym biodrami.
Pojebana Rose. Zakryłem dłonią twarz i zacząłem się śmiać.
Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Pobiegłem za dziewczyna i złapałem ją za dłoń.
-Rosie chodź ze mną na górę.
-Po co? -zachichotała.
-Tu jest głośno a tam będziemy mogli się spokojnie napić. -uśmiechnąłem się i nie czekając na odpowiedź pociągnąłem ją za rękę na górę.
Weszliśmy do jakiegoś pokoju z balkonem. Chłopak który organizował imprezę to mój dobry kumpel, więc nie miałby nic przeciwko.
Nie zapalając światła usiedliśmy na dużym łóżku.
Dziewczyna ściągnęła swoje szpilki i rzuciła gdzieś w kąt i napiła się przezroczystej cieczy.
-Mogę telefon? -zapytała a ja od razu podałem jej telefon.
Włączyła muzykę i zaczęła cicho podśpiewywać.
-Może... Zagramy?
-A w co? -zapytała zadowolona jak dziecko.
-Pytanie i wyzwanie.
-Już w to grałam. -machnęła ręka i napiła się, podała mi butelkę.
-Ze mną nie grałaś. -oznajmiłem uśmiechając się.
-Pod jednym warunkiem. Bez głupich wyzwań. -pogroziła mi palcem.
-Okej, ale jak ktoś nie odpowie albo nie wykona zadania oddaje fanta.
-Ej! Bez przesady!
-Tak będzie sprawiedliwie. -usiadłem na przeciwko niej. -Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie. -uśmiechnęłam się i poprawiła sukienkę.
-Czy między tobą a Jack'iem doszło do czegoś więcej? -zapytałem prosto z mostu. Dziewczyna przekręciła głowę.
-Ej!
-Odpowiadaj! -zaśmiałem się.
Tym razem to ja się napiłem.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Zatwerkuj.
-Co?
-Twerkuj Leo! -zaśmiała się.
-No dobra. -wstałem i podciągnąłem spodnie. Uśmiechnąłem się jeszcze do niej i zacząłem...próbowałem twerkować. Wyszło jak wyszło, ale Rose klaskała i piszczała, ukłoniłem się i znów usiadłem na łóżku.
-Wyzwanie.
-Uuu hmhm. Pocałuj mnie.
-Nie.
-No to się rozbierasz. -zacząłem się śmiać.
-Odwróć się. -poprosiła, zmarszczyłem brwi i odwróciłem się. Rose, którą znam wstydzi się chodzić w bluzkach z dekoltem...plan działa, jest coraz bardziej pijana, a co za tym odważna.
-Już.
Odwróciłem się a ona podała mi bransoletkę.
-Ej!
-Fant to fant. Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie...
-Byłeś kiedyś zakochany?
-Słabe...nie.
Ponad pół godziny zadawaliśmy sobie głupie wyzwania. Rose wypiła już prawie całą wódkę i była nieźle wstawiona. Zacząłem działać.
-Wyzwanie! -krzyknęła rozbawiona.
-Okej, okej. Musisz... Zlizać ze mnie wódkę.
-Ej...
-Nie masz już więcej bransoletek, więc jak chcesz możesz zdjąć sukienkę.
-Dobra, dobra. Jak się bawić to się bawić. -powiedziała i nawet było słychać, że jest pijana.-Rozbieraj się.
-Spodnie też? -uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Nie głupku, koszule...
-Szkoda. -zrobiłem smutną minę i rozpiąłem guziki. Rose zdjęła ze mnie koszulę i popchnęła żebym się położył.
Jak ona mnie pociąga. Podoba mi się taka Rose.
Oparłem się na łokciach i jej przyglądałem. Dziewczyna przerzuciła włosy na jedno ramię wzięła butelkę i uśmiechnęła do mnie.
-Nie patrz tak, bo się wstydzę.
-Okej, okej... -zaśmiałem się i spojrzałem w sufit, ale gdy zahaczyła swoimi zimnymi palcami o koniec moich spodni znów na nią spojrzałem. Wylała na moją klatkę piersiową resztki alkoholu i od podbrzusza zaczęła ją zlizywać. Od razu zrobiło mi się gorąco. Jej delikatne usteczka kierowały się ku górze liżąc i całując moją skórę, aż dotarła do przedziału klatki piersiowej, pocałowała moją skórę i spojrzała w moje oczy.
-Chodź tu do mnie. -złapałem jej twarz w dłonie i wbiłem się w jej usta. Tak jak myślałem, była pijana i nawet się nie sprzeciwiała tylko odwzajemniała pocałunek. Było niewygodnie więc złapałem za jej pośladki i przyciągnąłem na swoje kolana. Badałem dłońmi jej ciało i stawałem się coraz bardziej zachłanny
.
______________________________________________,
Siemson Słoneczka!
Jak tam tydzień minął?
Jakie wrażenia po rozdziale?
Mam nadzieję, że się podobał, noi piszcie swoje opinie !
Love
-Kate xx

środa, 13 kwietnia 2016

LBA.

Siemson Słoneczka! :*

Nie, to nie rozdział!
Zostałam nominowana przez Masło, Julię,Claudie, więc odpowiadam na pytania. 

Od Julii:

1.Co chciała byś w sobie zmienić?
To co 80% społeczeństwa... chciałbym schudnąć; być bardziej pewna siebie. 
2.Kim chciałaś kiedyś być ?
Fryzjerką XD
3.Twój ideał chłopaka ?
Meeega inteligentny, troskliwy, zabawny, pewny siebie.
4.Kogo byś chciała poznać? ( np. ibff, crush, jakaś gwazda, jak tak to kto to ?)
Chciałabym poznać, w sensie spotkać się z dziewczynami ze snapa i fb.  Chciałabym oczywiście poznać Charliego i Leo, i Dawida Podsiadło xD spoko ziomek xD
5.Jaki jest twój ulubiony sklep ?
Hebe, Rossmann, Natura, Super Pharm, Golden Rose i ogólnie wszystkie sklepy, w których są kosmetyki, noi Biedronka xD(nie oceniać, lubię bułki z Biedronki)
6.Ulubiona piosenka ?
Ciągle mi się zmienia, na razie: 
TheSilent Comedy- Bartholomew

7.Jaką istotą nadnaturalną chciała byś być?

To jest trudne xD może być Spidermanem? Raczej spiderwoman, w święta oglądałam film i jakoś mi się tak wzięło xD albo moje marzenie z dzieciństwa: syrenką xD nie ważne.
8.Ulubiony serial/film ?
Seriale: "Twisted", "American Horror Story"
9.Gdybyś mogła wybrać jedną osobę z całego świata, która zastała by twoim chłopakiem/mężem kto by to był ?
Jai Brooks
10.Najlepsze wspomnienie z całego twojego życia ?
To będzie chamskie, ale to chyba był czas zanim urodziła się moja siostra xD nie miałam obowiązków, beztrosko grałam w piłkę, spędzałam czas ze znajomymi i ogólnie byłam za młoda by mieć problemy.Nie ma konkretnego momentu. 

Od Masło XD:

11. Jesteś zadowolona z tego jak piszesz?
Nie, wiem, że mogłabym pisać lepiej.
12. Z czego masz najlepsze oceny?
Polski, wf XD
13. Czy spotkałaś kiedyś swojego idola/idolkę/idolów?
Nie. ;ccc
14. Co cię motywuje do pisania bloga?
Czytelnicy :) komentarze, wyświetlenia, wiadomości od nich...coś niesamowitego. 
15. Ile masz internetowych przyjaciółek, a ile w realu?
W realu dwie, w internecie trochę więcej XD
16. Masz swojego pupila? *.*
Telefon XD
17. Masz swoją drugą połówkę? *MyryMyry* Jeśli nie, to czy masz crusha?
Nie mam. A moim crushem jest każdy, przystojny, napotkany chłopak XD
18. Jakim cudem powstał Twój blog? XD
Takim cudem, że mi się nudziło i wymyśliłam historię. Czytałam dużo blogów (Pozdrawiam Anke) i pomyślałam, czemu by nie zacząć stworzyć coś swojego.
19. Masz laptopa czy komputer? 8)
Komputer ;/ Jeżeli zna ktoś sposoby, jak namówić rodziców na laptopa to poproszę.
20. Jaką książkę mogłabyś mi polecić? XD
"My dzieci z dworca Zoo"

Od Claudii: 

21. Co byś mogła zmienić w Swoim życiu?
Hmm. Podejście do niektórych spraw.
22. Co najbardziej cenisz w swoich przyjaciołach?
Szczerość, to, że zawsze mi pomogą, gdy tego potrzebuje.
23. Co cię przyciągnęło do BaM?
Tekst "Hopeful"
24. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
Chciałabym być swoich szefem, mieć jakiś swój własny interes, albo pisać scenariusze do filmów lub seriali. XD
25. Co cie we mnie irytuje? (Kate to zwłaszcza do ciebie)
Hehe. Claudia klocu, denerwuje mnie, gdy się śmiejesz z mojego śpiewu XD i gdy wysyłasz mi pierdylion zdjęć swojej mordy... Żart, kocham twoje ryło :***** KCKCKCKC
26. Jaki jest twoj ulubiony przedmiot w szkole?
Polski, wf
27. Ulubione piosenki?
TheSilent Comedy- Bartholomew
28. Opisz siebie w 5 słowach.
Głupia, kreatywna, zmęczona XD, miła, nieśmiała.
29. Ulubiony kolor?
Zielony
30. Rzecz bez której nie możesz żyć?
heh telefon ofkors.



Jeżeli macie do mnie jeszcze jakieś pytanie to zadajcie je w komentarzu lub na snapie: xxkasixxd
Uwaga!  Uwaga!
Nominuję.... Werbel proszę....
Boże... Głupia jestem xD nie ważne.
Weronikę
Claudie
Zuzzke
Noi tyle.

Moje pytania:
1.Jaka była wasza pierwsza myśl z rana?
2.Kto jest waszym największym wsparciem?
3.Ulubiony przedmiot szkolny?
4.Masz jakieś hobby, pasje?
5.Kto był twoim idolem w dzieciństwie?
6.Ulubiona bajka?  XD
7.Jakie miejsce na świecie chciałabyś zobaczyć?
8.W jakim filmie/serialu chciałabyś zagrać? (oczywiście w takim, który już istnieje) xD
9.Co byś chciała zmienić w swoich charakterze?
10.Co najbardziej w sobie lubisz?

Kc laski :*
Pozdrawiam <3
-Kate xx



niedziela, 10 kwietnia 2016

10.Sweetheart

*miesiąc później *
Po tym jak Charlie zagroził Jack'owi, chłopak boi się na mnie nawet spojrzeć. Na rękę mi to. Odwołał to, co powiedział całej naszej klasie, że zerwał ze mną, bo jestem sztywniarą i po prostu, zerwaliśmy obustronnie.
I tak cała klasa mnie nie lubi, na lekcjach siedzę sama, a przerwy spędzam z Will'em i jego znajomymi.
Mój ojciec nadal nie znalazł nowej pracy. 
Tato szybciej, bo ja czekam!
Kolejny dzień w szkole. Ubrałam się i ogarnęłam. 


Jadę dziś sama, Will miał na wcześniejszą godzinę. Założyłam słuchawki, więc droga minęła dość fajnie, w ten sposób izoluje się od świata. Jestem tylko ja, muzyka i moje myśli.

Usiadłam w mojej ławce, nadal wszyscy na mnie patrzą, Jack w tej klasie jest lubiany, więc wszyscy są przeciwko mnie. Inaczej jest w szkole, Will i jego znajomi są popularni, więc jestem w elicie. Czuję się trochę jak ich przydupas. Nie jestem tak przebojowa i pewna siebie jak oni, nie pasuje do tego towarzystwa.


Słuchałam nauczyciela od historii, zawsze słucham. Nie potrafię się uczyć w domu, to co usłyszę zapamiętam, to co przeczytam pamiętam przez pięć sekund. Także słuchanie nauczycieli to mój jedyny ratunek, by zdać.
Do klasy weszła nasza wychowawczyni, nienawidzę jej. Odkąd zgubiliśmy się w tym lesie, ciągle bierze mnie do tablicy. Na szczęście jest nauczycielką matematyki, a to jedyny przedmiot, który ogarniam.
-Mogę wziąć na chwilę Devries'a i Nixton? 

Wziąć nas?!
-Tak, oczywiście. -odpowiedział nauczyciel historii. Zmarszczyłam brwi.
Przecież jestem niewinna! Nic nie zrobiłam... chyba.
Wstałam i powoli skierowałam się na korytarz.
-Dzień dobry. -oboje stanęliśmy przed kobietą.
-Bardzo dobry. Mówiłam, że za to co stało się na wycieczce będziecie ukarani. -patrzyła na nas, jakby czekała aż zaczniemy tłumaczyć się z wydarzenia z przed miesiąca. -Teraz jest idealny moment. Za dwa dni jest bal, przygotujecie salę.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale grzecznie przytaknęłam. -Zostaniecie dziś po lekcjach i wszystko wam powiem.
-Ale ja nie mogę zostać... -oznajmił Devries.
-Po pierwsze nie zaczyna się zdania od "ale", a po drugie trzeba było o tym wcześniej myśleć. Po lekcjach na małej sali gimnastycznej.-nauczycielka odeszła.
Zaśmiałam się i wróciłam do klasy.
Devries był wkurzony, zabrała swoje rzeczy z ławki z Jeremy'm, zrzucił moją torbę z krzesełka i usiadł obok mnie.
A ten tu po co?
-Mamy przejebane.-oznajmił zakrywając dłonią usta. Nie rozumiem tego gestu, przecież i tak słuchać, że to on mówi.
-Pójdziemy, zrobimy swoje i wrócimy.
-Chciałabyś.
-A właściwie, co to za bal?
-W piątek jest bal Halloweenowy, będziemy musieli ozdobić całą sale. Chyba ją pojebało, że będę bawił się w te dynie i inne gówna.
-Ale nie będziemy musieli robić tego sami, prawda?
-To nasza wycha, zrobi wszystko by nas udupić.
Co?! Nawet się nie wybieram na ten bal, dlaczego mam to robić?! Mam nadzieję, że te ozdabianie będzie polegało na postawieniu trzech dyń gdzieś w kącie.
Całą lekcję brunet żalił się, że nie chce tego robić, a ja tylko przytakiwałam.
W końcu zadzwonił dzwonek, który wybawił mnie od jego zrzędzenia.
Na długiej przerwie nie chciałam siedzieć z Will'em i jego znajomymi, nie czuję się w śród nich dobrze, Charlie'go i Devries'a jeszcze jakoś zniosę, ale jego znajomi z klasy nie przypadli mi do gustu.
Usiadłam na jakimś parapecie i włożyłam słuchawki.
Potrzebowałam momentu samotności, odpoczynku od twarzy, których nienawidzę i które mnie denerwują. (czyt. cała szkoła)
Patrzyłam za okno i jadłam winogrona, które wzięłam z domu.
-Heeeej!
-Boże Lenehan chcesz żebym zawału dostała? -zapytałam łapiąc się za serce.
-Co tam? -zabrał mi jedno winogrono.
-Nic, będę musiała zostać po lekcjach.
-Leondre już mi mówił. Nie za fajnie.
-Taa.
-Czemu siedzisz sama?
-Nie sama, tylko z tobą.
-Weź... Czemu nie siedzisz z nami na stołówce?- poprawił się.
-Nie wiem, podoba mi się ten parapet.
-Jedziesz w weekend do ojca?
-Nie wiem, chyba tak.
-Mogę z tobą?
-Po co?- spojrzałam na niego.
-Nie wiem, i tak nie mam co robić.-wzruszył ramionami.
-Sorry, ale to mój ojciec i chcę spędzić z nim trochę czasu sama. Siedź sobie ze swoim ojcem.-nie chciałam być niemiła, ale kurde nie widziałam się z nim od miesiąca. Ostatnio wszyscy trzej byli ze mną i nawet nie miałam jak porozmawiać z tatą.
-Mój ojciec się do mnie nie przyznaje, więc słabo trochę.
-Co?! -zmarszczyłam brwi.-Jezu... Charlie przepraszam zapomniałam.- przybiłam sobie mentalną piątkę w twarz. Rose idiotko.
-Nie ważne...-przewrócił oczami.
-Przepraszam...
-Nie mówię ci tego żebyś się głupio poczuła.
-A poczułam się.
-Nie ważne. Idziemy na stołówkę?
-Idź, ja sobie tu posiedzę.
-W takim razie ja też.-usiadł na przeciwko mnie i rozmawialiśmy jedząc moje winogrona.
Przerwa niestety się skończyła i miałam iść na lekcje. Zeskoczyłam z parapetu.
-Zaczekaj. -poprosił blondyn i mnie przytulił.
-Dobra. Ja muszę już iść!-zaczęłam go odpychać, ale on trzymał mnie coraz mocniej.
-Co z tego? Ja też. -wziął mnie w stylu 'panny młodej' i ruszył przez korytarz.
-Charlie puszczaj mnie!- machałam nogami, wyrywałam się, ale nic z tego. Miałam tylko nadzieję, że zaniesie mnie do klasy, noi zaniósł...szkoda, że do swojej. Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
-Dzień dobry. -uśmiechnął się do nauczyciela nie puszczając mnie ze swoich rąk.
-Dzień dobry Lenehan. Widzę, że masz dziewczynę, a pracę domową?
-Oczywiście.
-A czy to nie rodzina Turner'a?
-Ja jej nie znam proszę pana! - krzyknął gdzieś z końca sali Loczek. Lenehan w końcu postawił mnie na ziemię.
-Ja tu tylko sprzątam. -uniosłam ręce i poprzedzona śmiechami wyszłam z sali kierując się na matematykę z wychowawczynią. Spóźniona weszłam do klasy.
-Nixton do tablicy. -usłyszałam na wejściu. Posłusznie stanęłam przy tablicy.-Rozwiąż to zadanie. -podała mi kartkę, a ja bez większych problemów podałam wynik. Ciągle mnie bierze do tablicy w nadziei, że akurat tego nie potrafię, a ja uwielbiam ją zwodzić. Gdyby była nauczycielka chemii, to oczywiście nie byłabym taka mocna. -Dobrze, ale niestety muszę wstawić ci nieobecność. -uniosłam brwi.
-Nie może pani, nieobecność wstawia się po 5 minutach spóźnienia, Rose spóźniłam się 4 minuty i 13 sekund. Znam statut i regulamin na pamięć. -uśmiechnął się Devries. Szok to było to, co czułam. Czy on mnie broni? 
-Siadaj. -warknęła nauczycielka a ja szybko poszłam do swojej ławki.
Gdy zadzwonił dzwonek powinnam kończyć lekcję, ale musiałam ozdobić tą głupią sale. Wyszłam z klasy, zobaczyłam Devries'a, który uśmiechał się do mnie.


*LEO*
Czekałem na Rose, gdy ją zobaczyłem uśmiechnąłem się i machnąłem rękę, żeby podeszła.
-Dzięki, że mnie broniłeś.
-Nie ma sprawy, idziemy?
-Tak. -ruszyliśmy w stronę sali gimnastycznej.
Nie chciałem zostawać po lekcjach, mam ciekawsze rzeczy do roboty, ale jeżeli mam być tam z Rose, to czemu nie? Chcę zaprosić ją na bal. Nie wiem dlaczego, ale krępuje się trochę, co jeśli odmówi albo jeszcze gorzej -wyśmieje? Z drugiej strony, wyśmieje? Mnie? To nie możliwe.
Weszliśmy na salę, na środku leżała piłka, Rose rzuciła swoją torbę pod ścianę i zaczęła podbijać piłkę nogą. Udawało jej się robić to do czterech razy, podszedłem do niej z zamiarem zabrania piłki. Rose spojrzała na mnie.
-Aaa! -wrzasnęła i kopnęła piłkę tak mocno, że odbiła się ona od ściany i przeleciała nad naszymi głowami. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Gdy spoważnieliśmy posłałem jej znaczące spojrzenie i zaczęliśmy biec w stronę piłki. Byłem pierwszy, zgarnąłem nogą piłkę, a brunetka próbowała mi ją odebrać, popychała mnie i ciągała we wszystkie strony, niestety jej delikatne rączki były sobie nie radziły. Gdy już się zmęczyła usiadła na ziemi.
-Co? Tak łatwo odpuszczasz?
-Nie chcę cię ośmieszyć.-zaśmiała się.
-Mnie? Ośmieszyć? Jestem mistrzem.
-E tam widziałam lepszych. -powiedziała bez emocji.
-Chodźcie tu. -usłyszeliśmy głos nauczycielki, Rose wstała i podeszliśmy do kobiety. -Macie na to dwa dni. W składziku są rzeczy. Macie zrobić to sami. Powodzenia. -odwróciła się i odeszła.
-Nienawidzi nas. -stwierdziłem.
-Tak, chyba tak. Chodź po te rzeczy. Chce mieć to z głowy.
Poszliśmy do tego składziku, gdzie było milion pudełek. Nosiliśmy je ponad 10 minut.
-Leo ja nie chcę tego robić. -dziewczyna usiadła na ziemi i zrobiła smutną minę. Wyglądała tak uroczo.
-Chodź, zrobimy to i pójdziemy coś zjeść.-trochę mi się głupio zrobiło. Miałem nadzieję, że przytaknie czy coś, a ona mnie zignorowała.
Rose stała na drabinkach i od ponad 20 minut zasłaniała okna. Ja tylko co jakiś czas podawałem jej płachty itd.
-Co tam dzieci? Kara? -przyszedł Lenehan. On tu po co? Kurde, to mój przyjaciel, ale wkurwia mnie to, że ma lepszy kontakt z Rose, niż ja.
-Niestety.
-Rosie, Słońce mam do ciebie sprawę...-zaczął. Błagam niech nie robi tego o czym myślę.
-Później, jestem zajęta. -burknęła nawet na niego nie patrząc, próbowała zaczepić zasłonę o haczyk.
-Nie ma później. -podszedł do niej i szepnął za nogę. Rose spadła z drabinek prosto w jego ramiona. Pieprzony romantyk.
-Boże, mogłeś mnie zabić! -krzyknęła zabierając włosy z twarzy.
-Nie mogłem, bo mam sprawę.-wyszczerzył się do niej i postawił na ziemię.
-Zamieniam się w słuch.
Tak... Stałem do nich tyłem i udawałem, że coś robię.
-Skoro, ani ty, ani ja nie mamy partnerów na bal... To może pójdziemy razem? -wiedziałem, po prostu wiedziałem, że o to zapyta.
-Przepraszam, ale nie wybieram się na bal.
I bardzo dobrze. Ja cię wyciągnę na bal.
-Oj no weź, będzie zabawnie.
-Charlie, nie...
-Słońce, mi odmówisz?
Ja bym na jej miejscu odmówił.
-Błagam tylko nie mów, że mamy się przebierać.
Pojebało ją. Halo to ze mną miałaś iść!
-To bal Halloweenowy, bez przebrania nas nie wpuszczą.
-Eh, no dobra.
-Świetnie! To co pomóc wam? -zapytał odwracając się do mnie.
Charlie Lenehan'ie ty jebany kłamco. Rozmawiałem z nim o Rose, mówił, że mu się nie podoba. A teraz co? Słońce... Bal... Nienawidzę go.
-Nie, jak wychowawczyni cię zobaczy, będzie wściekła.
-Okej, to chociaż na ciebie poczekam.
Ohh ty zasrany romantyku.
-Charlie nie trzeba...-uśmiechnęła się brunetka.
-Chyba wypada...
-Oj przestań, jesteśmy przyjaciółmi.
Ha! To było zabawne. Jeżeli ona mu się podoba, to te słowa musiały boleć. Najgorszy tekst od dziewczyny, która ci się podoba : Jesteśmy przyjaciółmi. Stary, nic z tego nie będzie.
-To do zobaczenia. -pocałował dziewczynę w policzek i wyszedł. 

O kurwa.
Co ja mam teraz zrobić? Zabrał mi laskę z przed nosa. I to jest mój przyjaciel?
Rose zasłaniała te okna, a ja usiadłem pod ścianą i grzebałem w telefonie. Niech sama sobie ozdabia tą salę.
Kurde, nie ma takiej opcji żebym nie podobał się Rose. Po prostu nie ma. 

Pora zastosować taktykę Lenehan'a. Wezmę jakąś laskę na bal, będę się zajebiście bawił, a ona będzie zazdrosna. Tylko jak znaleźć ładniejszą dziewczynę od niej? Z Will'em coś wymyślę. Oczywiście nie powiem mu, że jego siostra mi się podoba. A raczej nie ona, tylko wyzwanie. Mogę mieć każdą udowodnię to.
-Skoro nic nie robisz, to mógłbyś ustawić stoliki?
-Tak, tak, zaraz. -odpowiedziałem i kontynuowałem grę. Po dziesięciu minutach, wszystkie okna były już zasłonięte. Brunetka zeskoczyła z drabinek i zaczęła przenosić ławki. Co chwilę spoglądałem na nią z nad telefonu. Podniosła ławkę, przeniosła o jakieś 30 centymetrów i stawiała, a potem znowu.
-Pomogę ci.-podniosłem się i podszedłem do dziewczyny.
-W końcu. Te ławki są strasznie ciężkie. -odsunęła się.
Wcale nie były ciężkie, po prostu Rose jest słaba. Przestawiłem je szybko, a potem je ozdobiliśmy fioletowymi obrusami i plastikowymi dyniami. Dwa stoliki i kilka krzeseł postawiliśmy pod ścianą. Przynieśliśmy jeszcze sprzęt do odtwarzania muzyki, którą ja miałem załatwić. Rose jeszcze zawiesiła jakieś gówna na drabinkach.
Praktycznie nie rozmawialiśmy, wkurwiło mnie to, że idzie na bal z Charlie'm. Nie miałem ochoty już nawet spędzać z nią czasu.
Gdy wszystko było gotowe poszliśmy w swoje strony.


*DZIEŃ BALU*
Dzień w szkole minął jak zawsze. Nudy i tyle. Na bal zaprosiłem Rachel. Dziewczyna na jeden wieczór. Będzie jak zawsze, spędzę z nią trochę czasu, a potem będzie przez tydzień do mnie wydzwaniała. Nie lubię takich dziewczyn, są za łatwe. Nie mają własnego zdania i zrobią wszystko co im karze, by tylko się przypodobać.
Nie lubię Halloweenowych tradycji, są dla mnie za dziecinne, ale wszyscy muszą się przebrać. Ubrałem się na czarno i wziąłem maskę. Gdy byłem gotowy poszedłem do Charlie'go.
Przywitałem się z jego rodziną i poszedłem na górę. Nie spodziewałem się takiego obrazka. Mój przyjaciel siedział na ziemi, a na jego kolanach Rose.
-Cześć.
-Siema, gdzie twoja dziewczyna? -zapytał blondyn. Przyjrzałem się im, dziewczyna miała w dłoni farbę i pędzel, malowała mu coś na twarzy.
-Spotkamy się na miejscu., -odpowiedziałem i usiadłem obok nich.
-Dobra nie ruszaj się już. -rozkazała mu dziewczyna i przyłożyłam pędzel z białą farbą do twarzy.
-Malujesz go? -zapytałem rozbawiony.
-Sam chciał.
-Tylko nie zepsuj tego Słońce.
Słońce. Heh.
To wyglądało tak: ona go malowała,  a on kładł ręce na jej udach lub pośladkach. Robił to jej na złość. Rose krzyczał na niego i rzucała jego łapy. Dobrze Rose, tak trzymaj.
Jakby ona mu na to pozwalała, zapomniałbym, że to mój przyjaciel i uciął mu ręce.
Kurwa co ja bym dał, żeby ona siedziała na moich kolanach...
-Lenehan ręce! -skarciła go po raz setny.
-Przepraszam nie mogę się powstrzymać.
-Dobra już skończyłam. -brunetka zeszła z jego kolan i z torby wyjęła... Coś...w każdym razie wyglądało jak krem.
-Co to?
-Guma do włosów. -uśmiechnęła się. -Jeszcze włosy ci ułożę.
Nałożyła tej gumy na ręce i zaczesała jego włosy do tyłu.-Noi pięknie. -z uśmiechem podziwiała swoje dzieło. No muszę powiedzieć, że wyszło jej zajebiście. 


Rose wzięła swoją torbę i poszła do łazienki się szykować.
Ile jej to zajęło?
Pieprzone dwie godziny!!!
No ludzie ile można.
Była już gotowa pół godziny temu, ale mama Charlie'go musiała oczywiście ją zobaczyć i weszła do łazienki. I trzydzieści minut jeszcze poprawiała Rose.
-Już jesteśmy spóźnieni.-oznajmił blondyn spoglądając na zegarek. Założył już jakaś godzinę temu ciuchy, które wybrała mu Rose. Czarne spodnie, czarną koszula i czarną marynarka.
Po długim wyczekiwaniu do pokoju weszła Rose. 





-Woow.-tyle udało mi się wydusić.
-Co? Dobrze? -zapytała obracając się dookoła.
-Wyglądasz pięknie. -uśmiechnąłem się skanując ją wzrokiem od dołu do góry. Po chwili otrząsnąłem się
 myśląc jak to musiało idiotycznie brzmieć. 
-Dziękuję.
-Boże Rose wyglądamy zajebiście! Jak ty się nauczyłaś tak malować?
-Oglądałam filmiki za YouTube.-zaśmiała się. -Idziemy?
-A co z Will'em?
-Źle się czuję. Został w domu. A twoja partnerka?
Idzie z moim przyjacielem.
-Umówiliśmy się na miejscu.
-Aa no tak. Okej. To idziemy?
-Tak, mamoo wezmę twój samochód! -krzyknął blondyn i wyszliśmy z jego domu. Rose szła przodem, a my za nią.
-Eh zajebiście wygląda. -szepnął do mnie Charlie śledząc każdy jej ruch.
-Mówiłeś, że ci się nie podoba.
-Podoba, ale nie w ten sposób. To tylko przyjaciółka.-klepnął mnie w ramię i wsiedliśmy do auta.
Charlie jako ten romantyczny dżentelmen pomógł Rose wysiąść z samochodu.
Weszliśmy do szkoły i od razu skierowaliśmy się na salę. Ludzi było sporo, wszyscy poprzebierani na różne sposoby, ale moim zdaniem najlepiej wyglądali Charlie i Rose.
Oczywiście impreza już się zaczęła, wszyscy tańczyli do muzyki, którą wcześniej załatwiłem.
-Leooo! -odwróciłem się, a w moje ramiona wpadła Rachel.
-To my was zostawimy. Chodź Słońce. -blondyn pociągnął dziewczynę i tyle ich widziałem.
-Idziemy tańczyć, czy wolisz robić coś innego?
Wolę pilnować Charles'a i Rose.
-Chodź usiądziemy.-wziąłem ją za rękę i poszliśmy do stolika. Siedziała tam jakaś para, ale gdy się dosiedliśmy uciekli. 


*ROSE*
Charlie wyciągnął mnie na środek sali. Nie lubię i nie potrafię tańczyć, ale bawić się trzeba. Charlie chyba też nie potrafi tańczyć, złapał mnie za rękę i położył dłoń na moich plecach, a ja na jego ramieniu. Kręciliśmy się po całej sali, co jakiś czas chłopak obkręcał mnie, podnosił czy opuszczał w dół. Było zabawnie, dawno tak się nie bawiłam, właściwie to nigdy się tak nie bawiłam. W końcu zaczęła lecieć wolna muzyka, byłam strasznie zmęczona. Charlie objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, a ja zarzuciłam ręce na jego kark.
Wszyscy nam się przyglądali, faktycznie muszę przyznać, że całonocne oglądanie filmików na YT opłacało się. Makijaż wyszedł całkiem dobrze.
-Ja to jednak zajebiście tańczę. -powiedział do mojego ucha blondyn. Zaśmiałam się.
-Masz rację, nigdy nie miałam lepszego towarzysza.
-Jak będziesz miła to może jeszcze kiedyś zabiorę cię na jakiś bal.
-Myślę, że to nie dla mnie. To pierwsza i ostatnia impreza w moim życiu.
-Aj tam. Jeszcze cię wyciągnę na jakąś.
Tańczyliśmy cały wieczór byłam wykończona. Charlie to rozrywkowy chłopak, z nim nie da się nudzić.
Widziałam Devries'a, który siedział przy stoliku ze swoją dziewczyną.
Gdy impreza dobiegła końca, postanowiliśmy już iść.
-Pójdę jeszcze do łazienki. Spotkamy się w samochodzie.
-Okej.
Chłopcy ruszyli w stronę wyjścia a ja w głąb korytarza. Światła były zgaszone więc było cholernie ciemno. Jakimś cudem udało mi się znaleźć toaletę. Zapaliłam światło, weszłam do pomieszczenia, załatwiłam swoje potrzeby i umyłam ręce. Poprawiam włosy i już miałam wychodzić, ale światło się zgasiło a do pomieszczenia weszła jakaś postać. Była przerażona. Ten ktoś szybko do mnie podszedł i łapiąc w talii przycisnął do zlewu przylegając do mnie całym ciałem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podobasz w tej sukience. -szepnął do mojego ucha przegryzając jego płatek. Rozpoznałam głos. To był Devries. Jego dłoń z mojej talii przeniosła się na biodra, a potem na pośladki. Serce waliło jak oszalałe.
-Cco ty robisz? -zapytałam ledwo słyszalnie.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.- Spojrzał na mnie a ja zauważyłam blask w jego oczach i speszona spuściłam głowę.
Jego dłoń z pośladków, jadąc po całej długości moich pleców znalazła się na policzku. -Spójrz na mnie.-rozkazał a ja to zrobiłam.
-Jesteś stanowczo za blisko.
-Słyszę bicie twojego serca. Podoba ci się to. -Zaśmiał się krótko i odgarnął kosmyk moich włosów. Nie bardzo wiedziałam do czego to prowadzi. -Przepraszam, ale muszę. -Oznajmił i wbił się w moje usta. Była zaskoczona, nie wiedziałam co się dzieję. Jego usta były miękkie i delikatne, robił to powoli, jakby delektował się każdym dotknięciem naszych warg. Zaczęłam odwzajemniać pocałunek, za bardzo się wkręciłam żeby przestać. Na chwilę oderwał się ode mnie i zaśmiał. Momentalnie znów jego usta znajdowały się na moich



-Hej.-odepchnęłam go lekko. -Charlie czeka.
-To poczeka jeszcze chwilę. -szepnął i znów zbliżył swoje usta do moich.
-Przestań Devries.
-Nie mów do mnie Devries. -warknął.-Może pójdziemy teraz do mnie?-zaproponował gładząc moje włosy. Tego się nie spodziewałam.
-De... Leo nie...
-Dlaczego ty taka jesteś?
-Leo musimy już iść.
Chłopak odpuścił. Złapał mnie za dłoń i wyszliśmy na korytarz. Od razu wyrwałam swoją rękę.
-Co z tobą jest nie tak? -odwrócił się w moją stronę. Było ciemno więc nie widziałam jego twarzy, ale mogę się założyć, że był zły. -Nie ważne, mam lasek na pęczki. -oznajmił wyprzedzając mnie.
Teraz to w ogóle nie wiem o co chodzi. Całuje mnie, dotyka, a po chwili stwierdza, że 'jesteś jedną z wielu i w sumie to mam cie w dupie'. To miłe.
Gdzie się podział ten przestraszony Leo z podstawówki?
Poprawiłam sukienkę i zgrabnym krokiem poszłam do samochodu. 

__________________________________
Siemson moje Słoneczka!
Nudziło mi się więc jest nowy rozdział!
Jak się podoba?
TeamCharlie? TeamLeondre?
Miłego tygodnia :*
-Kate xx

czwartek, 7 kwietnia 2016

9.I was your first boyfriend.

Nie wiem czy sama się obudziłam, czy zostałam obudzona, oba pojęcia pasują. W każdym razie otworzyłam oczy, gdy zaczęłam się dusić. Will zarzucił rękę na moją szyję, aż zabrakło mi powietrza. Usiadłam szybko.
-Głupek.-powiedziałam do siebie i poszłam do salonu. Tato był w kuchni i robił tosty.
-Hej.
-Cześć, jak tam? -zapytał pijąc swoją kawę.
-Will jest głupi.
-Trochę jest. -spojrzałam na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Długo wczoraj siedzieliście?
-Y-y trochę porozmawialiśmy.
-O czym?
-Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. -zaśmiał się. -A jak się mieszka u mamy?
-Dobrze.-Usiadłam na krzesełku. -Ale chcę już wrócić.
-Rosie...zrozum ciągle szukam czegoś.
-Rozumiem tato.
-Zmieniło się trochę przez te dwa tygodnie.
-Masz na myśli to, że mam znajomych, a nawet chłopaka?
-Tak, właśnie to. -powiedział niepewnie.
-Nikt mnie tam nie pamięta, mogłam zacząć od nowa.
-Wiem, ale boję się, że nie wrócisz.
-Tato... Mogę zacząć tam od nowa, ale nie chcę. Chce tu wrócić.
-A twój chłopak?
-To tylko 45 minut stąd, damy radę. -uśmiechnęłam się do niego.
-Szkoda.
-Tato!
-No co? Postaw się na moim miejscu, moja mała córeczka ma chłopaka. Hmm muszę go poznać.
-Poznasz. To na prawdę miły chłopak.
Zjedliśmy śniadanie, porozmawialiśmy, a chłopcy zaczęli wstawać po 15, najpierw Charlie, który zaskakująco dobrze dogaduję się z moim ojcem, potem Will, a ostatni wstał Devries. Musieliśmy już jechać, bo BARS AND MELODY mają jakieś spotkanie z menadżerem, czy coś.
Siedzę w salonie i czekam na Jack'a. Wróciliśmy pół godziny temu, mój chłopak napisał, że się stęsknił i niedługo przyjdzie, więc wzięłam szybki prysznic i przebrałam się.

Gdy usłyszałam dzwonek pobiegłam w stronę drzwi i od razu rzuciłam się w ramiona chłopaka.
-Hej kotku. -złożył szybki pocałunek na moich ustach.
-Cześć, chodź. -wpuściłam go do środka. Jack się rozebrał i poszliśmy do mojego pokoju.
Włączyliśmy film i oglądaliśmy przytuleni do siebie.
-Rosie, jest ktoś w domu? -spytał, gdy byliśmy już w połowie.
-Will poszedł do jakiegoś znajomego, a mama i George są w pracy. -gdy tylko powiedziałam ostatnie słowo, chłopak posadził mnie na swoich kolanach i bez słowa zaczął namiętnie całować. Byłam zaskoczona, ale od razu zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Trwało to chwilę, a potem brunet złapał za koniec mojej bluzki i pociągnął do góry. Szybko się od niego odsunęłam.
-Co ty robisz?
-Jak to co? -uśmiechnął się. -Jesteśmy razem, to chyba normalne.
-Jack, jesteśmy razem dopiero tydzień.
-Co z tego? Rosie, nie udawaj, że tego nie chcesz. -położył dłoń na moim udzie, ale ją zrzuciłam.
-Nie udaje, nie chcę tego.
-Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, po prostu chcę z tym poczekać. 


*LEO*
Byliśmy na spotkaniu z menadżerem, a potem poszliśmy do Will'a, mówił, że Rose jest z Jack'iem i mamy nie przeszkadzać. Śmieszne. W czym mieliśmy im przeszkadzać, pewnie siedząc i oglądają jakiś film. Rose nie jest laską, z którą można robić coś innego. Siedzieliśmy jak zwykle na kanapie i graliśmy w Fifę. Z pokoju Rose słychać było niezrozumiałe krzyki.
-Pewnie chciał ją pocałować. -powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. Umilkliśmy, gdy z jej pokoju wybiegł Jack i zszedł szybko po schodach.
-Jeszcze będziesz tego żałować! Będziesz błagała bym do ciebie wrócił!- krzyknął nawet nie zwracając na nas uwagi. Po chwili wybiegła brunetka, ale zatrzymała się przed schodami.
-Wypierdalaj! -chciało mi się śmiać. Ta dziewczyna nigdy nie przeklina, a tu proszę.
-Znajdę lepsza!
-Ooo! Krzyżyk na drogę!-odkrzyknęła i pokazała mu środkowy palec.


Chłopak wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać. Rose spojrzała na nas groźnie.
-Wszyscy jesteście tacy sami!- pomachała palcem w naszą stronę.
I tyle ją widzieliśmy.
-Może do niej pójdę... -stwierdził Charlie.
-Lepiej nie. Pierwszy raz widziałem ją taką złą. Nie wiadomo co może zrobić. -zaśmiał się Will.
-Ciekawe o co poszło...
-Nie wiem. Zaraz przyjdzie się wyżalić.
Po dziesięciu minutach faktycznie zeszła na dół, ale nie do nas. Założyła buty.
-Rose wszystko w porządku? -zapytał jej 'brat'.
-Tak.
-Gdzie idziesz?
-Do koleżanki.
-Ty nie masz koleżanek. - niezbyt miłe, ale prawdziwe.
-To sobie znajdę!
-Dobrze, tylko wróć przed 22.
-Nie będziesz mi mówił o której mam być w domu!- krzyknęła i wyszła.
-Chyba serio musi być źle. -stwierdziłem.
-To dziewczyna, dla niej wszystko jest źle.
-Może trzeba było z nią iść. Nie wiadomo co się stało, co zrobi...
-Przestań Charlie, to Rose... Mogę się złożyć o miliony, że wróci przed 22.
-No tak.
Strasznie mnie ciekawiło co zaszło między nimi, ale sama jest sobie winna. Miała szansę wybrać mnie, nie wykorzystała jej. Trudno, niech teraz cierpi.
Will mówi, że przejdzie jej, a Charlie jak to Charlie martwił się o nią. Po co? Znam ją z nich najlepiej, będzie zła i jej przejdzie. Mam tylko nadzieję, że nie wróci do Jack'a. 


*ROSE*
Wczoraj wróciłam przed 22, tak jak kazał Will. Nie chciałam żeby się martwił.
Robię sobie babski dzień sama ze sobą. Zjadłam śniadanie z mamą i George'm, wzięłam lody i chipsy, super połączenie, termos herbaty i zamknęłam się w pokoju. Dobrze, że Will jeszcze śpi, nie chcę mu się tłumaczyć z wczoraj, a jakby zaczął się dopytywać przy mamie, to by mi żyć nie dali.
Wzięłam laptop i włączyłam zakładkę z romansami. Pierwszy film jaki mi się pokazał: "Love, Rosie". O ironio!
Wale to, obejrzę "American horror story" od początku. Peters jest przystojniejszy od Jack'a. Stop! Nie myśl o nim, to dupek!
W połowie pierwszego odcinka do drzwi mojego pokoju zaczął dobijać się Loczek.
-Rose musimy pogadać, otwórz!
Gdybym jeszcze przez chwilę go słuchała, otworzyłabym drzwi, więc założyłam słuchawki i słyszałam tylko głosy aktorów.
Boże, czym ja sobie zasłużyłam żeby tak mnie potraktować? Byłam grzeczna i miła.
Już myślałam, że jestem tu szczęśliwa, ale musiało się coś spieprzyć.
Co ja sobie myślałam?  Że przyjadę tu i po dwóch tygodniach moje życie będzie lepsze. Bądźmy realistami.
Myślałam, że z Jack'iem....
Rose miałaś o nim nie myśleć!
Mmm Tate nawet w tym sweterku wygląda dobrze.
Tak spędziłam dzień do 17, jadłam puste kalorie i biłam się z własnymi myślami.
Co ja ze sobą robię? Teraz nie będę tylko smutna, ale też gruba.
Nie pracowałam tak długo na zrzuceniu tylu kilogramów, żeby teraz wróciły.
Wstałam, otrzepałam się z okruszków chipsów i zdjęłam poplamioną od lodów bluzkę, którą wytarłam buzie.
Ubrałam się i zeszłam na dół.


-Mamo idę pobiegać. -oznajmiłam wiążąc włosy.
-Dobrze, wszystko okej? Nie jadłaś obiadu, nie otwierałaś drzwi...
-Tak, miałam słuchawki i nie słyszałam. Zjem coś jak wrócę.
Założyłam buty i wyszłam. Przebiegłam obok skateparku, był tam mój 'brat' z kolegami.
Biegałam ponad godzinę po plaży. Zadyszana wróciłam do domu. Wzięłam długą kąpiel, pomalowałam paznokcie i odrobiłam lekcję.
Położyłam się spać po 22.


Z rana nie miałam ochoty na nic. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy, pomalowałam rzęsy, a włosy rozczesałam.


No Rosie, brawo, wyglądasz jak gówno!
Ale dla kogo mam wyglądać ładnie? Już mi wszystko jedno.
Spakowałam torbę i zeszłam na dół.
Will wcześniej wstał. Dlatego nie dobijał się do łazienki.
-Hej wszystkim. -usiadłam przy stole i posmarowałam grzankę dżemem truskawkowym.
-Hej, unikałaś mnie. -stwierdził Loczek pijąc swoją kawe.
Dwie najważniejsze dla niego rzeczy? Kawa i papieros.
-Czemu miałabyś go unikać?-zapytała zaciekawiona mama, a George spoglądał na mnie zza tabletu.

W 21 wieku nie czyta się gazet.
-Nie unikałam. Oglądałam seriale, a potem cie nie było.
-Rose, Susan idzie dziś do koleżanki, może pomożesz mi zrobić zakupy? -zapytał George. Byłam zdziwiona... To mało powiedziane, to był dla mnie szok. Moje rozmowy z nim wyglądały tak: "Cześć jak tam? Dobrze. Okej."
Tyle.
-Em, no dobrze.
-Dobra, chodź, bo się spóźnimy. Susan mogę twój samochód? -Możesz, tylko po szkole wracaj do domu, bo jadę do Shiley.
Zapakowaliśmy tyłki do samochodu i ruszyliśmy. Chciałam włączyć radio, ale Will uderzył mnie w dłoń.
-Porozmawiamy.
-Dobrze.-postanowiłam udawać głupią. -O czym?
-Heh, co z Jack'iem? -zapytał skręcając w uliczkę, na której mieszkają Devries i Lenehan. No pięknie. -Może sam nie namówię cię do zwierzania, ale Lenehan wydusi z ciebie wszystko.
-Siemka. -do auta wsiadł duet głupi i głupszy.
-Hej, mam Rose. -zaśmiał się Will i ruszył.
-Co tam Słońce?- zapytał przemiłym głosem blondyn.
-To było do mnie, czy do tego, które chowa się za chmurami? -spojrzałam na szarą pogodę.
-Ty też się chowasz.
-Nie chowam.
-Chowasz. Wczoraj cię nie widziałem, a byłem pół dnia w twoim domu i pół godziny przed drzwiami twojego pokoju.
-Babski dzień, nie mogłam wpuścić chłopaka. -spojrzałam na niego i zaśmiałam się.
-Piękny uśmiech, a teraz powiedz co się stało. -wbił mi palec w żebra.
-Eh. Po prostu się pokłóciliśmy.
-Chciał dotknąć wargami twoich ust? -zaśmiał się Devries.
W sumie, po co mam się im żalić.
-A tak serio? -zapytał blondyn.
-Nie ważne.
-Leo, już bym to z niej wydusił.
-Zapytam Jack'a jak cię to tak bardzo ciekawi.
Prychnęłam na jego słowa. Na pewno mu powie, już to widzę.
Zatrzymaliśmy się na parkingu szkolnym, a ja prawie wybiegłam z samochodu.
Zaraz dzwonek, gdy tylko weszłam do sali wszystkie oczy skierowały się na mnie.
Spuściłam wzrok. Przecież mam takie ładne buty.
Poszłam na ostatnią ławkę, a śmiechy, które słyszałam były ogłuszające.
Co bolało podwójnie? To, że jak wszedł Devries od razu poszedł do Jack'a, przybił mu piątkę, a potem zaczęli cichą rozmowę. Rozmawiali o mnie. Brunet śmiał mi się prosto w twarz. I on chciał się ze mną przyjaźnić...
Miałam wrażenie, że wszyscy rozmawiają o mnie. No tak, norma, przecież tak było zawsze.
Po dzwonku poszłam do swojej szafki po książki na kolejną lekcję.
-Co Rosie, już tęsknisz? -usłyszałam za plecami ohydny głos Jack'a, a potem śmiechy. Juli, Jennifer i Mikea.
Zignorowałam to.
-Nie udawaj cnotki. -pociągnął mnie za ramię. Teraz staliśmy twarzą w twarz.
-Nie dotykaj jej. -odwróciłam się  stronę, z której usłyszałam głos Lenehan'a.
-Daj spokój stary... - w tym momencie pięść blondyna znalazła się na twarzy mojego ex. Zakryłam dłonią usta, a chłopak uderzył plecami o szafki, a potem osunął się na ziemię.
-Po pierwsze: masz się nie zbliżać do Rose, a po drugie: nie jesteśmy na ty. -powiedział spokojnie. -Ty też masz jakiś problem?- spojrzał na czarnoskórego, który opowiedział machając przestraszony głową. -Dobrze. Pięć metrów.- nadal z kamienną twarzą powiedział do chłopaka, który siedział na ziemi.
Objął mnie w talii i odeszliśmy.
-Charlie dziękuję, ale ja chyba wrócę do domu...-nadal byłam w szoku.
-Okej. -odpowiedział i nie zabierając dłoni z mojego ciała ruszył do wyjścia.
-Nie, nie będę cię namawiała do ucieczki. -zatrzymałam się.
-Kogo, jak kogo, ale mnie nie trzeba namawiać do ucieczki. -uśmiechnął się szeroko.
Wyszliśmy ze szkoły i poszliśmy do kawiarni.
-To mogę wiedzieć za co mu przyłożyłem?
-Chyba powinieneś. Eh... W sobotę przyszedł do mnie Jack, oglądaliśmy film wszystko fajnie noi zaczęliśmy się całować.
-Tylko nie mów, że to dlatego... -zaśmiał się i wrócił do mieszania swojej kawy.
-Chciałabym. Chciał mi zdjąć bluzkę. -jak to powiedziałam chłopka gwałtownie na mnie spojrzał.- Speszyłam się i odsunęłam.
-Noi dobrze.
-Słuchaj dalej. Powiedział, że to przecież normalne.
-No nie wiem. Po dwóch tygodniach znajomości...
-Odpowiedziałam mu to samo. Gdy usłyszał, że nie chcę z nim tego zrobić, wkurzył się i powiedział mi całą prawdę.
-Jaką prawdę? -zapytał ciekawy, a moje oczy zaszkliły się.




-Wcale mu się nie podobałam. Byłam głupim zakładem. Miał w ciągu tych dwóch tygodni zaciągnąć mnie do łóżka. -załamał mi się głos. Blondyn złapał mnie za rękę.
-Co za chuj... Słońce...spokojnie...
-Wiem, nie zależało mi na nim jakoś bardzo, ale to był mój pierwszy chłopak.
-Ja byłem twoim pierwszym chłopakiem. -zrobił smutną minę, a ja się zaśmiałam. -Co z tego że na niby. Poczekaj Will dzwoni.
-Halo?
-...
-Porwałem twoją siostrę i jesteśmy w kawiarni.
-...
-To ja, ale lekko uderzyłem, nie jest złamany.
- ...
-Tez cię kocham. Do później

-Gej.- skomentowałam.
-Do ciebie też dzwonił, poinformować, że ktoś złamał nos twojemu ex. -powiedział dumny.
-Może i jesteś chudziutki, ale tym ciosem mogłeś go zabić.
-Dziękuję, dziękuję. -zaczął się kłaniać, a ja wybuchłam śmiechem.
-Noi ten uśmiech ma zostać na twojej twarzy.
-Ciekawe co on im mówił, wszyscy się ze mnie śmiali.
-Nie wiem, ale z Will'em złamiemy nos każdemu, kto krzywo na ciebie spojrzy.
-Ooo kochany jesteś.
-Tutaj proszę. -pokazał palcem na swój policzek. Oboje wstaliśmy, a ja pocałowałam go w policzek. -Dziękuję.
-To ja dziękuję. -uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, za tą podwójną randkę będę musiał długo się odwdzięczać.
-Już zrobiłeś wystarczająco. A teraz serio, dziękuję, że mnie dziś broniłeś, ale już nie mieszaj się w to. Nie chcę afery.
-Dobrze, ale złamie zakaz zbliżania się do ciebie, to niestety prawo go dosięgnie.-zaśmialiśmy się.

Dopiliśmy nasze kawy i spacerowaliśmy po mieście.
Tak jak powinnam kończyć lekcje wróciłam do domu. Bałam się, że mama dowie się o uciecze, to był mój pierwszy raz.
Jak tak pomyślę, to sporo zasad złamałam w ostatnim czasie.
-Jak w szkole? -zapytał George, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole. Zrobiło mi się gorąco, a Loczek od krząknął.
-Dobrze. Jak zawsze nudy.
-A kiedy przedstawisz mi swojego chłopaka? -uśmiechnęła się mama. Myślałam, że zakrztuszę się zupą.
-Jak go znajdę.
-Co?! A Jack?
-Nie jesteśmy już razem.
-Dlaczego?
-Nie dogadaliśmy się.
-No dobrze...
Resztę posiłku zjadłam w ciszy. Przebrałam się w dresy i z George'm pojechaliśmy do sklepu. Zdziwiłam się, że Will nie mówił nic o zajściu w szkole. O nic nie wypytywał.
Kocham zakupy z George'm. "Bierz co chcesz" to jego motto. Pomogłam mu wybrać krawat, a on mi lakier do paznokci. Było zabawnie. Kupiłam też bluzkę, ale wybrałam ją już sama. Byliśmy jeszcze na kawie. To już druga dzisiaj. Nie zasnę.
Ojciec Will'a wcale nie jest taki 'oficjalny' jak myślałam. To całkiem spoko facet.
Do domu wróciliśmy po 19.
-Rose, chodź tu! -usłyszałam zdenerwowanego Will'a. Spojrzałam na jego ojca.
-Jaka Rose? Rose nie ma. -zażartował mężczyzna. Will przyszedł do przedsiąka i zmarszczył brwi. Tak to dziwne, że jego ojciec żartuje.
-Albo porozmawiasz ze mną dobrowolnie, albo powiem to przy wszystkich.
Weszliśmy do salonu gdzie byli Lenehan i Devries.

Lenehan kabel. Już wiem o co chodzi.
-Coś się stało? -zapytał zdezorientowany mężczyzna.
-Nie, wszystko okej. Chodź do mojego pokoju. -popchnęłam chłopaka w stronę schodów.
-Czy ciebie pojebało?! Czemu mi nie powiedziałaś?! Przecież ja go wykastruje! -zaczął uprzednio zamykając drzwi.
-Ciszej. -poprosiłam i usiadłam na łóżku. -Nie ma czym się chwalić.-spuściłam wzrok.
-Co za skurwysyn... -kucnął przy mnie.-Zabiję go za to.
-Nie, proszę, nic nie rób.
-Przecież on chciał cię przelecieć.
-Mam swój rozum, nie pozwoliłabym na to.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że bawił się twoim kosztem. Tak się cieszyłaś, że masz chłopaka...
-Boże... -uniosłam głowę. -Czy ze mną jest aż tak źle, że zakładają się o mnie? -po policzku spłynęła mi łza.
-Rose on nie był ciebie...
-Wart? -spojrzałam na niego. -To chciałeś powiedzieć? Skoro chciał tylko mnie przelecieć, to chyba ja nie jestem warta jego.
-Zasługujesz na najlepszego chłopaka na świecie i... Boże to chyba ze mną jest coś nie tak, bo gadam jak dziewczyna...-wytarłam oczy i zaśmiałam się.
-Trochę tak... Ale jesteś najlepszym prawie bratem na świecie.
Loczek rozłożył ramiona a ja się na niego rzuciłam, przez co upadł na dywan.
-Nie przejmuj się nim. Powybijam mu wszystkie zęby.
-Hej!  -Odsunęłam się od niego.- Will mówiłam serio, zostaw go w spokoju, nie chce jeszcze większych problemów.
-Chyba, że złamie zakaz Charlie'go.
-Już ci się pochwalił?-zaśmiałam się.
-Tak, opowiedział wszystko ze szczegółami. Dobra chodź na dół, coś zjesz.
Zgodziłam się i zeszliśmy na dół. Poszłam do kuchni, która jest połączona z salonem, a Will usiadł na kanapie ze swoimi znajomymi.
Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam na środku wysepki kuchennej. Od dziś to moje ulubione miejsce  w tym domu.
Jadłam moją kolację, niestety przerwał mi Devries, który usiadł naprzeciwko mnie.
-Słuchaj...Nie wiedziałem, że to dlatego zerwaliście. Sorry Rose.
-Yhy, co ci powiedział Jack? -zapytałam nadal jedząc płatki, ale brunet zabrał mi miskę. -Ej!
-Że zerwał z tobą, bo jesteś... sztywniarą. -spojrzał na mnie niepewnie, a ja tylko pokiwałam głową.-Kurde... -podrapał się po karku. -Na prawdę mi głupio. Jesteś moją przyjaciółką, a ja się tak zachowałem.
Chłopie... Ja twoja przyjaciółką? Chyba, kurwa śnisz...
-Dobra, nie ważne. Było minęło...
-Nie jesteś na mnie zła?
Jestem.

-Nie, jest okej. -wydusiłam uśmiech dla tego idioty.
-Chodź, po opierdalasz się z nami.-zeskoczył i zabrał mi łyżkę. Gdy tylko usiadł na kanapie zaczął jeść moje płatki.
-Dobre chociaż? -usiadłam obok niego.
-Wyśmienite.-wyciągnął w moją stronę łyżkę. -Chcesz?
-Nie dziękuję.
Wzruszył ramionami.
-Ja chce. -odezwał się blondyn, a Devries zaczął karmić go moimi płatkami.
-Mam dużo lekcji, idę do siebie.-skłamałam i poszłam na górę. Jak grają na konsoli tylko przeklinają, co ja mam tam robić?
Włączyłam muzykę.Twenty one pilots- Stressed Out.
Normalnie zadzwoniłabym do Jack'a, ale no...
Położyłam się na miękkim dywanie i zaczęłam ciągnąć jego frędzle.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam, za to dokładnie mogę określić kiedy się obudziłam, usłyszałam śmiechy tych głupków.
-Mówiłam, że to mój pokój i należy pukać. -powiedziałam przeciągając się.
-Łóżko też jest twoje, więc czemu na nim nie śpisz?-zapytał Will.
-Bo dywan też jest mój. -tak, nasze rozmowy są bezsensu. Odwróciłam się w stronę reszty. Devries miał w dłoni zalotkę i 'podkręcał' nią włosy blondyna.
Wybuchłam śmiechem.
-Dzieci to jest do rzęs.-usiadłam obok nich na łóżku.
-Wyrywasz sobie tym rzęsy?-oboje się skrzywili.
-Podkręcam.
-To niebezpieczne.
-W twoich rękach na pewno.
-Mogę ci...zrobić to z rzęsami?
-Nie, dzięki są mi potrzebne.
-Będę ostrożny. -uśmiechnął się.
-Błagam nie wyrwij mi ich.
-Dobrze, dobrze. -przysunął się do mnie. Spojrzał na mnie jakby prosząc o pozwolenie, a potem położył dłoń na mojej twarzy. Uważnie wpatrywał się w moje oczy i ostrożnie użył przedmioty. Chciało mi się śmiać, z Charlie'go i Will'a, którzy patrzyli jakby właśnie wykonywał przeszczep nerki.
-Nie widzę różnicy. -stwierdził.
-Bo ślepy jesteś.
-Daj, ja to zrobię! -krzyknął jak dziecko Will i zabrał brunetowi zalotkę.
-O nie, ty mnie nie dotkniesz.
-No weź to jest fajne.
-To sobie kup. -odłożyłam przedmiot na półkę.-Możecie sobie iść.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Czemu ty nie chcesz z nami siedzieć? -blondyn wydął dolną wargę.
-Po prostu muszę...jestem zmęczona.
-Widać, zasnęłaś na dywanie. Nie ważne i tak już idziemy.
Charlie i Devries poszli, a ja obejrzałam jakiś serial z Will'em i położyliśmy się spać.

_____________________________________________
Siemson moje Słoneczka!
Jak tam tydzień minął?
Wpadłam na pomysł....a mianowicie chyba mi się nudzi i chcę zrobić coś innego niż moje ff. 
Może bym napisałam jakieś krótkie opowiadanie, może coś o tym jak zaczęłam interesować się BAM, może bym zaczęła prowadzić ask'a o chłopakach (chociaż chyba i tak jest ich za dużo), nwm, nwm. Co o tym myślicie? Może jakieś pomysły?
No i jak podobał się rozdział? 
Strzelam, że bardzo, bo koniec z Jack'iem... chociaż lubię robić wam na złość, więc się nie cieszcie XD KCKCKCKCKC;*
Noi BARDZO DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY MOTYWUJĄ MNIE KOMENTARZAMI! <3
Do następnego :)
-Kate xx
Ps: Nie wiem czemu, ale ten tekst był biały i musiałam go zmienić na różowy, bo nic nie było widać XD #jainformatyk