Po lekcjach najwolniej jak się dało poszedłem do domu.
Czy to jest fair, że mój stary lokuje w naszym domu dwie kobiety bez mojej zgody? Nie, sądzę, że nie. Leondre powiedział, że w świetle prawa mam gówno do powiedzenia. Głupi prawnik. Ja przeżywam to, że moje życie rodzinne się rujnuje, a moi przyjaciele sobie z tego żartują.
Chyba czas znaleźć nowych przyjaciół... Ta chyba byłbym głupi. Lenehan'a znam jeszcze z podstawówki, zawsze trzymaliśmy się razem. Jest zajebistym przyjacielem, no może czasem przeszkadza mi jego kariera, ma dużo obowiązków, więc rzadko może się wyrwać na imprezę w weekend, ale w sumie i tak prawie cały tydzień się widzimy. Pomijając wakacje, które spędził koncentrują po europie.
Leo jest po prostu znajomym. Zadaję się z nim, bo to przyjaciel Charlie'go. Nic do niego nie mam, po prostu lepiej się dogaduję z jego przyjacielem. Leondre jest specyficznym człowiekiem; siedzi z nami żartuje itd., a po chwili zakłada słuchawkę i zamyka się w swoim świecie. Szanuję to i pozwalam na chwilę samotności w naszym towarzystwie. Wiem, co przeszedł.
Jedyną rzeczą, która bardziej łączy mnie z Leo, niż z Charlie'm, są dziewczyny. Lenehan ma już swoją wybrankę, a ja z młodym wyrywamy wszystko, co piękne.
Niestety w końcu doszedłem do mojego domu, przepełnionego miłością. Tsa, ostatnio jedyne co robię z moim ojcem to się kłócę. Czy on nie rozumie, że Susan, jako jedyna kobieta, w naszym domu wystarczy? No polubiłem ją, ale po co mi jej córka? Obstawiam, że ma 14 lat i jak zobaczy moich przyjaciół to zemdleje ze szczęścia. Takie czasy, 14-latka, która nie jest bambino, nie jest 14-latką.
Otworzyłem drzwi i wszedłem powoli w głąb domu, oczywiście przybrałem minę chama.
-Cześć Will jak tam w szkole? -zapytała średniego wzrostu brunetka rozstawiając talerze w jadalni.
-Dobrze.-odpowiedziałem krótko i wbiegłem po schodach.
-Zapukaj do Rose i chodźcie na obiad. -usłyszałem jeszcze, a więc ma na imię Rose. Podszedłem do drzwi pokoju, który przygotowała Susan dla swojej córki i uderzyłem w nie pięścią.
Wszedłem do swojego pokoju, rzuciłem plecak i zbiegłem na dół.
W jadalni był już ojciec, a moja macocha nakładała jedzenie.
-Może jakieś dzień dobry?
-Oh dzień dobry ojcze. -powiedziałem z ironicznym uśmiechem.
Usiadłem przy stole, usłyszałem ciche zamykanie drzwi, a po chwili nade mną stała dziewczyna.
Spojrzałem na nią od niechcenia.
Dobra pomyliłem się.
Dziewczyna wyglądała na zdrową psychicznie, a co więcej była bardzo ładna. Miała długie, jasne brązowe włosy. Były proste, ale nie były jakieś ulizane, czy coś, wręcz przeciwnie, niedokładnie ogarnięte na bok. Wielkie niebieskie oczy od razu przykuły moją uwagę, a makijaż był estetyczny. Miała na oko metr sześćdziesiąt, coś takiego, a figurę idealną.
Zatkało mnie, bo w żaden sposób nie przypominała mi 14-latki, którą sobie wyobrażałem.
-Hej, jestem Rose. -podała mi rękę, którą uścisnąłem.
-Will.
Dziewczyna usiadła przy stole i zaczęliśmy jeść.
Dowiedziałem się, że Rose wyprowadziła się z miasta 3 lata temu do ojca. Będzie chodzić do naszej szkoły i ma 16 lat.
Nie dowiedziałem się tego od niej, tylko od naszych rodziców, którzy próbowali zmusić nas do rozmowy. Dziewczyna wyglądała jakby była tu z przymusu. Siedziała i grzebała w talerzu. Chciałem powiedzieć: "Co ty złota szukasz?", ale się powstrzymałem. Kiedyś mama zawsze tak do mnie mówiła...
-Dobra, widzę, że nie jesteście za bardzo chętni do rozmów... Możecie iść do siebie. -uratowała mnie Susan.
Jak najszybciej odsunąłem krzesło, a co było śmieszne brunetka zrobiła to w tym samym czasie co ja. Spojrzałem na nią, a ona szybko skierowała się do swojego pokoju i tyle ją widziałem.
Siedziałem na kanapie, przed telewizorem ponad 3 godziny, rodzice wyszli a ja chciałem ją poznać...bez wzajemności, bo przez te 3 godziny nie wyszła ze swojego pokoju.
Już nie myślałem o tym jak wygonić ją z mojego domu, tylko jak poznać. Tak jestem powierzchowny, gdy zobaczyłem jak wygląda, to zmieniłem zdanie.
Siedziałem, siedziałem, siedziałem, a ona nawet nie wyszła do łazienki.
Koniec, ona nie chce przyjść, to ja do niej pójdę. Wyłączyłem telewizor i pobiegłem do jej pokoju. To mój dom, więc wszedłem bez pukania, przygotowany na jakiś tekst "co tam?" czy coś, ale gdy przekroczyłem próg zatrzymałem się.
Dziewczyna leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach. Od razu usiadła na łóżku, a ja patrzyłem na nią jak idiota.
Miała rozczochrane włosy i lekko rozmazany makijaż pod oczami. Wyglądała uroczo.
-Coś się stało? -zapytała zaspanym głosem i wyjęła słuchawki.
-Em, nie wychodziłaś z pokoju, więc... Przyszedłem. -podrapałem się po karku.
-Zasnęłam. -ogarnęłam włosy do tyłu. -Nie patrz się tak, pewnie wyglądam jak gówno. -potarła opuszkami palców dolne powieki, jakby wiedziała, że jej makijaż jest rozmazany.
Ogarnąłem się i usiadłem na jej łóżku.
-W sumie nie wyglądasz, aż tak źle. -stwierdziłem i rozprostowałem nogi. Brunetka zabrała poduszkę, żebym nie położył na niej nóg. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-To po co przyszedłeś?
-Skoro mamy razem mieszkać to powinniśmy się poznać.
*ROSE*
Nie podobało mi się to, że wszedł do mojego pokoju bez pukania. Co jeśli bym się przebierała? Cenię sobie prywatność.
Muszę przyznać, że mam przystojnego "brata". Jest ode mnie wyższy o głowę, dobrze zbudowany, a brązowe loczki uroczo opadały na jego czoło.
-Nie wyglądałeś jakbyś chciał mnie poznać. - przypomniałam sobie jego obojętność podczas obiadu.
-Bo nie chciałem.
-Więc nie musisz.
Czułam się trochę nie zręcznie, bo byłam w koszulce. Sięgnęłam po bluzę i założyłam ją.
-Teraz chce. -uśmiechnął się.
-A może ja nie chcę?- uniosłam brwi i wyczołgałam się spod kołdry.
-Nie masz wyjścia.
-Okej, jestem Rose i mam 16 lat. Możesz już wyjść?- przekręciłam głowę. Staram się być miła, ale jego arogancka pewność siebie nie pozwala mi na to.
-Ło, ło!Jesteś nie miła.
-Ty arogancki.- odbiłam pałeczkę.
-Tak, wiem.-odpowiedział pewnie, co wywołało u mnie śmiech.- Jestem też zabawny.
-Nie wątpię.- sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać jakieś stronki.
-To może pogadamy?- zasugerował.
-Mhmm.
-To może coś powiedz? Rozmowa wymaga wysiłku z obu stron.
-Jak mnie o coś zapytasz to odpowiem.- powiedziałam nie odrywając oczu od telefon. Chłopak westchnął.
-Okej. To skoro tu mieszkałaś to pewnie kogoś znasz?- próbował mnie zmusić do rozmowy.
Nie to, że nie chciałam z nim rozmawiać. Nie chciałam tu być. Nienawidzę tego miasta.
Musiałam tu wrócić tylko dlatego, że mój ojciec stracił pracę. Znalazł nową, ale niestety mniej płatną i nie może mnie utrzymywać. Powiedział, że jak tylko znajdzie lepszą pracę to od razu będę mogła do niego wrócić, więc nie mam zamiaru się przywiązywać do tego miejsca i ludzi.
-Znam kilka osób, ale nie utrzymuje z nimi kontaktu.
-To może ty teraz zadaj mi pytanie?- uniósł brwi.
-Kiedy wrócą nasi rodzice?
-Boże...znamy się kilka godzin, a ty już robisz wszystko żebym cię nie lubił.
Powoli odłożyłam telefon i spojrzałam na niego. Chyba się trochę speszył, bo odwrócił wzrok.
-Dobrze przepraszam, co chciałbyś o mnie wiedzieć?- zapytałam najmilej jak potrafiłam.
-Hmm...- znów na mnie spojrzał.- Już wiem, że jesteś wredna, dziwna i, że będziemy razem chodzić do szkoły.- spojrzałam na niego z przymrużonych oczu.
-Nie jestem wredna.
-Jesteś. Sama powiedz coś o sobie. Masz przyjaciół, chłopaka, psa, kota, stany lękowe?
Okej, teraz to zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
-Stany lękowe?
-Słyszałem jak nasi rodzice rozmawiali o tobie i psychologu.- oznajmił niepewnie.
Ha, super.
-Nie, nie mam stanów lękowych.
-To o co chodziło z tym psychologiem?- zapytał, ale już nie był pewny siebie.
-Nie mam chłopaka.- spuściłam głowę.
-Wiesz, że mieszkamy razem i prędzej czy później się dowiem?
-Kota, ani psa też nie mam.- próbowałam uniknąć tematu. Chłopak zaśmiał się.
-Boże z kim ja mieszkam...- złapał się za głowę. Mimowolnie zaśmiałam się.
-Tak, jestem dziwna.
Powoli odłożyłam telefon i spojrzałam na niego. Chyba się trochę speszył, bo odwrócił wzrok.
-Dobrze przepraszam, co chciałbyś o mnie wiedzieć?- zapytałam najmilej jak potrafiłam.
-Hmm...- znów na mnie spojrzał.- Już wiem, że jesteś wredna, dziwna i, że będziemy razem chodzić do szkoły.- spojrzałam na niego z przymrużonych oczu.
-Nie jestem wredna.
-Jesteś. Sama powiedz coś o sobie. Masz przyjaciół, chłopaka, psa, kota, stany lękowe?
Okej, teraz to zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
-Stany lękowe?
-Słyszałem jak nasi rodzice rozmawiali o tobie i psychologu.- oznajmił niepewnie.
Ha, super.
-Nie, nie mam stanów lękowych.
-To o co chodziło z tym psychologiem?- zapytał, ale już nie był pewny siebie.
-Nie mam chłopaka.- spuściłam głowę.
-Wiesz, że mieszkamy razem i prędzej czy później się dowiem?
-Kota, ani psa też nie mam.- próbowałam uniknąć tematu. Chłopak zaśmiał się.
-Boże z kim ja mieszkam...- złapał się za głowę. Mimowolnie zaśmiałam się.
-Tak, jestem dziwna.
-Wiesz co? -otworzył okno i usiadł na parapecie. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego. Przekręciłam oczami. Nienawidzę tego smrodu. -Mam nadzieję, że nie powiesz mojemu ojcu?
-Twój rak płuc mnie nie interesuje.
-Na coś trzeba umrzeć, nie?
-To co chciałeś powiedzieć? -zapytałam.
-Chciałem zrobić wszystko żebyś znowu wyprowadziła się z powrotem do ojca. -zaśmiał się. -Ale możesz zostać.
-O jaka łaska. Myślę, że nie miał byś dużo do powodzenia, bo mój ojciec na razie ma problemy finansowe, więc muszę tu być. Jak tylko znajdzie lepszą pracę, wracam do na niego.
Jak tak na niego patrzyłam... Nie wiem czy można tak powiedzieć, ale pasuje do niego papieros, wygląda tak...artystycznie?
-Szkoda, wydajesz się fajna.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Ty też, w sumie...miły jesteś. -oboje się zaśmieliśmy.
-To powiesz mi o co chodzi z tym psychologiem? Nie ukrywam, że mnie to ciekawi.
-Eh, nie, nie mam stanów lękowych. -chłopak się zaśmiał. -Kiedyś miałam problemy w szkole i mama zapisała mnie do psychologa. Myśli, że nadal mam problem. Jak zauważyłeś, jestem dziwna i mało towarzyska. Mama uważa, że tak nie powinno być i chce mnie zaprowadzić do psychologa. -spuściłam głowę.
-Ej przecież to nic takiego. Przy mnie będziesz musiała zrobić się towarzyska. -chłopak wyrzucił papierosa i zamknął okno. Usiadł obok mnie.
Rozmawialiśmy jakąś godzinę. Muszę przyznać, że Will jest na prawdę spoko chłopakiem. Myślę, że się dogadamy.
Po godzinie wyszedł do sklepu, a ja zeszłam na dół zrobić coś do jedzenia.
Szperałam po szafkach, ale nic ciekawego nie znalazłam. Za to w zamrażarce były lody. Wyjęłam je, a potem szukałam łyżki.
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi, a potem trzask. Ktoś wszedł do domu. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego blondyna. Stał i patrzył na mnie.
-Co ty tu robisz? -zapytał po chwili.
-To chyba ja powinnam o to zapytać.
-Charlie. A ty to pewnie nowa siostra Will'a. Nie masz 14 lat.-uśmiechnął się lekko.
-Czemu miałabym mieć... Hej, ty jesteś Melody, prawda?
-Fanka?
-Ta, psycho... Pewnie jesteś znajomym Will'a, wiesz gdzie są łyżki? -zapytałam i odwróciłam się do niego tyłem.
-Szuflada na prawo, weź od razu dwie. -powiedział, po głosie można było wywnioskować, że jest zły.
Faktycznie w szufladzie były łyżki, wzięłam dwie i poszłam na kanapę. Usiadłam po turecku i otworzyłam pudełko z lodami. Chłopak zaraz znalazł się obok i podałam mu łyżkę.
-Nadal nie wiem jak się nazywasz. -zaczął jeść lody.
-Rose .
-Miło mi. Moje imię już znasz.
Gdy to powiedział do domu przyszedł Will.
-Ej czemu jecie moje lody? -zapytał patrząc na nas zły.
-Em przepraszam. Ja może pójdę do siebie.
Głupio mi się zrobiło. To nie mój dom i chyba nie mam prawa jeść lodów głęboko schowanych za mięsem w zamrażarce. Gdyby ktoś jadł moje lody wkurzyłabym się.
Wstałam.
-Nie, nie żartuje. -loczek uniósł ręce. -Możesz je zjeść. -dodał szybko, widząc moją reakcje. -A ty co tu robisz? -zapytał Charliego. Rzucił klucze i zakupy na wysepkę w kuchni.
-Mam problem. -przeczesał nerwowo włosy.
-Dobra to idę do siebie. -znowu wstałam.
-Stój jesteś dziewczyną, może mi pomożesz i powiesz jakim wielkim idiotą jestem. -spojrzałam na Charlie'go. Wcześniej był wkurzony teraz bardziej smutny. Powoli usiadłam, Will również podszedł.
-Lepiej usiądzie wygodnie. -pff dwa razy nie trzeba powtarzać. Położyłam się na rogówce, a nogi zarzuciłam na oparcie.
-No mów stary. -ponaglił go brunet.
-Spotkałem się z Sarą...moją byłą.-spojrzał na Will'a.
-Co?!
-Słuchaj dalej. Mieliśmy iść do kina na komedię romantyczną, chciałem potem zabrać ją na jakąś kolację, czy coś... A wiecie co ona zrobiła?! Poprosiła mnie o spacer! Już wiedziałem, że coś jest nie tak. Chodziliśmy jakieś pół godziny w ciszy i wiecie, co ona mi powiedziała?! Że ma innego i, że z nami koniec.
Blondyn cały czas patrzył przed siebie, szkoda mi się go zrobiło.
-I tak jej nie lubiłem, to suka. -stwierdził Will, a ja mu posłałam groźne spojrzenie.
-Charlie...nie jesteś idiotą. -powiedziałam i w duchu zaśmiałam się. Znam go pół godziny, co miałam powiedzieć?
-To jeszcze nie koniec... Ona powiedziała, że ma innego, więc... Ja też powiedziałem, że mam kogoś.
-No i dobra, niech wie, że nie jesteś ofiarą.
-Chłopie ty nic nie rozumiesz, ona chce się spotkać na podwójnej randce.
Will nie wytrzymał i wybuchł śmiechem, a ja ze względu na to, że mi go szkoda powstrzymałam się.
-W skali od 1 do 10 jaki ze mnie idiota? -skierował się do mnie.
-W skali od 1 do 10 jaki ze mnie idiota? -skierował się do mnie.
-No wiesz...
-Szczerze.
-7 i pół.
Will zwijał się ze śmiechu, a Charlie z zażenowania.
-Ile byliście razem?
-Trzy miesiące, ale przywiązałem się do niej. -powiedział. Słodko.-Nie chciałem końca naszego związku.
-Daj spokój. -usiadłam prosto. -Ona cię zdradzała. Zasługujesz na lepszą. -walnęłam tym żałosnym testem.
-Heh, ale ona chce iść na podwójną randkę.
-Podwójna randka...Ej Melody przecież ona myśli, że wymyśliłeś sobie tą laskę...
-W sumie to wymyślił. -wtrącił loczek.
-Ja to wiem, wy to wiecie, ale ona nie musi. Ona myśli, że ją sobie wymyśliłeś, dlatego wymyśliła tą "podwójną randkę ",-Boże jak to okropnie brzmi- żeby cię upokorzyć.
-Noi jej się udało, bo skąd ja wezmę laskę, która będzie udawać moją dziewczynę?- i w tym momencie obaj spojrzeli na mnie. -Rose...
-Nie.
-Rose jesteś o wiele ładniejsza od niej, na pewno będzie zazdrosna. -powiedział Will.
-To miłe, ale nie.
-Dlaczego?
-Nigdy nie miałam chłopaka, ja nawet nie wiem jak mam się zachowywać. Kurde, nie i koniec.
-Eh, chyba zostaje tylko powiesić się. -blondyn schował twarz w dłonie.
-Spoko, znajdziemy ci jakaś laskę.
Resztę wieczoru siedzieliśmy i rozmawialiśmy, opowiedziałam im trochę o sobie, oni mi trochę o sobie i poznaliśmy się. Jestem przerażona znajomością z Charlie'm... Przecież on ma duet z Leo, a ostanie na co mam ochotę to się z nim spotkać. Nie mam pojęcia jak ja to przetrwam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Miało dziś nie być, ale jak widać jest. Dałam radę!
Pojawiła się Rose, i jak wrażenia? Na razie nudy, spokojnie rozkręci się. XD
Jak wam się podoba cover Charlie'go "Pillowtalk"? Moim zdaniem boski.<3
Zdziwiłam się trochę, sporo osób pisało, że brzmi jak żaba.
Kurdę z nimi naprawdę jest coś nie tak XD
https://www.youtube.com/watch?v=njW7-N0KkHw
Nie mam pojęcia kiedy będzie następny rozdział, prawdopodobnie w czwartek.
Komentarze motywują :)
Pozdrawiam
-K xx